Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.12-12.12.2010 r.

• Wulgarny lekarz zwracał się do pacjentki: "W d... ma pani oczy?" i "Nich pani nie p..., bo ja nie będę tu do wieczora siedział". Joanna Hőricht to elegancka, zadbana, kulturalna kobieta. Wykształcenia medycznego nie ma, ale 114 Szpital Wojskowy w Przemyślu zna dobrze. Przed wieloma laty, zanim opuściła rodzinny Przemyśl pracowała w nim, jako kierowniczka Biblioteki Naukowej. Do dziś darzy swe dawne miejsce pracy sentymentem i szacunkiem. - Darzyłam - poprawia się kobieta. - Takie coś, co spotkało mnie w tym szpitalu, nie mieści się w głowie - dodaje. - Na "dzień dobry" usłyszałam od lekarza...stek wyzwisk. Pani Joanna pośliznęła się i upadla. Na lewą rękę. - Myślałam, że nic mi nie jest, ręka trochę bolała, ale wzięłam proszek, przyłożyłam zimny okład i liczyłam, że przejdzie - opowiada przemyślanka. Ale nie przeszło, więc kobieta poszła do lekarza pierwszego kontaktu, a ten skierował ją na prześwietlenie i do ortopedy. Pacjentka poszła do poradni w 114 Szpitalu Wojskowym. Towarzyszyła jej goszcząca u niej koleżanka, cudzoziemka. - Krzyki i wulgaryzmy dochodzące z gabinetu lekarskiego usłyszałyśmy już w korytarzu przychodni - mówi pani Joanna. - Moja przyjaciółka nie zna polskiego dobrze, ale wiedziała, że to wyzwiska - dodaje. To, co według relacji pani Joanny działo się w gabinecie, przechodzi ludzkie pojęcie. - Pan doktor G. (nazwisko znane redakcji) po rzucie oka na zdjęcie zwrócił się do mnie: "Ze złamaną ręką pani cały dzień wczoraj chodziła? W d...ma pani oczy? Mam pani teraz tę rękę odrąbać? - opowiada pacjentka. - Zaczęłam tłumaczyć, że nie przypuszczałam, że ręka jest złamana, ale lekarz nie dał mi dojść do słowa: "Niech mi pani tu nie p..., bo ja nie będę tu do wieczora siedział, k...mać! - relacjonuje pani Joanna. - Nigdy się z czymś takim nie spotkałam, nigdzie - zarzeka się. Adam Szafran, dyrektor ds. lecznictwa 114 Szpitala Wojskowego w Przemyślu, po tym jak przytaczamy mu relację pacjentki z użyciem wiadomych słów, stwierdza: - Z całą pewnością są to słowa powszechnie uznawane za niecenzuralne - zauważa. - Nie wiem czy pan doktor G. ich użył, to wersja pacjentki - podkreśla A. Szafran. - Oczywiście, ani w szpitalu, ani gdziekolwiek w kontaktach międzyludzkich, takie słownictwo jest niedopuszczalne! - dodaje. Zastępca dyrektora nie chce nam jednak zdradzić, czy na doktora G. były już kiedykolwiek skargi pacjentów z powodu używania przezeń wulgarnych słow. - Różne są skargi na lekarzy, z różnych powodów - mówi wymijająco, dodając, że wszystkie skargi są sprawdzane. - Lekarze nie zawsze są sami w gabinecie z pacjentem, można zapytać personel, czy sytuacja miała miejsce - dodaje. - Akurat pielęgniarka powie, że lekarz klął, jak z nim pracuje - uśmiecha się ironicznie przemyślanin, który by pacjentem doktora G. - O tym, że G. sypie wyzwiskami, już nie krzyczy, ale się "drze" po prostu na ludzi wie pół Przemyśla - zapewnia. - Ale widocznie dyrekcji to nie przeszkadza, bo w to, że nie wiedzą o jego "kulturze", nie wierzę - podkreśla pacjent. (Super Nowości)

Reklama