Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 02.05-08.05.2005 r.

Przemyśl

Rezygnują z posiadania broni...
* Posiadacze broni masowo rezygnują z prawa jej posiadania. Nowe przepisy wymagają od właścicieli broni poddanie się kosztownym badaniom lekarskim. Przed drzwiami przemyskiej delegatury Wydziału Postępowań Administracyjnych KWP w Rzeszowie w każdy poniedziałek tworzą się spore kolejki. Zdecydowana większość oczekujących tu osób zamierza pozbyć się broni. - W czasie jednego dyżuru przyjmujemy do zezłomowania 20-30 jednostek broni, czasem więcej. Głównie to rewolwery i pistolety gazowe, choć trafia się też broń palna bojowa - mówi nadkom. Wojciech Błoński, specjalista Wydziału Postępowań Administracyjnych KWP. Nowa ustawa, która weszła w życie 20 marca br., nakłada na posiadaczy broni obowiązek badań psychologicznych i lekarskich co pięć lat. W razie ich braku zezwolenia tracą ważność. Badania są odpłatne. W regionie problem dotyczy blisko 10 tys. osób, prawie co czwarty posiadacz broni mieszka na terenie byłego województwa przemyskiego. Przez miesiąc, policja nie była w stanie wysłać indywidualnych zawiadomień do wszystkich zainteresowanych. Teraz przystąpiono do kompleksowej weryfikacji akt. - Od chwili otrzymania naszego wezwania o przedłożenie orzeczeń lekarskich będą obowiązywały bardzo krótkie terminy - ostrzega nadkomisarz Błoński. Jeśli ktoś nie zdąży, to zezwolenie na broń będzie cofnięte mu z urzędu. Komisy w regionie dosłownie "zatkane" są bronią i już jej nie skupują. Zgromadzony arsenał po odpowiednich procedurach policyjne służby uzbrojenia w konwojach wysyłają do jednej z hut. Tam broń trafia do pieca. (Nowiny)

* "Nieziemski bardak". Takim niecodziennym mianem określają pracownicy przemyskiego MPEC następstwa wprowadzonego od 1 kwietnia (wbrew sugestiom załogi, Rady Nadzorczej i opinii związków zawodowych) "planu naprawczego" tej miejskiej spółki. Zlikwidowano w niej dwa wydziały, na bruk poszło pierwszych kilkunastu pracowników, a dziesiątki innych przeszeregowano na gorsze stanowiska oraz niższe stawki płacowe. Szczególnie uprzywilejowane były pod tym względem osoby "niepokorne" wobec zarządu spółki. "Plan naprawczy" opracowany na żądanie banku (sprawa kredytu) zakłada, że mocno deficytowa dziś spółka (1,3 mln zł straty za rok 2004) już w przyszłym roku będzie na plusie, w co jednak mało kto w MPEC wierzy. - Z tym zarządem to utopia! - mówią pracownicy. W ocenie zarządu plan jest realny, a jego zaniechanie byłoby, jak wyliczono, mnożeniem strat dokładnie o 36 300 zł miesięcznie, ale...
- Powstał nieziemski bardak, nie mamy zakresów czynności, nie ma instrukcji obiegu dokumentów, likwidacja zaopatrzenia i magazynów zablokowała nam zakupy. Pod nóż poszły wydziały nie przynoszące strat i nawet remonty, podobnie jak rozbudowa sieci, będą zlecane obcym firmom. Pojawią się uwielbiane przez prezesów kolejne przetargi i aneksy do umów, podwyższające nasze płatności. Tak było z węglem, falownikami do przedmuchu kotłów itd. Czy nie lepiej powierzyć prowadzenie spółki firmom konsultingowym i zaoszczędzić kilkaset tysięcy rocznie na prezesach, księgowości, rewidentach? - sugerują wieloletni pracownicy zagrożeni zwolnieniami w czasie, gdy angażami na czas nieokreślony mianuje się osoby nowo przyjęte .. - To prawda, że zarząd obniżył sobie pobory o 10 proc., ale nam zabrano już premie, sięga się po dodatki stażowe i obniża stawki przenoszonym teraz na inne stanowiska - dodają. Prezes Kazimierz Stec usprawiedliwia zwolnienia tym, że restrukturyzująca się spółka nie potrzebuje już murarzy, stolarzy, malarzy itd. Stąpająca realnie po tej świętej ziemi załoga to rozumie ("szefostwo już się pobudowało"), ale dlaczego oszczędza się tylko na ludziach, a nie szuka potężnych rezerw w inwestycjach?! Tona miału droższa o 40-50 zł niż mają go inne ciepłownie (i można kupić na rynku), przy zakupie 27 tys. ton oznacza, że MPEC przepłaca 1,1-1,3 mln zł rocznie! Dostawca "złotego" węgla (i dachówek na domy niektórych osób z biurowca spółki) cieszy się jednak wielkimi względami prezesów. Lada moment ma objąć też we władanie plac MPEC, na którym chce ponoć uruchomić... mieszalnię węgla (ukraińskiego z polskim). Jest bocznica kolejowa, są suwnice i niezłe biuro, z którego ludzi wyeksmitowano już pod kotły. Jest też laboratorium badające zgodność dostaw opału z parametrami określonymi umową, które od 1 kwietnia ściśle podporządkowano panu prezesowi. - Teraz nie będziemy już wiedzieć jaki konkretnie "szajs" idzie do kotła, jakie będą na nim przepały i straty, i z czym na zmianie trzeba się liczyć - ludzie wyliczają "zalety planu naprawczego" firmy. W ostatnich dniach MPEC żył wyborami do Rady Nadzorczej, w których (22.04) załoga ponownie poparła delegatów walczących od tygodni o położenie kresu panującemu w spółce "bardakowi". Nie pomogły indywidualne castingi i agitki, żeby nie wybierać "ludzi głupich", a poprzeć faworytów zarządu, o którego losach zadecyduje teraz Rada Nadzorcza, zajmując się bilansem roku 2004. Bez względu na to, co postanowi Rada Nadzorcza, ostatnie słowo należeć będzie do Zgromadzenia Wspólników, czyli prezydenta miasta, Roberta Chomy, który "uzdrowił" już MPEC poprzez odwołanie w roku 2003 poprzedniego prezesa Stanisława Pogody - za to, że miał "słabe wyniki ekonomiczne", czyli blisko pół miliona zysku. Jego następca, Kazimierz Stec "przejadł" dorobek po poprzedniku i wpędził firmę w tarapaty. Gdy się z nim rozmawia, w pierwszej kolejności wini za to aurę (później ludzi i rozwijającą się technologię ociepleń), bo było za ciepło w sezonie grzewczym. Jak na dłoni widać, że prezes Pogoda z pogodą atmosferyczną miał jakieś układy. (Super Nowości)

