Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 11.05-17.05.2002 r.

PRZEMYŚL

Raport o bezrobociu
* Na koniec kwietnia br. zarejestrowano ponad 12 i pół tys. bezrobotnych, o 80 mniej, niż w poprzednim miesiącu. To od dłuższego czasu pierwszy przypadek spadku liczby osób bez pracy. Powodów do radości jednak nie ma, gdyż jest to minimalny odsetek, a poza tym, w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku, bezrobotnych jest więcej o 623. Wciąż więcej osób bez zatrudnienia mieszka na wsi (6 595), jak w mieście (5 921).Stopa bezrobocia w samym Przemyślu (18,4 proc.) przekracza dane krajowe (18,1) i wojewódzkie (17,5). Nieco niższa (17,2) jest ona w powiecie.
- W kwietniu w naszym urzędzie zarejestrowało się 503 nowych bezrobotnych, o 30 więcej, niż w marcu - informuje Iwona Kurcz- Krawiec, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. - W tym samym czasie z ewidencji wykreśliliśmy 584 osoby, prawie 100 więcej, jak w poprzednim miesiącu. 257 spośród nich podjęło pracę, 218 nie potwierdziło gotowość jej wykonywania, dobrowolnie ze statusu bezrobotnego zrezygnowało 31, a z innych przyczyn 78. Na liście bezrobotnych wciąż pojawiają się absolwenci szkół ponadpodstawowych. W kwietniu zarejestrowało się ich 50, w tym 30 po raz pierwszy. W tym okresie status absolwenta utraciło 86 osób, z czego 28 ze względu na podjęcie pracy. Obecnie w PUP jest zarejestrowanych ogółem 709 bezrobotnych absolwentów, z których 389 mieszka na wsi. Kiedy do tej pory najwięcej trudności ze znalezieniem pracy mieli absolwenci różnego typu "zawodówek", to ten problem staje się teraz coraz bardziej dokuczliwy także dla tych, którzy ukończyli studia wyższe. Jest ich 155, tj. prawie 22 proc. ogółu bezrobotnych absolwentów.
- Wiosenna pora sprzyja sezonowym pracom, w lecie powinno ich być jeszcze więcej - przewidują w przemyskim PUP-ie. - To trochę rozładuje bezrobocie, ale tylko na krótką metę. W kwietniu w naszej dyspozycji znajdowało się zaledwie 68 ofert pracy, tylko o cztery więcej, jak w marcu. Jak obdzielić nimi chętnych, skoro na jedną przypada 170 bezrobotnych...

Najsilniejsi na Czuwaju...
* Około 4000 przemyślan w sobotę na Czuwaju podziwiało najsilniejszych Polaków - uczestników zawodów Puchar Polski Strong Man 2002. Niewiele brakowało, a wspaniale zapowiadająca się impreza przegrałaby z wiosenną burzą, która przeszła nad miastem i stadionem dokładnie o godzinie planowego rozpoczęcia pierwszych konkurencji. Dobre lanie jednak tylko nieco ostudziło gorącą atmosferę i trochę utrudniło też rozegranie kilku konkurencji. Natomiast to, co pokazali siłacze, na długo pozostanie w pamięci widzów. Zwłaszcza że kilku odważnych mogło się własnoręcznie przekonać, iż ciężary, jakie dźwigają "strongmani", są naprawdę nieziemskie. Spacer farmera, opony równoległe, wrzucanie worków na podest, wypychanie z koła, wyciskanie maszyną na barki oraz schody równoległe, to nazwy konkurencji, za którymi kryje się wielki ciężar i niesamowity wysiłek zawodników. Ostatecznie w zawodach w Przemyślu zwyciężył jeden z głównych faworytów do wygranej w całym cyklu Pucharu, Jarosław Dymek - zdobywca czołowych lokat w najpoważniejszych zawodach najsilniejszych ludzi naszego globu. Tuż za nim uplasował się Tomasz Nowotniak, a kolejne miejsca zajęli: Arkadiusz Makurat, Sławomir Toczek, Tomasz Lech i Grzegorz Peksa.

