Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.07-27.07.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Prezydent wrócił "na tarczy"
• Fiaskiem zakończyła się próba przekonania MSWiA do zmiany negatywnej decyzji dotyczącej poszerzenia Przemyśla. Ministerstwo uznało przemyski wniosek za jeden z najlepszych, jednak prowadzenie przez miasto konsultacji społecznych z mieszkańcami wsi oceniło słabo. Prezydent Robert Choma ze smutkiem poinformował podczas konferencji prasowej, że sekretarz stanu MSWiA, Tomasz Siemoniak, nie pozostawił mu złudzeń co do decyzji resortu na "nie" dla poszerzenia Przemyśla.
- Choć premier Schetyna może mimo takiej opinii podjąć inną decyzję na korzyść Przemyśla, nie liczyłbym na to - powiedział R. Choma.
- Nasz wniosek uznano za jeden z najlepszych, jednak najsłabszym naszym punktem były społeczne konsultacje z mieszkańcami wsi. Przyznaję, że w tej kwestii jest dużo do zrobienia podczas naszych dalszych starań o poszerzenie. Dodam jednak, że niektórzy wójtowie bynajmniej nie ułatwiali nam kontaktu z wiejskimi społecznościami, na przykład w gminie Żurawica nie było żadnego miejsca, gdzie mógłbym spotkać się z mieszkańcami wsi - dodał ironicznie prezydent. Szczególne i bardzo niemiłe zdziwienie prezydenta wzbudziła postawa radnych PO i posła Piotra Tomańskiego. - Jestem zaskoczony, bo uchwała o poszerzeniu została przyjęta jednogłośnie, radni PO nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń wobec prac nad wnioskiem, w tym konsultacji społecznych, a poseł Tomański sam umawiał mnie na spotkania w MSWiA - mówił Choma. - Teraz okazuje się, że negatywną opinię ministerstwa przyjmują "ze smutkiem, ale i zrozumieniem" - dziwi się. - To niezrozumiałe. Robert Choma popierany w dążeniu do poszerzenia miasta przez posła Marka Kuchcińskiego (PiS) oraz posła Wojciecha Pomajdę (SLD) jest dobrej myśli. - Trudno, teraz się nie udało, ale to nie znaczy, że rezygnujemy z planów poszerzenia - zapowiedział. - Będziemy starać się o nie ponownie, dopracujemy słabe punkty i na pewno się uda. Pamiętajmy, że chodzi o rozwój naszego miasta, więc po prostu nie wolno nam tej szansy zaprzepaścić. (Super Nowości)

• PKP nie przewiduje dobudowania do mostu kolejowego kładki dla pieszych. zabiegał o to przemyślanin Stanisława Marko. Proponował, aby przy okazji remontu mostu dobudować przy nim kładkę dla pieszych. Chodzi o most kolejowy w Przemyślu nad Sanem. Kładka dla pieszych, w miejscu gdzie stoi most kolejowy, to idealne rozwiązanie dla wielu przemyślan. Dla mieszkańców kilku osiedli na Zasaniu byłaby to najkrótsza droga do bazaru, zielonego rynku, hali targowej oraz centrum miasta.
- Obecnie przez most kolejowy i tak przechodzi sporo osób. Łamią w ten sposób przepisy. Ale ryzykują, bo jest krócej - mówi Stanisław Marko, społecznik z Przemyśla. O budowę kładki starał się już wiele lat temu. Bezskutecznie. Niedawno dowiedział się o planowanym remoncie mostu. Dlatego postanowił jeszcze raz przekonać kolejowe władze do swojej idei.
- Wysłałem masę pism do różnych instytucji. Niestety. Dostałem odpowiedź, że raczej nic z tego - opowiada Marko. Z pisma z krakowskiego oddziału regionalnego PKP Polskie Linie Kolejowe wynika, że konstrukcja mostu uniemożliwia dobudowanie do niego kładki.