"Herby Ziem Rzeczypospolitej Polskiej"
* Z okazji 214. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja Andrzej Brzezina Winiarski (52 l.) uruchomił kolejną stronę internetową, prezentującą herby polskie. Kolekcję zatytułował "Herby Ziem Rzeczypospolitej Polskiej". Składa się na nią 56 herbów z wizerunkami historycznych Ziem Polskich z roku 1764 wraz z herbem Rzeczypospolitej Obojga Narodów. - Herbarz obejmuje herby Ziem Wielkopolski, Małopolski, Litewskie oraz krajów straconych lub na krótko przyłączonych do Rzeczypospolitej. Pomiędzy herbami Ziem Małopolski jest także herb Ziemi Przemyskiej - opowiada pan Andrzej. To kolejne dzieło pana Andrzeja. Zaczynał w 2000 r. od "Herbarza szlachty polskiej" - 152 obrazy. Później było kilka innych kolekcji. U pana Andrzeja wszystkie ważne wydarzenia muszą mieć związek z liczbami. Malowanie "Herbarza szlachty polskiej" rozpoczął 15 lipca 2000 r., dokładnie w 509. rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Inną kolekcję skończył tworzyć 16 października 2000 r. o godz. 18.45, w 22. rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża. Herbarz Winiarskiego to jedyna w Polsce kolekcja herbów szlacheckich przedstawiona na obrazach, w autentycznych barwach. Pan Andrzej jest filantropem. Swoje dzieła przekazuje m.in. na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. (Nowiny)

