Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 24.01-30.01.2005 r.

Przemyśl

Reforma będzie, ale w innej formie...
* Projekt reformy przemyskiego szkolnictwa średniego, który ostatnio wywołał wiele emocji wśród nauczycieli, uczniów i ich rodziców uległ kolejnej już zmianie. Projektodawca, czyli Urząd Miasta zrezygnował z likwidacji szkół zawodowych, jednak koncepcja tworzenia zespołów jednolitych w kierunkach pozostała. Jednocześnie ma się stopniowo zwiększać liczbę uczniów uczących się w liceach ogólnokształcących. Wcześniej, w kolejnych projektach zreformowania szkolnictwa w Przemyślu niektóre szkoły były przewidywane do likwidacji lub w łagodniejszej formie do "wygaszania" (utrzymywania szkoły aż do ukończenia jej przez uczniów obecnych klas pierwszych, ale bez naboru w kolejnych latach - przyp. red.). Koncepcja ta wzbudziła wiele kontrowersji zarówno wśród nauczycieli, jak i rodziców uczniów proponowanych do zlikwidowania szkół. W obronie swoich szkół stanęli też uczniowie. Dotychczas jednak koordynujący projektem reformy wiceprezydent Przemyśla, Wiesław Jurkiewicz oraz naczelnik Wydziału Edukacji, Oświaty i Sporty UM w Przemyślu Piotr Idzikowski, starali się przekonać zainteresowanych, że likwidacja lub ewentualne "wygaszanie" mają sens i to nie tylko ze względu na oszczędności wynikające z opuszczenia pewnej liczby budynków przez szkoły, ale i ze względu na niezdrową konkurencję, którą mieli prowadzić dyrektorzy szkół "walcząc" o ucznia przy nowym naborze. - Zdarzało się, że obniżano próg punktowy wymagany do przyjęcia, by więcej uczniów mogło znaleźć się w szkole - mówił Piotr Idzikowski. - To fatalnie wpływało na poziom. Zebranie wszystkich oddziałów danego kierunku kształcenia w jednym zespole szkół pozwoli zlikwidować to zjawisko. Idea wspólnego kształcenia się w poszczególnych zespołach szkół młodzieży uczącej się w pokrewnych zawodach pozostaje, jednak obecny projekt przewiduje pozostawienie wszystkich obecnie istniejących zespołów szkół (z wyj. "odzieżówki") oraz stopniową konsolidację kierunków. - Uczniowie już uczący się w danej szkole nie będą przenoszeni i spokojnie będą uczyć się w swojej macierzystej szkole, aż do jej ukończenia - wyjaśnił P. Idzikowski. - Każdy zespół szkół będzie jednak mógł tworzyć oddziały i dokonywać naboru tylko na te kierunki kształcenia, które są specyficzne dla niego - uzupełnił naczelnik. Za kilka lat w sposób łagodny i bezstresowy dla uczniów, utworzą się jednolite zespoły szkół o sprecyzowanych kierunkach i profilach kształcenia Dlaczego projektodawca, czyli Wydział Edukacji, Oświaty i Sportu UM w Przemyślu oraz prezydent przyjął tę znacznie łagodniejszą koncepcje, do której wcześniej nie dawali się przekonać podczas rozmów z zainteresowanymi. - Uznaliśmy tę wersję projektu za najlepszą i taka zostanie przedstawiona radzie miejskiej do przyjęcia, bądź odrzucenia - poinformowali zgodnie prezydent Robert Choma i naczelnik Piotr Idzikowski. (Super Nowości)

Wielka gwiazda z Japonii
* Wielka gwiazda japońskiej muzyki - Kazufumi Miyazawa - wystąpi 4 lutego o godz. 17 w hali sportowej w Przemyślu. Kazufumi Miyazawa urodził się w 1966 roku, w 1989 zadebiutował jako wokalista grupy rockowej The Boom. "Shimauta", czyli "pieśń z wyspy" to tytuł płyty, która została sprzedana w liczbie ponad półtora miliona egzemplarzy. - Shimauta jest przebojem, który nucą wszystkie pokolenia Japończyków, a dodatkowo poza Japonią śpiewało ją w swoim ojczystym języku wielu piosenkarzy, m.in. Yami Bolo - piosenkarz reggae z Jamajki, Aijin - piosenkarka z Chin, Izzy - piosenkarka z Anglii, Willy Sabor z Chile, Plastiko - zespół z Meksyku - wylicza Iga Dżochowska, dyrektor Centrum Kultury Japońskiej w Przemyślu. - Koncert Kazufumi Miyazawa to dla naszego miasta ogromne wydarzenie, bowiem będzie możliwość wysłuchania artysty o niebywałej ekspresji. Będzie także możliwość obejrzenia oryginalnych japońskich instrumentów, m.in. trzystrunowego sanshin, oraz niepowtarzalnych efektów świetlnych - dodała I. Dżochowska. (SN)

