Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 09.10-15.10.2006 r.

Przemyśl

Prędko nie wrócą do swoich mieszkań...
* W katastrofalnym stanie technicznym znajduje się kamienica przy ulicy Słowackiego 20 A w Przemyślu - głosi ekspertyza budowlana. Lokatorzy nie prędko wrócą do opuszczonych przez siebie mieszkań. Są skazani na tułaczkę. Mieszkańcy starej kamienicy na długo zapamiętaj wydarzenia z 19 sierpnia br. Jedząc kolację usłyszeli przeraźliwy huk i trzask. Chwilę później wszędzie było mnóstwo kurzu. Przestraszeni zaalarmowali strażaków, którzy stwierdzili, że zawalił się strop w mieszkaniu na pierwszy piętrze. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ponieważ w środku nikogo nie było. Jednak z powodu licznych pęknięć na klatce schodowej wszyscy lokatorzy (łącznie 16 osób) musieli opuścić zagrożony budynek.
- Już przeszło miesiąc żyjemy w ciągłej niepewności - mówi Alicja Augustyn. - Nasze życie legło w gruzach. Koszmar. Pierwsze dni po katastrofie mieszkańcy spędzili w hotelu. Teraz przebywają w bursie szkolnej przy ulicy Dworskiego. Całymi rodzinami gnieżdżą się w małych pokojach. Korzystają ze wspólnej łazienki i prowizorycznej kuchni urządzonej na korytarzu.
- To męcząca, krępująca i stresującą sytuacja - żali się Gabriela Mielniczek. - Wszyscy jesteśmy u kresu wytrzymałości, w tym dzieci. Ze sporządzonej właśnie ekspertyzy budowlanej jednoznacznie wynika, że kamienica przy ul. Słowackiego 20 A jest w fatalnym, wręcz katastrofalnym stanie technicznych.
- Przegniłe, drewniane stropy grożą zawaleniem - wyjaśnia Ewa Jagiełło, inspektor nadzoru budowlanego dla miasta Przemyśla. - W obecnym stanie budynek nie nadaje się do zamieszkania. Wymaga generalnego remontu. Szybka modernizacja wydaje się niemożliwa. Kamienica ma kilkunastu właścicieli.
- Sam nic nie zrobię, mam związane ręce - zapewnia Henryk Skalski, jeden ze współwłaścicieli. - Złożyłem w sądzie wniosek o zniesienie współwłasności. Teraz czekam na postanowienie, które, jak przypuszczam, szybko nie zapadnie. Urzędnicy z magistratu deklarują pomoc dla rodzin. Pomogą im znaleźć mieszkania zastępcze. (Nowiny)

* Osiemnastolatek z Przemyśla Konrad Steć zakwalifikował się, jako jedyny Polak do ścisłej czołówki konkursu ogłoszonego przez rząd Japonii i wyjechał na 10 - dniową wycieczkę po Kraju Kwitnącej Wiśni. Konrad wyjechał w poniedziałek (9 bm.). - Najpierw jadę do Warszawy autokarem, potem lot do Frankfurtu, a stamtąd do Tokio - opowiadał podekscytowany młodzieniec. - Tak się cieszę, że zobaczę kraj, którym od dawna się interesuję, spotkam znajomych i ...podszlifuję swój japoński. To wcale nie żart, bo Konrad od ponad roku bardzo aktywnie działa w przemyskim Centrum Kultury Japońskiej, gdzie jest wolontariuszem, a także uczęszcza na lekcje japońskiego i aikido prowadzone przez Japończyków pracujących w CKJ. - Bardzo nam miło, że nasz Konrad dostał się do grona tych młodych ludzi z całej Europy, którzy odwiedzą Japonię w ramach nagrody w konkursie na esej pt. "Marzenie" - powiedziała Iga Dżochowska dyrektor przemyskiego CKJ, która zachęciła K. Stecia do wzięcia udziału w konkursie. - To bardzo ambitny młody człowiek, a Japonia i jej kultura bardzo go interesują. W swoim eseju o marzeniach, pisanym w języku angielskim Konrad opisał, jak bardzo chce odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni, który go fascynuje. - Byłem trochę zaskoczony, że to właśnie mnie, jedynego z całej Polski rząd Japonii zaprasza na tę wycieczkę - przyznaje chłopak. - Najpierw był trochę szok, potem wielka radość - dodaje. Przez 10- dni młody człowiek będzie zwiedzał m.in. Tokio i Hiroszimę, a także uczestniczył wraz z innymi finalistami konkursu z całej Europy w licznych spotkaniach z ciekawymi Japończykami. Obiecał nam, że po powrocie opowie nam o swoich wrażeniach. Czekamy! (Super Nowości)

Niebezpiecznie na Węgierskiej...
* W ciągu jednej godziny na ulicy Węgierskiej doszło do dwóch zdarzeń. Jej mieszkańcy twierdzą, że często dochodzi tutaj do wypadków i kolizji, a ich przyczyny upatrują w zbyt szybkiej jeździe kierowców. Do pierwszego zdarzenia doszło około godziny 16.30. 14-letnia dziewczyna wtargnęła nagle na jezdnię i została potrącona przez samochód. Została zabrana na badania do szpitala, a policjanci przeprowadzili z nią rozmowę ostrzegawczą. Druga kolizja wydarzyła się godzinę później, o 17.30. Kierowca volkswagena transportera najechał na tył opla kadetta. W wyniku zderzenia volkswagen zatrzymał się na ogrodzeniu przy ul. Jesionowej, opel przed ścianą domu przy Węgierskiej. Sprawcą zdarzenia był kierowca transportera, który został ukarany pięciusetzłotowym mandatem. Rok temu było podobnie. Na ulicy Węgierskiej często dochodzi do wypadków i kolizji. Mieszkańcy twierdzą, że najczęstszym powodem jest niefrasobliwość kierowców, którzy nie przestrzegają obowiązującego tu nakazu ograniczenia prędkości do 40 km i jeżdżą jak wariaci. - W ubiegłym roku kierowca bmw połamał dwa słupy energetyczne i też uderzył w dom. Teraz kolejny taki przypadek. Może warto by tu było wysłać w końcu patrol policji - mówią mieszkańcy. (Życie Podkarpackie)

