Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 05.03-11.03.2012 r.

• 26-letniej Magdalenie B. zaufało ponad 100 osób. Na tyle, że bez podpisywania umów wręczali jej spore kwoty. Rekordzista powierzył przemyślance 800 tysięcy złotych. Kobieta była w Przemyślu oficjalną przedstawicielką dużej firmy ubezpieczeniowej. Prowadziła działalność gospodarczą: pośrednictwo ubezpieczeniowo-finansowe. Miała swoje biura. To dodawało jej wiarygodności. Od stycznia 2010 r. "na boku” zaczęła oferować ludziom korzystnie oprocentowane lokaty. Jednodniowe, tygodniowe, miesięczne. Odsetki miały być wielokrotnie wyższe niż w bankach. Firma, której była przedstawicielką, o dodatkowej działalności Magdaleny B. nie miała pojęcia. Jednak kobieta prawdopodobnie posługiwała się logo i pieczęciami tej firmy.
- Kobieta rozpoczęła tzw. piramidę finansową. Zaczęła przyjmować pierwsze wpłaty i zwracała pieniądze z dużym zyskiem. Dzięki temu liczba klientów rosła. Pieniądze nie były jednak nigdzie lokowane. Zyski klientów kobieta opłacała z pieniędzy kolejnych chętnych - wyjaśnia Bartosz Wilk z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, która wczoraj ujawniła kulisy sprawy. Ludzie wpłacali różne kwoty. Od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych. Niektórzy, gdy nabrali zaufania do obrotnej przemyślanki, sami przychodzili z większymi sumami.
- To trudno nazwać nawet lokatą, bo przekazując pieniądze, klienci otrzymywali jedynie pokwitowania ich przyjęcia. Na zwykłym druczku. Kobieta nie spisywała z nimi żadnej umowy - mówią nam śledczy. W sprawie przesłuchano już kilkanaście poszkodowanych osób, które twierdzą, że Magdalena B. była bardzo wiarygodna. Nie stosowała jednakowego oprocentowania dla wszystkich klientów. Za pożyczone 100 tys. zł jednemu oferowała 5 a innemu 20 tys. zł. Bezbłędnie wyczuwała psychikę klienta. Gdy trafiła "na podatny grunt”, czyli łatwiejszą i majętniejszą ofiarę, potrafiła wydobyć sporo pieniędzy.
- Magdalenie B. postawiliśmy zarzut oszustwa. Częściowo przyznała się do zarzucanego jej czynu i wyjaśniła, że pieniądze od klientów przyjmowała w ramach tzw. piramidy finansowej - mówi Marian Haśko, zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu. Jak ustaliliśmy, podejrzana bierze całą winę na siebie. Śledczy przesłuchują teraz kolejnych poszkodowanych. Śledczy przesłuchują teraz kolejnych poszkodowanych. - Oceniamy, że jest ich ponad sto - dodaje prokurator Haśko. Szukają też pieniędzy klientów. Część z nich na pewno trafiła na spłatę pierwszych zobowiązań. Gdzie są pozostałe, na razie nie wiadomo.
- Dziwię się, że ludzie mogą być tak naiwni i nadal dawać się nabierać na tzw. wyjątkowe okazje. Jeżeli już się nam taka trafi, to trzeba się jej dokładnie przyglądać i być podejrzliwym - mówi Krzysztof Drabik, miejski rzecznik praw konsumenta w Przemyślu. - Przecież jeżeli banki oferują ledwo kilkuprocentowe odsetki za lokaty, niekiedy pod wieloma dodatkowymi warunkami, to jakim cudem ktoś miałby nam dać zyski wielokrotnie wyższe? Dlaczego, pomimo nagłaśniania tego typu oszustw, ludzie nadal są naiwni? - Mamy głód bliskości drugiego człowieka. Jeżeli ktoś jest wobec nas szczery, początkowym działaniem wzbudza zaufanie, to zaczynamy mu wierzyć bezgranicznie. Co z tego, że nie udało się nam ileś inwestycji? Wierzymy, że ta, która się pojawiła, to dla nas szansa. Ponadto nie kontrolujemy chęci posiadania. Chcemy mieć coraz więcej - mówi psycholog Barbara Czuba, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno - Ekonomicznej w Jarosławiu.

Reklama