Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.02-26.02.2006 r.

Przemyśl

Pracownicy stoku narzekają...
* Pracownicy wyciągu narzekają, że miasto nie płaci im za nadgodziny.
– Jeśli tak dalej pójdzie, nasi prezesi sami będą obsługiwali kolejkę, bo załoga się w końcu zbuntuje... – mówi jeden z pracowników przemyskiej nartostrady (dane do wiadomości redakcji). – Nie zapłacili nam za wszystkie nadgodziny, a zespół naprawdę jest dobry: pracowity, właściwie przygotowany, sprawny. Nie można tylko wymagać i wymagać, nie respektując podstawowych praw pracowniczych!... Druga sprawa to karnety: nie my jesteśmy od tego, żeby kontrolować, czy aby nie są podrabiane, a wiemy, że są. Karnet na 20 zjazdów można na stoku kupić za 30 zł, podczas gdy w kasie kosztuje 50 zł. Przecież firma powinna tego pilnować! Może nawet obniżyć ceny, bo są wygórowane, a jednocześnie wprowadzić jakieś przynajmniej wyrywkowe kontrole... Mariusz Zamirski, prezes POSiR: – Faktycznie, kiedy ruszaliśmy z wyciągiem, wszyscy pracowaliśmy po godzinach. Mamy teraz w firmie inspekcję pracy, jeśli będą jakieś zalecenia dotyczące należności pracowniczych, z pewnością je wykonamy. Swoją drogą dziwię się, że nikt nie przyszedł z tym do mnie... Odnośnie karnetów zdziwiony jestem jeszcze bardziej: od niedawna drukarnia stosuje dodatkowe zabezpieczenia i mamy zapewnienie, że na żadnej kserokopiarce karnetów podrobić się nie da. Chyba że na maszynach offsetowych, ale tymi dysponują tylko drukarnie... Ponadto mamy swoje, POSIR-owskie zabezpieczenia, wiedzą o nich tylko 4 osoby. A kontrole są przeprowadzane, tylko że nie każdy o nich wie. Na razie wykryto na stoku 2 podrobione karnety. Nie udało się, niestety, zatrzymać ich właścicieli. (Życie Podkarpackie)

* Przez całą zimę, co sobotę, wolontariusze Fundacji "San" rozdawali na pl. Niepodległości darmową grochówkę dla najbardziej potrzebujących.
- Taką akcję prowadzimy już od kilku lat. Każdego roku jest coraz więcej chętnych. Szybko rozchodzi się trzysta porcji - mówi Janusz Zapotocki, prezes Fundacji Rozwoju Ziemi Przemyskiej "San". Mówi, że korzystają ludzie o różnym statusie materialnym. Głównie osoby w starszym wieku. Oprócz tych, którzy są po prostu głodni, także nienagannie ubrane osoby, które po zupę przychodzą ze słoikami. Po kilka porcji zabierają do domów.
- Wiem, że taka pomoc, jak nasza, to zaledwie kropla w morzu potrzeb. Jednak chociaż chcemy, to sami nie jesteśmy w stanie prowadzić jej na szerszą skalę. Dla ludzi, którzy przychodzą po zupę, często od gorącego posiłku ważniejsze jest to, że ktoś o nich pamięta. Nie czują się odrzuceni z powodu biedy, czego na co dzień doświadczają - mówi prezes Zapotocki. Dodaje, że ludzie często zgłaszają mu swoje problemy, proszą o radę, pytają, gdzie można uzyskać wsparcie. Wyjaśnia, że prowadzona przez fundację akcja miała zachęcić innych do przyłączenia się lub organizowania podobnych. Bez efektu, nie została zorganizowana żadna nowa inicjatywa.
- W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, będziemy uczestniczyć w akcji wydawania darmowej żywności z unijnej pomocy. Skorzystać będą mogły osoby najbardziej potrzebujące - dodaje prezes fundacji. W tym roku akcję fundacji "San" wsparła piekarnia pana Pelca i hurtownia "Stan - Mir - Pol" Stanisława Świetarza. (Nowiny)