* W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o kontroli, którą Ministerstwo Finansów przeprowadzi w przemyskiej Izbie Celnej. Dyrektor IC Marek Kachaniak nie potwierdził wówczas oficjalnie, czego kontrola będzie dotyczyć i co jest powodem jej przeprowadzenia. Zrobiło to jednak Ministerstwo Finansów.
- Kontrola jest błyskawiczną reakcją ministra Wiesława Czyżowicza na petycję, którą skierowali bezpośrednio do niego celnicy ze środowiska alokowanych. Komisja skontroluje organizację pracy funkcjonariuszy celnych, ale nie tylko alokowanych. W piśmie mówiono, że nie ma rotacji na stanowiskach pracy; teraz zostanie to kompleksowo zbadane na wszystkich przejściach podległych IC Przemyśl. Sprawdzona zostanie również zasadność zwolnień lekarskich przedkładanych głównie przez alokowanych celników. Minister nakazał komisji zweryfikować wszystkie zarzuty, jakie celnicy zawarli w petycji (w piśmie celnicy mówią m.in. o tym, że niechęć do nich może wynikać z faktu, że na ich stanowiska czeka wielu innych chętnych kandydatów, pochodzących z dobrze sytuowanych rodzin z okolic Przemyśla. Autorzy pisma twierdzą, że ci są o wiele milej widziani od alokowanych - przyp. red.). - Komisja jest bezstronna. Myślę, że o opinię na temat jej pracy trzeba pytać nie tylko dyrekcję, ale również celników, bo oni najlepiej będą wiedzieli, jak wyglądała kontrola. A z protokołem pokontrolnym z pewnością będzie się można zapoznać - wyjaśnia specjalista od spraw celnych i akcyzowych w Biurze Komunikacji Społecznej Ministerstwa Finansów Maria Hiż. Praca komisji potrwa dwa tygodnie. Jak zapowiada M. Hiż, komisja przepyta samych celników, którzy opowiedzą, jak często i na jakich przejściach pracowali. (Życie Podkarpackie)

Kto kogo pobił?!
* W zatoczce jednego z przystanków autobusowych w Przemyślu doszło do gorszącego zdarzenia. Młoda przemyślanka twierdzi, że agresywny kierowca MZK pobił ją i demolował jej samochód. Kierowca zaprzecza tej wersji wydarzeń i przedstawia swoją. Dwudziestośmioletnia przemyślanka wracała kilka dni temu do domu swoim fordem ka. - Samochód zaczął mi się psuć - opowiada. - Musiałam się zatrzymać, więc stanęłam w końcówce zatoczki autobusowej i tu samochód mi zgasł. Wiem, ze nie wolno blokować zatoczek, ale to po prostu była awaria. Tymczasem na przystanku zatrzymał się autobus linii nr 3. Wypadł z niego rozjuszony kierowca, podszedł do mojego samochodu i zaczął go kopać i okładać pięściami. Później, według relacji przemyślanki, kierowca zaczął ją dusić i bić. - Chciałam uspokoić tego pana - mówi - powiedzieć, że samochód się zepsuł. Ale on dostał szału. Kobieta wskutek pobicia odczuwa ból w lewej części szyi i w lewym ramieniu, jak można przeczytać w obdukcji wydanej przez biegłego sądowego. Rzeczoznawca wycenił koszty naprawy uszkodzonego forda na ponad 1000 złotych. Samochód ma liczne wgięcia i pofałdowania blachy na powierzchni 30 decymetrów kwadratowych. Prezes MZK w Przemyślu Jerzy Uziembło przyznaje, że sprawa jest mu znana, ale kierowca przedstawił swojemu przełożonemu zupełnie inną wersją zdarzeń. - Według tego, co powiedział nasz pracownik było odwrotnie - mówi prezes. - Samochód tej pani zablokował mu wyjazd z zatoczki, więc wysiadł i chciał wyjaśnić sytuację. Kierowca pierwszy wezwał policję, bo rosły mężczyzna, który przyjechał na wezwanie kierującej fordem, kopał w drzwi autobusu i był bardzo agresywny. Pracownik MZK poinformował prezesa, że ma świadków, którzy potwierdzają jego wersję zdarzenia. Twierdził także, że nachodził go przyjaciel kobiety i szantażował, m.in. żądano od niego 5000 złotych za odstąpienie do złożenia skargi.
- Policja zabrała naszego kierowcę z bazy i złożył wyjaśnienia - kontynuuje prezes. - Jeśliby rzeczywiście tak się zachował, na pewno wyciągnąłbym konsekwencje służbowe wobec niego. - Jak było naprawdę, ustalą właściwe organy. Sprawę bada przemyska policja, która na razie potwierdziła jedynie, że zdarzenie zostało zgłoszone zarówno przez kierującą fordem, jak i kierowcę, a pierwszym zgłaszającym był kierowca MZK. (Super Nowości)

