Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.03-19.03.2006 r.

Przemyśl

Certyfikat "przejrzystości"
* W związku z finałem akcji "Przejrzysta Polska" Przemyśl uzyskał certyfikat "przejrzystości". Oznacza to, że wywiązał się z zobowiązań, jakie wziął na siebie, przystępując do akcji: opracował opis usług samorządu, kodeks etyczny pracowników samorządowych, program współpracy z organizacjami pozarządowymi, dokument przybliżający mieszkańcom aktualną strategię rozwoju, wprowadził procedury naboru na wakaty wraz z konkursami na stanowiska kierownicze oraz wydał informator budżetowy Skąd mamy pieniądze i na co je wydajemy. Wśród zadań nieobowiązkowych przemyski magistrat wykonał dodatkowo m.in. samorządowy serwis informacyjny i wprowadził tzw. inicjatywę uchwałodawczą mieszkańców. (Życie Podkarpackie)

* W drugiej już Akcji Krwiodawstwa, która odbyła się w przemyskiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w ubiegły czwartek oddano prawie 15 litrów bezcennego leku. Uczestniczył w niej 33 osoby, 22 z nich po raz pierwszy z życiu oddały krew. Klub HDK PCK działa w przemyskiej PWSZ od 2004 roku. Tegoroczną akcję rozpoczęli szefowie klubu, prezes Ewa Terlecka, która "na koncie" ma już 2,5 litra oddanej krwi i jej zastępca Paweł Bojeczko z "dorobkiem" 4,5 litra. Oboje swoją przygodę z krwiodawstwem zaczęli jeszcze jako uczniowie szkół średnich, Ewa – przemyskiego "Morawa", zaś Paweł – Technikum Drzewnego w Lesku. Chęć oddania krwi podczas akcji zgłosiło 50 osób, jednak część z nich nie została zakwalifikowana ze względu na stan zdrowia. W końcu swoją krew oddały 33 osoby, 22 z nich po raz pierwszy w życiu. Ich poświęcenie dało prawie 15 litrów tego bezcennego leku. Organizatorem akcji był klub HDK PCK, natomiast wspomagali ją: Zdzisława Ramocka z Zarządu rejonowego PCK w Przemyślu i ekipa z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Rzeszowie na czele z lek. med. Julią Żarow. (Super Nowości)

* W związku z zagrożeniem ptasią grypą, coraz więcej właścicieli kotów zgłasza się do weterynarzy, pytając, czy nie uśpić swojego pupila. Lekarze uspokajają - wystarczy przestrzegać higieny.
- Istnieje możliwość, że kot zarazi się ptasią grypą, ale prawdopodobieństwo jest niewielkie, tym bardziej że na naszym terenie nie wykryto przypadków zachorowań u ptaków - mówi lek. wet. Radosław Fedaczyński. Codziennie odbiera kilka telefonów z pytaniem, jak ustrzec swojego pupila. Często pojawiają się też głosy, o uśpieniu zwierzęcia.
- Zarażenie się wirusem ptasiej grypy może nastąpić poprzez zjedzenie zakażonego mięsa. Koty domowe nie jedzą padliny, więc do zachorowania może dojść, gdy kot upoluje chorego ptaka lub ktoś mu poda niezdrowe mięso - wyjaśnia lekarz. Teoretycznie człowiek może zarazić się od kota, poprzez kontakt z jego odchodami, ale na całym świecie nie odnotowano takiego przypadku. Podstawowe zasady higieny powinny w pełni uchronić przed zachorowaniem. Żeby dmuchać na zimne, można też nie wypuszczać kota z domu. Podobne środki ostrożności powinny towarzyszyć nam, gdy przygarniemy porzuconego kota.
- Trzeba być ostrożnym, ale nie powinniśmy nadmiernie panikować. Większe jest prawdopodobieństwo, że nasz pupil, jeśli nie był szczepiony, zarazi się wścieklizną, niż ptasią grypą - tłumaczy pan Radosław. Tylko kot jest narażony na zarażenie się ptasią grypą. Inne zwierzęta domowe i hodowlane są odporne na wirus. (Nowiny)