Plany zagospodarowania przestrzennego
* Od dłuższego już czasu poważni inwestorzy zainteresowani miastem tkwili w pewnym zawieszeniu, nie za bardzo wiedząc, gdzie i co konkretnie będzie można w nim budować w najbliższych latach. Na szczęście ambicje i plany Przemyśla staną się niebawem bardziej czytelne dzięki zmianom dokonanym w Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Przemyśla. "Klepnięcie" tych zmian przez radnych pozwoli przystąpić do sporządzenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, w których określone zostanie np. to, czy i gdzie będą mogły być budowane obiekty wielkopowierzchniowe, czyli hipermarkety. Jeszcze na lutowej sesji radni mają podjąć uchwały w sprawie przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego "LIPOWICA I" i w sprawie akceptacji rozwiązań ujętych w planie "Osiedle Chrobrego I/04". Na zmiany w miejscowych planach zagospodarowania oczekują głównie osoby oraz firmy zainteresowane budownictwem mieszkaniowym i możliwościami budowy kolejnych dużych obiektów handlowych. Wizja hipermarketów z prawdziwego zdarzenia budzi wiele emocji. Potencjalni klienci są za tym, aby je budować, miejscowi handlowcy przeciw, a radni i lokalne stronnictwa polityczne ... w wielkiej kropce, bo są "zakładnikami" swoich politycznych władz, które obiecywały wyborcom, co tylko ci byli skłonni "kupić". Na epilog przemyskich targów z zainteresowaniem czekają podmiejskie gminy, które z otwartymi rękami przyjmą zapewne każdą niechcianą w mieście ofertę inwestycyjną. (Super Nowości)

* Środa, 15 lutego, była chyba najcichszym dniem w historii II Liceum Ogólnokształcącego im. prof. Kazimierza Morawskiego w Przemyślu. Nikt nie mógł uwierzyć, że już nigdy nie zobaczy na korytarzach budynku uśmiechniętej, życzliwej twarzy dyrektora Augusta Partyńskiego. Śmierć przyszła bardzo nieoczekiwanie, okrywszy żałobą byłych i obecnych wychowanków. Zmarł 14 lutego w wieku 56 lat. – Każda śmierć zaskakuje, ale ta przyniosła ogromny ból. Dyrektor Partyński miał w sobie tyle radości życia, tyle planów na przyszłość, tyle uśmiechu na co dzień, tyle życzliwości dla ludzi. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko nas opuści. Był to wielki cios dla naszej młodzieży. Na specjalnym apelu w sali gimnastycznej, podczas którego oznajmiłam o śmierci pana dyrektora, zapanowała niesłychana cisza. Po modlitwie młodzież przez kilkadziesiąt sekund nieruchomo pozostała na swoich miejscach. Dopiero trzeba było im powiedzieć, żeby się rozeszli do klas – powiedziała zastępca dyrektora II LO Halina Humnicka. Cała szkoła okryła się żałobą. Przed wejściem do budynku obok flagi narodowej zatrzepotała druga, w czarnym kolorze. W szkolnym holu młodzież ustawiła krzyż ze zniczy. Na drzwiach gabinetu dyrektora pojawiło się serce przepasane kirem, a w oknie Jego gabinetu płonęła świeca i pojawił się napis: "Nie płacz. To tylko krzyż, przecież tak trzeba..." Od środowego ranka wystawiony był poczet sztandarowy. Pełniący wartę zmieniali się co chwilę, wszyscy bowiem chcieli w ten sposób oddać Mu hołd. Swojemu Dyrektorowi, do którego od zawsze należał tytuł Wielkiego Przyjaciela Młodzieży. Wszyscy, uczniowie i nauczyciele otrzymali żałobne kokardki na znak łączności. W tym samym dniu późnym wieczorem na szkolnym dziedzińcu zebrały się tłumy, aby we wspólnej modlitwie różańcowej oddać Mu cześć. A. Partyński z ogromną życzliwością traktował całe grono pedagogiczne. Cieszył się autorytetem i poważaniem współpracowników. Od kilku lat chorował. Przeszedł operację "bypassów", ale po niej czuł się nieźle. Zmarł nagle 14 lutego. 18 lutego na zasańskim cmentarzu odbył się Jego pogrzeb. Żegnały Go tysiące osób. Obecne były m.in. władze miasta oraz dyrektor partnerskiej szkoły z niemieckiego Paderborn Manfred Joachim. Nad trumną ostatnim słowem pożegnała Go zastępca dyrektora Halina Humnicka. (Życie Podkarpackie)

