Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 01.11-07.11.2010 r.

• Procedury związane z rozpoczynaniem prac przy budowie obwodnicy Przemyśla na terenach, które miały swoich właścicieli lub dzierżawców, są jasno określone. Właściciel lub dzierżawca najpierw musi otrzymać pisemną informację o rozpoczęciu prac, a dopiero potem – po upływie miesiąca – ciężkie maszyny mogą wjechać na teren budowy. Niestety, już na samym początku realizacji tej niezwykle potrzebnej inwestycji pojawiają się sytuacje, kiedy prawo jest łamane. Jak choćby w przypadku pani Haliny Zięby. Pani Halina dzierżawi ponad 6-arową działkę przy ulicy Buszkowickiej od dwóch lat. Zagospodarowała ją według własnego pomysłu. Wiosną zeszłego roku posadziła kilkanaście drzewek owocowych, miała grządki z warzywami, na środku rósł imponujący krzew pigwy. Były orzechy, czereśnie i wiśnie. Wzdłuż granicy rósł rząd około 30 choinek. Sumiennie płaciła podatek. Mówi, że nikt wcześniej nie mówił jej, że właśnie przez tę działkę będzie biegła obwodnica. – Na początku października przyjechałam na swoją działkę i łzy stanęły mi oczach. Była zdewastowana. Po drzewkach nie było śladu. Nikt nas nie poinformował o tym, że wjedzie tutaj ciężki sprzęt. Nieopodal działki ścięli potężną wierzbę, która padając, rozwaliła całe ogrodzenie – opowiada. H. Zięba była tak zaskoczona całą sytuacją, że początkowo nie miała pojęcia, do kogo zwrócić się z pretensjami. Czekała na jakiekolwiek pismo z przemyskiego magistratu, wymawiające jej umowę dzierżawy. – Nie siedzę w prawie, ale wiem, że tak właśnie to powinno się odbyć. Dopiero 15 października odebrałam pismo rozwiązujące umowę dzierżawy. Jest tam również takie zdanie, że dopiero po upływie miesiąca od daty otrzymania tego pisma, ekipy budowlane mają prawo wjechać na działkę. Czegoś więc tu nie rozumiem. Co śmieszniejsze, w tym samym dniu dodzwonił się do mnie inżynier budowy pan Kamil Bacoń – choć nie wiem, skąd miał numer telefonu – z propozycją spotkania na działce. Nie mogłam, więc zaproponowałam poniedziałek, 18 października. Nie przyszedł. Zignorował mnie. Mówił, że ma w rękach pozwolenie na budowę, ale przecież nie miał prawa wjechać, kiedy ja nie otrzymałam jeszcze wymówienia umowy – przekonuje pani Halina. Zastanawia się też, dlaczego nie można było tej sprawy załatwić po ludzku. – Gdyby dali znać wcześniej, przynajmniej pozabieralibyśmy różne rzeczy z działki. Drzewka byśmy wykopali i przenieśli na drugą działkę. Tymczasem nie dali nam na to żadnych szans – mówi. Przedstawiona sytuacja u koordynatora prezydenta ds. budowy obwodnicy Marka Mazura wywołała zdziwienie. Po wysłuchaniu całej historii mówi, że mu przykro... – To nie powinno tak wyglądać. Ta pani powinna najpierw otrzymać pismo wymawiające umowę dzierżawy – tłumaczy. – Tej pani oczywiście przysługuje odszkodowanie za zniszczenie nasadzeń, ogrodzenia. Co zainwestowała, będzie jej zrekompensowane. Wyliczy to rzeczoznawca powołany przez wojewodę – dodał. Naczelnik Wydziału Mienia Komunalnego Beata Ptaszkowska uznała to za niedopatrzenie i zapewniła, że sytuacja zostanie wyjaśniona. Ekipa budowlana została wpuszczona na ten teren, bo otrzymała decyzję z rygorem natychmiastowej wykonalności (co znaczy ni mniej, ni więcej, tylko zrównanie terenu z ziemią). Wspomniany Kamil Bacoń, z którym udało się nam skontaktować, powiedział, że nie może się na ten temat wypowiadać bez uzgodnienia z realizatorem projektu – Chcieliśmy się spotkać, porozmawiać, ale ci państwo w wyznaczonym przez nas dniu nie mogli przyjść, bo byli w pracy – dopowiedział na koniec. (Życie Podkarpackie)

Reklama