Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 11.08-17.08.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Kolejna kamienica zaczyna się sypać
• Patrząc na stan kamienic w mieście, od razu nasuwa się pytanie: dlaczego nikt ich nie remontuje? Coraz częściej słychać, że odrywają się z nich kawałki gzymsu, pękają ściany, zawala się strop czy podłoga. W ubiegłą środę (06.08. br.) znowu poleciał gzyms. Tym razem, na szczęście, nikomu nic się nie stało. Jak informuje st. kpt Daniel Dryniak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu, dyżurny straży pożarnej przyjął zgłoszenie o godzinie 17.40. Z kamienicy przy ul. Słowackiego 14 odpada gzyms. Akcja strażaków trwała 40 minut i polegała na usunięciu odpadającego elementu ze ściany kamienicy.

Przemyskie kamienice zagrażające bezpieczeństwu:
Sierpień 2004 r. - plac Konstytucji: w remontowanej kamienicy popękały ściany. Ewakuowano 16 osób.

Listopad 2005 r. - ul. Dworskiego: ze spróchniałego balkonu w starej kamienicy spadła nastolatka.

19.08.2006 r. - ul. Słowackiego 20A: w mieszkaniu na pierwszym piętrze runął strop. Budynek groził zawaleniem, ewakuowano 4 rodziny (16 osób).

26.04.2007 r. - ul. Słowackiego: runęło metalowe rusztowanie wraz z fragmentem ściany, ustawione przy kamienicy. Na konstrukcji przebywało dwóch mężczyzn, jeden z nich zmarł.

06.03.2008 r. - ul. Kościuszki: ciężkie kawałki gzymsu spadły z Domu Narodowego, przebiły dach zaparkowanego na ulicy samochodu. (Życie Podkarpackie)

Życie na peryferiach
• - Chcecie się poszerzać, a nie potraficie zadbać o miejskie rogatki - słychać często zarzuty pod adresem władz Przemyśla. Zapytaliśmy mieszkańców przedmieść, czy naprawdę czują się zapomniani.
-Zaniedbani? W żadnym wypadku! - mówi Władysław Kolasa z rady osiedla Konopnickiej. To pod to osiedle podlega i Wilcze, chyba najczęściej wymieniane jako niedoinwestowane. - Jeśli mam być szczery, to uważam, że bardzo wiele się w ostatnich latach zrobiło. W pierwszym rzędzie postawiliśmy na uzbrojenie i niebawem wyjdziemy z podziemi, to znaczy zakończymy te prace, które są niewidoczne, a weźmiemy się za to, co na górze. W opinii Władysława Kolasy wkład lokalnej społeczności we wszystkie osiedlowe prace oszacować można na kilka, kilkanaście procent. Reszta to wkład miasta. Słowem - nie ma co narzekać: - Fakt, chodników nam brakuje. Kilka dróg zostało jeszcze do zrobienia, bo kałuże i kurz taki, że nie ma co się nawet za nowe elewacje zabierać. Przydałoby się też nawierzchnię boisk utwardzić. W ogóle - z miejscem dla młodzieży jest kiepsko. Filię biblioteki nam zlikwidowali, a przydałby się jakiś klub, czytelnia z komputerami czy coś w tym stylu. Mamy też taki "trójkąt bermudzki", w którym koniecznie trzeba oświetlenie zrobić. Ale wiem, że nie wszystko na raz. I doceniam to, co już mamy. Gdyby nie zbędna biurokracja, mielibyśmy jeszcze więcej... Znacznie mniej optymizmu mają na osiedlu Za Wiarem: - Jesteśmy odcięci od świata! Dostać się od nas do miasta i z miasta do nas to wielka sztuka, szczególnie wieczorami i w dni wolne! - żali się Andrzej Bartnicki z rady osiedla. - To tym bardziej istotne, że nasza młodzież nie ma tu na miejscu klubu swojego ani imprez żadnych i jeżdżą na imprezy do centrum. Jak mają wrócić późnym wieczorem? Andrzej Bartnicki jest bardzo rozgoryczony: - Od kilku lat usiłuję wymóc na władzach miasta, żeby przypomniały sobie o naszym osiedlu. I mam spore osiągnięcia: sterta odpowiedzi na moje pisma rośnie jak na drożdżach, to po prostu imponujące!... Jedyne dobre w tych pismach, to obietnica, że zrobią nam tej jesieni ulicę Skolimowską! To chyba pierwsza inwestycja będzie od czterdziestu lat! Na dowód zaniedbań osiedlowi działacze pokazują granicę między terenem miejskim a prywatnym: chodniki w mieście krzywe, a asfalt dziurawy, na prywatnym terenie - elegancka kostka i równiutki asfaltowy dywanik. A na Zielonce czują się nie tyle zaniedbani, co oszukani: - Kiedy w 2001 r. zgodziliśmy się na wysypisko, dostaliśmy obietnicę, że na specjalnych warunkach, to jest szybko i sprawnie, miasto zrobi nam między innymi wodę i kanalizację. Takie zapisy są w umowie intencyjnej, wiążącej obie strony. Prezydent Majka z umowy się wywiązywał. Niestety, nowy prezydent powiedział: ja się z wami nie umawiałem, będziecie traktowani jak wszystkie inne osiedla, bez preferencji. I tak zostaliśmy oszukani, bo kanalizację i wodę doprowadzili nam ledwie w połowie, a wysypiska już oddać nie możemy... - skarżą się Stefan Bodnar i Ryszard Kozdroń z rady osiedla. - Poza tym mamy żal, że pieniądze przeznaczane na naszą infrastrukturę są przesuwane na inne miejskie wydatki, choćby wyciąg. To nie fair. Ten wyciąg nie jest dla nas atrakcją, a utrudnieniem. Raz, że utrzymanie porządku szwankuje, dwa - w zimie do pracy się dostać nie można, bo ulica zakorkowana, a w lecie z braku chodników turyści traktują asfalt jak deptak... Prosiliśmy, żeby przejście dla pieszych na jezdni namalować, ale i to okazało się niemożliwe. Przystanek MZK koło wyciągu też do reprezentacyjnych nie należy... Może zamiast o poszerzaniu, ktoś powinien zacząć myśleć o odłączaniu od Przemyśla? (Życie Podkarpackie)