- Został opracowany projekt wstępny modernizacji linii kolejowej E30, uwzględniający przebudowę mostu na Sanie w Przemyślu. Projekt nie przewiduje dobudowy kładki dla pieszych - wyjaśnia Józefa Majerczak, zastępca dyr. PKP PLK w Krakowie, w liście do S. Marko.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Wyłudzali zasiłki z ZUS i KRUS
• Gotowość dobrowolnego poddania się karze wyraziło 20 osób, które prokuratura oskarżyła o wyłudzanie zasiłków z ZUS, KRUS i od pracodawców. Pierwsze zatrzymania w tej sprawie miały miejsce w czerwcu 2006 r. Z tygodnia na tydzień lawinowo przebywało podejrzanych o wyłudzanie zasiłków chorobowych. "Lewe" zaświadczenia zanosili do ZUS, KRUS i swoich pracodawców m.in. urzędnicy, a zwłaszcza osoby prowadzące działalność gospodarczą. Dla tych ostatnich był to najbardziej opłacalny proceder. Dysponując zwolnieniem chorobowym, np. na miesiąc, podejrzani nie płacili obowiązkowej składki ubezpieczeniowej, a dodatkowo otrzymywali zasiłek. W rzeczywistości oskarżeni wcale nie chorowali. Przeciwnie. Pracowali. Oszustwa nie byłyby możliwe, gdyby nie przychylność niektórych przemyskich lekarzy. Za łapówki w kwocie od 100 do 300 zł i bez styczności z rzekomym pacjentem wystawiali fikcyjne zaświadczenia. Robili to w prywatnych gabinetach. Niektórzy z nich byli tymczasowo aresztowani. Na wolność wyszli za poręczeniem majątkowym, a prokuratura zakazała im prowadzenia prywatnej praktyki lekarskiej. 45 przemyślan w lutym 2007 r. zostało uznanych za winnych wyłudzania zasiłków i skazanych na kary od 7 miesięcy do 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Kolejnych 20 osób zamieszanych w sprawę niebawem stanie przed obliczem sądu. Właśnie wpłynął przeciwko nim liczący prawie 80 stron akt oskarżenia.
- Oskarżeni wyrazili gotowość dobrowolnego poddania się karze - informuje Lucyna Oleszek z Sądu Okręgowego w Przemyślu. - Oprócz kar pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem zaproponowali dla siebie również grzywny i zobowiązali się naprawić szkody.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Talent na ulicy
• Środa po południu. Na dworzec PKS zajeżdża rumuński autobus z Suczawy. Wysiada kilkanaście osób, większość to kobiety objuczone tobołami. Nie widać nikogo, kto wyglądałby na turystę, ale też z Rumunii do Polski nie jeździ się w celach turystycznych. Najczęściej na handel, ale bywa też, że już na drugi dzień po przyjeździe autobusu niektórych pasażerów można spotkać siedzących na ulicy z wyciągniętą ręką i kubkiem na jałmużnę. W podobny sposób na ulicę trafił 8-letni Latif, ale on nie żebrze, on gra. Plac Na Bramie. Pod murem, kilka metrów od ruchliwego przejścia i skrzyżowania na składanym stołeczku siedzi śniady chłopczyk. Czyściutki, schludnie ubrany i uśmiechnięty bardzo różni się od innych żebrzących. Co chwilę zerka w rozłożone na organach nuty i gra. Raz Barkę albo klasycznego walca, innym razem jakąś gamę. Otwarty mieszek stojący na organach wszystko wyjaśnia. Ludzie przystają na chwilę, uśmiechają się do małego grajka i wrzucają do mieszka monety. Malec zapytany bardzo poważnie odpowiada, że ma 8 lat i nazywa się Latif. Kiedy wyciągam aparat, momentalnie pojawia się niska, śniada kobieta. Mówi, że jest matką małego i chce wiedzieć, po co to zdjęcie jest potrzebne.
- Myśmy tu nie przyjechali żebrać - zaczyna łamaną polszczyzną. - Mnie na chleb nie brakuje. W Batoszanji, gdzie mieszkam, pracuję jako sprzedawczyni za 120 dolarów na miesiąc. Za to z głodu nie zginie, ale już na nic więcej nie wystarczy. A on - pokazuje na małego - ma wielki talent. Chodzi do szkoły muzycznej, bierze lekcje muzyki, nawet tutaj w Przemyślu dwa razy w tygodniu chodzi do jednej pani profesor na lekcje. A to wszystko kosztuje i tylko na to zbieram. Bo Pan Bóg, który dał mu ten talent, bardzo by się pogniewał, gdybyśmy to zmarnowali. U nas cała rodzina muzykalna, starszy syn gra na harmonii, a mój tato gra na harmonii i organach. Ja też potrafię grać, ale Pićja (tak matka zdrobniale nazywa Latifa) jest