Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.03-04.04.2010 r.

• W trakcie awantury na sesji radni chcieli wezwać policję i prokuraturę. Środowa (24 marca) sesja przemyskich radnych zaczęła się i do popołudnia trwała w atmosferze nad wyraz spokojnej. Najpierw pokojowo i bez dyskusji radni zdjęli z porządku obrad kilka kontrowersyjnych punktów – między innymi projekt uchwały nadającej tytuł honorowego obywatela strażakowi Danielowi Dryniakowi (na wniosek tegoż), następnie – o sprzedaży kilku lokali biurowych w budynku przy Barskiej 15, wynajmowanych dotychczas przez różne organizacje i instytucje. W tym ostatnim przypadku pojawiły się wątpliwości co do równego traktowania owych najemców: lokale zajmowane do tej pory między innymi przez stowarzyszenia działkowców, poszkodowanych przez III Rzeszę, emerytów, SLD-owskie biuro poselskie i przemyski oddział tej partii miały być zbyte w drodze przetargu nieograniczonego (i ten projekt został zdjęty), natomiast pomieszczenia wynajmowane fundacji „San” planowano sprzedać z 90-procentową bonifikatą (projekt głosami większości pozostał w programie, a następnie został przyjęty, tj. lokal sprzedano). Potem przez kilka bitych godzin radni zajmowali się sprawozdaniem szefa Izby Celnej Piotra Daniela. Już na początku wystąpienia gościa okazało się, że powodem jego wizyty jest głównie sprawa przenosin punktu odpraw celnych z ulicy Sieleckiej na Ofiar Katynia (gdzie kiedyś już się mieścił). Decyzja ta już zapadła i wchodzi w życie 1 kwietnia, jednak radni w zdecydowanej większości byli nią zaskoczeni i oburzeni. – Bez konsultacji z nami?! I to wtedy, kiedy zaczynamy remont tej ulicy?! – grzmieli jeden po drugim na szefa IC. Ten tłumaczył, że ruch na granicy teraz a kiedyś to dwie różne sprawy (znaczy, że jest o wiele mniejszy), że samochody ciężarowe będą miały osobny dojazd itp. Głos zabrał też przewodniczący zarządu rady osiedla „Za Wiarem” Andrzej Bartnicki: – Gdyby pan choć miesiąc pomieszkał na naszym osiedlu, zmieniłby pan zdanie! Chodniki nam TIR-y niszczyły, rowy ciągle zaśmiecane były, bród, hałas i niebezpieczeństwo było! A teraz znowu ? Nic o nas bez nas! Jeśli będzie trzeba, przywiążemy się przed urzędem łańcuchami i będziemy protestować! Radni zaproponowali, by powołać specjalny zespół do rozwiązania problemu, jednak dyrektor IC nie wykazywał woli cofnięcia decyzji. W porządku obrad było jeszcze wiele innych sprawozdań i roboczych uchwał, jednak sprawa punktu odpraw zdominowała całe przedpołudnie. Radni mieli się nimi zająć po dwugodzinnej przerwie na obiad, jednak wówczas wybuchła karczemna wręcz awantura. Przewodniczący rady Rafał Oleszek ogłosił, że... popełniono przestępstwo: na firmowym papierze z logo rady miasta niektórzy radni ślą do władz centralnych i za granicę (prezydenta RP i mera Lwowa) pisma w imieniu całej rady, podczas gdy cała rada ani o nich wie, ani akceptuje. Wówczas doszło do scysji między przewodniczącym Rafałem Oleszkiem a radnym Eugeniuszem Strzałkowskim, domagającym się od prezydium rady zwrotu owych pism. W trakcie słownego dochodzenia, w której to szafie i dlaczego listy radnego zostały zamknięte, stronom puściły nerwy: Zygmunt Majgier starym zwyczajem zaczął blokować prowadzących obrady (stając na środku sali, krzycząc i uniemożliwiając prowadzenie sesji). Prezydium, głównie w osobie mocno poirytowanego i nieprzebierającego w słowach Janusza Zapotockiego, nie pozostawało niesubordynowanemu radnemu dłużne. Z obu stron padały coraz ostrzejsze sformułowania, łącznie z groźbami wezwania policji i prokuratury, inwektywami. Kiedy wszyscy już kłócili się ze wszystkimi, postanowiono sesję przerwać na dzień, dwa. Potem – na kilka godzin. Ostatecznie obrady wznowiono wieczorem i dobrnięto do końca. (Życie Podkarpackie)

Reklama