Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 23.06-29.06.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Prezydent Choma dostał podwyżkę
• 12 tys. złotych brutto będzie zarabiał od 1 lipca prezydent Przemyśla Robert Choma. Teraz ma 9900 zł brutto. 12 tys. złotych brutto to prawie maksymalna kwota pensji, jaką dopuszczają przepisy dla osoby na tym stanowisku. Z wnioskiem o podwyżkę wystąpiło sześciu radnych, głównie z klubu PiS. Przekonywali, że to za dobrą pracę i fakt, że Choma nie dostał podwyżki od chwili pierwszego wyboru na to stanowisko, czyli od 2002 r. Przeciwnicy twierdzili, że podwyżka się nie należy, bo miasto gospodarczo nie rozwija się tak szybko, jak powinno. Radny Jan Bartmiński zaproponował, aby przyznać prezydentowi podwyżkę, lecz pokryć ją z części diet radnych. Chciał, aby każdy z radnych zrzekł się na ten cel po 100 złotych ze swojej miesięcznej diety. Żaden radny, oprócz Bartmińskiego, nie podpisał się pod tą propozycją.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Kursant wygrał z egzaminatorem
• Młoda dziewczyna była pewna, że nie popełniła żadnego błędu. Kiedy jednak wracali do ośrodka, usłyszała, że egzamin oblała. Napisała skargę na postępowanie egzaminatora do Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, który rozpatrzył ją pozytywnie, przyznając rację kursantce. Egzaminator został dyscyplinarnie zwolniony przez dyrektora przemyskiego WORD-u Jana Janusza! Ileż to razy możemy wyczytać w prasie czy nasłuchać się w radiu i telewizji narzekań kursantów na egzaminatorów z wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego, którzy - ich zdaniem - dręczą kandydatów na kierowców. Zdobycie prawa jazdy graniczy z cudem - twierdzą ci, którzy zdawali egzamin. Egzaminatorzy są złośliwi, niegrzeczni, zdających traktują jak tępych uczniaków, którym trzeba pokazać, gdzie ich miejsce. Zdaniem zdających, egzaminatorzy z góry zakładają, że kandydat jest nieprzygotowany, niedouczony albo źle wyszkolony. To, co mają do powiedzenia kandydaci na kierowców, których zagadnęliśmy pod przemyskim Wojewódzkim Ośrodkiem Ruchu Drogowego, niejednego może wprawić w osłupienie. Żaden z nich nie chciał się jednak przedstawić. Bali się. Niemal wszyscy, że egzaminatorzy WORD, oblewając ludzi po kilka razy, celowo napełniają kasę WORD. - Mój syn zaliczył za trzecim razem, ale jego dziewczyna ma już za sobą dwa razy więcej prób - wścieka się pani Adela. - A za każdy egzamin trzeba przecież zapłacić! Pytam do cholery, skąd na to brać? Nie pamiętam wszystkich powodów jej niepowodzeń, ale najbardziej dziwne były dwa: za szybko zmienia pas ruchu oraz za często wciska sprzęgło. Przecież to kpina! - grzmi. Podobnych przykładów można przytoczyć jeszcze kilkadziesiąt. Część kandydatów na kierowców, z którymi rozmawialiśmy, uważa, że zostali celowo i z premedytacją oblani. Bo egzaminatorzy tak długo szukali powodu, by powiedzieć: dziękuję, koniec egzaminu, aż znaleźli. Tak też było w przypadku jednej z kursantek przemyskiego WORD-u, która swój egzamin zdawała na początku maja.Nie podajemy personaliów ani kursantki, ani egzaminatora. W WORD obowiązuje ochrona danych osobowych, ponadto nie uzyskaliśmy zgody na ich publikowanie. Personalia pozostawiamy więc do wiadomości redakcji. W pierwszych dniach maja młoda kursantka wyjechała na egzamin. Na jednym z przemyskich przystanków autobusowych egzaminator kazał jej się zatrzymać (nie wolno tego robić). Potem kazał jej cofnąć na pobliski parking, ale nie miała szans na wykonanie tego manewru, bo za nią stał samochód. To była podstawa do oblania egzaminu. Kiedy zapytała, dlaczego bezpodstawnie ją oblał, nie usłyszała odpowiedzi. Postanowiła nie dać za wygraną. Napisała pismo do Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, czyli organu nadzorującego WORD w Przemyślu, w którym dokładnie opisała cała zdarzenie. Po miesiącu przyszła odpowiedź. Dziewczyna nie wierzyła własnym oczom. Jej skarga została rozpatrzona pozytywnie! To ona miała rację, a nie egzaminator. Wytrwała