Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 01.02-07.02.2010 r.

• „50 procent zniżki na terenie miasta” – takie ogłoszenia wożą za przednią szybą autobusy PKS-u. I faktycznie: zamiast za dwa złote, pasażer czekający na MZK jedzie za złotówkę. Tyle że już nie autobusem MZK... Czy PKS chce wyciąć miejskiego przewoźnika? Dyrektor przemyskiego PKS-u Stanisław Biernat kategorycznie zaprzecza: – Ależ skąd! Mrozy są, ludzie stoją na przystankach i marzną, a my i tak przez miasto przejeżdżamy i zwykle na tych końcowych odcinkach mamy wolne miejsca... Pomyśleliśmy, że taki ludzki gest w czasie ostrej zimy będzie miły. Niehumanitarnie byłoby człowieka nie zabrać, kiedy tupie z zimna i ręce zaciera, szczególnie, że w takich warunkach pogodowych miejski autobus nie zawsze dociera... Zdaniem dyrektora PKS tak wielka zniżka nie jest podcinaniem nóg konkurencji, bo większość klientów MZK i tak ma bilety ulgowe (uczniowie, emeryci, posiadacze biletów miesięcznych), więc cena przejazdu jest bardzo zbliżona. – Poza tym my głównie obsługujemy powiat, a nie miasto, więc nie jest to nasze główne źródło utrzymania. Ba – w ogóle przewozy nie dają takich dochodów, by wyjść na swoje. Zarabiamy raczej na dodatkowej działalności – wyjaśnia S. Biernat.
– Konkurujemy z MZK raczej na zdrowych zasadach i tylko w nielicznych przypadkach: na takich trasach jak Wapowce czy Żurawica. Natomiast o nieuczciwej konkurencji można mówić w przypadku busów, które wbrew przepisom podjeżdżają na przystanki tuż przed planowanym kursem czy to PKS, czy MZK. Tu potrzebne są nowe uregulowania prawne, takie jak w krajach Europy Zachodniej, gdzie samorząd w przetargu wybiera jednego przewoźnika, a ten jeździ według rozkładu ustalonego odgórnie i do wszystkich miejscowości, a nie tylko do tych, do których się opłaca. Póki co jednak mamy wolną amerykankę, w efekcie której wiele małych oddalonych od głównych tras wiosek w ogóle nie jest obsługiwanych, bo to się nikomu nie opłaca... Prezes MZK Janusz Fudała jest odmiennego zdania: – PKS ma zgodę na wjazd i wyjazd z miasta, nie ma natomiast, o ile mi wiadomo, pozwolenia na jazdę w komunikacji miejskiej. Wydaje mi się, że ustalenie ulgi na przejazdy na terenie miasta jest cechą funkcjonowania w ramach komunikacji miejskiej, a więc zachodzi podejrzenie, że jest to działanie nielegalne. Poza tym są już orzeczenia NSA zabraniające niektórym przewoźnikom zatrzymywania się na miejskich przystankach w Warszawie właśnie z tego tytułu. Jest to jednak nowa sprawa, muszę się zastanowić, czy nadać jej bieg formalnoprawny. Ogólnie konkurencję z PKS-em Janusz Fudała określa jako w miarę zdrową: – Chcemy jeździć do Krasiczyna i Medyki i zrobimy wszystko, żeby to uskutecznić. Mamy w planach poważne inwestycje, w tym zakup nowych autobusów, więc sądzę, że nie stoimy na przegranych pozycjach. Uważamy, że dla mieszkańców tych miejscowości byłoby to rozwiązanie lepsze od korzystania z PKS-u, bo dojeżdżając do miasta nie będą musieli przesiadać się na autobus MZK, by dojechać do określonego osiedla czy na konkretną ulicę. (Życie Podkarpackie)

Reklama