Będą płacić za nieuczciwych...
* Od lutego zacznie obowiązywać całkowity zakaz eksmisji na bruk. W praktyce oznacza to, że lokatorzy, którzy regularnie płacą czynsz, będą utrzymywać tych, co tego nie robią. Komornicy będą mogli eksmitować zadłużonych lokatorów, jeżeli gmina lub spółdzielnia zapewnią eksmitowanym pomieszczenie zastępcze. Taki lokal ma mieć powierzchnię co najmniej 5 m kw. na osobę oraz znajdować się w tej samej lub pobliskiej miejscowości. Nowe przepisy praktycznie uniemożliwiają wyrzucanie z mieszkań dłużników.
- Nie można robić komuś dobrze, ale czyimś kosztem - uważa Zbigniew Kurosz, prezes Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Przecież na barki innych, solidnych lokatorów spada obowiązek utrzymywania tego, który nie płaci. Przemyska Spółdzielnia Mieszkaniowa liczy 6,5 tysiąca członków. Około 30 z nich od dłuższego czasu w ogóle nie płaci czynszu i grozi im eksmisja. Kilkudziesięciu spółdzielców regularnie robi sobie przerwy w uiszczaniu należności. - Będziemy występować do gminy, aby dała im lokale zastępcze - dodaje prezes Zbigniew Kurosz. - Jeśli tego nie zrobi, długi lokatorów przerzucimy na samorząd. Oczekiwanie na lokal zastępczy w gminie może potrwać latami. Większość samorządów w regionie ma już poważne problemy z przydzielaniem tzw. lokali socjalnych przyznanych przez sąd w wyroku eksmisyjnych. Teraz dojdą im kolejne.
- W tej chwili powinniśmy zapewnić 50 lokali socjalnych - mówi Witold Wołczyk z biura prezydenta Przemyśla. - Nie mamy tylu. Rocznie jesteśmy w stanie wygospodarować jedynie 7 - 8 lokali. (Nowiny)

* W Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu zmieniły się numery telefonów, pod które nalezy dzwonić, by dowiedzieć się o oferty pracy. Numery tel to (016) 676 00 86, (016) 676 00 87, fax (016) 676 09 04.

Wysoko w rankingu
* Tygodnik Wprost opublikował listę najlepszych prokuratur w kraju. Przemyska Prokuratura Okręgowa znalazła się na 3. miejscu w Polsce! Ranking powstał już po raz drugi. Poprzedni opublikowany został dwa lata temu. Podkarpackie prokuratury znalazły się w ścisłej czołówce prokuratur najefektywniej pracujących. Według rankingu tygodnika Wprost w pierwszej dziesiątce prokuratur okręgowych uplasowały się aż trzy z naszego województwa. Najwyżej, bo na 3. miejscu sklasyfikowano prokuraturę w Przemyślu (w poprzednim rankingu zajmowała dopiero 26. pozycję), 4. jest prokuratura tarnobrzeska, a 6. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. Na 11. pozycji sklasyfikowano Prokuraturę Okręgową w Krośnie. Dla porównania prokuratury w: Krakowie, Warszawie i Katowicach zajmują odpowiednio: 39., 40. i 41. miejsce w rankingu. Pozycję lidera wśród prokuratur apelacyjnych utrzymała Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie. Szef przemyskiej prokuratury Witold Wrzos: - Przyznaję, że z satysfakcją przyjęliśmy wyniki rankingu Wprost, ale bardziej miarodajny jest dla mnie ranking sporządzany przez Prokuraturę Krajową, który wprowadzony został tuż po pierwszym rankingu tygodnika. W tych klasyfikacjach Przemyśl w ostatnich latach wśród prokuratur "małych" sytuował się albo na 1. albo na 3. miejscu. (Życie Podkarpackie)

* Nawet o 50 proc. można zmniejszyć wydatki związane ze zużyciem energii na oświetlenie uliczne. Tak twierdzą producenci urządzenia zwanego reduktorem mocy, które zostało zaprezentowane władzom miasta Przemyśla. Radni - członkowie Komisji Infrastruktury RM w Przemyślu oraz przedstawiciele władz miasta, jak również rejonu energetycznego i policji zapoznali się z działaniem reduktora mocy. Prezentacja odbyła się na obwodach lam oświetleniowych zamontowanych na ul. Kazimierza Wielkiego i na ul. Franciszkańskiej.
- Władze miasta rozpatrują pomysł zakupu takich urządzeń i wykorzystania ich w oświetleniu ulicznym Przemyśla - twierdzi Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta Przemyśla. - Byłoby to, obok wymiany opraw i żarówek na energooszczędne, kolejne przedsięwzięcie zmierzające do zmniejszenia zużycia energii na ten cel (SN)

