Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 29.09-05.10.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Kładka dla pieszych...
• Stanisław Marko chce dobudowania do mostu kolejowego na Sanie w Przemyślu kładki dla pieszych. Właśnie narysował projekt.
- Taka kładka byłaby stosunkowo tania, a znacznie poprawiłaby bezpieczeństwo mieszkańców i ich wygodę. Teraz, pomimo zakazu, wielu z nich i tak przechodzi przez most, bo jest bliżej - argumentuje Marko. Most kolejowy na Sanie łączy Zasanie ze starszą częścią Przemyśla. Do najbliższych mostów drogowych, po których mogą chodzić ludzie, jest po kilkaset metrów. Z tego względu sporo osób świadomie łamie przepisy i idzie przez most kolejowy. Bo jest bliżej do bazaru, zielonego rynku i centrum miasta. W tej sprawie pan Stanisław już wiele razy gościł w centralnych siedzibach różnych spółek PKP. Wysłał wiele pism. Dostawał odpowiedzi odmowne. Najpierw, że kładka jest możliwa do wykonania, ale brak pieniędzy. Ostatnio, że PKP w ogóle nie przewiduje montażu takiej konstrukcji. Marko wybiera się kolejny raz. Przygotował się solidniej. Opracował projekt kładki i wyliczył, ile osób, mieszkańców przemyskich osiedli, będzie z niej korzystać. Dysponuje również innym argumentem.
- Wstępnie mam zgodę na wspólny wyjazd od europosła Janusza Onyszkiewicza. Muszę tylko dograć termin. Tę sprawę trzeba załatwić teraz, gdyż niebawem rozpoczną się prace modernizacyjne linii kolejowej i mostu. To najlepsza okazja - twierdzi pan Stanisław.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Pijanym matkom zabrano dzieci
• Nieodpowiedzialne matki zamiast opiekować się dziećmi upijały się ze znajomymi. W piątek do przemyskiej Izby Wytrzeźwień trafiły dwie pijane kobiety. 18-letnia matka niemowlaka miała w organizmie 1,65 promila alkoholu, a 31-letnia matka 11-letniego Kamila - 2,2 promila. O godz. 20.20 policjanci interweniowali w mieszkaniu przy ul. Grodzkiej. Jak opowiada podinspektor Jan Faber z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu, doszło tam do awantury. 31-letnia Ewa D. chciała wyjść z mieszkania wraz z 11-letnim synem Kamilem i iść do swojego domu przy ul. Dworskiego. Nie zgadzał się na to jej konkubent. Ponieważ doszło między nimi do zbyt głośnej "wymiany zdań", sąsiedzi zadzwonili po policję. - Ponieważ kobieta nie ma tutaj rodziny, która mogłaby zaopiekować się jej dzieckiem, a sama nie mogła takiej opieki zapewnić synowi, bo w organizmie miała 2,2 promila alkoholu, 11-letni Kamil został przewieziony do placówki opiekuńczo-wychowawczej - mówi podinsp. Jan Faber. - Kobieta trafiła do Izby Wytrzeźwień. W sobotę była przesłuchiwana i sąd ustanowił dla niej kuratora. Kuratora od kilku lat ma natomiast inna nietrzeźwa matka, którą tego samego wieczora zatrzymali policjanci. O 22.53 dyżurny na komendzie policji otrzymał zgłoszenie z bloku przy ul. Dolińskiego. Telefonujący mężczyzna twierdził, że od kilku godzin w mieszkaniu 19-letniej Honoraty P. płacze dziecko, które może potrzebować pomocy. Honorata znana jest policji, bo już 11 razy była notowana. Przybyli na miejsce policjanci zastali na korytarzu mężczyznę, który trzymał owinięte w kołdrę 5-miesięczne dziecko - mówi Jan Faber. - Okazało się, że opiekująca się nim 19-latka poszła na poszukiwania matki tego chłopczyka, 18-letniej Sylwii K. Matka pojawiła się po półgodzinie od przyjazdu policjantów. Gdy policjanci oświadczyli, że dziecko zostanie umieszczone w szpitalu, pijana kobieta zaczęła wykrzykiwać, że w szpitalu zrobi awanturę. Była bardzo agresywna wobec wszystkich osób. Dlatego została przebadana na alkomacie. Okazało się, że ma w organizmie 1,6 promila alkoholu. Trafiła do Izby Wytrzeźwień, a jej 5-miesięczny syn do szpitala na oddział pediatryczny. (Super Nowości)

Oszust jakich mało
