Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 04.10-10.10.2003 r.

PRZEMYŚL

Premier nie miał prawa!
* Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że premier Leszek Miller z naruszeniem przepisów odwołał Jana K. z funkcji prezesa Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Urzędnik jest jedną z osób podejrzanych w aferze łapówkarskiej. W kwietniu br. premier odwołał Jana K. z zajmowanego stanowiska w związku z postawionym mu przez Prokuraturę Rejonową w Rzeszowie zarzutem poświadczenia nieprawdy w dokumentach egzaminacyjnych. Jan K. był egzaminatorem w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Przemyślu. Podejrzany zaskarżył decyzję premiera do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Uzasadnił, że za czyn zarzucany mu przez prokuratora dotychczas nie został skazany przez sąd, a tylko i wyłącznie wówczas mógłby zostać pozbawiony stanowiska. Ostatnio NSA podzielił tą opinię. Uznał, że premier odwołując Jana K. naruszył istotne przepisy postępowania administracyjnego. Oznacza to, że podejrzany może wrócić do pracy na stanowisku prezesa Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Przemyślu.

Wyszkolić specjalistów
* Zachodnie firmy niechętnie inwestują w naszym regionie. Gdy już uda się je sprowadzić, okazuje się, że brakuje odpowiednich ludzi do pracy. W Przemyślu i powiecie we wrześniu br. było o 166 bezrobotnych mniej niż w sierpniu. Pomimo, że tendencja ta ma się utrzymać w październiku, nie ma zbyt wielu powodów do zadowolenia. - Lokująca się w naszym regionie niemiecka firma Knorr Bremse, produkująca elementy dla kolei, potrzebowała 30 tokarzy i frezerów. Wymogiem była umiejętność obsługi obrabiarek sterowanych numerycznie. Z kilkuset chętnych osób zakwalifikowało się tylko 10. Wyjechały już do Niemiec na szkolenia opłacane przez tą firmę - mówi Iwona Kurcz - Krawiec, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. Niedawno do przemyskiego PUP zgłosiła się firma poszukująca pracownika z licencją agenta celnego, nawet ze średnim wykształceniem. Odeszła z kwitkiem. W bazie danych są jedynie osoby z ukończoną administracją celną. Tych firma nie potrzebowała.
- Wspieramy inicjatywy lokalnych szkół, które chcą kształcić ludzi w poszukiwanych profesjach. Taką jest np. pielęgniarstwo, które planuje uruchomić Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Przemyślu - mówi Robert Choma, prezydent miasta.

* Wtorkowa konferencja prasowa prezydenta Przemyśla i jego zastępców poświęcona była sytuacji na rynku pracy. Statystykę przedstawiła szefowa PUP Iwona Kurcz-Krawiec. Wynika z niej, że w porównaniu z ubiegłym miesiącem liczba zarejestrowanych bezrobotnych spadła o 166 osób, a w zestawieniu z sytuacją sprzed roku - o 103 osoby. Dane te dotyczą miasta i powiatu przemyskiego. Stopa bezrobocia wg stanu na koniec sierpnia br. wygląda następująco: kraj - 17,6 proc., województwo - 16,0 proc., powiat bez miasta - 16,1 proc., miasto - 20,1 proc. W czasie prezentacji danych Iwona Kurcz-Krawiec zwróciła uwagę na niepokojącą niechęć pracodawców do zatrudniania osób powyżej 50. roku życia oraz konieczność tworzenia nowych kierunków kształcenia w przemyskich uczelniach. Okazuje się bowiem, że wśród osób bez pracy dzisiejsi absolwenci stanowią niepokojąco dużą grupę, podczas gdy pracodawcy nie mogą znaleźć pielęgniarek czy pracowników ze znajomością języka niemieckiego i ukraińskiego. W serii pytań dotyczących spraw bieżących prezydent i jego zastępcy ustosunkowali się m.in. do niedawnego odwołania wiceprezesa PGK Jana Dudy i powołania na jego miejsce Krzysztofa Majchera: - Wiceprezes Duda został odwołany na wniosek prezesa PGK Zbigniewa Duszyka w związku z reorganizacją - tłumaczył Robert Choma. Skomentował też uchwałę przemyskiej LPR o wystąpieniu z koalicji z klubami PiS i Przemyśl Razem. Decyzję taką władze LPR podjęły po niedawnej sesji nt. hipermarketów "w związku z brakiem jednoznacznego odstąpienia władzy wykonawczej miasta Przemyśla od budowy sklepów wielkopowierzchniowych z przeważającym kapitałem zagranicznym": - Dowiedziałem się o tym z prasy i mówiąc szczerze nie do końca rozumiem o co chodzi - tłumaczył Choma. Po utracie poparcia LPR prezydent może mieć problemy z podejmowaniem decyzji, które wymagają głosowania przez radę. Pytany, czy wobec tego będzie szukał dodatkowych głosów wśród radnych fundacji San (kojarzonych z lewicą), Robert Choma unikał odpowiedzi, a Wiesław Jurkiewicz radził czekać do następnej sesji (może się bowiem okazać, że radni LPR nie podporządkują się decyzji władz partii i pozostaną w koalicji).

