Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.06-25.06.2004 r.

Przemyśl

Co może zaoferować miasto?
* Władze blisko 70-tysięcznego miasta chciałyby poszerzyć jego granice. Problem w tym, że prawdopodobnie większość mieszkańców podmiejskich miejscowości, które znalazłyby się w granicach powiększonego Przemyśla, może się nie zgodzić na włączenie ich do miasta. Ludzie obawiają się przede wszystkim podatków, które w mieście są wyższe. Poszerzenie granic Przemyśla jest jednym z punktów programu wyborczego prezydenta Roberta Chomy. - Nadal uważam, że nasze miasto mogłoby się lepiej rozwijać po poszerzeniu, bo przybyłoby terenów inwestycyjnych - przekonuje. - Ale nie będziemy robili nic na siłę. Prezydent nie chce zdradzić, jakimi konkretnie terenami byłoby zainteresowane miasto. Nie jest jednak tajemnicą, że szczególnie atrakcyjne byłyby dla Przemyśla m.in.: Ostrów, Pikulice i Nehrybka w gminie wiejskiej Przemyśl oraz Prałkowce w gminie Krasiczyn. Pomysł przyłączenia kilku miejscowości gminy wiejskiej Przemyśl do miasta nie podoba się jej wójtowi. - Jeśli miałoby do tego dojść tylko dlatego, że miasto chce poszerzyć swoje granice, to ja mówię stanowczo nie - podkreśla Józef Mazurkiewicz, wójt gminy wiejskiej Przemyśl. - Nie wiem, jakie korzyści mieliby uzyskać mieszkańcy Ostrowa czy Pikulic. Zresztą, mam sygnały, że wiele osób jest przeciwko przyłączeniu ich miejscowości do Przemyśla. Na odłączenie miejscowości od gminy muszą się zgodzić jej radni. Wcześniej trzeba przeprowadzić konsultacje z mieszkańcami. Dopiero po spełnieniu tych warunków ostateczną decyzję podejmuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Jak kulą w pomnik...
* Pomnik Żołnierza Polskiego, który miał stanąć w Przemyślu i na który wydano już 300 tysięcy zł, najprawdopodobniej nigdy nie powstanie. Dla mieszkańców miasta historia tego obiektu stała się symbolem absurdu. Pomnik miał stanąć na dawnym placu Karola Świerczewskiego (przemianowanym na plac Niepodległości ), na miejscu po zdemontowanym pomniku generała Waltera. Po wykonaniu - zgodnego z projektem - gigantycznego gipsowego modelu trzymetrowego orła i 10 pięciometrowych tarcz okazało się, że tej wielkości monument nie zmieści się na placu, który tylko częściowo jest własnością miasta. Druga część nieruchomości należy do kurii greckokatolickiej. Gipsowy odlew, na który wydano - łącznie z projektem - 300 tys. zł, pocięto na kawałki i złożono w magazynie, w którym leży leży do dziś. "Moim poprzednikom zabrakło wyobraźni. Miasta nie stać na taki pomnik. Nikt nie zgromadzi takich środków." - powiedział dziennikarzowi PAP prezydent Przemyśla, Robert Choma. Na obecnym placu Niepodległości stoi dziś pusty cokół po generale Walterze.

* Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zbada, czy na miejscu, gdzie ma stanąć wielkopowierzchniowy sklep, znajdują się miejsca pochówku żołnierzy poległych w czasie I i II wojny światowej. Z prośbą o taką interwencję zwrócił się do rady poseł Witold Firak. - To fakt powszechnie znany, że tutaj znajdują się miejsca pochówku żołnierzy - twierdzi poseł. - Bolesny jest fakt, że to właśnie miejsce miasto zamierza przeznaczyć na budowę hipermarketu. Witold Firak dodaje, że na ul. Mogielnickiej są groby 6 tys. żołnierzy sowieckich i polskich. Jego zdaniem, jakikolwiek akt profanacji grobów może w sposób niekontrolowany naruszyć stosunki polsko-ukraińskie i polsko-rosyjskie. Twierdzi, że gruntowne i dokładne zbadanie sprawy ma ważne znaczenie dla Przemyśla i jego wizerunku na mapie Europy. Pracownicy Urzędu Miejskiego w Przemyślu, odpowiedzialni za wskazanie miejsc, gdzie będą się mogły pojawić wielkopowierzchniowe obiekty handlowe (WOH), nie są na razie w stanie wskazać odpowiedniego obszaru. Trwają prace przy, jak jest to określane oficjalnie, aktualizacji studium uwarunkowań kierunków zagospodarowania przestronnego miasta.
- Na razie przeprowadzamy analizy i oceny wszystkich za i przeciw budowie wielkopowierzchniowych obiektów. Przypuszczam, że pod koniec roku będzie gotowy projekt, który zostanie przedstawiony radnym do dyskusji. Rani podejmą wówczas stosową uchwałę, zezwalającą bądź nie na takie inwestycje - mówi Alicja Strojny, naczelnik wydziału budownictwa i gospodarki przestrzennej UM w Przemyślu.

