Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.03-12.03.2006 r.

Przemyśl

Bohaterska staruszka...
* Kieszonkowiec z grupy Romów ukradł pani Janinie portfel. 90-letnia, poruszająca się o lasce kobieta nie przestraszyła się krzyczących Cyganów. Wsiadła za nimi do autobusu i zawiozła na policję. Portfel odzyskała, złodziej będzie ukarany.
- Wyszłam tylko na chwilkę z domu do apteki. Na przystanku było kilkoro Cyganów z dużymi torbami. Z życzliwości zagadnęłam do nich, że skoro mają takie duże torby, to pewnie do Ameryki jadą - opowiada starsza pani. Jeden z mężczyzn objął ją i szepnął, że jadą do Chicago. Kobieta odepchnęła go, ale poczuła, że nie ma portfela w kieszeni płaszcza.
- Mówię, żeby mi oddali mój portfel. Była tam recepta i kilkanaście złotych - opowiada pani Janina. Jedna z kobiet zaczęła krzyczeć, jak się nie wstydzi fałszywie ich oskarżać. Całą grupą wskoczyli do autobusu.
- Bałam, ale wsiadłam za nimi. Powtórzyłam - oddajcie mi portfel. Gdy nie chcieli, podeszłam do kierowcy i poprosiłam, aby podjechał na policję. Przed komendą czekali już policjanci. Okazało się, że jeden z Cyganów, niby przypadkowo, znalazł portfel na podłodze autobusu. Wszystkich przesłuchano.
- Zaczęliśmy się niepokoić o naszą mamę. Wyszła tylko do apteki, a kilka godzin jej nie było. Nagle ktoś dzwoni z policji w sprawie mamy. Nogi się pode mną ugięły, pomyślałem, że pewnie był wypadek - wspomina pani Elżbieta, córka przemyślanki. Policjantka dzwoniła, aby uspokoić domowników.
- Jesteśmy pełni podziwu dla tej pani. Wiele osób na jej miejscu, nie tylko kobiet, bałoby się walczyć o swoją własność - twierdzi podinsp. Franciszek Taciuch z KMP w Przemyślu. Zapewnia, że złodziej poniesie odpowiedzialność. (Nowiny)

* Kilka razy z redakcyjnych okien widzieliśmy, jak ludzie, zwłaszcza młodzi, obrzucają kamieniami łabędzie i dzikie kaczki. To prawdopodobnie efekt kompletnej niewiedzy i przekonania, że tym sposobem odgonią od siebie ewentualność ptasiej grypy. To bzdura! Dwa tygodnie temu prezentowaliśmy stanowisko znanego przemyskiego ornitologa Przemysława Kunysza, który przekonywał, że robienie z ptaków – na ewentualność pojawienia się w naszym kraju ptasiej grypy – wroga publicznego numer jeden jest absurdem. Oczywiście należy zachowywać ostrożność w bezpośrednich kontaktach, czyli przede wszystkim w ich karmieniu, ale nic zwykłemu człowiekowi, chodzącemu po chodnikach i ulicach z ich strony nie grozi. Na potwierdzenie tej tezy otrzymaliśmy od P. Kunysza specjalne stanowisko francuskich i niemieckich ornitologów, którzy wskazują na... drugorzędną rolę ptaków wędrownych w rozprzestrzenianiu się wirusa H5N1. Podobne stanowisko przyjął niemiecki partner BirdLife International – NABU. "(...) Jesienią 2005 r. pojawiło się pytanie o rolę ptaków wędrownych w rozprzestrzenianiu się tego groźnego wirusa. Generalnie nie można z całą pewnością wykluczyć możliwości przeniesienia wirusa przez ptaki wędrowne, nie wiadomo bowiem, jaki dystans może przebyć ptak zarażony wirusem H5N1. Ale według posiadanej dzisiaj wiedzy, ocenia się ich ewentualny udział w rozprzestrzenianiu wirusa jako nieistotny. Ptaki wędrowne są raczej ofiarami niż sprawcami epidemii (...)". Więc co jest głównym źródłem rozprzestrzeniania się choroby? Niemieccy ornitolodzy nie mają wątpliwości: "(...) Znaczne ryzyko tkwi w handlu i transporcie drobiu i produktów drobiowych z krajów, gdzie choroba wystąpiła. Zakaz importu, zaostrzenie kontroli na granicach i w miejscach przeładunków mogą ryzyko przeniesienia wirusa zminimalizować, ale nie mogą całkiem wykluczyć. Jeszcze trudniej jest zapanować nad nielegalnym handlem. Potencjalne ryzyko niesie też handel dzikimi ptakami(...)". Zostawmy więc w spokoju tych kilka łabędzi i kaczek pływających w nurtach Sanu. One nie są niczemu winne! (Życie Podkarpackie)

