Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 07.07-13.07.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Radni chcą powołać grupę lobbingową
• - Dla dobra miasta wykorzystajmy tych wszystkich VIP-ów, którzy ostatnio byli u nas - mówią przemyscy radni. Chcą powołać grupę lobbingową. Przewodniczący Rady Miasta Adam Łoziński (PiS) zaproponował, aby powołać grupę lobbingową ponad podziałami politycznymi. Miałaby walczyć o ważne dla miasta sprawy gospodarcze.
- Niedawno widziałem mapę planowanego przebiegu autostrady A4. Trasa biegłaby na północ od Jarosławia. Realizacja takiego wariantu byłaby niekorzystna dla Przemyśla - twierdzi Łoziński. Proponuje, aby starać się o powołanie grupy lobbingowej i walczyć o budowę autostrady w wariancie południowym, czyli na południe do Radymna. Dlaczego ten wariant jest korzystniejszy? Bo gdyby zrealizowano wersję północną, to Przemyśl byłby oddzielony od autostrady dwoma miastami, Jarosławiem i Radymnem. To znacznie zmniejszyłoby szanse Przemyśla na pozyskanie inwestorów. Pomysł powstania grupy spodobał się innym radnym, w tym opozycyjnego SLD. Niektórzy wspominali, że takie formy współpracy powinno się wykorzystać do zdobywania inwestorów do przemyskiej podstrefy ekonomicznej.
- W sprawach gospodarczych nie może być podziału na lewicę i prawicę. Niedawno byli u nas przedstawiciele władzy różnych szczebli - mówi Zdzisław Wołoszyn, radny SLD. "Za" jest również jego kolega z SLD Ryszard Kulej.
- Trzeba wykorzystać deklaracje wszystkich VIP-ów, którzy niedawno tak tłumnie odwiedzili Przemyśl - proponuje Kulej. Chodzi o niedawny najazd polityków w związku z kampanią wyborczą do uzupełniających wyborów senackich. Byli prezydent RP, premier, kilku ministrów, a nawet cały klub parlamentarny PiS. Sprawę autostrady A4 wyjaśnialiśmy w rzeszowskim oddziale Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
- Na razie nie ma decyzji co do przebiegu autostrady obok Jarosławia. Do każdego projektu wykonywanych jest kilka wariantów - mówi Joanna Rarus z rzeszowskiego GDDKiA.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Remontują najstarszą szkołę w mieście
• Od osuszania fundamentów rozpoczął się remont najstarszej placówki oświatowej w mieście - Szkoły Podstawowej nr 1. Budynek szkolny przy Sienkiewicza wpisany jest do rejestru zabytków. W październiku br. szkoła będzie obchodzić 100-lecie istnienia. Jest szansa na to, aby na ten wspaniały jubileusz zyskała nowy blask. - Ekipa remontowa rozpoczęła prace od osuszania fundamentów z tyłu budynku. Nie było sensu stawiać najpierw rusztowań, bo wcześniej zlikwidować trzeba pojawiające się zawilgocenia - wyjaśnia dyrektor szkoły Renata Czajkowska. Równocześnie ekipa remontowa udrażnia studzienki ściekowe w bocznych sektorach, do których nie można się dostać ze względu na kilkumetrowy mur okalający budynek. - Po zakończeniu prac na zapleczu, przyjdzie pora na wykonanie podobnych działań od frontu. W następnej kolejności rozpocznie się restauracja elewacji. Mamy wszyscy nadzieję, że zdążymy przed październikiem - mówi R. Czajkowska. Ciekawostką jest to, że niebawem renowacji poddane zostaną główne wejściowe drzwi do budynku szkoły. Bardzo masywne, od początku nie wymieniane. Środki na remont "jedynki" pochodzą z dwóch źródeł: urzędu miasta i Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. (Życie Podkarpackie)

• Fachowiec pilnie poszukiwany! Brakuje pracowników w zawodach związanych z budowlanką. Nadal wiele osób woli podjąć zatrudnienie za granicą, niż w Polsce, chociaż pracodawcy robią co mogą, by zatrzymać fachowców w kraju.
- Rzeczywiście coraz więcej osób wraca i chce pracować w kraju, bo za granicą powoli to przestaje się opłacać - mówi właściciel firmy budowlanej spod Przemyśla. - Jest lepiej niż w ubiegłym roku pewnie ze względu na spadek kursu dolara i euro, ale jeszcze sytuacja się nie unormowała na tyle, by można było mówić o normalności w branży budowlanej. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu co jakiś czas pojawiają się oferty pracy dla zbrojarzy, cieśli, tynkarzy, murarzy, malarzy.