* Właściciele i klienci "szmateksów" obawiają się, że mające obowiązywać od 1 lipca przepisy ograniczające import używanej odzieży, przyczynią się do likwidacji tych sklepów. Sklep z używaną odzieży przy ul. 3 Maja w Przemyślu. - U nas ubierają się nie tylko ci, których nie stać na wydanie kilkuset złotych w sklepach z markową odzieżą - mówi sprzedawczyni. - NIemniej, jak wejdą nowe przepisy i sprowadzana odzież podrożeje, najbardziej stracą ludzie biedni. Po 30 czerwca br. "szmateksy" będą mogły sprowadzać tylko posortowaną odzież. Będzie droższa, wiele hurtowni i sklepów może zbankrutować. Ewa Metelska -Świat, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Tekstylnych Surowców Wtórnych uważa, że ustawa o zakazie importu mieszaniny odzieży używanej i zużytej doprowadzi w Polsce do zwolnienia ok. 40 tys. osób zatrudnionych w tej branży, spowoduje czterokrotny wzrost cen ubrań używanych i rocznie pozbawi krajowy budżet dochodów w wysokości 17 mln USD. W Przemyślu jest blisko 50 "lumpeksów". Jeden z nich znajduje się u zbiegu ulic: Barskiej i Grunwaldzkiej. - Obawiamy się, że sortowana odzież będzie znacznie droższa i przestanie się opłacać jej sprowadzanie zza granicy - niepokoi się sprzedawczyni. - Znikną sklepy, ludzie stracą pracę, a klienci możliwości taniego ubrania siebie i rodziny. - Tu chodzi o najuboższych ludzi - oburza się pan Tadeusz, jeden z klientów. Rząd najpierw podwyższył akcyzę na ciuchy, wymagał specjalnych zezwoleń, a teraz chce zabronić (zgodnie z ustawą o odpadach) sprowadzanie do kraju nie segregowanych ubrań. Mają zniknąć "grzebalnie", w ich miejsce powstaną butiki z posegregowaną odzieżą.

Stanął obelisk Józefa Piłsudskiego
* Z inicjatywy Zarządu Głównego Polskiego Związku Wschodniego w Przemyślu, ze składek i czynem społecznym, powstał obelisk upamiętniający postać marszałka Józefa Piłsudskiego. Usytuowany został na niewielkim skwerze, u zbiegu ulic: Mostowej i Wodnej. W niedzielę, 12 maja - w 67. rocznicę śmierci marszałka - odsłonięcia obelisku dokonał komendant Garnizonu Przemyśl ppłk dypl. Witold Pawlica, a poświęcił go ks. mjr Andrzej Gut. W uroczystości udział wzięli przedstawiciele władz samorządowych miasta i powiatu, poczty sztandarowe, przedstawiciele organizacji harcerskich i Związku Strzeleckiego "Strzelec", kombatanci, kompania honorowa 14. BOT, orkiestra wojskowa oraz mieszkańcy Przemyśla. Na wstępie uroczystości prezes ZG PZW Zygmunt Konieczny przypomniał ideę powstania obelisku i jej realizację. Podkreślił społeczny wymiar pomnika - zaprojektowanego przez Józefa Kalinowskiego, wykonanego zaś przez przemyskich odlewników: Waldemara Olszewskiego i Witolda Sobola.

* O roli jaką organizacje pozarządowe mają do spełnienia w przeciwdziałaniu chorobom nowotworowym dyskutowano podczas ogólnopolskiego zjazdu Ruchu Kobiet do Walki z Rakiem Piersi EUROPA DONNA.
- To duże wyróżnienie, że doroczny zjazd odbywa się u nas - mówi Jadwiga Duda, prezes przemyskiego Stowarzyszenia "Europa Donna". Na Zamek Kazimierzowski przybyło ponad 30 pań, delegatek z różnych stron kraju oraz lekarze onkolodzy, przedstawiciele władz miejskich i zaproszeni goście. Uczestnicy wysłuchali wykładu dr. n. med. Wiktora Chmielarczyka z Centrum Onkologii w Warszawie nt. epidemiologii raka piersi i roli badań mammograficznych. Ten nowotwór jest głównym zabójcą kobiet. Notuje się ok. 10 000 zachorowań. Przewiduje się, że w 2010 r. liczba wzrośnie do 18 000. Zmienia się styl życia, obniża się naturalny czynnik ochronny (m.in. kobiety mniej rodzą, mniej karmią piersią, złe odżywianie itd).
- Jest to nowotwór, który wykryty we wczesnej fazie rozwoju, daje praktycznie całkowite wyleczenie - podkreślił dr Chmielarczyk. - Dlatego podstawą walki z rakiem muszą być zorganizowane badania przesiewowe, zwłaszcza dla kobiet po czterdziestce. To jednak wymaga zmiany świadomości nie tylko w służbie zdrowia. Ważną rolę edukacyjną już spełniły organizacje społeczne. Wśród nich aktywnie działa Europa Donna, która organizuje akcje zdrowotne, uświadamiając kobietom konieczność samokontroli i badań. Efekty są widoczne: coraz więcej pacjentek zgłasza się na mammografię. Tymczasem kasy chorych obniżają ilość kontraktów na porady i badania onkologiczne. Z powodów finansowych ogranicza się ilość mammografii. Nie każdą kobietę stać na zapłacenie badania - akcentowały uczestniczki, apelując do polityków, władz samorządowych, biznesmenów i innych osób o wspieranie finansowe akcji badań. Dziś jest to wielkie wyzwanie także etyczne: zysk czy zdrowie? Problemy ekonomiczne nie mogą przesłonić prawdy o raku piersi i metodach walki z tą chorobą. Tym bardziej, że profilaktyka jest wielokrotnie tańsza od terapii.

Wpierajmy starania portowców
* Związek Zawodowy Kolejarzy czyni starania, by na terenie portu lądowego Żurawica - Przemyśl - Medyka powstało centrum logistyczne. Rozbudowa tego "suchego portu", do niedawna największego w Europie, stworzyłaby możliwość uzyskania nawet kilku tysięcy nowych miejsc pracy i byłaby wielką szansą rozwoju tego regionu, który ostatnio ulega systematycznej degradacji. - Z prasy dowiedzieliśmy się, że w najbliższych latach PKP CARGO SA planuje wybudować osiem centrów logistycznych w całej Polsce - powiedzieli nam prezes ZZK Jerzy Kielar i członek prezydium Zarządu tego związku Jacek Jędruch, którzy w środę odwiedzili przemyski oddział naszej gazety. - Niestety, w swoich planach firma CARGO nie uwzględniła naszego "suchego portu", który spełnia wszelkie warunki, po odpowiednim dofinansowaniu, by stać się centrum logistycznym. Przemawia za tym zarówno położenie portu, jak i np. fakt, że w Medyce znajdują się jedyne w kraju odmarażalnie pozwalające przez cały rok prowadzić przeładunek towarów importowanych zza wschodniej granicy. Przemyski Związek Zawodowy Kolejarzy wystąpił zatem do Rady Krajowej Autonomicznych Związków Zawodowych Transportu Kolejowego z wnioskiem, by uwzględnić w planach CARGO przemyski "suchy port". Rada pozytywnie oceniła ten wniosek, stwierdzając w swej uchwale, że pominięcie portu Żurawica - Przemyśl - Medyka "spowoduje degradację najstarszego na sieci PKP rejonu przeładunkowego, co wiąże się z utratą pracy przez wielu kolejarzy". Zobowiązała też prezesa Kielara, który jest jednocześnie wiceprzewodniczącym tej Rady, do realizacji uchwały. Rzecznik prasowy wojewody Janusz Koryl poinformował nas, że zaszło jakieś nieporozumienie, gdyż wojewoda nic takiego nie powiedział. - Ta sprawa nie jest jeszcze przesądzona - stwierdził Koryl - gdyż wiadomo nam, że CARGO jest zainteresowana utworzeniem takiego centrum w Medyce i wojewoda, w miarę swych możliwości, na pewno będzie wspierał tę inicjatywę.

Przemyśl fajką stoi
* Wytwórcy fajek domagają się wprowadzenia zawodu fajkarza. Uważają, że nieporozumieniem jest zaszeregowanie ich zawodu do kategorii "przetwórstwo tworzyw sztucznych". W tej sprawie poseł Marek Kuchciński (PiS) zwrócił się do ministra pracy. Przypomniał, że na podstawie uchwały RM z 19 sierpnia 1977 r. minister kultury i sztuki nadawał tytuły mistrza rzemiosła artystycznego w zawodzie "wyrób fajek i cygarniczek". Obecnie fajkarstwo zaszeregowane jest jako "przetwórstwo tworzyw sztucznych". Fajkarze jednak w swym rzemiośle wykorzystują materiały naturalne: drewno, rogi i kły zwierzęce, kość słoniową, glinę, porcelanę, metale szlachetne, bursztyn, kamienie itp. Ponadto wykonywanie fajek oparte jest przede wszystkim na pracy rękodzielniczej, bliższej rzeźbiarstwu, najczęściej artystycznemu.
- Ktoś, kto zaszeregował nas do kategorii "przetwórstwo tworzyw sztucznych", nie znał naszego zawodu - mówi Henryk Worobiec z Przemyśla. - Z przetwórstwem tworzyw sztucznych praktycznie w ogóle nie mamy do czynienia. Nawet ustniki z takich tworzyw, stanowiące minimalną część fajki, sprowadzamy z Włoch, Francji i Niemiec. Ktoś zatem zupełnie pomylił pojęcia. Od dawna walczymy o to, by nasz zawód był zaszeregowany jako po prostu "fajkarstwo", będące rzemiosłem artystycznym". Obecnie w Polsce działa 10 wytwórni fajek i wszystkie znajdują się w Przemyślu. Podczas rozegranych w sobotę w Łodzi zawodów w wolnym paleniu fajki, Danuta Pytel z Koszalina ustanowiła rekord Polski w tej dyscyplinie, paląc właśnie fajkę pochodzącą z pracowni Henryka Worobca (który na zdjęciu prezentuje podobny model), pykając trzy gramy tytoniu przez 2 godziny, 26 minut i 55 sekund. Przemyski Klub Fajki zajął w Łodzi drużynowo czwarte miejsce (w składzie Zbigniew Wierzbicki, Henryk Worobiec, Zbigniew Bednarczyk i Ryszard Filar).

Ścigacze dla strażników
* Funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu, dostaną 34 nowe motocykle terenowe KTM. Motory zakupiono przy finansowej pomocy z Unijnego funduszu PHARE. Do oddziałów Straży na wschodniej granicy Polski trafi 114 nowych maszyn. Motocykle są nowoczesne, rozwijające prędkość ponad 140-tu kilometrów na godzinę, są przystosowane do jazdy w górach i na szosie. Bieszczadzcy funkcjonariusze usiądą na nowe maszyny już za kilka dni, bo wtedy owe dotrą do Przemyśla.

JAROSŁAW

* Miasto, za zgodą Rady, nabędzie nieruchomość przy ul. Piekarskiej. Cena wywoławcza - 435 tys. złotych. Właścicielem jednohektarowej działki w centrum Jarosławia, zajmowanej wcześniej przez jednostkę wojskową, jest Skarb Państwa - Agencja Mienia Wojskowego.Teren, z racji swego położenia, ma szczególne znaczenie dla przyszłego funkcjonowania miasta oraz jakości życia jego mieszkańców. Ul. Piekarska znajduje się w sąsiedztwie m.in. terenów rekreacyjnych: basenu , hali, stadionu. Niedaleko są dworce PKP i PKS. - W planie zagospodarowania przestrzennego nieruchomość przy Piekarskiej jest przeznaczona pod lokalizację centrum usługowo - administracyjnego, bez udziału funkcji mieszkaniowej, z określeniem zakazu budowy na niej obiektów handlowych - informuje Zofia Krzanowska, rzecznik burmistrza Jarosławia. - Dzięki przyjętej przez radnych uchwale, władze miasta będą miały wpływ na sposób wykorzystania i zagospodarowania tego terenu. W przyszłości, po uporządkowaniu zapleczy kamienic przy sąsiedniej ulicy Słowackiego, urządzi się tu pasmowy układ centrum usługowo - administracyjnego.

* Rejonowa organizacja Polskiego Czerwonego Krzyża obawia się, że straci siedzibę, którą zajmuje od 1938 roku. Biuro Zarządu Rejonowego PCK, zajmujące ok. 50 m kw., znajduje się na parterze budynku przy ul. Grunwaldzkiej 24,. Poprzednio, przez długie lata, pozostałe kondygnacje zajmowało Studium Medyczne. Szkoła ta została rozwiązana i miasto chce wolne pomieszczenia sprzedać lub dzierżawić.
- Obawiamy się, że nowy użytkownik nie zechce mieć w swoim budynku takiej organizacji, jak nasza -niepokoi się Helena Mazur, kierownik biura ZR PCK. - Delikatnie zasugerowano nam, byśmy szukali nowego lokalu. Nam obecna siedziba należy się już z tytułu zasiedzenia, zajmujemy ją od 1938 roku. Fundacja Adolfa i Eugenii Dietziusów, w testamencie z 1921 r. przeznaczyła kamienicę przy ul. Grunwaldzkiej 24 na przytulisko dla starców i ochronkę. Do 1952 r. PCK prowadził w nim szkołę pielęgniarek, utrzymywał i remontował budynek. Od 10 lat budynek jest w gestii miasta.
- Lkwidacja pielęgniarskiej szkoły potrwa do czerwca br. - mówi Zbigniew Piskorz, wiceburmistrz Jarosławia. - Na razie nie wiadomo, czy budynek zostanie sprzedany, czy wydzierżawiony. Nowy właściciel albo najemca zadecyduje czy pozostawi w nim siedzibę PCK. Jeśli ta organizacja będzie musiała się przenieść, miasto dopomoże jej w znalezieniu dogodnego pomieszczenia.

REGION

* Nie ma recepty na poprawę stanu bezpieczeństwa na drogach krajowych, wojewódzkich czy powiatowych. Niemal codziennie dochodzi tam do samochodowych stłuczek lub groźniejszych wypadków. Specjaliści obliczyli, że co roku w woj. podkarpackim po drogach porusza się o około 8 procent pojazdów więcej niż w poprzednim. - A stan dróg coraz gorszy - ubolewa asp. Stanisław Podgórski z KMP w Przemyślu. Siły policji drogowej od lat są praktycznie na tym samym poziomie. A przy tym wciąż słyszy się o oszczędzaniu na paliwie, co ogranicza operatywność i zdolność manewrową jej patroli. Jeśli dodać fakt lekceważącego stosunku niemałej części użytkowników dróg do obowiązujących ograniczeń, zakazów czy nakazów, wówczas będzie jasne, dlaczego tak źle się dzieje. Np. w pow. przemyskim w ciągu 4 miesięcy br. doszło do 341 kolizji (o 36 więcej niż rok temu), a w pow. przeworskim do 141 (o 18 więcej). Straty materialne są ogromne. Najlepiej mogą o tym powiedzieć biegli rzeczoznawcy dokonujący wyceny szkód. Łatwiejsze do podsumowania są ofiary w ludziach. Cztery śmiertelne i 33 ranne - to skutek 32 wypadków w Przemyskiem. 30 osób odniosło obrażenia w wyniku 21 takich zdarzeń na drogach Przeworskiego. Zagrożenie bezpieczeństwa ruchu występuje np. w środy i soboty. W Przeworsku są to tradycyjnie dni targowe. Najbardziej niefrasobliwie zachowują się wtedy piesi. A posiadacze pojazdów niewłaściwie parkują (np. w obrębie przejść na starym rynku). Takie wykroczenie może kosztować nawet 100 złotych mandatu karnego. O wiele poważniejsze konsekwencje grożą tym, którzy po spożyciu alkoholu decydują się na jazdę samochodem, ciągnikiem, motocyklem czy rowerem. Np. w kwietniu przeworska drogówka wyłowiła 53 takich piratów. Czternastu osobom odebrano prawa jazdy. Przeworska policja nie patyczkuje się też z tymi, którzy nie dbają o odpowiedni stan techniczny swych środków lokomocji. Braki w oświetleniu, zużyty bieżnik opon - to główne powody wyeliminowania z ruchu 64 pojazdów. - Zwracamy teraz baczną uwagę na "jednoślady" i na pieszych - podkreśla komisarz Oleszek. A przemyska policja zapowiada objęcie szczególnym nadzorem tych odcinków, gdzie w br. najczęściej dochodziło do tragicznych zdarzeń. W Przemyślu są to ulice: Dworskiego, Słowackiego i Lwowska, a w powiecie - Leszczawa Dolna, Bachórzec, Orzechowce, Fredropol, Kniażyce, Grochowce. Dużą ostrożność trzeba zachować na trasie: Pikulice - Kalwaria Pacławska. Ostre zakręty, duży ruch - nietrudno o wypadek.

Nabici w bankomat...
* Wybierając pieniądze z osobistego konta w BIG Banku lub Banku Przemysłowo-Handlowym, trzeba zapłacić 3 - 4 zł prowizji. Sąd Antymonopolowy orzekł, że to bezprawne. Banki czekają na wytyczne z centrali. Podczas zakupów zabrakło mi pieniędzy. Nie miałam przy sobie karty ani czeków. Poszłam do banku. Wybrałam 300 zł, ale za usługę zapłaciłam 3 zł. Co miesiąc płacę kilka złotych za prowadzenie rachunku, a jeszcze każą mi płacić za wybranie pieniędzy - denerwuje się klientka BIG Banku Gdańskiego w Rzeszowie. Sąd Antymonopolowy, do którego w tej sprawie zwrócili się klienci BIG Banku Gdańskiego orzekł, że pobieranie prowizji przy wypłacaniu klientowi pieniędzy z jego konta jest bezprawne. - Dopóki nie otrzymamy innych dyspozycji, nadal będziemy opłaty pobierać - wyjaśnił Adam Michno z sali operacyjnej BIG Banku Gdańskiego Oddział w Rzeszowie. Klienci Banku Przemysłowo-Handlowego wybierając pieniądze w banku, za usługę płacą 4 zł. - Pobieramy opłatę przy okienku kasowym. Klient nie płaci, gdy wybiera pieniądze z bankomatu - jednorazowo może wybrać do 5 tys. zł. Za wypłatę w obcym bankomacie płaci 5 zł - wyjaśnia pracownik BPH S.A w Rzeszowie.

Czołowi producenci makulatury!
* Klienci są rozgoryczeni, a w urzędach skarbowych ustawiają się kolejki. Wszystko dlatego, że nikt nie powiadomił osób ubiegających się o zasiłki, że ZUS żąda teraz zaświadczenia o dochodach za ubiegły rok. - My nie jesteśmy od informowania - mówią w ZUS. Do końca ub.r. przy staraniach o zasiłek rodzinny, alimentacyjny, czy pielęgnacyjny wystarczało oświadczenie o dochodach. - Zmieniła to nowelizacja ustawy o zasiłkach. Teraz potrzebne jest zaświadczenie o dochodach za 2001 r. wydane przez urząd skarbowy - mówi Krystyna Madera, naczelnik Wydziału Zasiłków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Rzeszowie.
Nowy okres zasiłkowy zaczyna się 1 czerwca br. Od 6 maja tłumy ludzi oblegają podkarpackie urzędy skarbowe. Jeszcze kilka dni temu panowało przekonanie, że zaświadczenia trzeba dostarczyć właściwym organom (ZUS, zakład pracy, KRUS) do połowy maja. Od chwili złożenia wniosku na otrzymanie ze skarbówki zaświadczenia trzeba jednak czekać 7 dni. Kto wniosek złożył zbyt późno, nie miał szans na dotrzymanie terminu. Dlatego termin 15 maja przestał obowiązywać. - Przyjmiemy każdy dokument. Ale im później go otrzymamy, tym później wypłacimy zasiłek i ewentualne wyrównanie za ubiegłe miesiące. Jeśli trafi do nas np. w lipcu, to pieniądze łącznie z wyrównaniem za czerwiec wypłacimy dopiero we wrześniu - mówi naczelnik Madera z ZUS. Stanisław Brud, naczelnik I Urzędu Skarbowego w Rzeszowie: - Nie byliśmy na to przygotowani. Nie wiedzieliśmy, ilu ludzi się zgłosi. Teraz ich liczbę szacujemy na ok. 40 tys., a przyjęliśmy wnioski już od ponad 10 tys. Zresztą, w kwietniu podatnicy myśleli o składaniu rocznych zeznań za 2001 r., a nie o pobieraniu zaświadczeń. W rzeszowskim Urzędzie wnioski przyjmuje każde wolne okienko Sali Obsługi Podatnika. Zaświadczenia wydają tylko trzy. - Inaczej panowałby znacznie większy bałagan. Do wypełniania druków kierujemy coraz więcej ludzi, chociaż najpierw każdego z nich musimy przeszkolić - dodaje Brut.

* Ponad 36 tys. gimnazjalistów w regionie pisało pierwszą, humanistyczną oraz drugą matematyczno - przyrodnicza część pisemnego egzaminu. Młodzież pisała test i rozwiązywała zadania. Na wypełnienie arkusza z 29 pytaniami młodzi ludzie mieli 2 godz. Otrzymali zestaw tzw. zadań zamkniętych, gdzie musieli wybrać jedną spośród czterech odpowiedzi oraz tzw. zadań otwartych, gdzie w przygotowanych na kartach miejscach pisali tekst. Za poprawnie napisaną pierwszą część egzaminu gimnazjalista może otrzymać maksymalnie 50 pkt. Za środową część matematyczno - przyrodniczą kolejne 50 pkt. (w czwartek opublikujemy prawidłowo rozwiązany test). Uczniowie, którzy z przyczyn losowych bądź zdrowotnych nie przystąpili do egzaminu w ustalonym terminie mogą podejść do niego w terminie dodatkowym - 19 i 20 sierpnia. Egzamin gimnazjalny ma charakter powszechny i obowiązkowy. Przystąpienie do niego jest warunkiem ukończenia szkoły. Powtórka egzaminu gimnazjalnego jest niemożliwa.
- Uzyskane przez uczniów wyniki nie będą miały wpływu na promocję. Punktowy opis poziomu opanowania badanej wiedzy i umiejętności oraz charakterystyka predyspozycji powinny być podstawą do starania się o przyjęcie do wybranej szkoły ponadgimnazjalnej - informuje Krystyna Łybacka, minister edukacji narodowej i sportu. O przyjęciu ucznia do szkoły ponadgimnazjalnej decyduje liczba punktów uzyskanych przez kandydata za oceny z wybranych zajęć edukacyjnych i za inne osiągnięcia odnotowane na świadectwie ukończenia gimnazjum oraz liczba punktów za wyniki egzaminu gimnazjalnego. Wyniki egzaminów szkoły otrzymają 14 czerwca.

* Francuska Fundacja "Gonty w Polsce", pospieszy na ratunek drewnianym świątyniom na Podkarpaciu, z których część popada w ruinę. Pierwszą świątynią, którą zajmą się Francuzi, będzie zabytkowa cerkiew w Piątkowej koło Przemyśla - poinformował w środę podkarpacki wojewódzki konserwator zabytków w Przemyślu, Mariusz Czuba. "Spotkałem się z goszczącymi na Podkarpaciu członkami tej fundacji, wśród których był jej założyciel, Francois Nozati. Kilka lat temu wypoczywał on wraz z małżonką w Bieszczadach i zauroczyła ich drewniana architektura sakralna na tych terenach. Po powrocie do Francji oboje założyli fundację, której celem jest zbiórka pieniędzy na prace przy renowacji tych obiektów" - powiedział Czuba. Cerkiew w Piątkowej, wybudowana w 1732 r., należy do najcenniejszych tego typu zabytków w Polsce. Ostatni raz była konserwowana 20 lat temu, ale prac tych nie dokończono, ponieważ obiekt nie jest użytkowany. Jesienią do Piątkowej przyjedzie grupa francuskiej młodzieży, która oczyści teren wokół cerkwi, a następnie rozpoczną się prace konserwatorskie.

* Błędny apostrof w angielskim napisie w nowym dowodzie osobistym sprawił, że MSWiA może zapłacić z własnej kieszeni za ponad 2 miliony nowych dokumentów. Wszyscy chętni będą mogli je wymieniać za darmo na poprawną wersję. Do tej pory - przez prawie 14 miesięcy - MSWiA wydało ponad 2,5 miliona nowych dowodów osobistych. Dopiero od kwietnia tego roku dokumenty te wydawane są bez błędu w angielskim tłumaczeniu zwrotu "imiona rodziców". W ponad dwóch milionach dowodów widnieje napis "Parent's given names" (co oznacza "imiona rodzica") zamiast poprawnego "Parents' given names". Na błąd ten dziennikarze zwracali uwagę MSWiA jeszcze w lutym ubiegłego roku - niecałe dwa miesiące od wprowadzenia dowodów. "Po prostu pomylił się nasz tłumacz. Dokumenty nie zostaną wycofane. W kolejnych partiach przesuniemy tylko apostrof i wszystko już będzie poprawnie" - zapewniał wówczas rzecznik resortu. PAP dowiedziała się nieoficjalnie w źródłach zbliżonych do resortu spraw wewnętrznych, że błędny apostrof będzie uznawany jako podstawa do reklamacji, a posiadacze dokumentów z takim błędem będą mogli wymieniać dowody na nowe za darmo. "Opłaty (50 zł - PAP) by pan nie wnosił, ale zdjęcia nowe musiałby pan mieć" - powiedział dziennikarzowi PAP urzędnik jednej z warszawskich gmin, pytany o możliwość takiej reklamacji. We wszystkich gminach stolicy "apostrofowej reklamacji" jeszcze nie było. Nowy polski dowód osobisty to karta z poliwęglanu (można ją zginać i nie złamie się) zawierająca nałożone laserowo zdjęcie i podpis posiadacza, jego adres, serię i numer dowodu, nazwę organu wydającego i termin ważności. Przed sfałszowaniem zabezpiecza go m.in. świecąca w ultrafiolecie nitka i wizerunek warszawskiej starówki z kolumną Zygmunta, mikrodruk i znaki alfabetu Braille'a. Dowód ma prawo otrzymać osoba, która ukończyła 13 rok życia. Dowody osobiste wydaje się na 10 lat, a osoby, które nie ukończyły 18 roku, otrzymują dokument ważny na 5 lat. Uchwalona w 1997 r. ustawa o ewidencji ludności przewidywała wprowadzenie nowych dowodów w 1999 r. Potem termin ten przesunięto na 2000 r. W 1999 r. ustawę raz jeszcze znowelizowano, przesuwając termin wejścia w życie nowych dowodów na styczeń 2001.

KRONIKA POLICYJNA

Każdemu wedle jego potrzeb...
* W nocy z 12 na 13 maja 17-letni Krzysztof Ch. z Przemyśla urządził sobie złodziejski rajd. Zaczął od ul. bp. Glazera, gdzie włamał się do nissana i skradł saszetkę i aparat fotograficzny, następnie na ulicy Konarskiego rozbił szybę w nubirze, ale włączył się alarm, więc poszedł dalej. Na ul. Okrzei włamał się do kiosku, skąd zabrał piwo, a na ul. 3 maja z następnego kiosku skradł papierosy. Chwilę później został zatrzymany przez patrol policji.

* 13 maja w Bachowie, w stodole znaleziono zwłoki mężczyzny. Okazało się, że zmarły to obywatel Ukrainy Gieorgij Z., który od dłuższego czasu mieszkał w Polsce i znany był z nadużywania alkoholu. Na ciele denata nie znaleziono żadnych śladów, a lekarz stwierdził, że śmierć nastąpiła z powodów naturalnych.

* 13 maja w Przemyślu, na skrzyżowaniu ulic Lwowskiej i Batorego, mieszkaniec Medyki, jadąc fiatem 125 p, nie zachował ostrożności i potrącił pieszego, który doznał poważnych obrażeń ciała.

* 12 maja nad ranem niedaleko Domu Kultury w Pełkiniach grupa 8- 10 młodzieńców dotkliwie pobiła mieszkańca Jagiełły. Policjanci z KPP w Jarosławiu są już na tropie bandziorów.

* 12 maja nad ranem nieznany sprawca włamał się do baru Joker przy ulicy. Sobieskiego w Jarosławiu. Włamywacz ogołocił z bilonu trzy automaty do gry i skradł podręczną kasę, w której było około 30 złotych.

Reklama