* Nowe książki do nauki niemieckiego miały trafić na makulaturę. Uratował je przemyślanin Marian Rajter. Za darmo chce je dać szkołom. Wydrukowane w Niemczech książki miały trafić na Ukrainę. Jednak tam ich nie chciano. Dlaczego? Spodziewano się pomocy do angielskiego. Książek nikt nawet nie wyjął z folii. Były popakowane po 5 lub 10 sztuk. Miały trafić na przemiał.
- Żal mi się zrobiło, bo w Polsce rodziców wielu dzieci nie stać na kupno książek, zwłaszcza nowych. A przecież te do nauki języków są najdroższe - mówi pan Marian.
- Myślałem, że jak powiem, że rozdaję książki za darmo, to w moment się rozejdą. Okazało się, że kilka szkół odmówiło ich przyjęcia. Nie wiem dlaczego - dziwi się przemyślanin. W końcu partia 250 książek trafiła do przemyskiej SP 5. Do rozdania zostało jeszcze 200.
- Książki przeglądnęli nasi germaniści i chwalą je. Nie można ich traktować jak podręczniki, ponieważ nie są na liście ministerstwa. Ale do nadobowiązkowej nauki są doskonałe. Nasi uczniowie z klas od I do III uczą się obowiązkowo angielskiego. Jednak w ramach kółka przedmiotowego, mogą chodzić na niemiecki - mówi Zdzisława Czeszejko - Sochacka, dyrektor SP 5. "Baby Tagebuch" opracowane zostały w formie pamiętników. Ich ideą było, aby uczeń na lekcjach, wspólnie z nauczycielem, wypełniał kolejne strony. "Baby Tagebuch" to historia dziecka od jego narodzin do czasu pójścia do szkoły. Uczeń poznaje świat w sposób, w jaki zapoznaje się z nim nowonarodzone dziecko. Po niemiecku zapisuje swoje obserwacje. (Nowiny)

Czy policjant był trzeźwy?
* Mieszkaniec Ostrowa Zbigniew Sławiński złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Przemyślu w sprawie przekroczenia uprawnień przez Komendanta Miejskiego Policji inspektora Artura Jędrucha.
- Uważam, że policja chce tę sprawę zatuszować. Wynająłem adwokata, aby rozwikłał wszelkie wątpliwości. Wiele osób widziało, że jeden z policjantów zachowywał się nienaturalnie - tłumaczy mieszkaniec Ostrowa Zbigniew Sławiński. - Byłem na miejscu zdarzenia, sprawdziłem osobiście stan trzeźwości policjantów. Wszystko było w porządku - ripostuje Komendant Miejski Policji w Przemyślu inspektor Artur Jędruch. Dwudziestego siódmego lipca o g. 18.30 na skrzyżowaniu ulicy Węgierskiej z drogą prowadzącą do Ostrowa doszło do kolizji. 20-latek, jadąc nissanem z przyczepką wyprzedzał motorowerzystę, 17-latka, który w tym czasie sygnalizował zamiar skrętu w lewo. W tym miejscu drogi obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km oraz jest podwójna ciągła linia. Nissan uderzył w motorowerzystę, a następnie wjechał w barierkę ochronną.
- Po tym zdarzeniu syn zadzwonił do mnie i powiedział, że miał wypadek. Zobaczyłem go w grupie gapiów, stał z rozbitym nosem - opowiada ojciec kierującego nissanem Zbigniew Sławiński. - Zawiadomiłem policję. Potrącony motorowerzysta próbował uciec, ale zatrzymała go nadjeżdżająca policja. Gapiów było coraz więcej. Policjant, gdy tylko wyszedł z samochodu, zaczął wykonywać rutynowe działania. Drugi policjant nie był zainteresowany tym, co się wydarzyło. Palił papierosy, te wypadały mu z ręki. Świadkowie wydarzenia - nie przeczę, że moi znajomi - mówili do mnie: "Zbyszek, popatrz, ten człowiek nie jest trzeźwy. Błądzi po drodze. Zachowuje się jakby był wczorajszy" - tłumaczy. Przy tego typu sprawach niezbędne jest zbadanie uczestników wypadku, mające ustalić czy nie byli pod wpływem alkoholu. - Alkomat, który przynieśli policjanci nie działał. Raz nic nie wskazał, innym razem wyskakiwało kilkanaście zer w połączeniu z gwiazdkami. Jeden z nich stwierdził, że to muzealne urządzenie. Zaproponowałem, żeby zabrali syna na badanie krwi do szpitala. Chętnie na to przystali. Pojechał. Ostatecznie badania nie przeprowadzili, tylko zabrali syna na komendę i tam dmuchał w inny alkomat. Był trzeźwy - mówi Z. Sławiński. Jak się okazało motorowerzysta również był trzeźwy.
- Po tym, jak kilku świadków mówiło, że zachowanie jednego z policjantów było wysoce podejrzane, tak jakby znajdował się pod wpływem alkoholu, zażądałem, aby także poddał się badaniu. Odmówił. W tej sytuacji zatelefonowałem do Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, aby ktoś zajął się tą sprawą. (Życie Podkarpackie)

