Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.03-26.03.2006 r.

Przemyśl

Stok narciarki – II etap
* II etap inwestycji (ośla łączka, całoroczny tor saneczkowy i snowpark 1,5 ha wraz z orczykiem itd.) ma kosztować około 2 mln 700 tys. zł. Miasto chce go finansować w połowie, przy założeniu, że drugą połowę dostanie z InterRegu. Póki utrzyma się śnieg, przemyska nartostrada będzie czynna, choć pierwotnie miasto planowało zamknąć interes w połowie marca. Niebawem jednak, najprawdopodobniej w kwietniu, wyciąg przejdzie miesięczną przerwę techniczną (w ciągu roku planowane są takie dwie). Z wstępnych podliczeń wynika, że przychody za okres od 20 stycznia do 16 marca (czyli niecałe dwa miesiące) wyniosły 950 tys. zł, a koszty 484 tys. zł. Po odjęciu kosztów tegoroczny zarobek to kwota około 418 tys. zł. Wyliczenia nie uwzględniają zysków z gastronomii (igloo z kiełbaskami, golonkami i napojami). Miasto nie chce jeszcze przesądzać czy te liczby oznaczają, że do interesu nigdy nie trzeba będzie dopłacać: tegoroczna zima była bardzo sprzyjająca, ale nie wiadomo, jakie będą następne. Na razie nie zapadła też decyzja, na co zostaną przeznaczone zarobione pieniądze. Prezydent jest zdania, że utarg powinien zostać wykorzystany na potrzeby stacji narciarskiej, na przykład na poprawienie pewnych detali, takich jak np. zbyt płaski odcinek między stacją górną a wiaduktem, zbyt głębokie siodło przed trasą nr 2, przesunięcie części lamp itp. II etap inwestycji (ośla łączka, całoroczny tor saneczkowy i snowpark 1,5 ha wraz z orczykiem itd.) ma kosztować około 2,7 mln zł. Miasto chce go finansować w połowie, przy założeniu, że drugą połowę dostanie z InterRegu. Sprawa rozstrzygnie się w kwietniu. Jeśli dofinansowania nie będzie, z zarezerwowanych w budżecie pieniędzy miasto planuje zrobić w bieżącym roku tyle drugiego etapu, na ile wystarczy funduszy. (Życie Podkarpackie)

* Prace miała być legalna i dobrze płatna. Tak przynajmniej zapewniali organizatorzy wyjazdów do Holandii. Chętnych nie brakowało. Teraz wiele osób żałuje, że zdecydowały się na wyjazd. Przemyscy policjanci nie ujawniają, w jaki sposób wpadli na trop grupy żerującej na osobach poszukujących pracy. Najważniejsze, że udało się ją rozbić. Procederem kierowała 45-letnia przemyślanka czasowo zameldowana w Zielonej Górze. Prawdopodobnie wyłudziła 120 tysięcy złotych. Na razie jest nieuchwytna. Przebywa za granicą. W ręce funkcjonariuszy wpadli za to współpracownicy oszustki. Za umożliwienie wyjazdu brali od 800 do 1000 złotych. Pani Agnieszka (dane do wiadomości redakcji) dała się zwieść zapewnieniom o dobrzej płatnej pracy w pieczarkarni.
- Zapewniono mnie, że zarobię znacznie więcej niż w Polsce - mówi. - Zrezygnowałam więc z posady i wyjechałam. Do Holandii wieziono nas starym, rozpadającym się busem. Pracowaliśmy na czarno. Co gorsze, brakowało zajęcia, ponieważ na farmie przebywało znacznie więcej ludzi, niż to potrzebne. Pieczarki rosły tylko w 4 z 18 hal. Dostawaliśmy więc po kilkanaście euro tygodniowo. Właściciel farmy nazywał nas głupimi Polkami. Po przeszło 2 miesiącach pobytu w Holandii pani Agnieszka wróciła do kraju. Nie tylko nie zarobiła na utrzymanie rodziny, ale jeszcze straciła pieniądze. Policyjne śledztwo zatacza coraz szersze kręgi. Informacje o intratnej pracy za granicą były rozpuszczane pocztą pantoflową. Przed tygodniem funkcjonariusze przerwali spotkanie w podprzemyskiej Nienadowej. Małżeństwo z Ostrowa werbowało tam kolejnych chętnych do wyjazdu. Za każdego namówionego do pracy małżonkowie dostawali po 200 zł. Kilka dni później do zatrzymanych dołączyła 44-letnia pracownica przychodni lekarskiej. Tylko między 6 a 14 marca br. oszukała 44 osoby na kwotę 33 tys. zł. Prokuratura odebrała kobiecie paszport i zastosowana wobec niej dozór policyjny oraz poręczenie majątkowe. Pośrednictwem w załatwianiu pracy za granicą mogą zajmować się tylko i wyłącznie osoby lub firmy mające certyfikat Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Dziesiątki legalnych i darmowych propozycji znajdziemy w urzędach pracy.
- Niemal codziennie dostajemy nowe oferty - informuje Iwona Kurcz - Krawiec, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. - Jest w czym wybierać. Oczywiście pracodawcy zanim kogoś zatrudnią, zapraszają go na rozmowę kwalifikacyjną. W jej trakcie sprawdzają m.in. znajomość języków obcych. (Nowiny)

