Przemyśl
Gorące weekendy...
* Najgorętsza jest noc z piątku na sobotę. Szczególnie podczas wakacji. Służby porządkowe najwięcej problemów mają z pijanymi osobnikami. Co kilka dni w przemyskiej Straży Miejskiej sporządzana jest lista miejsc, w których najczęściej dochodzi do wybryków chuligańskich, są źle zaparkowane samochody, awanturujące się osoby, nietrzeźwi i wymuszający pieniądze.
- Nasi ludzie mają obowiązek zwracać baczniejszą uwagę na te miejsca. W okresie wakacji mamy o wiele więcej zdarzeń nocnych, dlatego wzmocniliśmy patrole o tej porze - wyjaśnia Jan Geneja, komendant Straży Miejskiej w Przemyślu. Tej nocy po mieście jeżdżą dwa oznakowane radiowozy SM i jeden cywilny. Poza tym patrole piesze.
- Nie mamy prawa działać bez mundurów, lecz możemy jeździć w nieoznakowanym samochodzie. To często ułatwia zbadanie jakieś sprawy czy choćby przyjrzenia się podejrzanie zachowującym się osobom - tłumaczy komendant. Jedziemy ze st. strażnikiem Piotrem Nowakowskim i st. strażnikiem Piotrem Staszkiewiczem. Najpierw rutynowy objazd po osiedlach. Na Rycerskim piją piwo na ławce pod blokiem, a przecież nie wolno. Przed Pomnikiem Orląt upominamy deskorolkarzy. Na ul. Łukasińskiego pani nie dość, że wyprowadza psa bez smyczy, to jeszcze zwierze bawi się w piaskownicy pełnej dzieci. Na chodniku przy ul. Kowala trzeba wezwać holownik do źle zaparkowanego samochodu. Auto stoi w poprzek chodnika. Po godz. 20 zaczyna być niebezpieczniej. Na ul. Kopernika zawiana para, ledwo trzymają się na nogach. Mają jeszcze ledwo napoczęta butelkę wódki. Kobieta wyjaśnia, że tylko pociągnęła łyczek z butelki. Na alkomacie ma ponad 3 promile. Jej partner niewiele mniej. Pijana twierdzi, że zostawiła w domu 12-letnie dziecko. Prosi o odwiezienie do domu.
- W mieszkaniu nie ma dziecka. Nie możemy kobiety w tym stanie zostawić. Może np. odkręcić gaz, zapomnieć o tym i nieszczęście gotowe - twierdzi st. str. Staszkiewicz. Kobieta i mężczyzna trafiają do Ośrodka Zwalczania Uzależnień. Do godz. 2 w nocy jeszcze trzy razy odwieziemy do Ośrodka pijanych delikwentów. Podobnie jak inne patrole. Na ul. Grunwaldzkiej grupa wyrostków pobiła chłopaka. Na bieżąco staramy się ustalić sprawców. Zabieramy ofiarę do samochodu i jeździmy po osiedlowych ulicach. Może ich wypatrzy. Niestety, sprawcy rozpłynęli się w ciemnościach. Kolejne wezwanie. Tym razem musimy pomóc patrolowi, który zatrzymał agresywnych młokosów wychodzących z nocnego klubu przy ul. 3-go Maja.
- Ten klub jest naszym oczkiem w głowie. Chyba nie ma dnia, aby w tej okolicy się coś nie działo - tłumaczy komendant. Przez 8 godzin służby mieliśmy pełne ręce roboty. Znaleźliśmy tylko kwadrans przerwy na kawę. Według strażników, pod względem wydarzeń, była to średnia noc. (Nowiny)
Po alkohol z dowodem...
* Jak nieletni mogli kupić piwo? Wystarczyło, że w grupie znalazła się jedna osoba, która skończyła 18 lat. Przemyscy właściciele pubów chcą ukrócić ten proceder. Teraz wszyscy musimy pokazać dowody osobiste, bo inaczej nie kupimy piwa - mówi Piotrek - Gdy byłem młodszy, sprzedawcy nigdy mnie nie kontrolowali. Teraz choć mam 18 lat, to niemal za każdym razem jestem kontrolowany - twierdzi. To wynik częstych kontroli przeprowadzanych przez Straż Miejską - W ubiegłym roku informowaliśmy właścicieli punktów sprzedaży alkoholu o konsekwencjach karnych. Dzięki temu ograniczono sprzedaż napojów alkoholowych nieletnim - mówi Jan Geneja, komendant SM w Przemyślu. Właściciele pubów i restauracji twierdzą, że nie chodzi tylko o przestrzeganie przepisów.
- Bierzemy także odpowiedzialność za drugiego człowieka. Sprzedając nieletniemu alkohol, możemy przyczynić się do groźnego wypadku. Często młodzi wychodzą "szczęśliwi" z baru i wpadają pod samochód - mówi Jadwiga Wróbel, właścicielka Cafe bar w Przemyślu. (Nowiny)
"Świńska" sprawa...
* Miasto jest ponoć nastawione na turystykę. Ma więc powstać wyciąg narciarki z całą potrzebną infrastrukturą. W "liczbę urzędników" rosną zatem wydziały zajmujące się promocją miasta, wydawana jest gazetka, która w zamyśle jej twórców miała być rozchwytywana zaraz po wyjściu z drukarni, a park miał ściągać tłumy ludzi spragnionych relaksu. Jak na razie turystów jak na lekarstwo, gazeta jest wybitnie deficytowa (strat to 3,5 tys. zł na miesiąc), a w parku śmierdzi świńskimi odchodami. Do redakcji zadzwoniła mieszkanka Szczecina, która przyjechała do Przemyśla odwiedzić rodzinę. Ponieważ w Przemyślu nie była ładnych piętnaście lat, rodzina stwierdziła, że oprowadzi ją po mieście i pokaże jego piękno. - Poszliśmy do parku. Zaraz przy samym wejściu owiał mnie potworny smród. Przeszłam kilkanaście metrów i już dalej nie dałam rady iść, ponieważ aż mnie zemdliło od tego fetoru. - opowiada Maria Janusz. - To dziwne, bo jak słyszę, władze Przemyśla stawiają na promocję miasta, chcą tutaj ściągnąć turystów itp. Przecież to będzie ogromny wstyd, jak taki turysta, który pierwszy raz będzie w Przemyślu, pójdzie do parku i poczuje ten ogromny smród. To odstrasza ludzi, którzy w upalne dni chcą odpocząć w cieniu drzew i odetchnąć, w miarę czystym, jak na warunki miejskie powietrzem. Rodzina opowiadała, że w parku mają być organizowane koncerty, imprezy plenerowe, itp. Nie wiem, czy to dobry pomysł zapraszać ludzi do parku, w którym tak okropnie śmierdzi zaraz przy samym wejściu. Przecież to skandal! Ze skargą na fetor w parku zadzwoniła także pani Grażyna, która chciała pospacerować po parku ze znajomymi z niemieckiego miasta Paderborn. Mówiła, że było jej wstyd, że prawie w centrum miasta śmierdzi świniami. Sprawdziliśmy. Rzeczywiście niedaleko głównego wejścia do parku unosi się okropny fetor, nie do zniesienia dla ludzkiego nosa. Tylko osoba o zupełnie niewrażliwym zmyśle powonienia mogłaby tamtędy przejść. - Fetor pojawia się od czasu do czasu - stwierdził Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla, zapytany o to, czy władze miasta zamierzają jakoś rozwiązać ten problem. - Gdyby to było bardzo natrętne, to moglibyśmy interweniować, ale na razie nikt nam tego problemu nie zgłosił. Dowiedzieliśmy się także, że o "świńskim powietrzu" nie poinformował Ryszard Kosterkiewicz, tzw. miejski ogrodnik, który odpowiada za to, co się dzieje w parku. Witold Wołczyk wyjaśnił, że R. Kosterkiewicz zajmuje się jedynie sprawą czystości parku i inwestycjami.
- Jest uchwała w sprawie szczegółowych zasad utrzymywania czystości i porządku na terenie miast Przemyśla - mówi W. Wołczyk. - Jeden z punktów tej uchwały mówi, że na terenach zabudowanych hodowla jest zakazana. Jest też punkt, według którego hodowla na pozostałych terenach jest dopuszczalna, jednak pod warunkiem, że nie zanieczyszcza gleby i wody oraz, że nie jest uciążliwa dla otoczenia. Przepis jest i świński smród także. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby inni mieszkańcy zaczęli hodować świnie prawie w środku miast. Chyba, że o takie "atrakcje turystyczne" chodzi władzom Przemyśla (Super Nowości)
"Salezjańskie Lato 2005"
* Pomimo gigantycznych problemów finansowych, w okresie od 11 lipca do 4 sierpnia w kościele pw. św. Józefa i archikatedrze odbyło się osiem koncertów, w czasie, których swoje umiejętności zaprezentowali wybitni artyści organiści i kameraliści. Wystąpili zarówno wykonawcy posiadający już wieloletnie doświadczenie i ustaloną pozycję na rynku muzycznym, jak również artyści młodzi, rozpoczynający dopiero swą artystyczną drogę. Bezsprzecznie największym wydarzeniem festiwalu był koncert finałowy w całości poświęcony muzyce G.F. Haendla. Orkiestra festiwalowa pod kierunkiem Piotra Komorowskiego, z koncertmistrzem Joanną Paluch i solistką Katarzyną Wiwer-Monitą - sopran, wykonała program składający się z czterech pozycji, będących niekwestionowanymi przebojami w dorobku kompozytorskim Haendla. Muzyka na wodzie, Muzyka królewskich sztucznych ogni, Gloria czy też Przybycie królowej Saby to kompozycje, których główne motywy znane są przeciętnemu zjadaczowi chleba, niekoniecznie bywalcowi sal filharmonicznych. Dodatkową atrakcją koncertu było użycie pary oryginalnych kotłów, pochodzących z XVIII w., wykonanych w drezdeńskiej manufakturze. W czasach, gdy tworzył Haendel podobne do tych instrumenty wykorzystywane były w codziennej praktyce muzycznej. Kościół wypełniony był słuchaczami. (Życie Podkarpackie)
* Trwa IX Ogólnopolski Zjazd Nauczycieli Języka Niemieckiego pod hasłem "Interkulturelles Lernen". Do Przemyśla przyjechało 280 nauczycieli języka z różnych typów szkół w całym kraju. Do tej pory tego typu zjazdy odbywały się w Poznaniu, Łodzi, Lublinie, a więc w dużych ośrodkach akademickich. Przemyski zjazd poświęcony jest nauczaniu interkulturowemu.
- Polega to na przekazaniu uczniowi wszystkich elementów, które dotyczą wielokulturowości i wielonarodowości. Uczulić go na to, by był tolerancyjny, akceptował odmienność, nauczyć akceptacji dla odmienności kulturowej i językowej. Przemyśl jest taką małą Europą, a więc bardzo odpowiednim miejscem na taki zjazd. Chcemy pokazać także różne metody nauczania języka niemieckiego. Temu służą warsztaty, które przygotowywały wydawnictwa dysponujące odpowiednimi materiałami - mówi Aleksandra Kubicka, przewodnicząca przemyskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Języka Niemieckiego. Materiały przedstawione podczas wykładów zostaną opublikowane w specjalistycznym czasopiśmie "Halo, Duetsch Lehrer...".Oprócz Polaków, w zjeździe uczestniczą przedstawiciele instytucji niemieckich. Goście konferencji, poza uczestnictwem w wykładach, zwiedzą też Przemyśl oraz Lwów. Zjazd został wsparty finansowo przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. (Super Nowości)
Obchody 25-lecia NSZZ "Solidarność"
* Występ Jana Pietrzaka z kabaretu "Pod Egidą" był główną atrakcją pikniku kończącego obchody 25-lecia NSZZ "Solidarność" w naszym regionie. Obchody rozpoczęły się od złożenia kwiatów pod obeliskiem poświęconym kapelanowi "Solidarności", bestialsko zamordowanemu ks. Jerzemu Popiełuszce. Uroczystej Mszy św. w bazylice archikatedralnej przewodniczył bp Adam Szal. - Jeżeli walka to ze złem, ale nigdy przeciwko drugiemu człowiekowi. Jeżeli dążenie do sprawiedliwości, to w przekonaniu, że można ją osiągnąć przy pomocy wspólnego wysiłku. Módlmy się, by ta piękna idea "Solidarności" nie zgasła w sercach rodaków i w naszych sercach - powiedział w homilii sufragan przemyski. Po Mszy św. uczestnicy obchodów, w towarzystwie pocztów sztandarowych przenieśli się na Zamek Kazimierzowski, gdzie odbyło się uroczyste posiedzenie Zarządu Regionu Ziemia Przemyska. - Zwracam się do członków "Solidarności" z 1980 roku, którzy dziś są pracownikami, bądź pracodawcami, by włączyli się w walkę. "Solidarność" musi bronić miejsc pracy - zaapelował A. Buczek na koniec przemówienia. Obecny podczas uroczystości członek Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Bogdan Szozda stwierdził, że dziś potrzeba dużo nadziei. - Wypada nam dziś jej życzyć. Z ust bardzo wielu członków, którzy tworzyli "Solidarność", padają gorzkie słowa, że nie o taką wolność walczyli. Musimy wytrwać w trudzie - powiedział B. Szozda. Popołudnie upłynęło pod znakiem pikniku, który odbywał się na stadionie Polonii. Gwiazdą wieczoru był Jan Pietrzak, który bawił publiczność dowcipami, ale śpiewał też swoje słynne pieśni, które podtrzymywały na duchu opozycjonistów w czasie walki o wolność. (Życie Podkarpackie)
Sami budują boisko...
* Mieszkańcy przemyskiego osiedla nr 17 "Zielonka" budują sobie ...własne boisko do "kosza" i "siatki". Zamiast bezużytecznego zachwaszczonego kawałka skweru, będzie niewielki, ale bardzo potrzebny obiekt sportowy. Nie pierwszy zresztą, jaki powstał dzięki inicjatywie prężnych mieszkańców "Zielonki" - kilka lat temu sami zafundowali sobie boisko do piłki nożnej. "Zielonka" to małe osiedle, ale jak widać nie brak tu pomysłów i to dobrych.
- Tutejsi mieszkańcy istotnie nie czekają na cudze pomysły i działania, a sami starają się wiele robić dla własnej społeczności - powiedział Stefan Bodnar, przewodniczący zarządu osiedla "Zielonka". - Choć tzw. czyny społeczne kojarzą się nam raczej z poprzednim systemem i to nienajlepiej kojarzą, to jednak ta społeczna inicjatywa jaką przejawiają mieszkańcy jest godna pochwały i naśladowania - dodaje. - Najlepszym przykładem jest wybudowane wcześniej boisko do piłki nożnej, o którego utrzymanie dbają sami. Teraz trwają prace nad nowym przedsięwzięciem i jak widać zmierzają ku szybkiej realizacji. Boisko do "kosza" i "siatki" ma być gotowe pod koniec wakacji. - Pewnie, że się cieszymy - przyznaje młody człowiek pracujący przy budowie. - Takie boisko to fajna rzecz, a jak się samemu coś robi, to bardziej się szanuje - mówi poważnie. Koszt takiej inwestycji to kilkanaście tysięcy złotych. Fundusze mieszkańcy "Zielonki" otrzymali od sponsorów. - I bardzo za to dziękujemy - podkreślił S. Bodnar. - Bo bez pomocy Zakładu Usług Komunalnych, PGK "Sita", MPEC - u, firmy "Kruszgeo" z Ostrowa, Wydziału Edukacji i Sportu UM w Przemyślu oraz Rady Sołeckiej z Pikulic nie byłoby szans na budowę. Miło nam też, że naszą inicjatywę popiera prezydent Robert Choma. Przedsiębiorczy mieszkańcy "Zielonki" mają jeszcze kilka pomysłów na zagospodarowanie terenu. - Chcemy w przyszłości w pobliżu boisk postawić zadaszenie, pod którym można by organizować wspólne imprezy, pikniki, czy zabawy - zapowiada S. Bodnar. (Super Nowości)
J A R O S Ł A W
Paliwo po 1,89 zł
* Informacja, że w czwartek będzie można kupić tanie paliwo natychmiast obiegła miasto. W ciągu godziny kolejka samochodów przed stacją zablokowała wyjazd z miasta. Litr benzyny kosztował 1,89 zł. Taka cena mogłaby obowiązywać w Polsce, gdyby nie "akcyza i podatki, które narzuca państwo". Akcję sprzedaży paliwa wolnego od podatkowego haraczu prowadziła w czwartek stacja Watkem wspólnie z RMF FM. Od godz. 8. do 12. można było zatankować do 50 litrów benzyny nie płacąc za nią akcyzy i podatku.
- Nie spodziewałem się, że będzie taka kolejka, że każdy będzie tankował do pełna. Chcieliśmy pokazać, kto rzeczywiście zarabia na sprzedaży paliwa - mówi Wiesław Puterla, właściciel stacji. W potężnej kolejce stanął również poseł Mieczysław. - Skorzystałem z tańszego tankowania. Szkoda, że nie można go sprzedawać aż tak tanio, ale cena w 3 zł byłaby do przyjęcia - mówił parlamentarzysta. Gigantyczny korek sprawił, że policjanci mieli kłopoty z odblokowaniem wjazdu do miasta. Na stacji pojawili się nie tylko klienci. Policjanci kierowali ruchem. Celnicy przyjechali sprawdzić jakość i pochodzenie taniego paliwa. Był nawet prokurator.
- To jest przystępna cena. Nawet złotówkę drożej byłoby do zniesienia. Jestem zadowolony. Przynajmniej raz mi się poszczęściło - mówi Kruczyński Wacław, tankujący tanie paliwo. Do pełna. Promocja zakończyła się w południe. Benzyny nie zabrakło, ale wielu chętnych odjechało z kwitkiem. Niektórym oczekującym przypomniały się czasy PRL. Niska cena, kłótnie korki przy zakupie, a nawet kłótnie. - Takie akcje są dobre, tylko powinny być częściej i w szerszym zakresie - podsumował Ryszard Stec, czekając na tanie paliwo. (Nowiny)
* Śmietnisko utworzone z naruszeniem prawa w okresie PRL ma być rozbudowane. Już ponad pół tysiąca Jarosławian podpisało się pod protestem do burmistrza miasta. Najbardziej zdesperowani zapowiadają blokadę dróg. - Obecne wysypisko zbudowała nam junta wojskowa. Pogwałcili wszelkie prawa - mówi Stanisław Matusz, jeden z protestujących. Lawina skarg ruszyła wraz z upadkiem komunizmu. Usytuowanie tego składowiska jest fatalne ze względu na bliskość znajdujących się tu domów mieszkalnych. Teren jest zalewowy, obok znajduje się głęboki rów melioracyjny mający ujście do Sanu. Niesamowity odór w lecie, roje much przenoszące zarazki chorobotwórcze i ogólny bałagan utrudniają życie mieszkańców mimo rzekomych zabezpieczeń - to główne argumenty podnoszone przez ludzi, popierających ich parlamentarzystów i część radnych. Po kilkunastu latach wydawało się, że wojna z lokalnymi urzędnikami zakończyła się sukcesem. Z końcem ubiegłego roku wojewoda podkarpacki wyraził zgodę na zamknięcie składowiska odpadów w Jarosławiu z dniem 31 grudnia 2006 r. i jego rekultywację.
- Z uwagi na niekorzystną lokalizację składowiska na terasie zalewowej rzeki San, występujący wysoki poziom wód gruntowych oraz nieuszczelnione dno składowiska, w świetle obowiązujących przepisów mało prawdopodobne wydaje się uzyskanie przez zarządzającego składowiskiem pozwolenia na budowę nowych kwater w miejscu obecnej lokalizacji - stwierdził w imieniu wojewody Janusz Kurnik, zastępca dyrektora Wydziału Środowiska i Rolnictwa. Dzielnica Łazy Kostkowskie to teren rekreacyjny dla mieszkańców Jarosławia, miejsce wycieczek pieszych, kolarskich a nawet kajakowych.
- Niedawno dowiedzieliśmy się, że obok starego ma być zbudowane nowe, jeszcze większe śmietnisko. Burmistrz Dąbrowski wykorzystując kruczki prawne, nie licząc się z nami forsuje swój pomysł jak jego poprzednicy z czasów stanu wojennego - mówi Artur Kogut, nieformalny szef komitetu protestacyjnego. Urzędnicy twierdzą, że nowa inwestycja spełni rygorystyczne wymagania dotyczące ochrony środowiska. Ludzie nie wierzą tym zapewnieniom. Bunt podniosły dzielnice: Łazy Kostkowskie, Stawki i mieszkańcy przyległych ulic. Za rozbrojeniem tej "bomby ekologicznej" jest już ponad 500 osób. Jeśli nie pomogą petycje, mieszkańcy grożą, że w najbliższych dniach zablokują drogi dojazdowe do wysypiska. (Nowiny)
P R Z E W O R S K
Nie ten "Grosik"
* Jak grzyby po deszczu pojawiają się punkty, w których za niższą niż w banku opłatę uregulujemy rachunki. Jednak tani nie zawsze znaczy dobrze. Do jednego z przeworskich punktów Agencji Finansowej "Grosik" jak bomba wpadła rozgniewana klientka. - Jak to możliwe, że wpłaciłam u was pieniądze za gaz dwa tygodnie temu, a dziś pracownicy gazowni odcięli mi go - zwróciła się do obsługującego punkt pracownika. Klientka Jolanta Ryczan twierdzi, że nie pierwszy raz wpłacone przez nią pieniądze nie dotarły w terminie do adresata. Poprzednio pani Joli zablokowano rozmowy telefoniczne pomimo dokonania wpłaty w terminie. W podobnej sytuacji znalazła się inna klientka tej samej przeworskiej agencji, Edyta Wilk. - Przesłano mi zawiadomienie z banku o rozwiązaniu umowy kredytowej, gdyż pieniądze które wpłaciłam w "Grosiku" nie dotarły na czas. Pracownik obsługujący agencję - tłumaczy, że on przelewa na bieżąco, zaś pieniądze są "przetrzymywane prze centralę". Brak przelewu - tłumaczy - może też być skutkiem przeoczenia lub błędu systemu komputerowego, na co on nie ma wpływu. (Nowiny)
R E G I O N
* Obecnie w związku w epidemią ptasiej grypy w Azji czy Afryce, w Europie Zachodniej coraz popularniejsze staje się mięso polskich strusi. Choć hodowla tych ptaków na razie nie jest żyłą złota, może się nią stać już za kilka lat. Specjaliści szacują, że w naszym regionie jest około 60 hodowców. Zwykle mają oni po dwa, trzy ptaki, rzadko więcej. Strusie hoduje także wielu rolników prowadzących działalność agroturystyczną, traktując je jako osobliwość, przyciągającą letników.
- Jest to przyszłościowa branża, ale nie żyła złota - mówi Krzysztof Opoń, hodowca strusi z Tułkowic (pow. strzyżowski). - Kilka lat temu można było zarobić znacznie więcej. Rzeczywiście w ubiegłym roku nastąpił spadek produkcji, spowodowany zawirowaniami na rynku mięsa.
- W naszym regionie jest problem z ubojem strusi, co hamuje rozwój hodowli - mówi Józefa Kwiatanowska z Podkarpackiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Boguchwale. Przepisy UE narzucają korzystanie ze specjalnych ubojni, a takich w kraju jest dwie lub trzy. Miejsca, w których prowadzony jest także ubój np. bydła, trzeba na jeden dzień wyłączyć z tej działalności za zgodą powiatowego lekarza weterynarii. Ponadto przewożenie żywych strusi - ptaków bardzo delikatnych - powoduje, że mięso traci na jakości. A należy pamiętać, że przygotowuje się z nich ekskluzywne potrawy. Epidemia ptasiej grypy w wielu krajach świata spowodowała wydanie zakazów importu mięsa m. in. z RPA - głównego producenta strusiny. Mięso strusi także zaczyna zastępować w wielu przypadkach tradycyjny drób. Wszystko to stwarza szansę dla polskich producentów. (Super Nowości)
Prawda czy plotka?
* Pojawiające się w lokalnej prasie pogłoski o rzekomym zamiarze Platformy Obywatelskiej, dotyczącym zlikwidowania województwa podkarpackiego, wzbudziły zainteresowanie również naszych Czytelników. Rozmawialiśmy na ten temat z przedstawicielkami PO na Podkarpaciu - Elżbietą Łukacijewską oraz Barbarą Kuźniar-Jabłczyńską. Według ich zapewnień, o likwidacji naszego województwa nie ma mowy. Na wieść o planach utworzenia w Polsce 12 lub 9 regionów, wedle których Podkarpacie miałoby być podzielone pomiędzy Małopolskę a Lubelszczyznę, żywo zareagowali mieszkańcy naszego regionu. - Odkąd to Platforma Obywatelska, która przygotowuje się do rządzenia krajem, nagle życzy sobie likwidacji naszego regionu i zmarginalizowania jego znaczenia? - pytali wzburzeni Czytelnicy. Oliwy do ognia dolała wypowiedź dla jednej z regionalnych gazet, jakiej udzieliła Halina Murias z Ligi Polskich Rodzin. Stwierdziła ona, że istotnie słyszała o planach Platformy i że jest nimi "zaniepokojona". A co mają w tej sprawie do powiedzenia przedstawiciele PO? - Pracuję dla Podkarpacia od lat, najpierw w samorządzie, a obecnie jako posłanka na Sejm i zapewniam, że w Platformie Obywatelskiej nie było mowy o żadnej likwidacji województwa podkarpackiego - tłumaczy Elżbieta Łukacijewska, szefowa PO na Podkarpaciu. Wtóruje jej prezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, Barbara Kuźniar-Jabłczyńska. - Sama kandyduję do Senatu z ramienia PO i jestem oburzona tym, że jacyś niekompetentni ludzie wygadują publicznie takie bzdury. Wyglądałoby na to, że PO podstępnie chce wygrać wybory i później kreślić nowe mapy administracyjne Polski - denerwuje się prezes RARR. Obie przedstawicielki Platformy Obywatelskiej uznały, że tego rodzaju publikacje są efektem negatywnej kampanii wyborczej. - To chwyt poniżej pasa! - wzburza się posłanka Łukacijewska. Dodaje, że próbowała prostować informacje podane w gazecie, ale odmówiono jej druku oświadczenia. (Super Nowości)
Kronika kryminalna
* 22 sierpnia w Wybrzeżu koło Dubiecka 22-letni mieszkaniec Średniej, jadąc fiatem 126p, skręcił w lewo, nie ustępując pierwszeństwa motocykliście, który go wyprzedzał i doprowadził do zderzenia, podczas którego poważnych obrażeń doznał 31-letni motocyklista, mieszkaniec Dubiecka.
* 22 sierpnia około 11.30 na skwerku przy ulicy jagiellońskiej w Przemyślu 33-letni mieszkaniec Przemyśla, Dariusz M., pobił 20-letniego mężczyznę, a następnie zabrał mu 104 zł i 80 gr. Niedługo po tym rozbójnik był już w rękach policji.
* 21 sierpnia policjanci z Jarosławia, zatrzymali mężczyznę, który za pomocą łopaty zdemolował volkswagena należącego do jego zięcia. Jak ustalono, zdarzenie to było finałem rodzinnej sprzeczki.
* 20 sierpnia w Sieniawie kierowca fiata, Jerzy K., wjeżdżając na skrzyżowanie, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z samochodem rover. W wypadku ranna została pasażerka fiata.
* W nocy z 19 na 20 sierpania do sklepu wielobranżowego przy ulicy Konopnickiej w Przeworsku włamali się nieznani jeszcze sprawcy i skradli artykuły kosmetyczne o wartości 220 zł.
* 18 sierpnia jarosławscy policjanci zatrzymali dwóch osiemnastolatków, Marcina U. i Grzegorza K., którzy poprzedniego dnia w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym z torebki pozostawionej bez opieki skradli złoty łańcuszek z przewieszką i pieniądze.