* Fragment cmentarza ze szkieletami, gliniane naczynia, kafle piecowe, biżuteria - to niektóre z rzeczy, znalezione podczas prac budowlanych na terenie dawnego żydowskiego miasteczka. W listopadzie 2005 roku rozpoczęły się prace budowlane na placu Berka Joselewicza w Przemyślu. Powstaje w tym miejscu nowa siedziba Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Niegdyś mieściło się tu żydowskie miasto. Hipotetyczne pojawienie się Żydów w Przemyślu datuje się nawet na XI wiek, ale pewne wzmianki źródłowe pochodzą dopiero z XV wieku. Historycy twierdzą, że przemyscy Żydzi zasiedlili miasto w wieku XVI, a potwierdzeniem tego było funkcjonowanie renesansowej synagogi. Na terenie budowy nowego muzeum odkryto fragmenty budynków z XIX i XX wieku. Poza architekturą natrafiono także na ślady warsztatów z pozostałościami pieców garncarskich z XVI i XVII wieku, a w części południowo-zachodniej placu budowy wykopano fragment rzędowego cmentarza, datowanego na XII- XIV wiek. - Znaleziono 58 grobów szkieletowych- informuje Mariusz Jerzy Olbromski, dyrektor przemyskiego muzeum.- Cmentarz został założony na miejscu wczesnośredniowiecznej osady. Wydobyto także dużo fragmentów naczyń glinianych datowanych na czas od schyłku X do XII wieku oraz ponad 150 fragmentów bransolet szklanych i innych zabytków z tego okresu. Prace archeologiczne na terenie budowy muzeum na placu Berka Joselewicza przyniosły wiele nie znanych dotąd informacji dotyczących osadnictwa i rozwoju przestrzennego Przemyśla. Zarówno znalezione eksponaty jak i informacje o nich można oglądać w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej na pl. Czackiego 3. (Super Nowości)

Zakorkowane miasto...
* Jest taksówkarzem, więc jak niewielu poznał wszystkie "zakamarki" Przemyśla. Janusz Krewko zgodził się pokazać mi miasto z perspektywy osoby, która zarabia jeżdżąc samochodem po Przemyślu. Po Przemyślu jeździ coraz więcej samochodów. Parkowanie w centrum miasta w niektórych godzinach graniczy z cudem, nie mówiąc już o szybkim przejeździe po takich ulicach jak Jagiellońska czy Mickiewicza. - Podobne problemy mają i inne miasta w Polsce. Przemyśl jest stary i niestety dodatkowo gubi go pojemność ulic, które nie są w stanie pomieścić tylu aut. Wąskie ulice ciężko jest poszerzyć, bo kosztem czego? W najgorszych godzinach bywa tak, że zamiast 5 złotych klient musi zapłacić 15 za tę samą trasę. Albo. Krew mnie zalewa, jak rano chcę wyjechać na postój, stoję i nie mogę włączyć się do ruchu, bo z obrzeży miasta, na których mieszka coraz więcej ludzi, jedzie do centrum auto za autem. Choć nie tylko to jest problemem. Wciąż widzę nowe zakazy postoju, które ludzie i tak łamią, bo gdzieś muszą zaparkować. Przecież zamiast robić małe parkingi, na których mieści się kilkanaście aut, można by poszukać inwestora na zbudowanie jednego kilkupoziomowego - opowiada pan Janusz. Pan Janusz Krewko jeździ taksówką od 1989 roku. - Kiedyś na tym postoju co ja, pracowało ponad dwudziestu taksówkarzy. Obecnie jest ich dziewięciu i wszyscy to emeryci i renciści. Tylko im ta praca jeszcze jako tako się opłaca. Praca taksówkarza jest sezonowa. Dobry okres to listopad, grudzień i styczeń. Ludziom nie chce się zajmować w zimie autem, więc częściej wybierają nas.
Przemyślu zarejestrowanych jest ok. 22 tys. samochodów.
- jest 442 miejsca na parkingach płatnych
- jest 223 miejsca na parkingach bezpłatnych (*)
- co daje 33,1 samochodu na miejsce parkingowe
(*) nie są tu uwzględnione parkingi szpitali i centrów handlowych, ani te, które mają mniej niż 10 stanowisk, dane dotyczą tylko aut zarejestrowanych w gm. Przemyśl. (Życie Podkarpackie)

* Zaprószenie ognia to prawdopodobna przyczyna ubiegłotygodniowego pożaru w dawnym domku ogrodnika w Przemyślu. Spłonęła część parkietu oraz znajdujące się wewnątrz płyty paździerzowe i śmieci. W zaniedbanym budynku usytuowanym na obrzeżach parku często nocują bezdomni. To prawdopodobnie oni wzniecili pożar, z którym walczyło dwie jednostki straży pożarnej. Nie tylko strażacy, ale również świadkowie akcji gaśniczej, nie mogli zrozumieć, dlaczego władze miejskie nie interesują się losem tego miejsca. Pozostawione na pastwę losu popada w coraz większą ruinę, podobnie zresztą jak pobliska dawna oranżeria.
- W domku ogrodnika planowana jest siedziba Związku Gmin Fortecznych - mówi Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta Przemyśla. - Właśnie ogłoszono przetarg na sporządzenie dokumentacji jego zagospodarowania. (Nowiny)

