Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.10-12.10.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Rajdowiec bez prawka!
• Marcin M. kpi sobie z prawa. 27-letni przemyślanin, Marcin M. był już 22-krotnie notowany w sprawach dotyczących wykroczeń i przestępstw związanych z ruchem drogowym. Miał jeden wypadek i dwie kolizje. Od czterech lat jest systematycznie karany mandatami za jazdę bez uprawnień, miał też sądowy zakaz prowadzenia samochodu, kilka razy zatrzymywano go w związku z jazdą po alkoholu. Ale jeździ nadal.
- On zwyczajnie kpi sobie z prawa, bo nie możemy nic więcej mu zrobić, niż ukarać go mandatem karnym w wysokości 500 złotych, a jeśli jeździ podczas obowiązywania zakazu sądowego, wszcząć postępowanie - mówi podinsp. Jan Faber p.o. oficer prasowy KMP w Przemyślu. Marcin M. jest też dobrze znany policjantom, nie tylko tym z drogówki. Jego przestępczy życiorys jest bardzo bogaty, bo poza jazdą bez uprawnień, ma on jeszcze inne nielegalne zamiłowania. Pierwszy raz był notowany za kradzież, już jako 14-latek. Potem już szło z górki - w sumie "Marcinek", jak go nazywają niektórzy policjanci, uzbierał już 22 sprawy o kradzieże, rozboje, czyny przeciw życiu i zdrowiu... Marcin M. jeździ niezłymi brykami, rozbijał się już BMW, teraz gna po mieście fordem mondeo. - On regularne rajdy urządzał, pokazywał, jak szybko da się przejechać z jednego końca miasta na drugi - mówi osoba znająca M., ale pragnąca zachować anonimowość. Ostatnim razem spowodował kolizję na skrzyżowaniu Sportowej i Jagiellońskiej, bo ...zobaczył radiowóz, spanikował, ponieważ wiózł "trochę" ukraińskiego spirytusu, dokładnie 330 litrów. - Mandat przyjął spokojnie, z uśmiechem na ustach - mówią policjanci z drogówki. - Sam mówi, że mu się prawka robić nie opłaca - dodaje znajomy M. - Zaraz by je stracił, choć jeździć umie dobrze, ale szarżować lubi, a tak ma luz, dostaje mandaty, ale czy je płaci? - powątpiewa. (Super Nowości)

• Zgodnie z decyzją klientów, którzy wzięli udział w akcji "Bezpieczny powrót ze szkoły", wsparcie finansowe otrzyma Szkoła Podstawowa nr 14. W czasie trwania akcji klienci odwiedzający supermarket Billa wybierali szkołę, której sklep udzieli wsparcia finansowego na cel związany z poprawą bezpieczeństwa uczniów. Każdy klient otrzymywał także światełko odblaskowe, dzięki któremu pieszy jest lepiej widoczny na drodze. Po podliczeniu głosów okazało się, że wsparcie otrzyma SP nr 14 w Przemyślu.
- Cała akcja była pretekstem do rozmów dorosłych z dziećmi na temat prawidłowego zachowania się na drodze. Walory edukacyjne tych działań doceniła Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, obejmując patronat honorowy nad przedsięwzięciem. Zwycięska Szkoła Podstawowa numer 14 cieszyła się największą sympatią wśród klientów Billi i otrzymała 28 tysięcy 814 punktów. W najbliższym czasie dyrekcja szkoły podejmie decyzję, na jaki konkretnie cel przeznaczone zostaną otrzymane pieniądze. Billa dziękuje wszystkim swoim klientom za udział w akcji oraz zaprasza do wspólnej zabawy przez edukację przy kolejnych projektach skierowanych do lokalnej społeczności - mówi Adam Studziński, przedstawiciel organizatora akcji. (Życie Podkarpackie)

• Klub radnych miejskich Prawa i Sprawiedliwości w rozsypce. Opuściło go trzech z siedmiu radnych. Obecnie w przemyskiej radzie miasta największy jest pięcioosobowy klub Platformy Obywatelskiej. Na początku obecnej kadencji klub PiS był w Przemyślu potęgą. Z dwunastoma z 23 radnych mógł rządzić samodzielnie. Pierwszy z klubu PiS już dawno odszedł Zygmunt Majgier. Stało się to po tym, jak wyszło na jaw, że PiS-owski prezydent Przemyśla Robert Choma był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Jakiś czas temu klub PiS opuścił Grzegorz Hayder. Niedawno radni Rafał i Leszek Oleszkowie, którzy wspólnie z Zygmuntem Majgierem reprezentują teraz Prawicę