Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.11-05.12.2010 r.

• – Do głodu można się przyzwyczaić, do zimna trudniej... – mówi pani Barbara. Barbara Marciak to starsza osoba. Dużo w życiu przeszła: kilka lat temu z jej mieszkania eksmitowano męża-alkoholika, wcześniej policja i karetka pogotowia bywały u niej prawie codziennie. – Dziś mam siedemset złotych emerytury, z czego realnie dostaję pięćset – reszta idzie na spłatę długów po mężu. Pięćset złotych na mnie i na niepracującego, chorego na kręgosłup syna to za mało. Do głodu można się przyzwyczaić, do zimna trudniej. Ja mam dwie endoprotezy. Kiedy jest zimno, bolą mnie ręce, stawy, chleba sobie nie ukroję.... – mówi kobieta. – Dlatego zwróciłam się do MOPS-u z prośbą o pieniądze na opał. Liczyłam też, że może dadzą na żywność... Nie pierwszy raz Barbara Marciak korzysta z pomocy społecznej. Pierwszy raz, jak opowiada, została w MOPS-ie bardzo poniżona. – Zadzwoniłam, żeby zapytać, czy już są decyzje. Moja socjalna powiedziała, że tak. Chciałam wysłać syna, bo akurat leżałam chora, ale kazano mi przyjść osobiście, bo socjalna chciała ze mną porozmawiać. Poszłam więc i usłyszałam, że owszem, decyzje są, ale najprawdopodobniej będę musiała przyznane pieniądze zwrócić. Pytam dlaczego. A bo był anonim, że nadużywam alkoholu. Wyszłam stamtąd jak ogłuszona. Żebym jeszcze w ciągu ostatnich lat bodaj jedno piwo wypiła! Żeby choć któryś z sąsiadów poczuł ten alkohol ode mnie albo widział jak kupuję – rozumiałabym. Ale ja nie piję wcale! Dyrektor MOPS Mirosław Przewoźnik: – Wyjaśniałem tę sprawę i z relacji pracowników wynika, że było to zapytanie: czy w domu jest alkohol? Przyczyną w istocie były dwa anonimowe telefony. Nie było natomiast żadnych gróźb, że klientka będzie musiała zwracać pieniądze. I nie ma takiej możliwości, jeśli decyzje już są wydane i są pozytywne. (Życie Podkarpackie)

Reklama