Nabrani "na saksy"
* 120 tys. zł wyłudziła przemyślanka od osób, którym obiecywała dobrze płatną pracę w Holandii. Jej wspólniczka, jedynie od 6 do 14 marca, wyłudziła aż 33 tys. zł. Policjanci z Sekcji do Walki z Przestępczością Gospodarczą KMP w Przemyślu jako pierwszą ustalili 45-letnią przemyślankę, która kierowała tym procederem. - Obiecywała dobrze płatną pracę w holenderskiej pieczarkarni - mówi podinsp. Franciszek Taciuch z KMP w Przemyślu. - Za tę "przysługę" brała ostatnio 820 złotych. Pieniądze te miały pokryć koszty przejazdu w obie strony i ubezpieczenie. W ten sposób wyłudziła 120 tysięcy złotych. Ludzie, którzy uwierzyli w jej obietnice, zgłaszają się na policję. Opowiadają, że do pracy w Holandii jechali starym, rozpadającym się busem, a na miejscu, zamiast obiecywanych zarobków, czekały na nich głodowe zaliczki. Mówią też, że nie mogli przygotowywać sobie posiłków, bo nie pozwalał na to właściciel farmy, gdzie pracowali. Zmuszani byli u niego kupować jedzenie, a to kosztowało 5 euro dziennie. Policjanci z KMP w Przemyślu zatrzymali małżeństwo z Ostrowa (mężczyzna jest kuzynem 45-letniej oszustki), które na spotkaniu w Nienadowej koło Dubiecka w pow. przemyskim zachęcało ponad 100 osób do wyjazdu do Holandii. Od każdej osoby zdecydowanej na taką pracę zbierali po 820 zł. Policjanci wykryli, że za każdego zwerbowanego otrzymywali od swojej "szefowej" po 200 zł. Zatrzymanej wczoraj 44-letniej wspólniczce oszustki przez 8 dni udało się wyłudzić 33 tys. zł, a poszkodowane są 44 osoby. Kobieta przebywa w areszcie. Z ustaleń policji wynika, że to ona była "skrzynką kontaktową", gdzie zgłaszały się osoby chętne do wyjazdu "na saksy" do Holandii. Wystarczyło przyjść do przychodni lekarskiej, zapytać o panią G. i wręczyć jej 1000 złotych. - Sprawa jest rozwojowa i nie wykluczamy dalszych zatrzymań - dodaje podinsp. Taciuch. (Super Nowości)

* W każdą trzecią niedzielę tygodnia zbierają się tu numizmatycy, miłośnicy starodruków, zbieracze pocztówek, starych zegarów i militariów. Przemyska giełda staroci jest okazją do uzupełnienie kolekcji o unikalny eksponat lub dokonania "życiowej" transakcji. - Na giełdzie można kupić lub zdobyć w drodze wymiany przedmioty unikalne, a ostatnio bardzo poszukiwane na antykwarycznym rynku, związane z tradycją ziemi dawnej Rzeczypospolitej. Zdarza się, że trafią one do Polski za sprawą ukraińskich turystów, którzy traktują tego typu pamiątki jako wyjątkowo "chodliwy" towar – mówi Wacław Górniak, jeden z organizatorów giełdy. Dla wielu mieszkańców Przemyśla i okolic giełda jest okazją do podreperowania domowego budżetu. Tu można sprzedać bezużyteczne dla kogoś rzeczy. Dla pasjonata mogą być bardzo cenne. (Nowiny)

UFO nad Przemyślem?
* W sobotę o 10.20 rano nad Przemyślem pojawił się Niezidentyfikowany Obiekt Latający. Przypadkiem sfotografowała go jedna z urzędniczek przemyskiego starostwa.
– Lubię fotografować. W sobotę była ładna pogoda, wyszłam na balkon, zrobiłam kilka zdjęć miasta. Niczego szczególnego nie zauważyłam. Dopiero przy oglądaniu zdjęć i powiększeniu okazało się, że na jednym jest coś bardzo dziwnego. Wygląda dokładnie jak latający spodek! Na pozostałych też można zobaczyć dziwne niewytłumaczalne "plamki", ale są znacznie mniej wyraźne... Pani, która sfotografowała dziwny obiekt, nigdy nie zajmowała się takimi zjawiskami jak UFO. Jest osobą poważną i zajmuje poważne stanowisko. Dlatego nie chce się przedstawić. Wiadomo, jak na odkrywców takich nietypowych zjawisk reaguje "zdroworozsądkowa" część społeczeństwa. Jednak sprawa UFO orbitującego nad blokami przemyskiego Kazanowa nie dawała jej spokoju. Wysłała zdjęcie do "Nautilusa", warszawskiej fundacji, która zajmuje się zjawiskami paranormalnymi. Tam fotografia przemyskiego UFO zrobiła furrorę: "Spójrzmy na powiększenie zdjęcia. Widać na nim dyskoidalny obiekt, z którego po bokach wystrzeliwują dwa świetliste promienie. Obiekt wydaje się być z metalu" – czytamy w opisie. Odkrywczyni Niezidentyfikowanego Obiektu Latającego nie wie, co o tym wszystkim sądzić. Z jednej strony – twardo stąpa po ziemi, z drugiej – a nuż to odkrycie, które zmieni nasze życie? (Życie Podkarpackie)