Rzeczypospolitej. Teraz opuściło klub jeszcze trzech radnych: Jerzy Golec, Wiesław Morawski i Eugeniusz Strzałkowski. Razem z Hayderem na dzisiejszej sesji po raz pierwszy wystąpili pod szyldem nowego klubu "Samorządny Przemyśl". Jakie są przyczyny ostatniego opuszczenia przez radnych klubu PiS? Już od dawna mówiło się, że nie akceptowali odgórnego narzucania im "właściwego" zdania przez posła PiS z Przemyśla Marka Kuchcińskiego. Klub PiS liczy obecnie tylko czterech radnych. Obecnie trwają spekulacje, co do nowej koalicji. Istnieje wiele wariantów, najczęściej bez udziału dotychczas rządzącego miastem PiS. Sprawa może się rozstrzygnąć na najbliższej sesji rady miasta, czyli 23 października.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Ogołocony pomnik ofiar UPA
• Zabite polskie dzieci przywiązane do drzewa drutem kolczastym zdjęto z przemyskiego pomnika Ofiar Mordów UPA na Wołyniu. Zrobiono to na polecenie wiceprezydenta. Chodzi o pomnik czczący pamięć Polaków zamordowanych w latach 1943 - 45 przez OUN - UPA na Wołyniu i w Małopolsce. Monument w 2003 r. stanął na cmentarzu wojskowym w Przemyślu. Krzyż, kamień i pamiątkowa tablica. Wkrótce, ktoś ustawił na nim kamienny posąg martwych dzieci przywiązanych do drzewa drutem kolczastym. Kto to zrobił? Nie wiadomo. Sprawę próbowała wyjaśnić policja i prokuratura. Ta pierwsza umorzyła sprawę, bo nie znalazła sprawcy. Prokuratura nie stwierdziła "znamion czynu zabronionego".
- Na początku 2008 roku otrzymaliśmy w tej sprawie pismo podpisane przez wicewojewodę Małgorzatę Chomycz. Tego elementu pomnika nie było w projekcie uzgodnionym z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W ub. tygodniu na polecenie wiceprezydenta Przemyśla Dariusza Iwaneczko ten element został zdemontowany przez służby komunalne i złożony w magazynie - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla. Przeciwnicy tego symbolu twierdzą, że nie ma on pokrycia w historii. Zdjęcie, na podstawie, którego rzeźba dzieci oplecionych kolczastym drutem, została wykonana, było opublikowane w 1928 r. w piśmie naukowym. Przedstawiało ofiary zbrodni chorej psychicznie kobiety. Sprawa demontażu pomnika oburzyła część przemyślan. Wyjaśnień od prezydenta miasta zażądał wiceprzewodniczący Rady Miasta Rafał Oleszek. Zareagował również europoseł z Przemyśla Andrzej Zapałowski.
- To skandal. Jest u nas wiele pomników ku czci członków UPA, które postawiono bez jakichkolwiek pozwoleń. Nikt ich nie rusza. Ten pomnik to symbol zbrodni UPA, które faktycznie, w takiej formie miały miejsce - twierdzi Zapałowski, z wykształcenia historyk. Dodaje, że ta sprawa może rozpętać nową walkę na pomniki.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Chciał wywieźć z Polski ikony
• Straż graniczna udaremniła kolejną próbę wywiezienia z Polski dzieł sztuki. Trzy ikony, dwa talerze porcelanowe z podobizną Napoleona III oraz wazę na owoce usiłował wywieźć z Polski pociągiem relacji Wrocław - Kijów Ukrainiec, Siergii V. Jeśli sprawdzą się przypuszczenia strażników granicznych co do tego, że przedmioty są zabytkowe, a wszystko na to wskazuje, przemycającemu grozi kara nawet do 5 lat więzienia. Sergii V. ikony (z datami od 1847 do 1919 r.) oraz resztę zabytkowych przedmiotów miał w podręcznym bagażu, z którym podróżował pociągiem jadącym z Wrocławia do Kijowa. Na przemyskim przejściu kolejowym strażnicy graniczni skontrolowali bagaż Ukraińca i znajdujące się w nim przedmioty wzbudziły ich zainteresowanie. Jak zwykle w podobnych sytuacjach bywa, mężczyzna tłumaczył, że o przewóz ikon, talerzy i wazy poprosili go znajomi z Polski, miał je przekazać komuś w Kijowie. Zgodził się, bo jest uczynny, o tym, że na przewóz takich przedmiotów przez granicę trzeba mieć zaświadczenie wydane przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków nic nie wie i pierwszy raz słyszy. Niezależnie od tego czy niewiedza Ukraińca i jego uczynność są prawdziwe, czy rzekome, jeśli ekspertyza WKZ wykaże, że przedmioty, które usiłował przewieźć w swym bagażu podlegają przepisom ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, może on trafić do więzienia. O ile naprawdę działał nieumyślnie, może stracić wolność "tylko" na dwa lata, ewentualnie zapłacić grzywnę albo ponieść karę ograniczenia wolności, jeśli jednak okaże się, że wcale taki "nieświadomy" nie był, może pójść za kratki nawet na 5 lat! (Super Nowości)