- Nie ma chętnych do pracy - mówią pracownicy PUP w Przemyślu, dodając, że kiedy proponują bezrobotnemu zatrudnienie na budowie, wprost słyszą, że mu się nie opłaca i kombinują, by nie zostać skreślonym z listy i nie stracić ubezpieczenia i zaświadczeń z opieki społecznej. Opłaca się bardziej niż praca nieco powyżej najniższej krajowej, przemyt papierosów i alkoholu zza wschodniej granicy. W powiecie przemyskim nie brakuje osób, które oficjalnie bezrobotne, nieoficjalnie - z procederu przemytniczego utrzymują całe rodziny. Obecnie w PUP w Przemyślu są oferty zatrudnienia dla blacharza-dekarza, energetyka z 3-letnim stażem i uprawnieniami w branży elektrycznej, frezera, malarza budowlanego z doświadczeniem, robotnika budowlanego z prawem jazdy kat. B, spawacza z doświadczeniem w spawaniu elektro-gazowym i w obróbce metalu, a także ślusarza remontowego i tokarza. Nadal poszukiwani są do pracy prezes i wiceprezes spółki z wymaganą biegłą znajomością języka rosyjskiego i ukraińskiego. Więcej szczegółów na temat ofert pracy z PUP w Przemyślu, ul. Katedralna 5, tel. 016 676 00 86 lub 016 676 00 87. (Super Nowości)

• Szkoła Policealna nr 5 powstała przy Zespole Szkół Zawodowych. Formalnie szkoła zacznie działać 1 września. W nadchodzącym roku szkolnym 2008/2009 będzie kształcić uczniów w zawodzie technik logistyk. Zapisy trwają do 25 sierpnia. Dodatkowych informacji można uzyskać telefonicznie, pod numerem 016 675 04 84. W przyszłości młodzież będzie się w niej uczyć również zawodów technik mechatronik oraz technik cyfrowych procesów graficznych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Studenci zagospodarują okolice dworca
• Studenci wydziału architektury Politechniki Krakowskiej zaproponują przemyskim władzom sposób wyeksponowania okolic dworca i torów kolejowych oraz placów miejskich. Współpraca z krakowskimi studentami trwa od 1996 r. Prace inwentaryzacyjne prowadzą studenci po trzecim roku nauki na uczelni. W ub. roku zajmowali się koncepcją zagospodarowania wybrzeży Sanu, mostem kolejowym na Sanie oraz Cmentarzem Głównym. Efekty ich prac można oglądać na wystawie w holu Urzędu Miejskiego. Tegorocznym zadaniem studentów będzie inwentaryzacja oraz propozycje wyeksponowania sylwetki i zabudowy miasta od strony torów kolejowych. Ponadto zastanowią się nad sposobem zagospodarowania placów miejskich i miejsca pamięci przy ul. Lwowskiej.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Tajemnicza śmierć
• Był późny sobotni wieczór, 28 czerwca. Godzina 22.20. Na chodniku tuż obok przystanku autobusowego przy ulicy Grunwaldzkiej, naprzeciw stacji paliw Statoil, konał 41-letni mężczyzna. Kilka godzin później zmarł w przemyskim szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Mimo, że od tych tragicznych wydarzeń minęło już ponad 10 dni, nadal nie wiadomo, co było przyczyną śmierci Witolda Z. Nieznane są motywy, nie ma świadków tego zdarzenia. Hipotez jest kilka, a prowadząca śledztwo Prokuratura Rejonowa w Przemyślu nie wyklucza, że doszło do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Owego wieczora na przystanku autobusowym przebywał (lub zbliżał się do niego) jakiś mężczyzna. Widząc leżącego w kałuży krwi 41-letniego Witolda Z., natychmiast zawiadomił znajdujący się na terenie stacji paliw patrol straży miejskiej. Krzyczał, żeby natychmiast udzielić mu pomocy. Strażnicy zareagowali błyskawicznie, ale w emocjach nie zdążyli zapytać, kim był ów człowiek. Ten wsiadł do nadjeżdżającego właśnie autobusu MZK i odjechał. 