Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 24.08-30.08.2002 r.

PRZEMYŚL

Przemyska WKU rozformowana
* 1 września br. uprawnienia Wojskowej Komendy Uzupełnień przejmie WKU Jarosław. Klamka zapadła 16 maja, kiedy minister Jerzy Szmajdziński reformując strukturę terenowych organów administracji wojskowej, zadecydował o włączeniu Przemyśla i pow. przemyskiego do terenu administrowanego przez jarosławską WKU. W powszechnym odczuciu, to kolejny krok w postępującej degradacji tego miasta. Interwencje, zabiegi i "ratunkowe" starania parlamentarzystów, wojewody, władz samorządowych miasta, powiatu i gmin, organizacji kombatanckich, a nawet władz kościelnych nie odniosły skutku. Po 17 latach aktywnej obecności w życiu miasta i powiatu, WKU kończy swoją działalność. Od poniedziałku, przemyślanie i mieszkańcy powiatu, objęci ustawowo powszechnym obowiązkiem obrony (poborowi i rezerwiści), a także weterani szukający pomocy w załatwieniu swoich spraw będą musieli udawać się do Jarosławia (ul. Głęboka 4). Trwa przekazywanie dokumentacji ewidencyjnej. Decyzja ministra obrony dla mieszkańców Przemyśla i powiatu oznacza nie tylko wydłużenie drogi do WKU i mitręgę z tym związaną. Dotyka ona też bezpośrednio 14-osobową kadrę i 7 pracowników cywilnych przemyskiej WKU. Do końca br. ma być ona rozformowana jako jednostka wojskowa (od 1 września przestaje pełnić rolę urzędu). - Nie jestem w stanie określić kto, kiedy i ilu straci pracę - powiedział wojskowy komendant uzupełnień ppłk Leszek Solarczyk (twierdzi, że sam też nie otrzymał dotąd propozycji). Na przełomie września i października o losach kierownictwa i załogi likwidowanej WKU mają zadecydować przełożeni z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego i Śląskiego OW.

Nieudolny wojewoda czy chytry prezydent?
* Dług Wojewódzkiego Szpitala wobec miasta rośnie. Negocjacje w sprawie jego spłaty zakończyły się wysłaniem do szpitala komornika. Czy szpital zbankrutuje? 23 sierpnia br. zaległości Szpitala Wojewódzkiego wobec miasta wynosiły niespełna 4,9 miliona złotych, z czego 3,5 miliona to należność główna, pozostałe 1,315 miliona, to odsetki. Zadłużenie to może 31 grudnia br. przekroczyć 6 milionów złotych. W opinii władz miasta już dłużej nie można było czekać. Trwające od miesięcy rokowania w sprawie spłaty zadłużenia, prowadzone z władzami samorządowymi województwa - organu prowadzącego przemyski szpital, nie przynosiły oczekiwanych skutków. 20 sierpnia br. Marian Majka, prezydent Przemyśla, wysłał wniosek do naczelnika Urzędu Skarbowego o zabezpieczenie należności podatkowych szpitala wobec miasta, a 21 wezwał do złożenie informacji o trybie realizacji tytułów wykonawczych. Zbigniew Górski, rzecznik Urzędu Miejskiego utrzymuje, że władze Przemyśla wykazały dużo dobrej woli - Prezydent kilkakrotnie wydawał postanowienie o wstrzymaniu postępowania egzekucyjnego. Tak było 16 i 31 maja oraz 14 czerwca br. Prezydent może wstrzymywać egzekucje tylko na wniosek zainteresowanej strony. Jednak od 31 lipca do 26 sierpnia dyrektor Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu nie złożył takiego wniosku. Robert Choma, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu utrzymuje: - W Szpitalu Wojewódzkim jest realizowany program naprawczy. Udało się zawrzeć porozumienia ze wszystkimi wierzycielami, w tym z pracownikami. Uzyskaliśmy pierwsze dochody i zabezpieczyliśmy oszczędności. Decyzja prezydenta Majki niweczy szansę na restytucję finansową szpitala. Szansą na uregulowanie zobowiązań szpitala wobec miasta jest przekazania przez samorząd województwa nieruchomości będących w jego posiadania na rzecz gminy miejskiej Przemyśl. Ale wskazywane przez Zarząd Miasta Przemyśla nieruchomości są zbyt drogie. Proponowane w zamian, w ocenie władz Przemyśla są za tanie i nie zaspokajają spodziewanych i należnych kwot. 20 czerwca br. po kolejnym spotkaniu Zarząd Województwa zadeklarował przekazanie miastu dwóch nieruchomości. Zarząd Przemyśla przyjął tą propozycję i jednocześnie zażądał dodatkowo akcji Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Od tej pory negocjacje ustały.

