Archiwum aktualnościArchiwalne wydanie tygodniowe: 21.01-27.01.2013 r.
• Członkowie Prezydium Sejmu nawzajem obdarowali się pieniędzmi. Pochodzący z Przemyśla Marek Kuchciński dostał 40 tysięcy złotych. W Sejmie kryzysu nie widać. Członkowie Prezydium Sejmu lekką ręką przeznaczyli 250 tys. zł na nagrody. Po 40 tys. zł dostali wicemarszałkowie Cezary Grabarczyk (PO), Wanda Nowicka (Ruch Palikota), Eugeniusz Grzeszczak (PSL), Jerzy Wenderlich (SLD) i pochodzący z Przemyśla Marek Kuchciński (PiS). W ich przypadku decyzję o nagrodzie, będącej trzykrotnością miesięcznej pensji, wydała marszałek Ewa Kopacz. Ale również ona mogła liczyć na gest wzajemności ze strony swoich zastępców, którzy przyznali jej 45 tys. zł premii. Marek Kuchciński, który uczestniczył wczoraj w uroczystościach pogrzebowych Jadwigi Kaczyńskiej, nie odbierał telefonu. Prowadząca jego biuro Lucyna Podhalicz, proszona o skontaktowanie się z wicemarszałkiem, odmówiła, twierdząc, że"dzwonienie do niego w takim dniu będzie nietaktem”. Ze względu na pogrzeb i uczestnictwo w nim wielu pracowników, uzasadnienia dla wręczonych nagród nie zdążyło przygotować dla nas również biuro prasowe kancelarii Sejmu. Podczas briefingu prasowym w Sejmie marszałek Kopacz, pytana o nagrody, stwierdziła, że "Sejm to nie tylko miejsce, w którym tworzy się prawo, ale również zakład pracy. Kierownik zakładu pracy, a takim jest marszałek, ma prawo, a wręcz obowiązek, oceniać pracę swoich pracowników, doceniać tych, którzy pracują dobrze i karać tych, którzy pracują gorzej. Pracę swoich wicemarszałków oceniłam wysoko”. O to, czy w sytuacji, gdy 40 tys. zł to często roczny dochód niejednej polskiej rodziny, parlamentarzyści powinni przyznawać sobie nawzajem takie nagrody, zapytaliśmy posła SLD Tomasza Kamińskiego. |