* Od 27 stycznia niektóre ulice będą całkowicie zamknięte dla ruchu kołowego, na innych zostaną wyznaczone specjalne miejsca przeznaczone do parkowania. Zmienią się także zasady poruszania się po strefach. Zmiany zostały wprowadzone po to, by zmniejszyć obecny ruch pojazdów na terenie Starówki, a to z kolei powodowane jest troską o stan techniczny nowo wykonanej nawierzchni ulic i obiektów zabytkowych. Zmiany w ruchu na przemyskiej Starówce dotyczyć będą ulic Kazimierza Wielkiego i Franciszkańskiej (zakaz ruchu, możliwość zaparkowania pojazdu w wyznaczonym miejscu jedynie dla inwalidów), Dąbrowskiego i Serbańskiej - w całości, a także ul. Władycze na odcinku od Franciszkańskiej do Śnigurskiego, północnej pierzei Rynku (od ul. Kościuszki do ul. Kazimierza Wielkiego) oraz ul. Wodnej i Mostowej na odcinku od Rynku do ul. Ratuszowej. - Także w celu podwyższania bezpieczeństwa, wszystkie ulice w obrębie strefy ograniczonego ruchu będą ulicami jednokierunkowymi. - Wyeliminowana zostanie również możliwość przejazdu z ulicy Grodzkiej do Rynku i z Rynku na ul. Grodzką, poprzez wygrodzenie jezdni elementami stałymi na wysokości budynku Rynek 8 - wyjaśnia Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta Przemyśla. - Na zamkniętym w ten sposób odcinku drogi planowane jest utworzenie dodatkowego parkingu z dojazdem od ul. Grodzkiej i wyjazdem tą samą ulicą bądź ul. Asnyka. Poza tym wjazd i wyjazd ze strefy oznakowane będą znakami drogowymi. Przy wjeździe do strefy pojawi się znak "zakaz ruchu" z tabliczką, iż znak ten nie dotyczy pojazdów z identyfikatorami, obsługi komunalnej, zaopatrzenia na czas załadunku i wyładunku towarów na czas nie dłuższy niż 15 minut, oraz rowerów.
- Zdecydowaliśmy się przedłużyć czas wprowadzania zmian w ruchu, o jeden tydzień, po to, by mieszkańcy mieli możliwość zapoznania się z regułami, jakie mają obowiązywać - mówi Janusz Szostek, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM w Przemyślu. - Projekt organizacji ruchu został tak opracowany, by nie zakłócać warunków handlu na Starówce, ani nie utrudniać przemieszczania się osobom niepełnosprawnym ruchowo. Na pewno natomiast nie będzie można parkować na ul. Franciszkańskiej czy Kazimierzowskiej, oprócz miejsc do tego wyznaczonych. Z takiego rozwiązania cieszą się mieszkańcy miasta, którzy telefonują do naszej redakcji. Ich zdaniem wyeliminowanie ruchu pojazdów ze Starówki jest dobrym pomysłem. - Dotychczas zdarzało się, że np. taksówki pędziły deptakiem na ulicy Franciszkańskiej z taką prędkością, jak po drodze ekspresowej - mówią. (Super Nowości)