Dyskusja wokół kanapki
* - Co z szumnie zapowiadaną restauracją McDonaldsa? Jesienią ubiegłego roku na terenie przyszłej budowy wycięto kilka drzew i na tym poprzestano. Dlaczego? - pytają mieszkańcy miasta. McDonalds ma powstać w tzw. "małpim gaju" przy ul. Jagiellońskiej. Trzy lata temu miasto sprzedało tej firmie część terenu. Ale do tej pory, poza wycinką starych i chorych drzew, nic tutaj nie zrobiono.
- Bank Kredyt Trade S.A., który po drugiej stronie skweru ma mieć swoją placówkę, wycofał się ze współfinansowania budowy drogi dojazdowej do McDonaldsa, obok Kamiennego Mostu - wyjaśnia Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta miasta. - Musimy znaleźć 400 tys. złotych, aby wykonać to zadanie. Brak drogi opóźnia budowę restauracji. Liczę, że następnej wiosny McDonalds będzie gotowy. Zgodnie z wcześniejszą umową, inwestycja drogowa miała być "wiązana". Po 400 tys. zł na nią powinny wyłożyć: McDonalds jako inwestor strategiczny oraz Bank Kredyt Trade i Urząd Miejski. W związku z rezygnacją banku powstał problem. Budowa McDonaldsa ma w Przemyślu przeciwników i zwolenników. Krytyczni są przede wszystkim starsi mieszkańcy, doceniający walory przyrody. - Jeśli już miasto chce mieć McDonaldsa, to mogło przeznaczyć na to jakiś obiekt w centrum, jak robią to w innych miastach - mówi Franciszek Groński. - A nie wycinać drzew, niszczyć zieleń, której stale nam ubywa. Za sprzedaż placu w świetnym miejscu miasto dostało parę groszy, a korzyści czerpać będzie McDonalds.
- Jesienią wycięto tylko stare i chore drzewa, głównie topole. Część zdrowych przesadzono na ul. Rosłońskiego, w sąsiedztwie Zakładu Uzdatniania Wody - dowiedzieliśmy się od Witolda Wołczyka z Biura Prezydenta Przemyśla. - W bezpieczne miejsce trafiły także krzewy, które w przyszłości tutaj powrócą. Pozostałe drzewa na skwerze przy Jagiellońskiej zostaną zachowane i będą wkomponowane w zaprojektowany kompleks usługowy.
- Bardzo chcę, aby w Przemyślu był McDonalds - zwierzył się Łukasz Hryniszyn, uczeń SP 16. - Byłem razem z rodzicami i siostrami w takim barze w Rzeszowie i strasznie mi się spodobało.

