Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.12-14.12.2008 r.

• Poseł PO twierdzi, że przewodniczący "S" popiera ludzi z PiS, bo startował w wyborach z listy tej partii. Dyskusja o preferencjach politycznych członk-ów przemyskiej "Solidarności" rozgorzała po tym, jak związek zawodowy wziął w obronę odwołanego przewodniczącego RM w Przemyślu, Adama Łozińskiego (PiS). Na miejsce Łozińskiego, został wybrany Marek Rząsa (PO). Poseł PO, Piotr Tomański, oburza się, że "Solidarność" uważa, że Rząsa został wybrany głosami "komunistów i liberałów", a Łoziński to "obecnie członek PiS, prawy i szanowany mieszkaniec miasta Przemyśla". - Są to sformułowania krzywdzące. W mojej opinii słowa te mają świadczyć, że prawy członek PiS został odwołany, aby powołać niegodnego kandydata - twierdzi Piotr Tomański.
- Uważam, że jest to nieetyczne, świadczące o niskich pobudkach autorów listu i zdecydowanie wykraczające poza obszar działania związków zawodowych.
- Gdyby Adam Łoziński nie był członkiem PiS-u, to też bym go wziął w obronę - twierdzi Andrzej Buczek, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Ziemia Przemyska.
- A stanowisko to zajęliśmy, bo zajmujemy się sprawami społecznymi i mamy taki obowiązek. Dodaje, że nie jest to tylko jego osobiste stanowisko w tej sprawie, ale takie zdanie ma cały zarząd "S". Andrzej Buczek przyznaje, że startował z listy PiS w wyborach samorządowych, bowiem PiS ma zbliżony program do związku "Solidarność". - Ale nie tylko z tą partią współpracujemy, bo np. szukamy pomocy u SLD w sprawie emerytur pomostowych czy prywatyzacji - broni się przed zarzutami przewodniczący przemyskiej "Solidarności". Przemyska "Solidarność" chce także, by trzech radnych miejskich złożyło mandaty.
- Zachowali się niegodnie - twierdzi Buczek. Chodzi o braci Oleszków i Zygmunta Majgiera, którzy startowali z listy PiS do Rady Miejskiej, a wzięli udział w odwołaniu przewodniczącego Adama Łozińskiego z PiS. Poseł Tomański uważa, że takimi sprawami nie powinny zajmować się związki zawodowe. (Super Nowości)

Reklama