Tylko ryby nie biorą
* Krzysztof R., ordynator Oddziału Ortopedii Szpitala Wojewódzkiego miał żądać pieniędzy od pacjenta w zamian za przeprowadzenie zabiegu wszczepienia endoprotezy biodrowej. Taki zarzut postawił mu prokurator. Lekarze i pielęgniarki przemyskiego szpitala są wstrząśnięci. Nie mogą uwierzyć w ustalenia prokuratury.
- Nie mam żadnych zastrzeżeń do pracy dr. Krzysztofa R. - mówi Jacek Mendocha, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. - To wysokiej klasy specjalista, kierujący oddziałem posiadającym III stopień referencyjności, czyli taki sam jak kliniki. W miniony wtorek do gabinetu ordynatora R. wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Zabrali go na przesłuchanie.
- Lekarz jest podejrzany o żądanie korzyści majątkowych - informuje Wojciech Różycki, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie. - Właśnie od otrzymania pewnej sumy pieniędzy uzależnił wykonanie zabiegu wszczepienia endoprotezy biodrowej jednemu z pacjentów. Śledztwo ma charakter rozwojowy. Stwierdzony przypadek nie był odosobniony. Z ustaleń prokuratury wynika, że Krzysztof R. kilkakrotnie składał podobne oferty chorym. - Domagał się kwot, które często przekraczały możliwości finansowe pacjentów. Czasami wręczali więc mniejsze sumy - dodaje Różycki. Krzysztof R., ordynator Oddziału Ortopedii Szpitala Wojewódzkiego, został tymczasowo aresztowany na okres trzech miesięcy.

* Przedstawiciele podkarpackiego wojewódzkiego konserwatora zabytków oraz pomysłodawców budowy boiska na forcie "Zniesienie" ocenili wspólnie zakres wykonanych tam niedawno prac ziemnych. Okazało się, że konieczne będzie zrekonstruowanie zniszczonego fragmentu wału oraz usuniecie nasypanej ziemi. Zarówno już wykonane prace, jak i te związane z naprawą szkód wyrządzonych zabytkowemu fortowi, zostaną sfinansowane z miejskiej kasy, zasilanej w dużej mierze podatkami płaconymi przez przemyślan. Przypomnijmy, że na XIX-wiecznym forcie XVI "Zniesienie" przeprowadzono niedawno za pomocą spychacza prace ziemne, będące efektem pomysłu Wydziału Edukacji i Sportu Urzędu Miasta w Przemyślu, zakładające stworzenie tam boiska do gier zespołowych. W wyniku prac, ku oburzeniu miłośników przemyskich fortyfikacji, zniszczono m.in. narys stoku wału, który został w dodatku przecięty. Początkowo przedstawiciele władz miasta twierdzili, że nic nie wiedzą na temat prac prowadzonych na forcie, później okazało się jednak, iż to właśnie w głowach miejskich urzędników zaświtał pomysł właśnie takiego zagospodarowania tego i innych fortów. Pikanterii sprawie dodaje także fakt, że prace wykonano bez niezbędnej opinii i zgody służb konserwatorskich, a władze miasta utrzymywały, iż nie wiedzą, kto tak naprawdę jeździł spychaczem po forcie. Po nagłośnieniu sprawy na teren fortu udała się specjalna komisja.
- W wyniku lustracji terenu fortu stwierdzono niewielkie uszkodzenia dolnych partii stoku - mówi Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta Przemyśla. - Ponadto ziemię z niwelacji zepchnięto w stronę wjazdu do głównego schronu. Faktem jest również, że prace wykonano na zlecenie Rady Osiedla "Przemysława", ale bez uzyskania zgody konserwatora zabytków. Wspólnie z Radą Osiedla miasto będzie musiało odtworzyć uszkodzoną skarpę oraz usunąć ziemie. Prace rekonstrukcyjne zostaną wykonane wiosną przyszłego roku. Na marginesie całej sprawy nasuwa się pytanie: - dlaczego to zawsze podatnicy muszą ponosić koszty nadgorliwości i nie do końca przemyślanych pomysłów decydentów?

Nie milkną słowa protestu...
* Mimo, że od czasu zlikwidowania w mieście Sądu Okręgowego i powołania jedynie ośrodka zamiejscowego krośnieńskiego sądu upłynęło już trochę czasu, nie milkną słowa protestu, płynące z różnych środowisk, które domagają się przywrócenia tej instytucji. Do tego grona intensywnie włączyli się przemyscy adwokaci. - Za przywróceniem sądu przemawiają zarówno racje historyczne, jak i społeczne - powiedział nam w imieniu przemyskiej palestry członek Okręgowej Rady Adwokackiej w Rzeszowie mec. Janusz Czarniecki. - Istotne jest także to, że Przemyśl dysponuje odpowiednią kadrą i bazą lokalową. Ponadto od 1938 r., a następnie po wojnie (do reformy w 1948 r.) Przemyśl był siedzibą Sądu Okręgowego. W latach 50. utworzony został Ośrodek Zamiejscowy Sądu Wojewódzkiego w Rzeszowie, który istniał do 1964 r. Do reformy administracyjnej w 1975 r. funkcjonował Okręgowy Sąd Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, następnie Sąd Wojewódzki i wreszcie okręgowy. Budynek, w którym działał, w pełni odpowiada wszelkim wymogom. W br. przemyski Sąd Rejonowy poszerzył bazę lokalową, pozyskując budynek po oddziale Narodowego Banku Polskiego, co radykalnie poprawi warunki jego pracy, a także przemyskiego Ośrodka Zamiejscowego Sądu Okręgowego w Krośnie. Niezwykle istotny jest także fakt, że jest też pełne zaplecze kadrowe w postaci 19 sędziów Sądu Okręgowego. - Warto też zwrócić uwagę na wyniki przemyskiego Sądu Rejonowego. W ub. roku wpłynęło tu ponad 39 tysięcy spraw, o 10 tysięcy więcej, niż w 2001 r. - dodaje mec. Czarniecki. Docenić wypada także wyniki pracy obecnego Ośrodka Zamiejscowego, w którym toczy się szereg spraw o niezwykle poważnym charakterze. Ponadto w Przemyślu od lat funkcjonuje Prokuratura Okręgowa, ciesząca się opinią jednej z najlepszych w kraju. Logiczną konsekwencją tego faktu jest dostosowanie do tej struktury organizacyjnej statusu sądownictwa. Te mocne argumenty za przywróceniem Sądu Okręgowego, przemyscy adwokaci przedstawili w petycji wystosowanej do ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka.

Nasz Zeno w Barze...
* Przemyślanin jednym z najpopularniejszych uczestników reality show. Kiedy Damian vel Zeno Zegarski pojechał występować w "Barze bez granic", jego przyjaciel Maniek chwycił za mazak i od ręki machnął kilka plakatów, które porozwieszał na przemyskim Rynku i na kamienicy przy Dworskiego: - Niech ludzie wiedzą, że w jednym z najbardziej popularnych programów telewizyjnych jest nasz człowiek! Na jednym napisał: "Bar wzięty - Przemyśl nasz", na innym "Zeno w Barze, a my na Sacharze". - Bo tam gdzie jest Zeno, cały czas coś się dzieje, a tutaj - w Przemyślu zupełnie nic, jak na pustyni - wyjaśnia Maniek. - Wszystkie plakaty podpisywałem Fan Club Damiana - dodaje. Realizatorzy reality show "Bar bez granic" przemianowali Zena Zegarskiego na Damiana i przedstawili go jako obywatela Stanów Zjednoczonych. Owszem, ma on amerykański paszport; tam też mieszka jego rodzina, ale jego znajomi w Przemyślu (a ma ich sporo) uważają, że on jest stąd, czyli nasz.
- Tutaj się urodził, tutaj chodził do podstawówki na Konarskiego, potem do technikum na Dworskiego - opowiada mama Zenka, która stara się regularnie oglądać wszystkie odcinki "Baru". - Kiedy Zenek wyjeżdżał bardzo niewiele mówił, dokąd i po co jedzie. Dzwonił kilka razy - ale ja chciałabym, żeby już wrócił.
- Niech wróci, ale dopiero po zwycięstwie - pasjonują się znajomi. - Wtedy może nas wszystkich zaprosi do telewizji. W kamienicy na rogu Dworskiego i Tarnawskiego, należącej do rodziny Zegarskich, wszyscy oglądają "Bar", tylko trochę dziwią się, że zmienił imię. Zawsze był Zenek, a dla bliższych znajomych Zeno. Teraz, kiedy występuje w telewizji, wielu szczyci się bliższymi kontaktami z "gwiazdą". - Zegarski to fajny gościu - mówi jeden ze stałych bywalców pewnej bramy na Tarnawskiego. - Z tym Fan Clubem Damiana to był mój pomysł - opowiada Maniek. - Chciałem, żeby się coś działo, a Zeno świetnie nadaje się na idola. Ja telewizora nie mam, ale na dole, w barze, spotykamy się ze znajomymi przy piwie i oglądamy Zena. W piątek wieczorem w barze, który działa w kamienicy Zegarskich, było kilkoro młodych ludzi. O 20.10 barmanka włączyła telewizor. Niestety, akurat w tym odcinku Damiana nie pokazywali, więc potencjalni członkowie Fan Clubu siedzieli znudzeni przy piwie. W kamienicy przed ekranami zastygły jednak całe rodziny... Realizatorzy programu "Bar bez granic" zapewne wzięli pod uwagę fakt, że widzowie reality show znudzili się już oglądaniem zwyczajnych ludzi i zadbali, by w najnowszej edycji znalazły się osoby bardziej wyraziste. Damian Zegarski doskonale mieści się w tej kategorii. Bardziej obieżyświat niż podróżnik, jak się go przedstawia w mediach. Zawsze na luzie, niekonfliktowy, świetnie nawiązuje kontakty, a przy tym ma swój niepowtarzalny styl. Pełen niekonwencjonalnych pomysłów, które od lat realizuje, jak na przykład stopniowa przemiana kamienicy przy Dworskiego w miejsce, gdzie mają funkcjonować pracownie artystów, letnia scena i herbaciarnia. Doceniają to widzowie i Damian w codziennych rankingach zajmuje stale wysoką pozycję.

11 centymetrów w plecy
* Żyjący z 500-złotowej renty Mieczysław Kulczycki nie może dostać kilkudziesięciozłotowego dodatku mieszkaniowego. Dlaczego? Bo zajmowany przez niego lokal jest o 11 cm kwadratowych większy niż wymagają przepisy.
- To powierzchnia mniejsza niż bilet autobusowy - Kulczycki nie może zrozumieć odmownej decyzji pracowników przemyskiego Urzędu Miasta. Dodatek mieszkaniowy przysługuje, jeżeli powierzchnia mieszkania wynosi maksymalnie 35 metrów kw. Ustawa dopuszcza przekroczenie tej powierzchni o 30 proc., czyli do 45,50 metrów kw. Mieszkanie Kulczyckiego ma 45,61 metrów kw., czyli jest większe od przepisowego zaledwie o 0,11 metra kw. Tak napisano Kulczyckiemu w uzasadnieniu odmowy.- Wcześniej dwa razy dostawałem dodatek, dlaczego teraz nie? - dziwi się przemyślanin. Mieszka w starym budownictwie, z ubikacjami na zewnątrz. Kiedyś za własne pieniądze je wyremontował. - Zamiast wdzięczności, administracja podwyższyła mi czynsz, bo standard lokalu wzrósł, i zwiększyli mi metraż - mówi.

* Miasto ma potencjalne możliwości zaopatrywania w wodę Lwów, który przeżywa poważne kłopoty z jej deficytem. Na razie nie mamy żadnego oficjalnego wystąpienia ze strony lwowskich władz, ale gdyby zaistniała taka potrzeba, jesteśmy w stanie, niewielkim nakładem inwestycyjnym, zwiększyć rezerwę wydajności wody na taką skalę, aby pomóc mieszkańcom Lwowa, bez żadnego uszczerbku dla naszych dotychczasowych odbiorców - mówi Mirosław Nodżak, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Przemyślu. Większość lwowian ma wodę w kranach tylko rano i wieczorem, co bardzo utrudnia ich życie oraz funkcjonowanie blisko milionowego miasta. Lwów czerpie wodę ze Stryja, oddalonego mniej więcej tyle kilometrów co Przemyśl, który dysponuje sporymi rezerwami wodnymi. Władze Lwowa, aby złagodzić niedostatek wody, wzięły pożyczkę w Światowym Banku, w kwocie 6 mln dolarów, na remont i modernizację miejskich wodociągów. Sytuację może uzdrowić budowa wodociągu Przemyśl - Lwów, o czym mówi się coraz głośniej.. Dzięki niemu problem deficytu wody w stolicy Zachodniej Ukrainy przestałby istnieć.
- Władze Lwowa oficjalnie nie zwróciły się do nas z propozycją budowy takiego wodociągu - powiedział Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta Przemyśla. - Tę kwestię poruszyli natomiast dziennikarze lwowskiej telewizji, których gościliśmy w naszym mieście. Taka możliwość istnieje, chociaż wymaga to uzgodnień między Polską i Ukrainą. Nasze wodociągi wykorzystują zaledwie 40 proc. potencjalnych możliwości, 60 proc. to rezerwa, którą w części możemy sprzedawać do Lwowa. W ostatnich latach, w związku z likwidacją wielu zakładów pracy i instytucji w Przemyślu oraz okolicy, a także racjonalnym wykorzystywaniem wody przez indywidualnych odbiorców, jej zużycie wyraźnie spadło. PWiK jest zainteresowane, żeby sprzedaż wzrastała.

JAROSŁAW

Cenzurka przez Internet
* Burmistrz Janusz Dąbrowski chce, aby mieszkańcy poprzez Internet ocenili podległych mu urzędników i zaproponowali zmiany w funkcjonowaniu Urzędu Miasta. Ankieta została zamieszczona na oficjalnej, miejskiej stronie internetowej - www.jaroslaw.pl. Skierowana jest do mieszkańców i innych osób, którzy załatwiali jakieś sprawy w jarosławskim UM. Udzielone odpowiedzi, według burmistrza, mają usprawnić funkcjonowanie jarosławskiego magistratu. Ankieta składa się z 11 pytań. Burmistrz chce się dowiedzieć ile razy, w ciągu ostatniego roku, jakaś osoba była w UM, w jakim wydziale - komórce organizacyjnej i ile razy, w związku z daną sprawą, musiała wracać do urzędu. W drugiej rubryce internauta może zamieścić dokładny opis swojej sprawy. Burmistrza interesuje, czy dana sprawa została pomyślnie załatwiona. Pyta również o ocenę dostępu do informacji. Chce, aby internauci zaproponowali w jaki sposób powinny być udostępniane mieszkańcom informacje z Ratusza. Największą przyjemność petentom może sprawić ocenianie urzędnika. Można mu przyznać oceny. 0d najgorszej jedynki po najlepszą szóstkę, w dwóch kategoriach. Za kompetencje i fachowość oraz za życzliwość i kulturę osobistą. Na koniec jest pytanie o to, czy jarosławski UM w ogóle funkcjonuje w stopniu umożliwiającym poprawne załatwienia jakiejś sprawy. Internetowa ankieta z pozoru jest anonimowa, gdyż wystarczy podać zaledwie wiek i wykształcenie. Jednak po opisie sprawy, łatwo można się dowiedzieć, kto przesłał internetową cenzurkę. Administrowana przez Alex Ramones Group witryna, jest jedną z najlepszych, w kategorii miejskich, stroną internetową na Podkarpaciu. W przeciwieństwie do wielu innych, jarosławska co jakiś czas pozytywnie zaskakuje nowościami.

* Od wczoraj funkcjonariusze Oddziału Celnego mają nową siedzibę mieszczącą się przy ulicy Przemysłowej 2 a. Oddział Celny w Jarosławiu istnieje od 1991 roku. Obejmuje powiaty jarosławski i przeworski. Aktualnie obsługuje około 230 podmiotów gospodarczych.
- Zmiana lokalizacji oddziału i usytuowanie go w jednym budynku z Urzędem Skarbowym będzie miało korzystny wpływ na pracę funkcjonariuszy celnych m.in. z uwagi na poprawę warunków pracy. Ponadto chodzi o ułatwienia dla interesantów - mówi Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Lokal o powierzchni około 290 m kwad. został użyczony bezpłatnie na potrzeby służby celnej przez ,,skarbówkę". Celnicy pokryją tylko koszty zużycia wody i energii elektrycznej.

PRZEWORSK

* Najmniej zamożni mieszkańcy miasta będą mogli codziennie otrzymywać za darmo gorący posiłek w nowo uruchamianej stołówce. Przedsięwzięcie finansują przeworskie władze. Z różnych form pomocy społecznej korzysta 2100 osób. Stołówka zacznie funkcjonować jeszcze w tym roku. Jej lokalizacja - w budynku po zlikwidowanym przedszkolu nr 1. Wykorzystana będzie istniejąca tam kuchnia. Są już wstępne uzgodnienia z sanepidem. W zimie posiłki dla najuboższych będą wydawane za darmo. Obecnie samorządowe władze opłacają obiady ok. 60 osobom, które stołują się w różnych punktach miasta. Plany na przyszłość zakładają, że posiłki po niskiej cenie będą dostępne również dla innych osób.
W tym samym budynku już wkrótce siedziby będą miały Centrum Integracji Społecznej i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Planowane jest również utworzenie tutaj magazynu odzieży używanej, punktu konsultacyjnego i klubu abstynenta. W Przeworsku, z różnych form pomocy społecznej korzysta 2100 osób.

REGION

Mysz się nie prześliźnie
* Prawie pół miliona rencistów musi się liczyć z tym, że ich uprawnienia do świadczeń sprawdzi Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Rząd zapowiada weryfikację rent inwalidzkich oraz zmiany zasad waloryzacji rent i emerytur. Jak ma wyglądać weryfikacja? Czy utraty renty muszą obawiać się również ludzie niezdolni do pracy? Na te pytania nie uzyskaliśmy na razie odpowiedzieć. Zdaniem Marty Weigensperg, głównego lekarza orzecznika w rzeszowskim ZUS, uproszczeniem jest stwierdzenie, że ludzie masowo starają się załatwić rentę. Przyznaje jednak, że trudna sytuacja ekonomiczna skłania wiele osób do starania się o rentę, nawet przy całkiem dobrym stanie zdrowia.
- Wśród starających się o rentę najwięcej jest osób w wieku 40-49 lat. Jako przyczynę niezdolności do pracy wymieniają zwykle: choroby układu krążenia, zaburzenia psychiczne, schorzenia układu kostno-stawowego, nowotwory i choroby układu nerwowego - wymienia Marta Weigensperg. Co roku próbuje zdobyć rentę z ZUS kilka tysięcy mieszkańców regionu. Najczęściej podawany powód: schorzenia psychiczne. Niektórzy kombinują całkiem skutecznie. W Polsce jest największa w Europie grupa rencistów. Co piąta złotówka z budżetu idzie na wypłaty dla rencistów, a co ósmy Polak w wieku od 20 do 65 lat, to rencista. Z renty korzysta nawet podkarpacki poseł SLD, Tadeusz Kaleniecki. Co miesiąc, oprócz poselskiej diety, pobiera też 1623 zł renty wojskowej.

* Na polsko-ukraińskim przejściu granicznym testowane jest urządzenie do wykrywania osób ukrytych w ciężarówkach. Na pasie wjazdowym do Polski stoi potężny namiot, do którego wjeżdżają TIR-y.
- Specjalną aparaturę testujemy na zlecenie Komendy Głównej Straży Granicznej, funkcjonariusze sprawdzają, czy wewnątrz pojazdu nie ma ukrytych osób, np. nielegalnych imigrantów - informuje por. Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Niewielki komputer sprzężony jest z czterema sondami, umieszczanymi na podwoziu samochodu. Te w przeciągu kilkunastu sekund "osłuchują" ciężarówkę bez potrzeby jej otwierania i zrywania plomb celnych.
- Czujniki wyczują najmniejszy szmer, a nawet bicie ludzkiego serca. Mysz się nie prześliźnie - zapewnia por. Pikor. Amerykańskie super-urządzenie nie przypadkowo trafiło na wschodnią granicę. Właśnie tędy wiodą szlaki przemytników żywego towaru. Za możliwość znalezienia się ,,w raju" obywatele państw azjatyckich płacą po kilka tysięcy dolarów. Niektórzy nielegalnie przechodzą przez zieloną granicę. Pozostali są ukrywani w podwójnych podłogach TIR-ów. Stłoczeni do granic możliwości, omal nie przepłacają takiej wyprawy życiem.
- W czerwcu br. na przejściu w Korczowej znaleźliśmy 8 mężczyzn ze Sri Lanki, schowanych w specjalnym schowku ciężarówki - dodaje rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.

* - Jak tak dalej będzie, przyjdzie nam szukać innego zajęcia - narzekają właściciele firm zajmujących się przewozami osobowymi. Po wprowadzeniu wiz dla obywateli Ukrainy, drastycznie spadł ruch pasażerski.
- Przed wizami robiliśmy trzy kursy do Lwowa, teraz zaledwie jeden i to tylko wtedy, gdy uzbiera się trochę podróżnych - mówią w przemyskim Przedsiębiorstwie Turystyczno - Transportowym "Chortycia". - Podobnie jest z powr, otem, bo wizy mają tylko nieliczni Ukraińcy. Ratujemy się wycieczkami polskich turystów, bo oni mogą jechać na Ukrainę bez przeszkód. Spodziewamy się, że po jakimś czasie sytuacja się unormuje i znów będziemy mogli odbywać trzy kursy dziennie. Kiepsko wiedzie się posiadaczom mikrobusów przewożących ukraińskich przybyszów z Przemyśla na przejścia drogowe i piesze w Medyce i z powrotem. - Nie ma kogo wozić - rozkłada ręce jeden z nich. - Jak tak dalej pójdzie, to przyjdzie zwinąć interes, bo na paliwo nie zarobię. Rzeszowski PKS ma połączenie ze Lwowem we wtorki, piątki i soboty. - Ukraińcy niechętnie korzystali z naszego autobusu, a teraz jest ich jeszcze mniej - powiedział dyżurny ruchu.
- Utrzymujemy dziennie dwa kursy do Lwowa, ale uzyskiwane z nich dochody nie pokrywają kosztów. Trzeba jednak jeździć, bo konkurencja czyha - powiedział Stanisław Biernat, dyr. PKS Przemyśl. - Ukraińscy przewoźnicy mają jeszcze gorzej. Wizy posiada tylko część kierowców, dlatego zawiesili niektóre kursy do Przemyśla i innych miast Podkarpacia. Polska strona nie przygotowała się właściwie do wydawania wiz we Lwowie, co teraz wszyscy odczuwamy. Puste kursują również międzynarodowe pociągi: Przemyśl - Czerniowce, Wrocław - Kijów, Warszawa - Odessa. - Wszystkie, 7 października, przywiozły do nas zaledwie 141 pasażerów z Ukrainy, a wwiozły 154 - mówi Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - Miesiąc temu, kiedy jeszcze nie obowiązywały wizy, przyjechało nimi do Polski 465 podróżnych.

* Pacjenci ze złamaniami, oparzeniami lub pogryzieniami, zamiast na pogotowiu, będą musieli szukać pomocy w szpitalach. Od 1 stycznia Narodowy Fundusz Zdrowia likwiduje ambulatoria chirurgiczne przy stacjach pogotowia ratunkowego. Do końca września Ambulatorium Chirurgiczne przy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie przyjęło 24 tys. pacjentów. Funkcjonuje całodobowo przez wszystkie dni roku. Pracuje tam 35 osób.
- W ofercie NFZ, którą otrzymaliśmy na przyszły rok, nie ma kontraktu na ambulatorium pomocy doraźnej. Widocznie Fundusz nie widzi potrzeby jego funkcjonowania - mówi Stanisław Rybak, dyr. WSPR w Rzeszowie. Liliana Leniart, rzecznik prasowy Podkarpackiego Oddziału NFZ potwierdza, że od przyszłego roku zadania ambulatoriów chirurgicznych przejmą izby przyjęć szpitali i szpitalne oddziały ratunkowe.
- Nie wyobrażam sobie zamknięcia ambulatorium chirurgicznego. Kto w szpitalach zajmie się pacjentami, którzy u nas otrzymywali natychmiastową pomoc? Co będzie z 20 zatrudnionymi w pogotowiu lekarzami - pyta chirurg z ambulatorium rzeszowskiego pogotowia. Krośnieńskie ambulatorium przyjmuje 15 tys. poszkodowanych rocznie. Zdarza się, że w ciągu dnia zgłasza się tam 100 pacjentów. Na etacie pracuje tylko jeden lekarz, pozostali pełnią dyżury. Pracuje też 10 pielęgniarek i salowych.
- Nie dopuścimy do ich zwolnienia, ale co będzie z pacjentami? Idzie zima, będzie mnóstwo złamań, potłuczeń. Prosto z ulicy będą szukać pomocy na pogotowiu - mówi Zbigniew Jaskulski, zastępca dyr. Pogotowia Ratunkowego w Krośnie.

KRONIKA POLICYJNA

* Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji ustalili, że czterech aresztowanych wcześniej obywateli Ukrainy ma na sumieniu znacznie więcej przestępstw, niż poprzednio sądzono. 10 kwietnia br. funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali w Medyce na gorącym uczynku włamania do jednej z tamtejszych hurtowni czterech Ukraińców, wobec których Sąd Rejonowy w Przemyślu zastosował areszt na trzy miesiące. Tymczasem policjanci nadal prowadzili wobec nich czynności operacyjno-dochodzeniowe, dzięki którym wyszły na jaw kolejne czyny przestępczego kwartetu zza wschodniej granicy.
- Ustalono, że czterech Ukraińców dokonało jeszcze dziewięciu innych włamań do hurtowni, sklepów i komisu samochodowego - poinformował oficer prasowy tej komendy Franciszek Taciuch. Gang grasował głównie na Podkarpaciu, ale dopuścił się też podobnego przestępstwa we Wrocławiu. W sumie podejrzani o te czyny skradli różne towary o łącznej wartości blisko 240 tys. zł, a ponadto w kwietniu br. nielegalnie sprowadzili do naszego kraju znaczne ilości papierosów bez polskich znaków skarbowych akcyzy, powodując uszczuplenie podatkowe na rzecz Skarbu Państwa w wysokości prawie 11 tys. zł.

* W niedzielę, przed meczem Czuwaju Przemyśl z Orłem Przeworsk, jeden z pseudokibiców gospodarzy rzucił kamieniem w autobus, w którym jechali piłkarze gości i wybił szybę w pojeździe. Policjanci z przemyskiej KMP zatrzymali chuligana. Jest to 18-letni Jan S. z Przemyśla.

* Podczas odprawy celnej na przejściu granicznym w Medyce dwóch braci naruszyło w niedzielę nietykalność cielesną funkcjonariusza celnego, który wykonywał obowiązki służbowe. Mężczyźni szarpali go, a następnie jeden z nich uderzył celnika pięścią w twarz. Sprawców zatrzymano.

Z Niemiec po papieroski...
* Obywatel Niemiec, 45-letni Andreas B., mieszkaniec Badbergen, z zawodu technik mechanik, sądził, że papierosy ukrył w mercedesie tak sprytnie, że nie dostrzegą ich celnicy. Mylił się - mówi Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. Przemycane z Ukrainy wyroby tytoniowe (w sumie 5000 paczek) znajdowały się w podwójnym dnie przyczepki samochodowej ciągnionej przez pojazd, a także w jego drzwiach, siedzeniach i bagażniku. Tytułem zabezpieczenia grożącej kary grzywny celnicy zajęli cudzoziemcowi 1000 zł.

* Do jednego z gabinetów w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu, w czasie nieobecności lekarzy, wszedł we wtorek złodziej i skradł torebkę, w której były dokumenty, portfel z zawartością 500 zł, a także telefon komórkowy. Poszkodowana lekarka straty wyceniła na 2 tys. zł.

* W Przemyślu , na ul. Grunwaldzkiej, podczas libacji alkoholowej w mieszkaniu Janusza B. dwóch jego kompanów - Ryszard G. i Jarosław B., skorzystało z sytuacji, ze gospodarz znajduje się w stanie upojenia alkoholowego i nie może się bronić, pobiło go i ukradło mu rzeczy osobiste warte 300 zł. Mężczyzn poszukuje policja.

* W Przemyślu na ul. Lwowskiej dwóch mieszkańców miasta, rzucając kamieniami, wybiło 25 podwójnych szyb w budynku zakładu "Fanina", a następnie podpaliło suche trawy i pola z kukurydzą. O ich "wyczynach" została powiadomiona policja, która zatrzymała 12-letniego Artura K. oraz 14-letniego Piotra K. Po przesłuchaniu w obecności rodziców zostali zwolnieni do domów.

Reklama