Tajemnice Placu Berka Joselewicza
* W listopadzie ub. r. rozpoczęto prace ziemne na placu Berka Joselewicza w Przemyślu, związane z budową Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Archeolodzy spodziewali się, że podczas ich trwania znajdą pozostałości wcześniejszego osadnictwa, z okresu przed przyłączeniem tego terenu w obręb umocnień miejskich. I nie zawiedli się. Ziemia odsłoniła swoje tajemnice. Badania archeologiczne pozwoliły na dokładne rozpoznanie badanego obszaru i rzuciły nowe światło na rozwój funkcjonalno-przestrzenny tej części miasta od wczesnego średniowiecza poprzez późne średniowiecze, okres staropolski do czasów współczesnych. W ich wyniku w pierwszym rzędzie odsłonięte zostały relikty zabudowy murowanej dawnej dzielnicy żydowskiej. Pozostałości najstarszych budynków, datowane na przełom XVI/XVII wieku, znajdują się wzdłuż ulicy Ratuszowej. Zachowane fundamentowe partie zabudowy są solidnie wymurowane z łupka karpackiego i solidnej cegły tzw. palcowej. Kolejne postępujące rozbudowy, a także katastrofy nawiedzające miasto, doprowadziły do utarty pierwotnego charakteru starszej zabudowy, czego dowodzą przebudowy w partiach piwniczno-fundamentowych z końca 2. połowy XIX i w 1. połowy XX wieku. Zabudowa od strony ul. Wałowej była młodsza i pochodziła z XIX i XX wieku. Poza architekturą odkryto ślady XVI-XVII-wiecznych warsztatów z pozostałościami pieców garncarskich. Produkowane tu były kafle piecowe i ceramika użytkowa. W części wschodniej prowadzonej inwestycji natrafiono na fragmenty umocnień i konstrukcji drewnianych oraz nasypu ziemnego, pochodzących zapewne z początku XV wieku. W południowo-zachodniej części placu budowy, pod nasypami ziemnymi będącymi być może pozostałościami rozsuniętego jagiellońskiego wału ziemnego, na głębokości około 4 m poniżej dzisiejszego poziomu terenu, odkryto fragment cmentarza, wstępnie datowanego na XIII - XIV wiek. Przebadano i wyeksplorowano 58 grobów szkieletowych. (Życie Podkarpackie)

* Po niespodziewanej awarii mechanizmu kolejki linowej jej kilkudziesięciu pasażerów utkwiło na krzesełkach. Z odsieczą pośpieszyli im ratownicy. Niedzielna usterka na wyciągu narciarskim w Przemyślu była pozorowana dla potrzeb odbywającego się szkolenia. Ewakuację pasażerów ćwiczyli pracownicy kolejki, ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a także członkowie współdziałających z nimi służb. Jedyną drogą dotarcia do uwięzionych okazała się lina trakcyjna wyciągu. Właśnie po niej ratownicy opuścili się do poszczególnych krzesełek. Tkwiące w nich osoby bezpiecznie sprowadzili na ziemię za pomocą lin.
- Na szczęście z tego rodzaju awariami na wyciągach mamy do czynienia sporadycznie - mówi Hubert Marek, szef szkolenia Bieszczadzkiego Grupy GOPR. - Nie mniej jednak musimy być dobrze przygotowani na wypadek ich wystąpienia. Ratownicy ćwiczyli nie tylko uwalnianie pasażerów kolejki. Poprzedzili ją szkoleniem z zakresu technik ewakuacji osób, które np. zawisły na drzewie, słupie energetycznym, drabinie komina lub innej wysokiej konstrukcji przemysłowej.
- Na nich właśnie często lądują miłośnicy podniebnych rekreacji: spadochroniarze, motolotniarze, paralotniarze, szybownicy - dodaje Marek. - Oswabadzanie poszkodowanych w takich okolicznościach wymaga szczególnych, praktycznych umiejętności. (Nowiny)

