Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.10-25.10.2015 r.

• Kancelaria wyłudza pieniądze. Nie dajmy się naciągać. Kiedy 63-letnia przemyślanka dostała pismo od gdańskiej kancelarii, z którą nigdy nie miała nic do czynienia, tylko nieco się zdziwiła. Gdy zapoznała się z jego treścią - zamarła. Wynikało z niej, że emerytka ma zapłacić ponad 4 tysiące złotych za rozpowszechnianie filmu erotycznego w sieci z naruszeniem praw autorskich właściciela „dzieła”. Przerażona kobieta chciała jednak zapłacić, by uniknąć kłopotów. Na szczęście tego nie zrobiła. Pierwsze wezwanie przyszło w maju tego roku. Brzmiało dla 63-latki bardzo uczenie.
- Same takie prawnicze terminy - opowiada przemyślanka pokazując dokument. - Tyle zrozumiałam, że film jakiś pornograficzny ktoś ściągał korzystając z mojego Internetu i, że teraz za to trzeba zapłacić - wspomina. Nie do końca tak należy rozumieć treść dokumentu, bo wynika z niego, iż osoba korzystająca z łącza zarejestrowanego na 63-latkę miała rzekomo rozpowszechniać w sieci film o charakterze erotycznym z naruszeniem praw autorskich jego właściciela. Podana była nawet sygnatura postępowania przygotowawczego: Ds. 1180/14. - Ja nawet komputera włączyć nie umiem - przyznaje emerytka. - Ale mieszkam z dwójką moich dorosłych dzieci - wyznaje. - Myślałam, że może syn najmłodszy takie filmiki oglądał - wspomina kobieta. Wzięty „na spytki” syn 63-latki zarzekał się jednak na wszystko, że nie oglądał żadnych erotycznych filmów, ani tym bardziej nie ściągał ich z sieci. Przemyślanka niby mu wierzyła, ale to pismo brzmiało tak poważnie i zapowiadano w nim proces sądowy, więc bała się, że sprawa może skończyć się dla niej wyrokiem. - Myślałam, że przecież niemożliwe, żeby się pomyliła taka kancelaria - wzdycha. - No i myślałam, że nie mam z nią szans w sądzie, bo tam przecież mają prawników - dodaje. Dlatego emerytka, utrzymująca się z 750 złotych miesięcznie, chciała się zapożyczyć, by zapłacić żądaną tak stanowczym tonem pisma kwotę. Jednak jej dorosłe dzieci postanowiły najpierw skontaktować się z gdańską kancelarią. Nie udało się jednak do niej dodzwonić, zaczęły więc „sprawdzać” firmę w Internecie.
- Wtedy okazało się, że z tą kancelaria jest jakaś afera - mówi przemyślanka. - Córka mi czytała te informacje z sieci. Wynikało z nich, że ta firma w taki sposób wyłudza pieniądze od naiwnych ludzi - opowiada. Sami także postanowiliśmy przyjrzeć się gdańskiej kancelarii. Jej strona internetowa wygląda na całkiem poważną. Można się z niej dowiedzieć, że kancelaria mająca w swej nazwie słowo „prawo” zapisane po łacinie specjalizuje się m.in. w ochronie praw autorskich w Internecie. Mowa jest o wieloletnim doświadczeniu i połączeniu wiedzy specjalistów. To jednak nie wszystko, bo inne dostępne w Internecie materiały dotyczące tej firmy przedstawiają ją, delikatnie mówiąc, już w znacznie mniej dobrym świetle. O działalności firmy pisało wiele gazet lokalnych z całego niemal kraju, a także portale m.in. Wirtualna Polska i branżowy portal Bezprawnik.pl. Według doniesień tych źródeł z początków września tego roku, poszkodowanych przez kancelarię z Gdańska może być już niemal 2,5 tys. osób. Nie mniej interesująca jest informacja umieszczona na oficjalnej stronie internetowej warmińsko-mazurskiej policji. Wynika z niej, że w istocie kancelaria złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa i w istocie postępowanie miało sygnaturę podaną w wezwaniu do 63-letniej przemyślanki, ale zostało umorzone. Tymczasem, jak wynika z lektury różnych tekstów dostępnych w sieci na temat gdańskiej kancelarii i jej podejrzanej działalności, listy podobne do tego otrzymanego przez naszą Czytelniczkę dostają kolejne osoby w całym kraju. Córka emerytki z Przemyśla skontaktowała się z gdańską prokuraturą i od jej pracownika dowiedziała się, że ta prowadzi śledztwo związane z działalnością kancelarii w kierunku oszustwa i naruszenia Ustawy o ochronie danych osobowych. - Polecono mi wysyłać wszelkie otrzymane pisma i wezwania do zapłaty do prokuratora w Gdańsku i tak robię - wyznaje 63-latka. A wezwań dostała jeszcze dwa, jedno zupełnie niedawno. Tym razem kancelaria chce od przemyślanki już tylko 750 złotych, z takiego samego tytułu, co wcześniej. - Myślałam, że dadzą mi już spokój - wzdycha kobieta. Jak poinformowała nas oficer prasowa przemyskiej KMP, podkom. Bogusława Sebastianka od mniej więcej roku do przemyskiej policji zgłosiło się około 10 osób, które otrzymywały podobne wezwania do zapłaty i „załatwienia” sprawy polubownie, poza sądem za rozpowszechnianie tego samego filmu erotycznego.
- Sprawa jest nam znana - mówi podkom. Sebastianka. - Nie prowadzimy jej jednak, bo zajmuje się nią gdańska prokuratura i to jej przekazujemy wszelkie materiały zgromadzone przez nas i zawiadomienia, które do nas docierają - wyjaśnia. Podobnie działa przemyska prokuratura. Podkom. Bogusława Sebastianka radzi wszystkim, którzy takie wezwania otrzymali, albo otrzymają, by nie pozostawiali ich bez odpowiedzi i by nie zostawiać sprawy samej sobie. - Jeśli ktoś nie czuje się zobowiązany do zapłaty żądanej kwoty, powinien wystosować do nadawcy wezwania pismo o jego anulowanie - wyjaśnia.
- Kto ma przekonanie, że wezwanie jest próbą wyłudzenia od niego pieniędzy powinien zgłosić się na policję, lub do prokuratury - dodaje. Rzecznik przemyskiej Prokuratury Okręgowej, prok. Marta Pętkowska także zachęca do powiadamiania organów ścigania o takich wezwaniach. - Wszelkie spływające do nas zawiadomienia o działalności tej firmy na terenie nam podlegającym przekazujemy do prokuratury w Gdańsku - informuje, dodając, że mieszkańcy Przemyśla i okolic niekoniecznie będą musieli zeznawać w tej sprawie w Gdańsku. - W ramach pomocy prawnej możliwe jest przesłuchanie w prokuraturze w swoim regionie - wyjaśnia. Przykro to stwierdzić, ale ostatnimi czasy wyłudzanie od naiwnych ludzi pieniędzy metodą „przedsądowego wezwania do zapłaty” stało się po prostu modne. Oszukańcze firmy wysyłają takie wezwania pełne prawniczego żargonu do Bogu ducha winnych ludzi zwyczajnie i bezczelnie ich naciągając. Bazują na ich niewiedzy i strachu, bo przecież straszą w nim sądem i znacznie wyższymi kosztami. I czasem, nawet nierzadko, im się udaje. (Super Nowości 24)

Reklama