Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.02-06.03.2005 r.

Przemyśl

Zmiany, zmiany, zmiany...
* Od 1 marca Ryszard Kosterkiewicz, dotychczasowy zarządca przemyskiego parku, będzie jednocześnie pełnomocnikiem prezydenta ds. wyciągu. Parkowe obowiązki R. Kosterkiewicza wejdą w zakres obowiązków pełnomocnika, zmieni się jednak podległość: zamiast pod wydział kultury, jak dotychczas, pełnomocnik będzie bezpośrednio podlegał pod głównego prezydenta, co sprawi - jak zapewnia R. Kosterkiewicz - że biurokracji i papierków będzie trochę mniej, samodzielności i odpowiedzialności - trochę więcej. Głównym zadaniem pełnomocnika, będzie doprowadzenie do uruchomienia wyciągu, który - przypomnijmy - oddany mam być późną jesienią br. Zdaniem R. Kosterkiewicza nowe obowiązki da się połączyć ze starymi: - Park i wyciąg sąsiadują ze sobą i siłą rzeczy będą na siebie oddziaływać. To nic złego, przecież jednym z moich zadań było i jest ożywienie parku. W przemyskim magistracie zaszły też inne zmiany kadrowe. Pełniącym obowiązki naczelnika "Lokalówki" został (w miejsce Urszuli Walickiej) Robert Rybotycki, pracujący do tej pory w wydziale na szeregowym stanowisku, a w poprzednich latach m.in. jako wiceprezydent (za czasów prezydentury Tadeusza Sawickiego) oraz dyrektor i likwidator SP ZOZ. urzędnicze szeregi zasilą w najbliższych dniach również ludzie mediów: do kancelarii prezydenta z radia HOT odchodzi Rafał Porada. (Życie Podkarpackie)

* Zwycięzcy miejskich i powiatowych zawodów szkolnych mogą nie uczestniczyć w rywalizacji rejonowej, wojewódzkiej i centralnej. Dlaczego? Podkarpackiemu Wojewódzkiemu Szkolnemu Związkowi Sportowemu nie podoba się Powiatowe Szkolne Towarzystwo Sportu i Rekreacji, które wygrało przetarg na organizację imprez.
- Nic się nie zmieniło, jest tylko inny "murzyn" do roboty - uważa Zbigniew Skrzela, prezes nowo powstałego w Przemyślu Powiatowego Szkolnego Towarzystwa Sportu i Rekreacji, nauczyciel wychowania fizycznego w SP 16. - Miasto ogłosiło konkurs na organizację imprez sportowych dla dzieci i młodzieży, zgłosiliśmy się i wybrano naszą ofertę. Przeprowadziliśmy już Licealiadę w koszykówce, Igrzyska Młodzieży Szkolnej i Gimnazjadę w piłce ręcznej, eliminacje do minikoszykówki. Słyszałem, że władze wojewódzkie SZS chcą zawiesić udział naszej młodzieży w zawodach rejonowych i wojewódzkich. To niedopuszczalne. W ten sposób krzywdzi się młodzież. Zrzeknę się prezesostwa, jeśli to odmieni decyzję. - Organizowanie szkolnego współzawodnictwa należy do struktur Szkolnego Związku Sportowego, w przemyskim przypadku do powiatowego SZS - mówi Jacek Bigus, wiceprezes wojewódzkiego SZS w Rzeszowie. - Dlatego aż do wyjaśnienia sprawy zawiesiliśmy udział najlepszych sportowców i drużyn z powiatu przemyskiego w imprezach wojewódzkich. Powiatowe Szkolne Towarzystwo Sportu i Rekreacji jest poza naszymi strukturami. Mamy do niego zastrzeżenia prawne, organizacyjne, formalne. Stanisław Bugera, prezes przemyskiego SZS, który do tej pory organizował szkolne współzawodnictwo sportowe, uważa, że wszystko zostało ukartowane. - Grupka nauczycieli po znajomości załatwiła sobie wygranie przetargu. Oni najwyżej mogą nam pomagać - mówi rozgoryczony. - Niech urządzają imprezy, których nie ma w naszym kalendarzu, np. kolarstwo górskie, masowe zawody rekreacyjne, "Biegi nad Sanem".
- Najważniejsze, żeby na tych przepychankach nie ucierpiały dzieci - mówi Ryszard Adamski, radny powiatowy. - Bo, jeśli mistrzostwa w piłce nożnej zorganizują dwie organizacje, to mistrzowie których mogą startować dalej? Zwycięzca przetargu otrzyma z miasta na organizację imprez ok. 35 tys. zł. Powiatowy SZS nie dostał ani grosza. Jak wyjść ze sportowego pata? (Nowiny)