* Rozprawa zainaugurowana została 21 czerwca. Sąd przesłuchał już wszystkich świadków. Obecnie analizuje 8 tomów akt tajnych i nagranych taśm wideo. Zakończenie postępowania i ogłoszenie wyroku planuje na listopad. Aferę łapówkarską na wielką skalę na przejściu granicznym w Korczowej wykryli funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych Straży Granicznej. To tam w 2004 r. notorycznie dochodziło do procederów związanych z przyjmowaniem przez kilkudziesięciu funkcjonariuszy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej łapówek, przede wszystkim od obywateli Ukrainy. Chodziło m.in. o odprawy Ukraińców, którzy mieli nieważne wizy wjazdowe do Polski. Pogranicznicy uzależniali wjazd od wręczenia łapówki, którą potem dzielili się ze swoimi przełożonymi - kierownikami zmian. Najniższą przyjętą kwotą było 10 - 15 zł, nieznana natomiast jest górna granica łapówki. To były przestępstwa o charakterze ciągłym, co oznacza, że każdy z oskarżonych kilkakrotnie przyjmował łapówkę. Pierwsi funkcjonariusze BiOSG zatrzymani zostali już w 2004 r., kolejni w roku ubiegłym. Akt oskarżenia sporządził Wydział Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, trafił on najpierw do Sądu Rejonowego w Rzeszowie, potem do Sądu Rejonowego w Jarosławiu z uwagi na fakt, że zdecydowana większość oskarżonych mieszka w powiecie jarosławskim i przemyskim. Jednak jarosławski sąd zwrócił się z prośbą do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, by z uwagi na wielkość sprawy (duża liczba oskarżonych, obrońców, obszerność akt sprawy), proces toczył się jednak przed Sądem Okręgowym w Przemyślu. Na ławie oskarżonych zasiadło 45 funkcjonariuszy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu. Jeśli najważniejsze z zarzutów, czyli: przyjmowanie i uzależnianie wykonywania czynności służbowych od otrzymania łapówki potwierdzą się, to pogranicznikom grożą surowe kary - do 8 lat za pierwszy zarzut i do 10 lat pozbawienia wolności za drugi. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Obwodnica musi być...
* "Chcemy normalnie żyć, obwodnica musi być" - pod takim hasłem członkowie i sympatycy Stowarzyszenia Mała Ojczyzna w Jarosławiu protestowali w piątek przeciwko opóźnianiu prac przy obwodnicy miasta. Już po raz drugi mieszkańcy Jarosławia maszerowali przeciwko odwlekaniu budowy obwodnicy. Kilkadziesiąt osób przeszło przez dwa przejścia na głównej ulicy miasta będącej fragmentem krajowej "czwórki". Ruchem kierowali policjanci. Protest trwał około pół godziny.
- Niedawno burmistrz obiecywał, że w tym roku rozpoczną się prace. Teraz słyszymy, że może za trzy lata. Wynika z tego, że sami musimy wychodzić obwodnicę - mówi starszy uczestnik manifestacji. Największym problemem w realizacji inwestycji, oprócz braku pieniędzy, są kłopoty z wykupem działek. Nie wykupiono jeszcze połowy. Chociaż projekt budowy jest przygotowany, bez własności terenu nie można starać się o pozwolenie na budowę. Brakuje też opinii Ministerstwa Ochrony Środowiska.
- Nie blokujemy ruchu. Samochody i tak ledwie się przemieszczają. Chcemy tylko zwrócić uwagę na konieczność rychłego wybudowania obwodnicy - stwierdza jedna z uczestniczek pikiety. Organizatorzy uważają, że już są efekty ich działań. Zorganizowano spotkania przedstawicieli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z mieszkańcami. Zaplanowano wspólną sesję rady miasta i powiatu poświęconą obwodnicy. Przez Jarosław przejeżdża dziennie około 20 tysięcy pojazdów. Obwodnica ma kosztować około 200 milionów złotych. Prace mogą ruszyć najwcześniej w 2009 roku. (Nowiny)

* Od 1 listopada SP ZOZ będzie miał nowego dyrektora. Obecny - Janusz Jaskuła podał się do dymisji. To wynik konfliktu, jaki trwa od ponad roku pomiędzy dyrektorem a związkami zawodowymi. Sprawa jarosławskiego szpitala psychiatrycznego trafiła pod obrady sejmiku województwa, bo to właśnie samorząd powiatowy sprawuje nad nim zarząd. Ale nie rozwiązało to konfliktu, a może jeszcze bardziej go zaostrzyło. Kilka dni później dyrektor J. Jaskuła podał się do dymisji. - Dyrektor nie chciał z nami rozmawiać. Obraził się na związki i na negocjacje wysyłał swojego zastępcę. A to nie zastępca, lecz on obiecał nam trzydziestoprocentowe podwyżki, z których otrzymaliśmy zaledwie dziesięć procent. Niestety była to ustna umowa - wyjaśnia szef Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia SP ZOZ w Jarosławiu Marek Porczak. Tłumaczy, że według czerwcowych podwyżek lekarze otrzymali ok. 400 zł brutto podwyżki, psychologowie ok. 300 zł brutto, zaś pozostały personel ok. 100 zł. Niedotrzymana obietnica podwyżki płac to według działaczy związkowych tylko jeden problem. Drugim jest obawa przed zwolnieniami. Miałoby to spowodować przeniesienie oddziału neurologii z SP ZOZ do Centrum Opieki Medycznej. W Specjalistycznym Psychiatrycznym ZOZ pracuje obecnie ponad 600 osób, związkowcy obawiają się, że liczba ta niedługo zmniejszy się tak samo, jak została zmniejszona liczba łóżek w szpitalu: - Gdy dyrektor rozpoczął swoją kadencję, w szpitalu było 620 miejsc dla chorych, obecnie jest 490. Obawiamy się, że podobny los spotka personel. Ale liczymy, że wreszcie ktoś z nami będzie chciał rozmawiać - dodaje M. Porczak. (Życie Podkarpackie)

Boi się o los dzieci...
* Samotna starsza kobieta z dwójką niepełnosprawnych dzieci walczy z bezdusznosznością urzędników. Ma coraz mniej czasu na uregulowanie życiowych spraw. Jej posesję ma przeciąć obwodnica Jarosławia. Obwodnica, która ma omijać centrum miasta, zajmie 42 ha gruntów miejskich, 22 ha gminy wiejskiej Jarosław i 2 ha gminy Pawłosiów. Łącznie w trzech gminach znalazło się 650 działek do podziału oraz działki, które w całości leżą w pasie planowanej drogi. Alicja Machowska jest inwalidką II grupy. Do tego opiekuje się dwójką niepełnosprawnych dzieci. Na los nie narzeka i jakoś sobie radzi. Nikogo nie prosi o pomoc. Teraz ktoś wytyczył trasę obwodnicy przez jej gospodarstwo. Machowska rozumie potrzeby miasta i wie że droga jest potrzebna. Nie rozumie tylko jednego.
- Dlaczego nie wykupią całości. Wzięli tylko kawał pola. Teraz auta będą jeździły tuż przy domu. No i ta ruchliwa droga całkiem odetnie mnie od świata - żali się Machowska. Inwalidka na początku listopada 2005 r. napisała prośbę do Urzędu Miasta w Jarosławiu o pomoc w rozwiązaniu problemu. Urzędnicy zareagowali dopiero po blisko trzech miesiącach.
- Przekazali wtedy mój wniosek do Generalnej Dyrekcji Dróg, żeby zajęli stanowisko - mówi Machowska. Do dzisiaj czeka na jakieś decyzje. Narzeka na opieszałość urzędników. Chce sprzedać bezużyteczny dom z resztą działki i z dziećmi dożyć starości w jakimś spokojnym miejscu. Mieszkańców, którym zostały bezużyteczne skrawki gruntów, jest więcej. Wszyscy krytykują sposób wykupu działek.
- Na tym etapie wykupywane są jedynie tereny niezbędne do realizacji inwestycji. Dopiero po jej zakończeniu i stwierdzeniu przez specjalną komisję uciążliwości dla mieszkańców, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad może zadecydować o wykupie resztówek - mówi Zofia Krzanowska, rzecznik burmistrza Jarosławia. Machowska obawia się, ze tego nie doczeka. Wcześniej zabije ją obwodnica. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Patron po wyborach...
* Konsensus w sprawie imienia dla przeworskiego szpitala. Uzgodniono, że uroczystość odsłonięcia tablicy odbędzie się 2 grudnia, już po wyborach samorządowych. Imię doktora Henryka Jankowskiego, jakie rada powiatu nadała przeworskiemu szpitalowi podczas ostatniej sesji, nie budziło kontrowersji. - Jeszcze w trakcie spotkania z lekarzami i przedstawicielami związków zawodowych, które odbyliśmy z panem przewodniczącym rady Piotrem Łuksikiem, przy jednym głosie wstrzymującym się uzgodniono, że najlepszą kandydaturą będzie kandydatura doktora Jankowskiego - mówi wicestarosta przeworski Roman Ostafijczuk. Tymczasem, już po decyzji rady pojawiły się głosy, czy aby przeworski szpital stać na podniosłe uroczystości i czy powinny się one odbywać w czasie kampanii wyborczej. Pismo w tej sprawie podpisały cztery związki zawodowe działające w szpitalu. - Szpital nie ma nadmiaru funduszów. Osoba patrona na pewno jest godna szacunku, ale uznaliśmy, że w tym okresie nie czas i miejsce ku temu - powiedziała nam Maria Płoskoń, szefowa komisji zakładowej "Solidarności". Jednak po rozmowach ustalono, że skromna uroczystość polegająca na wmurowaniu pamiątkowej tablicy odbędzie się 2 grudnia. W trakcie rozmów okazało się także, że przeworski szpital miał już kiedyś nadane imię i było to imię... 22 Lipca! - To już zamierzchła historia! Używania imienia 22 Lipca zaniechano jeszcze pod koniec lat pięćdziesiątych - mówi dyrektor Józef Więcław. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

* Wyciąłeś w swoim samochodzie tłumik i katalizator? A może przyciemniłeś szyby folią bez atestu? Uważaj, policja może wycofać twoje auto z ruchu i ukarać cię wysokim mandatem. Usuwanie środkowych tłumików i katalizatora oraz oklejanie szyb folią przyciemniającą jest ostatnio bardzo modne, szczególnie wśród młodych kierowców. Dzięki temu auto brzmi i wygląda prawie jak rasowa "rajdówka". - Problem w tym, że takie przeróbki często z prawdziwym tuningiem nie mają wiele wspólnego, a nieprofesjonalnie przerobione auto jest zbyt głośne. Takie pojazdy należy eliminować z ruchu, bo są uciążliwe. Tak z resztą robi policja - mówi Łukasz Pleśniak z Podkarpackiej Sekcji Wyścigów Ulicznych. Ponieważ na podkarpackich drogach, pseudo sportowych wozów przybywa w zastraszającym tempie, policja i inspekcja transportu drogowego zapowiadają, że będą eliminować je z ruchu.
- Każdy samochód, który emituje więcej hałasu niż dopuszczalne normy, albo ma zbyt ciemne szyby będzie kierowany na dodatkowe badanie techniczne. Policjant jego właścicielowi zabierze także dowód rejestracyjny oraz ukaże go mandatem. W skrajnym przypadku może to być nawet 500 zł. Ingerencja w parametry pojazdu, czyli tzw. tuning, jest dopuszczalny tylko w granicach przepisów, dlatego policja będzie sprawdzać, czy nie są one naruszane - mówi Beata Czekierda z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Spać spokojnie mogą tylko ci, którzy, montują do samochodów wyłącznie atestowane podzespoły.
- Taki tłumik kosztuje ok. 400 zł, ale posiada wszelkie niezbędne atesty i daje samochodowi delikatny sportowy pomruk, który nie ma niczego wspólnego z ordynarnym rykiem. Inwestując w taką część możemy być pewni, że nie dostaniemy mandatu - mówi Bartosz Opioła, współwłaściciel firmy Carrera, sprzedającej i montującej akcesoria tuningowe do samochodów. (Nowiny)

Gaz coraz droższy...
* Tylko w ciągu ostatnich 16 miesięcy gaz podrożał prawie o 50 procent. Ale to nie koniec. Już od stycznia nasze rachunki mogą być wyższe o kolejnych 10 procent. Podrożeje też żywność i benzyna. Płacimy coraz więcej, bo coraz wyższe ceny dyktuje nam rosyjski dostawca gazu. Rosjanie na początek pogrozili palcem i na kilka dni wyłączyli gaz przesyłany przez spółkę RosUkrEnergo, której współwłaścicielem jest Gazprom. To zapowiedź, że jeśli Polacy nie zapłacą więcej, to przerwy mogą być dłuższe. Czas odłączenia od kurka z gazem nie był przypadkowy. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo negocjuje właśnie umowy z RosUkrEnergo na 2007 r. Jest prawie pewne, że będziemy musieli płacić więcej niż dotychczas.
- W domu mam oszczędnościowy piecyk łazienkowy i kuchenkę. I co z tego, że zużywam coraz mniej gazu, skoro od roku płacę takie same albo coraz wyższe rachunki - opowiada Mieczysław Opaliński z Rzeszowa. - 150 złotych rachunku za gaz dla dwojga emerytów to duża suma, zwłaszcza że już bardziej oszczędzać się nie da. Jak mówi dr Krzysztof Kaszuba, ekonomista, gaz będzie jeszcze droższy i rachunki jeszcze wyższe. Rosja wykorzystuje pozycję monopolisty, czyli jedynego dostawcy gazu do Polski i bezlitośnie podnosi ceny.
- Na razie możemy tylko zaciskać zęby i płacić, bo innego wyboru nie mamy - tłumaczy Kaszuba. - Na sprzedaży surowców energetycznych Rosja w ostatnich latach zbiła fortunę, dzięki czemu spłaciła ogromną część swojego zadłużenia zagranicznego. Możemy się tylko pocieszać, że kraje Europy Zachodniej za gaz płacą jeszcze więcej. Kaszuba szybko przyznaje, że marna to pociecha, bo według raportów Banku Światowego, błyskawicznie powiększa się w Polsce grupa ludzi najbiedniejszych. Dla nich podwyżki gazu i żywności mogą oznaczać życie na granicy biedy albo wręcz ubóstwo - dodaje Kaszuba. (Super Nowości)

* Działki oddać gminom, a Polski Związek Działkowców zlikwidować - tego chcą posłowie PiS. Działkowcy boją się, że nie będzie ich stać na odkupienie ogrodów od gmin. Dlatego protestują. Na Podkarpaciu zebrali już ponad 10 tys. podpisów. Projekt posłów PiS ma być zgłoszony po wyborach samorządowych. Mówi on, że ogródki działkowe, którymi rządzi PZD, powinny być oddane gminom. A działkowcy mogliby je wykupić na własność za 2-5 proc. wartości ziemi. Nie musieliby też płacić składek PZD, ale podatek gruntowy gminom. Tadeusz Sulikowski, prezes podkarpackiego okręgu PZD, jest oburzony:
- To próba wywłaszczenia działkowców, likwidacji ogrodów oraz stworzenia warunków dla łatwego przejmowania ziemi przez bogatych. Związek zebrał już wśród protestujących działkowiczów ponad 10 tys. podpisów.
- Kogo będzie stać na wykupienie ziemi? Kto da 2 tys. zł i więcej? Nieliczni. Reszta straci ogrody, które od lat uprawia, miejsce rodzinnego relaksu - obawia się. - PiS przez tak głupie pomysły traci wśród nas zwolenników. Twierdzi w dodatku, że zdzieramy z działkowców pieniądze na składki. To bzdura. Przy 3-arowej działce miesięczna składka wynosi złotówkę. Rocznie daje to 12 zł. O tym, za ile i czy w ogóle sprzedać działkę, ma decydować gmina. Jeśli uzna, że teren lepiej przeznaczyć pod centrum handlowe, to o wykupie nie będzie mowy. Wśród rzeszowskich 29 ogrodów, 3 nie mają planu zagospodarowania przestrzennego. A to oznacza, że działkowcy nie mogliby ich wykupić. Chodzi o ziemie za mostem, po lewej stronie ul. Lwowskiej, między torami przy wylocie na Warszawę oraz za torami przy ul. Ciepłowniczej. Andrzej Szlachta, poseł PiS, nie ma wątpliwości:
- Stara klika związkowców i prezesów, którzy nie zmieniają się od kilku lat, boi się, że straci ciepłe posady. Protest to zwykły strach przed zmianami. A te przydadzą się, bo mamy sygnały o patologiach w tym środowisku. Wiemy, jak członkowie bezprawnie tracą działki - mówi. Szlachta przekonuje, że PiS-owi chodzi o to, by ludzie mogli na własność wykupić działki, które użytkują od lat. Aby wreszcie mogli powiedzieć: to jest moje.
- I wcale nie za olbrzymie pieniądze. Przeciwnie, za niewielkie - dodaje. (Nowiny)

* Przemycanie lewych papierosów to "rozrywka", którą nie gardzą nie tylko nasi rodacy i wschodni sąsiedzi, ale i obywatele UE. Tylko w miniony weekend (7 -8 bm.) usiłowano przemycić do Polski prawie 20, 5 tys. paczek papierosów bez polskich znaków skarbowych akcyzy, z czego niemal 16 tys. wiózł w swoim samochodzie obywatel Niemiec. Nasz sąsiad zza Odry wracał z Ukrainy samochodem typu camping marki fiat przez przejście drogowe w Korczowej późnym wieczorem. Może liczył, że celnicy będą już trochę zaspani? Jeśli tak, to sie przeliczył, bo funkcjonariusze dokładnie "przetrzepali" samochód i znaleźli prawie 16 tys. paczek lewych papierosów m.in. w podłodze, pod łóżkiem a także w oparciu tylnej kanapy auta. Niemiec stracił towar i samochód służący do przestępstwa, zaś przeciw niemu wszczęto stosowne postępowanie. Mniejszą ilością towaru, za to z niemniejszą determinacją wykazał się Ukrainiec - kierowca autokaru kursowego relacji Drohobycz- Pilzeń jadącego także w sobotę (7 bm.) przez przejście w Medyce. Tamtejsi funkcjonariusze Granicznego Referatu Zwalczania Przestępczości znaleźli ponad 2 tys. lewych papierosów w urządzeniu klimatyzacyjnym na dachu autokaru. Towar przepadł, a kierowca musiał wyłożyć 500 złotych na poczet grożącej mu kary za przestępstwo skarbowe. Niemniej pomysłowi byli dwaj Ukraińcy podróżujący przez przejście w Krościenku w niedzielny (8 bm.) wieczór ciężarówką mercedes sprinter. W celu zmylenia celników i odwrócenia ich uwagi schowali niewielką ilość kontrabandy w bardzo łatwo dostępnym miejscu w samochodzie. To jednak nie odwiodło funkcjonariuszy od "prześwietlenia" mercedesa. W skrytkach przypodłogowych znaleźli prawie 2,5 tys. lewych papierosów. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* W miniony piątek (6 bm.) dwaj Ukraińcy omal nie wywieźli z Polski 13 sztuk zabytkowej białej broni. Udaremnili im to jarosławcy celnicy wraz z funkcjonariuszami Granicznego Referatu Zwalczania Przestępczości w Korczowej. Sprawą zajmuje się już policja. Ukraińcy kierowcy, którzy dokonywali odprawy w jarosławskim Oddziale Celnym twierdzili, iż w podejrzanym kartonowym pudle wiozą mosiężne zestawy konstrukcyjne do plastikowych modeli. Jak sie okazało pudło kryło zgoła inne przedmioty: kordzik obrony przeciwlotniczej, tasak piechoty francuskiej z I poł. XIX wieku, kordelas myśliwski niemiecki z II poł. IXI wieku, japoński miecz samurajski prawdopodobnie z XVIII wieku, tasak piechoty i artylerii francuskiej z okresu 1931 - 1948, głownia laski w formie głowy konia - z kamieniem umieszczonym u nasady głowy, niemiecki bagnet Mauser z 1871 r., bagnet angielski - model z 1876 r. oraz niemieckie bagnety mundurowe z okresu III Rzeszy. Ukraińcy, którzy usiłowali przemycić zabytkową broń utrzymywali, że paczkę z nieznaną im zawartością otrzymali od pewnego Polaka i mieli jedynie przewieźć przez granicę. Twierdzili też, że nie mają pojęcia o tym, że na wywóz tego typu przedmiotów konieczny jest certyfikat stwierdzający ich wiek, zaś w przypadku przedmiotów starszych niż 55 lat wymagane jest specjalne zezwolenie. Ta "niewiedza" kosztowała ich zatrzymanie do dyspozycji policji, która prowadzi postępowanie w tej sprawie. (Super Nowości)

* W dniu 11 bm. na ul. Słowackiego w Przemyślu nieznany sprawca, po uprzednim odcięciu zasuwy w drzwiach garażowych, z wnętrza skradł kosiarkę spalinową. Właściciel garażu oszacował starty na 1.314 zł.

* W dniu 12 bm. na ogródkach działkowych przy ul. Wilczańskiej nieznany sprawca, wykorzystując nieuwagę i nieobecność właścicieli w altance, skradł im dwa dowody osobiste, dwa telefony komórkowe, kartę do bankomatu banku PKO BP oraz rzeczy osobiste. Poszkodowani oszacowali starty na 1.000 zł.

* Na ul. Jagiellońskiej w dniu 12 bm. dwaj nieznani sprawcy skradli mieszkańcowi Mysłowic saszetkę, w której znajdował się dowód osobisty, pieniądze w kwocie 150 zł oraz rzeczy osobiste.

* Dnia 09 bm. na ul. 22 stycznia w Przemyślu nieustalony sprawca rzucając kamieniami na teren autokomisu, dokonał uszkodzenia samochodu m-ki BMW, rozbijając szybę tylną i boczną oraz powodując uszkodzenia nadwozia. Właściciel autokomisu oszacował starty na 800 zł.

* Dnia 09 bm. ok. godz.19:30 na ul. Bielskiego nieznany sprawca przy użyciu wnyków sporządzonych ze stalowego drutu, skłusował a następnie wszedł w posiadanie zwierzyny łownej w postaci sarny.

* Dnia 09 bm. o godz. 17:00 na ul. Bogusławskiego mieszkanka Przemyśla zawiadomiła tut. KMP, że mieszkaniec Przemyśla, groził przy użyciu noża pozbawieniem życia nieletniemu synowi zgłaszającej, wzbudzając u pokrzywdzonego uzasadnioną obawę spełnienia tych gróźb.

* Dnia 09.10 br. ok. godz.24:00 na ulicy Przemysława policjanci SPI miejscowej KMP ujawnili, że kierujący rowerem 17-letni mieszkaniec Przemyśla był w stanie nietrzeźwości ( 0,64 promila).

* Dnia 09 bm. o godz. 10:00 na ulicy Sieleckiej 39-letni mieszkaniec Przemyśla zatrudniony na stanowisku elektryka w Przedsiębiorstwie Prefebrykatów Elektroenergetycznych "Elbud" w Przemyślu, podczas prac związanych z montażem instalacji elektrycznej, upadł ze schodów prowadzących do pomieszczenia przepompowni z wysokości około dwóch metrów, doznając obrażeń ciała w postaci oderwania wyrostka łokciowego. Pokrzywdzony został zabrany przez pogotowie ratunkowe do 114 Szpitala Wojskowego w Przemyślu, gdzie pozostał na leczeniu.

źródło: www.podkarpacka.policja.gov.pl

Reklama