Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 10.08-16.08.2009 r.

• Gdy dwa lata temu kupował działkę, nie przyszło mu do głowy, że zamiast z budową domu, będzie zmagał się z jarosławskimi urzędnikami. Od roku bezskutecznie stara się o decyzję o warunkach zabudowy. Gdy się o nią upomniał, usłyszał pytanie: A co nam pan zrobi? Rafał Babiś kupił prawie 16 arów działki przy ulicy Harcerskiej w Jarosławiu. Sąsiaduje ona z działką JKS-u, na której jest miejski stadion. Właściwie jego działka sąsiaduje nie z samym stadionem, a z drogą prowadzącą do garaży. Sąsiedztwo JKS-u nie pozwoliło jednak urzędnikom wydać mu rok temu decyzji o warunkach zabudowy. – Mieszkam w starym, wyremontowanym domu, działkę kupiłem z myślą, że wybuduję nowoczesny dom dla swojej rodziny. Że razem z żoną i dwójką dzieci zamieszkamy tutaj. Okolica jest spokojna, widok ładny. W czerwcu ubiegłego roku złożyłem w urzędzie miasta wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. To pierwszy krok, by starać się o pozwolenie na budowę – tłumaczy R. Babiś. Ale zamiast rutynowej decyzji, otrzymał z urzędu postanowienie o wstrzymaniu postępowania. Naczelnik wydziału gospodarki przestrzennej Jerzy Śliwa poinformował go, że w kwietniu 2008 r. rada miasta podjęła uchwałę o przystąpieniu na tym terenie do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego pod nazwą „Obszar sportu i rekreacji przy ul. Bandurskiego”. A w związku z opracowaniem tego planu, procedura wydania decyzji musi zostać zawieszona. – W piśmie poinformowano mnie, że po dwunastu miesiącach burmistrz musi wydać decyzję. Może ją także wydać, gdy rada nie przystąpi do realizacji uchwały lub jeżeli w okresie, gdy postępowanie było zawieszone, nie uchwali wspomnianego planu. Tak też się stało. Rada planu nie uchwaliła, dwanaście miesięcy minęło, a ja żadnego pisma z urzędu nie otrzymałem. Zwróciłem się więc do wiceburmistrza, a tam, w jego gabinecie, na pytanie o decyzję, usłyszałem od urzędniczki: „Co nam pan zrobi? Odwoła się pan do prezydenta?”. Byłem zaskoczony taką reakcją. Żyłem w przekonaniu, że urzędnicy kierują się w pracy jakimiś przepisami, terminami, a tu się okazało, że nie – mówi właściciel działki. Ale naczelnik J. Śliwa odpiera zarzuty wnioskodawcy: – Ten pan nie rozumie jednej rzeczy, że jak plan jest uchwalany, to decyzji nie dostanie. Plan właśnie został sporządzony i wystawiony do publicznej konsultacji. Będzie do wglądu przez najbliższy miesiąc, a trzeciego września odbędzie się społeczna debata. Ten pan może wnieść swoje uwagi i wnioskować o zmianę przeznaczenia jego działki, ale jaki będzie rezultat, nie potrafię powiedzieć – wyjaśnia. I chociaż we wcześniejszym piśmie informował R. Babisia, że zgodnie z przepisami do 12 miesięcy powinien otrzymać decyzję, dziś tłumaczy, że na jej wydanie jest jeszcze czas. – Poza tym, każdy kto przychodził z tego terenu i pytał, dostawał tę samą odpowiedź, że decyzji pozytywnej nie dostanie. Musimy zarezerwować teren na poszerzenie stadionu czy jakieś obiekty towarzyszące. Może to nie nastąpi w najbliższych latach, ale może tak być w przyszłości – tłumaczy. Rafał Babiś już urzędnikom wierzyć nie chce. Skargę na bezczynność złożył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie. – Zostałem w takiej sytuacji, że nie mogę ani budować domu, ani sprzedać tej działki. Nie rozumiem, dlaczego planem obejmują moją działkę, a nie zajmą się swoimi działkami, które wynajmują pod garaże. Mogę podejrzewać, że na mojej działce zaplanują jakiś obiekt sportowy, a w rzeczywistości staną tam kolejne garaże. Zwłaszcza że już dostałem od miasta propozycję sprzedaży tej działki za 5 tysięcy złotych. Za taką kwotę to ja chętnie kupię od miasta działkę i wybuduję tam dom – podsumowuje R. Babiś. (Życie Podkarpackie)

Reklama