przy swoim nawet wtedy, kiedy otrzymywała różne dziwne telefony z groźbami, zastraszaniem i naciskami, aby wycofała pismo. To było podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego egzaminatora przez dyrektora WORD-u w Przemyślu Jana Janusza. Dyrektor o sprawie dowiedział się w maju. Poprosił egzaminatora o złożenie wyjaśnień. Ten takowe napisał, pismo trafiło do Rzeszowa, ale marszałek nie przyjął ich do wiadomości. Nie przekonały go tłumaczenia. - Po decyzji Urzędu Marszałkowskiego przyznającego rację kursantce, zorganizowaliśmy jej nowy egzamin na nasz koszt, który zdała za pierwszym razem. W stosunku do pana egzaminatora wyciągnąłem konsekwencje służbowe, wynikające z kodeksu pracy. Czy wiedziałem o kierowanych do niej groźbach i próbach wymuszenia, aby cofnęła pismo? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Dodam, że rozstrzygnięcie Urzędu Marszałkowskiego, przyznające jej rację, nie było jedyną podstawą do rozwiązania umowy o pracę z panem egzaminatorem - wyjaśnił dyrektor WORD Jan Janusz, dodając: - Takie sytuacje jak ta, zdarzają się niezmiernie rzadko. Trzeba jednak pamiętać także o tym, że egzaminator jest tylko człowiekiem i także może się pomylić. Całą sprawę potwierdziła nam rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Aleksandra Gorzelak-Nieduży. - 19 maja z Urzędu Marszałkowskiego została wysłana odpowiedź na skargę jednej z pań kursantek. W piśmie tym, pod którym podpisał się wicemarszałek Bogdan Rzońca, skarga została uznana i egzamin praktyczny na kategorię B prawa jazdy został unieważniony. Odpowiedź wysłana do osoby skarżącej, została także przesłana do wiadomości dyrekcji WORD Przemyśl. Egzamin został unieważniony - powiedziała. Wiadomo już, że zwolniony dyscyplinarnie egzaminator nie zgodził się z tą decyzją i oddał sprawę do sądu. (Życie Podkarpackie)

• Helena S., była radna z Przemyśla nazwała miejskich strażników durniami i porównała ich do hitlerowców. Sprawa trafiła do prokuratury. Konflikt ze strażnikami wybuchł w kwietniu, kiedy Helena S. wraz z mężem wyprowadzali swojego psa na spacer. Strażnicy miejscy uznali wtedy, że zwierzę zrobiło kupę na ulicy, a właściciele jej nie uprzątnęli. Ukarali państwa S. mandatem. Wówczas zdenerwowana kobieta zaczęła ich wyzywać. Przemyski sąd wydał niedawno wyrok w tej sprawie. Uznał, że strażnicy słusznie nałożyli mandat za psią kupę. Sprawa ma jednak swój ciąg dalszy. Strażnicy poczuli się urażeni wyzwiskami byłej radnej. Ponieważ w trakcie akcji byli na służbie, więc prokuratura wszczęła postępowanie przeciw S. za obrazę funkcjonariuszy publicznych.
- Prokuratura zaproponowała obu skonflliktowanym stronom mediacje. Helena S., jak też obaj strażnicy wyrazili zgodę na takie rozwiązanie - mówi Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Postępowanie mediacyjne może trwać nawet do połowy lipca. Jeśli strony dogadają się, prokurator umorzy sprawę. Jeśli nie, krewka niewiasta ponownie stanie przed sądem.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Cel główny: sprawdzić, czy kebab w Istambule smakuje tak samo jak ten przemyski. - I jak? - Tak samo! Tylko jest dwa razy droższy! - śmieją się uczestnicy motocyklowej eskapady. To piąta wyprawa członków stowarzyszenia, zrzeszającego przemyskich motocyklistów. Po Włochach, Chorwacji, Albanii&Grecji i Czechach kolej przyszła na Turcję z Istambułem w roli głównej. Trasa wiodła przez Słowację, Węgry, Rumunię i Bułgarię. W obie strony wyszło im 4 tysiące kilometrów. Wyprawa trwała dwanaście dni i kosztowała ok. 2 tysiące złotych od "łebka". Po co właściwie telepać się taki kawał drogi motocyklem, kiedy autokarem byłoby wygodniej, a może i taniej? - Jak to po co?! W autokarze nie da rady... Ale przemyskim motocyklistom nie chodzi tylko o to, żeby jechać. Wyprawa zaczyna się od ślęczenia nad mapami i poszukiwań w Internecie. Układana trasa powinna prowadzić przez ciekawe miejsca. - Każdy zgłasza coś fajnego i w efekcie czasami nadkładamy drogi, żeby to zobaczyć. W Rumunii na przykład