Zmodernizują halę
* Spółka "Hala" chce zmodernizować przemyską halę sportową pamiętającą jeszcze czasy Austro-Węgier. Jest już gotowa koncepcja rozbudowy hali, prowadzone są także rozmowy w sprawie sfinansowania tej inwestycji. Pod koniec ubiegłego wieku ówczesne władze Przemyśla poinformowały o zamiarze budowy nowej hali widowiskowo-sportowej przy ulicy Sanockiej. Przygotowano nawet projekt. Jednak ludzie rządzący Przemyślem szybko porzucili ten zamiar tłumacząc się brakiem pieniędzy. Pod względem bazy sportowej Przemyśl wyprzedziły nie tylko największe miasta w regionie, ale także małe ośrodki. Przemyślanie mogą tylko pozazdrościć takich obiektów, jakie w ostatnich latach zafundowały sobie Łańcut, Przeworsk i Żurawica.
- Zostaliśmy daleko z tyłu - przyznaje Mariusz Zamirski, prezes spółki "Hala" - Plany budowy nowej hali miasto odłożyło na dalszą przyszłość, dlatego musimy zmodernizować tę bazę sportową, jaką mamy. Prezes "Hali" i prezydent Przemyśla Robert Choma szukali w Warszawie źródeł finansowania modernizacji miejskiej hali sportowej. W Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu uzyskali zapewnienie wsparcia finansowego tej inwestycji. Pieniądze mają pochodzić m.in. z Totalizatora Sportowego.
- Ministerialni urzędnicy nie chcieli nam uwierzyć, że 70-tysięczne miasto nie ma hali sportowej ze stałymi trybunami - podkreśla prezydent Choma. Koncepcja rozbudowy hali jest przygotowana. Można zlecić wykonanie konkretnego projektu rozbudowy. Koncepcja zakłada dobudowanie od strony ulicy Dworskiego piętrowego kompleksu mieszczącego sanitariaty, szatnie i małą salę ćwiczeń z siłownią. Na sąsiedniej parceli ma powstać boisko do gier zespołowych. Spółka "Hala" chce uatrakcyjnić cały kompleks sportowo-hotelowy z myślą o zgrupowaniach i obozach sportowych. W kolejnym etapie planowane jest wybudowanie stałych trybun.

* Goszczący w ubiegły piątek w Przemyślu Krzysztof Kłak, przewodniczący Sejmiku Województwa Podkarpackiego, i Lucjan Kuźniar, przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów, zadeklarowali przekazanie z budżetu województwa 1200 tys. zł na rozpoczęcie budowy nowej siedziby Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Otrzymanie tych pieniędzy to warunek ubiegania się o środki z Ministerstwa Kultury i funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. W spotkaniu z Komisją Budżetu i Finansów uczestniczyli w muzeum m.in. radni Przemyśla, prezydent miasta oraz przedstawiciele starostwa powiatowego. Wszyscy oczekiwali odpowiedzi na pytanie: Kiedy władze województwa przekażą pieniądze niezbędne do rozpoczęcia budowy? W marcu Zarząd Województwa Podkarpackiego upoważnił dyrektora muzeum do rozpoczęcia budowy, ale pieniędzy do Przemyśla nie przekazano. Wszystko wskazuje na to, że w sprawie budowy nowego gmachu 95-letniego muzeum może wkrótce nastąpić przełom. Radni wojewódzcy zaproponowali w piątek przekazanie muzeum w tym roku całej kwoty 1200 tysięcy złotych, która pierwotnie miała być wypłacona w ciągu trzech lat.
- Takie rozwiązanie faktycznie przypieczętuje rozpoczęcie budowy - mówi Krzysztof Kłak, przewodniczący Sejmiku. - Mam nadzieję, że Zarząd i radni sejmiku zaakceptują naszą propozycję. Jeżeli tak się stanie, dyrekcja muzeum zleci przygotowanie projektu budynku i wystąpi do Ministerstwa Kultury o promesę na obiecane 3 miliony złotych. Pozostałych pieniędzy muzeum będzie szukać m.in. w strukturalnych funduszach Unii Europejskiej. Czasu jest coraz mniej - w kwietniu 2005 roku muzeum będzie musiało przekazać użytkowany od ponad pół wieku budynek kurii greckokatolickiej. Nowy gmach na pewno do tego czasu nie powstanie. Niewykluczone, że w zamian za przedłużenie terminu nieodpłatnego użytkowania obecnej siedziby muzeum, kuria otrzyma zabytkową XVI-wieczną cerkiew w Posadzie Rybotyckiej.

Nie ma mocnych?
* Najlepszy uczeń chemii II Liceum mógł w piątek, przy rozdaniu świadectw, dostać tysiąc dolarów stypendium od prywatnego sponsora. Nie dostanie, bo szkoła zaniedbała sprawę. Od 5 lat Wojciech Inglot, właściciel firmy kosmetycznej w Przemyślu, funduje stypendium, które jest równowartością tysiąca dolarów. Robi to z sentymentu, jest absolwentem II LO oraz chemikiem z wykształcenia. Szkole pozostawia wybór osoby.
- Każdego roku, z odpowiednim wyprzedzeniem, informowali mnie, którego ucznia szkoła wytypowała do stypendium. Otrzymywałem również zaproszenie na uroczystość rozdania świadectw - mówi Inglot. W tym roku szkoła nie przysłała mu zaproszenia. Na trzy dni przed uroczystością, musiał się sam dopytywać, kogo wytypowało II LO. Okazało się, że nikogo.
- W tym roku nie będzie przyznana nagroda dla chemika. Żaden uczeń nie osiągnął wybitnych wyników. Nie każdy rok obfituje w sukcesy - twierdzi Halina Humnicka, wicedyrektor II LO. Takie podejście do sprawy Inglot uważa za niepoważne. Mówi, że jeżeli nawet nie było godnego pretendenta do chemicznego stypendium, to był gotów przyznać nagrodę fizykowi, matematykowi lub prymusowi z innego przedmiotu. Oczekiwał, że przynajmniej ktoś go poinformuje, że nie ma godnego kandydata.
- Niepoważnie by wyglądało, gdybym się prosił, aby ktoś wziął moje pieniądze - mówi Inglot.

System zabija sprawiedliwych!
* Działające na terenie całego Podkarpacia Stowarzyszenie Charytatywno-Opiekuńcze "Emmanuel" ma poważne kłopoty finansowe. Na koncie zadłużonego stowarzyszenia pozostało niewiele ponad 10 złotych. "Emmanuel" zalega m.in. z zapłatą za rachunki telefoniczne. Z tego powodu w siedzibie stowarzyszenia zostały już odłączone telefony. Lada dzień mogą zostać bez prądu.
- Brakuje nam pieniędzy na jakąkolwiek działalność - mówi Ryszard Puchyr, prezes zarządu stowarzyszenia. - Apele o wsparcie finansowe naszej społecznej misji pozostają bez echa. Boję się, że ten rok może być ostatnim w historii "Emmanuela". Najbardziej ucierpią na tym ci, którym pomagamy. Członkowie stowarzyszenia chcieli w najbliższych dniach zawieźć dzieciom z biednych bieszczadzkich rodzin żywność, odzież i buty. Problem w tym, że nie mają pieniędzy na transport darów. W ciągu 4 lat swojej działalności "Emmanuel" zorganizował kilkanaście akcji pomocy powodzianom w gminie Gorzyce oraz w stolicy Czech. Stowarzyszenie pomagało także ofiarom katastrofy lotniczej we Lwowie. Wiele razy docierało z darami do domów dziecka, szpitali i biednych rodzin w regionie. Kilkadziesiąt obłożnie chorych osób z Podkarpacia otrzymało nowoczesne łóżka przywiezione przez "Emmanuela" z Niemiec. Stowarzyszenie zwraca się prośbą do firm, instytucji i osób prywatnych o finansowe wsparcie. W tej sprawie można się kontaktować z prezesem "Emmanuela" Ryszardem Puchyrem, tel. kom. 602 134 124. Informacje o sytuacji i działalności stowarzyszenia są również dostępne na stronie internetowej: www.emmanuel.home.pl.