* 60 tysięcy skarbonek na jałmużnę wielkopostną przygotował w tym roku Caritas archidiecezji przemyskiej . Trafiły one do dekanatów, a stąd do 383 parafii. Do Niedzieli Miłosierdzia (przypada 23 kwietnia) wierni będą w nich gromadzić jałmużnę na dofinansowanie różnych przedsięwzięć charytatywnych, prowadzonych przez Caritas. Mottem tegorocznej akcji są słowa papieża Benedykta XVI "Przywracajmy nadzieję chorym...". Celem prowadzonej przez Caritas akcji jest zgromadzenie funduszy na działalność statutową poprzez dobrowolną rezygnację ofiarodawców z dóbr dozwolonych na rzecz osób potrzebujących pomocy. Adresatem apelu o jałmużnę wielkopostną, na którą złożą się kwoty przeznaczone pierwotnie na inny cel, np. zakup słodyczy, są głownie dzieci i młodzież. Organizatorzy mają nadzieję, że podobnie jak poprzednio, na tej samej zasadzie znaczącego wsparcia udzielą także dorośli. W zeszłym roku do skarbonek wielkopostnych zebrano łącznie 54 tysiące zł.
- Wszystkie datki przeznaczyliśmy na dofinansowanie leczenia i zakupu sprzętu do rehabilitacji – powiedział nam ksiądz Marian Bocho, dyrektor Caritas archidiecezji przemyskiej.- Z tej formy pomocy skorzystało kilkadziesiąt osób, między innymi Karol z Ustrzyk Dolnych i Piotr z Łańcuta, dotknięci chorobą mózgowego porażenia. Z parafii otrzymujemy bardzo dużo podań z prośbą o wsparcie finansowe młodych osób z takimi właśnie dolegliwościami. Z naszej pomocy skorzystały też chora na białaczkę Małgosia z Sanoka oraz 14-letnia Ania z Przemyśla. Jeśli chodzi o Anię, to lekarzom nie udało się postawić jednoznacznej diagnozy. Musi wyjechać na badania do USA i jako Caritas chcemy ją w tych staraniach wesprzeć. Opiekujemy się ponadto głuchoniemymi. Część pieniędzy z ubiegłorocznej jałmużny wielkopostnej przeznaczyliśmy na sfinansowanie zorganizowanych dla nich rekolekcji i prezenty od Świętego Mikołaja. Zdaniem biskupa Adama Szala, wikariusza generalnego diecezji przemyskiej, rezygnacja przez młode osoby z rzeczy niekoniecznych i drobnych przyjemności , z równoczesnym przekazaniem zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy dla najbardziej potrzebujących, będzie praktyczną lekcją wyrzeczenia i odpowiedzialnego miłosierdzia. Akcja, zapoczątkowana w środę popielcową, zakończy się w tym roku w Niedzielę Miłosierdzia, tydzień po Wielkanocy, 23 kwietnia. (Super Nowości)

Pomysł na forty?
* Miasto i sąsiednie gminy, w których znajdują się forty twierdzy przemyskiej, chcą powołać Związek Forteczny Gmin i Powiatów. Pasjonaci historii sceptycznie podchodzą do tego pomysłu. Zadaniem związku ma być "stworzenie produktu turystycznego, jakim może być Twierdza Przemyśl i jej promocja". Tak zapisano w oficjalnym komunikacie. W ramach tych działań ma powstać Forteczny Park Kulturowy. Chodzi o zespół fortów z okresu I wojny światowej. Obecnie turystycznie zagospodarowane są tylko cztery obiekty. Pozostałe niedostępne z powodu chwastów, krzaków, błota i niebezpiecznych miejsc, których nikt nawet nie oznaczył. Większość obiektów jest dewastowanych i okradanych z cegieł i metalowych części. Interwencja niektórych gmin, czyli właścicieli fortów, ograniczyła się tylko do postawienia tabliczki "zakaz wstępu". Tymczasem przed prywatnymi dzierżawcami, którzy chcą turystycznie zagospodarować forty, często piętrzone są trudności.
- Z kolegą mieliśmy zamiar wydzierżawić fort w Duńkowiczkach. Chcieliśmy zabezpieczyć niebezpieczne miejsca, udostępnić go turystom, organizować ekspozycje historyczne. Jednak zamiast nam pomóc, to wręcz przeciwnie, gminne władze piętrzyły przed nami trudności. A po co? A na co? Wreszcie załatwiono nas propozycją astronomicznego czynszu, w zamian oferując niepewną dzierżawę na krótki okres. Trudno mi zrozumieć takie postępowanie - mówi Mirosław Majkowski niedoszły dzierżawca. Kilka lat temu był pionierem zagospodarowując dla turystów fort w podprzemyskiej Łętowni. Obecnie dzierżawią go inni pasjonaci. (Nowiny)

* 12 marca z towarzyszeniem Przemyskiej Orkiestry Kameralnej na scenie Zamku Kazimierzowskiego wystąpiła trójka młodych muzyków wywodzących się z Przemyśla: Marcin Misiak – wiolonczela, Marcin Suszycki – skrzypce i Andrzej Krawiec – gitara. Wszyscy trzej są absolwentami przemyskiej szkoły muzycznej. Aktualnie po ukończeniu studiów stoją na progu kariery estradowej. Każdy z nich oprócz regularnego wykształcenia akademickiego może poszczycić się udziałem w wielu kursach mistrzowskich i międzynarodowych konkursach. Udział w jednym koncercie aż trzech doskonałych solistów wyklucza możliwość bliższego przyjrzenia się sztuce wykonawczej każdego z nich. Bezsprzecznie wszyscy dysponują świetnym warsztatem wykonawczym i ogromną dozą muzykalności. Posiadają jeszcze specyficzną fantazję przypisaną do młodego wieku. Ta cecha niestety z wiekiem w większości przypadków zanika, pozostawiając wszakże miejsce doświadczeniu i obyciu estradowemu. Program koncertu, składający się z kompozycji A. Vivaldiego, J. Haydna i A. Piazzoli powinien zadowolić wszystkich, bo z jednej strony kompozycje bardzo znane (koncerty Vivaldiego), a z drugiej muzyka nieco lżejszego autoramentu (Astor Piazzola i jego artystyczne opracowania tanga). Założyłem sobie, że nie będę wykonawców w żaden sposób klasyfikował, ani tworzył niepotrzebnych rankingów, ale jedno wykonanie szczególnie przypadło mi do gustu i muszę o tym napisać. Koncert skrzypcowy a-moll A. Vivaldiego. Pozycja, która widnieje we wszystkich programach szkolnych, znana i trywialnie mówiąc oklepana, w wykonaniu Marcina Suszyckiego to już nie ten sam utwór setki razy słuchany na wszelakich egzaminach i konkursach dla młodych skrzypków. Stylistyka Suszyckiego oscylująca wyraźnie wokół wykonań Nigela Kennedyego wprowadziła do utworu całkiem nowe wartości. Kompozycja na pozór prosta zyskała blask i wigor. Zapis kompozytora stanowił zaledwie kanwę dla pomysłów improwizatorskich wykonawcy. Doskonały koncert, oby tak dalej. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Agresywni gimnazjaliści...
* Ostatnio dość często słychać o rozwydrzonych nastolatkach, którzy terroryzują, lub wręcz biją swoich nauczycieli. Do podobnego, może nie aż tak drastycznego przypadku doszło w ubiegłym tygodniu w Jarosławiu. Ósmego marca do Komendy Powiatowej Policji przyszedł nauczyciel zatrudniony w jednym z jarosławskich gimnazjów, żeby zgłosić groźby karalne, jakie usłyszał od swoich uczniów. Pedagog, który uczy przedmiotu uznawanego za mniej ważny od języka polskiego czy matematyki, owego dnia oceniał prace uczniów. Trzej z nich (mają po 13 lat) nie byli zadowoleni z ocen i głośno o tym powiedzieli. Nauczyciel próbował z nimi dyskutować i wtedy usłyszał – ma pan auto? To już je pan ma z głowy. Na to pedagog zdenerwował się, czemu trudno się dziwić. Wszak w naszych realiach samochód dla nauczyciela jest nadal luksusem, a jak wiadomo smarkacze bywają nieobliczalni. Poszedł więc na policję i opowiedział o wszystkim, licząc, że interwencja policjantów zapewni bezpieczeństwo jego samochodowi. I jak tu nie przytaknąć pewnemu parlamentarzyście, który z sejmowej trybuny wspomniał o rózdze jako niezawodnym środku wychowawczym. (Życie Podkarpackie)

* Stanisław Dziak z bólem w klatce piersiowej szukał pomocy w Izbie Przyjęć jarosławskiego Centrum Obsługi Medycznej. Nie został przyjęty, bo nie miał skierowania od lekarza rodzinnego.
- Sytuacja jest o tyle dziwna, że wcześniej z tą samą przypadłością trafiłem do innego szpitala. Zostałem przyjęty bez problemu - mówi rozgoryczony pacjent. 27 lutego br. Dziak wraz z synem wracali z Ropczyc do Jarosławia. W drodze poczuł się bardzo źle. W Rzeszowie trafił prosto do szpitala. - Przyjęli mnie bez żadnych problemów. Zrobili badania, podali leki - mówi Stanisław Dziak. Dolegliwość powtórzyła się 6 marca. Z bólami w klatce piersiowej i dusznościami Dziak trafił do Izby Przyjęć jarosławskiego Centrum Obsługi Medycznej.
- Nie możemy pana przyjąć bez skierowania od lekarza rodzinnego - usłyszał od dyżurnej pielęgniarki. - Takie są przepisy. Pielęgniarka była niewzruszona. Po telefonicznej interwencji lekarza rodzinnego pacjent, który czuł się coraz gorzej, otrzymał pomoc. - Gdybym wezwał pogotowie, byłbym obsłużony bez zbędnej biurokracji. A tak tylko straciłem sporo nerwów przez ten incydent - żali się Stanisław Dziak.
- Nie było tu złej woli personelu. Takie są wymogi urzędników z Narodowego Funduszu Zdrowia - mówi dr Janina Balicka, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Centrum Opieki Medycznej. Do szpitalnej izby przyjęć w pierwszej kolejności trafiają pacjenci przywiezieni przez pogotowie oraz skierowani przez lekarzy specjalistów.
- Oczywiście, również chorzy w stanie wyraźnie zagrażającym życiu. Z doświadczenia wiemy też, że pacjent, który się awanturuje, nie jest umierający - dodaje dr Balicka. Lekarze muszą stosować się do przepisów NFZ. Nawet tych, które uważają za absurdalne. Pacjenci domagają się swoich praw. - Najbardziej zapalnym punktem, gdzie dochodzi do konfliktów szpital - pacjent, jest izba przyjęć - mówi pielęgniarka Andrzejka Waciak. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Zapomniana łaźnia...
* Prawie w centrum miasta stoi budynek, w którym niegdyś mieściła się żydowska łaźnia. Obecnie jest w opłakanym stanie. Mieszkańcy miasta dziwią się, że władze nic sobie nie robią z faktu, że ruina szpeci wizerunek miasta. Budynek stoi przy ul. Słowackiego. – Często tędy przechodzę i zawsze zastanawiam się, kiedy ten teren zostanie jakoś uprzątnięty, by nie zagrażał przechodniom- mówi jeden z mieszkańców Przeworska. - Czy musi dojść do katastrofy budowlanej, tak jak w innych miastach, by w końcu władze Przeworska zauważyły problem i zrobiły coś z tą odstraszającą budowlą? Leszek Kisiel, zastępca burmistrza Przeworska tłumaczy, że nie jest to budynek miasta. - Nie mamy odpowiednich instrumentów prawnych by zrobić coś więcej niż monitować właścicieli by zrobili porządek i zadbali o bezpieczeństwo tego miejsca - mówi. Dodaje, że 3 lata temu Związek Gmin Żydowskich starał się o odzyskanie tego budynku. Dwa lata temu budynek został im przekazany.
– Interweniowaliśmy u właścicieli, by zabezpieczyli obiekt i doprowadzili go do takiego stanu, by nie zagrażał przechodniom - mówi wiceburmistrz. – Chcieliśmy, by wskazano nam osobę, która bezpośrednio zajmuje się tym obiektem, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Wystąpiliśmy do inspektora nadzoru budowlanego o skuteczne działania w tej sprawie. Wojciech Stańda, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Przeworsku, informuje, że wystąpił do Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, która opiekuje się budynkiem, by zabezpieczyła budynek i określiła co zamierza z nim robić. Otrzymał odpowiedź, że budynek został zabezpieczony, a obecnie jest wystawiony na sprzedaż. (Super Nowości)

* Rodzina Dzieduszyckich zwróciła się do przewodniczącego rady powiatu przeworskiego z pisemnym protestem. Sprzeciwiają się decyzji starosty o sprzedaży pałacu w Zarzeczu rzekomemu spadkobiercy. Spór o pałac w Zarzeczu toczy się od chwili ukazania się w Nowinach artykułu o nieodpłatnym przekazaniu innego historycznego obiektu burmistrzowi Przeworska. - Na wieść o hojności starosty złożyłem wniosek o bezpłatne odstąpienie nam pałacu w Zarzeczu. Od kilkunastu lat inwestujemy w ten obiekt i chcemy inwestować nadal, ale mamy związane ręce, gdyż nie jesteśmy jego prawowitymi właścicielami - mówi Wiesław Kubicki, wójt gminy Zarzecze. Starosta Zbigniew Mierzwa do dziś nie odpowiedział na wniosek wójta. Poinformował natomiast prasę, że ma kupca na pałac, jednak nie może zdradzić, kim on jest. Informacja o sprzedaży pałacu zbulwersowała przedstawicieli rodu. W ich imieniu Izabela Dzieduszycka 31 stycznia wystąpiła z pisemną prośbą do starosty o podanie nazwiska owego tajemniczego hrabiego. Starosta do dziś nie odpowiedział na pismo, zasłaniając się dyskrecją. W wywiadzie dla jednego z lokalnych pism nazwał kupca "ogromnym autorytetem". Pech jednak chciał, że ów "autorytet" został aresztowany pod zarzutem przemytu 75 kg heroiny o wartości 10 mln zł.
- Bardzo prawdopodobne, że właśnie tymi brudnymi pieniędzmi chciał zapłacić staroście za nieruchomość - mówi wójt gminy Zarzecze. Zakładam jednak, że starosta nie wiedział, skąd miały pochodzić pieniądze na zakup pałacu - mówi wójt Kubicki. Starosta kategorycznie zaprzecza, by wiedział, czym się zajmuje tajemniczy hrabia.
- Rodzina nasza jest wstrząśnięta tym, ze członek naszego rodu dopuścił się takiej zbrodni. O ile to prawda, nie chcemy mieć z tym człowiekiem nic wspólnego - mówi nestorka rodu. (Nowiny)

R E G I O N

Powszechny Internet...
* Powszechny dostęp do bezprzewodowego Internetu na całym Podkarpaciu. Taki projekt ma być realizowany w ramach programu dla Polski wschodniej. Budowa wspólnej sieci teleinformatycznej dla pięciu województw to największy i najdroższy projekt w ramach programu rządowego dla Polski wschodniej. Wstępnie ma kosztować 300-400 mln zł. Jego realizacja zacznie się po 2007 r. Celem jest powszechne udostępnienie internetu dla użytkowników indywidualnych, przedsiębiorstw i instytucji, a także zwiększenie atrakcyjności gospodarczej Podkarpacia. Za darmo z Internetu korzystają już mieszkańcy gminy Czudec. Od stycznia 2005r. jest tam sieć bezprzewodowa. Korzystają z niej mieszkańcy, urząd gminy, szkoły. Projekt kosztował ok. 200 tys. zł. Wcześniej gmina płaciła kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie, za tzw. sztywne łącze z dostępem do sieci. Teraz w różnych częściach gminy są specjalne anteny, które wysyłają fale radiowe. Każdy, kto jest w ich zasięgu może za darmo korzystać z Internetu. (Nowiny)

* Emeryci i renciści z naszego regionu, którzy pobierają świadczenia z ZUS-u, otrzymają plastikowe legitymacje. Dokumenty, potwierdzające status emeryta lub rencisty i fakt objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym, trafią do nich najpóźniej do końca czerwca. Zakład Ubezpieczeń Społecznych musi przygotować około 8 milionów legitymacji, dlatego wprowadza je partiami. Mieszkańcy Podkarpacia dostaną zielone dokumenty w drugim kwartale 2006 roku (najpóźniej do końca czerwca), natomiast emeryci i renciści, którzy podlegają np. oddziałowi ZUS w Biłgoraju, już je otrzymali. Forma zielonej, plastikowej legitymacji jest zbliżona do karty kredytowej. Zawiera imię i nazwisko świadczeniobiorcy, numer PESEL, numer emerytury lub renty oraz termin ważności (dla tych, którym świadczenie przysługuje okresowo). Nie otrzymają jej osoby uprawnione do świadczeń i zasiłków przedemerytalnych, a osoby, którym przysługuje więcej niż jedno świadczenie, dostaną jeden dokument. W prawym górnym rogu znajdzie się hologram z logo ZUS-u. Emeryci i renciści nie muszą składać wniosków o wydanie legitymacji ani odbierać jej osobiście w oddziale ZUS. Dokumenty będą wysyłane pocztą. (Super Nowości)