Zamek w blasku reflektorów...
* Przemyski zamek najlepiej oglądać od godziny 20 do 23. Wtedy właśnie włączana jest iluminacja, mająca podkreślić walory zabytku. Uroczyste uruchomienie systemu odbyło się 1 maja. Wcześniej zamek oświetlały trzy reflektory, teraz 94 różnego rodzaju źródła światła. Projekt został wyłoniony w drodze przetargu: - To Jan Szwajka, inżynier elektryk z Rzeszowa, który jest projektantem oświetlenia zapory w Solinie - mówi Janusz Szostek, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej UM. - Z naszych wyliczeń wynika, że wydatki na energię nie powinny być większe niż te, które ponosiliśmy, używając trzech starych reflektorów, ponieważ te nowe są energooszczędne. Łączny koszt przemyskiej iluminacji to 150 tysięcy złotych. System wyposażony jest w zegar, który pozwala automatycznie programować godziny, w jakich reflektory będą świecić. Na razie iluminacja będzie działać od 20 do 23. W planach miasto ma jeszcze oświetlenie kościoła Karmelitów i wieży katedralnej. Jest już opracowana dokumentacja. Jeśli uda się dogadać z właścicielami obiektów (m.in. w sprawie partycypacji w kosztach) lub ściągnąć pieniądze z zewnątrz - iluminacje będą rozświetlać starówkę już w następnym sezonie turystycznym. (Życie Podkarpackie)

* Od 1 maja ponownie funkcjonuje Sąd Okręgowy w Przemyśla. Sąd Okręgowy w Przemyślu zlikwidowała w 2000 roku ówczesna minister sprawiedliwości Hanna Suchocka. Powodem degradacji były kłótnie i skandale wybuchające w środowisku prawniczym. Nieoficjalnie mówiono, że minister tylko w ten sposób mogła uzdrowić sytuację. W Przemyślu funkcjonował Ośrodek Zamiejscowy Sądu Okręgowego w Krośnie. Po licznych protestach środowisk prawniczych, interpelacjach polityków z dniem 1 maja br. Sąd Okręgowy wrócił do Przemyśla. (Nowiny)

* 25 kwietnia 2005 r. w wieku 82 lat zmarł Jan Rożański, monografista Przemyśla. Jan Rożański był bez wątpienia jedną z najpopularniejszych postaci Przemyśla. Wiele lat swojego życia poświęcił na badania i popularyzację dziejów ziemi przemyskiej. Był pasjonatem. Plonem tych zainteresowań są liczne publikacje książkowe, które w niczym nie ustępowały publikacjom wychodzącym spod rąk profesjonalnych historyków. Urodził się 10 maja 1923 roku w Przemyślu. Jego ojciec, Ludwik Rożański był pracownikiem Polskich Kolei Państwowych. Naukę rozpoczął w 1930 r. w Szkole Podstawowej im. T. Czackiego, a następnie uczęszczał do Gimnazjum im. K. Morawskiego. W wieku 15 lat wstąpił w szeregi Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół". Edukację przerwał wybuch II wojny światowej. Maturę zdał dopiero po wyzwoleniu. Od początku okupacji związał się z ruchem oporu. Po ukończeniu 18 lat, jesienią 1941 r. został przyjęty do konspiracyjnej organizacji ZWZ-AK, gdzie pracował w wywiadzie wojskowym pod pseudonimem "Poraj". Zajmował się kolportażem prasy podziemnej. Za działalność konspiracyjną został aresztowany przez gestapo w maju 1944 r. i osadzony w więzieniu przy ul. Krasińskiego w Przemyślu. Po krótkim śledztwie skazany został przez Sąd Doraźny Policji Bezpieczeństwa na karę śmierci za "aktywną działalność w organizacji powstańczej" i wraz z innymi aresztowanymi umieszczony na liście zakładników przeznaczonych do rozstrzelania. Tylko cudem uniknął śmierci. Z Przemyśla został ewakuowany do krakowskiego więzienia Montelupich, a stamtąd do obozu Gross-Rosen w Rogoźnicy na Śląsku, gdzie doczekał wyzwolenia. W maju 1945 r. przyjechał do Przemyśla i po kilku miesiącach przeznaczonych na podratowanie zdrowia (ważył nieco ponad 30 kg), włączył się w działalność nielegalnego Stronnictwa Narodowego. Pod koniec lat 40. zawodowo zajął się handlem. Przez długie lata, aż do emerytury prowadził sklep komis przy ul. Kazimierzowskiej w Przemyślu. Pasjami Jego życia były historia i krajoznawstwo. Już na początku lat 50., będąc prezesem przemyskiego Oddziału PTTK, wraz z grupką entuzjastów zajął się wytyczaniem szlaków turystycznych oraz znakowaniem i opisywaniem najważniejszych obiektów zabytkowych w regionie. Od 1955 r. był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk, od 1960 r. - Polskiego Towarzystwa Historycznego, a od 1982 r. - Stowarzyszenia Autorów Polskich. Był autorem szeregu prac, z których na szczególne wyróżnienie zasługują pozycje dotyczące Twierdzy Przemyśl. Przez wiele lat jego artykuły publikowane były m.in. w ówczesnym Życiu Przemyskim. Jego prace tłumaczone były na język rosyjski. Był także autorem sztuki teatralnej opartej na motywach powieści Jarosława Haszka Przygody Dobrego Wojaka Szwejka. Jego działalność doceniana była zarówno przez czytelników, jak i władze. Uhonorowany został m.in.: Krzyżem Armii Krajowej (1979 r.), Krzyżem Partyzanckim (1972 r.), Krzyżem Oświęcimskim (1986 r.), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1977 r.), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1977 r.). Zmarł po długiej chorobie 25 kwietnia 2005 r. (Życie Podkarpackie)