Psychoza grypy...
* Koty, psy i ptaki, które dotychczas przebywały w mieszkaniach są wyrzucane lub oddawane do uśpienia. Ludzie boją się zarażenia ptasią grypą. –To niepotrzebna panika- mówi lek. wet. Andrzej Fedaczyński.
- Zauważyłam, że ludzie przestają dokarmiać kaczki i łabędzie na Sanie w Przemyślu. Są i tacy, którzy je przeganiają, rzucają za nimi kamieniami - oburza się mieszkanka Przemyśla, która zatelefonowała z interwencją.
- To jakaś psychoza! Ptaki, które przyzwyczaiły się do dokarmiania, trzeba nadal karmić. Szczególnie teraz trzeba o nie dbać- mówi lek. wet. Andrzej Fedaczyński.- Zdarzają się i takie przypadki, że mojej lecznicy ludzie przynoszą np. koty, które przebywały przez kilka lat w domu, nie miały styczności z innymi zwierzętami, a i tak właściciele chcą go oddać. Przecież zwierzak umrze z tęsknoty za właścicielami. Oni są dla takiego zwierzęcia całym światem! Nie można ulegać takiej panice! Fedaczyński dodaje, że nie należy przesadzać. Owszem, nie powinno się głaskać czy przytulać dzikich zwierząt, trzeba uważać na wściekliznę, ale jeśli zwierzę jest wychowywane w domu i zdrowe, nie ma styczności z dzikimi zwierzętami, to na pewno nie jest nosicielem ptasiej grypy i nie powinno się odseparowywać go od domowników. (Super Nowości)

* 130 czekolad podarowali strażacy - krwiodawcy dzieciom z Katolickiej Świetlicy Profilaktyczno - Wychowawczej "Oratorium". Każdy, po honorowym oddaniu krwi, otrzymuje 9 czekolad, czyli tzw. bombę kaloryczną na wzmocnienie. Kilka lat temu strażacy - krwiodawcy, z klubu Honorowych Dawców Krwi "Płomyk", działającego przy Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, postanowili, że będą zbierać czekolady i przekazywać je dzieciom i potrzebującym.
- Podczas spotkania, strażacy opowiadali dzieciom o swojej służbie i zaprezentowali sprzęt. Przy okazji uczyli zasad bezpieczeństwa przeciwpożarowego - mówi Zdzisław Wójcik, prezes "Płomyka". Oprócz niego w spotkaniu z najmłodszymi uczestniczyli strażacy: Paweł Dudek, Aleksander Dzimira, Konrad Kurpiel i Jan Żurawski. W ciągu kilku lat akcji krwiodawcy w mundurach podarowali dzieciom 900 czekolad. (Nowiny)