• Prezydent Przemyśla Robert Choma skierował do sprzedawców tytoniu w Przemyślu list otwarty. Prosi w nim o przestrzeganie zakazu sprzedaży tytoniu nieletnim. Przemyśl podjął współpracę z Koalicją Partnerów Programu Odpowiedzialnej Sprzedaży STOP 18!. Jej podstawowym celem jest ograniczanie dostępu młodych ludzi do papierosów i innych wyrobów tytoniowych. Na razie rozprowadzane są naklejki, do umieszczenia w widocznym miejscu w sklepach. Przypominają one o zakazie sprzedaży papierosów nieletnim.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Będzie blok socjalny
• 650 tys. dofinansowania dostanie planowany budynek socjalny przy Herbutów. Taką decyzję podjął Bank Gospodarstwa Krajowego w połowie lipca br. Blok ma mieć dwa piętra i liczyć 26 mieszkań. Do tego niezbędna infrastruktura: droga wewnętrzna, plac zabaw itp. Prace mają ruszyć już we wrześniu, a zakończyć się latem przyszłego roku. Dofinansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego wyniesie 650 tys. zł. Drugi ze złożonych przez miasto wniosków - o dofinansowanie adaptacji pustostanów przy Herburtów - również zyskał akceptację. Na ten cel miasto dostanie 37 tys. zł. Zwykle na lokale socjalne, mieszkania chronione, noclegownie i domy bezdomnych BGK udziela pomocy finansowej do 20 proc. kosztów inwestycji. (Życie Podkarpackie)

