Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.06-27.06.2010 r.

• Komisja hazardowa kończy swój żywot. Przemyska komisja śledcza miała badać aferę hazardową, a dokładniej mówiąc - jej lokalny wątek. Wyszło na jaw, że do Przemyśla przyjeżdżał biznesmen Jan Kosek i spotykał się z radnymi. O czym rozmawiali? Radni zaczęli podejrzliwie na siebie patrzeć, po tym jak zeznający przed sejmową komisją śledczą były szef CBA Mariusz Kamiński stwierdził: "pan Kosek chce otworzyć w Przemyślu kasyno i jedzie na spotkanie z radnymi". Wcześniej prosił pana Chlebowskiego, żeby go zaanonsował i "zrobił dobry klimat w Przemyślu". Radni PiS na późniejszej konferencji prasowej zapowiedzieli skierowanie sprawy do prokuratury. Chcieli by zbadała ten lokalny wątek. Chodziło też o to, że przemyscy radni, zawsze byli stanowczy w podejmowaniu uchwał dotyczących lokalizacji kasyna w mieście i zawsze odmawiali. Aż do września 2009 roku. Cześć rajców była zdziwiona takim obrotem sprawy. Jakiś czas później powstała komisja śledcza składająca się z 9 radnych z Przemyśla zasiadających na co dzień w komisji rewizyjnej. Do przejrzenia mieli stos dokumentów, w tym m. in. stenogramy z przesłuchania Mariusza Kamińskiego przez poselską komisję śledczą. - Radni mieli możliwość zapoznania się z tymi dokumentami - mówi Jan Bartmiński, przewodniczący komisji. Członkowie komisji nie wykryli afery hazardowej w mieście. - Nie ma u nas salonu, nikt nie robi tu interesu - wylicza Jan Bartmiński. I przyznaje, że komisja chciała też wyjaśnić, czy nie doszło do złamania procedur. Dlatego radcom prawnym UM w Przemyślu zadano dwa pytania: czy procedowanie uchwały dot. utworzenia salonu gier w mieście, z 3 września 2009 roku, było zgodne z prawem i czy wcześniej, jeszcze w 2007 roku, zawarcie umowy najmu lokalu między Janem Koskiem a miastem było prawidłowe. W umowie był bowiem zapis, że pana Koska, "zobowiązuje się do prowadzenia salonu gier" w tym miejscu. Teraz członkowie komisji przedstawią efekty swojej pracy radnym. (Super Nowości)

Reklama