Matura w języku ukraińskim
* Cienie zapomnianych przodków na podstawie fragmentu utworu Michajła Kociubyńskiego to temat najczęściej wybierany przez maturzystów w III LO im. Mariana Szaszkewicza z ukraińskim językiem nauczania. Egzamin zdawało 19 absolwentów. - Spodziewałyśmy się trudniejszych pytań. Jak większość wybrałyśmy temat związany z miłością, pięknem natury - dzielą się wrażeniami Kasia Górska i Ksenia Borowik, tuż po wyjściu z sali egzaminacyjnej. Drugim tematem była analiza wiersza Wasyla Szymonenki. Uczniów z "Szaszkewicza", którzy zdawali język ukraiński, czeka ich sprawdzian z języka polskiego a później język angielski. Ostatni maturalny egzamin 25 bm. (Nowiny)

* Firma Acer od wielu lat wygrywa większość przetargów na prace przy miejskiej zieleni. Ci, którzy je przegrywają, często wietrzą istnienie "układu" między właścicielem firmy Zbigniewem Kościem, a magistratem. Oferent, który przegrał: - Zarzucam przemyskim urzędnikom poświadczenie nieprawdy, a to kryminał! Szef komisji przetargowej: - Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, tylko każdy to prawo inaczej interpretuje. Oferent, który wygrał: - To zawiść i pieniactwo! Wygrywam, bo jestem najtańszy! Andrzej Skup, właściciel firmy zajmującej się pielęgnacją zieleni Arbor z Prudnika (kilkaset kilometrów od Przemyśla): - Ponad rok temu przegrałem przetarg i złożyłem skargę, bo moim zdaniem oferta, która wygrała, nie była zgodna ze specyfikacją istotnych warunków zamówienia. W odpowiedzi przemyscy urzędnicy stwierdzili, że właśnie była, a to oznacza poświadczenie nieprawdy, czyli kryminał. Tak, kryminał, bo kiedy takie rzeczy dzieją się na skalę ogólnopolską, zajmują się nimi specjalne komisje! W małym mieście nikt na to nie zwraca uwagi i proceder kwitnie. (Życie Podkarpackie)

* Podczas wielkanocnej liturgii grekokatolicy modlili się m.in. w intencji papieża Benedykta XVI. Święta w tym obrządku trwały od 1 do 3 maja. Głównym uroczystościom paschalnym w soborze katedralnym przewodniczył abp Jan Martyniak. W niedzielę odśpiewano tam ewangelię w 4 językach (grecki, łaciński, starocerkiewny i ukraiński). Dziś metropolita przemysko-warszawski odwiedzi wiernych w parafii w Gorlicach. Świąteczna atmosfera panuje też za kratami Zakładu Karnego. Z osadzonymi tam Ukraińcami, skazanymi (nawet na dożywocie) za zabójstwa, rozboje, kradzieże i pobicia spotkali się w więziennej kaplicy greckokatoliccy duchowni i wolontariuszki z Caritas. Do wspólnej modlitwy i adoracji paschalnej płaszczenicy zaprosił więźniów ks. mitrat Eugeniusz Popowicz. Każdy cudzoziemiec dostał torbę ze "święconką".
- Takie spotkania i krzepiące słowa bardzo podnoszą człowieka na duchu - wyznał 26-letni Iwan Babiak (25 lat za zabójstwo). - Bo spotkanie z rodziną przy świątecznym stole pozostaje tylko w sferze marzeń. Do odsiadki mam jeszcze 20 lat.
- A dla mnie - zwierzył się 30-letni Jurij Kowalskij (9 lat za napad rabunkowy) - to było takie przypomnienie kawałka życia na wolności. Wielkie dzięki za pamięć! (Nowiny)

Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej...
* Flaga Polski jest biało-czerwona. Dlaczego? Biel symbolizuje czystość, szlachetność, czerwień - krew przelaną w walce o niepodległość lub w obronie kraju. 2 maja obchodziliśmy Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej i Dzień Polonii. Mało kto wie, dlaczego flaga Polski jest biało-czerwona i że 7 lutego 1831 r. barwy te zostały urzędowo zatwierdzone. Tamtejszy parlament uchwalił wtedy stosowne prawo, wyjaśniające, dlaczego wybrano kolory biały i czerwony: "Izba Senatorska i Poselska, po wysłuchaniu wniosków Komisyi sejmowych, zważywszy potrzebę nadania jednolitej oznaki, pod którą winni się łączyć Polacy, postanowiły i stanowią art. 1: Kokardę narodową stanowić będą kolory herbu Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, to jest kolor biały z czerwonym". Biel pochodzi od bieli orła, będącego godłem państwa polskiego i bieli Pogoni, rycerza galopującego na koniu, będącego godłem Litwy. Oba te herby znajdują się na czerwonych tłach tarcz herbowych. Są też uniwersalne wytłumaczenia kolorystyki. Biel symbolizuje czystość, szlachetność, czerwień - krew przelaną w walce o niepodległość lub w obronie kraju. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

* Kasjer, w wyniku przeoczenia, nie wbił do kasy należności za reklamówkę - 35 groszy. Zauważył to ochroniarz, który kazał klientom zapłacić 3,5 zł kary. Pani Marta z mężem (nazwisko do wiadomości redakcji) od kilku lat robią zakupy w Leader Price. Tego dnia kupili towar za ponad 20 zł. - Mąż położył reklamówkę na taśmie. Po zapłaceniu zaczęliśmy pakować produkty. Wtedy podszedł ochroniarz i zaczął sprawdzać paragon. Okazało się, że brakuje na nim 35 gr za torbę - opowiada pani Marta. Ochroniarz stwierdził, że starsze małżeństwo ukradło reklamówkę i - jako karę - zażądał zapłacenia 10-krotnej wartości torby.
- Nasi ochroniarze mają taką zasadę, że jak kogoś złapią na kradzieży, to wymierzają mu karę będącą wielokrotnością ceny skradzionego towaru - tłumaczy Joanna Kuczakiewicz z jarosławskiego Leader Price'a.
- Zapłaciliśmy dla świętego spokoju. Odprowadziłam męża do domu, a sama wróciłam wyjaśniać sprawę. Przyjęli mnie arogancko i dopiero po interwencji policji oddali paragony za zakupy i za 3,5 zł kary - opowiada pani Marta. Kobieta poczuła się poniżona przez obsługę sklepu, dlatego napisała pismo do dyrekcji Leader Price'a w Warszawie. Przez miesiąc nie doczekała się odpowiedzi.
- Jestem zaskoczony działaniami obsługi jarosławskiego sklepu. Nie stosujemy takich metod w naszych sklepach. Jarosławski supermarket nie jest naszą własnością, tylko udostępniamy logo zewnętrznej firmie. Jednak wyjaśnimy sprawę i skontaktujemy się z naszą klientką - zapewnił Nowiny Damian Ponczek, rzecznik prasowy LP w Warszawie. (Nowiny)