Nowy dyrektor Szpitala Wojewódzkiego
* – Uważa pan, że jest czego gratulować? Znam sytuację przemyskiego szpitala. A tak na poważnie: to była trudna decyzja, ale ja lubię wyzwania – usłyszeliśmy od Andrzeja Wojdyły, nowego dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. Kilka tygodni marszałek województwa podkarpackiego poszukiwał osoby, która zdecydowałaby się objąć posadę dyrektora przemyskiego szpitala. W tym czasie nadal urzędował (oficjalnie odwołany 19 marca – na własną prośbę, po pozytywnym zaopiniowaniu tego wniosku przez Radę Społeczną szpitala) dyrektor Jacek Mendocha. Były dyrektor tłumaczył na łamach ŻP, że taka forma przekazywania władzy była słuszna. Według nieoficjalnych informacji, procedura powołania nowego dyrektora trwała jednak tak długo dlatego, że urzędnikom Urzędu Marszałkowskiego nie udawało się namówić kolejnych osób do objęcia tej posady. Niewielu chciało ryzykować... Zaprzecza temu rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Aleksandra Zioło, która stwierdziła, że nic takiego nie miało miejsca. – Szpital funkcjonował zupełnie normalnie. Rzeczywiście, otrzymaliśmy od pana dyrektora prośbę o odwołanie go z funkcji dyrektora na własną prośbę, ale oficjalnie zarząd przychylił się do tego wniosku 15 marca. Nie wiem więc, skąd informacje, że dyrektor Mendocha kierował szpitalem, gdy był już odwołany. Na łamach waszego tygodnika czytałam, że on sam nie zaprzeczył temu, więc przypuszczam, że po prostu opinię Rady Społecznej szpitala utożsamił z automatycznym odwołaniem – powiedziała A. Zioło. Od 20 marca dyrektorem Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu zostaje Andrzej Wojdyła, dotychczasowy zastępca dyrektora Szpitala Powiatowego w Sanoku. Funkcję tę pełnił od dwóch lat. Zdaniem pracowników sanockiego szpitala, był bardzo dobrym szefem, którego z przykrością żegnają. – Nie znałem żadnych mechanizmów wyboru. Otrzymałem propozycję i po krótkim namyśle zdecydowałem się, analizując wszystkie za i przeciw. Wiem, że sytuacja jest trudna, że przemyski szpital ma spory dług. To duże wyzwanie. Czeka mnie ciężka praca. Trudno mi jeszcze określić, jakie będą priorytety w pierwszych tygodniach mojej pracy. Bez wątpienia trzeba pomniejszyć koszty i zwiększyć przychody przy zachowaniu dotychczasowej jakości i zakresu działania tej jednostki – powiedział A. Wojdyła. (Życie Podkarpackie)

* Punkt Toto Mix na ul. Słowackiego w Przemyślu okazał się szczęśliwy dla anonimowego mężczyzny, który w Totolidze piłkarskiej z 17 marca wygrał tutaj 68 605, 20 zł. To rekordowa wygrana w Przemyślu w takich zakładach. – Mężczyzna nie grał codziennie, z tego co wiem był parę razy, ale nasz punkt istnieje od niedawna, bo od pierwszego marca - mówi pracownica Toto Mixa. Szczęśliwy wybraniec losu, obstawił bezbłędnie 13 wyników w ligach niemieckiej, angielskiej, holenderskiej i włoskiej. (Super Nowości)

* Już dawno na dwóch poziomach baszty wschodniej Zamku Kazimierzowskiego nie było tak tłoczno, jak na otwarciu wystawy fotografii "Patrząc w niebo" autorstwa Ryszarda i Tomasza Głowackich. Nie kryją, że fotografią zajmują się tylko amatorsko; p. Ryszard - "od zawsze", a jego syn Tomek - od dwóch lat, za namową ojca oraz mamy - p. Krystyny, która też namiętnie lubi fotografować. Materiał do wystawy gromadzili i przygotowywali półtora roku. Obfotografowali fragmenty i detale zabytków (XIX w.) architektury Przemyśla - od ul. Bema na Zasaniu po ul. Puszkina.
- Można tu mieszkać kilkadziesiąt lat, ba! całe życie, a nic nie wiedzieć o pięknie jego architektury - skonstatował senior. - Chodzimy zwykle ze wzrokiem wbitym w ziemię i ani nam w myśli spojrzeć chociaż raz wyżej, gdzie zaczynają się wspaniałe secesyjne sztukaterie, pysznią się herby, królują płaskorzeźby i posągi. I na te elementy skierowali swoje obiektywy obaj Głowaccy. - Odnaleźli i utrwalili piękno, które nas otacza - podkreśla dr Grażyna Stojak, historyk sztuki, komisarz wystawy "Patrząc w niebo". Senior Głowacki marzy teraz o wydaniu albumu z tymi zdjęciami. - Szukam sponsora! - ogłosił. (Nowiny)

