Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.02-26.02.2012 r.

• W czasie srogich mrozów mieszkańcy ul. Kruhelskiej w Przemyślu zaczęli dokarmiać dzikie zwierzęta. Ktoś na nich doniósł, interweniowała straż miejska. – To po co te wszystkie apele o konieczności pomocy zwierzętom podczas zimy? – dziwią się mieszkańcy. Kruhelska znajduje się na obrzeżach Przemyśla. Położona jest na stromym wzgórzu. Z wąskiej korzystają niemal wyłącznie mieszkańcy. Na początku lat 80. ub. wieku, po obfitych ulewach i osuwaniu się ziemi, mieszkańcy zaczęli sadzić drzewa. Po latach wyrósł zagajnik. Upodobały go sobie zwierzęta, które w zimie podchodzą tutaj z podmiejskich lasów. Kilka kobiet twierdzi, że zaczęły dokarmianie zwierząt dopiero, gdy nastały duże mrozy i obfite śniegi. W innych porach roku tego nie robią, zwierzęta doskonale radzą sobie same. Spotykamy się w "leśnej” stołówce. Wszystko wyzbierane przez zwierzęta, zostały jedynie ślady. Na początku lutego ktoś napisał anonim do Urzędu Miejskiego. A w nim m.in. o dokarmianiu zwierząt i wylewaniu "chlap z restauracji”. Z UM sprawa trafiła do wyjaśnienia do straży miejskiej.
- Pojechaliśmy tam, aby sprawdzić, czy na terenie gminy miejskiej nie są wyrzucane odpady komunalne. Czy teren nie jest zaśmiecany wykładaniem niezużytego pokarmu – mówi Jan Geneja, komendant SM w Przemyślu. Mieszkańcy ulicy Kruhelskiej dwukrotne wizyty strażników odebrali inaczej. Choć twierdzą, że funkcjonariusze zachowywali się kulturalnie, to jednak ich interwencje odbierają jako gnębienie.
- Strażnik zaczął grzebać w pożywieniu i wyjaśniał, że tym i tym mogę zwabiać dziki – dziwi się jedna z mieszkanek ulicy sąsiadującej z Kruhelską.
- Nie mogliśmy nie zareagować. Za chwilę mieszkańcy będą nas monitować, że dziki są w mieście, a oni czują się zagrożeni – mówi Geneja. Nikt nie został ukarany. Mieszkańcy Kruhelskiej podejrzewają, kto jest autorem anonimu. Według nich, to jeden z ich sąsiadów. Twierdzą, że widziały go, jak chodził z psem po lasku i prowokował dziki. Te jednak uciekały. Na szczęście boją się ludzi.
- Nie jestem przeciwnikiem dokarmiania zwierząt czy ptaków. Zastanawiamy się, jak ten problem rozwiązać. Poprosiliśmy koła łowieckie, aby wykładały więcej paszy. Może wtedy dziki nie będą podchodzić pod zabudowania – mówi Geneja. W środę mieszkańcy słyszeli strzały w lasku. Widziany był samochód, którym mogli przyjechać "strzelcy”. W piątek w lasku znaleźliśmy ślady krwi. Sprawę strzałów w mieście, w pobliżu domów mieszkańcy mają zgłosić właściwym organom.

Reklama