Nie dostaną trzynastych pensji
* Pracownicy Szpitala Wojewódzkiego muszą zapomnieć o trzynastych pensjach. Ich wypłaty nie przewidują nowe umowy o pracę, które personel otrzymał do podpisania.
- Pozbawiono nas jedynej rekompensaty za nasze marne zarobki - ubolewa pielęgniarka prosząca o anonimowość. - W niezamożnej rodzinie przydadzą się każde dodatkowe pieniądze. Odebranie przywileju do trzynastych pensji to skutek niedawnego porozumienia pomiędzy dyrekcją i związkami zawodowymi.
- W negocjacjach każdą ze stron poszła na ustępstwa - tłumaczy Wiesław Boczar, szef Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia w Przemyślu. - Ustaliśmy, że od tego roku załoga zrzeknie się prawa do "trzynastek". W zamian zostaną jej wypłacone te zaległe za minione 4 lata. Szpital Wojewódzki należy do jednej z najbardziej zadłużonych placówek służby zdrowia na Podkarpaciu.
- Chcemy wdrożyć nowy, bardziej motywacyjny system wynagradzania - przekonuje lek. med. Jacek Mendocha, dyrektor szpitala. - Za utracone "trzynastki" pracownicy mogą liczyć na nagrody roczne, ale wypłacane tylko w przypadku wypracowania zysku. Dotychczasowa średnia "trzynastka" pielęgniarki wynosiła około 1200 złotych. Dyrektor Mendocha zapewnia, że nie dostaje nagród lub premii. Odmawia jednak podania wysokości comiesięcznego wynagrodzenia. (Nowiny)

* Po protestach części mieszkańców oraz nagłośnieniu sprawy w mediach został wstrzymany montaż stacji bazowej sieci Plus GSM na jednym z przemyskich budynków. O protestach części mieszkańców przeciwko umieszczeniu anten na dachu bloku przy ul. 3 maja 20 pisaliśmy. Mieszkańcy nadal protestują przeciwko planowanej inwestycji. Mówią, że zarząd budynku nie poinformował ich o planowanie inwestycji, ponadto uważają, że antena jest szkodliwa dla zdrowia.
- Ciągle wysyłamy i dostajemy pisma w tej sprawie. Chcemy uzyskać przychylną nam decyzję, nie zgadzamy się na montaż anten na dachu naszego budynku oraz na proponowane nam warunki - mówi Stanisław Kawa, mieszkaniec sprzeciwiający się inwestycji. Odwołanie w Urzędzie Górniczym Urząd Miejski w Przemyślu wstrzymał postępowanie do czasu rozpatrzenia sprawy przez Okręgowy Urząd Górniczy.
- Mieszkańcy wnieśli odwołanie od decyzji Okręgowego Urzędu Górniczego, więc dopóki sytuacja się nie wyjaśni, postanowieniem Prezydenta Miasta Przemyśla postępowanie zostało wstrzymane. Na razie nie ma jednak mowy o tym, że antena nie zostanie postawiona. Za szybko na takie decyzje - wyjaśnia Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta. (Nowiny)

Niezły patent!
* Marian Kołodziej chce, żeby Miejski Zakład Komunikacji zapłacił mu 170 tysięcy złotych z odsetkami za dotychczasowe korzystanie z patentu "autobus z silnikiem spalinowym, zasilanym gazem ziemnym". Tego jeszcze nie było: były prezes MZK, za którego czasów wprowadzono w mieście autobusy na gaz, pozwał MZK o... wynagrodzenie autorskie z tytułu wykorzystania jego wzoru użytkowego. Marian Kołodziej to były wieloletni prezes MZK. Dzisiejszy prezes Jerzy Uziembło przyznaje, że przedmiot pisma wprawił go w osłupienie, choć to już dziewiąty czy dziesiąty pozew dawnego szefa skierowany przeciwko firmie. Poprzednie procesy dotyczyły związanych z wynagrodzeniem czy odprawą. Teraz Marian Kołodziej chce, żeby Miejski Zakład Komunikacji zapłacił mu 170 tysięcy złotych z odsetkami za dotychczasowe korzystanie z patentu "autobus z silnikiem spalinowym, zasilanym gazem ziemnym". Pozew o wynagrodzenie autorskie za korzystanie ze wzoru użytkowego nr 59587 wpłynął już do sądu. Wymienione kwoty to 10 procent od ogólnej kwoty oszczędności, uzyskanych przez MZK po zastosowaniu zasilania na gaz w kilkunastu miejskich autobusach. Załącznikiem do pozwu jest "świadectwo ochronne" wystawione przez Urząd Patentowy RP na rzecz krakowskiego Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji (obowiązujące od 1998 roku), wymieniające jako twórców wzoru użytkowego cztery osoby: Mariana Kołodzieja z Przemyśla oraz Jacka Rudkowskiego, Marka Rudkowskiego i Wiesława Starowicza z Krakowa. Kolejnym załącznikiem, na podstawie którego były prezes MZK występuje jako właściciel praw do patentu, jest tzw. cesja praw ze Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji właśnie na rzecz Mariana Kołodzieja (dokonana w styczniu 2006 r.) (Życie Podkarpackie)