• Nowy rok akademicki zainaugurowali studenci Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu. W tym roku w murach uczelni kształcić się będzie około 1500 studentów, w tym prawie 600 na pierwszym roku. Wśród nich jest młodzież z Ukrainy, Rumunii i Mołdawii. Szkoła uzyskała zgodę na uruchomienie kolejnego kierunku: inżynierii środowiska, ale na razie brakuje jej zaplecza dydaktycznego. Niezbędne do tego pomieszczenia znajdą się w mającym powstać nowym campusie. Projekt jego budowy jest w trakcie opracowywania.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Utrudnienia do końca października
• Ulica Jana III Sobieskiego, zwana popularnie przemyskimi serpentynami, wreszcie doczekała się generalnego remontu. Stan nawierzchni pogarszał się z roku na rok. Trudno się dziwić - przejeżdżają tamtędy setki, jak nie tysiące samochodów dziennie. To bardzo ważny trakt komunikacyjny miasta, bo stanowi "okno" na zachód. Prace remontowe rozpoczęły się miesiąc temu, ale największe utrudnienia w ruchu panują właśnie teraz, kiedy stara nawierzchnia została zdarta, w niektórych miejscach do kostki brukowej, którą droga ta wyłożona była przed wielu, wielu laty. - Zaczęliśmy miesiąc temu, ale ponad dwa tygodnie mieliśmy wyjęte z kalendarza ze względu na ciągłe opady deszczu - powiedział nam dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu Jacek Cielecki. Remont serpentyn ma charakter kompleksowy, więc najpierw na plac budowy wkroczyli pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, aby przeprowadzić prace wodno-kanalizacyjne, m.in.: wymienić przykanaliki czy kraty ściekowe, naprawić lub wymienić studzienki. - Te prace są już na ukończeniu, więc mogliśmy zerwać starą nawierzchnię. Równolegle zabezpieczamy dwa miejsca osuwiskowe na tej ulicy, które mogą zagrażać tąpnięciem. Za moment będziemy nakładać mocniejszą pierwszą warstwę nawierzchni bitumicznej, potem drugą i wówczas komfort jazdy znacznie się poprawi. Wtedy mogą jednak nastąpić utrudnienia w ruchu - tłumaczy J. Cielecki. Wszystko zależeć będzie od pogody. Jeśli wreszcie nastanie piękna polska jesień, prace posuwać się będą w szybkim tempie. Trzy pasy ruchu zostaną zachowane, bo nie ma szans na nawet niewielkie poszerzenie jezdni. Ostatni etap prac przy nawierzchni ZDM planuje na połowę października. Wówczas położona zostanie ostatnia warstwa, tzw. ścieralna, czyli znany wszystkim asfaltowy dywanik. Ten etap prac ma się zakończyć pod koniec października. - Ostatni etap zaplanowany jest na listopad i grudzień. Wówczas zajmiemy się wymianą krawężników i barier energooszczędnych i układaniem nowego chodnika - zakończył J. Cielecki. (Życie Podkarpackie)

Akcja "Kundel" czyli sprzątanie psich...
• Akcję przypominającą o konieczności sprzątania po psach przeprowadzi w październiku przemyska Straż Miejska. 8, 13, 24 i 27 października strażnicy będą zwracać szczególną uwagę na przestrzeganie przepisów przez właścicieli psów. Osoby nie sprzątające po swoich psach tym razem nie będą mogły liczyć na pouczenie, lecz zostaną ukarane 200 - złotowymi mandatami. Od kilku miesięcy w kilku miejscach Przemyśla zostały zainstalowane dystrybutory zestawów do usuwania psich nieczystości. Jeden zestaw kosztuje 50 groszy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• W ubiegłą sobotę na parkingu obok Kopca Tatarskiego spotkali się przemyscy miłośnicy skuterów.