41-latek był nieprzytomny. Karetką pogotowia odwieziony został na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej przemyskiego szpitala wojewódzkiego. Obrażenia były na tyle poważne, że mimo starań lekarzy po kilku godzinach, 29 czerwca, mężczyzna zmarł. Na początku lipca śledztwo w tej sprawie rozpoczęła Komenda Miejska Policji w Przemyślu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej. Sprawa była (i nadal jest) na tyle owiana tajemnicą, że informacje o niej nie pojawiły się w żadnym dostępnym środku masowego przekazu. Pierwszą z hipotez związaną ze śmiercią Witolda Z. był intensywny napad padaczkowy, który spowodował upadek na chodnik i uraz głowy. Jednak do czasu przeprowadzenia sekcji zwłok. Mimo że wciąż nie ma ostatecznych wniosków, to nie można wykluczyć, że doszło do pobicia Witolda Z. przez nieznanych sprawców. Pobicia, którego skutkiem była śmierć. Świadczą o tym przede wszystkim nietypowe obrażenia głowy powyżej tzw. linii kapeluszowej. Człowiek bezwładnie opadający na ziemię - także przy nagłym ataku padaczkowym - nie ma możliwości doznać takich obrażeń. - Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, że ów mężczyzna został okradziony na miejscu zdarzenia, bo nie mamy takiej pewności. Wiemy, że przed dotarciem na przystanek miał przy sobie rzeczy, których potem przy nim nie znaleziono - wyjaśnia szef Prokuratury Rejonowej w Przemyślu Grzegorz Zarański. Ten niepełny co prawda opis skłania Prokuraturę Rejonową w Przemyślu do przypuszczeń, że mogło dojść do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. - Nie wykluczamy niczego. Nie ma kategorycznych wniosków z sekcji zwłok i jeśli nie będziemy w ich posiadaniu, nie można stawiać żadnych tez. Teraz naszym głównym zadaniem jest znalezienie świadków tego zdarzenia. Apelujemy przede wszystkim do mężczyzny, który zawiadomił strażników miejskich, a potem wsiadł do autobusu i odjechał, o zgłoszenie się do prokuratury lub na komendę policji. Prosimy także osoby, które jechały wspomnianym autobusem, a które mogły choć przez kilkanaście sekund obserwować tę sytuację, o podobny krok. Pomóc nam mogą także osoby, które w tym czasie przejeżdżały lub przechodziły obok przystanku autobusowego lub stacji paliw - powiedział G. Zarański. Sprawa ma charakter rozwojowy, a o jej efektach będziemy informować. (Życie Podkarpackie)

• Za narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia odpowie 24-letni "snajper" z Przemyśla. Do bulwersującego zdarzenia z jego udziałem doszło na ulicy Dworskiego. Idąca tamtędy mieszkanka powiatu przemyskiego poczuła w ręce ból. Będący obok niej ojciec zauważył mężczyznę, który stojąc w bramie mierzył z wiatrówki do córki. Wspólnie z synem podbiegli i zatrzymali bezmyślnego, a na dodatek pijanego przemyślanina. Miał 2,46 promila alkoholu. W miejscu, z którego strzelał policjanci znaleźli woreczek z plastikowymi kulkami. U młodej kobiety lekarze stwierdzili jedynie zasinienie. 24-latek odpowie za narażenie jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• 1 lipca Mariusz Czuba przestał być Podkarpackim Konserwatorem Zabytków. Wyjeżdża do Warszawy, gdzie obejmie stanowisko dyrektora w Krajowym Ośrodku Badań i Dokumentacji Zabytków. Kto zajmie fotel konserwatora? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kandydatów, a raczej kandydatek, jest cztery. Mariusz Czuba funkcję Wojewódzkiego Podkarpackiego Konserwatora Zabytków (z siedzibą w Przemyślu) sprawował przez ponad 9 lat. Odchodzi na własną prośbę, bo otrzymał intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora w Krajowym Ośrodku Badań i Dokumentacji Zabytków. Do czasu powołania nowego wojewódzkiego konserwatora zabytków, urząd ten pełnić będzie Zbigniew Jucha, szef delegatury w Rzeszowie.