* W ramach oszczędności wojewoda podkarpacki planuje zreorganizować zespoły parków krajobrazowych. Poseł Mieczysław Kasprzak obawia się, że może to oznaczać likwidację przemyskiego zespołu.
- Byłoby to działanie bezzasadne i szkodliwe dla ochrony środowiska - uważa poseł Kasprzak. Złożył w tej sprawie interpelację do ministra ochrony środowiska. Chce się od niego dowiedzieć, co jest przyczyną likwidacji przemyskiej instytucji i czy minister jest przekonany o słuszności takiego kroku. Pogłoski o reorganizacji tej instytucji pojawiły się wraz z ogłoszeniem przez premiera Kazimierza Marcińkiewicza programu odchudzenia administracji państwowej, w ramach programu Tanie Państwo. Okazuje się, że istotnie, znalazły się one w propozycjach zmian organizacyjnych w Podkarpackim, zaproponowanych rządowi przez administrację wojewódzką.
- Taka propozycja ma zapewnić sprawniejsze funkcjonowanie Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego. To dopiero propozycje, które przesłaliśmy do MSWiA - twierdzi Joanna Budzaj, rzecznik wojewody. Przemyski Zespół nadzoruje działania w czterech parkach krajobrazowych. Według pomysłu wojewody podkarpackiego, przemyska instytucja miałby być połączona z bliźniaczą z Krosna. Raczej na pewno oznacza to obcięcie etatów, a tym samym utratę pracy przez osoby zajmujące się ochroną środowiska w naszym województwie. Na razie nie wiadomo, jak duże będą zmiany. O planach reorganizacji nic nie wiedzą pracownicy przemyskiego Zespołu. - Żadna oficjalna informacja na ten temat do nas nie dotarła - mówi Stanisława Bańcarz, dyrektor ZPK w Przemyślu. Przemyski Zespół jest znany z licznych inicjatyw dotyczących środowiska naturalnego. Na wiosnę i jesienią organizuje dla szkół terenowe wycieczki ekologiczne. Lekcje przyrody odbywają się cyklicznie w siedzibie Zespołu. Do ciekawszych inicjatyw należy współpraca z Ukrainą, zwłaszcza ze znajdującymi się blisko granicy szkołami. Wydawane na wysokim poziomie informatory i przewodniki są często najlepszym źródłem informacji o atrakcyjnych miejscach naszego regionu. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

Wielka dziura...
* Autobus jadący z Przemyśla do Zakopanego miał przymusowy postój w centrum Jarosławia. Pod jego ciężarem na środku ulicy Poniatowskiego wypadła dziura o wymiarach dwa na trzy metry. Kierowca autobusu PKS Przemyśl Stanisław Segiet opowiada, że przy zbiegu ulic Poniatowskiego, Reymonta i Sikorskiego była olbrzymich rozmiarów kałuża. – Wjechałem w nią, w tym momencie zobaczyłem czarną plamę asfaltu. Poczułem pod kołami miękkie podłoże, skręciłem na bok, ale jedno koło zapadło się w jezdni. Jak udało nam się ustalić, przyczyną zapadnięcia się jezdni był przestarzały wodociąg. Rada miasta wprawdzie przyznała na ten rok 600 tys. zł na jego wymianę, ale jak widać, ustępująca zima zrobiła swoje. Starosta Tomasz Oronowicz twierdzi, że choć to droga powiatowa, nie ma sobie nic do zarzucenia. Nawierzchnia dwa lata temu była modernizowana, reszta należy do miasta. Jego zadaniem jest wymiana wodociągu i doprowadzenie nawierzchni do stanu używalności. (Życie Podkarpackie)