Konsul honorowy...
* Siedziba konsula honorowego Ukrainy w Przemyślu otwarta! Wojciech Inglot urzęduje już w biurze ulokowanym w hotelu "Gromada". Siedziba okresowo będzie spełniała także funkcję konsulatu generalnego. Otwarcie siedziby konsulatu honorowego Ukrainy w Przemyślu odbyło się w ubiegły piątek, 17 marca. – Spełnia się wielkie marzenie śp. doktora Jerzego Stabiszewskiego, który mówił mi: Mario, zobaczysz, że nadejdzie taki czas, kiedy w Przemyślu będzie konsulat Ukrainy – powiedziała podczas uroczystości otwarcia Maria Tucka, przewodnicząca przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. Specjalnie na tę okazję do Przemyśla przyjechał ambasador Ukrainy Ołeksandr Mocyk. Obecny był także konsul generalny Ukrainy Iwan Hrycak z Lublina. Po przecięciu wstęgi, którego dokonali Ołeksandr Mocyk, Wojciech Inglot, prezydent Przemyśla Robert Choma i Maria Tucka, nowa siedziba konsulatu została poświęcona przez duchownych dwóch obrządków: rzymskokatolickiego i greckokatolickiego. Wojciech Inglot, witając oficjalnie gości, dziękował prezydentowi Chomie za okazane wsparcie i pomoc.
– Zadaniem konsulatów honorowych jest wspomaganie lokalnych społeczności, w tym wypadku społeczności ukraińskiej oraz katalizowanie współpracy gospodarczej i kulturalnej. Jednak w trakcie obecności konsula generalnego, konsulat ten będzie pełnił takie same funkcje jak konsulat generalny. Wizyty konsula generalnego mają się tu odbywać regularnie i wówczas ten konsulat w praktyce zamieniał się będzie w konsulat generalny – powiedział nam Wojciech Inglot. – Mamy konsulat generalny w Lublinie. Jednak od czasu do czasu, raz lub dwa razy w miesiącu, będą pełnione dyżury także w konsulacie honorowym w Przemyślu – dodał ambasador Ołeksandr Mocyk. (Życie Podkarpackie)

* Prokuratura Okręgowa w Przemyślu przekazała do Sądu Rejonowego w Jarosławiu akt oskarżenia przeciwko trzem osobom, w tym b. funkcjonariuszowi Straży Granicznej, które za korzyści majątkowe ułatwiały wjazd do Polski obywatelom Mołdawii. Dwie z nich złożyły wnioski o zaniechanie przeprowadzenia rozprawy, wydanie wyroku skazującego i wymierzenie kar uzgodnionych z prokuratorem. 55-letni Wiesław B. z Jarosławia w marcu zeszłego roku zawarł bliższą znajomość z 29-letnim Damianem N., funkcjonariuszem Straży Granicznej, pracującym na przejściu w Korczowej. Obaj mężczyźni porozumieli się w sprawie ułatwiania obywatelom Mołdawii wjazdu do Polski. Zgodnie z ustawą o cudzoziemcach podczas kontroli obcokrajowca, co do którego istnieje podejrzenie, że przybywa do Polski w innym celu niż deklaruje, funkcjonariusze SG mają obowiązek sprawdzić jego tożsamość, autentyczność i ważność paszportu oraz wizy, a także zapytać o miejsce pobytu w naszym kraju. Dane te, wraz z marką i numerem rejestracyjnym samochodu, powinny być bezzwłocznie wprowadzone do komputerowej ewidencji osób przekraczających granicę państwa. Powinności tej Damian N. nie dopełniał. W celu ukrycia faktów, że odprawiani przez niego Mołdawianie przewożeni są samochodami Wiesława B. i 42-letniego Jerzego H. (z Jarosławia), wpisywał cudzoziemców jako pasażerów innych pojazdów, które rzeczywiście w tym dniu przekraczały granicę. W ciągu półtora miesiąca, w taki właśnie sposób do Polski przedostało się przejściem w Korczowej co najmniej 39 obcokrajowców. W trakcie czynności operacyjno-śledczych ustalono, że organizatorem i koordynatorem przerzutów cudzoziemców na teren Polski był Ukrainiec o imieniu Sergiej. To on właśnie skontaktował się z Wiesławem B. i zaproponował mu współpracę. Za każdego Mołdawianina przekazywał po 250 euro, z czego 200 przeznaczone było dla funkcjonariusza Straży Granicznej, a pozostała kwota stanowiła zapłatę dla przewoźnika. Przesłuchani w charakterze podejrzanych Damian N. i Wiesław B. przyznali się do zarzucanych im czynów. Obaj złożyli wnioski o zaniechanie przeprowadzenia rozprawy i wydanie wyroku skazującego, z wymierzeniem kar uzgodnionych z prokuratorem. W przypadku Damiana N. jest to kara 4 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 6, natomiast B. zaproponował dla siebie 3,5 roku więzienia, w zawieszeniu na 5 lat. (Super Nowości)