z nas wszystkich najzdolniejszy i marzę o tym, żeby został wielkim muzykiem. Dlatego tu przyjeżdżamy na wakacje i wtedy mój ojciec gra w tunelu, starszy syn na moście nad torami, a Pićja raz tu, raz tu. Bardzo bym chciała, żeby udało się nam uzbierać na lepsze organy, żeby on mógł się uczyć. Na dowód, że to prawda, pokazuje zapisany w komórce numer pani profesor, która uczy syna i stos nut z zakreślonymi partiami do ćwiczeń. Kilka dni później. Tunel pod dworcem. Już z daleka słychać rzewne dźwięki Jarzębiny czerwonej. Repertuar dziadka Pićji nie jest zbyt wyszukany: Oczy czarne, Fale Dunaju i tym podobne kawałki. W pewnym momencie obok niego pojawia się wnuk. Wystrojony, w krawacie, podchodzi do organów i zaczynają grać na cztery ręce. Obok przystaje kobieta. - Nie mogę przejść obojętnie - tłumaczy się. - Kiedy słyszę muzykę, serce mi się otwiera. Inni też przystają, a Pićja próbuje nadążyć za palcami dziadka. Czasem gubi któryś klawisz. Wtedy marszczy czoło, odczekuje chwilę i znowu szybko łapie melodię. - Jemu wystarczy coś usłyszeć trzy razy i już potrafi to zagrać - matka chwali syna, którego nie odstępuje na krok. Popołudniami na jednym z podwórek przy Kopernika rozgrywane są mecze Polska - Rumunia. Drużynę rumuńską tworzą Pićja z bratem Krzysztofem, a stronę polską reprezentują ich koledzy z podwórka. - Tam mieszkamy - mówi Pićja i pokazuje na sąsiednią kamienicę, gdzie jego rodzina na czas wakacji wynajmuje kwaterę. Chłopiec prawie codziennie kilka godzin spędza przy klawiszach, bo musi ćwiczyć zadane wprawki. Z braku innych możliwości robi to na ulicy, zbierając jednocześnie na lekcje i instrument. Ale za to po południu z nowymi kolegami szaleje na podwórku. - Choć nam się nie przelewa, kupiłam mu piłkę, przecież ma wakacje i musi się wybiegać, bo skończył pierwszą klasę i od września znowu czeka go nauka - mówi matka, która z daleka przygląda się synom. A oni w przerwach meczu podbiegają i nie wstydząc się kolegów, przytulają na chwilę do mamy. Widać, że łączą ich bardzo mocne więzi.
- To chyba uczciwe, co robimy - kobieta zastanawia się. - Przecież mój ojciec i moi synowie nie żebrzą, tylko grając umilają ludziom życie, bo muzyka jest ludziom potrzebna. To nie wstyd, grać na ulicy i zbierać za to pieniądze. Wstyd to kraść albo robić inne złe rzeczy. Przecież pieniądze, które dają ludzie, nie idą na wódkę czy papierosy. Przysięgam. Wszystko przeznaczam na naukę i nowy instrument, bo chcę, żeby mały został muzykiem - powtarza. (Życie Podkarpackie)

• DB Kredyt przy ul. Franciszkańskiej to najnowsza placówka bankowa, która swój oddział uruchomiła w Przemyślu. DB Kredyt to marka placówek Deutsche Banku specjalizująca się w udzielaniu szybkich kredytów konsumenckich. To już kolejny bank, który swoje przedstawicielstwo ulokował w centrum Przemyśla. Najwięcej takich placówek powstaje przy ul. Kazimierza Wielkiego, Franciszkańskiej i Jagiellońskiej. Popularna jest również 3 Maja na Zasaniu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Do 31 sierpnia potrwa internetowy konkurs na Wakacyjną Stolicę Polski. Przemyśl jest jedynym miastem z Podkarpackiego, które dostało się do finału. Eliminacje rozpoczęły się 15 czerwca. Od 16 lipca trwa finał, do którego zakwalifikowało się 10 miast. Wśród rywali Przemyśla są tak popularne miasta w Polsce jak Kraków, Zakopane i Sopot. Głosować można na stronie www.rankingmiast.com.pl. Głos, raz dziennie, mogą oddać tylko zarejestrowani użytkownicy. Po eliminacjach Przemyśl zajmował czwarte miejsce. Wyprzedzały go Gorzów Wielkopolski, Zielona Góra i Elbląg. Do 15 sierpnia, osoby głosujące, mogą na bieżąco śledzić wyniki rankingu. Przez ostatnie dwa tygodnie głosowania, bieżące wyniki będą utajnione.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Polski Bazalt ma pracę dla kilkuset osób
• Polski Bazalt finalizuje kupno terenów w przemyskiej podstrefie ekonomicznej. Jeszcze w tym roku chce tu postawić fabrykę włókien bazaltowych, w której docelowo zatrudnienie znajdzie nawet kilka tysięcy osób.
- Wszystko zależy od załatwienia spraw formalnych. Także od nastawienia przemyskiego Urzędu Miasta - mówi Władysław Kruczek, prezes Polskiego Bazaltu. PB jest własnością Stanley'a Rokickiego, przedsiębiorcy z Kanady o podwójnym obywatelstwie - polskim i kanadyjskim. Włókna bazaltowe, wykorzystywane w przemyśle, chce produkować za pomocą unikalnej technologii. Ich wytwarzanie ma być obojętne dla środowiska. Starania o lokalizację firmy w Przemyślu trwają od dwóch lat. Na początku PB był zainteresowany większymi terenami w przemyskiej podstrefie, które są własnością miasta. Ostatecznie nie przystąpił do przetargu. Teraz dopinana jest transakcja kupna ok. 4 ha od Agencji Nieruchomości Rolnych. Działka ta również leży w przemyskiej podstrefie Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
- Kupujemy też ponad 3 ha poza strefą, ale przylegające do niej - mówi Kruczek. Na finiszu jest też kupno 20 ha od Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Inwestycja ma się rozpocząć jeszcze w tym roku. Produkcja - w przyszłym. Prezes Kruczek twierdzi, że firma podtrzymuje wszystkie swoje wcześniejsze plany. Na początku pracę znalazłoby 200 osób. Docelowo, w ciągu kilku lat, nawet kilka tysięcy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Do 14 sierpnia woda w kranach w Przemyślu będzie miała nieprzyjemny zapach i smak. Związane jest to z akcją dezynfekcji sieci wodociągowej, czyli tzw. przechlorowaniem. Nadmiar chloru z wody można usunąć poprzez przegotowanie wody. Wtedy można ją bez obaw pić. Bez problemów można się natomiast myć w "kranówce".
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Zaatakował kontrolera
• Była godzina dwudziesta, kiedy pan Marian wsiadał do autobusu linii 34, by spełniać swe obowiązki. W pewnym momencie podbiegł do niego młody człowiek w kapturze i mocno uderzył pięścią w twarz. Padając kontroler zawadził głową o ostrą krawędź i stracił przytomność. Na kilka dni trafił na chirurgię. Wszystko działo się w ubiegłym tygodniu, na przystanku przy ul. Jagiellońskiej. Kiedy autobus zajechał i kierowca otworzył drzwi, pan Marian wsiadając przepuścił w przednich drzwiach koleżankę z pracy, którą przypadkiem spotkali wraz z innymi kolegami, którzy pełnili dyżur. - Postawiłem nogę na stopień i wtedy podbiegł jeden z grupki młodych ludzi i uderzył mnie pięścią - pan Marian pamięta tylko tyle. Kolejne wydarzenia, które kojarzy, działy się już w szpitalu. Koleżanka pobitego kontrolera opowiada, że całkowicie nieprzytomny był około 10 minut. To był efekt uderzenia w głowę. Nikt nie wie dokładnie, o co zawadził głową padając. Prawdopodobnie była to felga koła, albo krawędź stopnia. Kierowca autobusu wezwał pogotowie i policję. Kiedy kontroler odzyskał przytomność, został odwieziony na chirurgię do szpitala przy ulicy Słowackiego. Tam założono mu m.in. pięć szwów na głowie. Świadkowie twierdzą, że napastnik to młody człowiek, który wraz dwoma kolegami i dwiema koleżankami siedział na jednej z ławek. Po zdarzeniu grupka się rozpierzchła. Agresja wobec kontrolera jest o tyle niezrozumiała, że napastnik nie był pasażerem autobusu. Bo zazwyczaj agresywni bywają pasażerowie na gapę.
- Czynne napady nie są może zbyt częste, ale za to groźby, wyzwiska, przekleństwa są na porządku dziennym - mówi kierowniczka firmy "Weksel", która świadczy usługi dla przemyskiego MZK. Pracownicy nie chcą ujawniać nazwisk, ponieważ twierdzą, że często spotykają się z pogróżkami. "Weksel" zatrudnia 8 kontrolerów, jednym z nich jest pan Marian, emerytowany wojskowy. W swoim życiu przeszedł wiele. Był m.in. na misji pokojowej w Bośni. Po przejściu na emeryturę podjął dodatkową pracę, bo chciał wspomóc studiującego syna. To nie pierwszy napad, którego był ofiarą, ale do tej pory obywało się bez aż takich konsekwencji. - Taka praca. Gapowicze bywają bardzo agresywni. Wulgaryzmy pod naszym adresem to normalka. To zwykle młodzi ludzie. Zdarza się też, że uciekają, także przez okno - opowiada pobity kontroler. W sprawie pobicia policja prowadzi dochodzenie. W Przemyślu sankcje za jazdę bez biletu nie są zbyt wygórowane. Mandat za jazdę bez biletu wynosi 100 zł. Jeśli ktoś jednak uiści wpłatę do 7 dni - to płaci tylko 50 złotych. Za brak ważnej legitymacji kara wynosi 80 zł (do 7 dni - 40 złotych). Ci, którzy legitymacji zapomną i okażą ją do 30 dni, płacą zaledwie 5 złotych. (Życie Podkarpackie)

• Komputerowy system rejestracji spraw karnych skarbowych to dzieło informatyków z Izby Celnej w Przemyślu. Testowany właśnie program niebawem na szansę zostać wdrożony w całej administracji celnej.
- Przygotowana aplikacja umożliwia zastąpienie dotychczasowych rejestrów w formie książkowej rejestrami elektronicznymi - mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - Ułatwia wykonywanie analiz i statystyk, przyśpiesza proces związany z wprowadzaniem danych oraz przygotowywaniem dokumentów procesowych. Program zaprezentowany i zaakceptowany przez Ministerstwo Finansów jest obecnie testowany w Izbach Celnych w Gdyni, Szczecinie, Wrocławiu, Olsztynie, Białej Podlaskiej i Białymstoku.
- Prace wdrożeniowe powinny zakończyć się w październiku br. - dodaje Eisenberger-Blacharska.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Powiększać miasto, ale inaczej
• Politycy Platformy Obywatelskiej, podczas konferencji prasowej, przekonywali, że są za powiększeniem Przemyśla. Jednak realizowanego inaczej, niż zrobił to prezydent Robert Choma. - Mówimy poszerzeniu tak, ale inaczej - mówi Jan Bartmiński, radny miejski PO i członek zespołu ds. poszerzenia miasta. W konferencji uczestniczyli również poseł PO Piotr Tomański i lider przemyskich struktur tej partii, wiceprzewodniczący Rady Miasta Marek Rząsa. Działacze PO twierdzą, że, aby doszło do poszerzenia, zgodę muszą wyrazić mieszkańcy przyłączanych miejscowości.
- Nikogo nie można uszczęśliwiać na siłę. Powinniśmy przekonać do poszerzenia jak największą liczbę mieszkańców. Da się to zrobić tylko czynami, a nie pustymi obietnicami - mówią politycy PO. Jak zareagowali na negatywną opinię MSWiA o powiększeniu Przemyśla i prawdopodobnie taką samą decyzję, którą być może już jutro podejmie rząd? Proponują, aby za jakiś czas wrócić do planów powiększenia Przemyśla. Okazją mogłyby być starania o połączenie dwóch powiatów przemyskich, grodzkiego i ziemskiego.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

Zawód żołnierz
• Dotychczas służba wojskowa większości kojarzyła się z obowiązkiem i przymusem. Wielu młodych kombinowało, jak by tu uniknąć "pójścia w kamasze". Niebawem to się zmieni. Uzawodowienie armii zbliża się nieuchronnie i wojsko robi, co może, aby zawód - żołnierz był jak najbardziej atrakcyjny. Jest to sytuacja bezprecedensowa w polskiej historii. Mieliśmy już namiastki armii zawodowej, jeśli tak można nazwać dawne wojska zaciężne. W zdecydowanej większości w Polsce armia była albo ochotnicza, albo z naboru. Teraz młodzi ludzie mają o czym myśleć. Wojsko kusi, zorganizowało nawet szeroko zakrojoną akcję reklamową, także z wykorzystaniem bilbordów. Armia już niebawem nie będzie obowiązkiem, ale miejscem zatrudnienia. Stanie się przedsiębiorstwem zatrudniającym pracowników - żołnierzy. Według planów Ministerstwa Obrony Narodowej od 1 stycznia 2010 roku Wojsko Polskie ma być w pełni zawodowe. - Obowiązkowa służba wojskowa nie będzie zniesiona, tylko zawieszona. W przypadku określonych zagrożeń prezydent RP będzie miał prawo przywrócenia obowiązku służby wojskowej - mówi ppłk Marian Wardęga, komendant WKU w Jarosławiu. Zgodnie z nowymi zasadami żołnierze zasadniczej służby wojskowej, zainteresowani służbą nadterminową, mogą przejść do niej już po wysłużeniu trzech miesięcy zasadniczej służby wojskowej. - Żołnierz po prostu składa stosowny wniosek do dowódcy jednostki, w której obecnie służy - informuje ppłk Wardęga. Możliwość przejścia na zawodowstwo mają również ci, którzy niedawno odbyli zasadniczą służbę wojskową. Osoba chętna, która zechce służyć jako szeregowy zawodowy, po przejściu wszystkich szczebli selekcji i szkoleniu podpisuje kontrakt na dwanaście lat. W tym czasie ma szansę na awans, co dopiero daje jej prawo do uposażeń wojskowych, w tym emerytury. Istotne jest także to, że wojsko sporą uwagę poświęca zakwaterowaniu nowych żołnierzy. Może to być zarówno zakoszarowanie na terenie jednostki, ale równie dobrze wypłata dodatku mieszkaniowego żołnierzom, którzy zdecydują