Przyspieszają z obwodnicą...
* Władze i mieszkańcy miasta mają nadzieję, że w przyszłym roku zakończy się wykup gruntów pod budowę obwodnicy Jarosławia. Z budową chcą zdążyć jeszcze przed Łańcutem, Niskiem, Leżajskiem i Przeworskiem. Plan budowy obwodnicy zatwierdzony został 24 października 2000 roku przez Komisję Oceny Projektów Inwestycyjnych. Trasa jej przebiegu została opracowana w 1972 roku, a uaktualniona w 1992 roku. - Obwodnica przebiegać będzie przez Tywonię, Biedaczów, Ulanowce, Kruhel Pełkiński, Misztale, Podzamcze, Przedmieście Głębockie, Muninę Małą, Muninę Wielką i zakończy się za mostem kolejowym Munina - Bełżec. - Obwodnica będzie dwukrotnie tańsza niż planowano w pierwotnych założeniach, mimo, ze parametry techniczne będą wystarczające do poprowadzenia ruchu rzędu 20 tysięcy pojazdów średniorocznie na dobę - wyjaśnia inż. Władysław Kowal, dyrektor Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Oddział w Rzeszowie. Wyjaśnia, że stanie się tak m. in. dlatego, że w obszar inwestycji wchodzić będzie starorzecze Sanu, a więc w większości nieużytki. W tych miejscach, gdzie są budynki, będą musiały one zostać wykupione po cenach ustalonych przez rzeczoznawcę. GDDKiA ma już ostateczna decyzję o warunkach zabudowy. - W najbliższym czasie rozpocznie się tyczenie konkretnych działek i tyczenie pasa drogowego - twierdzi Zofia Krzanowska, rzecznik burmistrza Jarosławia. - Rozwiązania, które zaproponowano w projekcie są nowoczesne i sprzyjające człowiekowi w zakresie ochrony środowiska. Będą m. in. ekrany akustyczne i zieleń ochronna, a także elementy dwupoziomowe, które bezkolizyjnie poprowadzą ruch w każdym kierunku. Osobom mieszkającym 25 metrów od krawędzi jezdni zostanie zaoferowana możliwość wykupu nieruchomości. Zofia Krzanowska dodaje, że są takie założenia, iż w 2006 roku zostanie zakończony cały proces wykupu gruntów. Inwestycja najpóźniej powinna być zrealizowana do 2013 roku. (Super Nowości)

* Koniec wieloletniego sporu pomiędzy samorządem Jarosławia i Wiązownicy. Drugi z nich wywalczył prawo do użytkowania ośrodka rekreacyjnego-wypoczynkowego w Radawie. Radawski ośrodek położony na niespełna 18-hektarowym terenie to pola namiotowe, boiska do gier, kilka domków kempingowych, budynek socjalny, zalew i wypożyczalnia sprzętu sportowego. Powstał na początku lat 70. Sfinansowano go z pieniędzy jarosławskich zakładów pracy, za które pierwotnie planowano wybudować basen. Przeszło 3 lata temu Rada Gminy Wiązownicy, na terenie której znajduje się ośrodek, postanowiła go odzyskać. Ale zarządzające nim władze Jarosławia nie zamierzały dobrowolnie zrezygnować z kompleksu. Teraz nie mają innego wyjścia. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zadecydowało właśnie, że prawo użytkowania ośrodka posiada wyłącznie samorząd Wiązownicy.
- Doszliśmy do porozumienia z władzami Jarosławia - mówi Józef Długoń, wójt gminy Wiązownica. - Przejmujemy ośrodek. Ogłosiliśmy już przetarg na jego jednoroczną dzierżawę. Rozpiszemy też konkurs na projekt zagospodarowania kompleksu. Mieszkańcy Radawy mają nadzieję, że zaniedbany ośrodek na nowo zacznie tętnić życiem. - Na letnikach, wczasowiczach można dobrze zarobić - przekonuje pan Krzysztof. - Ale najpierw trzeba zainwestować, odbudować zniszczoną bazę, przygotować atrakcje. Sam zalew to za mało - stwierdza. (Nowiny)

P R Z E W O R S K

Rozdano "Ratusze"
* "Ratusze" to coroczne nagrody dla osób i instytucji najbardziej zasłużonych dla tego miasta. Przyznawane są w trzech kategoriach: wyróżniający się uczeń, wyróżniający się nauczyciel oraz za zasługi dla miasta Przeworska. Za najbardziej wyróżniającego się ucznia kapituła nagrody uznała Pawła Mazurka. Chodzi do kl. II a Technikum Ekonomicznego przy Zespole Szkół Zawodowych. Zachowanie bardzo dobre, średnia ocen 4,2. Jest członkiem zarządu szkolnego PTTK, ministrantem, należy do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Pasjonuje się sportem, jest członkiem klubu sportowego "Orzeł" Przeworsk. Z sukcesami uczestniczy w konkursach krasomówczych "Poznajemy Ojcowiznę". Za najbardziej wyróżniającego się nauczyciela uznano Wojciecha Jurkiewicza, nauczyciela wychowania fizycznego w SP nr 1. Jest lubiany przez uczniów i współpracowników. Rzetelnie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Wzorowo prowadzi sekcje koszykówki i pływacką chłopców. Jest inicjatorem i założycielem drużyny MOSiR Przeworsk, działającej przy SP 1, biorącej udział w rozgrywkach ligowych w klasie młodzików. Po raz pierwszy przyznano dwie nagrody w kategorii "Zasłużony dla miasta Przeworska". W tym roku laureatami zostali koło nr 75 Polskiego Związku Filatelistów w Przeworsku i Miejski Klub Sportowy "Orzeł". (Nowiny)

R E G I O N

* Właściciele psów zakwalifikowanych do tzw. niebezpiecznych ras będą musieli wykupić polisę OC o wartości 10 tys. euro i pójść do psychologa. Tego chcą Sejm i minister finansów. W połowie kwietnia Sejm przyjął ustawę o ochronie zwierząt. Równocześnie pojawił się projekt rozporządzenia ministra finansów dotyczący obowiązkowych polis OC dla właścicieli niebezpiecznych czworonogów. Oba akty prawne łącznie, mogą się stać poważną przeszkodą w dalszej hodowli wielu ras, zwłaszcza że rozporządzenie nie przewiduje zniżek dla emerytów ani osób gorzej sytuowanych. Do tego właściciele będą musieli zdobyć zezwolenie na hodowlę, opinię z policji, poddać zwierzę obowiązkowemu szkoleniu, a siebie badaniom psychologicznym. Łączny koszt uzyskania wszystkich zezwoleń wraz ze składką ubezpieczeniową może wynieść nawet kilka tysięcy złotych. Oznacza to w praktyce, że biedniejszym hodowcom przyjdzie rozstać się z ukochanymi pupilami. Trzeba będzie albo uśpić zwierzę, albo oddać je do schroniska. To drugie rozwiązanie pociąga za sobą zwiększenie kosztów w schroniskach, które na mocy ustawy mają przejść w gestię samorządów. A samorządy, jak wiadomo, mają inne, równie ważne wydatki, choćby remonty dróg. Po drugie - wartość psów zostanie sztucznie podniesiona, co jest złą wiadomością dla hodowców. Drożyzna na polskim rynku ograniczy im możliwość wymiany zwierząt z hodowcami zagranicznymi. Nowelizacja trafi teraz do Senatu, a potem jeszcze raz do Sejmu. Droga do jej wejścia w życie jest więc długa. Może w tym czasie parlamentarzyści przypomną sobie, że zaczęli nad nią pracować z powodu pogryzień, a nie z racji braku zajęć przez różnych urzędników. (Super Nowości)

Kasy nie dla lekarzy i prawników?!
* Lekarze i prawnicy, choć zarabiają krocie, nie muszą zakładać kas fiskalnych. Póki co, do założenia urządzeń zmuszono fryzjerów i kosmetyczki. - Nas się nie oszczędza, bo mamy mniejsze wpływy - denerwują się rzemieślnicy. Anna Machunik z Przemyśla jest fryzjerką. Dobrze zna i rozumie problemy swoich koleżanek po fachu, bo przewodniczy komisji branżowej fryzjerów przy rzeszowskiej Izbie Rzemieślniczej: - Nakładanie na nas obowiązku zakładania kas fiskalnych to szukanie pieniędzy tam, gdzie się nie przelewa - nie ma wątpliwości pani Anna. Kas, za które trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych, nie muszą zakładać ani lekarze, ani prawnicy, choć zarabiają znacznie więcej niż fryzjerki czy kosmetyczki. Za prywatną wizytę u ginekologa trzeba zapłacić od 60 do 100 zł. Podobnie u kardiologa czy stomatologa. Na tym nie kończą się zarobki specjalistów w "białych kitlach". Oprócz pracy w prywatnym gabinecie lekarz może jeszcze podpisać umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Lekarz rodzinny każdego miesiąca dostaje wtedy z Funduszu średnio 13 tys. zł na realizację kontraktu, kardiolog - ok. 10 tys. zł, a ginekolog - ok. 12 tys. zł. Adwokat w Rzeszowie za prowadzenie nieskomplikowanej sprawy rozwodowej każe sobie płacić od 1 do 2 tys. zł. Ten, który broni klienta z urzędu w sprawie karnej, może liczyć na wynagrodzenie od 360 do 600 zł za każdą rozprawę. Posłowie, pytani, dlaczego prawnicy i lekarze traktowani są ulgowo, przyczyny upatrują w znaczącej pozycji społecznej tych grup zawodowych: - Prawda jest taka, że w sejmie zasiada niewielu fryzjerów, ale bardzo wielu lekarzy i prawników, którzy potrafią o siebie zadbać - przyznaje poseł Jan Bury, który choć sam jest prawnikiem z wykształcenia, zastrzega, że jego problem nie dotyczy, bo nie zrobił aplikacji. W Ministerstwie Finansów przyznają, że prawnikom i lekarzom kasy by się przydały, jednak na razie poprzestają na myśleniu, jak do tego doprowadzić: - Nie ma powodu, by przedstawicieli tych zawodów traktować inaczej. Jednak w przypadku fryzjerów sprawa jest prosta. Usługa odbywa się najczęściej w obecności więcej niż dwóch osób. Natomiast z lekarzem czy prawnikiem spotykamy się w "cztery oczy". Próbujemy wymyślić, jak to kontrolować - mówi Anna Sobocińska z MF. (Nowiny)

