Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 21.04-27.04.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Mniej koncesji na sprzedaż alkoholu
• O jedną trzecią zmniejszyli radni Przemyśla limit punktów sprzedaży alkoholu w mieście. Ustalenie nowych limitów to skorygowanie zapisów do istniejących tendencji. W Przemyślu od kilku lat spada zainteresowanie przedsiębiorców zezwoleniami na sprzedaż napojów alkoholowych objętych rygorem uchwały, ponieważ zmienił się profil rynku. Konsumenci wolą piwo. Zamiast limitowanych 300 punktów sprzedaży alkoholu powyżej 4,5 proc. będzie ich teraz 215.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Już mam dość tego, że codziennie patrząc przez okno, widzę grób - skarży się Czesław Kłobus, pokazując na świeżo postawiony grobowiec. Kłobusowi stuknęło 82 lata, a jego nieszczęście polega na tym, że mieszka tuż przy Zasańskim Cmentarzu i nie chce co parę dni oglądać pogrzebów ani grobowców. Kiedy w 1936 roku jego teściowie zbudowali drewniany dom przy ul. Cmentarnej, do austriackich i niemieckich grobów z czasów I wojny było jeszcze daleko. Potem groby zaczęły się przybliżać. Kwatera, na której chowano poległych w czasie II wojny, prawie że przylegała do posesji jego teściów. - Pamiętam jak chowano tam znajomego porucznika, który zginął w 1947 w Bieszczadach - wspomina Kłobus. W 1968 roku Kłobus rozebrał drewniany dom i na jego miejscu postawił piętrowy, murowany. Wszystko legalnie, zgodnie z ówczesną decyzją Wydziału Budownictwa Miejskiej Rady Narodowej w Przemyślu. W 1986 niczym las birmański do Makbeta, cmentarz zaczął się zbliżać do domu Kłobusa. Wtedy to szczątki żołnierzy niemieckich przeniesiono na Cmentarz Żołnierzy Niemieckich przy ul. Przemysława, a na zwolnionym miejscu zaczęto współczesne pochówki. Od tego momentu Kłobus zaczął walkę z cmentarzem. W miarę jak nowe grobowce zbliżały się do domu, rosła sterta urzędowych pism w tej sprawie. Kłobus pokazuje teczki pełne dokumentów: mapki, plany, decyzje i protokoły z wizji lokalnych, wyroki sądowe i odwołania od nich. Powołując się na Ustawę z 1959 roku (Dz.U. 59.52.315), która ustalała odległość od miejsc pochówków do domów mieszkalnych na 50 metrów, pisał do wszystkich możliwych urzędów. W wyniku tych interwencji na koszt miasta doprowadzono tam wodę, ale Kłobus nie zgodził się na przyłączenie,twierdząc, że wystarczy mu własna studnia głębinowa. Zbudowano dwumetrowy szczelny betonowy mur, oddzielający posesję od cmentarza i pochówki trwały nadal. - Miałem tego dość i w 1996 roku zamurowałem dwa okna na piętrze - mówi Kłobus - ale nie mogę się pogodzić z tym, że coraz bliżej powstają nowe groby. 15 kwietnia tego roku na Zasańskim Cmentarzu odbyła się wizja lokalna, w której udział wzięli przedstawiciele Państwowej Powiatowej Inspekcji Sanitarnej, Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej oraz Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM w Przemyślu. Podczas kontroli stwierdzono, że zgodnie z zaleceniami PPIS wykonano szczelne betonowe ogrodzenie wysokości 2 m, odgradzające cmentarz od posesji, dokonano nasadzeń szybko rosnących drzew, które mają już około 1,5 m, rozpoczęto budowę szczelnych grobowców w wyznaczonych wcześniej granicach na kwaterze nr 16. Wprawdzie rozporządzenie z 1959 roku w paragrafie 3 mówi o 50-metrowej odległości grobów od budynków mieszkalnych, ale par. 7 wyjaśnia, że powyższego przepisu nie stosuje się do cmentarzy już istniejących, jeżeli jego zastosowanie uniemożliwiałoby korzystanie z cmentarza, a właściwy Powiatowy Inspektor Sanitarny nie sprzeciwia się dalszemu korzystaniu z tego cmentarza. No cóż, życie i śmierć mają swoje prawa i chyba nie jest możliwe rozstrzygnięcie tego konfliktu po myśli Czesława Kłobusa. Przybywa żywych i zmarłych. Zarówno jedni, jak i drudzy mają prawo do swojego miejsca, więc biorąc pod uwagę ograniczone możliwości dwóch przemyskich cmentarzy, można tu mówić o"stanie wyższej konieczności". (Życie Podkarpackie)