Mecze bez syreny
* Podczas pierwszoligowego spotkania koszykarzy Sokołowa Znicza Jarosław z Zastalem Zielona Góra, miejscowi kibice nie mogli używać syreny. Jarosławscy fani basketu nie kryli pretensji do komisarza zawodów.
– Przecież nie robimy nic złego. W kulturalny sposób staramy się dopingować swój zespół. Nie rozumiemy dlaczego na jednym spotkaniu można używać syren, a na innym nie. W przerwie meczu zapytałem o to komisarza zawodów, ale ten zasłonił się przepisami – powiedział Damian Kwietniowski, kibic Znicza.
– Nie przypominam sobie, żebym zakazał używania syreny podczas tego meczu – wyjaśnia Zbigniew Błażkowski, który pełnił obowiązki komisarza. - Myślę, że cała inicjatywa wyszła od spikera zawodów. Prawdą jest natomiast, że prosiłem o nieużywanie tego urządzenia podczas pucharowego pojedynku z Polonią Warszawa. Z takim wnioskiem zgłosił się do mnie trener stołecznego Klubu, bo jego zawodnicy nie mogli skupić się podczas wykonywania rzutów osobistych. Zresztą tego typu urządzenia służą do celów alarmowych i może je używać np. tylko straż pożarna, a nie kibice – stwierdził. Problemu nie widzi za to Jerzy Świst, starszy kapitan Straży Pożarnej w Jarosławiu. – Nie przeszkadza nam, że kibice używają syreny i nie widzę sensownych podstaw by im tego zabraniać. Przecież równie dobrze można by zakazać im krzyczeć. (Nowiny)

* Rok temu rada miasta zobowiązała burmistrza Janusza Dąbrowskiego, by do maja ub.r. podpisał umowę o współpracy z ukraińskim miastem Jaworów. Minął rok, a umowy nadal nie ma. Powodem niepodpisania umowy z Jaworowem zainteresował się wiceprzewodniczący rady miasta Wacław Spiradek z SLD. Zapytał o to burmistrza podczas przedostatniej sesji. – Zależy nam na tej umowie, ponieważ do Jarosławia trafiają produkty spożywcze z krajów Unii Europejskiej. Chcielibyśmy przekazać je naszym rodakom mieszkającym zza wschodnią granicą. Te dary na pewno by się tam przydały – podkreśla W. Spiradek. – Tymczasem nie możemy ich przekazać, ponieważ nie mamy podpisanej umowy o współpracy. Dlatego też burmistrz został zobowiązany przez radnych do podpisania takiego dokumentu. Wiadomo, że Jaworów jest położony tylko czterdzieści kilometrów od nas, dlatego właśnie to miasto wskazaliśmy. Zamiast odpowiedzi W. Spiradek otrzymał dwa egzemplarze przygotowanej umowy: jedną w języku polskim, drugą w ukraińskim, obie podpisane przez burmistrza. To jeszcze bardziej go zirytowało. W dodatku dowiedział się przy tej okazji, że burmistrz J. Dąbrowski przesłał burmistrzowi Jaworowa umowę do podpisania za pośrednictwem poczty i do dziś nie otrzymał od strony ukraińskiej odpowiedzi. – Nie słyszałem jeszcze o czymś takim, by umowę o współpracy międzynarodowej podpisywać za pośrednictwem poczty. A w historii naszego samorządu jest to precedens. Nie ma miesiąca, żeby delegacja złożona z przedstawicieli władz miasta nie wyjeżdżała do miast partnerskich, czy to do Michaloviec na Słowacji, czy do Użgorodu na Ukrainie, Vyskova w Czechach, a kilka miesięcy temu nasi reprezentanci pojechali nawet do Orange, partnerskiego miasta Jarosławia położonego na południu Francji, że już nie wspomnę o wyjazdach do Schőnebeck w Niemczech. A do miasta odległego o czterdzieści kilometrów burmistrz wysyła umowę pocztą. To skandal! – mówi radny. (Życie Podkarpackie)

P R Z E W O R S K

Budżet uchwalony...
* Podczas sesji 16 lutego Rada Miasta Przeworska jednomyślnie uchwaliła budżet na roku 2006. Najwięcej pieniędzy, bo prawie 12,5 mln złotych, przeznaczono na oświatę i wychowanie, na drugim miejscu znalazła się opieka społeczna. Wszystkie wydatki opiewają na kwotę 31 514 000 zł, dochody wyniosą 28 137 000 zł. Deficyt w kwocie 3 377 000 zł będzie sfinansowany z kredytów bankowych długoterminowych.
- Bardzo się cieszę, że nie musieliśmy podnosić podatków lokalnych i opłat czynszowych. udało nam się przygotować budżet proinwestycyjny ze szczególnym uwzględnieniem modernizacji i budowy dróg, jak chociażby na ulicach Żytniej i 11 Listopada oraz budowa nowych chodników – mówi Janusz Magoń, burmistrz miasta.
- Budżet jest wspaniały. Jestem ogromnie zadowolona, zwłaszcza z pieniędzy przeznaczonych na regulację rzeki Mleczki. O pieniądze na ten cel starałam się od ponad 20 lat i wreszcie się udało. Poza tym nareszcie coś ruszy w budowie dróg i chodników – mówi Teresa Bajczek, przewodnicząca Komisji Gospodarki Urzędu Miasta Przeworska. (Nowiny)

* Na co najmniej sto nowych miejsc pracy w przeworskim obszarze inwestycyjnym Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej liczą włodarze miasta. Do dyspozycji przedsiębiorców zainteresowanych ulokowaniem w niej kapitału, przeznaczonych zostało 3,66 ha gruntów w obrębie już istniejącego terenu przemysłowego. Burmistrz Janusz Magoń zapowiada przyznanie znaczących ulg podatkowych dla firm które zdecydują się utworzyć w Przeworsku nowe miejsca pracy. O powiększenie o ten obszar podstrefy w Nowej Dębie miasto podjęło starania przed dwoma laty. W październiku 2004 r. rząd podjął decyzję pozytywną dla przeworszczan. Kolejnych kilkanaście miesięcy trwały procedury umożliwiające sfinalizowanie przedsięwzięcia. Teren wydzielony dla podstrefy przylega do bocznicy kolejowej, w niedalekiej przyszłości będzie połączony bezpośrednio z drogą E-4. Jest położony w pobliżu przyszłej autostrady. W sąsiadujących z nim budynkach działalność gospodarczą prowadzi kilka firm. Burmistrz Przeworska rozmawiał już z kilkoma ewentualnymi inwestorami. – Starałem się zachęcić naszą ofertą Transsystem i Marmę Polskie Folie – mówi Janusz Magoń. – Są nią zainteresowani. Rozmawiałem ponadto z przedstawicielami Francuskiej Izby Gospodarczej. Mamy obietnicę rozpropagowania naszej oferty we Francji, i nie tylko. Oczywiście, zależy nam na inwestorach wiarygodnych, z dominującą działalnością produkcyjną, w której robocizna ma znaczący udział. Chodzi o to, żeby nie tylko powstały budynki, ale jak najwięcej osób znalazło w nich zatrudnienie. Bezrobotni z Przeworska i okolicznych miejscowości to byli pracownicy filii rzeszowskiej WSK, cukrowni, spółdzielni inwalidów i wielu innych zlikwidowanych zakładów. Pracy poszukuje obecnie około pięciuset przeworszczan. Ilu z nich może liczyć na zatrudnienie ? – Według naszych szacunków powinno powstać co najmniej sto nowych miejsc pracy – ujawnia oczekiwania J.Magoń. – Dla metropolii jest to niewiele, dla nas bardzo dużo. Zmniejszenie bezrobocia o dwadzieścia procent byłoby znaczącym sukcesem. Samorządowcy Przeworska upoważnili burmistrza do udzielania ulg podatkowych firmom inwestującym w podstrefie. L.Magoń zapowiada, że będzie z tego przyzwolenia korzystał w możliwie szerokim zakresie. Jeśli uda się efektywnie obszar inwestycyjny zagospodarować, teren podstrefy zostanie powiększony. (Super Nowości)

R E G I O N

Polskie drogi znaczone krzyżami
* W wypadkach drogowych na Podkarpaciu zginęło w ubiegłym roku 286 osób. Rannych było blisko 3 tysiące. Ta ponura statystyka podobnie wygląda w całej Polsce. Według raportu opublikowanego wczoraj w Brukseli polskie drogi są najniebezpieczniejsze w całej Unii Europejskiej. Jakie są tego przyczyny? Kierowcy zgodnie twierdzą, że nasze drogi są fatalne i dlatego niebezpieczne. Policja uważa, że horror powodują kierowcy jeżdżący niezgodnie z przepisami, pędzący z nadmierną prędkością. Z kolei europejscy eksperci od ruchu drogowego wskazują w raporcie na temat bezpieczeństwa, że najczęstszą przyczyną tragedii jest lekceważenie praw pieszych i rowerzystów. Nadmierna prędkość, według Brukseli, jest na drugim miejscu, a kolejnymi z najpoważniejszych zagrożeń są młodzi kierowcy i alkohol. Rzeczywiście, na najbardziej zniszczonych drogach stosunkowo rzadko dochodzi do wypadków, a jeżeli już, to ich skutki są niegroźne. Na dziurawej nawierzchni nie da się szybko jechać, więc zderzenie kończy się zazwyczaj niewielkim uszkodzeniem samochodów lub najwyżej lekkimi obrażeniami u ludzi. Na tychże kiepskich drogach, bez chodników i utwardzonych poboczy, dochodzi jednak do śmiertelnych wypadków. Wtedy gdy samochód potrąci pieszego. Statystycznie przyczyną tragedii jest wówczas nierespektowanie praw pieszych lub ich niewłaściwe zachowanie się. Faktycznie jednak do takich wypadków często dochodzi właśnie z powodu fatalnego stanu drogi. Polskim problemem są młodzi kierowcy. Nie tylko młodzi wiekiem, ale i stażem, doświadczeniem. Co trzy, cztery lata podwaja się liczba samochodów w naszym kraju. Oznacza to, że co drugi kierowca ma doświadczenie mniejsze niż czteroletnie. Znajduje się więc w najniebezpieczniejszym okresie motoryzacyjnego życia. W krajach wysoko zmotoryzowanych niedoświadczonych kierowców jest procentowo znacznie mniej. Po szerokich i bezpiecznych europejskich autostradach znacznie łatwiej się jeździ poradzić, niż po wąskich i krętych polskich drogach. Dlatego szwedzcy, czy francuscy młodzi kierowcy bezpieczniej zdobywają doświadczenie. Polska policja przekonuje, że najczęstszą przyczyną drogowych tragedii jest nadmierna prędkość. Czy rzeczywiści Polacy jeżdżą szybko? Znów warto porównać naszą sieć drogową z tą, po której jeździ się w krajach starej Unii. W Niemczech czy we Francji pomiędzy miastami jeździ się po autostradach, szybko, sprawnie i bezpiecznie. Duże aglomeracje mają arterie komunikacyjne, po których też wolno jeździć szybko. Gdy w rozsądnym czasie dojedzie się w pobliże miejsca docelowego, wtedy można po miejskich ulicach i lokalnych drogach spokojnie i bezpiecznie dokończyć jazdę z niewielką prędkością. W Polsce praktycznie wszędzie jedzie się po wąskich i krętych lokalnych drogach z ciągłymi ograniczeniami prędkości. Większość kierowców lekceważy te ograniczenia. Chcieliby przecież podróżować tak szybko jak na zachodzie Europy, a tu nie wolno, bo nasze fatalne drogi na to nie pozwalają. Można wskazywać najróżniejsze przyczyny polskiego drogowego horroru. Gdy się jednak dobrze zastanowić, to większość z nich sprowadza się do braku dobrych dróg. O budowie autostrad od kilkunastu lat wciąż niestety się tylko mówi. Dopóki to się nie zmieni, dopóty co roku na naszych drogach będzie ginęło blisko 150 osób na milion mieszkańców. W Europie Zachodniej ten wskaźnik jest trzykrotnie niższy. (Super Nowości)

* Nie zlikwidujemy 92 połączeń na Podkarpaciu – obiecują kolejarze. Samorząd województwa zapłaci im 27 mln zł. Likwidacja groziła blisko stu połączeniom kolejowym, oznaczonym w rozkładach jazdy literką "G". Od 1 kwietnia mogły nie wyruszyć w trasę. Kolej żądała ok. 41 mln zł. Samorząd zgodził się na przekazanie 27 mln zł. Umowę w tej sprawie podpisano 21 lutego. Choć kwota ta nie pokrywa kosztów PKP, ta gwarantuje, że nie zawiesi, tak jak w maju ubiegłego roku, połączeń kolejowych na Podkarpaciu . (Nowiny)

Ustawa zagrożeniem dla aptek...
* W październiku 2007 roku może dojść do likwidacji połowy aptek w regionie. Przyczyną jest wchodząca wtedy w życie ustawa zmieniająca wielkość powierzchni, liczbę i przeznaczenie pomieszczeń aptecznych. Naczelna Rada Aptekarska złożyła więc w Ministerstwie Zdrowia projekt poprawionego prawa farmaceutycznego.
- Likwidacja aptek to realne zagrożenie jeżeli nie uda się nam przekonać rządu do zmiany ustawy - mówi dr Aleksander Czarniawy, prezes Okręgowej Podkarpackiej Izby Aptekarskiej w Rzeszowie. - Według naszych szacunków ponad 50 procent aptek w naszym regionie nie spełnia wymogów nakładanych przez ustawę. Dotyczy to przede wszystkim aptek w małych miejscowościach. To utrudnienie najbardziej dotknie chorych, którzy będą musieli jechać z receptą czasem kilka kilometrów zamiast wykupić leki zaraz po wyjściu z przychodni. Przepisy, które mają wejść w życie są zbyt restrykcyjne, a lokale nie są z gumy uważają farmaceuci. Zamiast 7 pomieszczeń przepisy wymagają teraz posiadania 12. - Koszt zakupu odpowiedniego sprzętu i przygotowania pomieszczeń może wynieść nawet 30 tys. zł, a przy tak dużej liczbie hurtowni nie ma potrzeby posiadania tylu powierzchni magazynowych - mówi dr Aleksander Czarniawy. - Nie każda apteka musi mieć również recepturę, bo teraz większość lekarzy przepisuje leki gotowe, a w razie potrzeby medykament może zrobić zaprzyjaźniony farmaceuta. Złożony w resorcie zdrowia poprawiony projekt prawa farmaceutycznego zawiera właśnie propozycję wykreślenia zapisu o tak znacznym powiększeniu powierzchni aptekarskiej, oraz o możliwości zlecania wykonania leków recepturowych zaprzyjaźnionym aptekom. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* 32-letni Ukrainiec napadł w czwartek wieczorem na kobietę niosącą całodzienny utarg kantoru znajdującego się na przygranicznym bazarze. Pracownica kantoru szła z walizką pieniędzy do samochodu. Napastnik uderzył ją w twarz i powalił na ziemię. Upadła, przykrywając walizkę z gotówką. Bandyta dusiła ją, szarpała, próbując wyrwać pieniądze. W ujęciu napastnika pomogły osoby przebywające jeszcze na bazarze. W piątek Sąd rejonowy w Jarosławiu wydał nakaz tymczasowego aresztowania.

* Policja prosi o pomoc w identyfikacji kobiety, która 15 bm. zginęła w wypadku na skrzyżowaniu ulic Bohaterów Getta i Kopernika w Przemyślu. Rysopis: wzrost około 160-165 cm, wiek z wyglądu 75 lat, szczupłej budowy ciała, włosy krótkie, siwe, całkowity brak uzębienia. Ubrana była w kurtkę zimową koloru fioletowo-śliwkowego z kapturem, bezrękawnik, spódnicę włóczkową, koszulkę bawełnianą, czapkę, buty kozaczki. Osoby mogące znać tożsamość zmarłej proszone są o kontakt z Komendą Miejską Policji w Przemyślu, tel. (016) 677 36 83 lub 997.

* W wyniku silnego wybuchu gazu, do którego doszło 17 lutego po południu w Przemyślu, zniszczeniu uległ budynek jednorodzinny. Jedna osoba z oparzeniami została odwieziona do szpitala. Ze wstępnych ustaleń policji i straży pożarnej wynika, że do wybuchu doszło w czasie montażu piecyka gazowego. Wybuch był na tyle silny, że uszkodził konstrukcję budynku, dwie inne osoby przebywające w tym czasie w domu nie odniosły żadnych obrażeń. Z pomocą poszkodowanym przyszli pracownicy Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Przemyślu.

Reklama