Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 03.11-09.11.2008 r.

• Najpierw słychać pisk hamulców, a potem zgrzyt giętych i rozdzieranych blach. Czasem jeszcze towarzyszą temu okrzyki przechodniów. Tak jest średnio dwa razy w tygodniu w miejscu, gdzie auta z Mniszej wyjeżdżają w lewo na Jagiellońską. O tym najbardziej niebezpiecznym miejscu w mieście pisaliśmy kilkakrotnie, opatrując informacje zdjęciami z kolejnych kolizji. Bez rezultatu. W środę, 29 października, auto dostawcze po zderzeniu z osobowym wyłamało trzy słupki z łańcuchami i zatrzymało się na chodniku. Chyba cud, że przechodnie zdążyli uskoczyć.
– Znamy ten problem – mówi na drugi dzień po kolizji podinspektor Jerzy Wojdyło, naczelnik sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. – Są dwa rozwiązania, które mogłyby zapewnić tam bezpieczeństwo. Należałoby albo ustawić tam sygnalizację świetlną, albo na Mniszej postawić znak zakazu skrętu w lewo. Decyzja należy do władz miasta, które zarządzają drogami. Za kilka dni na spotkaniu z Komisją do spraw Organizacji Ruchu wystąpimy z wnioskiem o rozwiązanie tego problemu – obiecuje naczelnik. Znając meandry biurokracji nie wiadomo, kiedy będzie tam bezpiecznie. Dlatego drodzy kierowcy, wyjeżdżając z Mniszej w Jagiellońską, nie spieszcie się i pięć razy upewnijcie się, czy droga jest wolna. (Życie Podkarpackie)

Reklama