Prezydent poprosi o wsparcie
• Robert Choma, prezydent Przemyśla, poprosił parlamentarzystów z okręgu przemysko-krośnieńskiego o poparcie starań związanych z poszerzeniem miasta. Wniosek o poszerzenie granic miasta został złożony u wojewody pod koniec marca tego roku. Wojewoda swoją opinię wraz z dokumentami mu przesłanymi przez władze Przemyśla wyśle do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. O wsparcie inicjatywy związanej z poszerzeniem granic administracyjnych Przemyśla, Robert Choma zabiega u parlamentarzystów. Twierdzi, że kwestia poszerzenia granic jest sprawą priorytetową dla miasta, decydującą o jego rozwoju w najbliższych latach i w przyszłości. Ideę poszerzenia Przemyśla popiera poseł Wojciech Pomajda. - To naturalny proces, który musi następować - argumentuje, podając jako przykład Rzeszów, który od wielu lat sukcesywnie poszerza swoje granice administracyjne. - Miasto potrzebuje nowych terenów po to, aby mogło się rozwijać - dodaje. Dlatego także będzie występował do wojewody, MSWiA oraz Prezesa Rady Ministrów z prośbą o pozytywną opinię w tej sprawie. Nie tak jednoznacznie na temat "wchłonięcia" przez Przemyśl terenów 11 okolicznych sołectw wypowiada się poseł Piotr Tomański (PO). Jego zdaniem, najpierw należy połączyć dwa powiaty - miasto i powiat ziemski. - Koncepcja poszerzenia granic także musi zostać lepiej opracowana - dodaje poseł Piotr Tomański. - Trzeba określić, w którym kierunku miasto ma się rozwijać i czy "iść" w stronę Orłów, czy też np. granicy państwa. I przede wszystkim powinno się wziąć pod uwagę opinię mieszkańców wsi i ich władz. Za takim rozwiązaniem jest też poseł Andrzej Ćwierz (PiS). - Przemyśl jest szczególnym miastem, o wiekowej tradycji i zasługuje na to, aby się rozwijać. Ale należy rozważyć wszystkie argumenty przemawiające za i przeciw poszerzeniu jego granic - dodaje. Poseł Mieczysław Kasprzak (PSL) również twierdzi, że Przemyśl powinien się rozrastać, ale w sposób racjonalnie uzasadniony. - Trzeba dopracować ten pomysł - mówi Kasprzak. - Nie można brać pod uwagę tylko interesu miasta, a nie dbać o gminy, które na takim rozwiązaniu mogą wiele stracić. (Super Nowości)

• Z dwóch kandytatów do zaszczytu Honorowego Obywatela Miasta Przemyśla tamtejsi rajcy tytułem tym obdarzyli dzisiaj tylko kapitana Henryka Jaskułę. Ten znany żeglarz rozsławił przed laty miasto, bo jachtem "Dar Przemyśla" opłynął świat bez zawijania do portów. Wniosek o przyznanie tytułu dla prof. Andrzeja Kadłuczki, zasłużonemu w dziedzinie promowania i ratowania dziedzictwa kulturowego Przemyśla nie był poddany pod głosowanie z powodu drobnych błędów technicznych w dokumentacji.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Pokazy walk rycerskich w wykonaniu "Drużyny Niedźwiedzi" towarzyszyły Dniu Otwartemu w Instytucie Historii i Archiwistyki Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu. Nie tylko walki rycerskie były prezentowane podczas Dnia Otwartego, który odbył się w pierwszy piątek kwietnia. W holu PWSW można też było podziwiać bardzo widowiskową sztukę "połykania" ognia w wykonaniu jednego z członków grupy "Drużyna Niedźwiedzi" Michała Małka. Studenci historii przygotowali również pokaz strojów historycznych z różnych epok. Podczas Dnia Otwartego goście mogli wysłuchać wykładów i referatów dotyczących oferty instytutu, życia naukowego studentów oraz wielu zagadnień historycznych. Choć, jak twierdzi dyrektor instytutu dr Irena Kozimala, historia nie wymaga specjalnej promocji, bowiem nie ma problemu z naborem, Dzień Otwarty miał za zadanie zapoznanie młodzieży szkół ponadgimnazjalnych z możliwością studiowania tego przedmiotu w PWSW. Zwłaszcza że w tym roku otwarte zostaną dwie nowe specjalności. Obok istniejących - nauczycielskiej i zarządzania dokumentacją współczesną - będzie się można kształcić na specjalności turystyka międzynarodowa i kulturoznawstwo międzynarodowe. Szczegółów zasad rekrutacji można się dowiedzieć w siedzibie instytutu w Pałacu Lubomirskich, przy ul. Tymona Terleckiego 6. (Życie Podkarpackie)

Brakuje publicznych toalet
• Lokatorzy przyległych do parkingu przy ul. Sanockiej kamienic i bloków wskazują na pilną potrzebę wybudowania tu miejskiego szaletu.
- Niech urzędnicy przyjdą popatrzeć jakie "pamiątki" pozostawili po sobie uczestnicy organizowanych tu zawodów sportowych. A to wszystko dlatego, że w dzielnicy nie ma publicznych szaletów - skarżą się mieszkańcy ulicy Sanockiej.
- Chłopcy przełazili przez płoty, żeby dostać się na teren pobliskiego stadionu, a dziewczynki szukały osłony drzew i krzaków na obrzeżach parku miejskiego. A to wszystko po to, żeby załatwić fizjologiczne potrzeby - mówi Julian Smuk, mieszkaniec ulicy Sanockiej. Lokatorzy przyległych do parkingu kamienic i bloków wskazują na pilną potrzebę wybudowania tu miejskiego szaletu. Kiedyś był tu tylko stadion na peryferiach miasta. Dzisiaj dzielnica jest oblegana przez przyjezdnych; z parkingu przy stadionie korzystają niemal wszystkie grupy wycieczkowe i pielgrzymkowe. Miejscowych przyciąga całoroczna oferta pobliskich obiektów sportowo-rekreacyjnych.
- Nikt nie zauważył, że to miejsce stało się wizytówką miasta. Tu często turyści mają pierwszy kontakt z Przemyślem po wyjściu z autokarów - mówi Smuk.
- Za brak przenośnych toalet odpowiadają organizatorzy imprez, ale dostrzegamy ten problem i będzie poprawa na lepsze - zapewnia Witold Wołczyk, z kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla. Przemyski Ośrodek Sportu i rekreacji ma już konkretny plan. Chce wydzierżawić teren przy parkingu i zbudować tam wielofunkcyjny budynek.
- Będą tam również dostępne ubikacje z zapleczem sanitarnym - podkreśla Witold Wołczyk. Dopóki plany nie przerodzą się w konkret, turystom muszą wystarczyć gościnnie użyczane ubikacje na pobliskim campingu, stadionie Polonii, czasem przenośne ToyToy a w ostateczności, okoliczne krzaki.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Park linowy czy ślizgawki?
• Kilka miesięcy temu pisaliśmy o zamiarze przemyskiego POSIR-u, by w okolicy stoku zbudować prawdziwy park linowy. Tymczasem pojawił się pomysł alternatywny: nie liny, a wielkie ślizgawki. Decyzja ma zapaść jeszcze w tym miesiącu, a wybór będzie podyktowany m.in. wolą mieszkańców. Chodzi o to, że nowa inwestycja ma służyć do rekreacji jak największej liczbie przemyślan. - Faktycznie, pierwotnie mieliśmy zamiar budować park linowy. To system platform i lin, zamontowany na koronach drzew. Świetna rzecz, ale mamy wątpliwości czy aby na pewno dla szerokiego odbiorcy. Poszerzając ofertę letnią musimy myśleć o wszystkich chętnych - i miłośnikach ekstremalnych przygód, i rodzinach z dziećmi, które postanowiły aktywnie spędzić wolny dzień - mówi Mariusz Zamirski, dyrektor POSIR-u. Formalnie miasto jest gotowe do inwestycji, tj. do ogłoszenia przetargu i wyłożenia ok. 300 tys. zł na wykonanie atrakcji. Decyzja więc dotyczy wyłącznie tego, co budować. Dyrekcja POSIR-u to ludzie związani ze sportem od lat, więc sami skłanialiby się raczej ku parkowi linowemu: - Ale tu nie chodzi o nas, a o przemyślan. Wizytowaliśmy takie parki i byliśmy pod wrażeniem, ale trzeba przyznać, że wstęp na nie kosztuje około 30 - 40 złotych. Czy nie jest to cena zbyt wygórowana dla przeciętnego klienta? I ile znajdzie się wśród przemyślan i przyjezdnych osób, które odważą się na takie zabawy albo będą wystarczająco sprawne, by z nich korzystać? Obawiam się, że to oferta nie dla wszystkich. Dlatego zaczęliśmy myśleć o alternatywie: zestawie ślizgawek nierdzewnych. Ślizgawki, o których mowa, to wielkie zjeżdżalnie. Mogą mieć różny kąt nachylenia, rozmiary, kształty i tym podobne. Ze wstępnych wyliczeń POSIR-u wynika, że koszt inwestycji byłby podobny do kosztów pierwotnego pomysłu, realizacja jednak musiałaby nieco przesunąć się w czasie ze względu na konieczność uzyskania pozwolenia na budowę (park linowy miał być gotowy z początkiem wakacji, ze ślizgawkami miasto zdążyłoby raczej na koniec lata). Zaletą takiej atrakcji jest większa masowość. Po prostu skorzysta z niej każdy, przy odrobinie odwagi nawet babcia z dziadkiem podczas niedzielnego spaceru. Druga sprawa - za przyjemność klient zapłaci nie kilkadziesiąt złotych, a kilka. Wniosek - chętnych powinno być znacznie więcej. A jednym z najważniejszych zadań bojowych POSIR-u jest zarabianie w Przemyskim Parku Sportowo-Rekreacyjnym przez cały rok, a nie tylko zimą. (Życie Podkarpackie)

• Nie wiadomo, gdzie ostatecznie odbędzie się koncert finałowy Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel Folkloru Miejskiego w Przemyślu. Artyści, zgodnie z tradycją, planowali wystąpić na estradzie w Rynku. Prawdopodobnie nie będzie to im dane. W tegorocznej imprezie (9-11.05) weźmie udział rekordowa liczba zespołów z różnych stron kraju. Przyjadą "weterani" - wielokrotni zdobywcy nagród, ulubieńcy publiczności, a także mniej znani, ale dobrze zapowiadający się muzycy. Organizowany już po raz XXX Ogólnopolski Festiwal Kapel Folkloru Miejskiego otrzyma imię Jerzego Janickiego, scenarzysty, dramaturga i dziennikarza, wielokrotnego jurora imprezy. Zgodnie z wieloletnią tradycją przesłuchania konkursowe zaplanowano w sobotę, 10 maja, w sali widowiskowej Centrum Kulturalnego w Przemyślu, które to organizuje imprezę. Natomiast w niedzielę w godzinach przedpołudniowych artyści będą koncertować na osiedlach, a po południu mają wystąpić na estradzie w Rynku. Okazuje się jednak, że ostatni punkt programu nadal stoi pod znakiem zapytania. Dokładnie w tym samym czasie w sercu miasta ma odbyć się Podkarpacki Jarmark Turystyczny.
- Jedna impreza nie koliduje z drugą - zapewnia Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta Przemyśla. - Wprost przeciwnie: mają szansę, aby się wzajemnie uzupełniać. Zaproponowaliśmy dyrektorowi Centrum Kulturalnego, aby występy kapel odbyły się w godzinach od 10 do15, ponieważ później wystąpią zespoły zaproszone na jarmark. Nieoficjalnie wiadomo, że rozważa on, czy nie przenieść koncert finałowy Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel Folkloru Miejskiego do Centrum. Organizatorzy - według naszych informacji - są niezadowoleni z faktu, że urzędnicy z magistratu urządzają jarmark w tym samym terminie co festiwal.
- Na zamieszaniu najbardziej ucierpią mieszkańcy - ocenia proszący o anonimowość przemyślanin. - W mieście brakuje imprez plenerowych, a gdy już coś się dzieje, to niemal w tym samym czasie. Moim zdaniem należało zorganizować najpierw festiwal, a w następny weekend jarmark. Byłoby to z korzyścią dla imprez i publiczności.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Desperacja czy "struganie wariata"?
• Pokrwawiony 33-latek groził skokiem z mostu kolejowego. Czwartek (17 bm.) późne popołudnie. Ok. godz. 17 na przemyskim moście kolejowym zamkniętym dla ruchu pieszego pojawia się mężczyzna z plecakiem. Początkowo tylko spaceruje, potem prowokacyjnie siada na przęśle mostu. Istnieje ryzyko, że skoczy... Wkrótce przyjeżdża policja, straż pożarna i pogotowie. Strażacy w pośpiechu szykują łódź. Nikt nie wie, jakie są zamiary desperata, z nikim nie chce rozmawiać. Policjanci usiłują przekonać go do zejścia z mostu, tymczasem zjawia się trójka znajomych mężczyzny, twierdzą, że nakłonią go, by się uspokoił. Próbują, ale bez rezultatu. Wśród tłumu gapiów krążą różne opowieści na temat motywów zachowania mężczyzny. - On o sobie w radiu "Eska" usłyszał, że na 12 lat pójdzie do więzienia i dlatego chce się zabić - mówi z przekonaniem jeden z gapiów. Jak się potem okazuje, to z pozoru irracjonalne wytłumaczenie ma sens. - Istotnie, podaliśmy informację o ujęciu dwóch sprawców rozboju, którym grozi do 12 lat więzienia - informuje Andrzej Orzechowski, dziennikarz Radia "Eska" z Przemyśla. Desperat na moście spędził prawie 2 godziny. Kilkakrotnie prowokacyjnie siadał na przęśle, wykonywał ruchy wskazujące na to, że chce skoczyć do wody, miał spory nóż w zakrwawionej ręce. W końcu, gdy go odłożył, obezwładnili go policjanci sekcji kryminalnej przemyskiej KMP. Jak się okazało, "mostowy desperat" to rzeczywiście sprawca groźnego napadu, o którym głośno było w Przemyślu od kilku dni. - 33--letni Roman T., który został zatrzymany, jako jeden ze sprawców rozboju dokonanego kilka dni temu i mężczyzna na moście to ta sama osoba - potwierdza Franciszek Taciuch, oficer prasowy KMP w Przemyślu. - Ofiarę rozboju okradziono, grożąc jej siekierą, Roman T. miał dozór policyjny. Roman T. trafił do Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu, potem prawdopodobnie przewieziono go Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mężczyzna mógł być odurzony alkoholem lub innymi środkami. Niewykluczone, że zostanie poddany obserwacji psychiatrycznej. - On wariata struga, bo nie chce za ten rozbój odpowiadać - komentuje młody przemyślanin. (Super Nowości)

50 psów i dwoje staruszków
• - A co będzie, jeśli te psy z głodu zagryzą kiedyś swoich właścicieli? - pyta Nadzieja Koziak, jedna z założycielek powstającego właśnie stowarzyszenia "Nadzieja". - Już raz odebrano im zwierzęta i oddano do Orzechowiec. Dziś sytuacja się powtarza... - narzekają sąsiedzi. W Przemyślu, niemal w centrum miasta, w domu pary starszych ludzi przebywa około 50 psów. Właściciele są nieufni, schorowani, nie mam pojęcia czy w ogóle radzą sobie z utrzymaniem w należytym stanie takiej gromady, bo w tym wieku człowiek często sam ze sobą nie potrafi sobie poradzić... - mówi Nadzieja Koziak, sekretarz powstającego stowarzyszenia "Nadzieja", które ma się zajmować ochroną zwierząt. - Nasza prezeska usiłowała przekonać tę panią, właścicielkę, żeby pozwoliła sobie pomóc. Ja też próbowałam. Ale nic z tego. Kobieta nie chce słyszeć o oddaniu psów. Widać, że bardzo je kocha. I ja w to nie wątpię, nie jestem tylko pewna, czy przy takiej ilości zwierząt, właściciele należycie je karmią, utrzymują w czystości i tym podobnie. Samo zaszczepienie pięćdziesięciu psów to nie lada wydatek! Pani Nadzieja była w sprawie nieformalnego schroniska w urzędzie. Dowiedziała się, że można zwierzęta odebrać siłą, jeśli jednak okaże się, że były zaniedbywane, właściciele zostaną ukarani. - A ja naprawdę nie chciałabym zaszkodzić... Nie sądzę, żeby ta staruszka zdawała sobie sprawę z tego, że cokolwiek zaniedbuje. Myśleliśmy, żeby powoli przejmować od niej po jednym, dwóch psach i oddawać je do adopcji. Podejmowaliśmy już nawet takie próby, jednak po jakimś czasie właścicielka zaczęła domagać się zwrotu zwierzaków. I one do niej wróciły, przecież na siłę pomagać się nie da! Obawiam się tylko, że tam może dojść do nieszczęścia. To starzy ludzie. Jeśli psy są niedożywione, mogą być agresywne. Co będzie, jeśli kiedyś z głodu zagryzą swoich właścicieli? Na miejscu, przy ulicy Przemysława, posesję z psami rozpoznać można z daleka: zwierzęta ujadają, szarpią siatkę, niektóre usiłują ją przeskoczyć. Sąsiedzi narzekają: - Ja mam dosyć! Trutkę muszę sypać, bo szczury stamtąd do mnie przechodzą! W lecie fetoru znieść nie można, a much zatrzęsienie! Ale co mam zrobić? Sąsiad z drugiej strony się procesował, proces wygrał, a psy jak były, tak są! - mówi jeden. - Faktycznie, sąd orzekł, że ta pani może mieć tylko cztery psy. A ile ma widać i słychać, z siedemdziesiąt będzie! Po tym wyroku przyjechali z urzędu miejskiego i wywieźli chyba z dwieście zwierząt do Orzechowiec. Ona za nimi pojechała, nawet tam mieszkała jakiś czas. Od czasu, kiedy wróciła, psów znowu zaczęło przybywać i dziś mamy to co mamy... - dodaje drugi. - Pal sześć hałas i smród, ale to niebezpieczne jest! I przede wszystkim szkoda tych zwierząt... Moim zdaniem, gdyby nie różni miłośnicy, którzy ciągle tym ludziom pomagają, oni by je w końcu oddali do schroniska. A tak - jest wsparcie, to jakoś to będzie... Starsza kobieta, właścicielka nieformalnego schroniska, zarzeka się, że wszystkie psy są szczepione, a ona nad sytuacją panuje. Tłumaczy, że nie planowała trzymać takiej ilości zwierząt: - Ciągle przychodzi ktoś i oddaje psa, bo nie ma warunków, żeby się nim zająć. To co mam robić? Do Orzechowiec oddam, ale wtedy, kiedy tam się polepszy. Bo na razie to u mnie lepiej niż u nich!... U mnie przynajmniej nie zamarzają na śmierć! Staruszka odsyła do weterynarza, który potwierdzi, że wszystkie zwierzaki mają właściwą opiekę. - Tak. Potwierdzam. Wszystkie zwierzęta tej pani są zaszczepione i są to szczepienia aktualne - mówi doktor Magdalena Barket. Zastępca komendanta Straży Miejskiej Mariusz Migdal: - Na pewno będziemy się tą sprawą zajmować, ale w trzy dni się nie da. To prywatna posesja, a zwierzęta należą do właścicieli... Formalnie każdy ma prawo trzymać tyle psów, ile mu się podoba... Tak na gorąco mogę powiedzieć jedynie tyle, że podstawą do odebrania zwierząt może być w tej sytuacji niemożność zapewnienia im właściwej opieki... (Życie Podkarpackie)

• Instytut Pamięci Narodowej objął patronat nad rekonstrukcją "Wrzesień 1939 - Przemyśl 2008", która odbędzie się 24 i 25 maja. To pierwsza tego typu impreza w Polsce, nad która patronat objął IPN.
- Dla nas patronat takiej instytucji jest bardzo ważny. Znacznie podnosi rangę wydarzenie - mówi Janusz Łukasiewicz z Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K.". Podczas dwudniowej rekonstrukcji zostanie przedstawiony Przemyśl z września 1939 roku. Życie ówczesnego miasta oraz agresję niemiecką, a potem radziecką.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Udaremnili przemyt wart 600 tys. zł
• Próbę przemytu 10 tysięcy kartonów papierosów udaremnili celnicy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Kierowca ukraińskiej ciężarówki typu chłodnia zadeklarował, że wiezie prawie 10 ton węgla drzewnego.
- Mając podejrzenia, co do jednorodności zgłoszonego towaru funkcjonariusze podjęli decyzję o przeprowadzeniu szczegółowej rewizji -informuje Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - Przypuszczenia okazały się słuszne. Po wyładowaniu części węgla znaleziono przemycane papierosy. Wartość kontrabandy to około 600 tysięcy złotych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Kazimierz Nycz ponownie został wybrany przewodniczącym miejskich struktur SLD. W minioną sobotę (19 kwietnia) odbył się zjazd partii. Zjazd zgromadził przedstawicieli struktur miejskich i powiatowych. Decyzją władz wojewódzkich partii zostało bowiem rozwiązane SLD powiatowe. Jednym z najważniejszych punktów obrad były wybory nowych władz. Tu jednak nie zmieniło się wiele. Przewodniczącym został ponownie Kazimierz Nycz, a sekretarzem Bartłomiej Finik. Wybrano także nowy skład rady miejskiej SLD oraz delegatów do rady wojewódzkiej. Przewodniczący zapowiedział, że od pierwszych dni zabierze się do ciężkiej pracy na rzecz odbudowania wizerunku lewicy. Podczas zjazdu przyjęto również program działania na lata 2008 - 2012. "Wyniki wyborów do parlamentu w 2005 roku, a także wyborów samorządowych w 2006 roku, uwidoczniły drastyczny spadek wyborczych notowań oraz poparcia dla lewicowych ugrupowań. Kryzys formacji lewicowych wciąż pozostaje faktem, czego dowodem był słaby start koalicji LiD w kampanii do parlamentu w 2007 roku" - czytamy w przyjętym dokumencie. Dlatego też wytyczonych zostało 10 punktów, których realizacja ma odbudować pozycję lewicy. Co się znalazło w programie przemyskiego SLD na najbliższy okres? Dokument m.in. obliguje członków partii do aktywnego działania w organizacjach społecznych czy zawodowych. SLD chce też pozyskiwać nowych ludzi, zwłaszcza młodych, a jednocześnie zapowiada współpracę z weteranami lewicy. W tym celu ma powstać Klub Seniora Lewicy. Wśród najważniejszych zadań lewica wymienia wsparcie działań władz miasta w zakresie poszerzenia granic miasta, remontów dróg i oświetlenia ulicznego, a także likwidacji lokalnych kotłowni oraz podłączenia budynków do sieci miejskiej c.o. SLD chce też kontynuacji rewitalizacji starówki i twierdzy Przemyśl oraz rozwoju budownictwa socjalnego i komunalnego dla rodzin o niskich dochodach. Zjazd miejski SLD odbył się 19 kwietnia. Uczestniczyli w nim m.in. dwaj podkarpaccy posłowie lewicy - Tomasz Kamiński i Wojciech Pomajda. (Życie Podkarpackie)

• Wicewojewoda podkarpacka Małgorzata Chomycz, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji rozmawiała z sekretarzem stanu Tomaszem Siemoniakiem o zwrocie społeczności ukraińskiej siedziby Domu Narodowego w Przemyślu. - Wszystko jest na dobrej drodze. Do końca kwietnia ta sprawa ma być uregulowana - mówi wicewojewoda. Obecnie budynek należy do miasta. Władze zgodziły się go oddać, lecz w zamian oczekują rekompensaty ze strony Skarbu Państwa. Prezydent Przemyśla Robert Choma wskazał na dwie nieruchomości należące do Ministerstwa Obrony Narodowej. Chodzi o kompleks Klubu Garnizonowego oraz działkę przy ul. Leszczyńskiego. Siemoniak, jeszcze w kwoetniu, ma w tej sprawie rozmawiać z ministrem obrony narodowej.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

Miasto kupi kamienicę "Rydzikowską"?
• Właściciel żąda 3,6 miliony złotych za zabytkowy obiekt. Ostateczna decyzja o ewentualnym zakupie kamienicy zapadnie na specjalnie zwołanej sesji 28 kwietnia.
- Przez dwa lata szukałem kupca na kamienicę i przynależną do niej trasę podziemną. Kiedy podpisałem przedwstępną umowę z prywatnym biznesmenem, nieoczekiwanie obiektem zainteresowało się miasto i opóźnia transakcję - mówi właściciel kamienicy Jan Walter, jarosławski biznesmen.
- W przypadku obiektów zabytkowych miasto ma prawo pierwokupu i z niego korzystamy - odpowiada burmistrz Jarosławia Andrzej Wyczawski. O tym, co miałoby się mieścić w kamienicy zwanej "Rydzikowską" (stoi u zbiegu Rynku z ulicą Kasztelańską) i ile warta jest, zadecyduje specjalny zespół.
- Jego ustalenia pomogą w przyjęciu najlepszej dla miasta opcji - mówi burmistrz. Ostateczną decyzję o ewentualnym zakupie kamienicy podejmą radni na specjalnie zwołanej sesji w dniu 28 kwietnia br. Jan Walter dziwi się, dlaczego teraz władze miasta zainteresowały się jego kamienicą.
- Zamieszczałem ogłoszenia w internecie, a poprzedniego burmistrza wręcz namawiałem do kupna. Bezskutecznie - mówi biznesmen. Niedawno znalazł się nabywca - przedsiębiorca z Łańcuta. Gotów jest zapłacić żądane przez właściciela 3,6 mln złotych. Nawet sporządzili przedwstępną umowę. Ale dalsze procedury przystopował magistrat. Jeśli do 5 maja br. miasto wpłaci 3,6 mln zł, to stanie się właścicielem kamienicy i podziemi. Jakie będą losy podziemi, nie wiadomo. Walter nieodpłatnie oddał je w użytkowanie Muzeum w Jarosławiu. Jego pracownicy w sezonie oprowadzają podziemną trasą tysiące turystów.
- O tym, kto będzie miał klucze do trasy podziemnej, zadecyduje już nowy właściciel - mówi Jarosław Orłowski, dyrektor muzeum.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Chyba niewielu mieszkańców Jarosławia, nie mówiąc już o przyjezdnych, zdaje sobie sprawę, jak wiele tajemnic kryje jarosławski rynek. Jedną z zagadek jest chociażby miejsce, które odznacza się innym kolorem kostki brukowej. Znajduje się ono po północno-wschodniej stronie ratusza i jak twierdzi Zbigniew Zięba, sekretarz Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia - w średniowieczu było to miejsce wykonywania egzekucji. Według badań Z. Zięby w 1967 roku podczas prac związanych z przebudową jarosławskiego rynku, natrafiono na bardzo interesujące znalezisko. Na niewielkiej głębokości robotnicy znaleźli bardzo dużą liczbę czaszek. Szacuje się, że było ich około 2 tysięcy. Według ówczesnych relacji załadowano je na dwie ciężarówki. Miejsce zaskakującego odkrycia zaznaczono innym kolorem kostki. Szary prostokąt do dzisiaj wyróżnia się wśród czerwonego otoczenia.
- Prawdopodobnie czaszki pozostały na miejscu straceń w ramach tzw. prewencji generalnej, ponieważ w średniowieczu wystawianie ściętych głów nabitych na pal na widok publiczny było dość często praktykowane. Widok ten miał odstraszać potencjalnych złoczyńców - wyjaśnia Zbigniew Zięba. W XVI i pierwszej połowie XVII w. Jarosław był jednym z niewielu miast w Polsce, który utrzymywał kata, dziś można by powiedzieć "na etacie". Świadczy to o tym, że musiało tu być wykonywanych sporo egzekucji, gdyż utrzymanie kata było bardzo kosztowne i bardziej opłacalne było wynajmowanie go. Więcej o tym miejscu można będzie dowiedzieć się z przygotowywanej przez Z. Ziębę książki o jarosławskich cmentarzach. Milczącymi świadkami tamtych wydarzeń są znajdujące się w jarosławskim muzeum dwa obusieczne miecze katowskie, wraz z wykorzystywanymi w lochach ówczesnego ratusza okowami. W planowej modernizacji jarosławskiego rynku miejsce pracy kata zostanie odpowiednio uwidocznione. Zapewnia o tym Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia. W końcu to część historii miasta... (Życie Podkarpackie)

Jest absolutorium dla burmistrza
• Radni prawie jednogłośnie za Andrzejem Wyczawskim. Przy jednym głosie wstrzymującym się, radni udzielili absolutorium burmistrzowi Jarosławia - Andrzejowi Wyczawskiemu. Ubiegłoroczny budżet był tym, za który całkowitą odpowiedzialność ponoszą burmistrz i Rada Miasta Jarosławia, bowiem to za ich kadencji był on przygotowywany.
- Gmina przez cały rok zachowała płynność finansową, co pozwoliło na rezygnację z zaciągania kredytów krótkoterminowych - podkreśla burmistrz Andrzej Wyczawski.
- Zakończono i rozliczono większość zadań inwestycyjnych, jak również dokonano spłaty rat kredytów i pożyczek zgodnie z harmonogramem. Radni chwalili burmistrza za to, co w ciągu roku udało się zrobić w mieście. Byli i tacy, którzy pozazdrościli tych peanów i przypomnieli, że sztandarowe inwestycje, którymi chwali się burmistrz, zostały przygotowane jeszcze za czasów poprzedniej rady miasta.
- Taka jest kolej rzeczy i nie warto się tutaj licytować - skwitował te komentarze Janusz Pagacz, przewodniczący Rady Miasta Jarosławia.
- Jak jest coś dobrze, to się nie chwali, natomiast jak źle - to się mówi - podsumował wypowiedzi radnych burmistrz Wyczawski. W ciągu 2007 r. plan budżetu miasta ulegał zmianie. Planowane dochody w wys.78 mln 769 tys. 457 zł wzrosły do 82 mln 260 tys. 349 zł. Dochody wykonano w 104 proc. w stosunku do planu. Natomiast planowane wydatki w kwocie 87 mln 165 tys. 20 zł zostały zmniejszone do 84 mln 593 tys. 968 zł. Wśród najważniejszych wydatków znalazły się nakłady na remonty dróg, budowę nowego oświetlenia, budynków socjalnych przy ul. Wróblewskiego, kanalizację, remonty i modernizacje budynków, a także inwestycje w oświacie. Ponad 410 tys. zł poszło na remont dachu i wymianę płyty odbojowej w kolegiacie, remonty w opactwie benedyktynek, konserwację w klasztorze Dominikanów i na dotację dla ośrodka prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP. (Super Nowości)

R E G I O N

• Ministerstwo Sprawiedliwości zastanawia się nad zlikwidowaniem małych sądów rejonowych i stworzeniem w ich miejsce filii. Chodzi o sądy, w których pracuje nie więcej niż 10 sędziów. Na Podkarpaciu takich jest osiem: Brzozów, Lubaczów, Przeworsk, Leżajsk, Ropczyce, Strzyżow, Kolbuszowa i Nisko. Pomysł krytykuje środowisko sędziowskie. Podkarpackie sądy, w tym te małe, należą do czołówki w kraju pod względem sprawności prowadzenia postępowań.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• W 2010 roku w Arłamowie ma stanąć pięciogwiazdkowy hotel z prawie 200 pokojami i 17 ekskluzywnymi apartamentami. Takie są plany właścicieli Arłamowa, ale to jeszcze nie wszystko. Być może w 2012 roku w nowym ośrodku nocować będzie jedna z drużyn mistrzostw Euro 2012. Arłamów planuje rozbudowę od kilku lat. Po przyznaniu Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw, władze ośrodka postanowiły skorygować plany pod kątem tego wielkiego sportowego wydarzenia. Stąd między innymi trzy boiska zamiast dwóch, a ponadto: kryta pływalnia, pole do golfa, salon gier, hala sportowa z widownią na 300 miejsc, korty tenisowe, spa, siłownia, sauna, zadaszony plac do jazdy konnej itd., a z infrastruktury towarzyszącej podziemne parkingi i kotłownia na biomasę. Właściciele Arłamowa deklarują, że mają niezbędne środki na inwestycje, zapowiadają też starania o dodatkowe fundusze z UE, właśnie z puli dla prywatnych przedsięwzięć związanych z Euro 2012. Zapewniają przy tym, że rozbudowa ośrodka nie będzie stała w sprzeczności z ochroną przyrody. Cała inwestycja ma kosztować 170 mln i nosić nazwę Wschodnioeuropejskie Centrum Kongresowo-Sportowe. (Życie Podkarpackie)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

• Sąd Rejonowy w Przemyślu aresztował 36-letniego mieszkańca miasta. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Przemyślanin jest podejrzany o ugodzenie nożem w szyję swojego 31-letniego znajomego. Do zdarzenia doszło w minioną sobotę w mieszkaniu sprawcy. Poszkodowany przeżył dzięki szybko udzielonej mu pomocy lekarskiej.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

• Przeworscy policjanci poszukują złodzieja, który w nocy z 14 na 15 kwietnia na teenie ogródków działkowych przy ulicy Dobrej w Przeworsku włamał się do altanki i skradł dwie kosiarki spalinowe o łącznej wartości 550 zł. (Życie Podkarpackie)

• W ubiegłym tygodniu w Rożniatowie pojawili się dwaj mężczyźni, którzy pod pozorem zakupu starych obrazów weszli do domu 88-letniego mężczyzny. W trakcie obchodzenia izb mieszkalnych wykorzystali nieuwagę starszego człowieka i skradli mu portfel wraz z dowodem osobistym, legitymację emeryta, legitymację kombatancką oraz pieniędzmi w kwocie 20 zł. (Życie Podkarpackie)

• 19 kwietnia w Birczy 52-letni Andrzej P. kawałem drewna wybił przednią szybę w samochodzie renault należącym do wrocławskiej firmy, która stratę wyceniła na 1 tysiąc złotych. (Życie Podkarpackie)

• 19 kwietnia w Duńkowicach 35-letnia mieszkanka Radymna, jadąc mercedesem, nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu i doprowadziła do zderzenia z lanosem. W wypadku obu samochodów kierowcy i pasażer lanosa trafili do szpitala z ogólnymi obrażeniami. (Życie Podkarpackie)

Reklama