Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 12.12-18.12.2005 r.

Przemyśl

Przestanie kursować 91 pociągów?
* Jeżeli samorząd województwa utrzyma dofinansowanie kolei na tegorocznym poziomie, to od 1 kwietnia 2006 roku przestanie kursować 91 pociągów. Ten i inne problemy omawiali związkowcy "Solidarności" podczas spotkania z Piotrem Korsakiem, pełnomocnikiem Przewozów Regionalnych z Warszawy. Co roku aktualizujemy rozkład jazdy pociągów. Rok 2006 będzie ciężkim rokiem dla spółki, ponieważ nie mamy zdolności kredytowej i prawie 2 miliardy długu. Sytuacja jest bardzo trudna i dlatego zabiegamy o dofinansowanie, które umożliwiłoby lepsze funkcjonowanie przewozów pasażerów - mówił Piotr Korsak, pełnomocnik Przewozów Regionalnych z Warszawy. Jego zdaniem, wszystkie pociągi będą kursowały normalnie, jeżeli dofinansowanie z Podkarpacia będzie na poziomie 30 - 40 milionów złotych. W przypadku, gdy utrzyma się na tegorocznym poziomie 20 milionów, od 1 kwietnia 2006 r. przestanie kursować 91 pociągów. Przedstawiciele Regionu Ziemia Przemyska NSZZ "Solidarność" podczas spotkania z Piotrem Korsakiem przedstawili trudności związane z wprowadzeniem w grudniu nowego rozkładu jazdy pociągów. - Wprowadzane korekty kursowania pociągów obejmują tylko Rzeszów. Przemyśl nie jest brany pod uwagę, bo według przewozów w Rzeszowie, tam właśnie kończy się Podkarpacie - mówili. - Kiedy w końcu będzie porządek w Zakładzie Przewozów Regionalnych w Rzeszowie? - pytał Bronisław Deńko. - Godziny odjazdów pociągów są fatalne, nie tylko dla niektórych grup zawodowych, ale i dla młodzieży szkolnej. To są kpiny! (Życie Podkarpackie)

* W tym toku funkcjonariusze celni podlegli Izbie Celnej w Przemyślu znowu nie zapomnieli, że są mikołajki. Wspólnie zebrali zabawki, ubranka i książki, by obdarować wychowanków domu dziecka. W tym roku nie zbierano pieniędzy, za to celnicy obdarowali dzieci tym co i najpotrzebniejsze i sprawia największą radość. Przeprowadzona wśród funkcjonariuszy akcja zbierania ubranek, zabawek i książek pozwoliła Mikołajowi napełnić worek i zanieść go do jednego z domów dziecka w regionie. Tak naprawdę dary zawieźli sami celnicy, z czego byli bardzo zadowoleni. - Mogliśmy zobaczyć na dziecięcych twarzach radość z naszych odwiedzin i prezentów, to był wzruszające - powiedział jeden z nich. Dzieci odwdzięczyły się specjalnie przygotowanym dla gości świątecznym programem artystyczny. (Super Nowości)

* Odbyły się próby oświetlenia i sztucznego naśnieżania przemyskiego stoku narciarskiego. Wypadły pozytywnie. Na wyciągu wiszą już krzesełka. Mieszkańcy mają nadzieję, że już podczas tegorocznych świąt będą mogli zjeżdżać na nartach. Na święta przyjeżdża do mnie syn. Będzie kilka dni. Ma nadzieję, że będzie mógł pozjeżdżać z przemyskiej góry. Co chwile dzwoni do mnie i pyta, czy będzie to możliwe. Sprawdzałem. Pogoda dopisze, tzn. będzie śnieg i mróz. Ale czy budowlańcy się wyrobią? - pyta mieszkaniec Przemyśla. Dzisiaj ma się rozpocząć odbiór techniczny kolejki. Nie wiadomo, czy podawana ostatnio przez władze miejskie data odbioru inwestycji,17 grudnia zostanie dotrzymana. Na 20 stycznia zostało zaplanowane oficjalne otwarcie inwestycji. Osoby, które nie mogą się doczekać "żywego" wyciągu, mogą pooglądać zdjęcia z postępu prac przy jego budowie. Fotografie zamieszczone są na oficjalnej, miejskiej stronie internetowej www.przemysl.pl. Trzeba wejść w zakładkę Serwis Miejski, a następnie kliknąć na link Budowa Stoku. Efekty uwiecznionych na zdjęciach prac w terenie, można porównać z tym, co ma być docelowo. Na stronie zamieszczona jest infografika z planem przyszłego Przemyskiego Parku Sportowo - Rekreacyjnego. Ciekawe zdjęcia zamieszcza również prywatny portal informacyjny - www.przemysl24.pl. W nim trzeba wejść na zakładkę Aktualności. (Nowiny)

100-lecie Ukraińskiego Domu Narodowego
* W ubiegłym tygodniu w Przemyślu obchodzona była setna rocznica oddania do użytku Ukraińskiego Domu Narodowego. Uroczystości jubileuszowe trwały dwa dni. W pierwszym dniu (3 grudnia) na cmentarzu głównym odprawiono panachydę (nabożeństwo żałobne) przy grobowcu dr. Teofila Kormosza - inicjatora budowy oraz innych zasłużonych działaczy w środowisku mniejszości ukraińskiej w Przemyślu. Zapalono także znicze na grobach osób, które chlubnie zapisały się w staraniach na rzecz powstania Ukraińskiego Domu Narodowego. Głównym punktem programu drugiego dnia obchodów było poświęcenie przez władykę Jana Martyniaka tablicy upamiętniającej stulecie oraz jej odsłonięcie. Akt ten miał wymiar symboliczny, gdyż odsłonięcia dokonali wspólnie uczniowie Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Markijana Szaszkewicza oraz Włodzimierz Pajtasz, który był animatorem kultury w "Domiwce", prowadził chóry, uczył gry na bandurze i mandolinie. - Wybór tych właśnie osób to symboliczne przekazanie spuścizny młodszemu pokoleniu, które powinno przejąć tradycje - mówi Anna Drozd, prezes koła miejskiego Związku Ukraińców w Polsce. Historię Ukraińskiego Domu Narodowego przypomniał w swoim wystąpieniu prof. Stefan Zabrowarny. Wśród gości obchodów byli m.in.: duchowni greckokatoliccy (abp Jan Martyniak, ks. Eugeniusz Popowicz) i prawosławni (ks. Jurij Mokrauz, ks. Wasyl Zabrocki), konsul Ukrainy Iwan Hrycak i konsul honorowy Ukrainy Wojciech Inglot, prezes Związku Ukraińców w Polsce Myron Kertyczak, prezydent Przemyśla Robert Choma i zastępca prezydenta Ryszard Lewandowski, przedstawiciele radnych lwowskich, towarzystw, ludzie kultury. (Życie Podkarpackie)

* Osoby, które co najmniej przez 30 lat nielegalnie użytkowały ziemię gminną bądź państwową, mogą się na niej uwłaszczyć. Władze miasta uprzedziły wejście w życie ustawy, i zanim zaczęła obowiązywać, postanowiły sami zrobić porządek. Od 1 października wnioski do sądów rejonowych mają prawo składać wszystkie osoby, które od co najmniej 30 lat, bezprawnie, zajmują nieruchomości gminne lub należące do Skarbu Państwa. W całej Polsce ruszyła lawina takich wniosków. Okazało się, że jest wiele takich osób, które użytkowały części działek od pokoleń, bowiem np. uważały, że ziemia ta należy do rodziny lub, że po prostu gmina do tej pory nie upominała się o swoje. Ci, którzy nielegalnie przez 30 lat zajmowali nie swoją ziemię, by ją otrzymać na własność, wystarczy, że do sądu rejonowego złożą wniosek i dostarczą dowodów na to, że ziemię zajmowali czy na niej inwestowali. Postanowienie sądu uznające prawo do nieruchomości jest podstawą do dokonania wpisu do ksiąg wieczystych. - Nasz wydział geodezji ubiegł przepisy i "wyłapał" to, co się dało. Z osobami, które dotychczas bezprawnie zajmowały ziemię podpisano stosowne umowy - twierdzi Rafał Porada z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla. - W tym roku sformalizowania użytkowania gruntu dokonana z 320 osobami. Łączna powierzchnia gruntów, w związku z którymi podpisano umowy to 148 595 metrów kw. (Super Nowości)

* Radny Zygmunt Majgier (ROP), dotychczas jeden z większych obrońców ekipy rządzącej Przemyślem, domaga się od prezydenta wykazu radnych, pozatrudnianych w miejskich spółkach i innych podległych miastu instytucjach. Sprawa wyszła w czasie ostatniej sesji, kiedy to Zygmunt Majgier, powołując się na przyjęty niedawno kodeks etyczny radnego, zapytał prezydenta Roberta Chomę, ilu członków rady miasta pracuje w jednostkach podległych: spółkach, zakładach budżetowych, szkołach itp. - na przykład kolega Franciszek Janas. Ma dietę, emeryturę i etat w PGM! Podobnie Robert Majka - poza dietą, ma etat w ZDM. To nie wszyscy zresztą... Ludzie mnie jako radnego pytają jak to jest, a ja się wstydzę, że ta rada takie rzeczy robi. A w kodeksie etyki radnego tyle ładnych słów jest... Niech ten dokument nie będzie fikcją! Zygmunt Majgier dodaje, że niektórzy z radnych, pracujących w miejskich instytucjach, traktują swój mandat jak parasol, pozwalający na niespecjalne przykładanie się do zawodowych obowiązków: - Radnemu nikt nie zwróci uwagi, że godzinami siedzi w internecie zamiast pracować... A mi się zdaje, że radny ma służyć miastu, a nie swoim interesom... (Życie Podkarpackie)