* W Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej odbyła się prezentacja książki Roksany Szczęch "Aparat Bezpieczeństwa wobec księży Kościoła rzymskokatolickiego diecezji przemyskiej w latach 1944-1954". Opublikowana przez wydawnictwo "Fort" książka Roksany Szczęch to praca dyplomowa autorki, napisana pod kierunkiem dr hab. Janusza Kurtyki, prezesa IPN. W promocji, oprócz autorki, wzięli udział: Janusz Kurtyka, dr hab. Janusz Wrona (UMCS) oraz mgr Mariusz Krzysztofiński (IPN Rzeszów). Roksana Szczęch napisała swoją rozprawę w oparciu o archiwa IPN. Zasadniczy temat ujęła na tle polityki władz bezpieczeństwa wobec Kościoła katolickiego w Polsce. Zajęła się m.in. strukturą resortu bezpieczeństwa, z uwzględnieniem pionu do walki z Kościołem, komórkami organizacyjnymi bezpieczeństwa oraz ich współpracą z administracją państwową. Rozdział IV poświęcony został realizacji polityki represyjnej na terenie diecezji przemyskiej, narzędziom terroru i jego ofiarom. Autorka podkreśla, iż w książce zajęła się tylko duchowieństwem diecezjalnym, a dalszych badań wymagają działania w stosunku do duchownych zakonnych. Praca została wzbogacona wykazem skrótów, wykazem źródeł i literatury oraz indeksem nazwisk i pseudonimów użytych w tekście. (Super Nowości)

Czat z prezydentem...
* Uczestnicy czatu wytknęli Robertowi Chomie zarobki (wyższe od deklarowanych w kampanii wyborczej). Prezydent odparł, że faktycznie zarabia nie 4 a 6 tysięcy netto (6448 zł netto, czyli 9817 brutto – przyp. red.), że pracuje non stop, a z efektów tej pracy rozliczą go wyborcyNa kolejnym czacie z prezydentem Przemyśla Robertem Chomą internauci wytknęli władzom brak realizacji obietnic (np. odnośnie oświetlenia niektórych ulic), dużo uwag mieli też do stanu czystości chodników po zimie. Niektórzy domagali się konkretów w sprawie budowy trzeciego mostu na Sanie, inni – wciąż jeszcze składali gratulacje z powodu zakończenia I etapu budowy nartostrady i pytali o rozpoczęcie dalszych prac. W tej ostatniej sprawie prezydent zapowiedział zorganizowanie spotkania z mieszkańcami miasta. Uczestnicy czatu wytknęli Robertowi Chomie zarobki (wyższe od deklarowanych w kampanii wyborczej). Prezydent odparł, że faktycznie zarabia nie 4 a 6 tysięcy netto, że pracuje non stop, a z efektów tej pracy rozliczą go wyborcy. Dodał przy tym, że za uchwaleniem mu takich poborów głosował m.in. radny, który teraz nieustannie czyni mu z tego powodu wyrzuty (od redakcji – radny Rafał Oleszek). Internauci wypytywali także o wysokość ściąganych do miasta unijnych pieniędzy i o plany użytkowania kolejki w sezonie letnim. Prezydent więcej mówił o składanych wnioskach o dotacje niż ich efektach, wśród planów na letnie zagospodarowanie Zniesienia wymienił rewaloryzację fortu i kopca oraz budowę tras rowerowych i turystycznych. Bardzo negatywnie przemyślanie ocenili pracę fachowców, układających w mieście kostkę, prezydent zapowiedział, że przy planowanych jeszcze w tym roku pracach na placu Niepodległości nie powinno być już takich uwag. Przy okazji okazało się, że McDonalds chce wiosną wrócić do tematu zagospodarowania skwerku na Jagiellońskiej. (Życie Podkarpackie)