- Nie jesteśmy jeszcze żadnym formalnym towarzystwem ani klubem - mówi "Łysy", który był inicjatorem spotkania kończącego tegoroczny sezon. - W mieście jest nas jeżdżących na skuterach kilkudziesięciu, a w okolicy też trochę się znajdzie. Łączy nas wspólna pasją do skuterów. Nieważne, kto na czym jeździ - dodaje "Nucek". - Byleby silnik w maszynie miał 50 centymetrów pojemności. Oczywiście największy szpan to skuter dobrej marki, ale może też być "Komarek" albo zwykła motorynka. Niestety w sobotę pogoda trochę pokrzyżowała chłopakom szyki, ale na wiosnę być może uda się nam zorganizować klub i wtedy imprezy skuterowe nabiorą rozmachu. (Życie Podkarpackie)

• Bezpłatnie możesz zdobyć nowy zawód. Miejscowy Zakład Doskonalenia Zawodowego (ZDZ) tworzy Policealną Szkołę Kosmetyczną. Nauka potrwa cztery semestry. Trzeba się pośpieszyć, bo miejsc jest niewiele. Warunkiem przyjęcia jest wiek od 18 do 64 lat oraz posiadanie wykształcenia średniego (matura niekonieczna). Zakwalifikowanym osobom z Przemyśla oraz powiatów: jarosławskiego, lubaczowskiego i przemyskiego ZDZ zapewni nieodpłatne wykłady i ćwiczenia w godzinach dogodnych dla słuchaczy. Koszty szkolenia zostaną pokryte z unijnych pieniędzy i budżetu państwa.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Bandyci pobili staruszka
• Oberwał, bo nie chciał darmo dać "fajek". Dwóch młodzieńców (18 i 17 lat) raczyło się obficie piwem na zasańskim dworcu PKP. Wkrótce dołączył do nich trzeci, przypadkowo poznany osobnik. Impreza trwała w najlepsze, gdy zabrakło piwa (mimo iż mieli początkowo 20 butelek "browaru") i "fajek". Młodzi ludzie poszli do pobliskiego małego sklepiku i zażądali papierosów za darmo. 67-letni właściciel sklepiku odmówił, więc chuligani pobili go tak, że stracił przytomność. Nie przejęli się tym, poszli pić dalej. Poza trzema paczkami papierosów chuligani ukradli ze sklepu napój i gazetę. Nieprzytomnego starszego mężczyznę po prostu zostawili. Odeszli na pobliskie szkolne boisko, gdzie napój "sprezentowali" grającym tam w piłkę chłopcom, zaś gazetę wyrzucili. Byli już tylko we dwójkę, bo przypadkowy znajomy sobie poszedł. Pijani młodzieńcy postanowili trochę się rozruszać i też pograli trochę w nogę, ale szybko się im znudziło, więc powrócili rychło do swego ulubionego "sportu", czyli picia piwa, które kupili w sklepie spożywczym i o dziwo nawet bez oporów zapłacili za nie. Z "browarami" poszli na stadion "Czuwaju", chuligani są bowiem kibicami tego klubu, gdzie do później nocy pili. Potem poszli spać do domów. Pobity właściciel sklepiku o rozboju zgłosił policji dopiero nazajutrz po zdarzeniu. Przemyscy policjanci szybko ustalili, że to 18-letni Marek L. i 17-letni Marcin F. pobili starszego mężczyznę. Marcin F. jest obecnie poszukiwany przez policję, podobnie jak trzeci chuligan, który dołączył do pijących na dworcu "koleżków". - Na razie nie ustalono jego personaliów, na pewno jest przemyślaninem - dodaje podinsp. Faber. Zatrzymano natomiast Marka L. Zarobił już dozór policyjny, który jako środek zapobiegawczy zastosowała wobec niego prokuratura. Sprawcom rozboju grozi kara do 12 lat więzienia, 17-latek, choć nieletni, będzie odpowiadał w sądzie jak osoba dorosła. (Super Nowości)

J A R O S Ł A W

Kawiarnia w podziemiach
• Czterdzieści tysięcy złotych przekazali radni na prośbę burmistrza na wykonanie projektu technicznego nowej trasy podziemnej pod trzema kamienicami przy rynku. Po zamknięciu jarosławskich podziemi przez właściciela kamienicy Rydzikowskich w czerwcu br. zrodził się pomysł, by stworzyć nową trasę podziemną z dodatkowymi atrakcjami. - Pomysł powstał, gdy byłem naczelnikiem wydziału promocji. Chcieliśmy wówczas połączyć ze sobą piwnice kamienicy Orsettich, remontowanej obecnie kamienicy Attavantich i kamienicy Rynek 6. Nie został zrealizowany, bo nie udało się pozyskać na to funduszy - mówił burmistrz Andrzej Wyczawski podczas czerwcowej sesji, na której radni rozważali propozycję Jana Waltera, by miasto kupiło od niego kamienicę Rydzikowskich i podziemia. Radni odrzucili ją wówczas, a pomysł stworzenia nowej trasy podziemnej dojrzewał. Na poniedziałkowej sesji rady miasta, 29 września, burmistrz zwrócił się do radnych, by przekazali na zaprojektowanie przejść pomiędzy kamienicami 40 tys. zł. Nowe podziemia miałyby nie trzy, a dwa poziomy, a także długość 260 metrów, czyli o 100 metrów więcej od istniejących. - Wykonanie podziemi chcemy sfinansować ze środków unijnych, a dokładnie z Funduszu Polsko-Słowackiego. W tym celu planujemy zawrzeć porozumienie ze słowackim miastem Bardejów, które posiada trasę podziemną. Planujemy przygotować wspólny projekt - informował na sesji burmistrz. Według jego zapewnień, istnieje możliwość odtworzenia w podziemiach pod kamienicą Rynek 6 kawiarni, która kiedyś tu funkcjonowała. To miałoby podnieść atrakcyjność podziemi i odróżniać je od poprzednich. Według wstępnych szacunków na przygotowanie piwnic dla turystów potrzeba ok. 200 tys. euro. (Życie Podkarpackie)

Chcą oświetlić ratusz za 400 tys. zł
• Miasta z wielomilionowym deficytem budżetowym nie stać na taki zbytek - grzmi opozycja.
- Zróżnicowany system oświetlenia pozwoli na pokazanie całego piękna naszego ratusza - mówi Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia. Punkty oświetleniowe będą zamontowane na parapetach okien, na dachu ratusza, na balkonie, a także na szczycie hełmu wieży, w której zostanie wykonany niezależny obwód do zasilania lasera.
- Nie jestem przeciwny iluminacji ratusza. Ale róbmy to w granicach rozsądku. Fundowanie sobie takich fajerwerków za publiczne pieniądze to zbytek - irytuje się jarosławski radny Tadeusz Słowik. Radni opozycji wskazują, że ościenne miasta za oświetlenie swoich ratuszy zapłaciły przysłowiowe grosze. I grosze płacą za eksploatację.
- System zasilania iluminacji zakłada też wersję "oszczędną" obejmującą iluminację konturową elewacji i wieży z dachem, wyłączając podświetlanie okien. Pełna iluminacja będzie eksponowana jedynie wczesnym wieczorem, podczas świąt czy ważnych imprez w mieście - zapewnia Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia. Opozycji takie tłumaczenie nie przekonuje. - W mieście jest wiele innych potrzeb, na które można przeznaczyć publiczne pieniądze. Ważniejszych niż oświetlanie siedziby burmistrza - mówi radny Słowik.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Stadion zamknięty dla kibiców!
• Kordon policji prowadził przez miasto przemyskich kibiców piłki nożnej na mecz, który miał się rozegrać na stadionie JKS. Za pół godziny cały pochód maszerował z powrotem w kierunku dworca. Niestety, meczu nie obejrzeli również jarosławscy kibice. Decyzja starosty o zamknięciu stadionu wstrząsnęła fanami piłki nożnej. W sobotę, 4 października, JKS 1909 Jarosław miał rozegrać mecz z Polonią Przemyśl (IV liga). Na te najstarsze derby regionu czekali sympatycy sportu i z Jarosławia, i z Przemyśla. Niestety, obie drużyny rozegrały mecz przy pustych trybunach. Dlaczego? Bo taką decyzję podjął starosta jarosławski Tadeusz Chrzan wraz z zarządem powiatu. Kibice byli zbulwersowani. - To bez sensu, by piłkarze grali tylko dla siebie i zarządu JKS. Mieszkańcom już nic się nie należy? - interweniował po meczu w naszej redakcji zagorzały kibic JKS, podenerwowany już wcześniejszą sytuacją, bo przez ostatnie trzy mecze nie miał wstępu na stadion. JKS za wcześniejsze zamieszki kibiców podczas meczu otrzymał karę od Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Sobotni mecz z Polonią już kilka tygodni temu był zapowiadany jako mecz podwyższonego ryzyka. Komenda Powiatowa Policji w Jarosławiu poinformowała o tym oficjalnie zarząd Jarosławskiego Klubu Sportowego we wtorek, 30 września. - Wiedzieliśmy, że w Przemyślu organizuje się 250-osobowa grupa kibiców, do tego dochodzi dwustu jarosławskich kibiców, dlatego postawiliśmy pewne warunki. Zażądaliśmy listy osób posiadających licencję ochroniarza - mówi zastępca komendanta KPP w Jarosławiu mł. insp. Krzysztof Pobuta. Kierownik drużyny JKS Witold Rogala tłumaczy, że zarząd chciał spełnić warunki policji: - Oprócz zapewnienia 30 licencjonowanych ochroniarzy, mecz miał być nagrywany z trzech niezależnych