zwiedzaliśmy zamki Drakuli. Każdy kto tam będzie, obowiązkowo powinien też zobaczyć tak zwaną drogę 7C. To prawdziwe dziwo: droga wybudowana przy użyciu więźniów, wiodąca przez góry, niesamowicie kręta. Ponoć Ceaucescu chciał udowodnić, że cuda nie zależą od Boga, a od ludzi. To droga kuta w litej skale. Uczestnicy wyprawy przyznają, że każdy wyjazd weryfikuje stereotypy na temat krajów i ludzi je zamieszkujących: - Biedna i brudna Rumunia to mit! Drogi mają bardzo dobre, choć pełne TIR-ów i zakorkowane przez remonty. Ale rozwija się tak, że przestaliśmy się dziwić, co oni robią w Unii. Niestety, ceny też mają europejskie... Inne wrażenia z drogi: zaskakująco dobry stosunek innych kierowców i zwykłych ludzi do motocyklistów. Dużo życzliwości, zero konfliktów czy przepychanek na drodze. - Kiedy w Rumunii zdarzyła się awaria motocykla, od razu znaleźli się chętni do pomocy. Ludzie często nas pozdrawiali, robili sobie z nami zdjęcia, podczas kiedy w Polsce często zdarzają się jakieś przykre komentarze czy wygrażanie... - mówią uczestnicy wyprawy. Sama Turcja też zaskoczyła: - Tam jest po prostu sterylna czystość i wyjątkowo dobrej jakości drogi! No i najdroższa benzyna na całej trasie: 6 złotych i 10 groszy! Trzeba też bardzo uważać na naciągaczy. Wiedzieliśmy o tym, że i tak nie udało nam się uniknąć strat... Umawiasz się ze sprzedawcą na cenę w lirach, a kiedy dobijasz targu, on twierdzi, że to było w euro!. Choć przemyscy motocykliści w trakcie wypraw promują rodzinne miasto jak mogą, przyznają, że wiedza o istnieniu nadsańskiego grodu w świecie jest mizerna: - Hm, nie ma nas! Po prostu ludzie nie kojarzą nazwy i tyle. Najbliższe miasto, którego nazwa jest znana, to Lwów... Choć wyprawa zakończyła się szczęśliwie, ukończyło ją nie dziesięciu, a ośmiu uczestników. Jeden musiał wracać do Polski z powodów rodzinnych, drugi wrócił, żeby kumpel nie jechał sam. Kiedy do Przemyśla wrócili już wszyscy, pierwszą rzeczą nie było pranie i odsypianie, a... plan następnej wyprawy: - Doszliśmy do wniosku, że czas najwyższy objechać Polskę dookoła. Żeby nie było, że swego nie znacie... W czasie nieobecności członków stowarzyszenia Moto-Klub Twierdza w prasie pojawiło się ogłoszenie o sprzedaży praw do lokalu i terenu, który motocykliści dzierżawią. Kilka godzin przed upływem terminu składania ofert zdążyli oni wprawdzie zgłosić i swój akces, ale obawiają się, że prawa wolnego rynku wyeliminują ich z gry i siedziby. Stąd apel o pomoc w poszukiwaniu nowej siedziby lub pozyskanie obecnej. Celem działalności stowarzyszenia nie jest bowiem, jak by się mogło wydawać, sama zabawa. Przemyscy motocykliści często wykorzystywani są w imprezach promujących miasto: a to uświetnią uroczyste otwarcie uliczki (np. Zaułek Szwejka), a to charytatywnie przewiozą dzieci podczas zbiórki pieniędzy na wózek inwalidzki czy inny szczytny cel. Ich stowarzyszenie to już wizytówka, którą przeróżne instytucje lubią się chwalić lub używać do własnych celów albo przynajmniej wykorzystać do pomocy. Tym razem to oni proszą przemyślan o pomoc. (Życie Podkarpackie)

Przystanie wodne i ścieżki rowerowe
• Gmina Przemyśl włączyła się do projektu "Błękitny San". Powstaną ścieżki rowerowe oraz dwie przystanie wodne. Przy Wybrzeżu Ojca Świętego Jana Pawła II powstanie plaża z pomostem, przebieralniami oraz zapleczem gastronomicznym. Obiekt zostanie odpowiednio oznakowany, a kąpiących się będą strzec ratownicy. Druga przystań ma stanąć na terenie zajmowanym przez harcerzy przy ul. 22 stycznia. Znajdzie się tam wypożyczalnia sprzętu wodnego.
- W tym miejscu nie możemy stworzyć kąpieliska, gdyż San jest tu niebezpieczny - tłumaczy Jan Jarosz, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego. Nie wiadomo na razie co się stanie z harcówką.
- Mamy umowę dzierżawy do końca roku. To miejsce jest dla nas idealne. Liczymy, że miasto zaproponuje nam odpowiedni lokal zastępczy - mówi Jadwiga Turek, komendantka Hufca. Jak zapewnia Jarosz, nie zostanie zlikwidowany pobliski plac zabaw.
