Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 22.11-28.11.2010 r.

• Żerują na współczuciu, to ich sposób na życie. Przemyślan już nie dziwi widok mężczyzn żebrzących przy parkometrze na Placu Rybim, tj. w centrum miasta. To świetne miejsce dla naciągaczy - przy jednej z głównych ulic, niedaleko głównego gmachu Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, gdzie codziennie przewija się masa ludzi. Najczęściej pod automatem wystają pojedynczo. Zazwyczaj, te same twarze co zawsze. Już na pierwszy rzut oka widać po co tu stoją. Potargane włosy, zabrudzone ubranie wiszące na cherlawym ciele, o twarzy bez wyrazu. Widać, że łatwo w życiu nie mają. Bywają często nachalni, rzadko agresywni. Całymi godzinami, jak żołnierze na warcie, polują na parkujących kierowców. Często w tym miejscu można też spotkać rumuńskie kobiety z dziećmi, które też chcą "zarobić". Większość proszonych o jałmużnę odmawia, lecz są tacy, co w imię miłosierdzia sypną groszem. Nie zdają sobie sprawy, że bardziej szkodzą niż pomagają. Straż Miejska apeluje, aby nie wspomagać finansowo takich ludzi, ponieważ zamiast zgłosić się o pomoc do odpowiednich instytucji, nadal żyją z żebractwa. - Staramy się im pomagać, np. podając adresy instytucji takich jak MOPS lub Caritas. - mówi Jan Geneja, kom. Straży Miejskiej w Przemyślu. - Niestety większość nie korzysta z tego. - dodaje. Nie chcą pracować, zamiast tego wolą żebrać bo tak jest im wygodniej. Nie chodzi o to, aby szykanować żebrzących. - Należy zrozumieć, że dając im pieniądze, dajemy społeczne przyzwolenie i przyczyniamy się do nasilenia zjawiska żebractwa. - tłumaczy Jan Geneja. (Super Nowości)

Reklama