Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 01.07-07.07.2013 r.

• Firma chce od miasta pieniędzy za wycięcie drzew. Miasto odpowiada: – Już zapłaciliśmy.
- Firma wykonująca wycinkę drzew pod obwodnicę została oszukana – uważa Tomasz Kloc reprezentujący firmę, która wykupiła wierzytelności podwykonawcy. – Zapłacono za wycięcie kilkudziesięciu drzew, a w istocie wycięto ich znacznie więcej i nie zapłacono za to – podkreśla T. Kloc, zapowiadając, że sprawa najpewniej trafi do sądu. Miasto nie czuje się winne. – Zapłaciliśmy za wykonanie tej usługi – mówi dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu, Jacek Cielecki (47 l.).Według projektu, pod oddany w listopadzie zeszłego roku odcinek przemyskiej obwodnicy wyciąć miano 72 drzewa. Poza tym na obszarze 9,4 hektara wykarczowano zagajniki, krzewy i poszycie. Ta usługa kosztowała miasto blisko 130 tys. złotych. – I kwota ta została zapłacona – podkreśla J. Cielecki. Tymczasem firma wykonująca wycinkę jest innego zdania, podobnie jak ta, która wykupiła jej wierzytelności. – Okazało się, że drzew jest więcej niż w projekcie i były na bieżąco wycinane za wiedzą i zgodą miasta – mówi T. Kloc. – Ale za tę usługę już nie zapłacono – dodaje. – To nie były żadne krzewy, tylko drzewa – podkreśla. Czy można wycinać sobie drzewa ot tak sobie, bo się „pojawiły” poza projektem. Okazuje się, że wycinka drzew jest możliwa. A to dlatego, że Regionalna Dyrekcja Ochrony środowiska wydaje pozwolenie na usunięcie przy takiej inwestycji drzew według potrzeb. Na wycinanie konkretnych sztuk drzewostanu zgodę wydaje ten, na czyim terenie rosną, czyli w tym przypadku …miasto. Cóż, gdy w dokumentacji miejskiej dotyczącej obwodnicy nie ma mowy o innych drzewach niż te, które były ujęte w projekcie. – Na etapie przetargu każda firma mogła zgłosić ewentualne poprawki do projektu – zaznacza J. Cielecki. – Czyli prosto mówiąc, jeśli ktoś uważał, że drzew do wycięcia jest więcej, niż zawiera projekt, mógł to zgłosić. Rzecz w tym, że nikt nie podnosił czegoś takiego – podkreśla. Firma reprezentowana przez Tomasza Kloca, która wykupiła wierzytelności podwykonawcy, kilkukrotnie usiłowała „dogadać się” z miastem. – Występowaliśmy z pismami i propozycjami ugody – podkreśla Tomasz Kloc. Nic to jednak nie dało, bo miasto ani myśli dopłacić. – Nie było poprawek w projekcie i nie ma żadnych powodów, by dopłacać – uważa Cielecki, który dodatkowo podkreśla, że domagająca się pieniędzy firma niczego przy przemyskiej obwodnicy nie wykonywała. Magistrat ma dokładnie takie samo podejście do sprawy.– To zwyczajnie nieuczciwe – odpowiada na to T. Kloc. – Prezydent buduje swoją karierę na ludzkiej krzywdzie – mówi rozgoryczony zapowiadając, że odda sprawę do sądu. – Oczywiście, każdy ma prawo wystąpić do sądu – stwierdza J. Cielecki. Magistrat i ZDM w Przemyślu nie ukrywają, że są przekonani o korzystnym dla siebie ewentualnym wyroku w tej sprawie. Tomasz Kloc z kolei liczy, że sąd uwzględni jego racje. Jak będzie, przewidzieć trudno. Problem leży jednak w tym, że sądy u nas działają powoli. No i także w tym, że ewentualne odszkodowanie zapłacą podatnicy. (Super Nowości 24)

Reklama