Ziąb, grzyb, ulatniający się gaz z piecyka...
* - W takich warunkach nie da się normalnie pracować - skarżą się w Oddziale Okręgowym Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Prośby i monity o pomoc nie skruszyły serca prezydenta Przemyśla i jego urzędników. Przemyski Oddział Okręgowy PZERiI mieści się w dwóch pokoikach przy ul. Mickiewicza 19. Otrzymał je jako lokal zastępczy w 1988 r. Władze się zmieniały, ale żadna nie pomogła w znalezieniu nowego kąta.
- Ziąb, grzyb, ulatnia się gaz z piecyka, drzwi się nie domykają, okna nie otwierają - narzeka Leokadia Drzewińska, sekretarz Oddziału. - A dziennie przyjmujemy po kilkadziesiąt osób, schorowanych, w starszym wieku, niepełnosprawnych. - Wysłaliśmy do miasta już stertę pism, prosząc o kapitalny remont lub przeniesienie do innych, ludzkich, pomieszczeń - dodaje Włodzimiera Niedzielska, przewodnicząca OO PZERiI. - Bez efektu. Ostatnio miasto zaproponowało nam dogadanie się z Towarzystwem Przyjaciół Przemyśla i Regionu, które dysponuje wolnym lokalem w Rynku. Ale to odpada, bo drugie piętro, do tego strome schody. Jak tam wejdzie inwalida? PZERiN w Przemyślu zrzesza ok. 1500 osób z kilku powiatów. Wydaje legitymacje uprawniające do tańszych przejazdów pociągami i autobusami, organizuje wycieczki, spotkania, wieczorki towarzyskie, zabawy. Ciasnota (zaledwie 27 m kw.), trudne warunki dają się we znaki podopiecznym.
- Miejsce jest świetne, parter, centrum miasta, bliziutko dworzec kolejowy i autobusowy - mówi emeryt Piotr Czuba. - Ale warunki okropne. Niech prezydent miasta da nam inne pomieszczenia, ale nie gdzieś na peryferiach. Związek płaci miesięcznie 175 zł czynszu Przedsiębiorstwu Gospodarki Mieszkaniowej. - Ostatnio zgłosił się do nas pełnomocnik właściciela kamienicy żądając, abyśmy jemu płacili komorne, bo inaczej nas wyrzuci - żalą się w Związku. - Chcieliśmy rozbić namiot w Rynku i w nim przyjmować ludzi, ale prezes PGM uspokoił, że sprawa sądowa jeszcze trwa i nikt nas nie usunie z budynku.
- W dalszym ciągu nie ma możliwości przydzielenia dla potrzeb Związku innego samodzielnego lokalu - odpowiada wiceprezydent Przemyśla, Ryszard Lewandowski. - Proponujemy negocjacje z Towarzystwem Przyjaciół Przemyśla i Regionu, które ma wolne pomieszczenia. Jeśli strony dogadają się, wyrazimy zgodę na podnajem. Ostatnio seniorzy dowiedzieli się, że z pomieszczeń na parterze przy ul. Barskiej 15 ma przenieść się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. - To miejsce by nam pasowało - mówią emeryci i renciści. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Obwodnicy ciąg dalszy...
* W sprawę zbudowania obwodnicy dla wiecznie zakorkowanego miasta angażuje się coraz więcej ważnych i wpływowych osób. W tym miesiącu spotkanie dotyczące tej inwestycji zorganizował poseł Wojciech Domaradzki. W spotkaniu wziął udział przewodniczący Rady Miasta Marian Janusz, zastępca burmistrza Marian Muzyczka, przewodniczący Komisji Gospodarki Janusz Ważny oraz Przewodniczący Komisji Rozwoju Gospodarczego. Omawiano dotychczasowy stopień realizacji sporządzonej dotychczas koncepcji projektu pod nazwą "Droga obwodowa dla miasta Jarosławia". W planach przewiduje się, że obwodnica rozpoczynać się będzie w Tywonii poprzez ulicę Grodziszczańską,Pekińską, Starosanową, Nad Sanem, wzdłuż rzeki San aż do ulicy Morawskiej i ponowne włączenie się w aktualną A4 na wysokości Huty Szkła tworząc przez to dogodny trakt komunikacyjny omijający centrum miasta.
- Bardzo mnie cieszy, że zarówno mieszkańcy miasta jak i korzystający z tranzytu do przejść granicznych w Korczowej i Medyce będą mieli sposobność korzystania z dogodnych warunków ominięcia centrum miasta nie stojąc jak dotychczas w kilometrowych korkach - powiedział gospodarz spotkania poseł W. Domaradzki. - Udało nam się w tej chwili zamknąć pewien etap realizacji inwestycji i doprowadzić do przetargu na wykonanie projektu - zauważył zastępca burmistrza Jarosławia Marian Muzyczka - Uważam, że tak dobra współpraca tego zespołu doprowadzi do szczęśliwego rozpoczęcia budowy drogi obwodowej w 2007 roku. (Super Nowości)