* W najbliższy poniedziałek, 27 marca, obchodzić będziemy Międzynarodowy Dzień Teatru. W związku ze świętem teatru Przemyskie Centrum Kultury i Nauki przygotowało cykl imprez. 27 marca na Zamku Kazimierzowskim szkolne grupy teatralne wezmą udział w konkursie teatralnym o złotą, srebrną i brązową maskę teatralną. W trakcie konkursu zmierzą sią z twórczością Aleksandra Fredry. 28 marca otwarte zostaną dwie wystawy tematycznie związane z teatrem i sceną. Pierwsza z nich to Wokół teatru. Plakat teatralny, kostiumy i rekwizyty ze zbiorów Teatru im. Wandy Siemaszkowej w "Rzeszowie" i Teatru "Fredreum" w Przemyślu, zaś druga – Petr Lébl: Nie jestem artystą plastykiem. 29 marca, o godzinie 19 na zamkowej scenie zobaczymy Marzenę Trybałę i Tomasza Stockingera w spektaklu Bernarda Slade’a Za rok o tej samej porze w reżyserii Barbary Sass. Dzień później, o godzinie 11 rozpocznie się konferencja Teatr moralnego niepokoju, którą poprowadzi Anna Kuligowska-Korzeniowska z Uniwersytetu Łódzkiego i Akademii Teatralnej w Warszawie. Wreszcie na koniec cyklu, 1 kwietnia o godzinie 18 zobaczymy Lwowski Teatr "Woskresinnia" w spektaklu Hiob opartym na dramacie Karola Wojtyły. (Życie Podkarpackie)

Owocna rekrutacja...
* Niedawna rekrutacja prowadzona przez najstarszy niezawodowy teatr w Polsce "Fredreum" zaowocowała wstępnym przyjęciem do grona "Fredrowców" 20 młodych ludzi zainteresowanych teatrem. Sama chęć i talent to jednak nie wszystko, dlatego "Fredreum" zapewniło najmłodszym stażem adeptom szkolenie i to prowadzone przez profesjonalistę, który sam niegdyś występował w przemyskim teatrze. Ostatnio prowadzone warsztaty to jedynie fragment całości szkoleń, które organizuje swoim nowym "nabytkom" "Fredreum". – Warsztaty, czasem prowadzone przez naszych doświadczonych aktorów odbywają się w różnym czasie i różnych miejscach – mówi Krystyna Maresch – Knapek, prezes Towarzystwa Dramatycznego im. Aleksandra Fredry "Fredreum". Mamy za sobą warsztaty w Birczy, a planujemy kolejne tego lata w Surochowie. Tym razem jednak warsztaty "Fredrowców" były szczególne, a udział w nich brali nie tylko nowo przyjęci do grona niezawodowych aktorów, ale także ci, którzy już we "Fredreum" grają. Wszystko to za sprawą reżysera Tomasza Rytwińskiego, przemyślanina obecnie pracującego we Wrocławiu, który swoją sceniczną karierę zaczynał właśnie we "Fredreum". – To wielka przyjemność znów znaleźć się wśród starych przyjaciół, czyli "Fredrowców" – wyznaje Tomek Rytwiński. – Choć już z nimi nie pracuję na codzień, nadal jestem jednym z nich i bardzo się cieszę, że mogę pomóc. (Super Nowości)

* Osiem ton ubrań, butów, bibelotów i mebli przywieźli wolontariusze ze szwedzkiej organizacji Reningsborg, czyli Pomocne Ręce. Dochód z ich sprzedaży trafi na potrzeby niepełnosprawnych. Podarunki pochodzą ze zbiórek prowadzonych przez organizację Reningsborg w kilkunastu miastach Szwecji. Co kilka miesięcy tir z darami przyjeżdża do Przemyśla. W tym roku były już dwa transporty. Dary trafiają do przemyskiego sklepu "Z Drugiej Ręki", który od półtora roku jest prowadzony przez miejscowy oddział Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z dotychczasowej współpracy z przemyślanami. Organizujemy podobny sklep w Zbyszynie pod Poznaniem - mówi Göte Sennerstam z Reningsborg. Niektóre ubrania i meble wymagają drobnych reperacji. Celowo nie są one wykonywane w Szwecji. Jest to praca dla uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej z podprzemyskiego Krasiczyna, również prowadzonych przez przemyskie Towarzystwo. Dla uczestników warsztatów, wykonywanie drobnych napraw jest dodatkową formą terapii. Niepełnosprawni pomagają również w sprzedaży w sklepie, który znajduje się na os. Kazanów.
- Sklep działa od listopada 2004 r. W tym czasie jego utarg wyniósł 430 tys. złotych - mówi Andrzej Berestecki, prezes oddziału Towarzystwa. Pieniądze ze sprzedaży, po potrąceniu kosztów prowadzenia sklepu, trafiły dla niepełnosprawnych i organizacji pracujących na ich rzecz, m.in. Specjalnego Ośrodka Szkolno - Wychowawczego nr 1.
- Zachęceni naszą działalnością Szwedzi, chcą otworzyć podobny sklep we Lwowie na Ukrainie. Chcemy im w tym pomagać. Na razie jest to wstępny pomysł - zdradza prezes Berestecki. (Nowiny)

Herby szlachty polskiej
* Nakładem warszawskiego wydawnictwa De Facto ukazało się opracowanie Andrzeja Brzeziny Winiarskiego Herby szlachty polskiej. Andrzej Brzezina Winiarski jest przemyślaninem, który heraldyką interesuje się od przeszło trzydziestu lat. Jest między innymi autorem kolekcji 152 herbów szlacheckich malowanych farbami olejnymi na płótnie. Kolekcję tę autor przekazał Archiwum Państwowemu w Przemyślu. W 2002 roku wykonał 36 akwareli będących herbarzem Wielkich Mistrzów Zakonu Najświętszej Marii Panny. Kolekcja znajduje się w Umiastowie koło Warszawy. Wydana obecnie praca jest zbiorem 18 tysięcy nazwisk szlacheckich oraz 1400 wizerunków herbów rodowych. Publikacja podzielona jest na dwie części. Pierwsza z nich to graficznie zaprezentowane herby, druga – alfabetyczny wykaz z przypisanymi dewizami. W przygotowaniu jest kolejna publikacja – Herby Wielkich Mistrzów Zakonu Najświętszej Marii Panny, Templariuszy oraz Zakonu Maltańskiego. (Życie Podkarpackie)

* Mieszkanie, w którym mieszka zastępca prezydenta Ryszard Lewandowski, figuruje na liście dłużników wywieszonej w Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Dług do spłacenia to 3200 złotych. Chodzi o zaległości wobec PSM, czynszowe 1700 złotych i za dostawę wody 1500 złotych. Ustaw o ochronie danych osobowych nie pozwala spółdzielniom zamieszczać nazwisk dłużników. Dlatego na przemyskiej liście są tylko numery bloków i mieszkań. Ma to zdopingować dłużnika do spłaty zaległości. Chcieliśmy spytać zastępcę prezydenta, dlaczego nie płaci za mieszkanie i kiedy ureguluje dług. Jednak odmówił nam komentarza w tej sprawie. W wypowiedzi udzielonej lokalnemu tygodnikowi stwierdzi, że rzeczywiście dług istnieje, lecz tylko za dostawę wody i wynosi tysiąc złotych. Bronił się, że regulowaniem opłat za mieszkanie zajmuje się jego żona i dług został już spłacony. Dlaczego Lewandowski nie płaci za mieszkanie? Nie wiadomo, bo na brak pieniędzy nie może narzekać. Miesięcznie zarabia 8747 złotych brutto. (Nowiny)

"Droga przez mękę"
* Mieszkańcy ulicy Topolowej najbardziej nie lubią... chodzić i jeździć do domów. Nazywają to czasem "drogą przez mękę", bo ulica jest dziurawa, błotnista i pełna wyrw. W czasie pluchy dokucza im błoto, latem nie jest lepiej, bo droga, dziurawa jak ser, utrudnia im dojazd, a nawet piesze dojście do domów.
- Nie do pomyślenia to jest! – irytują się mieszkańcy Topolowej. Tak cywilizowani ludzie w środku unijnego państwa mają żyć? To są jakieś standardy? – ironizują.- Ostatnio odwiedzający naszą ulicę znajomy z Ukrainy wyraził współczucie dla nas i zdziwienie, bo u nich nie ma, jak twierdził, takich ulic. Wstyd! – dodają. Lista skarg jest długa: dziurawa droga, nie utwardzona na jednym z odcinków, rdzewiejący most na Wiarze, błoto "do kolan" .... - Nie da się tak żyć – twierdzą ludzie z Topolowej, którzy napisali do prezydenta Przemyśla w tej sprawie, dołączając kilka zdjęć, na których widać jak po "europejsku" wygląda ich ulica. – Może pan prezydent nie był tu i po prostu nie wie, jak to wygląda? – zastanawiają się.
- O stanie tej ulicy wiemy – uspokaja wiceprezydent Przemyśla Ryszard Lewandowski. – Już w zeszłym roku miała być na niej położona nakładka bitumiczna. Opóźnienie wynika z przyczyn innych, niż nasza niewiedza, czy zaniedbanie tej ulicy. Na początku maja zeszłego roku wójt gminy Krówniki zwrócił się do nas z prośbą o podłączenie kanału w Krównikach do miejskiego kolektora ogólnospływowego – wyjaśnia wiceprezydent. – Na spotkaniu z wójtem gmina miejska Przemyśl zobowiązała się do wykonania kanalizacji na tej ulicy, jednocześnie powstał Społeczny Komitet Budowy złożony z jej mieszkańców, który zlecił wykonanie niezbędnej dokumentacji. Stąd opóźnienie w sprawie drogi – tłumaczy R. Lewandowski. – Nie ma sensu kłaść nakładki, którą trzeba będzie wkrótce zniszczyć z powodu kanalizacji. Oczywiście inne doraźne prace, jak na przykład likwidacja nierówności w celu zapewnienia bezpieczeństwa będą wykonane, jak tylko ustąpią roztopy – zapewnia wiceprezydent. – Ulica Topolowa jest uwzględniona w Wieloletnim planie Inwestycyjnym Miasta na przyszły rok. Mieszkańców Topolowej ta odpowiedź włodarzy miasta nie przekonuje. – Fakt, o sprawie kanalizacji wiemy – mówią. – Ale co ma piernik do wiatraka? –Po pierwsze, nie chodzi tylko o ten odcinek przez który ma być prowadzona kanalizacja, ale o 50 metrów ulicy do Budowlanych – wyjaśniają. – Poza tym ulica jest szeroka, można ją pokryć nakładką już teraz, a rury kanalizacyjne puścić bokiem, jest miejsce – przekonują. – Nie wyobrażamy sobie, że przyjdzie nam jeszcze czekać, aż skończy się budowa kanalizacji. Przecież to może potrwać ponad 2 lata, a my dalej będziemy się tu topić w błocie i przewracać – skarżą się mieszkańcy Topolowej. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

W hołdzie Ojcu Świętemu
* Jarosław w szczególny sposób chce podziękować Janowi Pawłowi II, honorowemu obywatelowi miasta i uczcić pierwszą rocznicęJego śmierci. Już w niedzielę, 26 marca, rozpoczną się kilkudniowe uroczystości. Codziennie w innym kościele o godz. 18 odprawiana będzie Msza św., a po niej koncerty, widowiska, wykłady. W środę, 29 marca, w Opactwie Benedektynek wierni przez całą noc będą modlić się w intencji beatyfikacji Ojca Świętego. W piątek, o godz. 19 w kościele NMP Królowej Polski rozpocznie się droga krzyżowa, wierni przejdą ulicami miasta do opactwa. W sobotę o godz. 10 bp Adam Szal odprawi na jarosławskim rynku Mszę św., o godz. 12 zaś zostanie na ratuszu odsłonięta tablica poświęcona Ojcu Świętemu. O godz. 18 w MOK będzie można obejrzeć widowisko Przyszedłem, by dać wam nadzieję. W niedzielę w cerkwi greckokatolickiej o godz. 18 odprawiony będzie Akatyst, a o godz. 19.30 jarosławianie wraz z zespołem Trzecia Godzina Dnia zgromadzą się na rynku, by czuwać ze świecami w ręku. Motto czuwania Stojąc u bram nieba ma upamiętnić ostatnie godziny Ojca Świętego. W poniedziałek, 3 kwietnia, uroczystości przeniosą się do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. O godz. 11 w auli odbędą się uroczyste obrady rady miasta, rady powiatu i senatu uczelni, zaś o godz. 17 abp. Józef Michalik odprawi Mszę św. oraz odsłoni pomnik Jana Pawła II na placu uczelni. W Małej Galerii MOK można oglądać prace plastyczne związane z Wielkim Polakiem. (Życie Podkarpackie)

* Kilkunastocentymetrowe pęknięcia w ścianach nośnych budynku, odpadająca elewacja i odstraszający widok. W takich warunkach żyją ludzie, licząc, że ściany się nie zawalą. Budynek przy ul. Strzeleckiego jest własnością miast. Zarządza nim Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Znajduje się on na Małym Rynku i jest wpisany do rejestru zabytków. Mieszkańcy zalepiają dziury, zabiegają o remont i liczą, że zaczną się one zanim budynek zostanie ruiną. Wanda Zakrzeczkowska zajmuje z rodziną mieszkanie na piętrze. Wejście po schodach jest niebezpieczne dla w pełni sprawnych osób, a co dopiero dla niepełnosprawnych. Jej syn, który porusza się o kulach po złamani biodra, nie jest w stanie ich pokonać.
- Mieszkamy w takich warunkach, że tylko wstyd przed przychodzącymi do syna nauczycielami. Płacę miesięcznie 330 zł czynszu, a od 10 lat nic tu nie zrobili. Twierdzą, że nie ma pieniędzy. Niedawno cegły spadły pomiędzy bawiące się dzieci – mówi Wanda Zakrzeczkowska. Zarządca potwierdza, że stan budynku jest zły. Remontowano tam przewody kominowe i zrobiono cokół wokół fundamentów. – Planujemy remont budynku. Chcemy wykonać elewację i wzmocnić go konstrukcyjnie. Może już w tym roku rozpoczniemy prace – mówi Stanisław Ryzner, technik z PGKiM zajmujący się budynkami położonymi w rejonie małego Rynku. Zarządca zapewnia, że zagrożenia dla mieszkańców i często bawiących się w pobliżu dzieci zostaną usunięte. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Jak wyjść z czynszowego dołka...
* 700 tysięcy złotych przeznaczono w tym roku z budżetu miasta na wypłaty dodatków mieszkaniowych. Starać się o niego mogą nawet osoby wynajmujące mieszkanie bądź dom. Duża skala bezrobocia, zwłaszcza wśród kobiet, wysokie opłaty, koszty utrzymania rodziny nie adekwatne do zarobków to główne przyczyny niepłacenia przez mieszkańców bloków spółdzielczych czynszy. Długi lokatorów wobec spółdzielni mieszkaniowych w Przeworsku sięgają kilkuset tysięcy złotych i wciąż rosną. Jedną z oferowanych przez urząd miasta i spółdzielnie pomocą dla tych osób jest przyznanie dodatku mieszkaniowego lub zamiana mieszkania. O przyznaniu dodatku mogą ubiegać się właściciele, lokatorzy i najemcy mieszkań, osoby nie przekraczające miesięcznego dochodu 562 zł, oraz nie przekraczające określonej powierzchni mieszkalnej. Dla jednej osoby powierzchnia ta wynosi - 45,5 m kw., dla dwóch - 52 m kw., dla trzech 58,5 m kw., czterech 71,5 i tak dalej. - Zadłużenie czynszowe w spółdzielni nie jest przeszkodą w ubieganiu się o dodatek, chyba że powstało w okresie korzystania z dodatku i gdy wypłacający pieniądze burmistrz został poinformowany o tym przez zarządcę. O dodatek mogą także starać się osoby wynajmujące mieszkania oraz domy prywatne, pod warunkiem że spełniają wyżej wymienione kryteria - mówi Jolanta Mazurkiewicz, inspektor od spraw mieszkaniowych UM w Przeworsku. Nie bez wyjścia są osoby ubiegające się o dodatek, które z jakiś względów nie spełniają określonych wymogów. Np. kiedy starsza kobieta zajmuje w pojedynkę duże mieszkanie, a nie stać jej na jego utrzymanie, bądź jej renta przekracza wymagany dochód o kilka złotych, wówczas istnieje możliwość zamiany mieszkania na mniejsze. Od ubiegłego roku działa w UM biuro pośrednictwa zamiany mieszkań. Zamiany mogą dokonywać lokatorzy mieszkań spółdzielczych, komunalnych zakładowych pomiędzy sobą po wyrażeniu zgody administratorów tych mieszkań. (Nowiny)

R E G I O N

* Kadrowa karuzela w podkarpackiej policji bynajmniej jeszcze się nie zatrzymała. Komendanci miejscy i powiatowi nadal nie mogą być spokojni o swoje stanowiska. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami potrwa to do końca marca. Na razie nadinsp. Dariusz Biel, szef podkarpackiej policji, zbiera potrzebne do oceny pracy komendantów informacje. Nie tylko z samych komend.
- Rozmawia też z samorządowcami - mówi podinsp. Wiesław Dybaś, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Rzeszowie. - Pyta ich m.in., czy właściwa jest symbioza między lokalną społecznością a policjantami i czy ludność jest zadowolona z działań policji. A w samych komendach? Oceniane jest właściwie wszystko. Od struktury komendy po innowacyjność w działaniu kierującego nią komendanta. Policja rzeczywiście chce być bliżej ludzi. Chce też jeszcze bardziej zadbać o swój wizerunek. Na Podkarpaciu ma spory kapitał wyjściowy. Według niedawnych ogólnopolskich badań zleconych przez Komendę Główną Policji, nasze województwo jest najbezpieczniejsze w kraju, a policjanci są w pierwszej trójce, jeśli chodzi o zaufanie mieszkańców. (Super Nowości)

Podkarpaccy milionerzy...
* Czterech podkarpackich milionerów znalazło się na liście Stu Najbogatszych Polaków miesięcznika Forbes. Ich majątek to w sumie 935 mln zł. Gdyby rozdali swoje dobra każdy mieszkaniec Podkarpacia dostałby 467 zł. Adam Góral, prezes Asseco Poland, jako charyzmatyczny szef potrafi do swoich przedsięwzięć porwać każdego - mówi o swoim szefie Katarzyna Drewnowska, rzecznik Asseco. - Jest świetnym fachowcem i wykorzystuje szanse rynkowe. Poza tym, ciepłem i otwartością zjednuje sobie życzliwość ludzi ze swojego otoczenia. Można powiedzieć, że z powodu wysokiej pozycji na liście... nie zadziera nosa, ale ma nosa do interesów. Góral od lat prowadzi firmę informatyczną Asseco Poland. Tylko w Rzeszowie, sercu spółki, zatrudnia ok. 300 informatyków. W sumie Asseco to 1200 pracowników w kraju i za granicą.
- Wielu chciałoby go zapytać, jak się dorobić takich pieniędzy - mówi Krzysztof Duliński, asystent Adama Krzanowskiego, który wraz z bratem Jerzym znalazł się na 49. miejscu listy Forbes'a. Adam i Jerzy Krzanowscy 14 lat temu założyli w Krośnie firmę produkującą krzesła. Zatrudniali wtedy tylko kilka osób. W ubiegłym roku sprzedali już na całym świecie 6,6 mln krzeseł. Dziennikarze miesięcznika ustalili, że każdy z braci Krzanowskich ma majątek warty 240 mln zł. Gdyby ująć ich wspólnie, w rankingu Forbes'a awansowaliby z miejsca 49. do ścisłej czołówki, na miejsce 20. Krośnieńskie Huty Szkła nie mają ostatnio dobrej passy. Ubiegły rok spółka zamknęła stratą 6,9 mln zł. Mimo to, majątek Zdzisława Sawickiego, głównego jej udziałowca, pozwolił mu znaleźć się na 81. miejscu listy Forbesa. (Nowiny)

* Już za kilka dni, od 1 kwietnia, ceny gazu znowu będą wyższe. Tym razem wzrosną o prawie 9 proc. Osoby, które grzeją w domach gazem ziemnym są przerażone. Wiosny i wyższych temperatur nic nie zapowiada, więc wciąż muszą włączać ogrzewanie. Podwyżka, która będzie obowiązywać od 1 kwietnia, jest już drugą w ostatnim czasie. Poprzednia była w grudniu 2005 roku i wtedy Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podniosło ceny o 12 proc. Teraz ceny ponownie wzrosły. Gaz ziemny, który jest używany w domach, podrożeje nawet o 8,8 proc. Martwi to wszystkich, którzy z niego korzystają. Jednak najbardziej po kieszeniach dostaną ci, którzy domy i mieszkania ogrzewają właśnie gazem ziemnym. W maju otrzymają już wyższe rachunki. Sytuację utrudnia też pogoda. Choć wiosna zaczęła się już kilka dni temu, to wciąż jest chłodno, a w nocy temperatury są minusowe.
- Cały dom ogrzewam gazem, bo innej możliwości po prostu nie mam. Za styczeń i luty zapłaciłam 1400 zł, więc teraz czeka mnie bardzo ciężki okres. A jeszcze szykuje się podwyżka. Nie wyobrażam sobie, jak to będzie. Do tego ciągle muszę grzać, bo jest bardzo zimno, więc w maju dostanę pewnie podobnie wysoki rachunek. Te ceny nas wykończą - martwi się Maria Szczyrek z Sędziszowa Młp. Niskie temperatury i opóźniająca się wiosna sprawiły, że za ogrzewanie płacimy więcej niż w ubiegłym roku. Z zestawienia w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej w Rzeszowie wynika, że w styczniu i lutym br. zużyto 8 proc. więcej ciepła niż w tych samych miesiącach rok wcześniej. (Super Nowości)

* Zarabiając przez rok w Anglii można w kraju zapłacić nawet kilka tys. zł podatku. Dlatego, żeby uciec przed absurdalnymi przepisami i mackami fiskusa, Polacy pracujący za granicą, wymeldowują się z rodzinnych domów. Karolina Woźny z Rzeszowa w Anglii spędziła ponad rok. W 2005 r. zarabiała przez 9 miesięcy. Zdobyła pieniądze na studia i wróciła, aby napisać pracę magisterską. Nagle okazało się, że polski fiskus chce podatek od tego, co zarobiła w Anglii. Wyszło ponad 3 tys. zł.
- Tam odprowadziłam już 10-procent podatku, a tu okazało się, że wskoczyłam na próg 30-procentowy i po raz drugi muszę oddać pieniądze. To kolejna nielogiczna rzecz w tym kraju i bodziec do tego by wyjechać stąd na stałe. Znajomi, którzy pracują za granicą już się wymeldowali, żeby nie dopadł ich fiskus - opowiada dziewczyna. Takich ludzi tylko na Podkarpaciu może być tysiące. Obowiązuje ich umowa między Polską a Anglią o unikaniu podwójnego opodatkowania. Zgodnie z nią każdy Polak, nawet, jeśli nie ma dochodu w kraju, a zarabia za granicą, musi zgłosić całą zarobioną kwotę w Urzędzie Skarbowym i rozliczyć ją wg. polskich przepisów. W efekcie, po przeliczeniu dochodu na złotówki, może sporo dopłacić. Nawet, jeśli podatek w Polsce pomniejszony zostanie o kwotę, która została już zapłacona w Anglii. Urzędnicy z Ministerstwa Finansów zapowiadają zmiany w umowie z Anglią, które mają polepszyć sytuacje polskich podatników.
- Nie wiadomo, kiedy wejdą one w życie. Umowę najpierw trzeba podpisać, potem czeka nas jeszcze proces ratyfikacji, który może chwilę potrwać - mówi Anna Sulik z Biura komunikacji Społecznej MF. (Nowiny)

Kronika kryminalna

* W dniu 20.03.br. na ul. Św. Jana Nepomucena kierująca samochodem marki VW Golf 40-letnia mieszkanka Przemyśla, podczas omijania zaparkowanego na ulicy samochodu osobowego, nie zachowała należytej ostrożności i przycisnęła stojącego przy nim nieletniego (9-letniego mieszkańca Przemyśla), który w wyniku zdarzenia doznał ogólnych otarć i potłuczeń ciała. Dziecko po przewiezieniu do szpitala wojewódzkiego w Przemyślu, pozostawiono na obserwacji.

* Na terenie ogrodów działkowych dzielnicy Bakończyce w Przemyślu, zostały ujawnione zwłoki 48-letniej mieszkanki Przemyśla, leżące na drodze wewnątrz ww działek. Na miejscu zdarzenia, nie ujawniono śladów, które by wskazywały na udział osób trzecich. Na polecenie, będącego na miejscu zdarzenia prokuratora, zwłoki przewieziono do Prosektorium.

* Nieznany sprawca w dniu 20 bm. na ul. Hofmanowej, wykorzystując nieuwagę 78-letniej mieszkanki Przemyśla, po wyrwaniu, skradł jej torebkę, w której znajdował się dowód osobisty oraz pieniądze w kwocie 500 zł.

* W okresie 18-20 bm. nieznany sprawca, po uprzednim wybiciu szyby w drzwiach samochodu marki Mercedes na ul. Dworskiego, z jego wnętrza skradł radioodtwarzacz marki Sony wartości 400 zł na szkodę mieszkańca Przemyśla.

* W dniu 19.03.br. 15-letni mieszkaniec Przemyśla wspólnie z dwoma nieustalonymi mężczyznami pobili nieletniego mieszkańca Przemyśla powodując u niego obrażenia ciała w postaci złamania nosa, otarcie naskórka na policzku oraz zasinienie okolicy oka prawego.

Reklama