- W najbliższym czasie dojdzie do uzgodnień między wojewodą podkarpackim, który rekomenduje i powołuje nowego konserwatora zabytków, a Głównym Konserwatorem Zabytków w Warszawie. W tym przypadku nie przewiduje się przeprowadzania konkursu na to stanowisko. Zlecić je może jednak Główny Konserwator Zabytków w Warszawie. Jeśli nic nieprzewidzianego się nie stanie, nowy konserwator zabytków powołany zostanie w ciągu najbliższego miesiąca - dowiedzieliśmy się od rzecznika wojewody podkarpackiego Wiesława Beka. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w przypadku tego stanowiska brane są pod uwagę cztery kandydatki. Są to: Jadwiga Stęchły z Jarosławia, przemyślanki - Urszula Olbromska (żona dyrektora Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej) i Grażyna Stojak (adiunkt w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej) oraz Marta Nikiel z Rzeszowa. (Życie Podkarpackie)

Najdroższe będą jabłka
• Raz sucho, za chwilę zbyt mokro, więc uprawy coraz marniejsze. Owoce, a szczególnie jabłka, mogą kosztować nawet o 60 proc. więcej niż w ubiegłym roku. Tańsze będą: mąka, mleko w hurcie, a co za tym idzie masło i sery. Rolnicy wyliczają, że stanieją tzw. owoce miękkie: wiśnie, czereśnie, porzeczki, maliny. Na przemyskich targowiskach ruch jak co roku o tej porze dosyć duży. - Kupujący jednak nie biorą jak leci - narzeka jeden z handlujących tutaj rolników. - Każdy chodzi, pyta po ile, targuje się, narzeka, że drogo... A jak ma nie być drogo, kiedy pogoda w tym roku jaka jest, to każdy widzi. Raz upał i susza, a za chwilę ziemię tak zleje deszcz, że całe uprawy gniją. Przez wiosenne przymrozki i kiepskie zbiory ceny owoców, a szczególnie jabłek, idą drastycznie w górę. Handlujący na Zielonym Rynku w Przemyślu liczą, że jabłka będą o blisko 60 proc. droższe niż w ubiegłym roku. Drogie będą także owoce leśne, czego powodem jest susza w lasach. - Już teraz widać dużo czereśni, malin, wiśni - wylicza pani Jadwiga, rolniczka handlująca na Zielonym Rynku. - Tańsze niż w ubiegłym roku są grzybki, bo dosyć ładnie obrodziły w okolicznych lasach. Rolnicy z okolic Przemyśla oczekują na to, jak będzie wyglądała sytuacja ze skupem zboża. - Co roku to duża niewiadoma - mówi Adam Pelc, rolnik z pow. przemyskiego. - W ciągu roku mąka drożała, a teraz tanieje. Z tego co wiem, to przez to, że młynarze czyszczą magazyny, żeby mieć miejsce na tegoroczną, świeżą mąkę. W sklepach jednak tych obniżek nie widać. Wiadomo jednak, że w ciągu roku bochenek chleba zdrożał o ok. 17 proc. Piekarze zapewniają, że do września ceny pieczywa się nie zmienią. Mleko w ciągu roku podrożało o około 16 proc., ale teraz jego ceny w hurcie spadają. Okazuje się bowiem, że jest to wynikiem tego, iż tania jest jego produkcja. - Dużo jest paszy zbieranej z łąk i pastwisk, a poza tym nie ma kosztów jej przechowywania - tłumaczą producenci. Wraz ze spadkiem cen mleka, w hurcie spadają ceny sera i masła. Niestety, nie widać tego w sklepach, gdzie za żółty ser płacimy średnio 17 zł za kilogram, chociaż mleczarnie sprzedają go za 10 zł za kilogram. (Super Nowości)

• Przy Szkole Podstawowej nr 15, przy ul. W. Pola, uruchomiono boisko do siatkówki plażowej. Jest otwarte dla każdego. Budowa boiska została sfinansowana przez Urząd Miejski oraz Przedsiębiorstwo Produkcji Kruszywa "Kruszgeo" w Rzeszowie. To ostatnie, na potrzeby boiska przekazało 50 metrów sześciennych piasku.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Foliówki już niemodne
• W Lidlu bawełniana torba kosztuje 1,99, a papierowa 35 groszy. Niestety, prezentowane zdjęcia pochodzą ze strony internetowej firmy, bo na miejscu, w Przemyślu, kierownictwo sklepu nie czuło się upoważnione nawet do reklamowania własnych produktów. W Tesco są bezpłatne, przyjazne środowisku reklamówki (rozkładają się po 2 latach), reklamówki z mocniejszej folii za 55 groszy (rozkład też po dwóch latach) i płócienne torby na całe życie za 6,99. - Te ostatnie bardzo sobie ludzie chwalą! - mówi Joanna Dejnaka, szefowa jednego z punktów Tesco. - Na dodatek po zniszczeniu klient dostaje nową, nawet bez paragonu. Sama ich używam, nawet do przeprowadzki. Są bardzo wytrzymałe, a formę i kolor mają bardzo modny! W Billi klient wybiera między papierową za 59 groszy a "torbą na całe życie" za 2,99 zł, również bezpłatnie wymienialną: - Bardzo ładnie nam schodzą. Mamy je dopiero od półtora miesiąca, a sprzedaliśmy chyba ze dwa tysiące sztuk. Osobiście wątpiłam, czy to się w Przemyślu przyjmie i muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona. Świadomość ekologiczna naszych klientów jest spora! - mówi szefowa Agnieszka Skowrońska. W przemyskich punktach Carrefour klient może wybierać między biodegradowalną reklamówką za 60 groszy a torbą wielokrotnego użytku z polietylenu (nadaje się do recyklingu) za 4,5 zł. Kupując tę drugą, otrzymuje praktycznie "torbę na zawsze", bo po zniszczeniu można ją bezpłatnie wymienić na nową. Robiąc minirekonesans po sklepach, natknęliśmy się na zupełnie niezrozumiałą przeszkodę. Chodziło nam jedynie o pokazanie, w jakich punktach ekotorby są dostępne. To czysta reklama. Tymczasem w większości sklepów informacje te trzeba było wydzierać siłą albo podstępem. Nieupoważnieni do niczego poza wykładaniem towarów na półki kierownicy (było nie było) albo godzinami wydzwaniali do centrali, albo od razu bezradnie rozkładali ręce: poza specami od marketingu z Warszawy nikt nie może udzielać informacji. Żal było patrzeć na tak zniewolonych ludzi na tak poważnych stanowiskach. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Proces przeciw wiceprezydentowi Przemyśla
• Proces przeciwko byłemu wiceprezydentowi Przemyśla w końcu się zaczął. Ryszard L. oskarżony jest o przyjmowanie łapówek. Ryszard L., oskarżony o przyjmowanie łapówek i Urszula S. odpowiadająca za pośrednictwo w ich przekazywaniu nie przyznali się do winy. Odmówili składania wyjaśnień. Odpowiadali tylko na pytania sądu i swoich obrońców. Rozpoczął się, po dwukrotnym przesuwaniu terminu proces, w którym były wiceprezydent Przemyśla jest oskarżany o przyjęcie dwa razy po 20 tys. zł łapówki w zamian za protekcję w zatrudnieniu dwóch osób z Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej. Urszula S. miała pośredniczyć w przekazaniu pieniędzy. Oboje oskarżeni podtrzymali swoje wcześniejsze zeznania. Ryszard L. nie potrafił odpowiedzieć na pytanie sędzi Lucyny Zygmunt dlaczego trzy osoby same poddały się karze, skoro z jego wyjaśnień wynika, że były niewinne. Nie potrafił również wytłumaczyć skąd na dokumentach o przyjęcie do pracy Tomasza O. pojawił się ręczny dopisek "prezydent L." Jedyną korzyścią jaką przyjął oskarżony była reklamówka z indykiem od Tadeusza S. Obciążające go zeznania nazwał pomówieniami. Urszula S. zapewniała, że nie brała udziału w przekazywaniu pieniędzy. W czasie gdy miały być wręczane ona była w pracy. Wie o nich tylko od męża. Po przesłuchaniu świadków sąd wyznaczył termin następnego posiedzenia na 8 września. Trójka osób pośredniczących w przekazywaniu pieniędzy już wcześniej przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze. Zeznali oni, że dwukrotnie brali udział w przekazaniu Ryszardowi L. po 20 tysięcy zł.