Gorszej jakości niż na zachodzie Europy...
* Markowe produkty oferowane Polakom są gorszej jakości niż te, które kupują Niemcy, Belgowie, Francuzi i mieszkańcy innych państw zachodnioeuropejskich. Według informacji, jakie napływają do Głównego Inspektora Inspekcji Handlowej, markowe produkty w Polsce różnią się składem od towarów tej samej marki, które można nabyć w Niemczech czy Francji. Na przykład proszki do prania - mimo że mają taką samą nazwę jak za granicą - są pozbawione substancji zmiękczających wodę, papierosy zawierają niskiej jakości polski tytoń, a polska woda stosowana do licencyjnego piwa jest uzdatniana. To wszystko powoduje, że smak produktów spożywczych jest inny, a proszki piorą gorzej niż np. w Niemczech. Także polskie oleje roślinne, które dwa lata temu porównywał z zagranicznymi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wypadły gorzej od ówczesnych unijnych. Czy to oznacza istnienie osobnych produktów dla Polaków?
- Nie podzielałbym tego poglądu - mówi Józef Potaczała, zastępca wojewódzkiego inspektora inspekcji handlowej. - Zdarza się jednak, że markowe produkty są niższej jakości. Takie przykłady mamy w supermarketach. Odbiorca dyktuje producentowi warunki, np. niską cenę, a to odbija się na jakości towaru. Nie oznacza jednak, że taki produkt należy dyskwalifikować. Producenci natomiast tłumaczą różnice gustami klientów.
- Nasza firma dostosowuje produkty do preferencji konsumenta. W Polsce sypie się do prania więcej proszku niż w Niemczech. Dlatego stężenie detergentów w proszkach w Polsce jest niższe - wyjaśniła Dorota Strosznajder, rzeczniczka firmy Henkel. Tymczasem testy konsumenckie - wbrew temu, co twierdzi główny inspektor handlowy - pokazują, że markowe towary są wysoko oceniane. Jak czytamy na stronach internetowych Federacji Konsumentów, klienci najwyżej ocenili licencyjne jogurty Zott i Danone, produkowane z polskiego mleka, a wśród mydeł najwięcej pozytywnych ocen zebrały Palmolive i Fa, produkowane za granicą.
- To, czy towar jest uważany za lepszy, czy gorszy, jest oceną względną, kreowaną przez konsumentów, głównie przez kobiety - skomentował Jan Marczak, właściciel sklepu spożywczo-przemysłowego w Rzeszowie. - To one wymyśliły na przykład, że brązowe jaja są lepsze niż białe. Dlatego sprzedaję tylko brązowe. (Super Nowości)

Kronika kryminalna

* 1 maja, o trzeciej nad ranem, w Jarosławiu pociąg towarowy najechał na leżącego na torach mężczyznę, który zginął na miejscu. Policja ustala okoliczności wypadku i tożsamości zmarłego.

* 30 kwietnia w Stalowej Woli policjanci zatrzymali sześciu młodych mieszkańców powiatu przemyskiego, którzy dwoma autami przewozili 9 nielegalnych emigrantów z Azji.

* 30 kwietnia około godz. 20 w Domachnowie k. Lubaczowa 22-letni kierowca forda (mieszkaniec Lubaczowa) najechał na 19-letniego rowerzystę, który zginął na miejscu.

* W nocy z 29 na 30 kwietnia w Przemyślu nieznany sprawca próbował się włamać do kiosku przy ulicy Okrzei. Nie mogąc sforsować kraty skradł jedynie 21 butelek piwa.

* W nocy z 27 na 28 kwietnia w Przeworsku nieznany sprawca podpalił kapliczkę stojącą przy ulicy Jedności. Ogień strawił krzyż i figurkę Matki Boskiej.

Reklama