Znowu roszczenia w sprawie działek...
* O działki, na których stoją m.in. budynki Państwowej Straży Pożarnej upomina się kuria grecko-katolicka. W tej sprawie na 22 marca zaplanowano rozprawę przed Komisją Majątkową. Wniosek do KM został złożony pod koniec 1990 r. Chodzi o kilka działek w okolicach ulic Kopernika, Bohaterów Getta i Placu Św. Floriana. Znajdują się na nich nie tylko budynki i parkingi Komendy Miejskiej PSP, ale też tzw. mała obwodnica prowadząca na polsko-ukraińskie przejście graniczne w Medyce oraz spore skrzyżowanie. Jedna z działek należy do Skarbu Państwa, a użytkuje ją przemyski Zarząd Dróg Miejskich. Trzy są własnością gminy miejskiej Przemyśl. Na nich znajdują się ulice i skrzyżowanie. Tereny, na których znajduje się KM PSP należą bezpośrednio do Skarbu Państwa.
- Ten teren otrzymaliśmy 5 kwietnia 1960 r., decyzją ówczesnej Wojewódzkiej Rady Narodowej. Własność mamy potwierdzoną w Księgach Wieczystych. Słyszeliśmy o roszczeniach. Poinformowaliśmy o nich naszą Komendę Wojewódzką w Rzeszowie - mówi mł. bryg. Andrzej Ryzner, komendant PSP w Przemyślu. Właśnie tę sprawę 22 bm. będzie rozpatrywała Komisja Majątkowa w Warszawie.
- Złożyliśmy wniosek o odroczenie posiedzenia komisji. Otrzymaliśmy potwierdzenie, że zostało wszczęte postępowanie w sprawie wniosku. Prawdopodobnie rozprawa będzie odroczona - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii prezydenta Przemyśla. (Nowiny)

* Niebezpieczne psy są jak broń - uważają posłowie. Właśnie z tego względu chcą, aby ich obecni i przyszli właściciele przechodzili testy psychologiczne. Ale to tylko jeden z nowych obowiązków, jaki być może spadnie na barki posiadaczy groźnych czworonogów. Andrzej Mikulski, przemyślanin, jest właścicielem rotweillera o imieniu Baro. Budzący respekt przechodniów pies w rzeczywistości ma łagodne usposobienie.
- Nie zrobi krzywdy domownikom, ani postronnym - zapewnia jego pan. - Nie został wychowany do agresji. Niestety, w rękach wielu osób takie zwierzę byłoby jak niezabezpieczony pistolet. Jeśli Sejm przyjmie ustawę, to wkrótce nie tylko właściciel Baro, ale także inni posiadacze ras niebezpiecznych będą musieli przejść testy psychologiczne. Mają one wykazać, czy dana osoba nie ma zaburzeń psychicznych i nie jest uzależniona od alkoholu albo narkotyków. Takie same przepisy zostaną zastosowane w stosunku do tych, którzy dopiero chcą kupić groźnego czworonoga.
- Bez wątpienia tego rodzaju psy nie powinny trafiać do przypadkowych ludzi - dodaje Andrzej Mikulski. - To muszą być osoby odpowiedzialne, które nie traktują czworonogów jako zabawki. Po zmianie prawa od właściciela psa wymagana będzie również nienaganna opinia od komendanta policji i umowa ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za ewentualne szkody spowodowane przez pupila. Tym, którzy nie zastosują się do przepisów, ma grozić grzywna i utrata psa. Listę psów agresywnych opracowało ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji. (Nowiny)

Robi za prezydentów?!
* - Nie chodzi oto, że jednemu młodzieńcowi woda sodowa uderzyła do głowy. Chodzi o to, że on ma przełożenie na ważne decyzje, a czasami wręcz sam je podejmuje: często wbrew woli wiceprezydentów albo przy niewiedzy prezydenta naczelnego! - mówią urzędnicy. Rafał Sura to młody, dwudziestokilkuletni prawnik, zatrudniony przez Roberta Chomę przed dwoma laty na stanowisku kierownika biura prezydenta. Wtedy, podobnie jak szef, należał do ZChN. Teraz, podobnie jak szef, do PiS. Pełnione stanowisko czyni z Rafała Sury nieformalną prawą ręką prezydenta, jednak ostatnie informacje z magistratu dają podstawy podejrzewać, że wpływ prawej ręki na decyzje zapadające w magistracie jest znacznie większy niż przydzielone mu kompetencje, a zachowanie pozostawia wiele do życzenia. - Ostatnio doprowadził do zmiany regulaminu, w efekcie, której nie jest już kierownikiem, a dyrektorem, a przede wszystkim otrzymał dodatkowe uprawnienia, które pozwala mu monitorować pracę wszystkich jednostek. W praktyce oznacza to, że kiedy biuro kontroli będzie kontrolować pana dyrektora, pan dyrektor będzie monitorować przebieg kontroli! - mówią pracownicy UM i jednostek podległych urzędowi (dane do wiadomości redakcji). Bezpośrednio powodem, dla którego urzędnicy zdecydowali się na rozmowę, jest sprawa MPEC-u, a konkretnie kuzynki Rafała Sury zatrudnionej tam z jego polecenia na czas urlopu macierzyńskiego jednej z pracownic spółki: - Pal sześć, że zmusił Steca (prezesa - przyp. red.) do zatrudnienia tej pani. Niedawno się okazało, że prezes może z tego powodu polecieć, bo nie chce i nie może zatrzymać kuzynki na stałe. Pan Sura wszczął krucjatę przeciwko niepokornemu prezesowi i przy użyciu "swojego" człowieka w radzie nadzorczej usiłuje doprowadzić do odwołania prezesa, oficjalnie powołując się na duże straty spółki: Nie bronimy MPEC-u, straty są, owszem, ale jest też opracowywany przez prezesa program naprawczy, całkiem dobry. Co z tego, kiedy prezes może się dostać do prezydenta tylko wtedy, kiedy pan Sura wyjeżdża w delegację, a gdy jest obecny, pan Sura i jego, i wielu innych ludzi po prostu do szefostwa nie dopuszcza?! - mówią urzędnicy. Nasi informatorzy twierdzą też, że wiele decyzji dyrektor Rafał Sura podejmuje bez konsultacji z przełożonymi lub wbrew ich sugestią: - Obiecał RIG-owi 600 tysięcy złotych w następnych budżetach na rzecz przemyskiego parku naukowo-technologicznego, o czym prezydenci dowiedzieli się od... działaczy RIG-u! Kandydatów do rad nadzorczych, których typowali prezydenci, zamienia na własnych. Kiedy mu pasuje, żeby ktoś z prezydentem nie rozmawiał, nawet telefonicznie, mówi sekretarce, żeby Iksa czy Igreka z głównym nie łączyła... Boimy się, że rządzi nami młodzieniec, któremu woda sodowa uderzyła do głowy, a nie trzech poważnych prezydentów! pracownikom ostatnie wydarzenia nie podobają się szczególnie w kontekście podwyżki i nagrody, którą dwa miesiące temu Rafał Sura otrzymał od prezydenta "za sumienne wywiązywanie się z obowiązków": - Obawiamy się, że teraz, kiedy z kierownika został dyrektorem i ma jeszcze większe uprawnienia, będzie zupełnie bezkarny. Mamy na to patrzeć i udawać, że nam się podoba? (Życie Podkarpackie)

List otwarty do prezydenta
* List otwarty do prezydenta miasta, radnych i podkarpackiego kuratora oświaty przygotowali uczniowie Zespołu Szkół Gastronomicznych i Przemysłu Spożywczego. Protestują przeciw przeniesieniu ich do budynku Zespołu Szkół Technicznych. Tak ma się stać od 1 września br. Decyzję w tej sprawie radni przemyscy podjęli na ostatniej sesji. Uczniowie "gastronomika" mają nadzieję, że jeszcze można to zmienić.
- Nie było problemów z zebraniem podpisów. Pisemnego poparcia udzielił prawie każdy - mówi Paweł Jarema, uczeń V klasy. Reorganizację przemyskiej sieci szkół władze miasta tłumaczą koniecznością dopasowania jej do spadającej liczby uczniów i potrzebą oszczędności. Według uczniów ZSGiPS istnieje o wiele więcej powodów, dla których ich szkoła powinna pozostać w dotychczasowej siedzibie, przy ul. Słowackiego. - Centrum miasta. Blisko do dworców PKS i PKP, a to ważne, bo sporo uczniów dojeżdża. Niedaleko do Biblioteki Miejskiej i czytelni - wyliczają walory dobrego położenia swojej szkoły. Uczniowie niepokoją się, że połączeni z Zespołem Szkół Technicznych stworzą moloch edukacyjny, w którym staną się anonimowi. Według nich, zwiększenie ilości uczniów może sprzyjać powstawaniu różnego rodzaju patologii, które są problemem dużych miast. Poza tym ZST mieści się na obrzeżach miasta, dokąd trudno dojechać. Uczniowie obawiają się, że po reorganizacji przemyskich szkół młodzież będzie dzielona na dwie kategorie. Lepsza to, według protestujących, licealiści, uczący się w korzystniejszych warunkach. Gorsi, to uczniowie przepełnionych klas w średnich szkołach zawodowych.
- Przemyśl jest miastem turystycznym, któremu potrzeba wykształconych pracowników restauracji i hoteli. Wiele razy różne firmy i instytucje korzystały z usług naszej szkoły podczas przyjęć i bankietów. Były bardzo zadowolone, co dobrze o nas świadczy - chwalą swoją szkołę uczniowie "gastronomika". Na swój plus zaliczają również m.in. zdobycie tytułu "Szkoła z klasą", co, według nich, potwierdza wysoką jakość kształcenia.
- Pod listem otwartym podpisują się nawet uczniowie ostatnich klas. Oni dokończą naukę w starym budynku, tutaj zdadzą maturę i odejdą. Ale czują sentyment do tej szkoły i chcą, aby ich młodsi koledzy właśnie tu zdobywali wiedzę - mówi Paweł. (Nowiny)

Podwyżka na targowisku
* Władze miasta zlikwidowały pojęcie tzw. okresu zimowego na targowiskach, co wiązało się zimą z niższymi opłatami. Kupcy są oburzeni. - Nikt z nami nie konsultował tej decyzji, nawet nie poinformował o takim zamiarze - żalą się. Od stycznia do końca marca na miejskich bazarach obowiązuje dzienna opłata targowa o około 25 proc. niższa, niż w okresie letnim. - Taka obniżka daje nam szansę przetrwać najtrudniejszy okres, gdy jest mniej warzyw i owoców, mniej klientów naszych i ze Wschodu - mówi pan Marian, handlujący na "Zieleniaku" przy ul. Sportowej. - Radni już uchwalili nowe stawki, które będą obowiązywały od połowy marca. Zimowej zniżki już nie będzie.
- Od początku tego roku utrzymuje się stagnacja w handlu, dotąd nie spotykana - potwierdza Ryszard Paja, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego. - Dotyczy to nie tylko naszego targowiska, ale większości placówek handlowych w mieście. Nie wiemy, czym kierował się prezydent Przemyśla. Czy wcześniejsze zapewnienie władz miejskich o konsultacji z nami, czy też odpowiednio wcześniejszej informacji o zamiarze podjęcia decyzji wpływających na kondycję handlu nic już dzisiaj nie znaczą? Wiceprezydent Ryszard Lewandowski wyjaśnia, że powrót do opłat pobieranych w okresie letnim jest konieczny, bo potrzeby finansowe są duże. - To nie jest tak, że z kupcami się nie rozmawia - zaprzecza. - A o przejściu na okres letni wiedzieli wcześniej.
- Stawki opłat targowych, w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, nie wzrosły poza jednym wyjątkiem - mówi Mirosława Świętek, naczelnik Wydziału Finansowego UM. - Opłatę za sprzedaż towaru z obiektu budowlanego nie złączonego trwale z gruntem, bez względu na asortyment, podniesiono z 20 groszy na 50.
- Miasto lekceważy nas, podejmuje decyzje poza plecami - uważają kupcy. - Czy obojętność i lekceważenie ze strony władz będzie czymś normalnym przy podejmowaniu następnych decyzji związanych z handlem? (Nowiny)

* W przemyskim magistracie systematycznie wzrasta zatrudnienie i zarobki "wybranych" osób. Chyba jest to jedyna instytucja w mieście, gdzie za kadencji prezydenta Chomy stworzono tak wiele dodatkowych etatów - w ramach reorganizacji, restrukturyzacji, itd., itp. "Złośliwi" mieszkańcy Przemyśla mówią, że wzrost zatrudnienia w magistracie to jedyny namacalny dowód i efekt walki z bezrobociem, co podczas kampanii prezydenckiej, obiecywał Robert Choma. Prezydent szczególnie "upodobał sobie" dziennikarzy. Na samym początku do pracy w magistracie został przyjęty dziennikarz jednej z gazet codziennych - Jan Jarosz, który został naczelnikiem Wydziału Kultury. Później do pracy przyjęto dziennikarza jednego z tygodników - Ryszarda Kosterkiewicza. Został zarządcą przemyskiego parku. Od 1 marca w strukturze organizacyjnej Urzędu Miejskiego pojawiło się nowe stanowisko Pełnomocnika ds. Uruchamiania Parku Sportowo - Rekreacyjnego, podlegające bezpośrednio prezydentowi Robertowi Chomie, a będzie na nim dodatkowo pracował Ryszard Kosterkiewicz. Do jego zadań należeć będzie współpraca z podmiotami realizującymi inwestycję "Przemyski Park Sportowo - Rekreacyjny", udział w odbiorze końcowym budowy wyciągu narciarskiego, podejmowanie działań, które mają na celu zapewnienie prawidłowego funkcjonowania wyciągu narciarskiego oraz opracowanie oferty inwestycyjnej. Do przemyskiego magistratu, a dokładniej do kancelarii prezydenta odchodzi także niedługo dziennikarz radia HOT Rafał Porada, a sprawami związanymi z turystyką i promocją zajmował się będzie dziennikarz odchodzący z jednej z gazet codziennych. Dotychczas szeregowy pracownik przemyskiego magistratu, Robert Rybotycki, został pełniącym obowiązki naczelnika "lokalówki". Będąca do tej pory p. o. naczelnika Urszula Walicka pozostała już "tylko" kierownikiem referatu gospodarki lokalowej w tym wydziale. Przypomnijmy. Robert Rybotycki, to były wiceprezydent (drugim był w tym czasie R. Choma), dyrektor i likwidator SP ZOZ (do dzisiaj z tym "zdrowotnym" problemem boryka się Starostwo Powiatowe w Przemyślu). Kilka tygodni wcześniej powstało także nowe stanowisko dla młodego człowieka, politycznie blisko związanego z prezydentem, Marka Mazura. Został on pełnomocnikiem prezydenta ds. nadzoru właścicielskiego. (Super Nowości)

Problem z jednym groszem...
* Od kilku miesięcy przemyślanin Leszek B. (personalia zmienione na życzenie Czytelnika) boryka się z GE Capital Bank, który od 1 stycznia br. zmienił nazwę na GE Money Bank. Mężczyzna spłacił kredyt, ale bank żąda odsetek - 1 grosza. We wrześniu ub. r. Leszek B. pożyczył w tym banku 2 500 zł. 25 grudnia - po częściowej spłacie kredytu - jego zadłużenie wynosiło 2 084, 38 zł. - Chciałem pozbyć się długu i wpłaciłem "na okrągło" 2 100 zł, licząc się z ewentualnymi odsetkami - mówi przemyślanin. - I rzeczywiście, odsetki były, co wynikało z następnej korespondencji, w której bank poinformował mnie, że jestem mu winien jeszcze 10, 69 zł. Kwotę tę miałem wpłacić do 27 grudnia. Do pisma dołączono płynące z głębi bankowego serca serdeczne życzenia świąteczno-noworoczne, które tak wzruszyły Leszka B., że wpłacił - i to na tydzień przed terminem - 25 zł, żeby mieć pewność, iż już nie będzie odsetek. - Ale znów były! - śmieje się przemyślanin. Tym razem, wraz z podziękowaniami za poprzednią wpłatę, kazano mu przekazać bankowi… 80 groszy. - Wysłałem im te pieniądze drogą internetową, gdyż śmieszne było pędzić z taka kwotą na pocztę - dodaje nasz Czytelnik. - Lecz na tym się nie skończyło. W lutym br. dostałem następne pismo z wezwaniem do zapłaty… 1 grosza. Na wszelki wypadek wpłaciłem 50 gr, także przez Internet i czekam na kolejne pismo, choć zaczynają mnie już denerwować te bankowe harce. Pracownica GE Money Bank poinformowała nas, że "kredyty są zamykane już do kwoty 10 zł". - 1 grosz? - dziwiła się. - To raczej nie powinno mieć miejsca. I doradziła, by kredytobiorca skontaktował się z Biurem Obsługi Klienta, to sprawa na pewno zostanie wyjaśniona. (Nowiny)

J A R O S Ł A W

* - Nikt z nas nawet nie pomyślał, że będzie tak dużo książek. Polacy w naszym mieście i okolicy bardzo się z nich ucieszą. Przybliżą im ojczysty kraj, przypomną o korzeniach - powiedziała w jarosławskim Urzędzie Miasta Danuta Pęcherek, nauczycielka z Użgorodu na Ukrainie. Burmistrz Janusz Dąbrowski przekazał jej 10 tys. książek zebranych w Polsce. Staną się zalążkiem Biblioteki Polskiej w szkole z polskim językiem nauczania w Użgorodzie. Akcję zorganizował Polski Związek Wschodni (główny inicjator Andrzej Zgryźniak) przy udziale Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jarosławiu, której szefuje Elżbieta Tkacz. Wśród darczyńców znalazły się też: Miejska Biblioteka Publiczna w Mielcu, Wojewódzka i Miejska Biblioteka w Rzeszowie, rzeszowska firma "Orion", indywidualne osoby. Książki dotrą do Użgorodu w piątek. (Nowiny)

* Osoby ze schorzeniami nerek z tego miasta i okolic nie będą już musiały jeździć na dializę do Przemyśla czy Rzeszowa. Skorzystają z niej na miejscu.
- Już są pierwsi pacjenci z dostępem do sztucznej nerki - mówi Tomasz Kulesza, radny powiatowy w Jarosławiu, szef Komisji ds. integracji z UE, jeden z inicjatorów utworzenia stacji dializ. - Początkowo będzie korzystać z niej około 30 osób, potem więcej, docelowo stacja będzie czynna przez całą dobę. Jarosławska stacja powstała w budynku byłej "pantoflarni" na Kruhelu Pełkińskim. Koszty adaptacji i zakup sprzętu pokryła szwedzka firma GAMBRO. To już dziewiąta placówka w Polsce przez nią sfinansowana. Jarosławska będzie jedną z najnowocześniejszych w Europie. Znajdzie się w niej 18 stanowisk do dializowania, w tym cztery dla osób z ciężkimi zatruciami, np. ołowiem. Specjalistyczna aparatura usunie z krwiobiegu substancje toksyczne, uzupełni brakujące składniki krwi. W Jarosławiu do tej pory brak stacji dializ bardzo odczuwały osoby ze schorzeniami nerek. Traciły czas i pieniądze na dojazdy do Rzeszowa i Przemyśla. - Nareszcie będziemy ją mieć u siebie - cieszą się chorzy. Stacja będzie działać na zasadzie Niepublicznego ZOZ, w ramach kontraktu z NFOZ. Pacjenci będą dializowani bezpłatnie. (Nowiny)