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Badania archeologiczne prowadzone w miejscu byłej kolegiaty na rynku, z dnia na dzień przynoszą coraz to nowsze odkrycia. Równolegle trwają badania na Kruhelu Pełkińskim, te związane są z budową jarosławskiej obwodnicy. Wykopy na jarosławskim rynku ukazują, jak dużą powierzchnię zajmowała dawna, nieistniejąca od początku XIX wieku jarosławska kolegiata św. Michała. Po zbadaniu prezbiterium, archeolodzy odkryli główną nawę i dwie kaplice: św. Anny, pod którą znajdują się pochówki oraz Matki Bożej Częstochowskiej, zwaną Jastkowską. W nawie głównej odnaleźli coś na kształt studni: - Trudno nam stwierdzić co to jest, przypomina studnię, ale jaką funkcję pełniło, tego na razie nie wiemy - mówi kierownik prac, archeolog Mariusz Ziółkowski. -Wszystkie szczątki ludzkie, a jest ich bardzo dużo, zakopujemy z powrotem w ziemi - dodaje. Podobne badania prowadzone są przez archeologów na obrzeżach Jarosławia, w dzielnicy Kruhel Pełkiński. - Są to badania ratownicze, które są wymagane przy takich inwestycjach, jak budowa obwodnicy - mówi nadzorująca pracami Sabina Tokarczyk, pracująca wraz ze studentami i absolwentami Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego dla Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego. Archeolodzy na dwuhektarowym terenie w trzech wykopach badają teren: - Dziury w ziemi się nie ukryje, zaciemnienie, jak w tym przypadku na lessie, oznacza, że ziemia była kopana w przeszłości. W takich miejscach wykopujemy jamy. Odkryliśmy w nich sześć pochówków ludzkich, pochodzących z okresu wędrówek ludów, jeden szkielet bardzo dobrze zachowany. Poza tym trzy pochówki zwierzęce, jeden z naczyniem kultury przeworskiej - tłumaczy S. Tokarczyk. Odkryciem młodych archeologów są także naczynia ceramiczne, krzemienne i niewielka ilość żelaznych, których pochodzenie przypada od neolitu po wędrówki ludów. - Jamy, które odkryliśmy, w większości pochodzą z kultury mierzanowickiej - tłumaczą archeolodzy. (Życie Podkarpackie)

Obwodnica będzie gotowa za trzy lata
• Władzom Jarosławia udało się wytargować w Warszawie 30 mln zł na połączenie przyszłej obwodnicy z krajową "czwórką" "Czwórka" przecina miasto na wysokości huty szkła. Jej połączenie z przyszłą obwodnicą było problemem, od którego każdy się odsuwał. Miasto zdecydowało się wykonać łącznik, lecz uchwała radnych przepadła w Regionalnej Izbie Obrachunkowej. Nadzór zakwestionował wydawanie pieniędzy na drogę, która leży poza miastem.
- Zależy nam na tym, by łącznik powstał razem z obwodnicą. W przeciwnym wypadku np. ciężarówki z huty pojadą przez miasto, bo nie będą miały jak wjechać na obwodnicę - mówi burmistrz Andrzej Wyczawski. Dziennie z huty szkła wyjeżdża około 200 tirów. Po negocjacjach z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, która odpowiada za budowę obwodnicy, i Ministerstwem Infrastruktury, udało się dojść do porozumienia.
- Wytargowaliśmy 30 mln zł. Cały łącznik będzie kosztował około 38 mln. My wydamy tylko 8 mln - mówi Stanisław Misiąg, wiceburmistrz od spraw gospodarczych. Rondo i ślimaki łączące obwodnicę z "czwórką" wykona GDDKiA. Miasto - tylko około pół kilometra łączącej drogi. Droga będzie budowana wspólnie ze starostwem, które później będzie jej właścicielem. Miasto da pieniądze. Starostwo zadba o wykupy gruntów, plany i realizację. W poniedziałek zostanie podpisane porozumienie między miastem, starostwem i GDDKiA. Zostaną w nim zawarte terminy związane z budową obwodnicy. Przetarg na wykonanie ma być ogłoszony wiosną przyszłego roku. Pod koniec 2009 r. mają pojawić się pierwsze maszyny budujące drogę. Na koniec 2011 roku obwodnica ma być gotowa.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

• Sześć turbin będzie mieć pierwsza w okolicach Przemyśla farma wiatrakowa. Inwestycja już się rozpoczęła - właśnie powstają drogi dojazdowe. Farma ma zacząć pracę jeszcze w tym roku. Aby dowieść sporych rozmiarów elementy turbin, czyli popularnych wiatraków, potrzebne są dobrej jakości, szerokie drogi. Skorzystają z nich również okoliczni mieszkańcy, którzy będą mieli wygodny dojazd do pól. Inwestycję realizuje Energetyka Wiatrowa Podkarpacie. To konsorcjum kilku firm zajmujących energią wiatrową.
- Planujmy, że farma w Hnatkowicach - Orzechowcach zacznie działać we wrześniu lub październiku - mówi Jerzy Krużel, z zarządu Energetyki Wiatrowej Galicja, która wchodzi w skład EW Podkarpacie. Firma planuje wybudowanie jeszcze kilku farm w regionie. Gdzie? Na razie nie chce mówić o konkretach, bo inwestycje są w trakcie uzgodnień. Wiadomo tylko, że najbardziej zaawansowane są prace przy farmach, które powstaną w okolicach Żuklina w gm. Kańczuga i niedaleko Pruchnika. Firmy, nie chcą podawać konkretnych lokalizacji, bo konkurencja jest spora. Zwłaszcza na Podkarpaciu. Z badań wiatrów w naszym województwie wynika, że możemy stać się drugim, po Pomorzu, zagłębiem wiatrakowym. Nieoficjalnie mówi się nawet o kilkuset turbinach. Staną głównie w pasie wzdłuż drogi krajowej nr 4.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Posłowie chcą sięgnąć głęboko do kieszeni kierowców. Posłowie Platformy Obywatelskiej chcą drastycznie wysokich kar za przekraczanie dozwolonej prędkości na polskich drogach. Zamiast sieci nowoczesnych dróg zamierzają wydać 200 mln zł na sieć fotoradarów. Uważają, że drogie mandaty będą skuteczną metodą na poprawę bezpieczeństwa ruchu. Planują też, co zrobią z pieniędzmi wydartymi z kieszeni kierowców. Poselski projekt ustawy właśnie trafił do Sejmu. Za 200 mln zł pochodzących z funduszy unijnych zostanie zakupionych tysiąc fotoradarów, które staną przy polskich drogach do 2013 roku. Koszt zakupu i ustawienia jednego fotoradaru wyniesie średnio 200 tys. zł! Według niemieckiego tygodnika Auto Moto Sport, stworzenie podobnej sieci w jednym z niemieckich landów kosztowało 50 tys. euro za szt. Dlaczego polska sieć ma być droższa aż o 17 mln euro?! Nie wiadomo jeszcze, jaka firma zdobędzie potężne zamówienie na tysiąc fotoradarów. Wiadomo natomiast, że w grę wchodzi Zurad, jedyny polski producent tych urządzeń i polscy importerzy sprowadzający fotoradary z Czech, Niemiec lub Francji. Być może wkrótce na polskim rynku pojawi się nowy przedsiębiorca, który otrzyma intratne, 200-milionowe zamówienie. Kto to będzie? Za 200 mln zł można by wiele zrobić na polskich drogach. Przebudowa niebezpiecznych skrzyżowań, zrobienie bezkolizyjnych przejść dla pieszych czy prawidłowe wyprofilowanie zakrętów poprawiłoby bezpieczeństwo ruchu. Zamiast takich działań posłowie wolą jednak wydać pieniądze na narzędzia represji. Powód jest jasny. Zbudowanie np. chodnika dla pieszych nie przyniesie dochodu do budżetu. Ustawienie fotoradaru to przychody z mandatów, a te mają znacznie podrożeć. Zdjęcie z fotoradru zostanie przesłane do centralnego komputera Inspekcji Transportu Drogowego i system wyśle mandat właścicielowi pojazdu. Karane ma być przekroczenie dopuszczalnej prędkości o ponad 5 km/godz. w obszarze zabudowanym i o ponad 10 km/godz. poza obszarem zabudowanym. Kierowca, który będzie jechał za szybko o co najmniej 50 km/godz., zapłaci aż tysiąc złotych. Jeżeli się okaże, że dał się złapać fotoradarowi kolejny raz, to grzywna wyniesie 2 tysiące zł. Za zdjęcia z fotoradarów nie będą naliczane punkty karne. System opracowany przez posłów jest wzorowany na francuskim. Tam działa 1500 fotoradarów. Ich roczne utrzymanie kosztuje 40 mln euro. Z mandatów wpływa 300 mln euro. W projekcie ustawy przewidziano, że pieniądze z mandatów w Polsce zostaną podzielone pomiędzy budżet państwa i kasy samorządów. (Super Nowości)

Dość haraczy i kolejek na granicy
• Jest fatalnie. Ruch z ukraińskiej strony zamarł, przygraniczny handel upadł, nie istnieje współpraca samorządowa, gospodarcza i kulturalna. Gorzkie słowa wypowiedział Krzysztof Gąsior, starosta bieszczadzki. I zapytał, m.in. wicewojewodę, kiedy znów będzie normalnie? Rzecz działa się na sesji Rady Powiatu Bieszczadzkiego, na której byli wicewojewoda Małgorzaty Chomycz i płk. Dominika Tracza, komendant Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu. Starosta nie ukrywał, że sytuacja na polsko-ukraińskim przejściu jest niepokojąca także ze względu na trudności w jej przekraczaniu przez Polaków. Chodzi o wymuszanie haraczy przez ukraińskich pograniczników, kilometrowe kolejki przed szlabanem, a więc i wielogodzinne oczekiwanie na odprawę. Płk Dominik Tracz: - Wiemy o tych problemach, dlatego od pewnego czasu usilnie staramy się je rozwiązywać. Planujemy usprawnienie procedury przekraczania granicy tak, by podróżny zatrzymywał się na niej tylko raz. To znacznie ułatwi odprawy. Do tego samego namawiamy stronę ukraińską. Komendant podkreślił, że właśnie z powodu galopującej korupcji Ukraina przystąpiła do przebudowy struktur straży granicznej. Należy więc liczyć, że prędzej czy później granica się "ucywilizuje". W Krościenku planowana jest budowa kolejnego pasa odpraw dla samochodów osobowych, by rozładować kolejki. Bez dodatkowej infrastruktury trudno sobie wyobrazić płynne odprawy już teraz, ale zwłaszcza po wejściu w życie umowy o małym ruchu granicznym.
- Ten dokument ma być gotowy prawdopodobnie latem - stwierdziła Małgorzata Chomycz.
- Prace nad jego kształtem trwają długo, ponieważ każdy szczegół musi być dopracowany i niebudzący wątpliwości żadnej ze stron oraz Unii Europejskiej. Umowa o małym ruchu granicznym przewiduje, że przekraczanie granicy między państwami będzie odbywało się na podstawie zezwoleń, a nie wiz. Skorzystają z niej osoby zameldowane w 30-kilometrowym pasie od danego przejścia granicznego. Po stronie ukraińskiej ma nią zostać objętych ponad 1500 miejscowości z obwodów lwowskiego, wołyńskiego i zakarpackiego. Zezwolenie da rzeszom ludzi możliwość wielokrotnego przekraczania granicy, przy czym jednorazowy pobyt nie będzie mógł być dłuższy niż 60 dni.
- Zdaję sobie sprawę, jak wielka szansa otworzy się przed podmiotami gospodarczymi, jak rozwinie się handel, turystyka - mówił komendant Tracz. - Proszę jednak pamiętać, że w 30-kilometrowej strefie mieszka półtora miliona ludzi. To oznacza, że wzrośnie przestępczość.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• Pięć tysięcy paczek papierosów znaleźli policjanci w audi kierowanym przez Radosława G., 28-letniego mieszkańca Przemyśla. Został zatrzymany po północy w Jarosławiu. Podejrzany o przemyt trafił do policyjnej izby zatrzymań. Samochód i kontrabandę zabezpieczono. Radosław G. odpowie za przewóz papierosów bez cła i akcyzy. Grozi mu przepadek zatrzymanych rzeczy, pokrycie obliczonych na około 50 tys. zł strat budżetu państwa, grzywna i kara do 2 lat pozbawienia wolności.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Trzy osoby ucierpiały w wypadku na ulicy Opalińskiego w Przemyślu. Kierujący fiatem 126 p 19-letni mieszkaniec miasta na łuku drogi stracił panowanie nad samochodem, zjechał na pobocze i uderzył w latarnię oraz drzewo. Nieroztropny kierowca oraz jego pasażerowie: 23 i 29-latek od poniedziałku przebywają w szpitalu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• W ubiegłą sobotę (5 bm.) wieczorem doszło do groźnie wyglądającego zderzenia samochodów przy ulicy Węgierskiej. Jak informuje podinsp. Franciszek Taciuch, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu, w sobotę wieczorem, przez padający deszcz, na drogach panowały trudne warunki jazdy. Jadący w kierunku Ostrowa kierowca opla, wyjeżdżając zza zakrętu próbował uniknąć uderzenia w stojący na jego pasie ruchu samochód, zjechał na przeciwległy pas i uderzył czołowo w nadjeżdżającego forda transita. Na szczęście kierowcom obydwu samochodów nic się nie stało, jedynie pasażerka forda odniosła lekkie obrażenia. Obaj kierowcy byli trzeźwi. (Życie Podkarpackie)

• 7 lipca wieczorem w Przemyślu na ul. Katedralnej (przy wejściu podarku) nieznany sprawca drewnianą pałką zaatakował przechodnia i skradł mu saszetkę, w której były dwa telefony i 250 zł. (Życie Podkarpackie)

Reklama