* Od paru miesięcy zarysowuje się lekka poprawa stanu bezpieczeństwa w ruchu drogowym na terenie miasta i powiatu. Potwierdzają to policyjne statystyki. Wreszcie powiało optymizmem. Oby tak dalej!
- Zostaliśmy pochwaleni przez Komendę Wojewódzką w Rzeszowie - z satysfakcją podkreśla aspirant Stanisław Podgórski z sekcji ruchu drogowego KMP. Jego zdaniem, poprawa bezpieczeństwa w ruchu zarówno na drogach krajowych, wojewódzkich, jak i powiatowych jest efektem m.in. działań prewencyjnych. Już sama obecność funkcjonariuszy w miejscach najbardziej zagrożonych wypadkami pozytywnie wpływa na zachowanie użytkowników dróg, zwłaszcza tych kierujących autami. Po raz pierwszy od dłuższego czasu statystyki są korzystne dla służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w ruchu drogowym. W porównaniu z ubiegłorocznym bilansem (za 7 miesięcy), od stycznia do lipca br. wydarzyło się o 11 wypadków mniej (76 - 65). Liczba ofiar śmiertelnych z 13 (w ub.r.) spadła do 5, a rannych z 83 do 69. W czerwcu i lipcu obeszło się bez wypadków ze skutkiem śmiertelnym. I dopiero 21 bm. została przerwana ta dobra passa (śmierć rowerzysty w wyniku wypadku w Prałkowcach). Dziwnym zbiegiem okoliczności, w tym roku do wypadków najczęściej dochodziło we wtorki i piątki, szczególnie między godz. 15 a 16. Najwięcej tragicznych zdarzeń notuje się w samym Przemyślu, zwłaszcza na ulicach: Słowackiego, Lwowskiej i Dworskiego. A w powiecie, w tym rankingu "czołówkę" tworzą gminy: Dubiecko, Żurawica, Krasiczyn i Krzywcza. Tak się składa, że policja, pogotowie ratunkowe i straż pożarna w br. są właśnie tam najczęściej wzywane do wypadków. Pozytywne zaskoczenie to gmina Fredropol. Wyraźnie zwiększony ruch samochodów i autobusów, dla których punktem docelowym jest sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej czy ośrodek w Arłamowie nie znajduje, na szczęście, przełożenia w częstotliwości wypadków (w br. tylko 2). A jazda tamtędy (ostre zakręty, serpentyny, zmienna konfiguracja terenu) od kierujących wymaga refleksu i sporych umiejętności.

Zielony w dzierżawę...
* Zarząd Miasta Przemyśla postanowił wydzierżawić Zielony Rynek, którego administratorem z ramienia miasta było do tej pory Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Planowany przez zarząd koszt rocznej dzierżawy to 700 tys. zł. Rzecznik przemyskiego UM Zbigniew Górski: - Za kilka dni przedstawimy projekt dzierżawy, ogłosimy przetarg, a potencjalni oferenci będą musieli przedstawić koncepcję zagospodarowania tego terenu. Uważamy, że kwota 700 tysięcy złotych za rok to nie jest wiele. Kto to wydzierżawi, będzie mógł robić tam co chce. Może handlować nawet przez 31 dni w miesiącu. Z naszych wyliczeń wynika, że miesięcznie do miasta trafiać będzie około 60 tysięcy złotych. Wniosek o rozpisanie przetargu na Zielony Rynek złożyło Przemyskie Stowarzyszenie Kupieckie.

Poszukiwany właściciel
* Rodowodem sięgająca XVIII wieku synagoga w dzielnicy Zasanie, jeden z niewielu w mieście zabytków kultury żydowskiej, popada w ruinę. Pochodzi z XIX wieku. Obecnie jest dość mocno zdewastowana. Wskutek przeciekającego dachu i dostającej się wody deszczowej ulega ciągłej destrukcji. Przed kilkoma laty opracowano projekt przeniesienia do synagogi galerii Biura Wystaw Artystycznych. Plan takiego zagospodarowania obiektu zyskał akceptację Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Trafił jednak na archiwalne półki. Obecnie nie wiadomo, co stanie się z jednym z tym jednym z najciekawszych zabytków przemyskiego Zasania.