* W sezonie kilkanaście, nawet do kilkudziesięciu osób będzie mogło znaleźć pracę w nowo powstałej wytwórni styropianu Styrpol. Linia produkcyjna należy do przemyskiej firmy Admar. To pierwsza wytwórnia w mieście. Dzięki temu nie powinno być problemów ze zbytem produktów. Najbliższa, konkurencyjna wytwórnia styropianu znajduje się w okolicach Radymna, 25 km od Przemyśla.
- Mamy nowoczesną linię produkcyjną wykonaną w Polsce. Nasze produkty spełniają wszystkie europejskie wymagania jakościowe i technologiczne - mówi Janusz Jakubów, właściciel Admaru. (Nowiny)

Bez zmian na zielonym rynku...
* Na targowisku zielony rynek kupcy po raz kolejny nie doczekają się modernizacji. Tej zimy przyjdzie im ponownie handlować na mrozie i w warunkach "urągających ludzkiej godności" - jak mówią. Sytuacja na zielonym rynku nie zmienia się od kilku lat. - Pisaliśmy do miasta różne petycje, pisma, prosiliśmy o pomoc, ale jak na razie nic z tego nie wyszło - mówią kupcy. - Nie ma sanitariatów, zaplecza sanitarno-administracyjnego, są dziury na chodnikach, brak wystarczającej liczby miejsc parkingowych. Z tego, co widzimy, w tym raku także nic się nie zmieni. Nadal przyjdzie nam handlować na mrozie i pod chmurką. Nie wiemy, czy są jakieś szanse na zmianę tej sytuacji. Ciągnie się to od lat. Ludzie plajtują, bo nie ma czym przyciągnąć tutaj klientów. Czy ktoś w końcu pomyśli o nas? Ryszard Paja, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego, twierdzi, że kupcy przygotowali projekt przebudowy terenu, na który mieli inwestorów, ale decyzja o warunkach zabudowy, jaka została wydana, była sprzeczna z ich zamierzeniami, więc pomysł "jest w zawieszeniu". Chcielibyśmy, alby na targowiskiem był parking, ale to zostało zakwestionowane - mówi.
- Dla nas ten parking jest podstawową sprawą. Nie jesteśmy zainteresowani inwestycją bez miejsc parkingowych. Dlatego sprawa utknęła. Przemyskie Stowarzyszenie Kupieckie przedstawiła władzom miasta projekt, w którym w miejscu zaniedbanego targowiska powstałaby hala targowa. Planowano 100-150 stoisk, około 50 straganów, 100 ław i około 50 miejsc postojowych, gdzie miały być sprzedawane produkty spożywcze bezpośrednio z samochodów. Nad halą miało powstać zadaszenie, które równocześnie miało być parkingiem dla samochodów osobowych. Ten ostatni pomysł został zakwestionowany przez osoby odpowiedzialne w mieście za wygląd i bezpieczeństwo.
- Sprawa jest dość stara. Koncepcja, jaką przestawiło stowarzyszenie, nie do końca przekonywała władze miasta - tłumaczy Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla. - Niepewne były także źródła finansowania tej inwestycji i dlatego plany kupców nie były przekonywujące. (Super Nowości)

* Młodzi sportowcy z przemyskich szkół otrzymali statuetki, a ich wychowawcy i trenerzy - dyplomy podczas uroczystości w Urzędzie Miejskim. Wyróżnienia są dowodem uznania za ich tegoroczne osiągnięcia.
- Jest tu młodzież, która zrobiła coś pożytecznego dla swoich szkół i miasta - powiedział Piotr Idzikowski, naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu UM. - Należy się wam duże uznanie nie tylko za zdobyte tytuły i medale, ale przede wszystkim za silną wolę, za tworzenie systemu wartości, co powinno być przydatne na całe życie.
- Chciałbym awansować do reprezentacji województwa trampkarzy starszych - powiedział Piotrek Mroziński z Gimnazjum w Stubnie, mistrz Polski w roczniku 1992. - Miałem propozycję przejścia do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Mielcu, ale wybrałem przemyski Czuwaj. O trudnościach i kłopotach mówił M. Bodnar z Nurtu, osiągający z młodzieżą liczące się wyniki w tenisie stołowym. - Niestety, nasze sukcesy nie przekładają się na finansowe wsparcie. Apelujemy, aby w nowym roku samorząd przeznaczył więcej pieniędzy na szkolny i młodzieżowy sport.
- Przemyscy nauczyciele i trenerzy dają dowód, że potrafią coś zrobić nie tylko dla klubu, ale także i miasta - stwierdził Krzysztof Czopik, trener i wiceprezes Czuwaju. - Oczekujemy od pana prezydenta, Wydziału Edukacji i Sportu, aby dla szkolnego sportu zawsze świeciło zielone światło. W ratuszowej sali uhonorowano sportowców oraz trenerów 12 uczniowskich i młodzieżowych klubów. Statuetki otrzymali tenisiści stołowi MLKS Nurt: Dawid Kiełt, Marcin Górniak, Rafał Iwaniuch, Jarosław Kobylański,Kamil Jaroch, Mateusz Skoczylas i Krzysztof Borowiak (trenerzy Mieczysław i Zdzisław Bodnarowie), karatecy Klubu SHORIN - RYU: Paulina Kościelna, Paulina Jałocha, Mateusz Kołakowski, Magdalena Śliwa, Marcin Jarosz, Katarzyna Stec, Szczepan Skiba i Lech Kaczor (opiekunowie Mieczysław Jałocha i Krzysztof Grabowski), lekkoatleci Juvenii: Paweł Jajuga, Kornel Rusin, Barbara Fedak, Iwona Majcher i Adam Sura (trenerzy Krzysztof i Marcin Tulejowie), szachiści SKKS/MDK: Mateusz Władyka, Leszek Piętal, Anna Perduta i Inga Białowąs (trener Maciej Karasiński), piłkarze reprezentacji województwa: Piotr Mroziński, Paweł Przytuła, Rafał Pikłowski, Daniel Witek, Damian Barszczak i Paweł Koźdrowski (trenerzy Wiesław Droń i Krzysztof Czopik), lekkoatleci UKS TEMPO 5:Katarzyna Rabiej, Tomasz Machaj, Katarzyna Głowacka (opiekunka Maria Sugier), koszykarze Polonii: Michał Musijowski i Marcin Kolowca (szkoleniowiec Maciej Milan), siatkarka UKS Gimnazjum 1 - Polonia Aleksandra Kępczyńska (trenerzy Elżbieta i Jan Buciowie), koszykarze UKS Gim Baskets 2: Andrzej Urban i Anna Gibała (szkoleniowiec Krzysztof Młot), lekkoatleta i piłkarz Karol Gubernat z UKS Niesłyszących "Niedźwiadek" przy SOSW nr 2 (opiekun Sergiusz Żywutski), koszykarz Artur Kiełbasa z UKS Gladiator przy SOSW nr 1 (trenerzy Janusz Rajski i Piotr Chuda), zawodniczka strzelectwa sportowego Jolanta Łoza z MKS LOK (opiekun Zbigniew Sebzda). (Nowiny)

Apel do posłów
* Mieszkańcy domów położonych w obrębie zespołu pałacowo-parkowego na Bakończycach zwrócili się do podkarpackich posłów z prośbą o interwencję w sprawie darowizn majątkowych, które - jak twierdzą sygnatariusze pisma - władze PWSZ "wymuszają na samorządzie miejskim".
- Jak nam wiadomo, szkoła nadal wymusza na władzach miasta coraz to nowe pomieszczenia w pałacu. Wniosek nasuwa się sam - działania te zmierzają do wyprowadzenia działalności kulturalnej z pałacu i przejęcia go w całości przez PWSZ. Martwi nas, dlaczego władze miasta pozwalają sobie na tak wielką nierozwagę i niegospodarność - twierdzą protestujący. Zdaniem przedstawicieli szesnastu rodzin mieszkających w obrębie parku, nonsensem jest też proponowanie przekształcenia ich domów w obiekty dydaktyczne. Według nich tańsza byłaby adaptacja budynku poszpitalnego przy ul. Wysockiego. - Z naszych małych izb ciężko będzie uczynić pomieszczenia dydaktyczne. Dlaczego nikt nie weryfikuje obietnic bez pokrycia, składanych przez władze przemyskiej PWSZ? Czy ceną trudnych w realizacji mrzonek ma być tragedia kilkunastu rodzin? - pytają mieszkańcy. Zdaniem Witolda Wołczyka z kancelarii prezydenta Przemyśla ciężko jest polemizować z argumentami o nierozwadze i niegospodarności, gdyż miasto przyjęło strategię wspomagania PWSZ. - Taki przyjęliśmy kierunek i robimy wszystko, by szkołę wesprzeć - mówi Witold Wołczyk. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Sposób na wyższe wpływy?!
* Radni postanowili, że nie zwiększą podatków w przyszłym roku. Zagrożony mniejszymi wpływami magistrat wybrnął jednak z sytuacji. Podwyższył wartość działek, od czego zależy wysokość podatku. Działki pozostające w wieczystym użytkowaniu PSS Społem w Jarosławiu od 1 grudnia stały się kilkakrotnie droższe. Ceny przekroczyły nawet 10 tys. zł za 1 ar i to poza centrum miasta. - Chętnie byśmy je sprzedali burmistrzowi za takie ceny - mówi Drozen Waldemar, kierownik administracyjno-techniczny PSS-u. W tym roku spółdzielnia zapłaciła około 17 tys. zł podatku od działek. W następnym ma zapłacić prawie 60 tys. zł. - To jest szokująca podwyżka. Uderza w firmę i pracowników. Może to jest dążenie do zniszczenia nas i umożliwienie rozwoju innym handlowcom - mówi prezes spółdzielni Alicja Jużyniec. Spółdzielnia ma w użytkowaniu niecałe 2 ha działek. Wszystkich w mieście jest niemal 72 ha. W planie budżetu miasto ma uzyskać z tytułu tych podatków 160 tys. zł, z tego spółdzielnia zapłaci aż 58 tys. zł. Kilka dni temu zapytaliśmy Urząd Miasta o tę sprawę. Od rzecznika prasowego otrzymaliśmy odpowiedź, że pytania wymagają głębszej analizy i obliczeń, więc będą udzielone później. Pracownicy spółdzielni są oburzeni. Odczytują decyzję magistratu jako uderzenie w ich miejsca pracy. - To się skończy demonstracją pod Ratuszem. Pracownicy już mniej zarabiać nie mogą. Co powie burmistrz, jak przyjdzie do niego 400 pracowników z rodzinami. Co powiedzą klienci, jak zamkniemy sklepy - mówi Helena Czechowicz przewodnicząca NSZZ "Solidarność" przy jarosławskim PSS. Sytuacja finansowa jarosławskiego PSS nie jest najlepsza. Pracownicy otrzymują pobory niewiele przekraczające najniższą płacę krajową. Podwyżki znacząco odbiją się na sytuacji zakładu. Spółdzielnia będzie musiała podwyższyć stawki dla swoich dzierżawców. Nawet czterokrotnie. Nie wszyscy to wytrzymają. (Nowiny)

* Przyznano tegoroczne stypendia dla uzdolnionej młodzieży. Najlepsi, którzy je otrzymali, musieli spełnić kryteria ostrzejsze niż przy ubieganiu się o nagrody z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Spośród rzeszy chętnych wymagane warunki spełniło blisko 400 najzdolniejszych uczniów szkół średnich z terenu powiatu jarosławskiego. Po dodatkowej eliminacji stypendia przyznano 77 z nich.
- Jesteście elitą elit. Ale pamiętajcie, że przyznane wam stypendium to rodzaj pożyczki, którą trzeba spłacić następnym pokoleniom - mówił do laureatów Jarosław Pagacz, przewodniczący Funduszu Stypendialnego w Jarosławiu. Ideą dr Zbigniewa Zielińskiego, założyciela Fundacji Pomocy Edukacyjnej dla Młodzieży im. Heleny i Tadeusza Zielińskich było, aby wspomagani uczniowie stali się w przyszłości elitą nie tylko w kraju ale i Europie. Dlatego mocno stawiał na naukę języków obcych. Dla laureatów wyróżnionych w tegorocznej edycji to już norma. W 1992 roku dr Zbigniew Zieliński założył fundację, za pośrednictwem której przyznał ponad 100 nagród za wybitne wyniki w nauce dla młodzieży w Jarosławiu i w Krakowie na Akademii Górniczo-Hutniczej. Po jego śmierci, od 2003 r. Fundacja z przewodniczącym Rady Fundacji na czele Stanisławem Kiełbowiczem kontynuuje jego dzieło. 20 bm. stypendia otrzyma jeszcze 44 gimnazjalistów z Jarosławia i okolic. (Nowiny)

* Adrian Sobala z Jarosławia został w trakcie lekcji trafiony w oko z procy przez kolegę z klasy. Wskutek uderzenia praktycznie stracił w nim wzrok. Rodzice pozwali szkołę do sądu.
- Dyrekcja nie tylko nie wykazała krzty odpowiedzialności za tę tragedię, ale jeszcze szykanowała nasze dziecko. Dlatego postanowiliśmy szukać sprawiedliwości w sądzie - mówi Ryszard Sobala, ojciec chłopca. W pozwie, który kilka dni temu trafił do Sądu Okręgowego w Przemyślu, rodzice domagają się 250 tys. zł odszkodowania. Do wypadku doszło w grudniu 2002 roku w Gimnazjum Plastycznym. Adrian, uczeń I klasy, miał wtedy 13 lat. Chłopiec był wielokrotnie hospitalizowany i przez wiele tygodni opuszczał lekcje.
- Szkoła zamiast wykazać zrozumienie, nie przepuściła syna do następnej klasy… z powodu absencji - mówi z goryczą pan Ryszard. Ten fakt oraz to, że mocno uszkodzone po wypadku oko uniemożliwiało normalną naukę, Adrian kontynuował ją w indywidualnym trybie.
- Zachowanie dyrekcji od początku było karygodne. Nie chciano mi udostępnić dokumentacji z wypadku. Zobaczyłem ją dopiero po dwóch latach w prokuraturze, która badała sprawę - mówi Ryszard Sobala. Jego zdaniem w protokole tym nie wszystko jest prawdą. - Z początku dyrektor w obecności swojego zastępcy i nas twierdził, że zdarzenie miało miejsce w klasie podczas lekcji matematyki, na dziesięć minut przed dzwonkiem. W zeznaniach w prokuraturze wyparł się tego, twierdząc, że incydent zdarzył się na przerwie - relacjonuje ojciec Adriana. - Zresztą dla mnie nie jest istotne, kiedy miał miejsce wypadek. Ja zawiozłem zdrowe dziecko, a odebrałem kalekę.
- Państwo Sobalowie atakują nas niesłusznie. Taki wypadek mógł się zdarzyć każdemu o dowolnej porze. My nie możemy uczniom założyć kajdanek, ani zaglądać im do toreb, by sprawdzić, co przynieśli do szkoły - mówi Stanisław Antosz, z-ca dyrektora Zespołu Szkół Plastycznych w Jarosławiu. Zdanie to podzieliła też prokuratura, która nie znalazła podstaw do postawienia zarzutów pracownikom szkoły i mimo zażaleń nie zmieniła zdania. Rodzice nie zamierzają się z tym pogodzić. - Zdaniem specjalistów choroba mojego syna się pogłębia i wkrótce może całkowicie stracić wzrok w lewym oku. Za te cierpienia, ktoś musi zapłacić - mówią. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

V Ogólnopolski Festiwal Saksofonowy
* Zakończył się V Ogólnopolski Festiwal Saksofonowy. Festiwal organizowany jest od pięciu lat przez przeworską Państwową Szkołę Muzyczną im. Mieczysława Karłowicza. Podobnie jak w ubiegłych latach, rywalizacja saksofonistów odbywała się w dwóch kategoriach - uczniów szkół pierwszego i drugiego stopnia. W "młodszej" grupie pierwsze miejsce jurorzy przyznali Michałowi Koziołowi z Jaworzna, drugie - Piotrowi Gruszeckiemu z Mielca, a trzecie - Piotrowi Krajewskiemu z Białegostoku. Wśród wyróżnionych znalazło się dwóch uczniów przeworskiej szkoły z klasy saksofonu Wiesława Wojtasa: Sławomir Pleśniak i Marcin Majcher. Trzecim wyróżnionym został Kamil Szawara z Tomaszowa Lubelskiego. Wśród uczniów szkół drugiego stopnia zdecydowanie zwyciężył Mateusz Kłusek ze Szczecinka. Drugiej nagrody nie przyznano, a trzecią ex aequo przydzielono Michałowi Knotowi z Bielska-Białej i Piotrowi Żelaznemu ze Szczecina. Wyróżnieniami uhonorowano Wojciecha Psiuka z Bytomia i Marcina Tatarę z Żywca. Wśród jurorów festiwalowych, jak co roku zasiadali znani pedagodzy z kilku akademii muzycznych w Polsce: Mieczysław Stachura z Akademii Muzycznej we Wrocławiu, Bernard Steuer z Akademii Muzycznej w Katowicach, Andrzej Rzymkowski z Akademii Muzycznej w Krakowie oraz Dariusz Stefan Samól z Akademii Muzycznej w Poznaniu. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Rozpieszczają pracowników przed świętami...
* Jak pracodawcy rozpieszczają swoich pracowników przed Świętami Bożego Narodzenia. Przeważnie dostajemy bony towarowe albo paczki. Czasem wór słodyczy dla dzieci. W sanockim "Autosanie" pracownicy dostali po dwie butelki wina, a w łańcuckim "Polmosie" równowartość 200 dolarów i po kilka butelek wódki. Tadeusz Łukasz z Przeworska dostał od swojego pracodawcy bony towarowe o wartości 300 zł. Razem z żoną Zofią przyjechał w czwartek do rzeszowskiego Tesco. - Poszaleliśmy - mówi Zofia Łukasz. - Kupiliśmy wymarzonego przez naszego wnusia robota. Niedługo skończy 8-lat. Łukaszowie kupili też szynkę, soki oraz składniki potrzebne do pieczenia ciast. Podobne zakupy robią teraz inni mieszkańcy Podkarpacia ponieważ bony to najczęstszy podarunek od szefa.
- Ustaliliśmy z pracownikami listę sklepów, żeby mogli kupić to, co chcą - mówi Krystyna Ruszel, dyrektor Zakładu Gazowniczego w Rzeszowie. Jej załoga dostała bony (od 150 do 250 zł), a dzieci pracowników paczki ze słodyczami. W Szkole Podstawowej w Kańczudze (pow. przeworski) najdroższe bony opiewały na 150 zł. W Szkole Podstawowej na 2 w Rzeszowie średnia wartośc bonów wyniosła 500 zł. W rzeszowskim Zelmerze nie rozdawano ani paczek, ani bonów. Każdemu z pracowników doliczono do ostatniej wypłaty po 550 zł premii.
- U nas każdy pracownik dostał po 200 dolarów - mówi Jacek Babiarz, prezes Polmosu w Łańcucie. - Oczywiście w przeliczeniu na złotówki. Dodatkowym prezentem pod choinkę będzie kilka butelek "białej Damy" i "Poloneza". Pracownicy sanockiego Autosanu pracownicy dostali po dwie butelki chilijskiego, wytrawnego wina. Trunek rozdawany był po godzinach pracy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że butelka Torreon de Parades kosztuje 38 zł. - To prywatny prezent pana Zasady - stwierdził Janusz Żdżarski, rzecznik spółki Zasada S.A. W Urzędzie Miasta Przemyśla każdy pracownik mógł zrobić zakupy za 400 - 410 zł. Są też tacy pracodawcy, którzy w ogóle nie pomyśleli o zbliżających się świętach. - Nasi pracownicy nie otrzymali ani paczek, ani bonów - powiedziała Małgorzata Bukała, rzecznik prasowy ZUS w Rzeszowie. (Nowiny)

