Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 17.09-23.09.2012 r.

• Coraz więcej kupców handlujących na podkarpackich targowiskach zwija interes. Powód? Brak klientów - ci wolą hipermarkety. Największy w Rzeszowie bazar przy ul. Dołowej jeszcze kilka lat temu składał się z ok. 80 małych sklepików. Poza nimi kupcy codziennie handlowali tutaj na stołach. Niezależnie od dnia tygodnia, było ich dużo. W weekendy targowisko pękało w szwach. Dziś stałych punktów jest tylko 30, a w tygodniu zagląda tu tylko garstka klientów. Janusz Włodyka przy Dołowej handluje od 2000 roku.
– Sprzedaję naczynia. Kiedy otwierałem biznes, klientów było mnóstwo. W tej chwili bazar żyje w zasadzie tylko w weekendy. Chociaż jest otwarty od 7 do 18, w tygodniu mało który sprzedawca jest tutaj dłużej niż do godz. 15. Ja sam traktuję handel jako zajęcie dorywcze, mam inną, stałą pracę – żali się sprzedawca. Podobnie jest w Stalowej Woli i Tarnobrzegu. W Przemyślu kupcy po raz kolejny wystąpili do urzędników z prośbą o obniżenie opłat targowych.
- Ich liczba zmniejsza się praktycznie co miesiąc. Przychodzą nowi, ale także przegrywają konkurencję z hipermarketami i galeriami handlowymi. Efekt? Malejące wpływy z targowisk, które zaniepokoiły władze miasta. W środę pisałem w tej sprawie wyjaśnienie dla prezydenta – mówi Zbigniew Storek, zastępca prezesa Przemyskiej Gospodarki Komunalnej, zarządzającej trzema z czterech targowisk w mieście. Zdaniem kupców z całego regionu, handel na bazarach ucierpiał m.in. z powodu wprowadzenia w 2007 roku wiz dla Ukraińców.
– U nas najbardziej widać to na targowisku przy Wilsona. Przemyślanie ciągle nazywają je "ruskim bazarem”, ale sprzedawców zza wschodniej granicy jest tu znacznie mniej niż kilka lat temu – dodaje prezes Storek. Z raportu przygotowanego przez ekspertów firmy Soliditet wynika, że od początku tego roku w całym kraju z prowadzenia biznesu na bazarach zrezygnowało już 4700 przedsiębiorców.
- Najczęściej zamykane są stoiska odzieżowe i z żywnością. Naszym zdaniem to skutek rosnących w siłę galerii i centrów handlowych, które kuszą klientów rozmaitymi promocjami. A ponieważ Polacy mają coraz większy problem z dopięciem miesięcznego budżetu, kupują tam, gdzie jest najtaniej – wyjaśnia Tomasz Starzyk z Soliditet Polska. Autorzy raportu zwracają także uwagę na przejęcie sporej części klientów przez dyskonty.
– Większość z nich sporo zainwestowała w zmianę swojego wizerunku. Palety z nieheblowanego drewna są zastępowane przez estetyczne półki, jakość produktów jest coraz wyższa. Wraz z atrakcyjnymi cenami to wystarcza, aby skutecznie walczyć o klientelę targów i bazarów – uważa T. Starzyk. Zdaniem ekonomisty, dr. Krzysztofa Kaszuby, istotna jest także następująca zmiana pokoleniowa.
- Dla młodzieży zakupy na bazarze to obciach. Wolą spędzać czas w galeriach, gdzie w sieciowym sklepie można kupić modny ciuch, a później usiąść ze znajomymi w kawiarni. Tymczasem przedstawicieli starszego pokolenia, robiących zakupy na bazarach jest coraz mniej. Tego nie da się zatrzymać – uważa dr Kaszuba.

Reklama