* Nie było uchwały o samorozwiązaniu się Rady Miejskiej SLD - uważa Franciszek Siwarga, szef przemyskiego Sojuszu. Jego koledzy są innego zdania. Jak już informowaliśmy, w poniedziałek działacze miejskich struktur SLD podjęli uchwałę o rozwiązaniu Rady Miejskiej. Informację tę potwierdzili nam dwaj działacze przemyskiego SLD, m.in. Jan Błotnicki, do poniedziałku członek Zarządu Miejskiego tej partii. W środę informację tę zdementował lider przemyskiego SLD, Franciszek Siwarga. - Kilku działaczy chciało zawieszenia działalności Rady Miejskiej. Wykazali się specyficznym poczuciem humoru. Samorozwiązanie się jest niemożliwe - stwierdził. Według naszych informacji, wtorek był dniem gorączkowych poszukiwań sposobu "wymigania się" od nietrafnej uchwały o samorozwiązaniu. Siwarga przedstawił też kandydata na prezydenta Przemyśla. Jest nim Leszek Truchan. To już druga propozycja. Nie wiadomo, czy zostanie zaakceptowana przez władze wojewódzkie partii. Poprzednia, właśnie Siwargi, została odrzucona. Podobnie jak kandydatura Kazimierza Nycza, zgłoszona przez dwa koła przemyskiego SLD.

Gigantyczny przemyt papierosów
* Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego przekazali do Prokuratury Okręgowej w Przemyślu materiały w sprawie gigantycznego przemytu papierosów zza wschodniej granicy. W czwartek przemyscy celnicy uniemożliwili wwiezienie do naszego kraju 574 tys. paczek papierosów produkcji zagranicznej o wartości celnej prawie 460 tys. zł (do wyliczenia tej wartości przyjęto cenę 80 groszy za jedną paczkę). Łączna wartość należności Skarbu Państwa, które byłyby uszczuplone w wyniku nielegalnego wprowadzenia papierosów na polski obszar celny, wynosi ponad 32 mln zł. Był to największy przemyt papierosów zza wschodniej granicy na terenie działania izby celnej w Przemyślu i jeden z największych w kraju. Towar znajdował się początkowo w wagonach towarowych, które przyjechały do Medyki z Ukrainy. Następnie w Żurawicy został on przeładowany na cztery samochody ciężarowe i zgłoszony do odprawy celnej, jako płyty paździerzowe. W pojazdach tych płyty ułożone były w pryzmy, w środku puste, stanowiące skrytki, w których schowano przemycane papierosy. O sprawie niezwłocznie powiadomiono CBŚ. W sprawie tej zatrzymano dotąd pięciu Polaków podejrzanych o współudział, względnie powiązania z grupą przemytniczą. Nie wiadomo też, czy kontrabanda miała pozostać w kraju, czy też trafić za granicę. Skonfiskowany towar konwojowany przez funkcjonariuszy bieszczadzkiego oddziału SG, przetransportowano do Korczowej, gdzie został złożony w tamtejszych magazynach celnych.

* 22-letni Jacek K. stanie przed sądem w Przemyślu za zamordowanie matki oraz próbę zabicia swojej babki i szwagierki. Akt oskarżenie w tej sprawie przesłała do sądu miejscowa prokuratura. Do zbrodni doszło 24 stycznia 2001 r. w Wysocku w powiecie jarosławskim. Tego dnia Jacek K. opuścił areszt, do którego trafił za popełnienie pospolitego przestępstwa. Po syna przyjechała jego 41-letnia matka i razem udali się do domu. Jak wynika z aktu oskarżenia, w mieszkaniu Jacek K. zaczął szukać narkotyków, które przed aresztowaniem ukrył w tapczanie. Gdy matka przyznała się, że spaliła narkotyki, syn zadał jej co najmniej 30 uderzeń siekierą i nożem w głowę i klatkę piersiową. Następnie usiłował zabić swą babcię. Kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Mężczyzna zranił także szwagierkę. W tym czasie w mieszkaniu był 10-letni brat Jacka K. Chłopcu udało się uciec i schronić w sąsiednich zabudowaniach. Niewykluczone, że dzięki temu uratował życie. Zabójca ukrywał się przez kilka dni po dokonaniu morderstwa. Został przypadkowo zatrzymany w Tarnowie, podczas przeprowadzonej tam przez policję obławy na kieszonkowców. Jackowi K. grozi dożywotnie więzienie.

JAROSŁAW

Szokująca "podmianka"
* Elżbieta P. z Wrocławia doznała szoku, kiedy przyjechała na stary cmentarz w Jarosławiu. Nagrobek jej prababki Elżbiety z Roedlów Celewiczowej z 1902 r. został zniszczony w majestacie prawa. Miejsce płyty z piaskowca zajęła lastrikowa płyta zupełnie innej rodziny. Mimo że jarosławski cmentarz zamknięty jest dla pochówków i objęty ścisłą ochroną konserwatorską, wciąż przybywa na nim nowych grobów. Skromny nagrobek E. Celewiczowej składał się z płyty z piaskowca, na której umieszczono niewielką płytkę marmurową z napisami. Corocznie grób odwiedzała rodzina mieszkająca we Wrocławiu. W tym roku w miejscu starego nagrobka zobaczyła nowy - jeszcze bez napisów z nazwiskami zmarłych, za to obłożony plastikowymi kwiatami. Ocalała tylko marmurowa tabliczka z 1902 r.
- Moja praprababka pochodziła z Wiednia; na początku XX w. osiadła w Jarosławiu. Jej rodzina dała temu miastu cenionych lekarzy, profesorów gimnazjalnych, prawników. Teraz tak ją Jarosław pożegnał! Czego nie zniszczyli zaborcy i okupanci, zostało rozgrabione w wolnej Polsce - powiedziała krewna zmarłej Elżbieta P. z Wrocławia dodając, że nie wie nawet gdzie jest ciało zmarłej. W roku 1986 cmentarz został decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków zamknięty dla nowych pochówków. Jego układ przestrzenny podlega ścisłej ochronie konserwatorskiej. Tymczasem właśnie tam można bez trudu i całkiem legalnie kupić nowy grobowiec np. dwuosobowy za 5,5 - 6 tys. zł. Dla porównania: taki grobowiec na nowym cmentarzu w Jarosławiu kosztuje 4 tys. zł. Roman Łoziński, kierownik Zarządu Cmentarzy Komunalnych wyjaśnia: - To że cały obszar cmentarza jest pod ochroną konserwatorską nie oznacza, że ochronie podlegają wszystkie stare nagrobki. Chronione są najcenniejsze - tylko te, które znajdują się w specjalnym rejestrze konserwatorskim. Nie figuruje w nim nagrobek E. Celewiczowej. Ponieważ właściciele nie opłacili dzierżawy gruntu na kolejne 20 lat, a nie mieliśmy ich adresu, został on odsprzedany innej rodzinie. Praktyka jest taka, że przed nowym pochówkiem zbierze się szczątki zmarłej w 1902 r do małej trumienki i zakopie głębiej. Nową trumnę umieszcza się wyżej, zachowując tablicę z nazwiskiem dawnego właściciela na nowym nagrobku. Zbigniew Zięba, historyk cmentarza, pracownik Urzędu Miejskiego w Jarosławiu: - Nasza nekropolia powstała w 1784 r. i należy do najstarszych w Europie. Młodsze od niej są: warszawskie Powązki (1790), Cmentarz Łyczakowski we Lwowie (1786) czy Rakowice w Krakowie (1803). Tylko wileńska Rossa jest starsza. 10 lat temu rozpoczęliśmy zabezpieczanie naszej nekropolii. Zakonserwowano sześć najcenniejszych nagrobków. Tymczasem te mniej cenne likwidowane są w majestacie prawa. Zastępują je nowe, betonowo - lastrikowe skrzynie, których projekty zatwierdza Państwowa Służba Ochrony Zabytków.

* Grupa młodych osób z miejscowych Warsztatów Terapii Zajęciowej Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym gościła w Starostwie Powiatowym w Jarosławiu. Wizyta związana była z rozpoczętą niedawno w WTZ dodatkową formą terapii - tzw. grupą umiejętności społecznych. Prowadzą ją pracownice warsztatów: Renata Ginter-Jakubik i Katarzyna Fijałek. Wszystko po to, by rozwijać różnego rodzaju umiejętności i możliwości osób z dysfunkcją intelektualną. Także po to, by mogły się one systematycznie włączać w życie społeczne. Chodzi o to, by u poddanych terapii osób wykształcić potrzebne umiejętności: czynności domowe, korzystanie z usług telekomunikacyjnych, realizowanie korespondencji, wypełnianie dokumentów oraz załatwianie spraw w przychodniach lekarskich, urzędach i instytucjach. Grupa, która odwiedziła urząd spotkała się ze starostą Franciszkiem Strzępkiem i naczelnikiem Wydziału Organizacji, Nadzoru i Spraw Ogólnych Marianem Pasterskim.