się zamieszkać poza terenem jednostki. Czym kierują się młodzi ludzie, kiedy podejmują decyzję o tym, by zostać żołnierzem zawodowym? To pytanie zadaliśmy jednemu z kandydatów, spotkanych w jarosławskiej WKU. - To co proponuje wojsko, jest na pewno warte przemyślenia. Jeśli tylko pozwolą mi robić to, w czym czuję się najlepiej, to jak najbardziej byłbym zainteresowany. Niedługo zaczynam zasadniczą służbę wojskową i będę kierowcą ciężarówki. Zdaję sobie sprawę, że jestem jednym z ostatnich powołanych, ale jakoś mnie to nie wzdryga. Jeśli tylko będę miał możliwość być w wojsku kierowcą zawodowym, to na pewno się nie zawaham - mówi Krystian Pałka z okolic Pruchnika. Tłumów chętnych jednak w WKU nie spotkaliśmy. - Różnie bywa, czasem dziennie przychodzi kilku chętnych, czasem nie ma nikogo. Jedni chcą się tylko wypytać o zasady przyjmowania, inni są już zdecydowani. Tutaj mogą zdobyć informację o wszystkich wakatach w jednostkach w całym kraju. Jednak zdecydowana większość kandydatów chce służyć w pobliżu miejsca swego pochodzenia. Warto dodać, że kilkanaście procent przyjętych do nas stanowią kobiety - mówi Krystyna Cena, odpowiedzialna m.in. za rekrutację żołnierzy zawodowych w WKU w Jarosławiu. Docelowo w Wojsku Polskim ma być zatrudnionych 120 tys. żołnierzy zawodowych. Do tego trzeba dodać 30 tys. żołnierzy tzw. Narodowych Sił Rezerwy. (Życie Podkarpackie)

• Policjanci z Jarosławia zatrzymali kolejną pijaną matkę. 40 - letnia kobieta opiekowała się 8- letnim synem. Chłopczyk został oddany pod opiekę babci. Ok. godz. 21, policjanci odebrali zgłoszenie, że w mieszkaniu na jednym z jarosławskich osiedli jest pijana kobieta z małym dzieckiem. Badanie alkomatem wykazało, że ma 1,8 promila alkoholu w organizmie. Chłopczyka, policjanci przekazali mieszkającej w pobliżu babci.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Badania psychiatryczne w jarosławskim szpitalu przechodzi w jarosławskim psychiatryku 27-letni desperat który groził że rzuci się pod samochód. Powodem miały być kłopoty rodzinne. W trakcie negocjacji desperat zażądał, żeby policjanci odwieźli go do jarosławskiego szpitala psychiatrycznego. Po zbadaniu alkomatem okazało się, że młodzieniec ma 1,9 alkoholu w organizmie. Po konsultacji z przybyłym na miejsce zdarzenia lekarzem pogotowia ratunkowego, życzeniom Pawła S. stało się zadość; karetką odwieziono go do psychiatryka gdzie jego przypadkiem zajęli się odpowiedni specjaliści.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Przemyt starodruków
• W jaki sposób drogocenne średniowieczne manuskrypty, starodruki i inne zabytki trafiły do dwóch jarosławskich mieszkań ma wyjaśnić postępowanie prowadzone przez Centralne Biuro Śledcze w Rzeszowie. W piątek rano do drzwi 38-letniej mieszkanki Jarosławia zapukali funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego z Rzeszowa. Towarzyszył im ekspert biura kryminalnego Komendy Głównej Policji. Kobieta właściwie zajmowała dwa sąsiadujące ze sobą mieszkania. Policjanci nie mieli problemów z odszukaniem w nich drogocennych przedmiotów, które spodziewali się tutaj zastać. Leżały obok łóżka zawinięte w plastikową torbę. Już sam sposób przechowywania tak drogocennych zabytków był niewłaściwy. - Kobieta przywiozła te zabytkowe przedmioty z Włoch, gdzie od kilku lat pracowała opiekując się starszym człowiekiem. Na razie funkcjonariusze CBŚ badają, czy przywiozła te przedmioty jednorazowo, czy woziła je kilkakrotnie. Całe postępowanie jest na wstępnym etapie. Trwają ustalenia, w jaki sposób kobieta weszła w posiadanie tak drogocennych zabytków, czy nie doszło do kradzieży, czy też przywłaszczenia. A także czy przewóz tych przedmiotów przez granicę miał charakter przemytu. - Według prawa krajowego i międzynarodowego o ochronie zabytków i dzieł sztuki przewożenie takich rzeczy jest zabronione - wyjaśnia rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie kom. Mariusz Skiba. Jarosławianka została przesłuchana i zwolniona. CBŚ nie chce ujawniać jej zeznań. Teraz będzie kontaktować się z włoską policją, by wyjaśnić wszystkie okoliczności, w jakich przedmioty trafiły do Jarosławia. Funkcjonariusze, którzy odwiedzili dom kobiety, zabezpieczyli aż 53 przedmioty. Jak poinformował nas rzecznik kom. M. Skiba są to starodruki i manuskrypty pisane na skórze, papierze czerpanym i pergaminie w trzech językach: po łacinie zapisanej gotykiem, po włosku i hiszpańsku. Niektóre dokumenty opatrzone są pieczęciami m.in. papieża Benedykta XIV. Najstarszy dokument pochodzi prawdopodobnie z 1307 r. Wśród niecodziennego odkrycia policjanci z CBŚ znaleźli także księgi datowane na późniejszy okres, m.in. księgę psalmów z XVIII w. Kobieta posiadała także o wiele starszą monetę - sestercję z podobizną cesarza Trajana, z I w., także włoskie odznaczenia, biżuterię, krzyże z metali, a nawet protezę górnej szczęki wykonaną z litego złota. - Według wstępnej oceny eksperta większość z tych zabytków pochodzi z późnego średniowiecza. Jednak dokładnych oględzin dokonają naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie eksponaty prawdopodobnie już pojechały - informuje rzecznik prasowy KWP w Rzeszowie. Jak już wiadomo, kobieta przewoziła przedmioty w busie. Funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego od kilku miesięcy przygotowywali się do wejścia do mieszkań jarosławianki, gdzie doprowadziły ich m.in. informacje z list pasażerów. Jeżeli potwierdzą się podejrzenia o przemycie zabytków, kobiecie grozi nawet do 5 lat więzienia. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Wszyscy po paszport do Rzeszowa?
• Zgodnie z projektem ustawy, która ma "odchudzić" administrację, do końca 2009 r. mają zniknąć delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Przemyślu, Krośnie i Tarnobrzegu. Dla przeciętnego Kowalskiego oznacza to, że po paszport nawet z drugiego krańca województwa będzie musiał się pofatygować do Rzeszowa. Wojewoda podkarpacki negatywnie zaopiniował ten pomysł.
- Delegatury naprawdę spełniają swoją rolę. Konieczne jest, aby ta instytucja była blisko mieszkańców. Chodzi nam przede wszystkim o punkty paszportowe. Jeśli delegatury znikną, to wszyscy będą musieli jeździć do Rzeszowa i to co najmniej dwa razy. Najpierw żeby złożyć wniosek, a później odebrać dokument - tłumaczy Wiesław Bek, rzecznik wojewody. A może tak po ludzku? Zapytaliśmy w urzędzie wojewódzkim, czy jeśli dojdzie do zamknięcia delegatur, możliwe jest przeniesienie punktów paszportowych do starostw powiatowych. Wówczas mieszkańcy nadal mogliby wyrobić dokument "u siebie". - Jest to jedna z opcji, którą zakładamy, jednak wówczas konieczne byłyby zmiany w ustawie o samorządach. Na razie zbieramy opinie i podliczamy koszty - mówi Bek. Jeśli ustawa wejdzie w życie, w przyszłym roku, w delegaturach Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego 105 osób dostanie wypowiedzenie z pracy. Zwolnionym pracownikom państwo musi wypłacić odprawy. W przypadków urzędników służby cywilnej, będzie to 6 miesięcznych pensji, po około 3000 zł brutto, natomiast pracownicy służby cywilnej otrzymają 3 miesięczene pensje, po około 2600 zł brutto. Ze wstępnych szacunków wynika, że państwo do likwidacji w skali kraju będzie musiało dopłacić ponad 13 milionów złotych. MSWiA przypuszcza, że część pracowników uda się zatrudnić w innych urzędach. Gwarancji jednak nikt nie daje. (Super Nowości)

• Piesze przejście graniczne w Medyce, wykorzystywane głównie do tzw. mrówczego przemytu, zarówno wśród podróżnych, jak i funkcjonariuszy nie cieszy się najlepszą opinią. Często dochodzi tam do awantur, a słowne połajanki są na porządku dziennym. W ubiegłym tygodniu 40-letnia Renata P., wracając z Ukrainy, próbowała ominąć kolejkę czekających na odprawę paszportowo-celną. Funkcjonariusze Straży Granicznej zainteresowali się agresywnie zachowującą się podróżną i zażądali od niej dokumentów. W odpowiedzi usłyszeli stek wyzwisk i gróźb, a następnie kobieta zaczęła okładać ich pięściami. Wtedy została obezwładniona i zatrzymana. Okazało się, że w wydychanym powietrzu miała 0,84 promila alkoholu, a dalsze próby na alkomacie wskazywały tendencję wzrostową. Sprawa trafiła do prokuratury rejonowej i pani Renata odpowiadać będzie za groźby karalne i czynną napaść na funkcjonariusza SG. (Życie Podkarpackie)

• Zła wiadomość dla przyszłych emerytów. Od przyszłego roku nasze świadczenia będą jeszcze niższe niż obecnie. Emerycie, rencisto! Narzekasz, że co miesiąc, po latach pracy otrzymujesz grosze? Ciesz się, że nie idziesz na garnuszek Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w przyszłym roku. Od stycznia 2009 roku podstawa naliczanych emerytur będzie nawet 30 procent niższa niż obecnie. W 1999 roku, w ramach reformy systemu emerytalnego, przyjęto założenie, że państwo ma przestać dokładać do emerytur. Jak inne reformy ekipy rządzącej Akcji Wyborczej Solidarność i ta reforma okazała się kompletnym niewypałem. Państwo być może zaoszczędzi, ale - jak zawsze - kosztem emerytów, których świadczenia będą coraz niższe.
- To kompletny skandal, w jaki sposób, traktuje się w Polsce ludzi, którzy lata pracowali dla tego kraju. Już w tej chwili z przeciętnej emerytury czy renty nie da się wyżyć, wykupić leków. A co będzie dalej? Tłumaczenie władz jest żałosne. Państwo niezależnie od opcji politycznej, jaka akurat rządzi, musi troszczyć się o swych obywateli, bo to oni całe życie łożą na jego utrzymanie - denerwuje się Leszek Wołoszyński, szef podkarpackich struktur Krajowej Partii Emerytów i Rencistów. Dramatyczny jest fakt, że w tej chwili władze same nie wiedzą, jak rozwiązać problem, z którym będą się musiały borykać już w przyszłym roku. O ile niemal z każdym miesiącem rosną pensje, o tyle, paradoksalnie, pieniądze z ZUS mogą być coraz mniejsze. Dzisiaj osoba zarabiająca przeciętnie 2 tys. złotych brutto może liczyć na emeryturę w wysokości 1400 złotych. Przy nowym systemie ta kwota będzie mniejsza o prawie 300 złotych w przypadku mężczyzn i ponad 500 złotych w przypadku kobiet. Im wyższa pensja, tym mniejsza emerytura. Przy zarobkach sięgających 3,5 tysiąca, na nowym systemie emerytalnym stracimy nawet tysiąc złotych. Dzisiaj do końca nie ma jeszcze pełnej wiedzy, jak w rzeczywistości wyglądać będzie przyszły system emerytalny. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby i tak już niskie emerytury malały - mówi poseł Mieczysław Kasprzak, członek sejmowej Komisji Polityki Społecznej. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• 21 lipca na skrzyżowaniu w Hurku kierowca alfa romeo, jadąc z nadmierną prędkością, najechał na tył opla, po czym porzucił auto i zniknął. W wypadku ranny został kierowca opla. Policjanci, znając już właściciela alfy, ustalają, kto wtedy siedział za kierownicą.

• 19 lipca w Lubaczowie późnym wieczorek policjanci zatrzymali 32-letniego Adama Z., który kierował fordem, mając w organizmie 1,54 promila alkoholu. Widocznie go to niczego nie nauczyło, gdyż następnego dnia na terenie Wielkich Oczu został znowu zatrzymany. Tym razem miał 1,7 promila.

• 18 lipca w Przemyśla nieznany sprawca wykorzystał moment nieuwagi personelu jednego z sklepów przy ul. 29 listopada i z półki skradł aparat fotograficzny Panasonic, wartości 900 zł.

• 18 lipca w Surmaczówce policjanci zatrzymali 34-letniego traktorzystkę, który kierował ciągnikiem, mając w organizmie aż 3,7 promila alkoholu. Po sprawdzeniu okazało się, że rekordzista ma już sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama