• Do redakcji zwróciły się zdesperowane lokatorki dwóch mieszkań. Obie ucierpiały wskutek pożaru, który miał miejsce 13 października. Problemem kobiet są nie tyle straty, co strach: – Nie wierzymy, że ogień był wynikiem przypadkowego zaprószenia od kaflowego pieca. Człowiek, od którego mieszkania zajęły się i nasze, był tu niedawno i groził, że wróci z dwudziestoma litrami benzyny!... Lucyna Czycz, mieszkająca nad lokalem, w którym wybuchł ogień, nocy z 13 października nie zapomni do końca życia: – Obudziłam się o trzeciej. Zobaczyłam, że światło się świeci. Wstałam, poszłam do kuchni – a tam pełno dymu. Otworzyłam drzwi wejściowe – tam też dym! Buchało mi do mieszkania, nie mogłam wyjść. Narobiłam krzyku, obudziłam syna. Wpadłam w panikę, zaczęłam wydzwaniać na straż pożarną. Powiedzieli, że już jadą. To mogło trwać kilka minut, ale dla mnie to była wieczność. Uciekałam z pokoju do pokoju i tyle. Zaczęliśmy się dusić. Syn przytomnie poradził, żebyśmy się położyli na podłodze, bo tam dymu najmniej. I tak doczekaliśmy, aż przyjechała straż. U Ewy Jach, sąsiadki z boku, sytuacja wyglądała mniej dramatycznie. Mogła wyjść z mieszkania. Obie kobiety pamiętają, że w przeddzień pożaru sąsiad z dołu wybił w swoim mieszkaniu szyby. Uznały, że to dziwactwo i tyle. Nie pierwsze zresztą. Młody mężczyzna mieszkał sam. Bywało, że zachowywał się dziwnie, głównie po alkoholu. – Krzyczał wtedy, cudował... – mówią kobiety. – Na trzeźwo dało się z nim pogadać. Czasami na zupę nawet wpadał... Możliwe, że młody człowiek, u którego wybuchł pożar, miał konflikt z kimś w kamienicy. Szczegółów sąsiadki nie znają, ale tak właśnie podejrzewają. Uważają też, że sąsiedzkie nieporozumienia mogły mieć związek z pożarem. Ryszard Pielech, aspirant sztabowy KMP Przemyśl: - Postępowanie w tej sprawie się toczy, powołaliśmy dwóch biegłych – z zakresu pożarnictwa i kominiarstwa. Dopiero po zapoznaniu się z ich opiniami będzie można stwierdzić, co było przyczyną pożaru. (Życie Podkarpackie)