Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 13.09-19.09.2010 r.

• - Na spacerniaku dopadło go kilku funkcjonariuszy. Rzucili go na ziemię, skuli kajdankami i umieścili w karcerze. Podobno na trzy miesiące. Tylko za to, że pokłócił się z naczelnikiem, mówiąc że to nie on będzie decydował o jego życiu i religii. Jestem bardzo zaniepokojony o los Szamira, bo to dobry i głęboko wierzący chłopak – to fragment dramatycznej opowieści naszego rozmówcy.
- Mieszkam w Polsce od wielu lat. Jako wolontariusz pracowałem w hospicjum, często odwiedzałem także podopiecznych szpitala w Żurawicy – łamaną polszczyzną rozpoczyna swoją opowieść nasz rozmówca (personalia do wiadomości redakcji). – Właśnie tam poznałem Szamira. Ma 30 lat i jest Dagestańczykiem (Dagestan – autonomiczna republika wchodząca w skład Federacji Rosyjskiej). Opowiedział mi swoją historię, jak był zmuszony uciekać z Rosji, bo grozi mu tam wysoki wyrok za udział w wojnie. Z żoną trafił do Polski, gdzie złożył wniosek o status uchodźcy, potem o pobyt stały w naszym kraju. Na ten czas umieszczeni zostali w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Przemyślu. Urodziło im się dziecko, drugie było w drodze – kontynuował opowieść. Jak powiedział nasz rozmówca, Szamir Alijew jest muzułmaninem. Wyznawcą islamu. Dla niego 21 sierpnia br. rozpoczął się ramadan. Święty miesiąc postu i pokuty. – Szamir powiedział mi, że wdał się w słowną utarczkę z naczelnikiem ośrodka. Nie dowiedziałem się, o jaką konkretną sytuację chodziło. Chyba o religijne zasady. Szamir poinformował naczelnika, że to nie on będzie decydował o jego życiu i o jego religii. Na odpowiedź nie musiał długo czekać – dodaje nasz rozmówca, opisując sytuację z zatrzymaniem osadzonego w czasie, gdy przebywał na spacerniaku. – Szamira oddzielili od żony i dziecka. Nie wytrzymał nerwowo. Na kaloryferze lub na parapecie Szamir rozbił sobie głowę. Zabrali go do szpitala w Żurawicy. Wyszedł ze szpitala dość szybko, lekarze nic nie stwierdzili. Prawdopodobnie wrócił do karceru, bo od tego momentu ślad po nim zaginął. Kiedy dzwonię do ośrodka, w słuchawce słyszę głos kogoś innego, mówiącego szeptem, że Szamir cały czas jest w karcerze. Martwię się o niego, bo to dobry i wierzący chłopak. Chciał ułożyć sobie życie w Polsce, ale widocznie nie jest to mu pisane – zakończył. W utworzonym rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji w 2007 r. Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców, podległym Bieszczadzkiemu Oddziałowi Straży Granicznej w Przemyślu, wolność wyznania musi być ściśle przestrzegana. Czy doszło do jej złamania? Skierowaliśmy pismo do komendanta BiOSG płk. SG Dominika Tracza o umożliwienie widzenia z Szamirem Alijewem. Wcześniej potwierdziliśmy obecność Dagestańczyka w Podkarpackim Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Żurawicy. Dyrektor tej placówki Janusz Kołakowski: – Rzeczywiście, taki człowiek był u nas na obserwacji. Przez dziewięć dni. Wypisany został z powrotem do ośrodka z rozpoznaniem, że ma pewne problemy adaptacyjne – wyjaśnił. Po siedmiu dniach otrzymaliśmy pismo z BiOSG parafowane przez zastępcę komendanta ppłk. Grzegorza Kasprzyka, odmawiające widzenia. Dlatego, że autor tekstu nie należy do katalogu osób, z którymi cudzoziemiec ma prawo do kontaktu, a prawo to określają przepisy ustawy o cudzoziemcach. Widzenie byłoby możliwe, ale inicjatywa spotkania musiałaby wyjść ze strony osoby osadzonej. Szamir Alijew nie mógł wyjść z inicjatywą spotkania, bo nikt go o zainteresowaniu redakcji jego osobą nie poinformował. Naczelnik przemyskiego ośrodka mjr Mariusz Czekierda: – Nigdy nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem, co na to wszystko powiedzieć. Jeżeli cudzoziemcowi dzieje się jakakolwiek krzywda, to zawsze może poskarżyć się do odpowiednich organów. Zawsze, oprócz jednej sytuacji – nie może tego zrobić, kiedy znajduje się w pomieszczeniu izolacyjnym. U nas nikt nikomu nie zakazuje się modlić czy wyznawać swojej religii. Ci, którzy chcą, mają systematyczny kontakt z kapłanami. Ramadan trwa, ludzie modlą się i poszczą w wyznaczonych pokojach. Naczelnik nie chciał rozmawiać na temat Alijewa. – Nie jest pan stroną w tej sprawie – usłyszał dziennikarz ŻP od naczelnika. Pytania więc są aktualne: co się stało z Szamirem Alijewem? Dlaczego władze Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców uniemożliwiły spotkanie z Dagestańczykiem? (Życie Podkarpackie)

Reklama