Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.07-25.07.2010 r.

• - Czy ja mam dom przestawić? - pyta zdeterminowany przemyślanin.
- Myśleliśmy, że to już koniec, że możemy normalnie żyć - mówią zgodnie dwaj sąsiedzi z ulicy Węgierskiej, Dygul i Buksa - Ale nie! Sąd niby przyznał nam rację, ale zezwolił na przejazd po tej dróżce półciężarówkami - opowiadają przemyślanie. - Podczas ogłaszania wyroku ta część nie była czytana - zarzeka się Dygul. - Teraz się o tym dowiedzieliśmy, kiedy zwróciliśmy się o uzasadnienie - dodają. Historia spornej drogi dojazdowej przy Węgierskiej jest skomplikowana. Teraz mamy sporu ciąg dalszy... Ryszard Dygul i Zdzisław Buksa od lat są sąsiadami przez drogę. Wąska dojazdówka powstała z ich gruntów wydzielonych na dojazd - Pana Ryśka dom stoi tuż przy drodze - mówi Zdzisław Buksa. - Ja mam lepiej, bo mój stoi nieco dalej, w głębi posesji. Tyle lat nasi sąsiedzi korzystali z tej drogi i nigdy konfliktu nie było, a teraz... Chyba przyjdzie się nam stąd wynieść - wzdycha Dygul. Problem zaczął się, gdy właściciel pól ornych położonych wyżej domów Dygula i Buksy odrolnił działki i sprzedał, jako budowlane. - Miasto zgodziło się na to, ale w decyzji jest wyraźnie napisane, że jeśli działki sprzeda jako budowlane, to muszą one mieć drogę dojazdową - mówią pokazując stosowne pismo. - Ale nie miały, a on sprzedał. Bezprawnie! Ci, którzy kupili chcą się budować i wozić materiały po tej drożynie - pokazują wąską drogę dojazdową. Sprawą kilka razy zajmował się sąd, w końcu w kwietniu zeszłego roku orzekł, że prawa nabywców działek nie są ważniejsze niż prawa zasiedziałych mieszkańców, którzy drogę wytyczyli z własnych gruntów, a nikt ich o możliwość korzystania z niej nie prosił. Decyzją sądu, po dróżce mogą się poruszać pojazdy, których masa nie przekracza 3,5 tony - Myśmy już odetchnęli z ulgą - opowiada Ryszard Dygiul. Zaraz po ogłoszeniu wyroku postawili szlaban przy wjeździe na dróżkę. Jest wysoki, osobowy samochód przejeżdża pod nim z łatwością, także transit. - My naprawdę złośliwi nie jesteśmy - mówią Buksa i Dygul. - Osobowe niechże jeżdżą, ale te z materiałem na budowy domów powyżej nie! Ja mam dom w zasadzie w drodze - pokazuje R. Dygul - Przecież on się zapadnie, razem z tą drożyną, jak mi tu ciężkie auta zaczną jeździć. Sam sąd to stwierdził w uzasadnieniu wyroku - dodaje. Jakiś półciężarowy samochód z kamieniem pojawił się niedawno, nikt nie wiedział czyj, skąd. Sąsiedzi opuścili szlaban, a właściciele działek wezwali policję. - Sprawa znów jest w sądzie - martwią się Buksa z Dygulem. - Ciekawe, że szlaban ponad rok stał i nikomu nie przeszkadzał - dodają. - Jak to jest, że myśmy ze swego gruntu drogę zrobili, tyle lat w zgodzie korzystamy z niej, a teraz, kiedy ktoś bezprawnie sprzedał działki bez dojazdu, musimy się godzić na przejazd ciężkich aut? - pytają. W sierpniu sąd zdecyduje co dalej... (Super Nowości)

Reklama