Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.03-21.03.2010 r.

• Gdyby współwłaściciele większości starych, zabytkowych kamienic w Przemyślu wykazali się podobnym zaangażowaniem i dobrym chęciami jak współwłaściciele kamienicy przy ulicy 3 Maja 4, opinia, że Przemyśl – ze względu na swoją architekturę – jest „małym” Krakowem, byłaby znacznie bardziej bliska prawdy. Wiele przemyskich zabytkowych kamienic wygląda obskurnie. Tylko dlatego, że ich współwłaściciele nie potrafią się dogadać co do renowacji lub nie zgadzają się na nią. Sprzeciw jednego sprawia, że dobre chęci pozostałych pełzną na niczym. Stuprocentowy konsensus udało się osiągnąć między właścicielami kamienicy przy ulicy 3 Maja 4. Kamienicy nie byle jakiej – to obecnie najstarszy, zachowany w tej części miasta świecki obiekt mieszkalny. – Spory o podział kamienicy toczą się od 13 lat. To jednak nie oznacza, że ktoś komuś chce zrobić na złość. Połączyliśmy siły i postanowiliśmy odnowić ten wspaniały budynek – mówi jeden z kilku współwłaścicieli. Ta późnobarokowa kamienica z klasycystycznymi elementami wystroju wpisana jest do rejestru zabytków. Podobnie jak okalający ją ceglany mur i dziedziniec od strony ul. Krasińskiego. Została wzniesiona pod koniec XVIII w. (prawdopodobnie w 1780 r.) z przeznaczeniem na kwatery oficerskie. Usytuowana u zbiegu dawnych szlaków handlowych Lwów – Kraków (czyli wschód – zachód) oraz północne wybrzeże Bałtyku – Węgry (czyli północ – południe) przez wiele lat funkcjonowała jako tzw. forpoczta miasta – pierwsza kamienica na przedmieściach grodu, z zajazdem i pocztą (tzw. Stara Poczta). Na przełomie XIX i XX wieku budynek poddany został generalnemu remontowi. Zmieniono wówczas m.in. pokrycie dachu gontowego na dachówkę i zmieniono kształt okienek strychowych z tzw. wolich oczek na lukarny. Prace restauratorskie i roboty budowlane, prowadzone oczywiście zgodnie z zaleceniami konserwatorskimi, rozpoczęły się w 2007 r. Pochłonęły już ok. 1 mln zł, z czego 300 tys. stanowiły dotacje od Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Pozostałe koszty ponieśli współwłaściciele. – Musimy odtworzyć wartości architektoniczne, zabytkowe i kulturowe budynku, ale chcemy także odzyskać dawną użyteczność obiektu, czyli przeznaczyć go na usługi i mieszkalnictwo. Chcemy wrócić do wolich oczek i pokryć dach „karpiówką” – wylicza jeden ze współwłaścicieli. – Większość prac już za nami. Pozostaje jeszcze odwodnienie i utwardzenie placu przed budynkiem, wykonanie parkingu, renowacja i konserwacja ceglanego muru od strony ulicy Krasińskiego, zagospodarowanie zieleni oraz iluminacja całości – dodaje. Niedawno współwłaściciele wystąpili do Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Grażyny Stojak o kolejną dotację, która pozwoliłaby zakończyć remont. – Liczymy na pomoc, bo efekt końcowy, taką mamy nadzieję, będzie wspaniały – zapewnia nasz rozmówca. Chyba ze skromności nie dodał, że to znakomity przykład do naśladowania dla innych. Współwłaściciele odsuwając wszelkie spory na bok, uratowali coś, co będzie stanowić chlubę pięknego, ale zaniedbanego nadsańskiego grodu. (Życie Podkarpackie)

Reklama