PRZEWORSK

* Ruszą prace przy kolejnym bloku Towarzystwa Budownictwa Społecznego, który będzie oddany jesienią przyszłego roku. Znajdą w nim mieszkania 24 rodziny. Blok powstanie przy ul. Dworcowej, obok innego, oddanego w ramach TBS w grudniu ub. roku. Podobnie jak poprzedni, będzie nowoczesny i oszczędny w eksploatacji. M.in. od razu docieplony i wyposażony w oddzielny dla każdego mieszkania system ogrzewania. - Chętnych jest wielu. Jednak nie wszyscy spełniają wymagania, by skorzystać z tej formy budownictwa. Przyszli lokatorzy muszą spełniać warunki spłaty kredytu, rozłożonego na długi okres - mówi Janusz Magoń, burmistrz Przeworska. Budownictwo TBS jest współfinansowane przez budżet państwa. W momencie składania wniosku do Banku Mieszkalnictwa samorząd musi zadeklarować pokrycie 30 proc. wartości inwestycji. Może w to wejść m.in. działka lub jej uzbrojenie. Pozostałe 70 proc. to kredyt. Zarząd m. Przeworska opracował strategię mieszkaniową, która ma być realizowana do 2005 r. Jest już półtorahektarowa działka pod budownictwo socjalne. Bloki będą o nieco niższym standardzie od innych, budowanych przez TBS. Budownictwo socjalne jest szansą na własny kąt dla mniej zamożnych rodzin, których nie stać na spłacanie kredytu TBS. Obecnie rząd opracowuje sposób finansowania tego rodzaju inwestycji.

Cukrowa wata...
* W czerwcu, ogłoszono upadłość cukrowni "Przeworsk". Wraz z nią przepadły pieniądze, które plantatorzy wpłacili na spłatę pobranych kredytów. Jeszcze w ubiegłym roku Wschodni Bank Cukrownictwa udzielił plantatorom kredytów z przeznaczeniem na nawozy i środki ochrony roślin pomocne przy uprawie buraków. Pieniądze miały być oddane do 15 stycznia tego roku. Plantatorzy ze zobowiązania się wywiązali i dług oddali cukrowni. Ale ta, potrącając plantatorom dług z należności za dostarczony towar, pieniędzy bankowi nie zwróciła. Obecnie Wschodni Bank Cukrownictwa złożył formalne wnioski do trzech sądów: w Przeworsku, Jarosławiu i Przemyślu o ustalenie tytułu wykonawczego wobec 1018 dłużników. Zadłużenie każdego z nich, to kwota kilku tysięcy złotych. Dlaczego odpowiadają plantatorzy, a nie cukrownia? Cezary Mikulski, rzecznik prasowy oddziału WBC w Lublinie mówi: - Odpowiedź jest prosta: to plantatorzy są stroną występującą w umowach kredytowych - podkreśla i od razu zaznacza, że bank nie jest przeciwny plantatorom, ale musi mimo wszystko dbać o swoje interesy. Rzecznik przyznaje, że nie będzie łatwo odebrać należny dług. - Cukrownia upadła i nie wiem, jak rozwiąże się ta sytuacja - kończy Mikulski.
Wiadomo, że w momencie ogłoszenia upadłości, cukrownia miała ponad 40 mln zł długu, a majątek zakładu został wyceniony przez biegłych na kwotę dużo mniejszą. Całą sprawą są zaniepokojeni plantatorzy. Nie chcą jednak wypowiadać się na ten temat nawet anonimowo. Nie udało się nam również porozmawiać z byłym prezesem, a zarazem pełnomocnikiem syndyka masy upadłościowej, Wojciechem Kmiotkiem. W momencie zbierania informacji, przebywał poza zakładem. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo że, Cukrownia "Przeworsk" S.A. w najbliższych dniach może zostać sprzedana. Cena za jaką wystawiono zakład na sprzedaż, to połowa jego wartości, czyli około 15mln zł. Cukrownią jest zainteresowana jedna z niemieckich firm. Mimo takiej sytuacji, tegoroczna kampania cukrownicza, jak zapowiada dotychczasowy Zarząd, ma się odbyć bez większych problemów. Plantatorzy obawiają się jednak, że są to tylko słowa bez pokrycia. Ich zdaniem, to już koniec "przeworskiej kampanii".

* Jeszcze do niedawna budynek przy ulicy Krasickiego, pozostałość po Zakładach Przemysłu Odzieżowego "Jarlan" w Przeworsku, stał niezagospodarowany. Mieszkańcy miasta często interweniowali w tej sprawie, bowiem był on powoli dewastowany przez miejscowych chuliganów. teraz doczekał się wreszcie należytego właściciela. Budynek został wykupiony przez grupę prywatnych inwestorów, którzy mają zamiar zrobić z niego użytek, służący mieszkańcom Przeworska. W planie jest bowiem utworzenie kilku gabinetów lekarskich. Być może już niedługo, po generalnym remoncie, zostanie udostępniony pierwszym pacjetom.

REGION

* Co trzeci pierwszoklasista ma prawo skorzystać rządowego programu "Wyprawka szkolna". Darmowe podręczniki, plecaki, kostiumy gimnastyczne i przybory powinno otrzymać 8,5 tysiąca z ponad 26 tysięcy dzieci, które w poniedziałek rozpoczną naukę w szkole. Ministerstwo wynegocjowało z wydawnictwami cenę 75 zł za komplet dla pierwszoklasisty. Taką dotację dostaną gminy i tyle zapłacą za każdy zamówiony zestaw książek. Jednak kłopot mają rodzice, którzy przed wakacjami zapłacili za zamówione przez szkołę podręczniki. - Komplet kosztował ok. 150 zł. Teraz dowiedziałam się że dostanę drugi, darmowy. Nikt mi nie potrafi wyjaśnić, co mam zrobić z tym książkami, które już kupiłam. Czy mam je próbować sprzedać w antykwariacie? A może mam się starać o zwrot pieniędzy? Tylko gdzie? W urzędzie, szkole, a może w MOPS-ie? - denerwuje się pani Alicja z Draganowej (gm. Chorkówka).
- W tej sytuacji rodzice otrzymają zwrot 75, zł chociaż faktycznie zapłacili więcej - przyznaje Józef Niemiec z kuratorium podkarpackiego. Sporo rodziców kupiło też wcześniej wyprawki: - Plecak już mam, w szkole tłumaczą mi, że ten, który dostanę, będzie na drugi rok. Ale do II klasy dziecko potrzebuje większego tornistra - mówi jedna z matek. Szkoły zwlekają jeszcze z zakupem wyprawek. - Dzieci dostaną plecaki i przybory w pierwszym dniu szkoły, z zakupem kostiumu poczekamy do lekcji WF, bo trzeba dobrać odpowiedni rozmiar - mówi Krystyna Mackoś, dyrektor SP nr 1 w Krośnie. Podręczniki dla pierwszaków szkoła zamówiła jeszcze w czerwcu, dzieci otrzymają komplety 2 września. - Zamówiliśmy po droższej cenie, ale jeżeli nie odzyskamy różnicy od wydawnictwa, to dopłacimy z własnych funduszy, żeby rodzice nie byli stratni - zapewnia dyrektorka. Co ma zrobić rodzic dziecka zakwalifikowanego do programu, jeżeli wcześniej już kupił książki? Powinien zwrócić się do szkoły. Jeśli zachował rachunek, może go przedstawić, jeżeli nie, spisany zostanie tzw. "protokół konieczności". Nie powinno być problemów ze zwrotem, jeżeli rodzice wpłacili pieniądze, a podręczniki zakupiła szkoła. Jednak rodzic może liczyć tylko na zwrot 75 zł. Na zwrot trzeba będzie poczekać, bo nie wszystkie szkoły dostały już pieniądze.

* Ministerstwo Finansów chce sięgnąć po dochody szarej strefy. Obywatele, którzy w latach 1996-2001 ukryli swe dochody pochodzące z nieznanych źródeł, mogą je bezkarnie ujawnić i zalegalizować. Zapłacą tylko 7,5 proc. podatku. Tym, którzy nie wykorzystają tej szansy, fiskus grozi podatkiem 10-krotnie większym. Projekt daje szansę tym, których dochody pochodzą z nieujawnionych źródeł lub nie znajdują pokrycia w deklaracjach podatkowych, składanych dotąd w urzędach skarbowych. Będą mogli swój majątek zalegalizować, oddając do końca br. nową deklarację podatkową. Zachęcać do tego ma korzystna stopa podatkowa - 7,5 proc. Warunkiem jest to, że nieujawnione dochody nie pochodzą z przestępstwa. Szacuje się, że w latach 1996-2001 dochody szarej strefy wyniosły ok.500 mld zł. Maria Czech, dyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej w Rzeszowie: - Dochody szarej strefy szacowane są w różnych krajach na poziomie 10-30 proc. dochodów wykazywanych w deklaracjach podatkowych. Nie mogę podać żadnych danych odnośnie Podkarpacia. Sądzę, że w Ministerstwie Finansów przeprowadzono dokładną analizę "za" i "przeciw" abolicji podatkowej. Chodzi o to, by ujawnione pieniądze nie pozostawały w szarej strefie i weszły do legalnego obrotu gospodarczego - z pożytkiem dla kraju. Dochodów szarej strefy w naszym regionie nie jest w stanie oszacować także Stanisław Sobkowicz, dyrektor Izby Skarbowej w Rzeszowie. - Wszystkie obliczenia tego rodzaju są brane z sufitu - przekonuje. - Szara strefa jest wszędzie. W USA fiskus walczy z nią co najmniej od pół wieku. Nowy projekt przeciąłby niezdrową sytuację. Przedsiębiorcy staliby się uczciwsi. To bardzo dobry i zdrowy projekt. Poprzedni, stworzony na początku lat 90. nie wszedł w życie. Innego zdania jest Wacław Żmuda, wiceprezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Rzeszowie: - Projekt, to narzędzie porządkowania pewnych procesów gospodarczych. Ale co ma powiedzieć uczciwy biznesmen, regularnie płacący podatki, rozliczający się z budżetem i swoimi kontrahentami? Przecież zatajanie dochodów jest przestępstwem karno-skarbowym. Ważniejsze, by sprawnie działał wymiar sprawiedliwości. Myślę o egzekucji zobowiązań przez komorników. Jerzy Krzanowski, prezes Podkarpackiego Klubu Biznesu: - Jestem za, jednak z pewnymi zastrzeżeniami. Przed rokiem 1992 dochody przywiezione zza granicy nie podlegały opodatkowaniu. Dziś podatnik może tłumaczyć się, że przed tym rokiem dorobił się majątku, którego teraz nie musi legalizować. To stwarza pole do nadużyć. Stawka podatku jest zbyt wysoka: we Włoszech wynosił on 2,5 proc. Zachodzi obawa, że ujawniający obecnie swe nielegalne dochody mogą w przyszłości być "prześladowani" przez fiskusa. Aby prawo było przestrzegane, musi być powszechnie akceptowane. Tymczasem dochody powyżej 74 tys. zł rocznie wchodzą w stawkę podatkową 40 proc. Jest ona wygórowana i każe wielu osobom myśleć o ukryciu swych dochodów. Nie wolno stwarzać warunków do powstawania "szarej strefy".

* Gniazdujące na Podkarpaciu bociany odleciały do krajów zimowania w środkowej i południowej Afryce. W ostatnim dniach bociany zebrały się na tradycyjnych sejmikach, po których wyleciały do Afryki. Wrócą w połowie marca. Na Podkarpaciu odbyło się co najmniej kilkanaście sejmików - powiedział ornitolog, Marian Stój. Ptaki sejmikowały m.in. w okolicach Sanoka, Krosna, Jasła, Przemyśla, Lubaczowa, w dolinie Sanu. W niedzielę ok. 150 - 200 bocianów zebrało się nad łąkach nad Sanem w Bachórzcu i Chodorówce na Pogórzu Dynowskim. W drodze do Afryki ptaki pokonują każdego dnia od 100 do 200 kilometrów. W Polsce żyje ponad 40 tysięcy par bocianów. Gniazdujące również na Podkarpaciu bociany czarne do miejsc zimowania udadzą się dopiero w drugiej połowie września.

Zagrożenie pożarowe w lasach
* Takiej suszy w lasach już dawno nie było. Wystarczy mała iskra, by zamieniły się w wielką pochodnię. Jak w większości naszego kraju, w podkarpackich lasach obowiązuje trzeci, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. Najgorzej jest na północy województwa, gdzie dominują bory sosnowe rosnące na glebach piaszczystych. Wilgotność ściółki w lasach Nadleśnictwa Rozwadów jest bliska 10 proc. - Jeżeli przez kilka dni wilgotność będzie się utrzymywała na tym poziomie, lub jeszcze spadnie, wprowadzimy zakaz wstępu do lasu - mówi nadleśniczy Zenon Puzia. - Wszystkie nasze służby są w pełnej gotowości.
- Nie chcemy ograniczać ludziom dostępu do lasu i dlatego liczymy na rozsądek i dyscyplinę tych, którzy wybierają się np. na wycieczki i na grzyby - mówi Jan Płaza z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. - Nasi strażnicy i tak mają pełne ręce roboty. Przez system kilkudziesięciu wież obserwacyjnych, prowadzony jest stały monitoring lasów. W weekendy na pomoc strażnikom leśnym przylatuje samolot patrolowy.

KRONIKA POLICYJNA

* Ukraińca poszukiwanego międzynarodowym listem gończym zatrzymano na przejściu granicznym w Korczowej. Mężczyzny poszukiwała policja francuska za udział w zamordowaniu trzech Polaków. tragedia wydarzyła się przed dwoma laty pod Paryżem. Funkcjonariusze Granicznego Punktu Kontroli w Korczowej zatrzymali 36-letniego Wolodymira K. na przejściu granicznym w Korczowej, gdy jako pasażer volkswagena pasasata próbował wjechać do Polski. - Mężczyzny poszukiwano międzynarodowym listem gończym. Zatrzymanego przekazaliśmy Komendzie powiatowej policji w Jarosławiu - mówi mjr Zdzisław Michalik z Bieszczadzkiego Oddziału Straży granicznej w Przemyślu.
- Podejrzany jest o zabójstwo 3 Polaków dokonane przez dwoma laty w małej miejscowości nieopodal Paryża. Mimo, że mieszkał jeszcze później we Francji, tamtejszej policji nie udało się go zatrzymać - dodaje asp. sztab. Marek Martynowski, zastępca naczelnika Sekcji Kryminalnej KPP w Jarosławiu. W morderstwo zamieszanych było także trzech obywateli naszego kraju. Dwóch z nich zatrzymano na terenie Francji, jeden jest nadal poszukiwany. - Według informacji uzyskanych od zatrzymanego, grupa osób doraźnie zatrudniona przy pracach, mieszkała w namiotach i pobliskim garażu, dawnym warsztacie samochodowym. Podczas jednego ze spotkań przy alkoholu ktoś stwierdził, że w innej grupie znajduje się był policjant. prawdopodobnie z tego powodu został zamordowany on i jego dwaj towarzysze - dowiadujemy się w przemyskiej Prokuraturze Okręgowej. Ukrainiec nie przyznał się do udziału w morderstwie, podawał się za świadka wydarzeń. Trafił na 40 dni do aresztu. W tym czasie strona francuska ma przesłać dokumenty dotyczące sprawy. Następnie zostanie przeprowadzona ekstradycja Wolodymira K. do Francji.

Gapiszon z forda
* Do niecodziennego wypadku doszło w Przeworsku w niedzielę 25 sierpnia. Około godziny 14.45 od strony Jarosławia z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi nadjechała karetka pogotowia (ambulans), którą w inkubatorze przewożono niemowlaka do szpitala w Rzeszowie. W okolicy głównego skrzyżowania inni kierowcy zatrzymali się, żeby puścić pojazd uprzywilejowany. W tym czasie ulicą Grunwaldzką nadjeżdżał ford sierra prowadzony przez mieszkańca Gorliczyny. Jego kierowca nie zauważył karetki i, błędnie oceniając sytuację, wjechał na drogę główną i zderzył się z karetką. W wypadku na szczęście niegroźnych obrażeń doznali pasażerowie forda, a niemowlak i załoga karetki wyszli z opresji bez szwanku, jedynie oba pojazdy zostały uszkodzone.

* 26 sierpnia w Zapałowie z nieustalonych jeszcze przyczyn wybuchł groźny pożar. Ogień doszczętnie strawił stodołę wraz ze składowanym w niej sianem i słomą. Straty oszacowano na około 25 tysięcy złotych.

* 26 sierpnia w Manasterzu, podczas malowania przykościołowej dzwonnicy, jeden z pracujących tam - Adam S., mieszkaniec Wiązownicy, upadł z drabiny, doznając wielu złamań i drobniejszych obrażeń.

* 26 sierpnia na ulicy Grunwaldzkiej w Przemyślu nieletni Patryk Ż., wyjeżdżając rowerem z drogi podporządkowanej, wjechał wprost pod prawidłowo jadącego fiata. Chłopiec na szczęście doznał tylko niegroźnych stłuczeń nogi i głowy.

* Policjanci z Komendy Powiatowej w Przeworsku w Chałupkach (pod Przeworskiem) odkryli nielegalną plantacje konopi. Okazało się, że 500 krzaków tej zakazanej rośliny uprawiała mieszkanka Przeworska.

* 25 sierpnia w Medyce podczas spinania wagonów manewrowy Stanisław J. przypadkowo włożył rękę pomiędzy zderzaki wagonów i doznał jej zmiażdżenia w okolicy łokcia.

* 25 sierpnia jacyś złodzieje włamali się do dostawczego poloneza, zaparkowanego na ulicy Dworskiego w Przemyślu i skradli zapakowany w nim używany sprzęt RTV o łącznej wartości 2 tysiące złotych.

* W nocy z 23 na 24 sierpnia nieznani sprawcy sforsowali kraty w oknach sklepu GS w Fredropolu i z kasy fiskalnej zabrali 70 złotych, a ze sklepowych półek skradli towary wartości 4 tysiące złotych.

Reklama