Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.06-04.07.2010 r.

• W poniedziałkowych Super Nowościach ukazał się materiał K. Rokosza zatytułowany „Czy epidemia opanuje cały Przemyśl?”. Autor sugeruje w nim, że mieszkańcy miasta zagrożeni są epidemią świerzbu i gruźlicy. Dziennikarz przytacza słowa tajemniczej Oksany, która twierdzi, że ogniskiem tych chorób jest Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców w Przemyślu, usytuowany w Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej. Według podejrzeń autora, popartych wypowiedziami jego informatorów, w Ośrodku już panuje epidemia, a potencjalnymi nosicielami chorób są funkcjonariusze i pracownicy cywilni Straży Granicznej. Zatem strach podać rękę komuś, kto tam pracuje. Nie naszą rolą jest prostowanie nieprawdziwych materiałów z innych gazet, jednak w tym przypadku zajęliśmy się tym, gdyż chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców, którzy po przeczytaniu artykułu K. Rokosza mają prawo się bać. Stan osadzonych w ośrodku ciągle ulega zmianie, ale zawsze jest to kilkadziesiąt osób. Trafiają się wśród nich chorzy na rozmaite choroby, dlatego każdy w momencie przyjęcia jest poddawany badaniu wstępnemu, a potem raz w miesiącu przechodzi badania okresowe. – Dwudziestego pierwszego czerwca podczas przyjęć lekarskich zgłosili się dwaj osadzeni, u których rozpoznałem świerzb – mówi dr Jan Pasierbski, szef siedmioosobowego personelu medycznego zatrudnionego w ośrodku. – Jeszcze tego samego dnia zostali oni przeniesieni do izolatki i skierowani na konsultacje do dermatologa, który potwierdził świerzb. Ponieważ ci dwaj mężczyźni kontaktowali się wcześniej z innymi osadzonymi, dokonaliśmy profilaktycznego przeglądu sanitarnego wszystkich osadzonych. U sześciu osób stwierdziliśmy na skórze zmiany chorobowe (trzy z nich to rodzina chorego mężczyzny) i choć nie zawsze zmiany skórne są objawami świerzbu, oni też zostali odizolowani. Mają do dyspozycji osobne pomieszczenia (izolatki) łącznie z kuchenkami, do których dostarczane jest jedzenie. Zapewniamy im lekarstwa, wymianę pościeli i bielizny. Teoretycznie sprawa świerzbu powinna być załatwiona w kilka dni. Niestety, z higieną u osadzonych jest różnie – doktor Pasierbski rozkłada ręce. Do ośrodka trafiają różni ludzie, z różnych środowisk. Często nim nielegalnie przekroczą granicę, przez długi czas bez podstawowych wymogów higienicznych przebywają stłoczeni w ukraińskich „dziuplach” w oczekiwaniu na przerzut. Trudno więc się dziwić, że zdarzają się choroby. Nie wszyscy się do nich przyznają. Zdarzają się też tacy, których trudno zmusić do podstawowych zabiegów higienicznych. Na korytarzu przed izolatką spotykamy mężczyznę, u którego stwierdzono świerzb. Na pytanie, dlaczego nie chce się myć, mężczyzna łamanym rosyjskim mówi, że woli umrzeć niż wejść pod prysznic, a już o stosowaniu jakichś maści w ogóle nie ma mowy. – Jeżeli tak dalej pójdzie, to chyba będziemy musieli zastosować środki przymusu bezpośredniego, żeby go wymyć – zastanawiają się funkcjonariusze. Wykryty świerzb przy zastosowaniu maści i utrzymaniu higieny jest uleczalny w ciągu czterech, pięciu dni. Zarazić się nim można tylko poprzez bezpośredni kontakt z osobą chorą lub kontakt z przedmiotami, których używała. Przy zastosowaniu środków ochronnych zarażenie nie jest możliwe. – Nie ma mowy o żadnym zagrożeniu epidemią świerzbu tak wśród osadzonych, jak i wśród personelu – zapewnia doktor Pasierbski. – Po stwierdzeniu choroby profilaktycznie skontrolowaliśmy sto procent zatrudnionych w ośrodku, to jest czterdzieści dziewięć osób i u nikogo nie stwierdziliśmy zmian chorobowych. Izolacja chorych oraz standardowe środki bezpieczeństwa (jednorazowe rękawiczki, dezynfekcja pomieszczeń, klamek u drzwi, pranie mundurów i odzieży ochronnej personelu) daje stuprocentową gwarancję, że choroba nie zostanie rozniesiona. W dwuipółletniej działalności ośrodka mieliśmy również kilka przypadków gruźlicy. Prątkujący natychmiast zostali umieszczeni – jeden w szpitalu w Rzeszowie, a pozostali w sanatorium pulmonologicznym. Jeszcze raz powtarzam, że nie ma niebezpieczeństwa – kończy doktor Pasierbski. W podobnym tonie wypowiada się Powiatowy Inspektor Sanitarno-Epidemiologiczny dr Adam Sidor, który zapewnia, że w mieście nie istnieje zagrożenie epidemią świerzbu. Po co więc bezpodstawnie straszyć ludzi i wzniecać panikę? (Życie Podkarpackie)

Reklama