* Wojciech Bielas niemal cudem uniknął śmierci podczas zwiedzania fortu w Bolestraszycach. Prawdopodobnie zaskarży przemyskie starostwo, które w wydawanych folderach zachęca do zwiedzania fortów Twierdzy Przemyśl. Niestety, niektórzy z odwiedzających je turystów kończą swoje wycieczki w... przemyskim szpitalu. Kilka dni temu przemyski przedsiębiorca wybrał się z żoną i synem do Bolestraszyc. Bielasowie zwiedzali tam trzykondygnacyjny fort XIII "San Rideau".
- Nigdzie nie zauważyłem żadnych tablic zakazujących wejścia lub ostrzegających przed niebezpieczeństwem, więc postanowiłem wejść kilka metrów w głąb fortu - mówi Wojciech Bielas. - Zrobiłem kilka kroków i nagle straciłem grunt pod nogami. Mężczyzna runął w dół uderzając głową w betonową ścianę, a następnie spadł jeszcze kilka metrów niżej. Na szczęście nie pociągnął za sobą idącego za nim kilkuletniego syna. Przerażeni świadkowie zawołali na pomoc okolicznych mieszkańców, a ci wezwali pogotowie. Pan Wojciech doznał m.in. skomplikowanego złamania lewej nogi. W szpitalu spędzi kilka tygodni, a potem czeka go półroczna rehabilitacja. - Nie mogę prowadzić firmy, która daje utrzymanie mojej rodzinie, więc będę się domagał zadośćuczynienia finansowego od właściciela fortu - zapowiada poszkodowany. Wicestarosta przemyski Witold Kowalski twierdzi, że tablice ostrzegające przed niebezpieczeństwem na forcie były, ale padły łupem wandali.
- Turyści są często sami sobie winni - mówi wicestarosta. - Zdrowy rozsądek nakazuje, aby nie wchodzić do mrocznego fortu bez latarki. W najbliższym czasie szczególnie niebezpieczne miejsca zabezpieczymy łańcuchami i barierkami. Wójt gminy Żurawica, na terenie której jest położony fort XIII, zdaje sobie doskonale sprawę, jak bardzo to niebezpieczny obiekt. Gmina płaci od kilku lat co miesiąc odszkodowanie kobiecie, która uległa tam poważnemu wypadkowi. Wtedy gmina była właścicielem fortu, później przejął go powiat. Podobny wypadek wydarzył się tam kilka tygodni temu. Turystka złamała nogę.
- Zaraz po tym wypadku zwróciliśmy się ponownie z pismem do starostwa w sprawie zabezpieczenia fortu - mówi wójt Piotr Tomański. - Jeżeli powiat nadal nie będzie nic robił w tej sprawie, to spróbujemy odzyskać fort i sami go właściwie oznakujemy i zabezpieczymy. WJ - Forty tak, ale trochę więcej wyobraźni! Do ruin nie wchodzi się jak do przedszkola. One są zawsze groźne - z tablicami, czy bez tablic ostrzegawczych. Synek był chyba mądrzejszy od tatusia! Każdy pretekst jest dobry, by "wyszarpnąć" trochę grosza.

J A R O S Ł A W

Rektor - "pożeracz" nieruchomości
* Mieszkańcy Jarosławia coraz częściej zadają pytanie: czy rektor A. Jarosz zażąda niebawem, by radni oddali mu ratusz? Rektor Państwowej Wyższej Szkoły w Jarosławiu Antoni Jarosz znany jest z tego, że rozbudował bazę lokalową uczelni. Jako pierwszą nieruchomość uczelnia zajęła Synagogę. Z tego powodu liceum plastyczne musiało opuścić swoje pracownie. Następnie władze miasta przekazały uczelni budynek Gwiazdy przy ul Franciszkańskiej i wydzierżawiły na rektorat budynek przy ul. Kasprowicza. Później uczelnia kupiła biurowiec PZZ, obiekt po tzw. Kołodzieju przy ul. Pruchnickiej, obiekty jednostki wojskowej i kino Westerplatte. W ub.r. burmistrz wystąpił z propozycją przekazania uczelni budynku przy ulicy Grunwaldzkiej, gdzie mieściło się studium medyczne i PCK. Uczelnia otrzymała budynek za 5 proc. jego wartości. Mieszkańcy skomentowali ten fakt jednoznacznie: uznali, że jest to podziękowanie burmistrza J. Dąbrowskiego za poparcie jego osoby przez rektora w wyborach samorządowych. A. Jarosz znany jest z tego, że uczelnię rozbudował, ale także z tego, że jego zakusy na nowe budynki ciągle rosną. Do burmistrza złożył kolejny wniosek, tym razem o przekazanie budynku rektoratu przy ul. Kasprowicza oraz o przekazanie kamienicy Attavantich. Wniosek długo leżał nierozpatrzony, co wywołało gniew rektora. Wyraził go podczas Juwenaliów, kiedy publicznie oskarżył burmistrza o urządzanie prywaty i niedbanie o los uczelni. Jednak na ostatnią sesję trafił projekt uchwały o sprzedaży budynku rektoratu w drodze bezprzetargowej z 95-procentowym rabatem, podpisany przez grupę radnych.