• Przemysław L. ma 33 lata. Wysoki, ponad 180 cm. Wołają na niego Bazyl, Lewy lub Yogi. Z wykształcenia jest mechanikiem lakiernikiem samochodowym. Ale nie to jest jego mocną stroną. Jego potęga to bajer. Mówią o nim, że potrafiłby sprzedać dosłownie wszystko. Na fikcyjnym sprowadzaniu aut z zagranicy okantował dziesiątki osób z Przemyśla i okolic. Za oszustwa skazany został aż 9 prawomocnymi wyrokami. Łącznie w więzieniu powinien spędzić ponad 6 lat! Mimo to przez wiele tygodni śmiał się prosto w twarz organom ścigania i wymiarowi sprawiedliwości. Chodził po ulicach i robił w balona kolejnych naiwniaków. Do czasu... Po raz pierwszy Przemysław L. trafił do policyjnych kartotek w 1996 r., czyli w wieku 21 lat. Kwalifikacja czynu: rozbój i kradzież mienia. Został skazany na kilka miesięcy pozbawienia wolności, z czego odsiedział kilkadziesiąt dni. Prawdopodobnie wówczas doszedł do wniosku, że nie warto kraść, że lepiej oszukiwać. Kolejny raz na przestępczą ścieżkę wstąpił w grudniu 2002 r. Oferował zakup części do zagranicznych aut oraz fikcyjną pracę za granicą. Za te przestępstwa ponownie został skazany na karę pozbawienia wolności. W 2004 r. spędził za kratkami pół roku, w 2005 r. - 14 dni, a w 2006 r. - 4 miesiące. Wówczas złożył wniosek o odroczenie wykonania wyroku, powołując się m.in. na: chorobę, potrzebę opieki nad małoletnim synem, a także fakt, że ma na utrzymaniu pięć osób itp. Sąd przychylił się do tej argumentacji. Przemysławowi L. nie przeszkodziło to jednak w kontynuowaniu procederu. W kwietniu 2005 r. zaoferował jednej z mieszkanek Przemyśla sprowadzenie auta z Niemiec. Miał to być volkswagen golf. Prawie "nówka". Wziął od niej zaliczkę w kwocie 3 tys. zł. Auta oczywiście nie sprowadził. - Proponuje drogie auta. Mówi, że normalnie taka bryka kosztuje na przykład 100 tys. zł, a on sprowadzi ją za pół ceny. I ludzie dają się nabierać. Zarówno drobni ciułacze, jak i osoby dobrze sytuowane, z wyższym wykształceniem - tłumaczy podinsp. J. Faber. Wówczas Przemysław L. został zatrzymany. Przyznał się do zarzucanego mu czynu i został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Jednak już w czerwcu 2005 r. spotkał trzech mieszkańców Przemyśla, którym zaoferował dobrze płatną pracę w Niemczech. Pobrał od wspomnianych po 500 zł zaliczki, nakazując wpłacić pieniądze na podane konto bankowe. - Nie ma skrupułów. Podaje swoje autentyczne konto i numery swoich telefonów komórkowych. Czasami występuje pod przybranymi nazwiskami - dodaje J. Faber. Dzień przed podaną przez niego datą wyjazdu do Niemiec zadzwonił do jednego ze swoich "klientów" z informacją, że wyjazd musi zostać przełożony, bo autokar został uszkodzony. Mężczyźni zaczęli torpedować go telefonami. Przyparty do muru przyjechał do jednego z nich z propozycją. - Poprosił mężczyznę o 400 zł pożyczki na zakup i montaż uszkodzonej szyby w autokarze. Powiedział, że jak naprawią, to na pewno pojadą. Mężczyzna dał mu te cztery stówy! - dopowiada J. Faber. Oczywiście ani wyjazdu, ani pieniędzy nikt się nie doczekał. Przez pewien czas Przemysław L. ukrywał się. Ponownie ujawnił się w kwietniu 2006 r. Wówczas poszedł na całość. Wyszedł prawdopodobnie z założenia, że "jak kraść, to miliony". Procedery, jakich dopuścił się między kwietniem 2006 r. a majem 2008 r., objęte zostały odrębnym aktem oskarżenia. Według niego wyłudził od kilku osób łącznie 85 tys. 745 zł. "Naciął" m.in. nawet jednego z przemyskich radnych na kwotę 6,5 tys. zł, obiecując mu sprowadzenie toyoty corolli. Oferował naiwnym m.in.: hondy, subaru, audi i BMW. Okazuje się, że kantował nie tylko w Przemyślu. W okresie od 27 lutego do 12 września 2007 r. działał na terenie całego Podkarpacia i ościennych województw. Pokrzywdzonych zostało 6 osób, od których wyłudził 47 tys. 650 zł. W czerwcu br. na jego bajery dali się naciągnąć m.in. właściciel hurtowni i warsztatu samochodowego. Pierwszemu obiecał sprowadzenie części do auta. Pobrał 700 zł zaliczki i tyle go widziano. Drugiemu zaś zaoferował pięknego mercedesa C220. Zażyczył sobie 11 tys. zł zaliczki. Dostał. Więcej - napalony "klient" następnego dnia pobiegł do banku, aby wybrać 7 tys. euro na poczet kolejnych płatności! Po kilku dniach Przemysław L. zażyczył sobie 1500 zł na paliwo, aby obiecane cacko sprowadzić. Tej sumy już nie otrzymał, a sprawa epilog znalazła na policji. Ostatnie jego "dzieło" miało miejsce na początku września br. Dwie osoby naciął na 57 tys. zł! Aby było śmieszniej, oboje to ludzie, którzy zajmują się akwizycją, więc takie gadki, jakie stosuje Przemysław L., powinni znać na pamięć!