* - Z czego spłacę 5 tys. zaległości wobec PGM, mam tylko 250 złotych zasiłku? - żali się Marian Kaczor. Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej broni się prawomocnym wyrokiem sądowym. Z ogromnej kwoty, którą musi wpłacić pan Marian, 4 tys. to dług plus odsetki. Pozostałe pieniądze to koszty sądowe. Sprawa trafiła już do komornika.
- Dla mnie to astronomiczna kwota. Od 10 lat jestem bezrobotnym, bez prawa do zasiłku - wyjaśnia. Pan Marian twierdzi, że jego kłopoty zaczęły się w 2003 r. Dostał dodatek mieszkaniowy z Urzędu Miejskiego. Jest to pomoc władz miejskich dla najbardziej potrzebujących mieszkańców miasta. Według przemyślanina, część pieniędzy z dodatku trafiła do niego, część wprost do PGM.
- Oczywiście musiałem wpłacić te pieniądze do kasy PGM. Inaczej nie dostałbym następnej dotacji na mieszkanie, a chciałem się o nią starać. Wpłaciłem, ale chyba z kilkudniowym opóźnieniem - opowiada pan Marian. Ma na to potwierdzenie z poczty. Jednak Urząd Miejski wymagał również przedstawienia zaświadczenia z PGM. To był warunek starania się o kolejny dodatek do mieszkania.
- Poprosiłem w PGM o potwierdzenie tej wpłaty. Odmówiono mi, gdyż miałem 800 zł długu. A przecież gdybym nadal dostawał dodatek mieszkaniowy, to łatwiej byłoby mi spłacać dług - wspomina przemyślanin. Sprawa zadłużenia trafiła do sądu. 800 złotych urosło do prawie 4 tys. Plus koszty sądowe. W czerwcu ub. roku zapadł wyrok, który w całości uznał żądania PGM. Obecnie wyrok jest już prawomocny.
- Wydaje się mało prawdopodobne, aby ten pan wpłacił 50 złotych i nie uzyskał na to potwierdzenia. Kasjerki za każdą wpłatę wydają pokwitowanie. W trakcie postępowania sądowego kwestia tej wpłat nie była poruszana - twierdzi Zbigniew Duszyk, prezes PGM w Przemyślu. Wyjaśnia, że ponowny wniosek o przyznanie dodatku mieszkaniowego można złożyć dopiero po uregulowaniu zaległości w opłatach, powstałych w czasie otrzymywania poprzedniego dodatku.
- W przypadku, gdy ktoś nie może spłacić od razu całej należności, to zadłużenie powstałe w czasie otrzymywania dodatku, możemy rozłożyć na niskie, miesięczne raty - dodaje prezes Duszyk. (Nowiny)

Gimnazjum pod nadzorem kamer...
* Od kilku tygodni uczniowie Gimnazjum nr 2 nie spóźniają się na lekcje, dbają o czystość w szkole, nie wychodzą na zewnątrz budynku podczas przerw, zmieniają obuwie i są spokojni na korytarzach. Niejeden dyrektor marzy o takich wychowankach. Jaka jest recepta na to, by mieć tak posłusznych uczniów? Kilka tygodni temu w Gimnazjum nr 2 zostały wprowadzone drobne zmiany, dzięki którym zachowanie uczniów bardzo się poprawiło. – Zostały zamontowane cztery kamery – wyjaśnia dyrektorka szkoły Bogusława Fijałkowska. – Monitoring szkoły prowadzony jest w pokoju pedagoga, wicedyrektorki, dyrektorki, w pokoju nauczycielskim i sekretariacie. Już po tygodniu funkcjonowania kamer zauważyliśmy, że zachowanie uczniów uległo znacznej poprawie. Przede wszystkim nie spóźniają się na lekcje, dbają o czystość w szkole, podczas przerw nie wychodzą na zewnątrz budynku, zmieniają obuwie i są spokojni na korytarzach. Kamery reagują na ruch. Wtedy obraz jest nagrywany. Kosztowały szkołę 1100 złotych, a ich zamontowaniem bezpłatnie zajął się nauczyciel informatyki. Co ciekawe, obraz z kamery dyrektorka może śledzić również w domu, dzięki czemu w każdej chwili może skontrolować to, co dzieje się w szkole. Być może w przyszłości zostaną zamontowane jeszcze cztery dodatkowe kamery: jedna na obiekcie sportowym i trzy na zewnątrz budynku. (Życie Podkarpackie)