* Kosztem 15 milionów złotych powstał w Jarosławiu jeden z najnowocześniejszych i najpiękniejszych kompleksów basenów w województwie podkarpackim. Podczas rozpoczynających się wakacji letnich mieszkańcy Jarosławia skazani jednak będą na zażywanie ochłody w basenie... krytym. Piękne kąpieliska i pływalnie otwarte będą dla nich niedostępne. Uroczyste otwarcie i oddanie do użytku krytej pływalni odbędzie się w najbliższą sobotę, w pierwszym dniu tegorocznych wakacji. Feta ta będzie jednym z głównych punktów obchodów tegorocznych "Dni Jarosławia". Baseny otwarte, które jak rozsądek nakazuje, powinny służyć mieszkańcom podczas lata, są już niemal całkowicie wykończone. Oddanie ich do użytku przewidziano natomiast dopiero w styczniu 2005 roku. Skąd się wziął kolejny absurd w naszej polskiej codzienności, że z gotowych do użytku obiektów, budowanych przecież z pieniędzy podatników, ci właśnie podatnicy nie mogą korzystać wtedy, gdy pora jest ku temu najwłaściwsza? Kompleks basenów w Jarosławiu budował i wybudował rzeszowski RESBUD SA. Inwestycja od początku była kontrowersyjna. Decyzję o budowie kompleksu basenów podjęły władze Jarosławia poprzedniej kadencji, w aureoli wielu głosów krytycznych, że budżetu miasta na to nie stać. Mimo że w kasie nie było odłożonych na nie pieniędzy, umowa z wykonawcą została jednak podpisana. RESBUD SA zastrzegł sobie, że po wykonaniu poszczególnych etapów robót otrzymywać będzie zapłatę. No i zaczęły się schody. Ponieważ pieniędzy nie było, RESBUD nie mógł też dokładać ze swoich i zaczął przeciągać terminy wykonania poszczególnych etapów. Spór narastał. Na początku bieżącego roku powołano nowy zarząd RESBUD-u. W połowie lutego podpisał on ugodę z władzami Jarosławia. Ugoda zawierała terminy wykonania poszczególnych etapów robót oraz płatności dla wykonawcy. Według jej zapisów kryta pływalnia miała zostać oddana do użytku w maju br. i tak się stało, baseny otwarte - w styczniu 2005 roku. W wyniku podpisanej ugody, po oddaniu do użytkowania basenu krytego, RESBUD otrzymał dwa z czterech milionów złotych przypadających mu należności. Zarząd firmy postanowił przyspieszyć roboty także na basenach otwartych i w konsekwencji są już one niemal gotowe do użytku. Ale nie ma chęci oddawania ich do użytku. Dlaczego? Zbigniew Dubanik, dyrektor produkcji RESBUD SA: - Jeśli oddamy baseny otwarte do użytku, zrobimy to sześć miesięcy przed terminem zawartym w ugodzie. W tejże samej ugodzie jest zapis, że inwestor, czyli miasto Jarosław, zapłaci nam pozostałą kwotę, czyli około 2 milionów złotych, w styczniu 2005 roku. Opinia społeczna naciska na nas, byśmy oddali do użytku baseny otwarte już teraz, ale ani słowem się nie wspomina o przyspieszeniu zapłaty naszych należności z tego tytułu. Budowę basenów otwartych możemy zakończyć w ciągu tygodnia-dwóch, ale do tego potrzebna jest dobra wola zarówno wykonawcy, czyli nas, jak i inwestora, czyli władz Jarosławia. Uważam, że jeśli wywiązaliśmy się z naszych obowiązków przed terminem, to coś się nam za to należy. Nie domagamy się od władz Jarosławia natychmiastowej zapłaty owych dwóch milionów złotych. Chcemy zmniejszenia kar i obciążeń, na które zgodziliśmy się zawierając w lutym ugodę. Pozostaje to sprawą otwartą, bo nasze propozycje są znane władzom Jarosławia i czekamy na ich odzew. Odnoszę wrażenie, że chłodny początek lata nie nastrajał do kąpieli na basenach zewnętrznych, może wakacje przyniosą jakieś zmiany zarówno temperatury, jak i stanowiska władz Jarosławia. Marian Muzyczka, zastępca burmistrza Jarosławia: - Nic mi nie wiadomo, aby oddanie przed terminem otwartych basenów warunkowane było zmniejszeniem jakichś obciążeń nałożonych na RESBUD w wyniku ugody. Prezes RESBUD-u, pan Jacek Pięta, mówił nam, że postara się, aby baseny otwarte oddane zostały do użytku mieszkańców Jarosławia w najbliższą sobotę i sądzę, że tak się stanie.

R E G I O N

Szykują się podwyżki gazu
* Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo przygotowuje nową taryfę cenową. Jej szczegóły utrzymywane są na razie w tajemnicy. Wiadomo jedynie, że klienci indywidualni i małe przedsiębiorstwa będą płacić więcej. Podwyżka ominie najprawdopodobniej duże zakłady przemysłowe. Za miesiąc PGNiG wystąpi do Urzędu Regulacji Energetyki z wnioskiem o zmianę cen gazu. Importowany z Rosji gaz drożeje, gdyż rośnie cena ropy naftowej. Polska rozlicza się z Gazpromem w dolarach, a kurs tej waluty ostatnio się umocnił. PGNiG postanowiło więc drożej sprzedawać gaz krajowym odbiorcom. Od 1 lipca duże przedsiębiorstwa będą mogły swobodnie wybierać dostawcę gazu. Przemył chemiczny jest już zainteresowany sprowadzaniem gazu z innych źródeł niż sieć PGNiG. Coraz więcej zakładów przechodzi z energii węglowej właśnie na gaz. Podwyżka cen gazu mogłaby zahamować tę tendencję. Żeby nie tracić rynku, krajowy potentat gazowy nie podniesie więc taryf dla dużych zakładów przemysłowych. Podwyżki dotkną natomiast małe przedsiębiorstwa i indywidualnych odbiorców zużywających gaz w domowych kuchenkach oraz piecykach łazienkowych i centralnego ogrzewania. Na razie nie wiadomo, jaka będzie skala podwyżki. PGNiG może występować o zmianę taryf co trzy miesiące, pod warunkiem, że cena importowanego gazu wzrośnie co najmniej o 5 proc. Ten warunek jest, niestety, spełniony. Gaz dla gospodarstw domowych nie podrożeje więcej niż o 5 proc. powyżej wskaźnika inflacji. Obecnie wynosi on 3,4 proc. Analitycy polskiego rynku zwracają jednak uwagę, że jeżeli obecne szaleństwo cen żywności utrzyma się, to do jesieni inflacja może być nawet 5-procentowa. Oznaczałoby to, że podczas najbliższej zimy koszt ogrzewania jednorodzinnego domu będzie wyższy o 200 - 300 zł.

* Policjanci z Anglii chcą pomóc podkarpackiej policji w walce z pseudokibicami. Pokażą, jak robić to skutecznie, opracują program i znajdą pieniądze na jego realizację. Trzech byłych policjantów z hrabstwa Kent w Wielkiej Brytanii od kilku dni opowiada podkarpackim kolegom, jak skutecznie zapobiegać burdom na stadionach. Ale nie tylko. Obiecali, że niebawem przyjadą ze swoimi ludźmi, sprzętem i pokażą w praktyce, jak przez lata walczyli z pseudokibicami i jakie osiągnęli wyniki. Zadeklarowali też, że opracują program dla podkarpackiej policji i zdobędą na jego realizację pieniądze. Głównie na zakup sprzętu do identyfikacji kibiców, którzy wchodzą w konflikt z prawem. Szczegóły współpracy mają być opracowane w najbliższych miesiącach. Goście z Anglii są dopiero po wstępnych rozmowach z podkarpacką policją. Goście z hrabstwa Kent to trzej policjanci na emeryturze, którzy m.in. zajmowali się prewencją i walką z terroryzmem.

* NFZ chce przedłużyć umowy na opiekę nocną i świąteczną. Dyrektorzy szpitali i stacji pogotowia są gotowi je podpisać. Jeśli jednak do porozumienia nie dojdzie, od lipca będziemy musieli płacić za nocną wizytę lekarską. Umowy na opiekę nocną i świąteczną kończą się 30 czerwca. Nad pacjentami zawisła groźba, że od lipca za wizytę u lekarza po godz. 18 lub w dzień wolny od pracy, trzeba będzie płacić. - Mam dwójkę małych dzieci. Nie raz zdarzało się, że maluchy zaczynały chorować nocą. Boje się, co to będzie, gdy w takiej sytuacji lekarz odmówi przyjazdu albo wystawi nam wysoki rachunek - martwi się Aneta Łuciuk, mieszkanka Mielca. Na razie wszystko wskazuje na to, że czarny scenariusz się nie spełni. Oddział NFZ w Rzeszowie zapowiedział, że będzie przedłużał umowy. - Przygotowujemy już aneksy - uspokaja Małgorzata Radziewicz, zastępca dyrektora ds. medycznych POW NFZ. - Zaproponujemy świadczeniodawcom takie same warunki, jak dotychczas. Na opiekę nocną i świąteczną potrzeba w regionie ponad 16 mln zł. Centrala NFZ obiecała pieniądze jeszcze na początku roku. Do tej pory poprzestano jedynie na obietnicach. - Dyrektor Piotr Latawiec zabiega w Warszawie o te pieniądze. Liczymy, że po zmianie planu finansowego Funduszu obiecane miliony w końcu do nas trafią - mówi Radziewicz. Decyzja o przedłużeniu kontraktów leży teraz w rękach dyrektorów szpitali i stacji pogotowia. - Jestem gotowy podpisać aneks. Bez umowy nie byłbym w stanie zapewnić pacjentom opieki - mówi Stanisław Rybak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia w Rzeszowie. Dobrej myśli jest także Krzysztof Przyśliwski, dyrektor szpitala w Łańcucie i przewodniczący Związku Powiatowych Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej Województwa Podkarpackiego. - Ruch NFZ sprawił, że groźba zaprzestania naszej działalności została zawieszona. Teraz zapoznamy się z warunkami aneksów. Jeśli będą do przyjęcia, to najpewniej je podpiszemy.

Kronika kryminalna

"Miłośnik" zupy żółwiowej?
* 170 żółwi ujawnili w środę, w samochodzie osobowym funkcjonariusze Wydziału Zwalczania Przestępczości Izby Celnej w Przemyślu - poinformowała Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej. Odkrycia dokonano po wcześniejszej anonimowej informacji, a samochód znajdował się na parkingu policyjnym w Przemyślu. Samochód był zabezpieczony po ujawnieniu próby przemytu nim do Polski w miniony piątek 90 żółwi stepowych, znajdujących się w skrytce, pod podłogą - mówi Eisenberger-Blacharska. Tym razem oprócz 155 żółwi stepowych, ujawniono 15 żółwi egipskich, o znacznie wyższej wartości rynkowej. Żółwie ukryte były w perfekcyjnie przerobionej przestrzeni pomiędzy komorą silnika a częścią pasażerską samochodu. Żółwie zostaną przekazane do Ogrodu Zoologicznego w Warszawie.

* Sąd Rejonowy w Przemyślu aresztował 42-letniego obywatela Ukrainy. W miniony weekend cudzoziemiec przemycał przez granicę płyty DVD m.in. z pornografią dziecięcą. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

* Kilkadziesiąt minut trwał policyjny pościg za 16-latkiem, który w niedziele próbował uniknąć kontroli drogowej. Młodzieniec znajdował się pod wpływem alkoholu - 0,54 promila. Nie miał prawa jazdy.

* Blisko 1 promil alkoholu miał w wydychanym powietrzu kierowca poloneza. W minioną sobotę spowodował wypadek w Ostrowie, w którym ucierpiała pasażerka auta. Doznała obrażeń kręgosłupa i wstrząsu mózgu.

Reklama