* Przed blokiem nr 18 przy ul. Słowackiego ma stanąć szlaban. Piloty do jego otwierania otrzymają tylko członkowie spółdzielni mieszkaniowej. - To skandal - protestują mieszkańcy kamienic, którym spółdzielnia odbiera prawo wjazdu na podwórko. Obszerne podwórze na zapleczu kamienic przy ulicy Słowackiego. Swoje samochody zostawiają tutaj mieszkańcy spod numerów 14, 16, 16A, 18 i 20. Na osiedlowy plac prowadzi dogodny dojazd usytuowany pod "osiemnastką". Korzystają z niego bez ograniczeń wszyscy zmotoryzowani mieszkańcy dzielnicy. Ale oprócz nich parkują tam również inni jarosławianie udający się na zakupy do miasta.
- Instalujemy szlaban w trosce o bezpieczeństwo naszych członków - mówi Czesław Staśkiewicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej. - Chcemy, aby dzieci miały możliwość nieskrępowanego korzystania z placu zabaw. Na razie piloty do otwierania szlabanu mają trafić wyłącznie w ręce lokatorów bloku nr 18 i kamienicy nr 20. Ale o prawo wjazdu, a tym samym posiadania pilota, walczą również wspomniani już lokatorzy sąsiednich kamienic nr 14, 16 i 16A.
- To jedyny wjazd, z którego możemy korzystać - twierdzą poirytowani mieszkańcy. - Jesteśmy nawet gotowi ponieść koszty wykonania szlabanu. Czesław Staśkiewicz, prezes SM, zapewnia, że mieszkańcy kamienic mogą korzystać z przejazdów, jakie ciągle znajdują się w bramach budynków przy ulicy Słowackiego 14 i 16.
- Powinni pójść za przykładem lokatorów z kamienicy nr 12. Ci posiadają odgrodzone od pozostałych podwórko i własną bramę - mówi Staśkiewicz. Ale to nie wszystko. Prezes zaproponował im zrobienie sobie drogi dojazdowej na ich podwórko od ulicy Bema lub Czarnieckiego. Oferta nie spotkała się z zainteresowaniem.
- Propozycje są niedorzeczne - twierdzą lokatorzy. - Przejazdy w kamienicach są bardzo wąskie, nadają się tylko dla furmanek. Stropy znajdujących się pod nimi piwnic nie wytrzymają ciężaru samochodu. Natomiast budowa drogi dojazdowej nie wchodzi w grę. Przecież tam, gdzie miałaby przebiegać stoją garaże i znajdują się prywatne działki. W rozwiązanie konfliktu zaangażowało się Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Jarosławiu. - Negocjujemy ze spółdzielnią - zapewnia Józef Bielecki, wiceprezes PGKiM.
Jeszcze w tym miesiącu planowane jest spotkanie zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej z lokatorami bloku nr 18. To właśnie od ich woli uzależniona jest ostateczne decyzja, czy udostępnić piloty proszącym o to sąsiadom. (Nowiny)

* Mieszkańcy powiatu jarosławskiego będą jeździć po jeszcze lepszych drogach. Aby zdobyć pieniądze na ich generalny remont samorząd zamierza wyemitować kolejną partię obligacji. Cztery lata temu władze powiatu jarosławskiego zabrały się za gruntowny remont dróg. Kiedy inne samorządy narzekały, że brakuje im pieniędzy nawet na przysłowiowe łatanie dziur, jarosławianie nie czekali z założonymi rękami. Jako jedni z pierwszych w Polsce wyemitowali obligacje (papiery wartościowe) na łączną kwotę 15 milionów złotych. Za uzyskane tym sposobem pieniądze w ciągu kilkunastu miesięcy wyremontowano prawie 80 kilometrów dróg.
- To było rozsądne rozwiązanie - mówi mieszkaniec Laszek. - Lepiej raz wyłożyć pieniądze i zrobić porządnie drogę, niż przez kolejne lata płacić wysokie odszkodowania kierowcom, którzy uszkadzają swoje samochody na dziurach w jezdniach. Powiat na bieżąco wykupuje obligacje wyemitowane w 2000 roku i płaci wysokie odsetki. Jednak teraz zamierza wypuścić kolejną partię obligacji na kwotę 9 milionów złotych. Niektórzy radni boją się, czy nie doprowadzi to do zachwiania finansami powiatu. Tomasz Oronowicz, starosta jarosławski zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą.
- Powiatowi nie grozi zapaść - przekonuje starosta. - Dzięki pieniądzom z obligacji nie tylko wyremontujemy kolejne odcinki dróg powiatowych, m.in. w gminach Jarosław, Laszki i Pruchnik, ale też kupimy specjalistyczny samochód do koszenia rowów i poboczy, przycinania drzew rosnących przy drogach. (Nowiny)

R E G I O N

Święto celników
* Międzynarodowy Dzień Celnictwa był okazją nie tylko do życzeń dla funkcjonariuszy i pracowników służby celnej, ale i do refleksji samych "świętujących" nad minionym rokiem. A rok 2004 najłatwiejszy w służbie celnej nie był. Polska stała się członkiem Wspólnoty Europejskiej, a to oznaczało zmiany w przepisach i procedurach, do których pracownicy przemyskiej Izby Celnej przygotowywali się już na długo przed akcesją RP. - Unia Europejska jest traktowana jako jeden obszar celny, stąd też nasza odpowiedzialność za ochronę rynku nie tylko krajowego, ale także unijnego - zauważyła Małgorzata Eisenberger - Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. A niestety na obszarze podległym Izbie Celnej w Przemyślu przestępczość celna charakteryzuje się dużą liczbą usiłowań przemytu. Najwięcej usiłowano przemycić w zeszłym roku papierosów - 2 206 000 paczek, zmalała za to ilość przemycanego alkoholu. Nadal nie rezygnują też przemytnicy perfum, płyt DVD oraz żywych żółwi i niedozwolonych okazów takich jak kły mamuta, czy słonia. Nie jest więc łatwo na granicy. W przemyskiej Izbie Celnej organizuje się też pomoc i rozrywkę. Przed Wielkanocą zebrano 4 tys. sztuk odzieży, które przekazano dzieciom z placówek opiekuńczo - wychowawczych, w grudniu izba przekazała 21 jeden zestawów komputerowych, a swoje święto celnicy uczcili m.in. zorganizowaniem dla dzieci z Domu Dziecka nr 2 w Rzeszowie wycieczki, podczas której zapoznały się z codzienną pracą celnika. (Super Nowości)

* 8 tys. zł nagrody za 2004 r. dostał Piotr Latawiec, dyrektor podkarpackiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Taką gratyfikacje otrzymali dyrektorzy w całej Polsce. W kasie znalazły się także pieniądze dla zastępców. W jakiej kwocie - fundusz nie powiedzieć. - Pan dyrektor Latawiec otrzymał nagrodę roczną w wysokości 8 tys. zł brutto - informuje Michał Rabikowski z biura prasowego NFZ w Warszawie. Na pytanie, za co ta nagroda, odpowiada: - Na pewno się zasłużył i dobrze pracował. Widocznie szczególnie dobrze pracowali dyrektorzy wszystkich oddziałów NFZ w Polsce, bo każdy z nich otrzymał podobna kwotę za zasługi dla polskiego systemu służby zdrowia.
- To raczej nie zasługi, ale zwyczaj, żeby się nagradzać. Raczej skandaliczny w obecnej sytuacji polskiego pacjenta - stwierdza Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Primum Non Nocere. Zwyczaj idzie w dół. - Przyznałem premie również swoim zastępcom - przyznaje dyrektor Piotr Latawiec. - Nie pamiętam w jakiej wysokości i nie mogę sprawdzić, bo jestem na urlopie. Urlop dyrektora okazał się barierą nie do przeskoczenia. NFZ przez dwa dni zwlekał z podaniem wysokości nagród, chociaż jest to informacja, do której wszyscy płacący podatki oraz składkę na ubezpieczenie zdrowotne mają prawo. Wiemy, że w lubelskim oddziale zastępcy dyrektora NFZ otrzymali podobne kwoty jak i on, czyli po ok. 8 tys. zł. Pacjenci nie kryją oburzenia. - To kretyństwo - mówi Ewa z Rzeszowa. - Właśnie wracam od lekarza. Dostałam skierowanie na ultradźwięki i masaże. Do wszystkiego są gigantyczne kolejki. Masaże dopiero na kwiecień, a gabinet z ultradźwiękami pracuje dopiero od 13., bo nie ma pieniędzy na nadliczbówki i dodatkowe etaty. A tu dyrektorzy biorą sobie nagrody po kilka tys. zł. (Nowiny)

Renty unijne tylko dla zdrowych rolników
* Tylko zdrowy rolnik może otrzymać rentę strukturalną z Unii Europejskiej. Jeśli pobiera rentę z KRUS, na euroświadczenia nie ma co liczyć. Aby otrzymać rentę strukturalną, należy mieć ukończony 55. rok życia, przekazać gospodarstwo następcy i opłacać składki do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego przez minimum 5 lat w ciągu ostatnich 10 lat. Rolnik może jednak spełniać wszystkie warunki, ale jeśli jest chory, renta strukturalna nie zostanie mu przyznana.
- Pobieram niewielką rentę inwalidzką z KRUS-u. Powiedzieli mi tam, że nie mogę dostać renty z Unii, bo pobieram rentę polską, a dwóch nie można mieć. Nie można ich też zamienić - opowiada Wojciech Perz, rolnik spod Strzyżowa. Dodaje, że z Unii dostałby kilka razy więcej pieniędzy niż ma obecnie. Jest gotów natychmiast "cudownie ozdrowieć". Okazuje się jednak, że ozdrowienie nic nie da. Polskiego świadczenia nie można zawiesić ani z niego zrezygnować, bo przepisy KRUS-owskie tego nie przewidują. Można jedynie nie odbierać pieniędzy.
- Jeśli nie będzie odbierał świadczenia, to mu wstrzymamy wypłacanie - powiedziano nam w regionalnym oddziale KRUS w Jaśle. To jednak niczego nie zmieni. Pozbawi jedynie rolnika kilkuset złotych, które obecnie otrzymuje. Musiałby więc czekać, aż minie okres pobierania świadczenia. Tymczasem im dłużej pobiera świadczenie z KRUS, tym dłużej nie płaci składek i tym trudniej jest mu spełnić podstawowy warunek niezbędny do otrzymania renty strukturalnej, tj. "uzbierać" 5 lat składkowych.
- Jeśli ktoś pobiera rentę, składek nie płaci. Jest więc wyłączony z ubezpieczenia społecznego - dowiedzieliśmy się w oddziale regionalnym KRUS w Rzeszowie. (Super Nowości)

