Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 27.09-03.10.2010 r.

• Na specjalnym posiedzeniu czterech komisji przemyskiej rady miasta roztrząsano pomysł, czy aby dobrym ruchem jest przenoszenie biblioteki do budynku przy Grodzkiej 4 i czy pomysł ten wart jest milionów, które ma kosztować remont niszczejącego zabytku. Głosowanie nad tym projektem miało się odbyć w czwartek, 23 bm., ale zostało odłożone na następną sesję, specjalnie po to, żeby komisje mogły się jeszcze raz spokojnie zastanowić. Nie było bowiem jasne, ile konkretnie ma kosztować remont budynku przy Grodzkiej i jakie funkcje – poza stricte biblioteczną – będzie on pełnić. Komisje zebrały się w poniedziałek, 27 września. Najpierw wysłuchano wyjaśnień urzędników odpowiedzialnych za przygotowanie wstępnych opracowań i wizji przyszłości. Wiceprezydent Dariusz Iwaneczko wyjaśnił, że na Grodzką 4 (zabytkowy budynek główny i dobudówka) pierwotnie miały być przeniesione te wydziały urzędu miasta, które dziś mieszczą się w budynku przy ulicy Mostowej (należącym do kurii greckokatolickiej). Do tego powstałoby kino, sala restauracyjna, a w piwnicach – minimuzeum twierdzy Przemyśl. Realizacja tej koncepcji wiązałaby się z rozbudową kompleksu i kosztowałaby około 14 milionów netto (17 milionów brutto). Dodał, że ten wariant nie mógłby liczyć na unijne dofinansowanie. Mógłby natomiast wariant drugi, przeznaczający pogarnizonowe budynki na potrzeby przemyskiej biblioteki, przy czym w tym wypadku remont mógłby się zamknąć kwotą mniejszą, bo około 10 milionów, przy czym z RPO do wzięcia byłoby 7 milionów. I w bibliotecznym wariancie istniałoby kino, tyle że studyjne, a całość miałaby charakter wielofunkcyjnej medioteki, czyli biblioteki na miarę XXI wieku. Dla ścisłości: w obu wariantach tzw. brama rycerska zostałaby wyremontowana jako nieodłączny element kompleksu. Wątpliwości (i zwłoka) wzięły się stąd, że koncepcja biblioteczna pojawiła się nagle, a urzędnicy nie opracowali jej tak szczegółowo jak koncepcji „urzędniczej”, dodatkowo niektórym radnym obie się pomieszały, nie było nawet wiadomo, ile która kosztuje. Poza tym niektórzy kwestionowali zasadność przenoszenia biblioteki, inni zaś podnosili, że to inwestycja niewpisana do WPI, więc może skończyć jak kilka poprzednich doskonałych koncepcji – na półce (jak choćby hala widowiskowo-sportowa). Z tych ostatnich powodów najbardziej sceptycznie do bibliotecznego wariantu nastawieni byli radni Rafał Oleszek i Tomasz Kulawik, jednak pozostali przyznawali, że to najlepsze, co można w tej chwili zrobić. Argumentowali przy tym, że budynek przy Grodzkiej niszczeje (roczne koszty utrzymania pustego obiektu to 120 tysięcy złotych), że w synagodze bibliotece jest ciasno, a od 2015 roku będzie na dodatek bardzo drogo, bo skończy się taryfa ulgowa w czynszu dla gminy żydowskiej. Jeśli więc – dodawali – jest szansa na unijne 7 milionów, to należy czym prędzej brać, w przeciwnym wypadku bowiem miasto zostanie z nierozwiązanym problemem siedziby dla biblioteki i z popadającym w ruinę zabytkiem albo będzie zmuszone remontować go z własnych środków. Choć koncepcja biblioteczna zdawała się faktycznie logiczna, wątpliwości nie ustawały także i dlatego, że radni obawiali się zadłużania miasta: 7 milionów unijnych wymaga około 3 milionów wkładu własnego. Przy tak wyżyłowanym budżecie jak obecny i w czasie budowy obwodnicy kwota ta mogłaby być trudna do znalezienia. Ostatecznie zwolennicy koncepcji bibliotecznej wstępnie wygrali: za przystąpieniem do szczegółowych opracowań głosowała większość członków każdej komisji (gospodarki miejskiej, kultury, budżetu, sportu i turystyki). Przed nimi jeszcze głosowanie na sesji. (Życie Podkarpackie)

Reklama