R E G I O N

Czy zdrożeje prąd?
* Średnio o 10 proc. może wzrosnąć cena prądu. Powód? Polskie Sieci Energetyczne potrzebują pieniędzy na rozwiązanie kontraktów długoterminowych z elektrowniami. Co najmniej 10,5 mld zł na rekompensaty ma pójść z naszych kieszeni. Aby to sfinansować, w rachunku za prąd ma pojawić się nowa pozycja: opłata restrukturyzacyjna. Zakłada się, że jej skutkiem będzie około 10-proc. podwyżka cen prądu. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego z licznikiem jednofazowym stawka ma wynosić 7,1 zł miesięcznie, czyli ponad 85 zł rocznie. Do tych rewelacji dotarła "Rzeczpospolita". Zawarte są one w załączniku do ustawy o rozwiązaniu kontraktów długoterminowych w energetyce, którą w ub. tygodniu przyjął rząd. Teraz sprawą zajmie się Sejm.
- Będę za odrzuceniem tego projektu - zapewnia poseł Władysław Stępień z SLD, chociaż nowy przepis forsuje rząd utworzony przez jego ugrupowanie. Nie wiadomo, niestety, czy posłów nie przestraszy wizja sporu z Komisją Europejską. To ona wskazała, że kontrakty zawarte w polskiej energetyce są niedopuszczalną formą pomocy państwa. Przypomnijmy, że Polskie Sieci Elektroenegetyczne zawarły z elektrowniami i elektrociepłowniami wieloletnie umowy, w których zobowiązują się kupować określone ilości energii po ustalonej cenie. Kontrakty zawarto, aby elektrownie mogły wziąć kredyty na modernizację i unowocześnianie produkcji.
- Prąd na Podkarpaciu kosztuje o 30 proc. drożej, bo Rzeszowski Zakład Energetyczny musi kupować energię po cenie ustalonej przez PSE, która jest wyższa od rynkowej. Wszystko po to, by elektrownie mogły spłacać kredyty - przyznaje nieoficjalnie pracownik RZE. Aby elektrownie zgodziły się na rozwiązanie korzystnych umów, rząd postanowił wypłacić im rekompensaty (od 10,5 do 23 mld zł). Na to odszkodowanie zrzucą się odbiorcy prądu.
- To bezsensowny, nowy podatek, który w ogóle nie rozwiązuje problemów polskiej energetyki. Przy braku jakiejkolwiek koncepcji wyciąga się z tego wielkiego wora kontrakty długoterminowe, bo PSE będą się restrukturyzować, chociaż są w ogóle niepotrzebne i powinny zniknąć - mówi Marek Wolski, były doradca zarządu Stoenu ds. prywatyzacji. (Nowiny)

* Wojsko rezygnuje z budowy nowych mieszkań. Zmiany w ustawie o zakwaterowaniu sił zbrojnych, wprowadzone w ubiegłym roku, umożliwiają Wojskowej Agencji Mieszkaniowej wynajem i zakup mieszkań na wolnym rynku. W Rzeszowie chce ona kupić na początek 14 mieszkań oraz wynajmować je w Przemyślu i Rzeszowie.
- Nowy blok opłaca się budować dopiero, gdyby istniało zapotrzebowanie na minimum trzydzieści mieszkań - mówi ppłk Mirosław Oleszycki z Oddziału Regionalnego Wojskowej Agencji Mieszkaniowej w Krakowie. - Obecne zapotrzebowanie jest mniejsze, dlatego aktualnie w Rzeszowie chcemy kupić czternaście mieszkań dla naszej kadry zawodowej. (Super Nowości)

* Zła wiadomość dla sprawców wypadków drogowych i bójek: Narodowy Fundusz Zdrowia w Rzeszowie chce, aby za leczenie poszkodowanych płaciła osoba winna zdarzeniu albo jej ubezpieczyciel.
- Koszty leczenia jednej osoby rannej w wypadku drogowym lub bójce wahają się od 2,5 tys. do 5,5 tys. zł. Te pieniądze fundusz mógłby przeznaczyć chociażby na bardzo drogie leki dla ciężko chorych dzieci. Dlatego nasi prawnicy już pracują nad tym, w jaki sposób egzekwować pieniądze od sprawców - mówi Liliana Leniart, rzecznik oddziału NFZ w Rzeszowie. Drogę do roszczeń wobec sprawców przetarli prokuratorzy w Poznaniu. Z ich inicjatywy do tamtejszego oddziału NFZ trafiają wnioski o wyegzekwowanie od sprawcy (skazanego prawomocnym wyrokiem sądu) kosztów leczenia poszkodowanego. Potem NFZ wysyła wezwanie do zapłaty. Do tej pory około 50. Zapłaciły tylko 3 osoby. Średnia kwota roszczeń to 1 - 2 tys. zł. - W polskim prawie istnieje możliwość obarczenia sprawcy kosztami leczenia, choć niewykorzystywana - uważa prokurator Mirosław Adamski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Jeśli NFZ nie pójdzie naszym tropem, sami pozwiemy sprawców. - To sprawa do zastanowienia - przyznaje Jan Łyszczek, prokurator rejonowy w Rzeszowie. - Jesteśmy gotowi do współpracy z NFZ. Pomysł nie podoba się towarzystwom ubezpieczeniowym, bo to one mają wg prokuratury poznańskiej płacić za kierowców trzeźwych w chwili wypadku i z wykupionym ubezpieczeniem OC. Lekarzom, którzy koszty leczenia ofiar wypadków tylko w Rzeszowie szacują na ok. 10 mln zł rocznie, pomysł się podoba. - Sprawca powinien płacić - uważa dr n. med. Jan Flakiewicz, ordynator neurochirurgii w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie, gdzie trafiają m.in. najciężej poszkodowani w wypadkach. - Zwolniłbym jednak z tej kary sprawców, którzy sami odnieśli obrażenia. W skuteczność metody wątpią jednak sami poszkodowani. - Już teraz trudno jest ściągnąć od skazanych kierowców grzywny i wpłaty na rzecz organizacji oraz szpitali. Ze zwracaniem pieniędzy za leczenie będzie podobnie - podejrzewa Katarzyna Kędzior ze Stowarzyszenia Pomocy Osobom Poszkodowanym w Kolizjach i Wypadkach Drogowych. (Nowiny)

Przemyśl i Jarosław na monecie...
* Narodowy Bank Polski podjął decyzję o emisji 2-złotowych monet kolekcjonerskich z serii "Historyczne miasta w Polsce". Z województwa podkarpackiego wytypowano 2 miasta: Przemyśl i Jarosław. Emisja planowana jest na 32 miesiące, czyli od września 2005 do kwietnia 2008 roku. - Założeniem tej emisji jest propagowanie samorządności lokalnej poprzez zwrócenie uwagi społeczeństwa na miasta nie pełniące obecnie najważniejszych funkcji administracyjnych, ale o ważnym znaczeniu historycznym i gospodarczym dla województwa i kraju - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla. - Awers monety, stanowiący wyróżnik serii, będzie wspólny dla wszystkich monet, natomiast rewers będzie przedstawiał charakterystyczny obiekt danego miasta, posiadający walory historyczne i artystyczne. Decyzję o tym, że na monetach znajdą się dwa miasta z Podkarpacia - Jarosław i Przemyśl, podjął zespół konsultantów powołany w styczniu 2005 roku. W jego skład wchodzą wybitni historycy, którzy obradowali pod przewodnictwem prof. Henryka Samsonowicza. W skład komisji wchodzili także m. in. prof. Maria Bogucka, prof. Wojciech Wrzesiński, prof. Roman Czaja i prof. Jerzy Wyrozumski. Miasta, by zostać wytypowane, musiały spełniać następujące kryteria: mieć przynajmniej 500-letnią tradycję posiadania samorządów, istotne znaczenie w dziejach Polski i ważny wkład w zasób jej kultury, oraz liczbę mieszkańców powyżej 25 tys. (Super Nowości)