* Magnesy, które hamują liczniki prądu lub wody można bez problemu kupić w sklepach internetowych. Za oszustów, którzy korzystają z urządzeń, płacimy wszyscy. Spółdzielnie i zakład energetyczny doliczają nam do rachunków pieniądze za skradzioną energię. Ze znalezieniem w internecie stron, które oferują sprzedaż magnesów neodymowych, może poradzić sobie nawet dziecko. Na jednym z portali, wprost mówi się o spowalnianiu pracy liczników prądu, czy gazu. Autor notatki podaje nawet o ile mniejsze są rachunki po użyciu magnesów. Urządzenie umożliwia kradzież np. wody, bo zaburza pracę wodomierza. - Jeżeli w liczniku element mierzący jest wykonany z metalu, to przyłożenie silnego magnesu może spowolnić jego pracę - wyjaśnia dr Andrzej Wasilewski z Politechniki Rzeszowskiej. Złodzieje rujnują nasze portfele, bo pieniądze za skradzioną wodę czy prąd są doliczane do naszych rachunków.
- To spory problem. Niestety, ale borykamy się z nim w niejednym bloku - przyznaje dyr. Bronisław Wiśniewski z Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Rzeszowie. - Stwierdzenie czy doszło do kradzieży jest proste. Wystarczy porównać stan głównego licznika wody z sumowanymi pomiarami z wodomierzy mieszkańców. Gdy okazuje się, że różnica jest większa niż 10 proc. wiemy, że doszło do nadużyć - dodaje Wiśniewski.
Rzeszowski Zakład Energetyczny walczy ze złodziejami wysokimi karami pieniężnymi. - Nakładamy kary od kilku do kilkunastu tysięcy zł. W ub. r. wykryliśmy 411 przypadków kradzieży energii elektrycznej na terenie działania naszego zakładu. Dzięki temu odzyskaliśmy blisko 1,5 mln zł - wylicza Józef Kocurek, z-ca dyr. ekonomicznego ds. handlu w RZE. - W interesie mieszkańców jest informowanie nas o kradzieżach, bo gdy złodziej pozostaje bezkarny to kosztami jego działania obciążani są wszyscy odbiorcy prądu.
- Kradzież wody czy prądu jest karana, a jej wysokość zależy od tego, ile ukradł złodziej. Jeżeli wartość skradzionej wody czy prądu przekracza 250 zł to mamy do czynienia z przestępstwem, za które grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. O wykroczeniu mówimy, gdy kradzież opiewa na mniejszą kwotę. Wówczas oszustowi grozi grzywna albo areszt - mówi Piotr Kluz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* W Jarosławiu policjanci zatrzymali 22-letniego mieszkańca miasta Wiesława P. (w przeszłości karanego za przestępstwa przeciwko mieniu) oraz 23-letniego mieszkańca Nalepkowic gm. Wiązownica, którzy włamali się do sklepu i ukradli z niego papierosy różnych marek na łączną sumę 1500 zł. Ponadto Wiesław P. włamał się do kiosku, skąd skradł papierosy i słodycze na kwotę 450 zł. Mężczyzna ma także na swoim koncie kradzież złomu z terenu jednej z jarosławskich posesji na sumę 700 zł.

* W trakcie odbywającej się zabawy studniówkowej w hali sportowej w Jarosławiu nieznany sprawca ukradł aparat fotograficzny o wartości tysiąca złotych. Sprzęt znajdował się w torebce damskiej. Policjanci z Jarosławia poszukują złodzieja.

* W Pruchniku zatrzymano 19-letniego mieszkańca gminy Rokietnica, który okradał grobowce na cmentarzu, m.in. w Tuligłowach. Z tego cmentarza ukradł mosiężne uchwyty o wartości 590 zł, które sprzedał w jednym ze skupów metali w Jarosławiu.

* Policjanci z Przeworska zatrzymali do kontroli drogowej 19-letniego mieszkańca powiatu przeworskiego, który kierował fiatem 126p, będąc w stanie nietrzeźwości. Poddano go badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu i okazało się, że ma 2,5 promila.

Reklama