Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 04.10-10.10.2010 r.

• Stylinart to firma transportowa, zlokalizowana przy ulicy Emilii Plater. Projektowana obwodnica przebiega przez teren zakładu. Firma protestuje. Władze miasta zarzucają jej właścicielom brak dobrej woli. Właściciele urzędnikom – to samo. Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich pilotującego sprawy obwodnicy, jest rozżalony: – O obwodnicy mówi się od dwudziestu lat, a firma Stylinart twierdzi, że dowiedziała się w dwutysięcznym ósmym. To bardzo dziwne. Przecież jako strona w postępowaniu dostawali zawiadomienia! Poza tym przez te wszystkie lata mieszkańcy terenu przewidywanego pod obwodnicę pogodzili się z tą myślą i w jakiś sposób zaplanowali swoją przyszłość. Przesunięcie drogi na sąsiadów, którzy spali spokojnie, bo wiedzieli, że ich obwodnica nie dotyczy, byłoby dla nich krzywdzące. Zresztą, to nie byłoby zwykłe przesunięcie w jednym miejscu, a poważne przeprojektowanie, z ponownym przechodzeniem przez machinę uzgodnień i zezwoleń. Słowem, jest to niemożliwe. Jacek Cielecki dodaje, że władze miasta kilkakrotnie proponowały Stylinartowi nieruchomości zamienne, jednak szefostwo firmy nie było zainteresowane. – Oferowaliśmy tereny przy ulicy Słowackiego, odmówili. Oferowaliśmy przy Sieleckiej, odmówili. Domagają się za to oddania kawałka terenu MPEC-u, z którym sąsiadują. Nie jest to jednak możliwe, bo teren ten służy MPEC-owi jako skład. Poza tym wyzbywanie się mienia tak strategicznej miejskiej spółki byłoby nielogiczne – mówi. Dyrektor ZDM dodaje, że odjęcie Stylinartowi kawałka terenu nie powinno – jak twierdzi firma – paraliżować jego działalności: – Nieprawdą jest, że ich TIR-y nie będą miały pola manewru. W miejscu, które zajmie obwodnica, będzie wiadukt, pod którym mogą swobodnie przejeżdżać. Co więcej, wiadukt ten powstaje właśnie ze względu na firmę Stylinart, bo pierwotnie planowany nasyp zająłby znacznie większy fragment ich działki! Maciej Fac, współwłaściciel Stylinartu, relacjonuje sprawę zupełnie inaczej: – Owszem, mówiło się o obwodnicy od wielu lat, jednak były to plany bardzo mgliste. I do dwutysięcznego ósmego roku godziliśmy się na nie, bo ówczesny przebieg drogi zabierał nam wąski pas działki i przede wszystkim – nie paraliżował ruchu na pozostałej części. Aż w dwutysięcznym ósmym przyszedł geodeta i zaczął wytyczać znacznie szerszy pas niż pierwotnie planowany. Zapytaliśmy, o co chodzi, a on, że się przebieg zmienił! Najgorsze, że po tej zmianie dojazd TIR-ów do naszych magazynów i warsztatu jest niemożliwy. Nie ma pola manewru. W efekcie – cała firma traci rację bytu. Propozycja, byśmy przejeżdżali pod wiaduktem, załatwia jedynie sprawę komunikacji, ale już nie parkowania. A jaka poważna firma zlokalizuje parking na nie swoim gruncie? Zresztą, my przewozimy towary niebezpieczne – jak ktoś wyobraża sobie pozostawienie ich pod wiaduktem, przez który przejeżdżają samochody, a pasażerowie rzucają niedopałki?! Maciej Fac stanowczo zaprzecza, jakoby właściciele Stylinartu nie przejawiali dobrej woli. – Zaproponowaliśmy, by miasto w zamian za fragment naszego terenu dało kawałek placu, należącego do MPEC-u. Plac pod wiaduktem będzie nam wówczas służył jedynie do przejazdu, a parking zlokalizowalibyśmy po drugiej stronie, właśnie na terenie MPEC-u. Nieprawdą jest, że to teren strategicznie ważny i niezbędny miastu. Do niedawna stał całkiem pusty, a kiedy zgłosiliśmy naszą propozycję, nagle został wydzierżawiony i zasypany węglem. To bardzo dziwne działanie miasta. Taki dziki zachód w Polsce wschodniej... – podsumowuje. Stylinart zapowiada walkę do końca. Na razie firma złożyła protest do ministra infrastruktury. (Życie Podkarpackie)

Reklama