Zadyma podczas meczu
• Mecz Czuwaju Przemyśl ze Stalą Sanok, choć rozgrywany był w strugach ulewnego deszczu, przyciągnął na trybuny przemyskiego stadionu wielu fanów piłki nożnej. Niestety, nie tylko kibice przybyli, by dopingować swoje drużyny. Zjawili się też pseudokibice, którzy przyjechali tam na pewno nie po to, by oglądać mecz. Do przerwy było względnie spokojnie. Co prawda, z obu sektorów zajmowanych przez kiboli Czuwaju i Stali słychać było niewybredne słowa, kierowane raz przez jednych, raz przez drugich pod swoim adresem, ale do większych scysji nie dochodziło. Zadyma zaczęła się podczas przerwy. W przerwie meczu w sektorze zajmowanym przez "fanów" Stali zrobił się nagle ruch. - O, już kibole się nudzą - skomentował jakiś prawdziwy kibic, patrząc z niepokojem na sektor. Istotnie, młodzi ludzie zaczęli wykrzykiwać coraz bardziej obraźliwe i wulgarne hasła. Dostało się kibicującym Czuwajowi piłkarzom, a w końcu policji. - Wasze żony to k...- darło się wniebogłosy prawie 200 pseudokibiców Stali. - Takie nasze wychowanie - chwalili się. W końcu któryś wpadł na pomysł, że można otworzyć sobie drogę na boisko, wyłamując bramkę. Kopana i szarpana bramka nie chciała ustąpić. Na boisku pojawiła się policja i ochroniarze. Interwencja sił porządkowych ożywiła "kiboli" Czuwaju. - Piłka nożna dla kibiców - wrzeszczeli do policji, upominając ją, żeby nie dyscyplinowała "kolegów" z Sanoka i Leska. Potem było wspólne śpiewanie uroczej kibolskiej "pieśni": Zawsze i wszędzie policja j... będzie - ryczały obie strony stadionu. A tymczasem piłkarze nie mogli wznowić po przerwie gry. To zupełnie nie przeszkadzało kibicującym Stali chuliganom, wszak oni nie przyjechali na mecz, tylko na zadymę. Wspólnie sforsowali bramkę, ale zaraz "bohaterowie" zaczęli uciekać, bo policja potraktowała ich w końcu gazem pieprzowym, zaś ochrona wodą. W odpowiedzi na to, z sektora poleciały na interweniujące służby grudy błota i różne przedmioty. W końcu niemiłosiernie bluzgających wulgaryzmami i wywrzaskujących obraźliwe hasła kiboli wyprowadzono ze stadionu. Policja eskortowała ich na dworzec PKP oraz do PKS-u. Pięciu najbardziej agresywnych pseudokibiców, wśród których jeden jest nieletni, zatrzymała policja. Czterech z nich trafiło do izby wytrzeźwień. (Super Nowości)

Eksperyment z ekskrementami
• Jeden woreczek kosztuje 50 gr. Tyle trzeba wydać, żeby posprzątać po swoim psie, jeśli ten załatwi potrzebę na chodnik. Automaty stanęły w 5 miejscach: przy Wybrzeżu Jana Pawła II, Piłsudskiego, na Rynku, na rogu Kazimierzowskiej i Wałowej i w parku. - To na pewno nie zaspokoi potrzeb, ale nie mamy pewności, czy właściciele psów będą z nich korzystać, stąd na początek zakupiliśmy tylko 5 egzemplarzy. Łącznie kosztowały one 8 tys. 800 zł - mówi Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta miasta. Zakup automatów z woreczkami to kolejny krok władz Przemyśla w celu poprawienia czystości ulic i skwerów. Z początkiem lata na trawnikach stanęły tabliczki z apelami o niewyrzucanie petów. (Życie Podkarpackie)

Jędza bez serca! Zdzira jedna...
• Dostaję identyfikator. Mam być uczniem, czyli obserwować pracę dwóch doświadczonych kontrolerek. Na wszelki wypadek dostajemy też ochronę - dwóch rosłych mężczyzn. Panowie będą się trzymać z boku, ale jakby co... Kontrolerki są z firmy "Weksel", która świadczy usługi kontrolerskie na rzecz MZK, panowie - z MZK, to oni do niedawna byli kontrolerami... Słowem, one zastąpiły ich (panowie są na wypowiedzeniu) i sytuacja ta nie stwarza w naszej grupce miłej atmosfery. Dlaczego prezes wyznaczył właśnie ich na ochronę? Do tego jeszcze panie nie życzą sobie zdjęć, a panowie nie chcą oficjalnie rozmawiać o swojej firmie. A tu już pierwszy autobus i pierwszy gapowicz. Kobieta omal nie płacze: ma bilet, ale nie skasowała, zamartwiając się bardzo osobistymi sprawami. Kontrolerki, wysłuchawszy dramatu, odpuszczają. I zaraz drugi gapowicz, narowisty: na oko dwudziestolatek, nie ma biletu, nie ma dokumentów, nie pamięta kiedy się urodził... I bardzo nie lubi odpowiadać na pytania. Kobiety go kojarzą. To nie pierwsza jazda na gapę i chyba nie pierwszy raz łamane przepisy. Kontrolerki - ogniście ruda i blondyna - obstawiają autobus po połowie. Narowisty gapowicz przypadł rudej. Kobieta dzwoni po policję. Autobus toczy się przez miasto. Pilnujemy gapowicza, a ten mruczy pod nosem: - Kur.... jeb..... ! Na kolejnym przystanku czekamy aż radiowóz dojedzie: - Czasami nie dojeżdża wcale... - skarżą się kontrolerki. - A straż miejską prosić o pomoc to już zupełnie nie ma sensu... Zawsze mają coś pilniejszego do roboty!... Po kilku minutach przyjeżdża policja. Wyprowadzają gapowicza z autobusu. Ustalanie danych trwa około kwadransa. Chłopak już nie podskakuje, ale widząc aparat fotograficzny, domyśla się, że to nietypowa kontrola. Cedzi przez zęby: - Ja głośno i wyraźnie mówię: nie życzę sobie żadnych zdjęć w gazecie!... Czekamy na następny autobus. Zanim przyjedzie, dowiem się co zwalniani pracownicy MZK myślą o prezesie ("po piętnastu latach pracy nawet nie wezwał nas do siebie, żeby powiedzieć, że nas zwalnia"), jak się kiedyś kontrolowało bilety ("był samochód i mundury, a nie to co teraz..."), co kontrolerki z "Weksla" myślą o funkcjonowaniu MZK ("dlaczego oni likwidują najbardziej opłacalne kursy? Dlaczego niektóre linie oddali busom? Przecież niedawno z jednego z tych busów koło odpadło w trakcie jazdy..."). Dowiem się też jakimi autobusami nie jeździć: - Dziewiątką do granicy to strach, szczególnie wieczorem. I do Ostrowa na żwirownię też niebezpiecznie. Jak sobie młodzież popije i całą grupą wraca, to cały autobus chodzi!... Przesiadamy się z linii na linię. Jest przedpołudnie, więc młodzież jeszcze śpi. Za to dużo emerytów i rencistów. Kontrolerki są uprzejme, choć stanowcze. Wśród pasażerów w starszym wieku gapowiczów nie ma. Bardzo często brakuje jednak legitymacji uprawniających do zniżek. Stanowczość kontrolerek anielskie z wyglądu emerytki komentują zjadliwymi szeptami: - Jędza bez serca! Zdzira jedna... Jedna z pasażerek okazuje miesięczny, zakrywając róg biletu palcem. Prośby kontrolerki o okazanie całego biletu nie skutkują, działa dopiero groźba wezwania policji. Pasażerka pokazuje cały bilet. To, co chciała ukryć, to data ważności: rok 2007. Jest upał, w autobusach tłok, toboły i przykry zapach potu. Jak one to robią, że widzą wszystko? Gdybym naprawdę była praktykantką, nie przyjęliby mnie do tej roboty. Pilnuj drzwi, patrz kto wsiada i wysiada, skasuj kontrolkę, sprawdź pasażerów, wypisz bloczek mandatowy... I jeszcze ustój, kiedy ręce masz zajęte pisaniem, a autobus zakręca! Istne wariactwo. Do tego zarobek od mandatu. A co, kiedy wszyscy mają bilety? Dzień stracony. Wracamy na bazę. Po drodze ostatnia kontrola. Widzę, że matka z małym dzieckiem na kolanach daje jakieś znaki starszej córce. Domyślam się, że chodzi o skasowanie biletu. Kobieta chyba domyśliła się, że jest kontrola, choć jeszcze nie wyciągnęliśmy identyfikatorów. Jednak starsza córka nie rozumie tajnych znaków. Ojciec stojący obok niej też nie. Ruda chyba zna tych ludzi. Po chwili okazuje się, że ojciec to... pracownik MZK, reszta - jego rodzina. - Ale ja jestem służbowo. I dziś muszę - tłumaczy kontrolerka. - Swoich sprawdzasz?! Przecież dla jednej firmy pracujecie! - oburza się żona kierowcy. Kontrolerka nie daje za wygraną. - Dzisiaj muszę... - tłumaczy. - Ja się nie dziwię, że tamtego pobito! Co to za zwyczaje!... - awanturuje się dalej żona kierowcy. W końcu ojciec wyciąga plik biletów, podaje jeden córce, a ta kasuje na oczach kontrolerki. Kontrolerka odpuszcza, choć formalnie nie powinna. Na odchodne dostaje jeszcze kilka epitetów od żony kierowcy. Wysiadamy. Ruda tłumaczy o co chodziło: - Kierowcy jeżdżą bezpłatnie, ale ich pełnoletnie dzieci już nie... A ta dziewczyna nie miała skasowanego biletu. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Uciekał policji...
• Krystian K., 20-letni mieszkaniec Jarosławia na widok zbliżających się policjantów gwałtownie ruszył volkswagenem golfem, najechał na jednego z funkcjonariuszy, rozbił policyjny samochód i uciekł. Policjanci chcieli w ubiegły czwartek wieczorem skontrolować 20-latka ponieważ podejrzewali, że może mieć narkotyki. Zaparkowali obok stojącego na ulicy Królowej Jadwigi golfa blokując go. To nie przeszkadzało podejrzanemu. Ruszył ostro. Potrącony policjant przeleciał przez maskę i uderzył w bok służbowego stilo. Kierowca golfa przesunął siłą rozpędu policyjny samochód i odjechał. Krystianowi K. udało się ukrywać przed poszukującymi go policjantami cztery dni. Dzisiaj rano został zatrzymany przed swoim domem. Przyznał się, że uciekał bo miał w samochodzie kilka działek marihuany. Po sprawdzeniu policjanci z sekcji kryminalnej znaleźli jeszcze ponad 100 działek tego narkotyku. Były schowane u znajomego. Ranny funkcjonariusz już wyszedł ze szpitala. Przebywa na zwolnieniu lekarskim. Uszkodzenia policyjnego samochodu oszacowano na prawie 5 tys. zł. Krystian K. przebywa w policyjnym areszcie. Odpowie za czynną napaść na funkcjonariusza oraz posiadanie narkotyków. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Papierowe, lniane, biodegradowalne...
• W wielu sklepach nie dostaniemy już darmowych reklamówek foliowych do pakowania towaru. Chociaż nie ma przepisów prawnych wprowadzających taki zakaz, właściciele sklepów sami chcą działać proekologicznie. Czy jednak wszyscy dobrze przygotowali się do tej zmiany? W Jarosławiu darmowych reklamówek foliowych nie dostaniemy już w Carrefour, sklepach Centrum czy w Niweksie. Do ich wycofania przygotowuje się również PSS "Społem". - Można u nas dostać już płatne, papierowe torby, siatki lniane i torby typu green bag, takie zielone reklamówki biodegradowalne - mówi kierownik działu marketingu PSS "Społem" w Jarosławiu Renata Wiśniowska. - Nie jesteśmy obligatoryjnie zobowiązani do rezygnacji z reklamówek foliowych, jednak chcemy wyjść naprzeciw środowisku. Nie mamy jeszcze terminu, po którym wycofamy reklamówki z użycia, ale myślimy o całkowitej rezygnacji. Chcemy to zrobić powoli, małymi krokami, najpierw przyzwyczaić klientów, że mamy coś w zamian. Poza tym wywiesiliśmy wywieszki, które zachęcają do kupienia, w trosce o nasze środowisko, torby ekologicznej. W sklepach Carrefour od dawna sprzedawane są po 60 groszy zielone reklamówki wielokrotnego użytku i torby lniane. Nic poza tym. Profesjonalnie do ekologii podeszła sieć handlowa Centrum. Ma ona największy wybór zamiennych toreb do pakowania towaru. Można tu wybrać torby w zależności od zasobności portfela czy upodobań. Kierownicy sklepu Centrum w Jarosławiu Alicja Pawłowska i Mariusz Hałabut przynoszą wszystkie, jakie mają: szarą, papierową torbę pochodzącą z produkcji jarosławskiej firmy oferowaną klientom w cenie 60 gr, większą białą, również papierową z nadrukiem za 90 gr, duże reklamówki foliowe z nadrukiem logo Centrum za 50 gr, duże, foliowe reklamówki, tzw. tradycyjne za 30 gr, trzy rodzaje lnianych siatek o różnych rozmiarach i o różnych cenach od 3,19 zł, 3,45 zł do 4,45 zł oraz torbę typu big pakowną, z zamkiem za 5,35 zł. - Mamy także reklamówki biodegradowalne, podobne wyglądem do zwykłych foliowych. Te sprzedajemy po 5 gr. Jednak są klienci, którzy wszczynają awantury nawet za te pięć groszy. To głównie nowi klienci albo przypadkowi. Ci, co stale robią u nas zakupy, zaczynają się przyzwyczajać i albo kupują ekologiczne, albo przychodzą ze swoimi siatkami, tak jak to było kiedyś - mówi A. Pawłowska. Właściciel sieci sklepów "Niwex" Janusz Gołąb twierdzi, że przygotowywał się do wycofania reklamówek na początku sierpnia: - Wszyscy tak robią, więc my również - mówi. - Chcemy je wycofać całkiem. W zamian będą reklamówki typu green bag - mówi. Jednak w pierwszych dniach sierpnia w Niweksie pojawiły się zwykłe reklamówki foliowe z firmowym nadrukiem sprzedawane po 10 gr. Skąd taki boom na ekologiczne torby i wycofywanie foliowych reklamówek? Rzecznik ministra środowiska Elżbieta Strucka wyjaśnia, że ministerstwo nie ma nic wspólnego z zakazami używania toreb foliowych. - Nie ma żadnych przepisów prawnych, które wprowadzałyby taki rygorystyczny zakaz. To inicjatywa właścicieli sieci handlowych. Sami, wewnętrznymi przepisami wprowadzają takie decyzje. Ministerstwo popiera, oczywiście, te inicjatywy zmierzające do ograniczenia toreb foliowych, które fruwają w znacznych ilościach w naszym otoczeniu, ale nie wprowadza autorytarnego zakazu - mówi. - Chcemy jedynie ograniczyć przepisami prawnymi używanie woreczków i wprowadzić do mocno posuniętej w przygotowaniach ustawy o odpadach zapis o odpłatności 20 groszy za reklamówkę foliową w działach, w których towar nie wymaga pakowania w takie torby. Wiadomo, że nikt nie zrezygnuje z pakowania w woreczki foliowe mięsa czy pieczywa. Ministerstwo środowiska zadowolone z edukacji ekologicznej w sklepach przestrzega jednak przed fałszywymi reklamówkami ekologicznymi. Nadruk na woreczku z informacją, że jest to torba biodegradowalna, nie zawsze oznacza, że torba rozkłada się szybciej. Może to być zwykła reklamówka foliowa. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Szykuje się bat na stadionowych bandytów
• 10 tys. zł za wtargnięcie na płytę boiska. 5 tys. zł i 3 lata więzienia za bójkę z policją. 2 tys. zł za picie piwa wniesionego na stadion. Z takimi konsekwencjami już wkrótce będą musieli liczyć się stadionowi wandale. Drakońskie kary dla pseudokibiców przewiduje nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych przygotowana przez ekspertów z Komendy Głównej Policji. Zostaną podwyższone kary finansowe dla stadionowych chuliganów. I tak np. za wtargnięcie na płytę boiska minimalna grzywna wyniesie 10 tys. zł, a za wniesienie lub rzucanie na stadionie rac minimum 5 tys. zł. Zlekceważenie rozkazów służb porządkowych będzie kosztować 2 tys. zł, a szarpanina z policjantem 5 tys. zł i nawet 3 lata więzienia.
- Chuligani nie będą mogli wchodzić na obiekt w kapturach czy szalikach na twarzach. Przed wejściem na stadion mają być też legitymowani - tłumaczy kom. Mariusz Skiba, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji. - To oznacza, że nie będą już anonimowi. Bardziej restrykcyjne będą też przepisy określające zakaz wstępu na mecze. Ukarana osoba w czasie meczu będzie musiała przebywać w domu lub na komisariacie. Jeśli złamie zakaz, zapłaci grzywnę w wys. nawet 10 tys. zł i narazi się na 3 lata więzienia. Kluby sportowe będą musiały zainwestować w swoje stadiony. Chodzi głównie o sprawnie działający monitoring czy mocno osadzone krzesełka, którymi bandyci nie będą mogli rzucać. Kto nie spełni tych wymogów, nie dostanie zgody na organizacje meczów.