kamer. Obecność jednej wynika z zarządzenia OZPN o monitoringu, zaś dwie kolejne miały filmować obie grupy kibiców. Dodatkowo zostaliśmy zobowiązani do sporządzenia imiennej listy wszystkich osób obecnych na stadionie z numerem PESEL i adresem. Takich żądań policji nie byliśmy w stanie wówczas spełnić - dodaje. Klub zobowiązał się, że do piątku, czyli 3 października do godziny 10 rano zapewni niezbędną ochronę i zabezpieczy monitoring. - Nie byliśmy w stanie spisać listy widzów, bo jest to niewykonalne - żalą się władze klubu. W czwartek doszło do spotkania Zarządu JKS z naczelnikiem wydziału prewencji KPP oraz wiceburmistrzem Bogdanem Wołoszynem i naczelnikiem Wydziału Kultury Fizycznej i Sportu Urzędu Miasta Markiem Piotrowskim, podczas którego ustalono ostateczny termin przekazania listy ochroniarzy na sobotę rano. - Do piątku mieliśmy 29 ochroniarzy, potrzebny nam był jeszcze jeden - mówi wiceprezes JKS ds. sportowych Jerzy Kłopot. Jakież było zdziwienie klubowych działaczy, gdy tego samego dnia o godzinie 15.36 otrzymali faksem pismo z zarządu powiatu jarosławskiego informujące o. zamknięciu stadionu dla publiczności. Zarząd argumentował decyzję wzajemnym antagonizmem kibiców obu drużyn, a także zakwalifikowaniem tego meczu przez burmistrza jako spotkania podwyższonego ryzyka. - Jest to decyzja o tyle dziwna, że gdyby zamykać stadiony z takiego powodu, to większość meczów w kraju odbywałaby się przy pustych trybunach mówi - Maciej Brzeziński, członek zarządu JKS. Przez piątkowe popołudnie odbierał telefony w tej sprawie: - Musiałem tłumaczyć, dlaczego zdecydowaliśmy się podjąć taką decyzję. A to przecież nie nasza decyzja! Po otrzymaniu tego faksu nie było sensu kontynuować przygotowań, odwołaliśmy ochroniarzy, bo nie pozostawiono nam już żadnego wyboru - mówi. Całą sytuacją najbardziej zdenerwowani są kibice. Jak twierdzą, zabrakło dobrej woli ze strony policji. - W piątek są derby trójmiasta: Arka Gdynia - Lechia Gdańsk, których kibice są o wiele bardziej zantagonizowani niż my z Polonią. A mimo to mecz odbędzie się z publicznością - mówi jeden z nich. Zastępca komendanta K. Pobuta ripostuje zarzuty działaczy klubowych: - Na 22 osoby zgłoszone przez zarząd JKS jako ochroniarzy, tylko trzy posiadały wymaganą licencję. Nie mogliśmy tego respektować, bo nas do tych wymogów obligują przepisy ustawy. Wykazaliśmy dobrą wolę, wyznaczaliśmy kolejne terminy, prosiliśmy o wynajęcie firmy ochroniarskiej - tłumaczy. - Zarząd JKS tego nie spełnił, trudno było czekać. Musieliśmy wystąpić do zarządu powiatu o zamkniecie stadionu dla kibiców. Gdyby jeszcze w sobotę JKS przygotował ochronę, zarząd cofnąłby swoją decyzję. Niestety, tak się nie stało. I tak musieliśmy prowadzić przemyskich kibiców, w co zaangażowaliśmy nie tylko własne siły, ale także rzeszowskie i przemyskie. Zarówno kibice, jak i piłkarze są zbulwersowani decyzją władz policji i władz starostwa. Uważają, że zamykanie stadionów przyniesie odwrotny efekt do zamierzonego. - Teraz dopiero policja będzie miała pole do popisu, bo ludzie i tak przyjdą, a jak nie zostaną wpuszczeni na stadion, to skończy się bitwą na mieście - twierdzi kibic pragnący zachować anonimowość. (Życie Podkarpackie)

• Na oddział psychiatryczny dla dzieci i młodzieży w łańcuckim szpitalu trafiła wczoraj 15-letnia gimnazjalistka z Jarosławia. Dziewczyna przedawkowała marihuanę. Półprzytomna uczennica przyszła rano do szkoły. Natychmiast zawiadomiono rodziców. Ponieważ wychowawcy podejrzewali, że jej stan mogły spowodować narkotyki zawiadomili też policję. Dziewczynę przewieziono do jarosławskiego szpitala. Tam stwierdzono, że jest odurzona narkotykami. Przewieziono ją więc do zajmującego się takimi przypadkami u młodzieży szpitala w Łańcucie. Według wstępnych ustaleń piętnastolatka paliła marihuanę razem z rok starszą koleżanką w drodze do szkoły. Policja prowadzi dochodzenie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Mieszkańcy bloku nr 6 na os. Jagiellonów od lipca szukają pomocy. Miejsce obok bloku, gdzie do tej pory parkowali swoje pojazdy, zostało zagrodzone. - Błąkamy się samochodami po ulicach i nigdzie nie ma miejsca - tłumaczą. Jednak najważniejszą kwestią jest dla nich to, że do bloku nie dojedzie straż pożarna ani pogotowie. Problem dotyczy głównie ostatniej klatki bloku nr 6. Do tej pory mieszkańcy parkowali na skwerku tuż obok wejścia do niej. Aby się tam dostać, przejeżdżali wzdłuż bloku nr 3 i parkingu jego lokatorów: - Mieściło się tu dziewięć samochodów. Nikomu to nie przeszkadzało przez tyle lat. Nie był to wprawdzie parking, ale taki zaniedbany, rozjeżdżony trawnik. Teraz, gdy zawiązały się wspólnoty mieszkaniowe, pojawił się problem - mówi Maria Machała. W lipcu na klatce schodowej bloku nr 6 pojawiło się ogłoszenie, by nie parkować samochodów ze względu na planowany remont drogi i parkingu: - Nie parkowaliśmy, ale jakie było nasze zdziwienie, gdy remont się zakończył. Dojazd do miejsca, w którym zostawialiśmy auta, został zagrodzony wysokim krawężnikiem, a gdy się okazało, że można go ominąć, ustawiono tam metalowe słupki. Kto na to zezwolił? My nie parkujemy na ich parkingu, więc niech oni nie utrudniają nam parkowania naszych pojazdów - mówi Barbara Kędzia. Mieszkańcy podkreślają, że na osiedlu brakuje parkingów, a na tych, które są, parkują petenci starostwa powiatowego, sądu rejonowego, komendy policji. - Człowiek przyjedzie w ciągu dnia i nie ma gdzie auta zostawić, a tu zawsze jakieś wolne miejsce było - wyjaśnia Marta Zygmunt. Brak miejsc parkingowych nie jest jedynym problemem mieszkańców tej klatki. Obawiają się, że gdy dojdzie do nieszczęścia i w bloku wybuchnie pożar, dojazdu nie będzie też dla straży pożarnej i karetki pogotowia: - Mówią nam, że przez trawnik, ale do niego też nie zawsze jest dojazd, bo stoją tu samochody. Od ulicy Kasprowicza tym bardziej straż nie dojedzie - wyjaśnia Stanisława Terlecka. Mieszkanki podkreślają zgodnie, że władze Jarosławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której ich blok należy, nie dostrzegają tych problemów, a ich monity pozostają bez odpowiedzi. - Co my możemy zrobić? - pyta wiceprezes spółdzielni Mieczysław Kruk. - Teren jest własnością miasta, blok należy do wspólnoty mieszkaniowej i Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Mogą tam robić, co chcą. Nie możemy im nakazać, żeby przywrócili dojazd, zwłaszcza, że tam formalnie nie ma parkingu. A nasz grunt jest tylko pod blokiem i na chodniku się kończy - podkreśla. Według niego nie jest tam najlepiej, jeśli chodzi o ilość miejsc parkingowych, ale najgorzej też nie. - Nie ma komfortowych warunków, ale gdyby coś się stało, to straż sobie poradzi - wyjaśnia. Przewodniczący Wspólnoty Mieszkaniowej Nieruchomości przy os. Jagiellonów nr 3 Antoni Lotycz również rozkłada ręce: - Mnie to osobiście nie przeszkadzało, ale taka była decyzja członków wspólnoty i PGKiM. Zresztą nie jest to nowa sprawa, ponieważ znak zakazu wjazdu z wyjątkiem mieszkańców bloku nr 3 i 4, pracowników Sądu Rejonowego i Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu, stoi tu od kilku lat. Nikt go nie respektuje, ani mieszkańcy bloku nr 6, ani petenci, którzy przyjeżdżają do starostwa czy do sądu - tłumaczy. - Problem parkowania nie jest tylko problemem ostatniej klatki bloku nr 6. To jest ogólny problem w mieście i jako radny niejednokrotnie podnosiłem go na sesjach rady. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

• Abolicja podatkowa dotyczy osób, które w latach 2002 - 2007 zarabiały za granicą. Na razie tylko 178 osób z Podkarpacia złożyło w urzędach skarbowych największych miast regionu wnioski dotyczące abolicji podatkowej. W ramach abolicji osoby, które w latach 2002 - 2007 zarabiały za granicą, mogą starać się o umorzenie podatku od zagranicznych dochodów, który powinny zapłacić w Polsce. Termin składania wniosków o abolicję podatkową dla osób, które za granicą pracowały w 2002 r., minął w poniedziałek. Ci, którzy pracowali za granicą w latach 2003 - 2007, mają czas do lutego przyszłego roku. Abolicja obejmuje tych, którzy zarabiali np. w Wielkiej Brytanii (do 2006 r.), Belgii (od 2005 r.) czy Stanach Zjednoczonych.