- Teczka z zeznaniami pokrzywdzonych przez niego osób jest gruba jak encyklopedia. Inna sprawa, że ludzie są strasznie naiwni. Bo jak można nieznajomemu dać 11 tys. zł?! - mówi podinsp. J. Faber. Wygląda jednak na to, że szczęście opuściło bajeranta. 27 września, na wniosek Prokuratury Rejonowej, Sąd Rejonowy w Przemyślu postanowił zastosować względem niego 3-miesięczny areszt tymczasowy. Przemysław L. wylądował w Zakładzie Karnym w Przemyślu. Pytanie, na jak długo? (Życie Podkarpackie)

• Po raz kolejny przemyscy policjanci przyłapali za kierownicą 26-latka, który nie posiada prawa jazdy. Za to regularnie płaci mandaty. O godzinie 19.20 na skrzyżowaniu ulic Jagiellońskiej i Sportowej w Przemyślu doszło do kolizji forda oraz skody. Jej sprawcą był kierowca pierwszego z samochodów. Okazało się, że to dobrze znany stróżom prawa 26-latek, który notorycznie jeździe bez uprawnień. Zresztą nigdy ich nie posiadał.
- Od 2004 roku był 21 razy karany za wykroczenia drogowe i 3-krotnie za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwym - mówi podinspektor Jan Faber z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Ponadto odpowiadał za łamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Tym razem bezmyślnego przemyślanina ukarano mandatem w wysokości 600 złotych. Ponadto w trakcie kontroli samochodu, którym podróżował policjanci znaleźli, aż 330 litrów spirytusu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Niech się samo zawali?
• To typowa sprawa, obnażająca bezwład przepisów wobec rzeczywistości. I chyba brak wyobraźni urzędów. Od siedmiu lat mieszkańcy jednej z kamienic przy Dworskiego starają się o podłączenie do miejskiej ciepłowni. Sterta fachowej dokumentacji gotowa, pieniądze są, a podłączenia jak nie było, tak nie ma. I raczej nieprędko będzie: - Chodzi o to, że ciepłownicy muszą przejść przez sąsiadującą z nami parcelę, na której są ruiny. A że właściciel parceli i ruin jest nieznany, wszyscy rozkładają ręce, że niby bez jego zgody nie wolno, bo prawo własności jest święte! Wszystko racja, tylko ile jeszcze lat będziemy czekać, pisać pisma, latać od urzędu do urzędu? A co, jeśli te ruiny się zawalą? Kto odpowie? Właściciel, który już pewnie dawno nie żyje? Jego spadkobiercy, rozrzuceni nie wiadomo gdzie po świecie?... - lamentują rozżaleni. Faktycznie. Ruina wygląda paskudnie. Dachu właściwie nie ma, stropy pozawalane, na ścianach rosną krzaki. A to centrum miasta. Jeśli nie ze względów bezpieczeństwa, to choćby dla porządku w tak reprezentacyjnym miejscu (niedaleko są banki, lokale handlowe, dworzec itp.) należałoby czym prędzej dokonać rozbiórki. Z przepastnych tek, jakimi sprawa obrosła, wynika, że już raz - w 2004 roku - nadzór budowlany nakazał miastu (jako organowi władającemu pod nieobecność właściciela), by uporządkowało teren. Uzasadnienie jest porażające: "Budynek jest w stanie całkowitej ruiny. W 90 procentach brak więźby dachowej, stropy nad I i II kondygnacją zawalone, ściany wewnętrzne w 30 proc. zawalone...". Na koniec stwierdzenie, że budynek stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia. I co? I nic. Miasto skutecznie odwołało się od nakazu, tłumacząc, że nie jest ani właścicielem, ani zarządcą. Urszula Walicka z wydziału spraw lokalowych UM: - I wbrew temu, co się wydaje nadzorowi budowlanemu, nie jesteśmy nawet władającym! To był tylko błędny wpis w dokumentach. Swego czasu staraliśmy się o przejęcie tej nieruchomości w zarząd, ale nie udało się i w tej chwili nic do tego nie mamy. Tak więc to nadzór budowlany powinien się sprawą zająć, a nie my... Barbara Biłas z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Przemyślu: - O, proszę, to jest teczka dokumentująca poszukiwania właścicieli, a konkretnie spadkobierców tej parceli. Konsulaty, MSZ, ambasady... Szukaliśmy i przez Gminę Żydowską. Sama nawet pisałam do Francji! W tej chwili mamy namiar na jednego spadkobiercę, ale sprawa wciąż jest w toku. Nie potrafię powiedzieć, ile to jeszcze potrwa. Obawiam się, że długo... Takich spraw, związanych z mieniem pożydowskim, mamy zresztą dużo. I wszystkie one są bardzo skomplikowane - poszukiwania osób za granicą, spadki itp. A my nie możemy łamać prawa. Całej procedurze formalnoprawnej musi się stać zadość... Szanowni urzędnicy! Zanim procedurze formalnoprawnej stanie się zadość, te ruiny się zawalą. Kto wtedy odpowie za szkody i nieszczęścia? Czy naprawdę nie istnieje przepis, zezwalający na wkroczenie na cudzy teren bez zgody właściciela, kiedy istnieje zagrożenie dla zdrowia i życia? Czy może chodzi o to, że wkraczający będzie musiał zapłacić za koszty rozbiórki? (Życie Podkarpackie)