Farsa promocyjna...
* Kilkanaście broszur i mężczyzna w poprawnie skrojonym garniturze. To wizytówka podkarpackiego stoiska na targach turystycznych w Berlinie. Urząd Marszałkowski wydał na to 13 tys. zł. Międzynarodowa Giełda Turystyczna ITB Berlin odbyła się w miniony weekend. Jest największą tego typu imprezą na świecie. Reklamują się na niej miasta i regiony z ponad 180 krajów. Najbardziej barwnie (tancerze, rękodzieło, malarze) zapraszali turystów do siebie kraje "tropikalne" - Nowa Gwinea, państwa afrykańskie. Inni rozdawali płyty CD, mapy, precyzyjnie opracowane przewodniki, drobne upominki. Na stoisku z Małopolski kobieta w stroju ludowym uczyła niemieckie dzieci robić wycinanki. Obok znajdowało się stoisko Podkarpackiego… Mogło się przy nim zatrzymać najwyżej 4-5 osób. Na stole kilka folderów, w tym tylko dwa nowe (o całym regionie oraz o zabytkach architektury drewnianej). Stoisko obsługiwał przedstawiciel urzędu marszałkowskiego, Grzegorz Reizer. Na pytanie, dlaczego Podkarpackie tak słabo i bezbarwnie się reklamuje, odpowiedział: - Jestem na takich targach już piąty raz. Wcześniej organizowaliśmy różne pokazy. Teraz nie, bo nie sądzę, aby tańce czy wypieki, przyciągały turystów.
- Fatalnie, że pokazujemy taką twarz w świecie - ocenia Stanisław Cholewiak, prezes leżajskiego "Hortino". - My od "zera" wypromowaliśmy nasze produkty z "Hortino" na "Poltino". Wydaliśmy 2 mln zł. To samo trzeba robić z regionem. Na Podkarpaciu od pomysłowego myślenia jest Urząd Marszałkowski i jego departament promocji, turystyki i sportu zatrudniający 20 osoby. Pensja szefa departamentu to ok. 5 tys. zł brutto, jego pracownicy zarabiają 2 tys. zł. Dlaczego więc nasza promocja jest taka nieudolna?
- Też byśmy chcieli błyszczeć na wszystkich prezentacjach - odpowiada Jarosław Gawlik - szef departamentu promocji UM. - Ale nie mamy pieniędzy. Warmińsko-Mazurskie na promocję wydaje rocznie 1,2 mln zł, Małopolskie 2 mln zł, my mniej niż 700 tys. zł.
- W głosowaniu nad budżetem województwa radni zawsze "skąpią" na promocję - przyznaje Barbara Kuźnia-Jabłczyńska, radna sejmiku. - Nic nie poradzę na to, że większość kolegów woli dać pieniądze na łatanie dziur w wiejskich drogach, niż na promocję regionu w świecie. (Nowiny)

* Podręczniki mają potanieć nawet o 25 proc. Rodziców cieszy umowa urzędników i wydawców, ale traktują ją z niedowierzaniem. Teraz, żeby kupić dzieciom książki często biorą kredyty. Nic dziwnego, skoro komplet dla gimnazjalisty kosztuje nawet 500 zł. W czwartek wydawcy i urzędnicy z ministerstwa edukacji podpisali porozumienie, które ma obniżyć ceny podręczników.
- Książki potanieją nawet o 25 proc. - mówi Mieczysław Grabianowski, rzecznik resortu edukacji. Rodziców cieszą te obietnice. Dodają jednak, że już dawno trzeba było tak zrobić.
- Zakup podręczników to dla każdego ogromny kłopot. Zwłaszcza, gdy trzeba kupić książki dla kilku pociech. Znam rodziców, którzy musieli nawet wziąć kredyt, by udźwignąć ten ciężar - przyznaje Irena Rząsa ze Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych w Rzeszowie. Ceny podręczników są teraz tak wysokie, że nie wszystkie dzieci zaczynają rok szkolny z pełnym tornistrem. Np. podręczniki do nauki angielskiego kosztują nawet 80 zł, a komplet do gimnazjum albo liceum to wydatek rzędu 500 zł.
- Z roku na rok przybywa nam klientów w antykwariacie, gdzie książkę można kupić nawet za pół ceny - mówi Renata Galej z rzeszowskiej księgarni i antykwariatu "Libra". Jak wielkim problemem dla rodziców są zakupy podręczników wie także Halina Januś, z-ca dyr. Gimnazjum nr 8 w Rzeszowie: - Aby ulżyć ich portfelom pod koniec roku organizujemy kiermasze. Dzieci, odkupujących książki od starszych kolegów, jest coraz więcej. Pomysł urzędników nie sprawi jednak, że potanieją książki w księgarniach. Rodzice zaoszczędzą pod warunkiem, że podręczniki hurtowo zamówi szkoła. Rabat da wydawca. Te same skrypty, wybrane do spółki przez rodziców i nauczycieli, mają obowiązywać przez kilka lat z rzędu. Dzięki temu rodzeństwo będzie korzystało z książek po sobie. Nie wszystkim dyrektorom to się podoba.
- Kiedyś zajmowaliśmy się zamawianiem książek. Potem zabroniono nam tego, bo pojawiły się podejrzenia, że nauczyciele wchodzą w układy z wydawnictwami, dostają bonusy - mówi Halina Januś. - Dlatego obawiamy się do tego wracać. Lepiej, żeby książki były tańsze w księgarniach, a szkoły nie musiały być pośrednikami. (Nowiny)

Kronika kryminalna

Oszukiwali na Allegro
* 79 osób padło ofiarą oszustów z Przemyśla, którzy działali na portalu aukcyjnym Allegro. Oszuści to młodzi ludzie: 21-letnia Agnieszka i 20-letni Piotr. Działali w ten sposób, że na portalu zarejestrowali pięć kont, z których dwa służyły do wyłudzeń, a trzy do uwiarygodnienia dwóch pierwszych. Piotr i Agnieszka zawierali między sobą fikcyjne transakcje, wpisywali pozytywne komentarze, dzięki czemu konta, z których oszukiwali kontrahentów były obłożone dobrymi ocenami w systemie komentarzy Allegro. Młodzi ludzie oferowali do sprzedaży m. in. telefony komórkowe, akcesoria samochodowe, odzież sportową znanych producentów. Za towar żądali od 20 do 1000 zł. Kupujący wpłacali pieniądze na konto, którego formalnym właścicielem był bezdomny koczujący na rzeszowskich dworcach PKP i PKS. Towar nigdy nie docierał do formalnych właścicieli. Zdaniem policji z Przemyśla, oszuści logowali się w kawiarenkach internetowych w Przemyślu i Rzeszowie. Po zatrzymaniu, przyznali się do zarzucanych im czynów i zdecydowali, że dobrowolnie poddadzą się karze. (Super Nowości)

* Od ubiegłego piątku policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu szukają dwóch przestępców, którzy zbiegli podczas doprowadzania ich do radiowozu. Do zdarzenia doszło o 17.47 na wewnętrznym parkingu Sądu Rejonowego w Przemyślu. Dwaj 22-letni mieszkańcy Przemyśla Daniel K. i Michał K. (przypadkowa zbieżność nazwisk) oskarżeni o włamanie decyzją sądu zostali aresztowani tymczasowo na trzy miesiące. Po zakończonej rozprawie zostali przez policjantów skuci kajdankami i odprowadzono ich do radiowozu stojącego na parkingu. W pewnym momencie aresztowani mocno popchnęli konwojującego ich policjanta i rzucili się do ucieczki. Pokonali metrowy mur i skoczyli z niego na położone pięć metrów niżej podwórko. Następnie wpadli do bramy kamienicy. Policjanci rzucili się w pościg, ale jeden z nich podczas skoku z dość dużej wysokości zaklinował się w szczelinie muru i upadł. To dało zbiegom kilkusekundową przewagę. Klucząc przez podwórka i przejścia pomiędzy kamienicami, uciekli pościgowi. Obecnie trwają poszukiwania zbiegów. (Życie Podkarpackie)

* 53-letni mieszkaniec Przemyśla, podczas libacji alkoholowej uderzył nożem w szyję 41-letniego mężczyznę. Sprawca został zatrzymany, a poszkodowany trafił do ambulatorium, skąd po opatrzeniu zwolniono go do domu.

* Dzwonić chyba nie miał ochoty, ale rachunek zapłaci słony. Pod warunkiem, że go złapią. Chodzi o nieznanego jeszcze sprawcę, któremu z jakichś względów przeszkadzały szyby w jednej z kabin telefonicznych w Przemyślu. No to je powybijał. Straty oszacowano na 1200 zł.

* Mieszkaniec Przemyśla raczej nie mógł się tłumaczyć, że ma to wszystko tylko na własne potrzeby... W jego samochodzie i mieszkaniu policjanci znaleźli blisko 1200 paczek papierosów oraz 16 litrów wódki. Wszystko bez polskich znaków akcyzy. Wartość zatrzymanego towaru to ok. 8 tys. zł.

Reklama