* Kosztowna wymania dokumentów, tablic, pieczątek, map czeka samorządy, które będą musiały zastosować się do nowych zaleceń Rady Języka Polskiego. Językoznawcy ustalili, że dwuczłonowe nazwy takich miejscowości jak Iwonicz Zdrój czy Rymanów Zdrój muszą być przedzielone małą kreseczką - łącznikiem.
- Będziemy się przed tym bronić, jak tylko się da - zapowiada Wojciech Farbaniec, wiceburmistrz Rymanowa. - Rymanów Zdrój zawsze był pisany bez kreski i chcemy, żeby tak pozostało. Autorzy reguły chyba nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji i kosztów, które idą w dziesiątki tysięcy złotych. Kto zapłaci za kolejną wymianę dowodów osobistych? Mieszkańcy? Stanowisko w sprawie łącznika Rada Języka Polskiego zajęła na prośbę MSWiA. Jak argumentuje Jerzy Mazurek, podsekretarz stanu MSWiA, samorządowcy z wielu gmin nie chcieli łącznika w nazwie i dlatego resort chciał mieć oficjalną wykładnię zasad pisowni od naukowców. A ci uradzili, że łącznik musi być wszędzie tam gdzie w nazwie występują dwa równorzędne rzeczowniki. Na mapie Podkarpackiego takich miejscowości znaleźliśmy kilkanaście.
- Przyjęliśmy te zalecenia do wiadomości. Stopniowo wprowadzamy zmiany, np. w oficjalnych dokumentach. Ale żeby od razu robić rewolucję, ściągać szyldy, wymieniać pieczątki? Mam wszystkie wydawnictwa reklamujące uzdrowisko wyrzucić do kosza? To byłby absurd - twierdzi Piotr Komornicki, burmistrz Iwonicza Zdroju. Zagląda do wymienionego właśnie dowodu osobistego. - Tu na szczęście mam już kreseczkę. Problem z głowy mają samorządowcy z Horyńca-Zdroju. - Kiedy trzy lata temu dopisywaliśmy do nazwy gminy drugi człon, wstawiliśmy kreskę gdzie trzeba - cieszy się wójt Edward Rogala. Podobnie jest w gminie Dębica. - W 2001 r. wprowadzaliśmy nazwy kilku miejscowości, m.in. Pustków Osiedle. Ministerstwo zwróciło nam uwagę, że człony trzeba przedzielić łącznikiem - mówi sekretarz Urszula Kałdan. - Zastosowaliśmy się do tego, chociaż przyznaję, że wielu mieszkańców pomija kreskę. Czasem nawet zwracamy niektóre pisma, bo w ewidencji musi być porządek. - Językoznawcy sami nie wiedzą, czego chcą, wydają sprzeczne opinie - denerwuje się wiceburmistrz Farbaniec. - Mamy oficjalną wypowiedź pani sekretarz Rady Języka Polskiego w biuletynie z 2003 roku, która uważa, że w nazwie Rabka Zdrój nie musi być łącznika. Więc dlaczego teraz my mielibyśmy go stosować? (Nowiny)

Kronika kryminalna

Kwitnący przemyt
* Coraz więcej "lewego" towaru znajdują funkcjonariusze służb granicznych działających na terenie leżącym w pobliżu granicy. Papierosów i alkoholu z kontrabandy szukają nie tylko w podejrzanych samochodach, ale i na bazarach. Tydzień temu (23 lutego) na medyckim bazarze w bagażniku porzuconej łady celnicy z Grupy Mobilnej z Przemyśla i funkcjonariusze straży granicznej znaleźli większą ilość kontrabandy. Prawie 1000 paczek "lewych" papierosów oraz trzy butelki X 0.7l wódki produkcji zagranicznej w opakowaniach fabrycznych "Chlebny Dar" trafiło do przemyskiej Izby Celnej, jako dowód w sprawie o przestępstwo skarbowe. Dzień wcześniej Grupa Mobilna zatrzymała w Medyce dostawczego mercedesa, który wyposażony w specjalną skrytkę służył do przemytu 3200 paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy. Przemytnicy nie próżnują i wymyślają coraz to nowsze i sprytniejsze sposoby na przewiezienie trefnego towaru przez granicę. Nie próżnują także służby odpowiedzialne za udaremnianie tego procederu starając się uszczelniać nie tylko same przejścia graniczne, ale także teren przygraniczny, na którego bazary trafia dużą część kontrabandy. (Super Nowości)

* 23 lutego 16-letnia mieszkanka Jarosławia na ulicy 3 maja wyszła nagle zza stojącego auta i została potrącona przez nadjeżdżającego passata. Nieletnia z licznymi obrażeniami trafiła do szpitala.

* 23 litego w Malawie g. Bircza wybuchł pożar zabudowań gospodarczych. Ogień doszczętnie strawił drewnianą stodołę i oborę wraz ze znajdującym się tam sprzętem gospodarskim. Przyczyny pożaru nie ustalono. Straty wynoszą około 38 tysięcy złotych.

* 26 lutego ujawniono, że w Przeworsku z parkingu przy ul. Szpitalnej skradziono zaparkowanego tam forda focusa koloru granatowego, wersja trzydrzwiowa. Wartość skradzionego auta wynosi około 50 tys. złotych.

* W Przeworsku w nocy z 26 na 27 lutego 17-letni Andrzej U. włamał się do kiosku przy ulicy Piłsudskiego i skradł papierosy oraz kolorowe czasopisma wartości około 200 zł. niedługo po tym został zatrzymany przez policjantów. Łupy odzyskano w całości.

* 27 lutego w Jarosławiu policjanci z miejscowej KPP zatrzymali forda fiestę, którym kierował mieszkaniec Tarnowa. Podczas kontroli policjanci znaleźli w aucie 244 kartony papierosów przemyconych ze Wschodu.

* 27 lutego 18-letni Krzysztof D. z Drohobyczki włamał się do kościoła w Dubiecku i po sforsowaniu zabezpieczeń ogołocił z 500 złotych dwie skarbonki. niedługo po tym został zatrzymany.

Reklama