• Sąd Rejonowy w Przemyślu polecił tymczasowo aresztować ostatniego z trzech mężczyzn, którzy nożem okaleczyli kompana. 16 września podejrzani pili alkohol w towarzystwie 39-latka. Kiedy ten zasnął, jeden z biesiadników nazwał go "kapusiem", a następnie wszyscy rzucili się na niego. W trakcie szamotaniny poszkodowany został ugodzony nożem w lewo udo. Starczyło mu na tyle siły, że wyszedł z mieszkania na ulicę skąd zabrało go pogotowie ratunkowe.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Awantura o dziewczynę zakończy się w sądzie. Młodzi ludzie w wieku 18 - 25 lat tak się pobili, że dwóch z nich wylądowało w szpitalu, jeden z urazem kręgosłupa, a drugi - z wstrząsem mózgu. Cała awantura zaczęła się w barze przy ul. Mickiewicza. Z piątku na sobotę piwko popijali tam uczniowie szkół średnich. Jedna grupa, składająca się z pięciu chłopaków, była z Nehrybki, Pikulic i Młodowic, a druga - z Wyszatyc, Bolestraszyc i Pikulic. W tej drugiej grupie były trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. - Jednemu chłopakowi z Młodowic spodobała się dziewczyna i zaczął ją podrywać. Zresztą dziewczynie też chłopak się spodobał. Nie uszło to uwagi chłopaka podrywanej dziewczyny, który zwrócił adoratorowi uwagę - mówi podinspektor Jan Faber z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Doszło do awantury. Chłopcy zostali wyproszeni z lokalu. Pobili się na podwórku. Ponieważ chłopak dziewczyny mocno oberwał, postanowił się "odegrać". Ponieważ zaraz po bójce chłopcy z Nehrybki, Pikulic i Młodowic wsiedli do samochodu i pojechali do domów, pobity chłopak 19-latki długo nie czekał i "zmontował" ekipę pościgową. Czterech chłopaków wsiadło do poloneza i dogoniło dwóch mieszkańców Nehrybki. - W bójce czterech przeciwko dwóm wynik był oczywisty mówi Jan Faber. - Jeden z napadniętych doznał uszkodzenia kręgosłupa szyjnego, i nieprzytomny został przewieziony do szpitala. Drugi doznał wstrząsu mózgu i ogólnych obrażeń. Policjanci bardzo szybko ustalili wszystkich sprawców pobicia. Trzech z nich zostało zatrzymanych i dostało dozór policyjny. Kierowca "pościgowego poloneza" stracił prawo jazdy, ponieważ okazało się, że jechał, mając 0,83 promila alkoholu w organizmie. Trwają czynności zmierzające do zatrzymania czwartego sprawcy. (Super Nowości)

• Poseł Piotr Tomański został członkiem Platformy Obywatelskiej. W wyborach do Sejmu rok temu zasłynął jako największa niespodzianka wyborcza województwa. Jeszcze rok temu Tomański był jednym z liderów SLD w Podkarpackiem. Tuż przed wyborami, razem z dużą grupą przemyskich działaczy, odszedł z tej partii. W wyborach jako bezpartyjny startował dopiero z 13. miejsca listy Platformy Obywatelskiej. Dostał się do Sejmu, a dzięki oddanym na niego głosom Platforma pokonała PiS w Przemyślu, czyli "mateczniku" partii braci Kaczyńskich. Dlaczego dopiero po roku Tomański został członkiem PO? Bo dopiero teraz w podprzemyskiej Żurawicy, w której mieszka Tomański, powstało koło Platformy. Jego przewodniczącym został Leszek Urban.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• W piątek, 26 września, w Urzędzie Miejskim w Przemyślu gościła japońska misja specjalna. Głównym celem wizyty 20-osobowej delegacji zagranicznych biznesmenów było zapoznanie się z ofertą inwestycyjną Podkarpacia. Organizatorzy biznesowego tournée to Japońska Organizacja Handlu Zagranicznego JETRO, rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego i strefy ekonomiczne Euro-Park Mielec wraz z TSSE. Goście reprezentowali głównie branże: handlową, produkcyjną, logistyczną, budowlaną, telekomunikacyjną i finansową. (Życie Podkarpackie)

• Zakrwawiona ręka, którą złodziej skaleczył podczas włamania zdradziła go przed policjantami.
- Bezrobotne małżeństwo 30-latków powiadomiło nas o włamaniu do ich domu - poinformował dzisiaj podinsp. Jan Faber z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.
- Złodziej po wybiciu szyby w oknie wszedł do wnętrza, a ponieważ był głodny poczęstował się zupą stojącą w garnku na kuchni. Nasycony zabrał konserwy mięsne i mleko, które gospodarze otrzymali z opieki społecznej. W chwilę później zamienił łupy na alkohol - kontynuuje Faber. Wkrótce po zdarzeniu, gdy policjanci wykonywali rutynowe czynności na miejscu przestępstwa ich uwagę przykuł stojący w pobliżu 31-latek. Wspólnie z grupą znajomych głośno komentował pracę funkcjonariuszy. Ale nie to interesowało śledczych. Uwagę jednego z nich zwróciła zakrwawiona ręka 31-latka. W chwilę później przyznał się, że skaleczył ją w trakcie włamania. Nie był to pierwszy "skok" przemyślanina. Niedawno opuścił więzienie, w którym odbywał karę za podobne przestępstwo.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Prezes przyjechał godzić zwaśnionych?
• Na półmetku rządów w przemyskiej Radzie Miejskiej PiS ma coraz mniej reprezentantów. Było 12 osób, które startowały z listy PiS. Prawdopodobnie zostaną 4. W miniony piątek do Przemyśla przyjechał Jarosław Kaczyński, prezes PiS. W kuluarach krążyły pogłoski, że jego przyjazd miał na celu mobilizację członków PiS-u i zapobieganie dalszemu kurczeniu się szeregów "żołnierzy" posła Kuchcińskiego. Prezes Kaczyński rozmawiał z członkami i sympatykami partii, jednak tematy rozmów pozostają tajemnicą, bowiem dziennikarze zostali wyproszeni ze spotkania. W Radzie Miejskiej w Przemyślu na 23 mandaty, 12 zdobyły osoby startujące z listy PiS. Sielanka koalicyjna jednak długo nie trwała. Zbuntowali się bracia Rafał i Leszek Oleszkowie oraz Zygmunt Majgier, którzy startowali z listy PiS. "Zniknęli" też Witold Wiśniewski i Ryszard Lewandowski (zastępca prezydenta), którym postawiono zarzuty korupcyjne. Z PiS-u wyrzucono też prezydenta Roberta Chomę z związku z jego domniemaną współpracą ze Służbami Bezpieczeństwa. Odszedł też Grzegorz Hayder, a teraz odchodzi trzech kolejnych radnych: Eugeniusz Strzałkowski, Jerzy Golec i Wiesław Morawski. Tych trzech radnych chce utworzyć Przymierze Samorządowe. - Jest wielu mądrych ludzi w Radzie i wszyscy możemy działać dla dobra miasta - mówi Eugeniusz Strzałkowski.- Chcemy się skonsolidować pod neutralnymi barwami politycznymi. Ja odszedłem z PiS-u, ale byłem, jestem i będę osobą o prawicowych poglądach. Dodaje, że projekt poszerzenia granic miasta przepadł, bo PO uważa, że Przemyśl i okolice to zagłębie posła Marka Kuchcińskiego z PiS. Zaznacza, że powstanie Przymierza Samorządowego nie ma na celu tworzenia żadnego konfliktu w Radzie Miejskiej w Przemyślu. (Super Nowości)

• Przez dwa dni (27 - 28.09) w ramach Światowego Dnia Turystyki odbywały się w Przemyślu imprezy turystyczne. Na koniec władze miasta wyróżniły instytucje i osoby prywatne, które w dziedzinie turystyki wymyśliły coś fajnego. Nagrodą była statuetka, przedstawiająca szklanego przemyskiego niedźwiadka. Dostali ją: dyrektorka PCKiN Renata Nowakowska - za imprezę "Święto Zamku Kazimierzowskiego", Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej - za "Noc muzeów", dziennikarz Marek Cynkar z Radia Rzeszów - za cykl audycji promujących miasto Przemyśl, przemyskie koło przewodników turystycznych - za imprezę organizowaną w Światowym Dniu Przewodnika, przemyski oddział PTTK - za propagowanie turystyki wśród najmłodszych, Waldemar Hryniszyn (właściciel sklepu Azymut) - za pomoc w organizacji zawodów w kolarstwie ekstremalnym), Przemyski Klub Fajki - za organizację Święta Fajki, Stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka - za organizację letnich patroli w Twierdzy Przemyśl. Uroczyste wręczenie nagród odbyło się w niedzielnie popołudnie w klubie "Niedźwiadek". Uczestnicy imprezy mieli też okazję poznać i posłuchać specjalnego gościa imprezy - Marka Tomalika, znanego polskiego podróżnika, dziennikarza National Geographic Polska . Gość pokazywał zdjęcia ze swoich podróży do Australii, m.in. z wyprawy śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego. Wrażeniami z wypraw dzielili się także przemyscy globtroterzy Dariusz Hop (wyprawa Elbrus 2008) i Grzegorz Karnas (Rowerem przez Atlas). (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Radni poparli galerię
• Po długiej dyskusji, w trakcie której pojawiały się wątpliwości i głosy niedowierzania, radni uchwalili miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego powojskowego terenu przy ul. Piekarskiej. Ich decyzja otwiera drogę do budowy na tym terenie galerii. Dobiegły końca kilkuletnie prace nad uchwaleniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego powojskowego terenu pomiędzy ulicami: Piekarską, Słowackiego, Grunwaldzką i Sikorskiego. Zagospodarowanie atrakcyjnego terenu w środku miasta było tematem numer jeden radnych poprzedniej kadencji, priorytetowym zadaniem stało się także dla obecnej rady i obecnego burmistrza. Zmieniły się tylko plany, teraz ma stanąć tu galeria, a w niej, oprócz powierzchni handlowej, przewidziane jest multikino, sala konferencyjna i hotel. Przy projektowaniu galerii i nanoszeniu zmian pojawiło się wiele znaków zapytania i uwag. Jednym z poważniejszych problemów były rozwiązania komunikacyjne na ulicy Piekarskiej. Radni niejednokrotnie podkreślali, że powstanie galerii przyczyni się do jeszcze większego zakorkowania Jarosławia. Plan ostatecznie zmieniono, a w obecne drogi wkomponowane zostały ronda. Przewidziane jest też poszerzenie Piekarskiej, która z ulicy jednokierunkowej ma przeistoczyć się w dwukierunkową, a miejscami nawet trzypasmową. Problem parkowania na ulicy Piekarskiej tirów oraz aut pracowników LU Polska podjął na ostatniej sesji radny Tadeusz Słowik. Miał pretensje do burmistrza, że ten nie odpowiedział dyrekcji zakładu na pytanie, jak zostanie rozwiązana ta kwestia. - Pan radny nie powinien być rzecznikiem prasowym LU Polska, lecz rzecznikiem mieszkańców. Ja również byłem przez dziesięć lat pracownikiem zakładów "San" i już wtedy korzystano z dobrodziejstwa, jakim jest parkowanie na Piekarskiej. Ale już wtedy były plany, by rozwiązać problem dojazdu do zakładu i wykorzystać ogromną bramę od ulicy Sikorskiego. Zagraniczny inwestor przyszedł tu robić biznes, jego rozwiązania komunikacyjne nie interesują. Zawsze, gdy do niego się zwracamy o jakąkolwiek pomoc, słyszymy jedną odpowiedź: "Nie!" - tłumaczył burmistrz Andrzej Wyczawski. Radni uchwalili miejscowy plan, ale dyskusja toczyła się dalej. Rozmawiano o projekcie uchwały, dotyczącym przekazania terenu przyszłemu inwestorowi. Przewidywał on przekazanie gruntu w wieczyste użytkowanie, ale byli i tacy, którzy chcieli go sprzedać. Radni mieli obawy, że miasto straci kontrolę nad dalszym przebiegiem inwestycji. Radna PO Marta Batiuk stwierdziła, że zanim radni zastanowią się, w jakiej formie teren przekazać, powinny pojawić się wyceny i opinie. Warto byłoby też powołać specjalną komisję. - Bardzo chciałbym, aby radni mieli wpływ na przebieg inwestycji. Chciałbym powołać odpowiednią komisję, przeprowadzić konsultacje, ale bez tej uchwały nie możemy tego zrobić - tłumaczył burmistrz. Największe obawy miał T. Słowik: - Mieszkam w tym mieście 62 lata i zależy mi na nim. Obawiam się, że na uchwaleniu tej uchwały skończy się nasz wpływ - mówił. Radny PiS Jan Gilowski, były burmistrz, przypomniał dylematy radnych przy podejmowaniu decyzji o budowie krytej pływalni: - Ci radni, którzy byli przeciwni, pierwsi w basenie się kąpali, niektórzy nawet w garniturze do niego skakali - podsumował dyskusję. Uchwała została poparta przez trzynastu radnych, pięciu wstrzymało się od głosu, jeden był przeciwny. (Życie Podkarpackie)

18-letni diler zatrzymany
• Trzy woreczki z marihuaną ukryte w fordzie escorcie znaleźli dzisiaj policjanci z sekcji kryminalnej KPP w Jarosławiu. Dilerowi grozi do 3 lat więzienia. W nocy patrol zatrzymał do rutynowej kontroli 20-letniego kierowcę i czterech jadących z nim pasażerów; trzech mężczyzn i jedną kobietę, w wieku od 18 do 20 lat.
- W samochodzie znaleźli 2 lufki. W jednej była mariuhuana, co skłoniło nas do dokładnego przeszukania pojazdu - mówi asp. Marta Gałuszka z KPP w Jarosławiu. 18-letniemu pasażerowi został przedstawiony zarzut posiadania i udzielania środków odurzających. W trakcie przesłuchania mężczyzna przyznał się także, że na wakacjach dostarczał swoim znajomym marihuanę. Za posiadanie narkotyków grozi mu kara pozbawienia wolności do 3 lat. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Jarosławiu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Czy minister odbierze powiatowi pałac?
• Czy minister skarbu Aleksander Grad chce odebrać powiatowi pałac Czartoryskich w Pełkiniach-Wygarkach? Stosowne pismo w tej sprawie wylądowało już na biurku starosty jarosławskiego Tadeusza Chrzana. Jest zdziwiony, ale ma nadzieję, że minister błędu nie popełni. Poseł PO Tomasz Kulesza zarzuca staroście, że wykazał za mało zainteresowania zagospodarowaniem pałacu po wyprowadzeniu we wrześniu ub.r. Domu Pomocy Społecznej do budynku byłej szkoły rolniczej w Sośnicy. Pałac przez rok stał pusty i niszczał. Swoje ślady pozostawili tu również miejscowi wandale. - Byli chętni do kupna budynku. Ochotę na zorganizowanie tu centrum szkoleniowo-rozrywkowego miały dwie szkoły wyższe: jarosławska Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa oraz Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi. Starosta nie wykazał żadnej inicjatywy - mówi poseł. - Pałac ma służyć społeczeństwu, takie było życzenie spadkobierców, którzy nie rościli sobie praw do spadku po wcześniejszych członkach rodziny Czartoryskich. I tak by było - podkreśla. Dodaje, że pałac został pozostawiony sam sobie. A teraz może okazać się, że powiat go straci. - Świętym prawem jest prawo własności i wcale się nie dziwię, że rodzina Czartoryskich widząc, że ich rodowy klejnot ulega dewastacji, wystąpiła do Skarbu Państwa o jego zwrot - dodaje poseł T. Kulesza. Inne były zapewnienia starosty Tadeusza Chrzana, gdy pałac opustoszał po przeprowadzce DPS. Starosta zapewniał wówczas, że pałac zostanie wyremontowany i zagospodarowany, bo potrzeb w powiecie jest dużo. Tymczasem przez rok nie wydarzyło się nic. Poza tym, że o pałac upomnieli się spadkobiercy, czyli rodzina Czartoryskich. Zwrócili się do starosty, że w przypadku sprzedaży pałacu chętnie przejmą go lub kupią za symboliczną złotówkę. - Ta sprawa powróciła. Rodzina Czartoryskich zwróciła się rok temu do mnie, a teraz prawdopodobnie zwróciła się do ministra skarbu Aleksandra Grada. Myślę, że stąd też pismo, jakie wysłał do mnie. Powiadomił mnie, że toczy się postępowanie w sprawie unieważnienia decyzji wojewody o przekazaniu tego obiektu powiatowi. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale gdyby tak się stało, pałac stałby się własnością Skarbu Państwa. A wtedy minister mógłby zrobić z nim wszystko, łącznie z oddaniem go rodzinie Czartoryskich - tłumaczy Tadeusz Chrzan. Poseł Tomasz Kulesza właśnie takiej decyzji ministra się obawia: - Nieruchomość należało wystawić na przetarg zaraz po opuszczeniu pałacu przez mieszkańców DPS, zachowując wszystkie wymogi formalnoprawne dotyczące jej sprzedaży. Wówczas nie byłoby takich problemów, że powiat jarosławski może stracić wszystko - mówi. Starosta Tadeusz Chrzan jest dobrej myśli. - Obecny rząd sprzyja naszemu miastu i powiatowi. Mam nadzieję, że lobbing ze strony posłów PO pomoże nam i minister nie popełni takiego błędu, by unieważnić decyzję wojewody - mówi. Zarzuty, że w sprawie zagospodarowania nie wydarzyło się nic, ripostuje: - Nie jest prawdą, że nic nie robimy. Mamy koncepcję, którą chcemy zrealizować. Chcemy wyremontować pałac, przenieść ponownie dom pomocy społecznej, ale już nie do samego pałacu, ale obok. A w pałacu chcemy urządzić rehabilitację poudarową i pozawałową - mówi. Starosta tłumaczy, że pacjent może przebywać na leczeniu szpitalnym tylko 30 dni. Zanim trafia do sanatorium, mija czasami pół roku. - Rehabilitacja prowadzona w Pełkiniach miałaby pomóc przetrwać mu ten okres. Taka placówka byłaby refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Czekamy obecnie na uruchomienie pewnych środków pomocowych przez marszałka województwa. Z zapowiedzi wynika, że stanie się to na przełomie roku. A potem potrzebowalibyśmy jeszcze dwóch lat na remont i otwarcie - wyjaśnia. (Życie Podkarpackie)

• O północy jarosławscy policjanci zostali zawiadomieni, że po ulicach miasta jedzie całą szerokością jezdni motocykl honda. Funkcjonariusze na ul.3-go Maja dali sygnał latarką motocykliście do zatrzymania się. Kierujący zwolnił, a potem nagle przyśpieszył i zaczął uciekać. Dwa patrole policyjne podjęły pościg za motocyklistą, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Policjanci zatrzymali kierującego hondą. W jego organizmie stwierdzono ponad 1,8 promila alkoholu. Ustalono, że ma on cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. Kierowca nie posiadał też przy sobie polisy OC, ani dowodu rejestracyjnego. Na głowie nie miał kasku. Motocyklista trzeźwieje w Izbie Wytrzeźwień w Przemyślu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

Koniec czarnych punktów
• Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przyznaje się do porażki. Tablice oznaczające miejsca szczególnie niebezpieczne, czarne punkty, nie dają nic. Najwyższy więc czas przebudować drogi tam, gdzie zagrażają życiu kierowców. Najpierw była euforia i zapewnienie, że tablice ostrzegające o czarnych punktach poprawiają bezpieczeństwo ruchu.
- Po wprowadzeniu czarnych punktów liczba zabitych spadła o 23 proc., liczba rannych o 28 proc., a ogólna liczba wypadków zmniejszyła się o 35 proc. - przekonywali drogowcy w 2002 roku. Dziś przyznają, że niewielu kierowców zwalnia na czarnych punktach, a dużo więcej przyspiesza. Obecne kierownictwo GDDKiA zrozumiało, że tablice oznaczające czarne punkty są tylko wymówką dla źle zbudowanej, czyli niebezpiecznej drogi. Zamiast poprawić zbyt ostry czy źle wyprofilowany zakręt lub niebezpieczne skrzyżowanie, stawiano tablicę. Było to tańsze i stanowiło usprawiedliwienie. Odpowiedzialność za drogowe partactwo zrzucano na bliżej nieokreśloną siłę wyższą. Jednym z siedmiu oznakowanych podkarpackich czarnych punktów jest skrzyżowanie drogi krajowej nr 19 z lokalną drogą w Trzebownisku. Ustawienie tablicy z liczbami nie przyniosło poprawy bezpieczeństwa. Dopiero przebudowa skrzyżowania spowodowała, że ludzie przestali tam ginąć. W Wyżnem, na "dziewiątce", ustawianie tablic i skrzynek fotoradarów nie poprawiło bezpieczeństwa.
- Właśnie rozpoczęto przebudowę tego niebezpiecznego odcinka - informuje Joanna Rarus z rzeszowskiego oddziału GDDKiA.
- Na przyszły rok zaplanowano modernizację innego odcinka drogi nr 9, w Jasienicy Rosielnej. Tablice oznaczające czarne punkty nie będą na razie zdejmowane, jednak nie będą też ustawiane nowe. Będziemy natomiast systematycznie przebudowywać miejsca, w których liczba wypadków jest wyższa od przeciętnej. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• 34-letni mieszkaniec powiatu jarosławskiego postrzelił się z wiatrówki w nogę. Mężczyzna z raną postrzałową prawej stopy trafił do szpitala w Jarosławiu. Był trzeźwy. Jak sam wyjaśnił, to przyczyną tego postrzelenia była jego nieostrożność podczas przenoszenia nabitej broni. Wiatrówkę posiadał legalnie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• 29 września w Radymnie 22-letni kierowca dostawczego mercedesa nie zmieścił się pod wiaduktem kolejowym. Skutek - oprócz uszkodzenia auta - był taki, e jego pasażer z urazem głowy i kręgosłupa trafił do szpitala.

• 28 września młody mieszkaniec Krowicy Hołodowskiej wezwał policjantów z Lubacowa, żeby poskarżyć się na funkcjonariusza Straży Granicznej. Kiedy policjanci przyjechali, wyzwał ich i znieważył/ Ponieważ był w stanie "mocno wskazującym" został zatrzymany i kiedy wytrzeźwieje, będzie mógł powiedzieć, o co mu chodziło.

• 28 września w Babicach ujawniono, że nieznany jeszcze sprawca wyłamał zabezpieczanie wlewu paliwa w autobusie zaparkowanym przed domem kierowcy i skradł 180 litrów oleju napędowego.

• W nocy z 25 na 26 września nieznany sprawca, wykorzystując nieobecność domowników, przez piwniczne okienko zakradł się do jednego z domów na ul. Prądzyńskiego w Przemyślu i skradł komputer oraz monitor, wartości około 2200 zł.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama