Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.11-05.12.2010 r.

• Bywają sytuacje, kiedy strażacy, pomimo że nie ma zagrożenia pożarem, wyłamują drzwi lub okna, żeby wejść do cudzego mieszkania. Często w ten sposób ratują komuś życie. We wtorek, 16 listopada, przed południem strażacy z Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu wezwani zostali na ulicę Rogozińskiego, żeby sprawdzić, co dzieje się z samotną mieszkanką jednorodzinnego domu. Niestety po wyważeniu drzwi okazało się, że staruszka zmarła. Tego samego dnia kilka minut po g. 19 strażacy znowu zostali wezwani na ulicę Grodzką, gdzie sąsiedzi zaniepokoili się, co dzieje się ze starszą panią mieszkającą samotnie na drugim piętrze. Na pukanie nikt nie odpowiadał, więc żeby nie niszczyć drzwi, strażacy za pomocą wysięgnika dostali się do okna na drugim piętrze i po jego otwarciu i dokładnym przeszukaniu okazało się, że w mieszkaniu nie ma nikogo. Dwa dni później kolejne takie wezwanie na ulicę Katedralną. Po wyważeniu drzwi w mieszkaniu znaleziono około 90-letniego mężczyznę, który zasłabł i nie odpowiadał na pukanie. Za każdym razem jest podobnie. Najpierw sąsiedzi kilka razy pukają do drzwi mieszkających samotnie osób, a gdy nikt nie odpowiada, próbują skontaktować się z rodziną. Dopiero kiedy i to się nie udaje, dzwonią na policję lub straż pożarną. Wtedy strażacy w asyście policjantów siłowo forsują drzwi lub okno i wchodzą do mieszkania. Zdarza się, jak na Grodzkiej, że wewnątrz nie ma nikogo, bo być może lokatorka gdzieś wyjechała, ale na pewno nie można tego brać za fałszywy alarm, bo na przykład na Katedralnej interwencja strażaków prawdopodobnie uratowała życie staruszkowi. W takich przypadkach szczególnie należy podkreślić postawę sąsiadów, którzy nie przeszli obojętnie obok zamkniętych drzwi, za którymi ktoś samotny być może potrzebuje pomocy. Takie zachowania przeczą ogólnym opiniom o ogarniającej nas znieczulicy, a potwierdzają powiedzenie, że dobry sąsiad to skarb. (Życie Podkarpackie)

Reklama