- Jest nawet szansa, że zostanie unowocześniony, ale wszystko zależy od funduszy. Po obu stronach rzeki mają przebiegać ścieżki rowerowe. Jedna z nich będzie biec brzegiem rzeki od Zakładu Uzdatniania Wody przy granicy z Prałkowcami do mostu kolejowego, następnie wałem do budowanej Galerii Sanowej. Druga po stronie zasańskiej rozpocznie się w Ostrowie, być może wykroczy poza granice miasta i będzie prowadzić do arboretum w Bolestraszycach. Prace rozpoczną się w przyszłym roku i zostaną zakończone najpóźniej w 2010 r.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Obietnice Ewy Kopacz
- Kiedy obejmowałam to stanowisko, za punkt honoru postawiłam sobie, że nie zlikwiduję żadnego szpitala w Polsce! I nie zlikwiduję, choć nad przepaścią stoi aż 16 placówek zdrowia, w tym przemyski szpital. Musicie jednak mi w tym pomóc - mówiła do zgromadzonego w sali konferencyjnej Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu personelu medycznego, minister zdrowia Ewa Kopacz. Zadłużoną po uszy przemyską placówkę odwiedziła 17 czerwca. Na spotkaniu obecni byli ordynatorzy i lekarze kilku oddziałów przemyskiego szpitala oraz przedstawicielki białego personelu. Nie było za to dyrektora szpitala Janusza Hamryszczaka, który przebywał w tym czasie w Urzędzie Marszałkowskim w Rzeszowie. Jego nieobecność bardzo zdziwiła panią minister. E. Kopacz zapewniła, że zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji szpitali na Podkarpaciu, która wynika nie tylko ze złego zarządzania, ale i małych środków, które tutaj trafiają, a które są efektem algorytmu niekorzystnie wpływającego na kontrakty z NFZ. Przemyski szpital w rankingu placówek ochrony zdrowia, sporządzonego w ministerstwie zdrowia, znalazł się w trzeciej, najgorszej grupie. Charakteryzuje się brakiem rentowności i - w pewnym sensie - płynności finansowej. - Pozwoliłam sobie zrobić dokładną analizę tego, co działo się w waszym szpitalu. Przede wszystkim sposobu narastania zadłużenia i jego struktury. Należycie do grupy, która wymaga kompleksowej pomocy - powiedziała minister zdrowia. Po pierwsze - zdaniem E. Kopacz - w przemyskim szpitalu potrzeby jest natychmiastowy audyt i dokładna analiza zadłużenia. Po drugie - nowy dyrektor musi rozpocząć poważną restrukturyzację w momencie, kiedy ruszy reforma zdrowia. - To od państwa będzie zależało, czy ten szpital dostanie szansę na przetrwanie. I nie jest to zwalanie odpowiedzialności na wasze barki. Bo to, czy będzie wykonany kontrakt, nie zależy ani od ministra, ani od płatnika. Od nas zależy wysokość kontraktu i mogę obiecać, że od 1 lipca, kiedy będą renegocjacje umów z NFZ, otrzymacie znacznie wyższą stawkę niż do tej pory. Chcę przepompować na deficytowe tereny znacznie więcej pieniędzy - zapewniła E. Kopacz. Pani minister nie wykluczyła pomocy w ramach ministerialnego programu zwiększenia bezpieczeństwa obywateli. - Dwa lata temu to był program przeznaczony tylko dla szpitali klinicznych. Doszłam do wniosku, że troskę o bezpieczeństwo pacjentów trzeba rozszerzyć na wszystkie placówki ochrony zdrowia. Jeśli wystąpicie z wnioskiem o dofinansowanie, to będzie pozytywnie rozpatrzony. E. Kopacz zapewniła załogę, że szpital będzie miał umorzone zobowiązania publicznoprawne w myśl zapowiedzi ministerstwa sprzed kilku tygodni. - To pomoc, która da wam oddech, ale nie na długo, niestety. Umorzenie zobowiązań cywilnoprawnych zależy od waszej operatywności. Musicie zacząć negocjacje ze swoimi dłużnikami, wynegocjujecie jedną część umorzenia, to my poręczymy wam dwie następne części. Spokojnie można z tego uszczknąć ze 30 procent. A resztę, jeśli wejdziecie w program restrukturyzacji, będziecie mogli spłacić z długoterminowego kredytu poręczonego przez Skarb Państwa na dobrych warunkach. Uważam, że to jest jedyna szansa dla tego szpitala - zapewniła pani minister. Inną propozycją E. Kopacz było stworzenie w szpitalu takich oddziałów, które powinny świadczyć usługi przynoszące zyski. - W tym wypadku potrzebna jest dobra znajomość miejscowego rynku. Proszę popatrzeć na Brzozów, oni postawili na onkologię i wygrali - powiedziała, dodając: - Jeśli będziecie sobie tego życzyć, to agencja rządowa napisze dla was program restrukturyzacyjny. Jeśli będzie trzeba, zrobi audyt na własny koszt, wprowadzi profesjonalną spółkę zarządzającą, której wynagrodzenie pochodziłoby z budżetu państwa. E. Kopacz zdradziła także, że ministerstwo zdrowia zmieniło plan finansowy, co pozwoliło na wprowadzenie do polskich szpitali 2 mld 700 mln zł oraz narzekała na fatalną ustawę związaną z OC, tzw. "ustawę Religową" (finansowanie przez kierowców leczenia pokrzywdzonych w wypadkach samochodowych). - Na ministerialnych kontach zalega prawie 1 miliard złotych, ale nie można ich uruchomić ze względu na poważne uchybienia w ustawie - wyjaśniła pani minister. (Życie Podkarpackie)

• Ponad 200 osób protestowało przed przemyskim ratuszem. Domagali się godnych warunków pracy i płacy. Przy ogłuszających gwizdach i huku petard związkowcy spod znaku "Solidarności" w centrum Przemyśla domagali się godnych warunków pracy i płacy, utrzymania miejsc pracy oraz godnej emerytury. W ponad dwustuosobowej grupie protestujących, byli nie tylko pracownicy spółek i zakładów zależnych od przemyskiego samorządu, ale też pracownicy ZOZ-ów z Jarosławia i Przeworska, personel Domu Pomocy Społecznej z Huwnik, kolejarze z Żurawicy.
- Przez godną płacę do godnej emerytury - tak jednym zdaniem określił żądania pikietujących Andrzej Buczek, szef Zarządu Regionu NSZZ Solidarność w Przemyślu. Manifestanci złożyli petycje na ręce prezydenta miasta i przewodniczącego rady oraz starostwa powiatowego w Przemyślu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Figura Szwejka stanie na Rynku
• Szwejk siedzi na skrzyni amunicyjnej. Trzyma kufel piwa i fajkę. Taka figura za kilka dni stanie na przemyskim Rynku. Z inicjatywą odlania postaci słynnego Czecha, handlarza psów z Pragi, wystąpili członkowie Przemyskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka. Przez kilka lat z mozołem zbierali pieniądze i materiał na wykonanie podobizny swojego ulubieńca. A ten wedle diagnozy wydanej przez urzędników był kompletnym idiotą. To jednak nie przeszkodziło mu zjednać sobie rzesze wiernych wielbicieli. Projekt i model Szwejka w skali 1:1 wykonał Jacek Szpak. Artysta rodem z Przemyśla obecnie mieszka w Radomiu. Figurę uśmiechniętego wojaka siedzącego na skrzyni amunicyjnej odlano w Krakowie. Zużyto do tego ponad tonę złomu,: m.in. zgromadzone w czasie publicznej zbiórki peerelowskie medale, a także wycofane z obiegu monety - fenigi, stare ruble.
- Pomnik zrobiono w ten sposób, aby każdy, kto tylko będzie miał na to ochotę, mógł usiąść obok Szwejka - mówi Zbigniew Rużycki, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka. - Odsłonięcie figury planujemy 12 lipca o godz. 17, tj. podczas pierwszego dnia XI Wielkich Manewrów Szwejkowskich w Twierdzy Przemyśl. Odsłonięcie pomnika poprzedzi konferencja szwejkologów i haszkologów pod hasłem: "Kunsztowna ornamentacja okalająca próżnię myślową". W jej trakcie goście z Węgier, Słowacji, Ukrainy Czech i Polski ratyfikują pakt o głupocie. Figura, po zaułku Szwejka, będzie kolejnym elementem upamiętniającym jego pobyt nad Sanem. Dzielny wojak - jak wynika z książki Haszka - przebywał w Przemyślu w czasie I wojny światowej. W mieście przeżył dramatyczne przygody. Posądzony o szpiegostwo na rzecz wroga, trafił do istniejącego do dziś więzienia przy ul. Rokitniańskiej i omal nie skończył na szubienicy. Jak wiedzą czytelnicy "Przygód Dobrego Wojaka Szwejka", wszystko skończyło się jednak szczęśliwie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Wszem i wobec oznajmiamy, że w Przemyślu coraz bardziej modne jest rycerstwo, a dzieje się tak za sprawą zamku, gdzie od trzech lat, w czerwcu, rozmaite hufce rozkładają swoje obozy i biesiadują razem z przemyślanami. "Od tradycji do nowoczesności" - pod takim hasłem bawiono się w ubiegłą sobotę i niedzielę na Wzgórzu Zamkowym na III Święcie Zamku Kazimierzowskiego, zorganizowanym przez Przemyskie Centrum Kultury i Nauki "Zamek". W niedzielę, kiedy dorośli zwiedzali zamek, dzieci wcieliły się w plemię Gotów i osiedliły na terenie Polski. Potem co odważniejsi chłopcy brali lekcje fechtunku. Nawet prezydent Robert Choma ujął w dłonie miecz, by przerąbując jabłko, dokonać symbolicznego otwarcia święta. Chwilę później szczęk oręża zupełnie zagłuszył wszelki gwar na zamkowym dziedzińcu. To członkowie Bractwa Rycerskiego z Sanoka dali popis rycerskiego kunsztu i rycerskich zachowań. W przerwach można było poznać średniowieczne tajniki wyrobu papieru, albo u kupców licznie przybyłych na zamek uzbroić się w miecz, włócznię lub kuszę. Nie próżnowały też białogłowy. Podczas świetnie przygotowanego pokazu mody pokazały, jak zmieniała się moda kobieca od średniowiecza po lata dwudzieste ubiegłego wieku. Nawet Stan Borys, który miał koncert na zakończenie, śpiewając piosenki sprzed lat nawiązał do przeszłości. Nie będziemy punkt po punkcie relacjonować tego, co się na zamku działo. Kto był, to wie, że zabawa były przednia, a kto nie był, niech żałuje i na przyszły rok nie przegapi kolejnego Święta Zamku. (Życie Podkarpackie)

• Prokuratura Okręgowa w Przemyślu zakończyła właśnie śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej. W skład 20-osobowego gangu wchodzili przemyślanie, a także mieszkańcy innych regionów Polski. Przestępcy szmuglowali papierosy przez polsko-ukraińską granicę, sprzedawali je, a ponadto zajmowali się praniem brudnych pieniędzy. Większość oskarżonych przyznała się do winy. Złożyli wnioski o skazanie bez przeprowadzania rozprawy sądowej i wymierzenie im kar uzgodnionych z prokuratorem. Zakończone właśnie śledztwo w tej sprawie trwało od 2005 roku. Prowadzili je policjanci Centralnego Biura Śledczego pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Protest pracowników PGM...
• Kilkudziesięciu pracowników PGM demonstrowało na sesji Rady Miasta. Protestowali przeciw połączeniu ich spółki z TBS. Przyszli z transparentami i biało - czerwonymi flagami. Najpierw kilkanaście minut demonstrowali przed magistratem. Potem weszli na obrady Rady Miasta. Pracownicy Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej nie godzą się na połączenie ich spółki z Towarzystwem Budownictwa Społecznego. Obawiają się, że to spowoduje m.in. znaczne zwolnienia. W PGM pracuje blisko 200 osób, w TBS zaledwie cztery. Połączenie spółek to inicjatywa prezydenta Przemyśla. Obie firmy prowadzą podobną działalność, związaną z zarządzaniem nieruchomościami. Prezydent chciałby, aby nowa spółka zajęła się działalnością deweloperską, czyli budowaniem mieszkań na sprzedaż. W Przemyślu zapotrzebowanie na mieszkania jest ogromne. Taki blok kończy w Przemyślu budować TBS. Oferowane po komercyjnej cenie mieszkania, zostały sprzedane na pniu. Radni zdecydowali o zdjęciu z porządku obrad punktu dotyczącego połączenia TBS i PGM.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

Burzą domy
• Buldożery wyjechały w teren. Burzą domy, w miejscu których przebiegać będzie jarosławska obwodnica. To pierwsze prace w terenie, świadczące o tym, że mimo iż termin wydaje się odległy, obwodnica na pewno powstanie. Dom w Wierzbnej przy krajowej 4 w najbliższych dniach zostanie wyburzony. Wcześniej wyburzone zostały już dwa budynki mieszkalne w Tywonii, właściwie po drugiej stronie drogi. W tym miejscu obwodnica będzie łączyć się z "czwórką" i tu będzie można na nią zjechać od strony Rzeszowa. Nie ma już także domu przy ul. Grodziszczańskiej i dwóch na Kruhelu Pawłosiowskim. To pierwsze prace, które świadczą o tym, że mimo iż termin wydaje się odległy, obwodnica powstanie. Wiceburmistrz ds. gospodarczych Stanisław Misiąg zapewnia, że prace przebiegają według harmonogramu: - Jeżeli nic niezaplanowanego się nie wydarzy, budowa obwodnicy ruszy w trzecim kwartale 2009 roku.
- Dokonaliśmy planowanych wykupów nieruchomości, wprawdzie przy piętnastu procentach nieruchomości nie udało nam się ustalić właściciela, ale to nie przeszkadza w uzyskaniu pozwolenia na budowę. Nie wszystko musi być własnością Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych i Autostrad, ale musi być w jej władaniu - dodaje burmistrz Andrzej Wyczawski. (Życie Podkarpackie)

Odbył się maraton poetycki
• Uczniowie szkół podstawowych, gimnazjaliści oraz dorośli prezentowali swoje wiersze podczas II Jarosławskiej Nocy Poezji. Własne wiersze zaprezentowali uczniowie podstawówek z Makowiska, Zapałowa, Ryszkowej Woli oraz gimnazjów z Boratyna, Piwody, Zapałowa i Rokietnicy. Swoją twórczością podzielili się również dorośli członkowie Stowarzyszenia "Grupa Poetycka". Maraton potrwał aż do północy.
- Stowarzyszenie jest po to, aby tworzyć dobry klimat dla literatury i twórczości amatorskiej. Każdy, komu taka idea jest bliska, znajdzie tu swoje miejsce - mówi Grażyna Stopa prezes stowarzyszenia. Maraton poprzedził recital Ewy Dałkowskiej, aktorki teatralnej, związanej z Teatrem Powszechnym w Warszawie. Towarzyszył jej zespół Janusz Bogacki, fortepian, Marek Zebura, skrzypce i Paweł Pańta, kontrabas.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Ojciec przyszedł w odwiedziny do 8-letniego syna, przebywającego w Domu Dziecka. Jak zwykle spotkanie odbywało się w świetlicy. Gdy wychowawca zaprowadził pozostałe dzieci na śniadanie i wrócił do niej, nie zastał już tam ani ojca, ani syna. Ojciec chłopca posiadał ograniczoną władzę rodzicielską. - Z synem łączyła go silna więź emocjonalna, odwiedzał go nawet dwa, trzy razy w tygodniu. Nigdy nic nie wskazywało na to, że może złamać postanowienie sądu i w tajemnicy przed wychowawcami zabrać dziecko - mówi dyrektor Domu Dziecka nr 1 w Jarosławiu Małgorzata Foryś. W sobotę, 21 czerwca, mężczyzna odwiedził chłopca z samego rana. Jak zwykle przyszedł i usiadł z nim w świetlicy. Wykorzystał moment, gdy wychowawcy zaprowadzili dzieci na śniadanie i wraz z dzieckiem opuścił budynek. Wychowawcy od razu powiadomili o porwaniu dziecka Komendę Powiatową Policji w Jarosławiu. Funkcjonariusze wraz z wychowawcami rozpoczęli poszukiwania: - Przeszukaliśmy dworce PKP i PKS, okoliczne restauracje, sklepy, byliśmy u rodziny chłopca. Poszukiwania trwały przez cały dzień - mówi pierwszy zastępca komendanta KPP w Jarosławiu podinsp. Krzysztof Pobuta. Dopiero późnym wieczorem mężczyzna pojawił się z dzieckiem w swoim domu w jednej z podpruchnickich miejscowości. Jednak prośby wychowawców i policji nie przemawiały do niego. - Mężczyzna zabarykadował się z dzieckiem w domu i nie chciał otworzyć. Rutynowo wezwaliśmy straż pożarną i karetkę pogotowia. Sprowadziliśmy policyjnego negocjatora, który przez kilka godzin rozmawiał z zdesperowanym ojcem. Około godziny 23 mężczyzna otworzył dom i oddał dziecko w ręce policji i wychowawców. Chłopiec trafił ponownie do domu dziecka - informuje K. Pobuta. Dyrekcja Domu Dziecka poinformowała o zajściu sąd rodzinny. - Wiem, że mężczyzna starał się o odzyskanie syna, ale sąd nie wyraził na to zgody. Być może to zadecydowało, że sam postanowił wydać sobie pozytywną decyzję. Takim postępowaniem na pewno sobie zaszkodził. Wcześniej nie czyniliśmy żadnych przeszkód w ich kontaktach, teraz, niestety, będą musiały się one odbywać pod czujnym okiem wychowawców - mówi dyrektor M. Foryś. (Życie Podkarpackie)

R E G I O N

Prąd tańszy dla biednych!
• Spółki energetyczne będą płacić rachunki za rodziny wskazane przez gminną pomoc społeczną. Prąd do ogrzewania i oświetlania mieszkań będzie tańszy, niż do zasilania klimatyzacji. Nie będzie można odciąć energii za nieplacenie rachunku bez konsultacji z pomocą społeczną. Takie zmiany mają nastąpić jeszcze w tym roku. Chodzi o to, by ochronić najuboższych przed uwolnieniem rynku energii od stycznia 2009 r. Urząd Regulacji Energetyki i Ministerstwo Gospodarki przygotowują pakiet zmian w prawie energetycznym i nie tylko. Jednym z pomysłów jest obniżenie o połowę akcyzy na prąd i podatku VAT do 7 proc. Ministerstwo Finansów już przeciw temu protestuje, powołując się na unijne przepisy. Szansę na obniżenie podatków od energii są więc raczej nikłe. Niemal pewne jest natomiast wprowadzenie zasiłków na opłaty energetyczne i przeznaczenie części istniejących dodatków mieszkaniowych na pokrycie kosztów energii, z której korzystają najbiedniejsi. W prawie energetyczny ma być zapisany obowiązek powiadamiania pomocy społecznej przed odcięciem energii z powodu zaległości w opłatach. Zabronione będzie też odcinanie dopływu energii w zimie emerytom, rencistom i osobom niepełnosprawnym. Pakiet zmian prawa ma być gotowy przed końcem wakacji, tak, by we wrześniu mogli się nim zająć parlamentarzyści. Bruksela oczekuje od nas przeprowadzenia tych zmian do końca bieżącego roku. (Super Nowości)

• Prawie pięć tysięcy złotych długu ma przeciętny mieszkaniec Podkarpacia. Jak wynika z ostatniego raportu Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor jesteśmy najbardziej niesolidnymi dłużnikami w Polsce. Nie płacimy kontrahentom biznesowym, notorycznie zalegamy z opłatami za czynsz i rachunki. Z danych Biura Informacji Gospodarczej, sporządzonych na podstawie badań instytutu Pentor wynika, że aż 74 procent przedsiębiorców z województwa podkarpackiego narzeka na problemy ze ściąganiem wierzytelności, których termin płatności minął przed 60 dniami. To znacznie gorszy wskaźnik od średniej krajowej, która wynosi 47 procent.
- Niestety badania prowadzone wśród przedsiębiorców sytuują województwo podkarpackie na pierwszym miejscu pod względem problemów z płatnościami za towary i usługi. To dla przedsiębiorców coraz poważniejszy problem, wpływający na możliwości rozwoju firm, a niejednokrotnie dalsze ich istnienie - komentuje wyniki badań Pentora Mariusz Hildebrand, prezes Zarządu InfoMonitora. Z dostępnych danych wynika, ze na rozmaitych listach dłużników figuruje aż 31 627 mieszkańców Podkarpacia. Średnio każdy z dłużników zalega z kwotą 4602 złote. Co ciekawe większość z nich to mężczyźni, kobiety jak się okazuje sumienniej wywiązują się ze swoich zobowiązań finansowych, solidniej płacą rachunki. Z czego wynika, że mieszkańcy Podkarpacia są tak niesolidnymi dłużnikami. Według Lidii Roman, rzeczniczki prasowej InfoMonitora może to wynikać z wielu przyczyn.
- Brak systematyczności, niska świadomość konsekwencji jakie mogą wiązać się z nieregulowaniem zobowiązań - tłumaczy Lidia Roman. A konsekwencje mogą być bardzo nieprzyjemne dla dłużnika. To nie tylko groźba sądowego czy komorniczego postępowania. Od kilku lat każdy wierzyciel może wystąpić o wpisanie niesolidnego płatnika na "czarną listę" dłużników. A to oznacza brak jakichkolwiek szans na uzyskanie kredytu, nawet na zakup ratalny. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• Przemyt ponad 100 tysięcy paczek papierosów udaremnili celnicy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Korczowej.
- Gdyby ów towar trafił na rynek Skarb Państwa straciłby milion złotych - podkreśla Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - To największa w tym roku kontrabanda. W tym tygodniu do odprawy paszportowo-celnej na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Korczowej zgłosił się 50-letni kierowca cysterny. Z dokumentów przewozowych wynikało, że wiezie przemysłowe kwasy tłuszczowe. Celnicy nabrali jednak podejrzeń i skierowali samochód do szczegółowej rewizji. W jej trakcie okazało się, że pod obudową cysterny ukrytych zostało ponad 100 tysięcy paczek papierosów.
- Śledztwo w tej sprawie wszczęli policjanci z Centralnego Biura Śledczego - dodaje Eisenberger-Blacharska. - Z ich ustaleń wynika, że adresatem towaru była jedna z firm w Polsce. Nie można wykluczyć, że następnie papierosy miały trafić na rynki Europy Zachodniej. Samochód, w którym ujawniono kontrabandę należy do firmy z Małopolski. Jego kierowcę zatrzymano do dyspozycji Prokuratury Rejonowej w Jarosławiu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• 21 czerwca w jednym z przemyskich sklepów ktoś skradł kilka sztuk odzieży. Niedługo po tym policjanci zatrzymali dwóch Romów, podróżujących oplem i wtedy okazało się, że skradziona odzież jest w bagażniku ich auta. Jedne z mężczyzn przyznał się do kradzieży i został zatrzymany do wykonania czynności w trybie przyspieszonym.

• 21 w Oleszycach pojawiły się dwie kobiety podające się za Greczynki. Odwiedziły jedną ze starszych mieszkanek, której zaproponowały odczynienie choroby. Podczas obrzędów odczynienia jedna z nich ukradła gospodyni portfel, w którym było 1800 zł.

• 20 czerwca, parę minut po północy w Średniej wybuchł pożar drewnianych zabudowań gospodarczych. Straty oszacowano na około 10 tysięcy złotych. Przyczyny pożaru na razie nie są znane.

• 20 czerwca w Przemyślu, w rejonie ulicy Jagiellońskiej, w autobusie MZK jednej z pasażerek ktoś z torebki skradł portfel, w którym były dokumenty i 450 zł.

• 18 czerwca w Przemyślu nieznani sprawcy wybili szybę w gabinecie stomatologicznym przy ul. P. Skargi. tego samego dnia, prawdopodobnie ci sami wandale wybili też szybę w kiosku przy ul. Grunwaldzkiej.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama