Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.12-12.12.2004 r.

Przemyśl

Wzrost bezrobotnych
* O 120 osób wzrosła liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędzie pracy w listopadzie. Pozytywnym akcentem jest to, że ubiegłym roku w tym samym czasie zarejestrowanych bezrobotnych było o 474 więcej. Jak poinformowała Iwona Kurcz-krawiec kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu, w listopadzie tego roku w urzędzie zarejestrowało się 787 nowych bezrobotnych. W poprzednim miesiącu było ich 715. Od początku roku zarejestrowało się 7531 bezrobotnych. W listopadzie z ewidencji wykreślono 667 osób, a w poprzednim miesiącu 735 osób. - Znaczną grupę wśród bezrobotnych stanowią osoby w wieku 18 do 24 lat - twierdzi kierownik PUP. - Na koniec listopada zarejestrowanych ich było 3128, stanowiły 26,8 proc. ogółu bezrobotnych. W listopadzie w tej grupie wiekowej zarejestrowało się 319 nowych bezrobotnych, z ewidencji wykreślono 293 osoby, w tym 70 z powodu podjęcia pracy. Niepokojące w listopadzie było to, że zmniejszyła się liczba osób bezrobotnych z prawem do zasiłku. Wzrosła natomiast liczba osób, które bez zatrudnienia pozostają ponad 12 miesięcy od daty rejestracji. (SN)

* Niemal podczas każdorazowego wyjścia do lasu myśliwi znajdują zastawione tam wnyki. Czasami sami się w nie łapią i omal nie przypłacają tego życiem. Jesienna aura sprzyja kłusownikom. Zwierzyna częściej niż zwykle wychodzi z lasu i udaje się na okoliczne pola w poszukiwaniu pożywienia. Leśni przestępcy doskonale znają zwyczaje swoich ofiar i skrzętnie to wykorzystują. - Przeważnie na tzw. przesmykach, czyli ścieżkach regularnie uczęszczanych przez zwierzynę, kłusownicy zakładają wnyki - mówi Franciszek Taciuch, myśliwy z Koła Łowieckiego "Dzik" w Przemyślu. - Te elastyczne, cienkie stalowe druty i linki przywiązywane są do drzew. Zwierzę wpada w sidła, zaczepia się o nie łbem, porożem lub nogą. Złapane w ten sposób umiera w strasznych męczarniach.
- Wnykarzy ciężko zatrzymać i udowodnić im winę - wyjaśnia Józef Rząsa, przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Przemyślu. - W tym roku skierowaliśmy do policji 17 spraw o kłusownictwo. Od początku br. myśliwi z okręgu przemyskiego znaleźli w tutejszych lasach 1828 wnyków, 25 tzw. żelaza, stwierdzili 42 przypadki kłusowania z bronią. Ponadto natrafili na szczątki 9 skłusowanych jeleni, 8 dzików i 55 saren. Choć za kłusowanie można trafić do więzienia nawet na 5 lat, w praktyce mało, kogo odstraszają paragrafy. Do morderczego procederu popycha bieda, a niekiedy tradycja rodzinna. (Nowiny)

* Około 61 tys. euro zostanie w przyszłym roku przekazane na modernizację ul. Lwowskiej w Przemyślu. Pieniądze pochodzić będą Minister programu PHARE. W ramach Funduszu Małych Projektów Przemyślowi przyznano 75 proc. kwoty, jaką pochłonie inwestycja. - Prace modernizacyjne na ul. Lwowskiej rozpoczęły się już w tym roku i zostały rozłożone na dłuższy okres - mówi Witold Wołczyk Minister Biura Prezydenta Miasta Przemyśla. - Na rok następny zaplanowano je na odcinku około 500 metrów. (SN)

Minister wstrzymał alokacje
* Minister finansów, nadzorujący służby celne, podjął decyzję o wstrzymaniu kolejnych alokacji. Dwa miesiące temu dyrektor przemyskiej Izby Celnej Marek Kachaniak przedstawił swoje jednoznacznie negatywne stanowisko w sprawie dalszych alokacji pracowników służby celnej z zachodniej na wschodnią granicę kraju. Stanowisko to podyktowane było krytyczną oceną pracy przeniesionych celników: - Ja nawet nie mogę określić, czy alokowani pracują lepiej od miejscowych czy gorzej, bo oni w wielu przypadkach... w ogóle nie pracują - tłumaczył M. Kachaniak w obszernym wywiadzie, udzielonym w październiku ŻP. - Myśli pani, że jakbym miał pozbyć się stu celników, to oddałbym najlepszych? I teraz proszę mnie zrozumieć: przychodzą do nas prosić o pracę ludzie z Przemyśla z wyższym wykształceniem, nic nie chcą, żadnych mieszkań, tylko podstawową pensję. Brakuje mi dwustu celników, ale nie mogę ich przyjąć: etaty są zablokowane, bo mam dostać następną turę alokantów! Jeśli i ci będą "chorować", to gdzie tu sens? U ubiegłym tygodniu w rozmowie z ŻP, która miała się ukazać w bieżącym numerze, M. Kachaniak informował, że mimo jego negatywnego stanowiska, szef służby celnej Wiesław Czyżowicz podjął decyzję o kolejnej alokacji. Do Przemyśla miało przyjechać dwustu następnych celników z granicy zachodniej. Tymczasem w ubiegły poniedziałek minister finansów Mirosław Gronicki postanowił wstrzymać alokację: - Sądzę, że głównym powodem są zbyt duże koszty - mówi M. Kachaniak. (Życie Podkarpackie)

* - W naszej szkole jest sporo uczniów, których rodziców nie stać na zapewnienie nowych podręczników. Stąd dzisiejsza akcja - powiedziały Patrycja Łocik i Iza Szumierz, uczennice kl. II "b" Gimnazjum nr 2. Wspólnie z koleżankami i kolegami, nauczycielami oraz pracownikami służb mundurowych uczestniczyły one w poniedziałek w Charytatywnym Turnieju Koszykówki o puchar Świętego Mikołaja rozegranym w przemyskiej hali. Każdy uczeń zapłacił złotówkę za wstęp, dorośli dali, na ile kogo stać. Dochód z imprezy został przeznaczony na zakup podręczników, które trafią do szkolnej biblioteki i będą wypożyczane uczniom z biednych rodzin.
- Wielu rodziców nie stać na wydatek ok. 300 złotych, a tyle kosztuje komplet podręczników. Stąd wspólna ze Strażą Miejską akcja - mówi Małgorzata Malawska-Reszka, pedagog w G nr 2. - Skarbonka wypełniła się pieniędzmi, ale to nie koniec zbiórki. Przeprowadzimy ją jeszcze wśród nauczycieli i pracowników Zakładu Karnego w Przemyślu. Puchar św.Mikołaja przypadł zespołowi nauczycieli i uczniów G nr 2, który w finale pokonał Straż Więzienną 37:28. W drużynie Straży Miejskiej zagrali m.in. prezydent Robert Choma i radny Marek Rząsa. Św. Mikołaj rozdawał uczniom i gościom słodycze, podarowane przez firmę "Metpol". (Nowiny)

Mieszkanie po pierwszym stycznia?
* Niezależnie od ostatecznego wariantu ustawy o ochronie praw lokatorów, jedno jest pewne: lokatorzy, których nie będzie stać na opłacenie czynszu w prywatnej kamienicy, ustawią się w kolejce oczekujących na mieszkanie komunalne lub socjalne. A tych w Przemyślu jest za mało. Jasne na razie jest tylko to, że po 1 stycznia z ustawy o ochronie lokatorów zniknie przepis zakazujący właścicielom czynszówek ustalania czynszu powyżej 3 procent tzw. kosztów odtworzeniowych (w skrócie to iloczyn powierzchni użytkowej mieszkania i specjalnego wskaźnika, ustalanego przez wojewodę). Na dziś dla Przemyśla 3 procent kosztów odtworzeniowych to 4,94 zł, dla porównania w Warszawie - 11,26 zł, w Lublinie 6,03 zł, w Wałbrzychu - 5,97 zł. Od 1 stycznia 2005 właściciel będzie mógł podnieść czynsz powyżej 3 procent wartości odtworzeniowej, ale nie dowolnie. I tak, jeśli stary czynsz nie przekraczał owych 3 procent, może bez żadnych innych formalności zostać do nich "podciągnięty". Potem warianty są dwa: pierwszy - możliwość podwyżki do 10 procent dotychczasowego czynszu, obwarowana miesięcznym wypowiedzeniem, drugi - podwyżka powyżej 10 procent dotychczasowego czynszu, obwarowana co najmniej trzymiesięcznym wypowiedzeniem oraz koniecznością przedstawienia lokatorowi (pisemnie) kalkulacji uzasadniającej taką, a nie inną wysokość czynszu. W tym drugim przypadku lokator nie zgadzający się z właścicielem odnośnie wysokości podwyżki, może iść do sądu i do czasu rozstrzygnięcia płacić stary czynsz. Nowe przepisy nie są jednak do końca uchwalone. Ustawę w formie jak wyżej przyjął sejm, ale do końca grudnia będzie ona jeszcze poprawiana: kilka dni temu senat zaproponował, by prawnie dopuszczalny pułap podwyżek nie przekraczał 10 procent rocznie i by lokator mógł w sądzie kwestionować każdą podwyżkę powyżej 3 procent wartości odtworzeniowej. Co to wszystko oznacza dla lokatorów "czynszówek"? Zależy, gdzie kto mieszka. Jeśli w prywatnej kamienicy, nowe przepisy dotyczą go jak najbardziej. Jeśli w tzw. mieniu komunalnym - znacznie mniej, ale trochę też. (Życie Podkarpackie)

* Prawdopodobnie od 1 stycznia 2005 roku do przemyskiej izby wytrzeźwień będą przywożeni nie tylko pijani mieszkańcy Przemyśla i okolic, ale także z powiatów: jarosławskiego, przeworskiego, lubaczowskiego, a nawet z Ustrzyki Dolnych, czy bieszczadzkich Lutowisk. Stanie się tak, jeśli przemyscy radni porozumieją się w tej sprawie z samorządami innych gmin. Przyjęte przez nich uchwały intencyjne zakładają "obsługę" w przemyskiej izbie "gości" z 27 gmin i miast. Pijani będą trzeźwieli w Przemyślu, jeśli ich gminy zgodzą się za to zapłacić.
- Od nowego roku zadania likwidowanej Miejskiej Izby Wytrzeźwień w Żurawicy przejmie Miejski Ośrodek Zapobiegania Uzależnieniom w Przemyślu - informuje Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta. Jakby się ta instytucja nie nazywała, za pobyt w niej trzeba zapłacić 250 zł. Izba wytrzeźwień w Żurawicy przyjmuje codziennie od kilku do kilkunastu pijanych, również cudzoziemców. Niestety, coraz częściej trafiają tam kobiety i młodzież. (Nowiny)

Izba jak Święty Mikołaj
* Nie każda instytucja pomocowo-opiekuńcza wie, że przemyska Izba Celna za darmo rozdaje odzież oraz inne towary zarekwirowane na granicy. Co do kogo trafi - zależy od rodzaju towaru. Na przykład obrazy czy ikony na niewiele się zdadzą mieszkańcom schroniska dla bezdomnych, ale już ciepłe dresy - na pewno. Ikony trafiają więc do muzeów: przemyskiego, jarosławskiego czy lubaczowskiego, odzież - głównie do organizacji i instytucji pomocowo-opiekuńczych. Dyrektor IC Marek Kachaniak: - Dawniej dary również były rozdawane, ale może nie w tak jawny i usystematyzowany sposób, jak to robimy dzisiaj. Wprowadziłem zasadę, że w pierwszej kolejności dajemy domom dziecka i domom opieki społecznej, głównie z naszego województwa. Nie ogłaszamy się, ale nasi naczelnicy doskonale wiedzą, kto jest najbardziej potrzebujący na ich terenie. Najczęściej rozdawanym towarem są odzieżowe podróbki firm: Adadas, Nike, Reebok (bluzy, dresy, obuwie sportowe itp.). IC może ją rozdawać, pod warunkiem, że znaki towarowe zostały usunięte. - Teraz, na mikołajki, szkołom, domom dziecka i przedszkolom będziemy rozdawali sprzęt komputerowy. Całkiem dobry, 5- 6 letni, ale dla nas już bezużyteczny, bo nie odpowiadający naszym wymaganiom sprzętowym. Przemyska Izba Celna rozdaje również... spirytus: - Ale tylko szpitalom! - zapewnia dyrektor. - Używany jest do czyszczenia. Może się zdarzyć, owszem, że zamiast spirytusu będzie woda, ale na to już nie mamy wpływu. (Życie Podkarpackie)

Dostaną swoje pieniądze
* Starostwo powiatowe zapewnia, że do końca tego roku wypłaci zaległe pieniądze pielęgniarkom zwolnionym z likwidowanego Samodzielnego Publicznego ZOZ. - Chcemy wypłaty razem z zasądzonymi odsetkami - zastrzegają zdesperowane panie. Likwidacja SP ZOZ trwa od września 2001 r. Kilkaset osób straciło pracę. Część pielęgniarek jest na bezrobociu, niektóre otrzymały renty i emerytury, inne zatrudniły niepubliczne ZOZ-y. Powiat ma im wypłacić jeszcze ok. 1 mln 700 tys. zł. wraz z odsetkami. Byłe pracownice SP ZOZ "nachodzą" starostwo domagając się odpraw i zaległych pensji. Samorząd wypłaca ratami, bo - jak tłumaczy - nie ma tyle pieniędzy, żeby od razu wypłacić wszystko. - Pod koniec zeszłego roku dali nam po ok. 600 złotych, a gdzie reszta? - pyta oburzona pielęgniarka Barbara Ciszewska.
- Sprzedaliśmy niedawno budynek służby zdrowia przy ul. Sportowej za 1200 tys. złotych i te pieniądze przeznaczymy na zaległe wypłaty dla pielęgniarek - zapewnia Witold Kowalski, wicestarosta przemyski. - Dodatkową kwotę uzyskamy jeszcze za sprzedany na raty obiekt przy ul. Grottgera. Do zbycia mamy też hektarową działkę przy Słowackiego. Ostatnio Zarząd Powiatu wspólnie z pielęgniarkami wypracował sposób wypłat ze środków ze sprzedaży nieruchomości. Powiat proponuje, że osobom rezygnującym z połowy odsetek wypłaci wszystkie zaległości netto. Część pielęgniarek nie chce na to przystać. - Odsetki zostały przyznane sądownie i nie zamierzam rezygnować - zapowiedziała jedna z nich. - Dla kogoś, kto zarabia duże pieniądze, tysiąc złotych to może niewiele, ale nie dla mnie. Nie zamierzam darować odsetek, o swoje dobijam się już trzy lata. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Mają już dość wyrzeczeń
* Kobiety w Jarlanie nie chcą pracować po 12 godzin, zwłaszcza że nie otrzymały jeszcze pieniędzy za nadgodziny wykonane w sierpniu. Nie mają jednak wyjścia, bo niepokornym syndyk wręcza dyscyplinarki. Kilka tygodni temu sąd gospodarczy ogłosił upadłość jarosławskich ZPDz Jarlan. Wniosek taki złożył sam prezes i większościowy udziałowiec firmy Krzysztof Dajczak. Zakład przejął syndyk masy upadłościowej, a pracownicy otrzymali już w listopadzie wypowiedzenia umowy o pracę, które będą biegły od grudnia do końca lutego. Firma przyjęła jednak poważne zamówienia. Do 17 grudnia ma wykonać 100 tysięcy sztuk wyrobów. To powoduje, że pracownicy muszą zostawać w godzinach nadliczbowych i pracować po 12 godzin, by zdążyć ze zrealizowaniem tego zamówienia. Nie wszyscy pracownicy chcą się jednak z tym zgodzić. Szef zakładowej NSZZ "Solidarność" Zdzisław Chwasta przyznaje, że załoga przez ostatnie lata ciągle podejmowała się różnych wyrzeczeń, które i tak nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Dziś po ogłoszeniu upadłości pracownicy są już zdesperowani. Nie chcą wypowiadać się oficjalnie, bo boją się zwolnień dyscyplinarnych. Nieoficjalnie mówią jednak, że dziś zmuszani są do pracy na rzecz nowej firmy, która tu powstanie. - Boimy się, czy otrzymamy wynagrodzenie za pracę, nie mówiąc już o wynagrodzeniu za godziny nadliczbowe. Do dziś nie mamy wypłaconych wynagrodzeń i godzin nadliczbowych za sierpień, wrzesień i październik - mówi jedna ze szwaczek. - Teraz każą nam zostawać po godzinach. Ale czy nam za to zapłacą? - pyta. Trzy kobiety, które oficjalnie odmówiły pozostania w pracy po ośmiu godzinach pracy zostały zwolnione dyscyplinarnie. Reszta załogi, mimo że ma uwagi, głośno ich nie wypowiada. - Te kobiety, które zostały zwolnione dyscyplinarnie, wróciły już do pracy. Syndyk cofnął im te zwolnienia, bo wcześniej były to dobre pracownice - mówi Z. Chwasta. (Życie Podkarpackie)

* Zakończył się pierwszy etap prac remontowych w jarosławskim muzeum. Wyremontowano już dach, a teraz trwają prace przy fundamentach. Wymiana dachu kosztowała 200 tys. zł, z czego 175 tys. zł przeznaczyło na ten cel Ministerstwo Kultury. Pozostałą sumę udało się uzbierać od sponsorów. Natomiast na prace przy fundamentach budynku wydano już 130 tys. zł. Po zakończeniu tych prac w jarosławskim muzeum są plany na remont elewacji kamienicy, tzw. wielkiej izby, gdzie należałoby odnowić polichromie, nałożyć nowe tynki i zabezpieczyć stropy.

* Zarzut znieważania miejsc spoczynku zmarłych i ich okradania postawiła policja czterem młodym mieszkańcom powiatu jarosławskiego. W pierwszych dniach grudnia policjanci ujęli młodych ludzi w wieku od 16 do 23 lat. Okazało się, że to oni stali za serią tajemniczych kradzieży. Bez najmniejszych skrupułów zakłócali spokój, bezcześcili miejsca pochówku, dewastowali groby.
- Podejrzani przyznali się do winy - mówi podkomisarz Robert Matusz, naczelnik Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu. - Grozi im kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. We wrześniu i październiku br. "hieny" trzykrotnie zapuściły się na jarosławski Stary Cmentarz. Za każdym razem młodzieńcy kradli po kilkadziesiąt uchwytów i okuć z grobowców rodzinnych. Wszystkie zrabowane przedmioty natychmiast odstawiali do skupu metali kolorowych. Pracownikowi skupu policjanci postawili zarzut paserstwa.
- Za otrzymane tam pieniądze młodzieńcy kupowali piwo - dodaje podkomisarz Robert Matusz. - Aktualnie sprawdzamy, czy nie działali też na innych cmentarzach w regionie. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

* Radni woleli jednak dać pieniądze rodzinom zastępczym, niż kupić auto urzędowi. Starosta przeworski podczas ostatniej sesji rady powiatu przegrał bój o nowy samochód dla Powiatowego Urzędu Pracy w Przeworsku. Wszystko zaczęło się od dyskusji nad projektem uchwały zmieniającej nieco tegoroczny budżet. Zarząd powiatu proponował, by m.in. zwiększyć wydatki na PUP o 41 tys. zł. Pieniądze te miały być przeznaczone na zakup samochodu dla urzędu pracy. Jednak jeszcze podczas obrad komisji budżetowej radni przegłosowali, by kwotę tę dołożyć do puli przeznaczonej na rodziny zastępcze. Andrzej Skoczylas (LPR) mówił: - Dla mnie niezrozumiała jest sytuacja, kiedy nie planuje się zaspokojenia najbardziej palących potrzeb, o których tyle się mówiło w płomiennych wystąpieniach. Rodziny zastępcze są w głębokim niedostatku. Powinniśmy te sprawy widzieć w pierwszej kolejności - przekonywał. Starosta Zbigniew Mierzwa miał nieco inne spojrzenie na temat rodzin zastępczych. - Owszem większość rodzin zastępczych jest w bardzo trudnej sytuacji. Trzeba im pomóc i pomagamy. Są natomiast przypadki wymuszania pieniędzy - argumentował starosta. Pomysł zakupu samochodu uzasadniał oszczędnościami, które udało się poczynić dzięki nieobsadzeniu stanowiska wicedyrektora PUP. - Czy pracownicy PUP mają jeździć pociągiem? Kto bezrobotnym zrefunduje koszty podróży, którą muszą odbyć, by złożyć jeden podpis. Trzeba pomóc pracownikom i bezrobotnym, którzy mogą poruszać się tylko na piechotę lub rowerem - powiedział starosta. Ostatecznie radni zadecydowali, by nie kupować auta, a pieniądze przeznaczyć na rodziny zastępcze. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Chcą zrównania płac
* Zdaniem związkowców, służby więzienne są wynagradzane najgorzej ze wszystkich służb mundurowych w kraju. Oflagowanie zakładów karnych i aresztów śledczych na Podkarpaciu to znak protestu przeciw niskim wynagrodzeniom służb więziennych. Akcja protestacyjna trwa od kilkunastu dni w całym kraju. Na Podkarpaciu uczestniczą w niej wszystkie zakłady karne i areszty śledcze. W sumie takich placówek jest około dziesięciu. Strażnicy więzienni chcą, aby rząd zrównał ich pałce z wynagrodzeniem policjantów. Związkowcy na razie nie planują zaostrzenia protestu. Czekają na decyzję rządu i ministerstwa sprawiedliwości, któremu podlegają.
- W przemyskim zakładzie karnym strażnik więzienny zarabia około tysiąca złotych. Rozporządzenie Rady Ministrów o specjalnym przeliczniku, na podstawie którego ustalane są pensje, jasno wskazuje, że nasi pracownicy mają jeden z najniższych. Policjanci mają równo 2, pracownicy ABW - 2,05. My natomiast poniżej 2. Chcemy, aby wszyscy mieli równo. Na razie są to nasze pobożne życzenia, nie wiemy, jaka będzie reakcja organów prowadzących - wyjaśnia dyrektor Zakładu Karanego w Przemyślu Bolesław Czyżowicz. Rzecznik przemyskiej placówki Edmund Matrejek dodaje: - Nie możemy zaostrzyć formy strajku, bowiem naszym zadaniem jest ochrona społeczeństwa przed przestępcami, nie możemy sobie pozwolić na formy protestu, które mogłyby zagrażać więźniom i innym ludziom. (Życie Podkarpackie)

* - Ruch lewostronny i kierownica po prawej stronie? To najmniejszy problem dla doświadczonego kierowcy, trzeba się tylko przyzwyczaić - twierdzi kierowca Henryk Kościuk z Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Jarosławiu. Podobnie jak jego koledzy myśli o pracy w Anglii. Kilka tysięcy polskich kierowców autobusów ma szanse na dobrze płatną pracę w Wielkiej Brytanii. Prowadząc brytyjskie autobusy miejskie, mogą zarobić miesięcznie ponad 8 tys. złotych plus dodatki za nadgodziny. - Część naszych kierowców jest zainteresowanych wyjazdem. Kilku zapisało się na kurs angielskiego, aby łatwiej się tam porozumieć - mówi Jerzy Uziembło, prezes MZK w Przemyślu. Jeden z jego pracowników poprosił o trzymiesięczny urlop bezpłatny. Chciał jeździć po brytyjskim Birmingham. Wyjechał, jednak nie pracuje jako kierowca. O pracy w Wielkiej Brytanii myśli Henryk Kościuk z MZK w Jarosławiu.
- Wiadomości o robocie w Anglii szybko się rozeszły. Początkowo interesowało się wyjazdem sporo naszych kierowców. Młodzi i starsi. Jednak rezygnowali, gdy poznawali warunki. Podstawowy to znajomość angielskiego. Poza tym trudno jest zostawić na tak długo rodzinę - mówi pan Henryk. Zrezygnował, gdy dowiedział się, że za samo pośrednictwo w załatwieniu pracy, polska firma chciała 4 tys. złotych. Teraz jednak znowu rozważa możliwość wyjazdu.
- Nęcące są atrakcyjne zarobki, o wiele wyższe niż w Polsce - mówi Tadeusz Lewko, dyrektor MZK w Jarosławiu. - Punktualni, rzetelni, dobrze jeżdżą i chce im się pracować - na stronach internetowych oceniają polskich kierowców Brytyjczycy. Oferują naszym szoferom takie same stawki i przywileje, jak swoim. Potrzebują nas na razie w mniejszych miastach. Autobusami First Group i Arrivie, największych brytyjskich przewoźników, kilkudziesięciu polskich kierowców jeździ m.in. w Bristolu, Bath, Watford, Taunton. Brytyjska Konfederacja Transportu Publicznego szacuje, że na wyspach brakuje 32 tys. kierowców. Brytyjczycy nie chcą pracować za 350 funtów (2100 złotych) tygodniowo i rezygnują. Z braku kierowców muszą likwidować linie. Polacy korzystają z takich samych przywilejów, co Brytyjczycy. Mogą wstępować do związków zawodowych. Wielka Brytania potrzebuje również polskich lekarzy, pielęgniarki, mechaników, a w niedalekiej przyszłości mają się pojawić oferty dla kolejarzy. (Nowiny)

* Rząd przedstawił kolejny projekt, którego celem jest zahamowanie importu starych i wyeksploatowanych samochodów. Nowa ustawa wprowadza podatek rejestracyjny uzależniony od pojemności silnika i normy czystości spalin. Ale podatek ten może przyczynić się do dalszej zapaści sprzedaży, bo wzrosną ceny nowych aut. Nowy podatek zastąpi pobieraną do tej pory akcyzę, która wg. UE ograniczała swobodny handel pomiędzy państwami członkowskimi, gdyż nie była pobierana od wszystkich aut. A nowym podatkiem będą obciążone wszystkie samochody po raz pierwszy rejestrowane w Polsce, także nowe. I niestety wpłynie to na zmianę cen tych samochodów. Szacuje się, że wzrosną ceny małych i najtańszych aut, a stanieją samochody najdroższe (nawet o 10 tys. zł), dla których taka zmiana jest korzystna. Opłatę będzie się uiszczać na szczęście tylko jednorazowo, przy pierwszej rejestracji. Kwota podatku uzależniona jest od pojemności silnika i od normy czystości spalin, jaką spełnia silnik. Dla aut spełniających obecne normy stawka ma wynosić 1 zł za każdy centymetr sześcienny pojemności. Dla starszych silników, które spełniają jedynie poprzednie normy, opłata będzie rosła i może być nawet czterokrotnie większa. Takie przepisy mogą skutecznie zahamować import większości używanych aut, gdyż znaczna ich część to pojazdy ponad 10-letnie, które spełniają starsze normy. I w takim przypadku kwota podatku może znacznie przekroczyć wartość auta. Np. dotychczas za samochód 10-letni o pojemności silnika 1000 cm3 i wartości np. 100 euro akcyza wynosiła około 270 zł. Po wprowadzeniu nowego podatku opłata ta może wynieść nawet 4000 zł. Więc sprowadzenie takiego samochodu stanie się nieopłacalne. Projekt ustawy został już zaakceptowany przez Ministerstwo Finansów. (Super Nowości)

Zawodowy szeregowy... sposób na bezrobocie?
* W tym roku w korpusie zawodowych szeregowych i podoficerów pracę może znaleźc 3 tysiące osób. Okazuje się jednak, że praca w wojsku nie interesuje mieszkanców Podkarpacia. Procedurę przyjmowania do armii przechodzi w tej chwili mniej niż 50 mieszkańców regionu. Największym problemem jest konieczność zmiany miejsca zamieszkania. W tej chwili wojsko rekrutuje do jednostek współpracujących z NATO i brygad międzynarodowych, a te są zlokalizowane głównie na zachodzie Polski. Dopiero w przyszłym roku można się spodziewać naboru do Brygady Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie. Wojsko obiecuje sześcioletni kontrakt z możliwością przedłużenia, stopień starszego szeregowego lub kaprala (dla podoficerów) i możliwość awansu do stopnia starszego chorążego włącznie. Później można oczywiście awansować na oficera, ale po drodze należy ukończyć studia wojskowe w kraju lub za granicą. Płace od 1400 złotych brutto wzwyż. Kandydaci na zawodowych żołnierzy muszą spełniać kilka podstawowych warunków. Są to: ukończona zasadnicza służba wojskowa, obywatelstwo wyłącznie polskie, niekaralność i kategoria zdrowia "z". Zawodowy szeregowiec musi mieć ukończone gimnazjum, podoficer maturę. Kandydat składa w Wojskowej Komendzie Uzupełnień odpowiedni wniosek dołączając do niego życiorys, skrócony odpis aktu urodzenia, świadectwa ukończenia szkoły i kursów, kopię świadectwa pracy (jeśli kandydat pracował) oraz zaświadczenie o niekaralności. Wojskowy Komendant Uzupełnień ustala, czy żołnierz rezerwy spełnia wstępne warunki do powołania do służby zawodowej, po czym kieruje kandydata na badania i do jednostki. Tam odbywają się rozmowy kwalifikacyjne oraz jednodniowe ćwiczenia wojskowe. Może się przy tym okazać, że na jedno stanowisko przypadać będzie kilku kandydatów. W jednostce zostaje najlepszy z konkurentów. (Super Nowości)

* Gdyby dziś uczniowie pisali maturę z języka polskiego - wielu nie zdałoby jej. Wyniki listopadowego próbnego egzaminu są mierne. Uczniowie otrzymali po 28, 30 pkt. na 70 możliwych. Nauczyciele sprawdzający próbne prace maturalne spodziewali się lepszych wyników. Dlaczego jest gorzej?
- Młodzież nie jest dostatecznie przygotowane do nowej formuły sprawdzenia wiedzy. Nauczycielom trudno się przestawić na inny tryb nauczania - uważa Renata Łunarska, polonistka LO WSIiZ. - Tak naprawdę mamy zaledwie 2,5 roku na przygotowanie do egzaminu, a lektur nie ubyło. Gonimy z materiałem. To da taki skutek, że w przyszłości wiele osób matury nie zda. Małgorzata Byszuk, polonistka z rzeszowskiego I LO znalazła błąd w odpowiedzi do jednego z pytań testowych: - Z tekstu wynika, że muzyka działała pobudzająco. Klucz podaje odpowiedź, jaką powinni wpisać uczniowie i wynika z niej, że uspokajająco. To przecież zasadnicza różnica. Najczęstsze zarzuty maturzystów i nauczycieli? Nowa matura jest urzeczowiona. Własne przemyślenia nie są punktowane. Reguły oceniania zbyt sztywno wskazują właściwe odpowiedzi. Za mało czasu na napisanie wypracowania. (Nowiny)

Kronika kryminalna

Kontrabanda w Inter City
* Okazuje się, że przemytnicy nie próżnują mimo napięć na Ukrainie. Ostatnio celnicy odkryli kontrabandę w środkach masowego transportu. "Lewe" papierosy i alkohol bywają przewożone autobusem, a nawet ...Inter City. W czwartek (2 bm) prowadzący wspólne działania na terenie powiatu przeworskiego pracownicy Referatu Szczególnego Nadzoru Podatkowego Urzędu Celnego w Przemyślu oraz funkcjonariusze Zespołu ds. Przestępczości Gospodarczej KPP w Przeworsku ujawnili sporo "lewych" papierosów i alkoholu w autobusie linii krajowej, relacji Przemyśl - Dębica. W lukach bagażowych autobusu znajdowało się 32 300 szt. papierosów, 8 butelek wódki oraz 7 butelek spirytusu bez polskich znaków akcyzy. - Podejrzewa się, że papierosy oraz alkohol zostały skupione od drobnych handlarzy i większej partii miały być przewiezione na zachodnie tereny Polski, gdzie osiąga się znacznie wyższe ceny - poinformowała Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Do ujawnionego towaru nie przyznał się żaden z pasażerów autobusu. Dochodzenie w sprawie o przestępstwo skarbowe wszczęto przeciwko osobie nieznanej, a całość ujawnionych wyrobów akcyzowych zajęto. - Szacuje się, że uszczuplenie podatku akcyzowego akcyzowego tytułu nielegalnego wprowadzenia ujawnionych towarów na obszar celny wspólnoty, wyniosło 10016 zł - powiedziała M. Eisenberger-Blacharska. Dzień później (3 bm.) funkcjonariusze celni podczas kontroli eleganckiego pociągu międzynarodowego Intern City odkryli 1700 paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy. Schowano je w skrytce konstrukcyjnej. - Okazuje się, że również Inter City nie jest wolne od przemytu - zauważa M. Eisenberger-Blacharska. Wysoki standard i cena biletu nie oznacza, że podróżni z grubszym portfelem nie skuszą się na przewiezienie kontrabandy. (SN)

* W Przeworsku na skrzyżowaniu ulic Lwowskiej, Grunwaldzkiej i Jagiellońskiej doszło do zderzenia dwóch pojazdów, w wyniku którego ucierpiały dwie kobiety. Podczas wyjeżdżania z ul. Grunwaldzkiej na główne skrzyżowanie, kierujący fiatem Piotr R. nie ustąpił pierwszeństwa jadącemu prawidłowo oplowi, prowadzonemu przez Wiolettę K. Kobieta z obrażeniami ciała został przewieziona do szpitala. Poszkodowana została także Beata J. która jechała w oplu.

* 2 grudnia w Żurawicy kierowca fiata punto nie zachował ostrożności i przed skrzyżowaniem najechał na tył innego fiata, którego pasażerka z ogólnymi obrażeniami trafiła do szpitala.

* 2 grudnia w Przemyśl na przejściu dla pieszych na ulicy Mickiewicza kierowca forda potrącił pieszego, który doznał urazu głowy i kolana. Tego samego dnia na ulicy Lwowskiej polonez potrącił pieszą, która doznała ogólnych obrażeń.

* 5 grudnia w Łopuszce nieznany sprawca skradł małego fiata zaparkowanego na prywatnej posesji. Skradzione auto znaleziono kilka kilometrów dalej.

* W nocy z 5 na 6 grudnia w Jarosławiu nieznany sprawca włamał się do kiosku przy ulicy 3 Maja i skradł prasę, książki, karty telefoniczne i inne drobiazgi.

* 6 grudnia w Rozborzu Długim kierowca volkswagena na skrzyżowaniu wymusił pierwszeństwo przejazdu i doprowadził do zderzenia z prawidłowo jadącym volvo. W wypadku ranni zostali kierowca i pasażer volvo.

Reklama