* Towarzystwo Budownictwa Społecznego w Przemyślu buduje nowe mieszkania. Najprawdopodobniej prace ruszą już w marcu, a zakończą się w czerwcu 2007 roku. Nowe bloki TBS powstaną przy ul. Rosłańskiego i ul. Wysockiego w Przemyślu. – Prace powinny ruszyć w marcu – mówi Barbara Andrzejczyk z TBS w Przemyślu. – Przy ul. Wysockiego budowany będzie jeden budynek, gdzie znajdą się 44 mieszkania dla osób zwalniających mieszkania komunalne, zaś przy ul. Rosłańskiego w budowanym bloku będzie 107 mieszkań. Lokale do użytku oddane będą w czerwcu 2007 roku. Lokatorzy, którzy wprowadzać się będą do nowych mieszkań, zostaną już wszystko gotowe do zamieszkania od zaraz. Także otoczenie zostanie odpowiednio zagospodarowane: na parkingu każdy mieszkaniec będzie miał swoje miejsce, będzie plac zabaw dla dzieci, place i skwerki z zasianą trawą. Na liście jest około 800 nazwisk, z czego po zakończeniu inwestycji przy ul. Wysockiego i Rosłańskiego, gdzie w sumie planuje się budowę 4 bloków. Aby dostać się na listę oczekujących i mieć szansę na przyznanie lokalu, trzeba spełnić kryteria dochodowe oraz nie posiadać tytułu prawnego do lokalu mieszkalnego na terenie miasta Przemyśla. – Osoby, które otrzymują mieszkania muszą wpłacić 30 proc. wartości lokalu, zaś resztę spłacają w ratach wraz z czynszem – wyjaśnia Barbara Andrzejczyk. – Przykładowo, w przypadku mieszkania dwupokojowego jest to około 285 zł, a trzypokojowego – 378 zł. Osoby, które mogą otrzymać mieszkanie w TBS muszą mieć odpowiednie dochody. Dla jednej osoby minimalna granica dochodu netto wynosi 1195 zł, a maksymalna – 3253 zł, dla dwóch osób minimalna kwota to 1792 zł, a maksymalna – 4880 zł. Trzy osoby muszą wykazać dochód od 1972 zł do 5964 zł, a cztery osoby os 2150 zł do 7049 zł netto. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

Wykup gruntów nabrał tempa...
* Nabrały tempa wykupy gruntów pod planowaną obwodnicę Jarosławia. Władze miasta uważają, że jest szansa, żeby pod koniec br. na plac budowy wjechały pierwsze koparki. Z 42 ha ziemi w granicach Jarosławia niezbędnej do wykorzystania pod przyszłą autostradę wykupiono już blisko jedną czwartą. Do wykupienia pozostało niespełna 300 działek. Zapewnione 15 mln złotych z krajowego budżetu drogowego oraz uchwalone niedawno przez parlament kolejne 5 mln zł pozwolą m.in. na wykup gruntów pod inwestycje i przygotowanie dokumentacji.
- Jest szansa, że pod koniec tego roku będzie pozwolenie na budowę - uważa burmistrz Jarosławia Janusz Dąbrowski. Tym samym pierwsze maszyny pojawiłyby się na placu budowy obwodnicy jeszcze w tym roku. To jedna z największych inwestycji drogowych na Podkarpaciu. Jej całkowity koszt może sięgnąć 200 mln zł. (Nowiny)

* Miało służyć niepełnosprawnym a jest siedliskiem szczurów i robactwa. Przedszkole pomiędzy os. Słonecznym a 1000-lecia niszczeje, bo go nikt nie chce. Od trzech lat byłe przedszkole jest własnością powiatu, wcześniej należało do wojska. - Kiedyś chciała go kupić spółdzielnia mieszkaniowa na lokale socjalne. Jednak Agencja Mienia Wojskowego sprzedała przedszkole bez przetargu starostwu na cele rehabilitacyjne - mówi Wacław Spiradek przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni. Starostwo kupiło budynek po obniżonej cenie z przeznaczeniem na działalność rehabilitacyjną prowadzoną przez jarosławski oddział Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Stowarzyszenie nie mogło tak kupić. Nie uzyskałoby obniżki ceny. Takie są przepisy.
- Od dyrektora PSOUU chcieliśmy tylko zwrotu kosztów. Było tego ok. 46 tys. zł. Jednak on zrezygnował z zakupu. Teraz chcemy budynek sprzedać, ale nie ma chętnych. Nikt nie chce kupić tego przedszkola - mówi starosta jarosławski Tomasz Oronowicz. Urzędnicy podjęli decyzję nie porozumiewając się wcześniej ze sobą. Teraz powiat ma niechcianą przez nikogo ruderę.
- To przedszkole już kilka lat temu było w fatalnym stanie technicznym. Teraz to zupełna ruina - mówi Mariusz Mituś dyrektor Ośrodka Rehabilitacyjno - Edukacyjno - Wychowawczego w Jarosławiu. Starostwo ogłasza kolejne przetargi, by sprzedać feralne przedszkole. Bezskutecznie. (Nowiny)

Drożej za śmieci
* Miejskie wysypisko śmieci zostanie zamknięte z końcem roku. Pozwolenia na budowę nowego jeszcze nie ma. Śmieci pojadą na sąsiednie składowiska, a mieszkańcy za to więcej zapłacą. Mieszkańcy Jarosławia obawiają się, że cena może wzrosnąć nawet dwukrotnie. Uważają, że ospałość urzędników naraża ich na wzrost opłat. - Wzrost opłat za wywóz śmieci może przekroczyć nawet 100 procent. Dlaczego wcześniej nie próbowano rozwiązać tego problemu? Śmietnisko jest większym problemem dla Jarosławia niż obwodnica - mówi Andrzej Lichończak, jarosławski radny. Jarosławskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej będzie po zamknięciu miejskiego składowiska wywozić śmieci na sąsiednie składowiska. Aktualnie prowadzone są rozmowy i podpisywane umowy. W maju się okaże, gdzie pojadą śmieci z Jarosławia i za jakie pieniądze. - Koszty wywozu śmieci zwiększą się. Trudno teraz określić o ile, jednak nie będzie to wzrost 100 - procentowy - mówi Józef Bielecki, zastępca prezesa PGKiM. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Nadzieja w strefie...
* W Przeworsku powstaje specjalna strefa ekonomiczna. Przedsiębiorcy, którzy tu zainwestują, mogą liczyć na podatkowe ulgi i przychylność lokalnych władz. A bezrobotni na pracę. Po utworzeniu Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej EURO-PARK WISŁOSAN pojawiła się szansa na restrukturyzację dużych obszarów przemysłowych. Spore nadzieje rozbudziło wydzielenie z niej Obszaru Inwestycyjnego Przeworsk.
- Docelowo powinno tu powstać nawet sto miejsc pracy. Obszar może przyjąć od jednego do trzech inwestorów. Mile widziane są firmy z naszego regionu, ale oferta jest otwarta dla wszystkich - mówi Janusz Magoń, burmistrz Przeworska. Preferowane będą branże produkcyjne, na przykład z sektora drzewnego albo budowlanego. Takie, które utworzą możliwie dużo miejsc pracy. Firmy, które podejmą działalność na terenach należących do Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, mogą liczyć na duże preferencje; wieloletnie zwolnienia z podatku dochodowego, podatku od nieruchomości. Burmistrz Magoń i Rada Miasta deklarują daleko idące wsparcie dla inwestorów.
- To, że miasto sprzyja inwestorom i ułatwia tworzenie nowych miejsc pracy świadczy, że równamy do unijnych standardów. W regionie występuje duże bezrobocie. Dlatego podobne inicjatywy są niezbędne - mówi przeworski biznesmen Andrzej Wróbel, współwłaściciel FHU "Instalator". Szefowie podkarpackich firm na razie przyglądają się ofercie. W maju br. będzie ogłoszony przetarg na sprzedaż działek. - W przypadku dużego zainteresowania przedsiębiorców istnieje możliwość rozszerzenia obszaru Strefy Ekonomicznej - zachęca burmistrz Magoń. (Nowiny)

R E G I O N

Walczy o odszkodowanie
* Elżbieta Maziarz, która w 2004 roku straciła wzrok w szpitalu w Przemyślu, domaga się 30 tys. złotych odszkodowania, 470 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia oraz 1200 złotych dożywotniej renty. Pieniądze chce przeznaczyć na operację w Szwecji. To jedyna szansa , by mogła zobaczyć męża i dzieci, niewidziane od dwóch lat. Pokrzywdzona kobieta, której ślepota zaczęła się od niegroźnego bólu oczu, złożyła pozew w sądzie przeciwko Szpitalowi Wojewódzkiemu w Przemyślu, w którym doszło do utraty wzroku.. Oprócz pieniędzy domaga się ustalenia odpowiedzialności placówki za ewentualne następstwa zaniedbania leczenia, które mogą ujawnić się w przyszłości. Kiedy w lecie 2004 roku trafiła na oddział okulistyki przemyskiego szpitala, nie rozpoznano u niej zapalenia nerwu wzrokowego. Diagnozowano jaskrę, zapalenie spojówek i owrzodzenie rogówki. Tymczasem prawdziwa przyczyna bólu doprowadziła do zupełnego zniszczenia nerwów wzrokowych. Mimo uznania jej za całkowicie niezdolną do samodzielnej egzystencji, nie dostała jednak renty z ZUS. Otrzymuje tylko 144 zł zasiłku pielęgnacyjnego.
- Od Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta, którego jesteśmy członkami razem z żoną, otrzymałem informację, że jest jeszcze szansa na leczenie Eli w Szwecji - powiedział Artur Maziarz, mąż chorej kobiety. - Na to jednak potrzebne są duże pieniądze, a my ich nie mamy. Jeśli wygramy ze szpitalem, żona będzie mogła pojechać na zagraniczne leczenie i uzyska szansę na odzyskanie wzroku. Naszym zdaniem, to Szpital Wojewódzki w Przemyślu jest winny obecnej sytuacji zdrowotnej mojej żony. Pierwsza rozprawa, która odbyła się w środę (8 bm.) przed Sądem Okręgowym w Przemyślu, zakończyła się odroczeniem. Nie było na niej bowiem przedstawiciela drugiego pozwanego, którym jest ubezpieczyciel szpitala, czyli firma PZU. Pozostałe strony, powódka Elżbieta Maziarz z jej pełnomocnikiem, mężem Arturem, oraz prawnik reprezentujący szpital stawiły się na rozprawie. Sąd Okręgowy w Przemyślu wydał więc postanowienie o wezwaniu w charakterze pozwanego firmy PZU. Jednocześnie pojawił się wniosek o dopuszczenie dowodu z opinii biegłych, którzy wydadzą opinię, czy zastosowana diagnostyka i metody leczenia oraz czas, w jakim je podejmowano wobec Elżbiety Maziarz w przemyskim Szpitalu Wojewódzkim, mają istotny wpływ na jej obecny stan zdrowia. Koszty zasięgania opinii biegłych pokryje najprawdopodobniej ubezpieczyciel szpitala, ponieważ powódka została zwolniona z kosztów sądowych. O terminie kolejnej rozprawy sąd zawiadomi strony. Odroczenie rozprawy odsuwa w czasie uzyskanie odszkodowania. Istnieje obawa, że może być za późno na operację pozwalającą młodej kobiecie odzyskać wzrok. (Super Nowości)

* Funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei nie będą już podlegać pod spółkę Polskie Linie Kolejowe, lecz pod Ministerstwo Transportu i Budownictwa lub Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Takich zmian chce PiS, który przygotowuje projekt ustawy o straży kolejowej.
- Straż Ochrony Kolei powinna być wzmocniona - mówi Marek Kuchciński, poseł PiS. - Miałaby to być stała państwowa policyjna formacja. Zmieniona zostałaby też jej nazwa na Straż Kolejową. Obecnie nad projektem pracują związki zawodowe, które działają w SOK. Zanim w życie wejdą nowe przepisy, trzeba będzie ustalić, skąd brać pieniądze na finansowanie sokistów. Rocznie na taką formację trzeba będzie wydawać blisko 300 mln zł. Funkcjonariusze zapewniający bezpieczeństwo na PKP wchodzą w skład spółki Polskie Linie Kolejowe. Do jej zadań należy ochrona pasażerów oraz mienia na terenie kolei i w pociągach. Teraz jest 3,5 tys. sokistów i ich liczba miałaby wzrosnąć.
- Sokistom trudno wywiązywać się z obowiązków, bo w wyniku restrukturyzacji PKP powstało kilka spółek przewozowych - poinformował Władysław Gajdek, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Straży Ochrony Kolei. - Podlegamy PLK i jesteśmy zmuszeni podpisywać oddzielne umowy na ochronę z poszczególnymi spółkami. Z tego powodu nie możemy działać bez ograniczeń we wszystkich pociągach i na wszystkich trasach. Chcemy być wszędzie, żeby pasażer widział nas zawsze, a nie tylko od czasu do czasu. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Gwałciciel w areszcie...
* Jarosławski Sąd Rejonowy zdecydował w czwartek o aresztowaniu na trzy miesiące 22-letniego mężczyzny. Podejrzany jest o próbę zgwałcenia i o gwałt. Najpierw zaatakował przechodzącą samotnie w niedzielę, ok. godz. 21 przez ul. Kopernika 24-letnią kobietę. Przewrócił ją i usiłował zerwać ubranie. Opór i krzyki zaatakowanej zmusiły go do ucieczki. Kobieta natychmiast zawiadomiła policję. W tym czasie mężczyzna zaatakował 22-letnią dziewczynę. Tym razem na osiedlu Armii Krajowej. Do bezpośredniego zgwałcenia, dzięki obronie napadniętej nie doszło, jednak sprawca dopuścił się innej czynności seksualnej. Policja natychmiast rozpoczęła poszukiwania sprawcy. Dzięki rysopisowi, który podały napadnięte zatrzymano go już po kilku godzinach. Podejrzany nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. – Sąd otrzymał tak obszerny materiał dowodowy, że miał podstawy do wydania nakazu tymczasowego aresztowania – mówi nadkomisarz Robert Matusz, naczelnik sekcji kryminalnej jarosławskiej komendy policji. Podejrzany odsiadywał już wyrok za włamania. Teraz grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności. (Nowiny)

* 6 marca policjanci z sekcji do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu zatrzymali 45-letnią mieszkankę tego miasta, zatrudnioną w Zarządzie Dróg Miejskich, gdzie odpowiadała za sprawy kadrowe. Kobieta podejrzana jest o to, że za korzyści materialne, czyli łapówki załatwiała pracę na stanowiskach parkingowych. Według ustaleń policjantów kobieta przyjęła korzyści materialne i załatwiła pracę pięciu osobom. Kwoty wręczane jako łapówki wynosiły kilkaset złotych. We wtorek, 7 marca, w prokuraturze Rejonowej w Przemyślu trwały przesłuchania podejrzanej i osób zamieszanych w tę sprawę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kobieta przyznała się do przyjmowania pieniędzy w zamian za załatwienie pracy. (Życie Podkarpackie)

* 41-letni mieszkaniec Przemyśla, zdaniem policji, działając umyślnie, uszkodził fiata brava zaparkowanego na ul. Focha. W pojeździe wybił szyby i przebił przednie opony, powodując straty w wysokości 3,5 tys. zł na szkodę mieszkanki Przemyśla.

* W Przemyślu na ul. Ratuszowej dwóch mieszkańców Przemyśla w wieku 24 i 34 lat, wtargnęło do jednego z mieszkań. Mieszkańca lokalu przytrzymali za ręce i przeszukali mu kieszenie. Po zabraniu 300 zł, uciekli w nieznanym kierunku. Sprawców poszukuje policja.

Reklama