- Trudno, skoro dzięki temu ma być spokojniej i bezpieczniej, kluby zainwestują w infrastrukturę. Lepsze to, niż naprawianie stadionu po burdach chuliganów - komentuje Zbigniew Wiech, dyrektor CWKS Resovii Rzeszów. Jeżeli nowa ustawa zyska akceptacje polityków, zacznie obowiązywać od marca przyszłego roku.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Jeśli zaparkujesz samochód na chodniku będziesz musiał liczyć się z tym, że straż miejska lub policja polecą odholować go na parking strzeżony. Tak restrykcyjne przepisy mogą niebawem wejść w życie. Ulica 3-go Maja w Przemyślu, jedna z najbardziej ruchliwych w mieście. Kierowcy zaciekle walczą o każdy wolny metr na chodniku. Mają jedno i prawie to samo wytłumaczenie: brakuje parkingów. Dlatego zostawiają auta tam, gdzie tylko się da. Nie zawsze zgodnie z prawem. Do walki o chodniki przystąpili eksperci Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Przygotowali nowe wytyczne. Surowo karane będzie parkowanie na chodniku poza specjalnie wyznaczonymi miejscami. Obecnie, o ile, np. nie ma zakazu zatrzymywania się, można pozostawić samochód na chodniku, ale trzeba uwzględnić, co najmniej półtora metra miejsca dla przechodniów. Kierowca łamiący przepisy otrzyma mandat - 100 zł i 1 punkt karny. Ponadto jego auto zostanie odholowane na parking strzeżony (koszt holowania to ok. 300 zł). Teraz tam właśnie policja kieruje pojazdy, które stoją w miejscu niedozwolonym i dodatkowo zagrażają bezpieczeństwu w ruchu. Kosztuje to właściciela auta ok. 30 zł za każdy dzień.
- Kierujący parkują na chodnikach, ponieważ najczęściej nie mają innej alternatywy: w mieście brakuje parkingów - uważa Artur Mielniczek z Przemyśla. - Najpierw należy rozwiązać ten problem, a później wprowadzać w życie nowe przepisy. Z zapowiadanego zaostrzenia prawa cieszą się piesi.
- Kierowcom brakuje wyobraźni - ocenia Katarzyna Duchoń, przemyślanka. - Nie martwią się, że z powodu źle ustawionych aut, przechodnie są zmuszeni wchodzić na jezdnię i narażać swoje życie. Tyle, że obecnie przepisy pozwalają na karanie kierowców, którzy bezmyślnie parkują auta. Po co więc tworzyć nowe? Wygląda na to, że znów chodzi wyłącznie o sięgnięcie do kieszeni kierowców.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• Do 12 lat pozbawienia wolności grozi 52-letniemu mieszkańcowi powiatu jarosławskiego. Mężczyzna odpowie za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną oraz dziećmi. Te ostatnie dodatkowo skłaniał on do "wykonywania czynności seksualnych". Rodzinny dramat trwał przez kilka lat.
- Sprawa z uwagi na jej charakter będzie się toczyć z wyłączeniem jawności - mówi sędzia Lucyna Oleszek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu.
- Rozpatrzy ją Sąd Rejonowy w Jarosławiu, gdzie właśnie miejscowa prokuratura skierowała akt oskarżenia.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• W ubiegłym tygodniu przemyscy policjanci zatrzymali 22-letniego Przemysława D., który systematycznie okradał własną matkę. Udowodniono mu kradzież 5 tys. zł, 5 telefonów komórkowych, aparatu cyfrowego i laptopa. Okazało się, że synalek wyniósł matczyne dobra z domu i przeznaczył na "przelew".

• W nocy z 9 na 10 sierpnia na jednym z przeworskich osiedlowych parkingów nieznany sprawca włamał się do hyundaia coupe i skradł radioodtwarzacz oraz portfel, w którym były: dowód osobisty, prawo jazdy i 500 zł. Zostawiając owe dobra, właściciel auta poniekąd skusił złodzieja.

• W nocy z 7 na 8 sierpnia trzej osiemnastoletni młodzieńcy (mieszkańcy Dybawki, Prałkowiec i Krasiczyna) narozrabiali w Przemyślu. Najpierw tuż pod Zakładem Karnym wyłamali lusterko z zaparkowanego tam auta, a następnie w tunelu PKP zdemolowali gablotę wystawową. Więcej nie zdążyli, gdyż na ul. Franciszkańskiej zatrzymał ich patrol policji.

• W ubiegłym tygodniu w Przemyślu nieznany sprawca włamał się do apteki przy ul. Grunwaldzkiej. Złodziej nie tknął leków, natomiast zabrał kosmetyki Vichy o wartości około 8 tys. zł.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama