Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 25.02-03.03.2013 r.

• To będzie "mordowanie siekierami i widłami, rżnięcie piłami, wydłubywanie oczu, palenie żywcem” – zarzuca rekonstruktorom z Przemyśla tygodnik "Wprost”.
– To totalne bzdury. W ogóle nie będzie tak drastycznych scen. Chodzi nam o symbolicznie pokazanie wydarzeń sprzed 70 lat – odpierają zarzuty przemyscy rekonstruktorzy, którzy w lipcu w Radymnie chcą odtworzyć tragedię na Wołyniu z 1943 r. W tym roku przypada 70. rocznica ludobójstwa na Wołyniu. Według różnych szacunków, ukraińska OUN-UPA wymordowała 50 do 60 tys. osób różnych narodowości. Polskiej, czeskiej, ormiańskiej, ukraińskiej i żydowskiej.
- Ze względu, że jest to okrągła rocznica, chcieliśmy ją odpowiednio uczcić. Obchody będą dwudniowe, pierwszego dnia rekonstrukcja historyczna, w drugi - msza w intencji ofiar. PSRH organizowała już wiele rekonstrukcji, m.in. atak Niemców na ZSRR czy deportacje Polaków na Sybir. Gromadziły po kilkanaście tysięcy widzów. Współorganizatorami lipcowych obchodów są Urząd Miasta w Radymnie i podległy mu Miejski Ośrodek Kultury. Plany organizacji rekonstrukcji wywołały oburzenie części środowisk. "Wprost” dziwi się, że pokazywanie tak drastycznych scen może służyć pojednaniu. "Pojednania na tym nie zbudują. To podżeganie konfliktu i budowanie relacji na "gorących wartościach", czyli cały czas spornych i wywołujących emocje. To ma służyć zbliżeniu? Raczej prowokacji i okopywaniu się radykałów na swoich pozycjach” – mówi we "Wprost” Olga Solarz, antropolog kultury z Przemyśla.
- Artykuł we "Wprost” jest nieprawdziwy. Opisywanych tam rzeczy w ogóle nie ma w scenariuszu. Wszystko będzie symboliczne, oparte na połączeniu gry aktorów z odpowiednim światłem i dźwiękiem. Bez brutalnych scen – odpiera zarzuty Majkowski. Rozgorzała dyskusja, czy w ogóle powinno się pokazywać rekonstrukcje takich wydarzeń historycznych.
- Rekonstrukcje powinny się odbywać. Przyciągają głównie młodszych. Później część z nich sięgnie do książki albo zajrzy do Internetu, aby się więcej dowiedzieć o Wołyniu. To ważne, szczególnie teraz, gdy ograniczane są lekcje historii – mówi dr Andrzej Zapałowski, historyk z Uniwersytetu Rzeszowskiego i Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Przemyślu.

Reklama