* Tylko 5 procent linii kolejowych w naszym regionie spełnia standardy unijne. Ich stan techniczny jest zatrważający. Tak według raportu NIK-u wygląda infrastruktura PKP. Na Podkarpaciu pilnych remontów wymagają nie tylko boczne, mniej ważne linie kolejowe, ale i główne magistrale. Ich modernizacja jest konieczna. PKP nie ma jednak pieniędzy na ten cel. 15 grudnia w Sejmie odbędzie się debata na temat dotowania kolei z budżetu państwa. Będzie wiadomo, ile pieniędzy zostanie przeznaczonych w 2006 roku na modernizację infrastruktury. Poprzedni premier, Marek Belka, obiecał, że na przyszły rok rząd przekaże na dopłaty do infrastruktury kolejowej 1 mld 50 mln zł. Obecny premier, Kazimierz Marcinkiewicz, zastanawia się jednak nad zmniejszeniem tej kwoty. Przedstawiciele Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie ostrzegają, że wschodnia część kraju pod względem remontów torów jest traktowana po macoszemu.
- Źle się dzieje ze stanem infrastruktury kolejowej i może być jeszcze gorzej - mówi Andrzej Kościelniak, dyrektor ZLK w Rzeszowie. - Są już projekty modernizacji linii kolejowych, które będą realizowane do 2013 roku, ale roboty mają się zacząć... na zachód od Wisły. Podkarpacie w tym czasie pod tym względem będzie białą plamą inwestycyjną. W naszym regionie rozsypują się ponaddwudziestoletnie podkłady drewniane umieszczane między szynami. Średnio wymiana jednego kilometra podkładów drewnianych kosztuje 1 mln zł. Na Podkarpaciu trzeba to zrobić na liniach o łącznej długości 750 km. W związku z fatalnym stanem torów, pociągi muszą jeździć znacznie wolniej. Nawet 30 kilometrów na godzinę. Dla przykładu, do niedawna pociąg z Biecza przez Jasło do Krościenka jeździł z prędkością 70 km na godzinę. Teraz już tylko od 30 do 40 km. Z Rzeszowa do Jasła zamiast 80 na godzinę, tylko 30. (Super Nowości)

* Jedna chora osoba może zarazić kilkadziesiąt innych. Zachorowało na nią więcej osób niż rok temu w tym samym czasie. Może być jeszcze gorzej, bo choroba atakuje najczęściej na przełomie roku. W przychodniach przybywa pacjentów skarżących się na gorączkę, katar i złe samopoczucie. Nieleczona lub przechodzona grypa może doprowadzić do zapalenia szpiku kostnego, płuc, mięśnia sercowego, układu nerwowego. Szacuje się, że każdego roku, z powodu powikłań pogrypowych, umiera w Polsce 2 tys. osób.
- Od początku października do 7 grudnia lekarze odnotowali w regionie 168 przypadków grypy. To więcej niż rok temu w analogicznym okresie - mówi Halina Sawicka z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Rzeszowie. Atakuje nas nie tylko grypa. W przychodniach przybywa kaszlących i kichających pacjentów.
- Dużo osób zgłasza się z infekcjami górnych dróg oddechowych. U starszych pacjentów obserwuję zaostrzanie się chorób przewlekłych - przyznaje Cezary Ubaka, lekarz rodzinny. Lekarze ostrzegają, że niewinne z pozoru przeziębienie może mieć poważne konsekwencje zdrowotne. Jeżeli "przechodzimy" infekcję, mogą nas zaatakować bakterie. Wtedy nie da się uniknąć antybiotyków.
- Radzę zostać przez 2-3 dni w domu. Zażywać witaminę C i leki, które złagodzą przykre objawy - radzi lekarz Jan Grzybowski. Sercowcy, kupując leki na własną rękę, powinni dobierać je bardzo ostrożnie.
- Te, które zawierają fenylefrynę, składnik pomagający zwalczyć katar, mogą podnieść ciśnienie, wywołać kołatania, zaostrzyć chorobę wieńcową - ostrzega Cezary Ubaka. (Nowiny)

Radioaktywny karp...
* Do hodowli ryb poza granicami naszego kraju wykorzystuje się radioaktywną ciepłą wodę pochodzącą z elektrowni atomowych. Czy wigilijnego karpia możemy jeść bez obaw o zdrowie?
- Wszystkie hodowle ryb na Podkarpaciu, podobnie jak w całej Polsce, są pod stałym nadzorem weterynaryjnym - zapewnia Mirosław Welz, rzecznik prasowy podkarpackiego wojewódzkiego lekarza weterynarii. - Zgodnie z programem monitorowania, ryby są poddawane badaniom zdrowotnym. Kontrolowana jest także zawartość związków chemicznych i pierwiastków radioaktywnych w ich mięsie. Zarówno w tym roku, jak i w latach ubiegłych, nie stwierdzono w podkarpackich karpiach związków lub pierwiastków szkodliwych dla zdrowia człowieka. O to, żeby na wigilijnych stołach nie znalazły się groźne dla zdrowia karpie, dba również Sanepid.
- W okresie przedświątecznym nasi inspektorzy zwracają szczególną uwagę na punkty sprzedaży karpi - informuje Artur Zamorski z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie. - W tym krótkim okresie nie ma możliwości wykonania badań na zawartość pierwiastków radioaktywnych w oferowanych do sprzedaży rybach. Nie ma zresztą takiej potrzeby. Do handlu mogą trafiać wyłącznie karpie z oficjalnych hodowli, będących pod nadzorem weterynaryjnym. Sprawdzamy więc tylko, czy sprzedawca ma świadectwo pochodzenia karpi, czy ryby nie są śnięte i czy są przechowywane w odpowiednich warunkach, zapewniających ich właściwą jakość pod względem sanitarnym. Nie ma więc wątpliwości, w podkarpackich sklepach i na ulicznych stoiskach będą sprzedawane wyłącznie zdrowe karpie, które można jeść bez obaw. Niepewne, bo niebadane, są natomiast ryby pochodzące z importu, szczególnie zza wschodniej granicy.
- Nie ma importu ryb z Ukrainy na teren Polski - twierdzi Stanisław Madej z Granicznego Inspektoratu Weterynarii w Korczowej. - Przepisy unijne nie pozwalają na import ryb pochodzących z hodowli nienadzorowanych według wspólnotowych przepisów. Dlatego żadne karpie z Ukrainy nie są oficjalnie do Polski przywożone. Kwitnie natomiast import nieoficjalny, lub mówiąc wprost, przemyt karpi. Nie trafiają one do oficjalnej sprzedaży. Są oferowane pokątnie, w atrakcyjnej cenie. Czy te tanie karpie nie są radioaktywne? Tego oczywiście nie wiadomo, gdyż nikt nie nadzoruje ich hodowli i sprzedaży. Dlatego, zanim skusimy się na niedrogiego karpia od przygodnego sprzedawcy trzeba się zastanowić czy warto. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

Tragedia w Medyce
* Do tragicznego wypadku doszło w piątek wieczorem na drodze krajowej w Medyce. Około g. 19 mieszkanka tej miejscowości wraz z trójką dzieci wysiadła z autobusu. Kiedy autobus odjechał, kobieta, prowadząc dwoje młodszych dzieci, przechodziła przez jezdnię. Tuż za nią szła jej 11-letnia córka. Niestety, nie zdążyła bezpiecznie przejść, bo uderzył w nią volkswagen passat, który nadjechał od strony Medyki. Kierowca, nie zatrzymując się, odjechał. Dziewczynka doznała rozległych obrażeń i chwilę później zmarła. Pół godziny po tym sprawca wypadku wrócił na miejsce. Okazał się nim 34-letni mieszkaniec Przemyśla, Mieczysław K. Był trzeźwy. Został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. (Życie Podkarpackie)

* We wtorek, 13 grudnia, w godzinach przedpołudniowych, niedaleko mostu kolejowego w nurtach Sanu ktoś zauważył zwłoki kobiety. Kiedy strażacy wydobyli ciało na brzeg, okazało się, że zmarłą była 20-letnia mieszkanka Przemyśla. Ciało zabezpieczono w prosektorium do badań. Być może śledztwo prowadzone pod nadzorem prokuratora wyjaśni przyczyny i okoliczności śmierci młodej przemyślanki.

* Kierowca samochodu osobowego Mitsubishi nie żyje, pasażer jest ranny. Późnym wieczorem w poniedziałek, kierowca Mitsubishi, 58-letni mieszkaniec gminy Krasiczyn, zjechał na lewą stronę ulicy Witoszyńskiej w Przemyślu i uderzył w betonowy przepust. Ciężko ranny kierowca zmarł w trakcie akcji reanimacyjnej. 29-letni pasażer został przewieziony do szpitala.

* W Przemyślu przy ul. Stanisława Augusta trzech nieznanych bandytów zaatakowało 20-latka. Pobili go, przeszukali kieszenie i skradli dokumenty osobiste oraz 20 zł. Za taką sumę mogli kupić flaszkę wódki.

* Sąd rejonowy w Jarosławiu aresztował na dwa miesiące dwóch mężczyzn, którym zarzuca się atak na taksówkarza i grożenie mu bronią. Zdarzenie miało miejsce w minioną sobotę na rasie Jarosław - Morawsko. Dwaj dwudziestolatkowie z Szówska zamówili kurs, za który nie chcieli zapłacić, zażądali od kierowcy pieniędzy, a w końcu uciekli.

* 24-latek odpowie za jazdę pod wpływem alkoholu i bezprawne użycie samochodu. Na ul. Skośnej w Przemyślu zabrał on właścicielowi fiata 126p kluczyki od pojazdu, uruchomił silnik i odjechał. Po przejechaniu 20 km wjechał w poloneza, "maluch" przewrócił się na bok, a kierowca uciekł. Został zatrzymany przez policję. Okazało się, że w organizmie miał 1,24 promila alkoholu.

Reklama