- Abolicja podatkowa dotyczy tylko tych osób, które zarabiały za granicą, ale miały obowiązek rozliczyć się z tych dochodów w Polsce - mówi Agnieszka Dziura, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Rzeszowie. - W ramach abolicji osoby, które nie zapłaciły podatku, teraz mogą ubiegać się o jego umorzenie. Ci, którzy rozliczyli się z tych zarobków, mogą starać się o zwrot zapłaconego podatku. Na razie tłumu chętnych, którzy chcieliby skorzystać z abolicji, nie ma. W Rzeszowie, Mielcu, Przemyślu, Stalowej Woli, Tarnobrzegu w urzędach skarbowych złożono łącznie 8 wniosków dotyczących abolicji za 2002 r. Łącznie do urzędów skarbowych w tych miastach za cały okres, który obejmuje abolicja, wpłynęło do tej pory 178 wniosków. Najwięcej, bo 43 wnioski, złożono w I Urzędzie Skarbowym w Rzeszowie. Wśród osób, które obejmuje abolicja, pomysł budzi mieszane uczucia. - Sam pomysł abolicji jest dobry, ale nie będzie wielu chętnych, żeby z niego skorzystać. Wśród emigrantów w Anglii panuje opinia, że skoro płacą podatki na miejscu, to podatki w Polsce ich nie dotyczą - mówi Grzegorz z Rzeszowa, który pracował w Anglii. Sam wniosku nie zamierza składać, bo jak mówi okres, który jego dotyczy, był krótki i w tym czasie niewiele zarobił. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• 7 października w Wierzbnem jarosławscy policjanci z drogówki zatrzymali 36-letniego obywatela Niemiec, który jadąc peugeotem znacznie przekroczył prędkość. Policjanci ukarali go mandatem karnym w wysokości 400 złotych, na co Niemiec zaproponował im 40 euro łapówki. Został zatrzymany, a postępowanie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Jarosławiu.

• 2 października w Przemyślu na skrzyżowaniu ulic jagiellońskiej i Sportowej 26-letni mieszkaniec Przemyśla, jadąc fordem doprowadził do kolizji z innym samochodem. Jak się okazało, sprawca od 2004 roku był 21 razy karany za wykroczenia drogowe, 3 razy za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwym oraz 3 razy za kierowanie samochodem wbrew zakazowi sądowemu. Dodatkowo wyszło na jaw, że miał on w fordzie 330 litrów alkoholu bez polskich znaków akcyzy.

• 2 października w Przemyślu, w rejonie dworca Zarańskiego marek L. (18 lat) wraz z Marcinem F. (17 lat, karany za rozbój, kradzież i paserstwo) oraz jeszcze jednym kolegą pobili kioskarza i skradli mu 3 paczki papierosów, jedną butelkę napoju i gazetę.

• 2 października w Przeworsku kierujący oplem 20-letni mieszkaniec miasta, wyjeżdżające z drogi podporządkowanej, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i zderzył się z samochodem dostawczym, który odrzucony na przeciwległy pas ruchu uderzył w osobowego volkswagena. W wypadku poważnie ranna została kobieta kierująca volkswagenem, a jego sprawca oraz kierowca lublina doznali niegroźnych obrażeń.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama