Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 03.03-09.03.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Handlowcy nie przerwą okupacji sklepu
* Elwira Wiech i Stanisław Stanisławek, którzy okupują swój sklep, wygrali pierwszą sądową batalię z właścicielem kamienicy. Ten zapowiada apelację od wyroku. Niecodzienna sytuacja trwa od sierpnia ubiegłego roku. Wtedy to właściciele sklepu "Adam i Ewa bis" przy ul. Jagiellońskiej 10 dostali wypowiedzenie umowy lokalu na parterze. To wręczył im Dariusz Kostka, który kupił większość udziałów w kamienicy. Zaraz po upływie terminu wypowiedzenia Eliwira Wiech i Stanisław Stanisławek nabyli jedną ósmą budynku. Zamierzali dalej prowadzić działalność, co jednak okazało się niemożliwe. Do sklepu weszli przedstawiciele Dariusza Kostki i dzielą go wspólnie z handlowcami. Elwira Wiech i Stanisław Stanisławek zamiast handlować mieszkają w sklepie. Dariusz Kostka jest przekonany, że właściciele "Adamy i Ewy bis" nie mają tytułu prawnego do lokalu i powinni go opuścić. Mężczyzna złożył nawet doniesienie do prokuratury, aby ta wyjaśniła, czy handlowcy zgodnie z prawem nabyli udziały w kamienicy. Natomiast Elwira Wiech i Stanisław Stanisławek poszli do sądu wnosząc sprawę o tzw. naruszenie stanu posiadania. Podczas poniedziałkowego posiedzenia Sąd Gospodarczy w Przemyślu uznał racje handlowców. Nakazał Dariuszowi Kostce opuszczenie lokalu przy ul. Jagiellońskiej 10. Wyrok ma rygor natychmiastowej wykonalności. Pomimo takiego obrotu sprawy w sklepie nadal przebywają jego właściciele, a także przedstawiciele Dariusza Kostki. I jedni i drudzy zamierzają tam zostać.
- Nasza prawniczka zwróci się do komornika, aby ten usunął ze sklepu ludzi pana Kostki - mówi Stanisław Stanisławek. - My na razie stąd nie odejdziemy. Dariusz Kostka informuje natomiast, że jest w trakcie sporządzania apelacji od niekorzystnego dla niego orzeczenia przemyskiej Temidy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Blokowali międzynarodową drogę
* Prawie stu pracowników Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, po 14 dniach bezskutecznych bojów o podwyżki płac, wyszło na ulice. 3 marca przez półtorej godziny blokowali międzynarodową drogę E-4 na wysokości przemyskiej lecznicy, na ulicy Krakowskiej. Niosąc transparenty z hasłami: "Dość wyzysku", "Żądamy równego traktowania pracowników", "Biorąc odpowiedzialność za ludzkie życie, chcemy godnie zarabiać", przepuszczali tylko karetki pogotowia na sygnale. Dla setek aut policja zorganizowała objazdy. Większość z protestujących wywodzi się z zakładowej "Solidarności", choć w sporze zbiorowym z dyrekcją placówki uczestniczy pięć związków zawodowych działających na terenie szpitala. W niedzielę, 2 marca, po burzliwych obradach podjęli oni decyzję o zorganizowaniu akcji protestacyjnej na ulicy. Popiera ją oczywiście Zarząd Regionu Ziemia Przemyska NSZZ "Solidarność", którego przewodniczący Andrzej Buczek był razem z pracownikami. - Protest głodowy w szpitalu trwa już 14. dzień i nie ma żadnych propozycji podwyżek płac. Pracownicy czują się dyskryminowani, ponieważ jedna grupa zawodowa podwyżkę otrzymała, a inne nie. Ważne jest to, że pracownicy nie przerwali swojej pracy, czyli nie działają na szkodę szpitala - podkreślił A. Buczek. - Tym protestem chcą zaznaczyć problem płacowy, ale i wywalczyć dofinansowanie dla szpitala w Przemyślu - dodał. Protestujący pytali wprost, gdzie jest pani wicewojewoda Chomycz, która była w Przemyślu, ale zlekceważyła głodujących i nie przyszła z nimi porozmawiać. Mówili, że to postawa niegodna urzędnika państwowego. Pytali, dlaczego pani minister zdrowia zapowiedziała swoją wizytę w Przemyślu dopiero w maju. - Nie zgadzamy się na brak podwyżek dla wszystkich pracowników, protestujemy przeciwko brakowi środków z Narodowego Funduszu Zdrowia na pełne zabezpieczenie funkcjonowania szpitala. Żądamy wyrównania standardów współfinansowania służby zdrowia na Podkarpaciu do średniego poziomu obowiązującego w Polsce - dało się słyszeć w tłumie protestujących. Ramię w ramię maszerowali przedstawiciele ratowników medycznych, analitycy medyczni, pracownicy serologii, rehabilitacji, administracji, żywienia, sterylizacji, pralni, obsługi technicznej, działu transportu sanitarnego, technicy rtg., salowe. W grupie protestujących byli także przedstawiciele komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Przemyślu. Pani Irena Kamińska pracuje w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu 28 lat. Jest pracownikiem Zakładu Diagnostyki Laboratoryjnej, jedną z pierwszych pięciu osób, które rozpoczęły głodówkę po tym, jak podwyżkę płac otrzymały pielęgniarki i położne. - To jest krzyk rozpaczy z naszej strony. Jeśli znalazły się ogromne pieniądze dla lekarzy, potem nieco mniejsze dla pielęgniarek, to pytamy, dlaczego nie mają się znaleźć dla nas? Teraz panuje wielkie zdziwienie, że pozostałe grupy zawodowe upomniały się o swoje. Musieli się z tym liczyć. Na początku wyszliśmy z kwotą 1400 złotych podwyżki, potem zmniejszyliśmy roszczenia do 550 złotych średnio do etatu. Nie może być tak, że ten kto jest silniejszy, kto więcej znaczy, kto ma większe znajomości czy plecy dostawał, a pozostali muszą to wymuszać. Szanujemy swoją pracę, dobrze się stało, że inni dostali podwyżki, bo na nie zasługują, ale należą się także wszystkim pozostałym - podsumowała. I. Kamińska nie przypomina sobie, aby w ciągu tylu lat pracy tutaj była jakaś znacząca podwyżka płac. Tylko to, co wynikało z ustawy. - Jesteśmy zdeterminowani. Na pewno się nie poddamy. Dość już tego! Powiem szczerze: teraz to nam nie chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze, ale także o zasady i honor. Tuż przed godziną 16 do szpitala przybyły władze sejmiku wojewódzkiego na czele z marszałkiem Zbigniewem Cholewińskim. Nie spotkali się jednak z protestującymi. Dotarli do Przemyśla. prawie polnymi drogami, objazdem zorganizowanym przez policję przez Ujkowice i Ostrów! (Życie Podkarpackie)

* Kilkukilogramowe kawałki gzymsu oderwały się od ściany kamienicy przy ul. Kościuszki w Przemyślu i runęły kilkanaście metrów w dół. Niewiele brakowało, by doszło do tragedii. Na szczęście w tym momencie nikt tędy nie przechodził. Gruz leciał z taką siłą, że przebił dach zaparowanego na ulicy samochodu. Uszkodzone zostały również elementy wewnątrz samochodu. Strażacy korzystając ze zwyżki zwieźli lub zrzucili z budynku jeszcze kilkadziesiąt sporych fragmentów muru. Ledwo trzymały się ściany i mogły się w każdej chwili oderwać. Należąca do miasta kamienica, nieremontowana od wielu lat, jest w fatalnym stanie technicznym. Strop w wielu miejscach przecieka, podparty jest prowizorycznymi stemplami. Niedawno część pomieszczeń została zalana. Kilkanaście dni temu, w innym miejscu wybuchł pożar, na szczęście niegroźny.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Minister pieniędzy nie da!
* Ministerstwo Zdrowia zwróci około 400 tys. zł szpitalowi w Żurawicy. Zaległość ta powstała w wyniku leczenia osób nieubezpieczonych. podczas spotkania z minister zdrowia Ewą Kopacz usłyszeli, że nie będzie dodatkowych pieniędzy na podwyżki dla protestujących pielęgniarek. Chodzi o to, że pielęgniarki z żurawickiego szpitala domagają się 750 zł podwyżki teraz i drugie tyle za parę miesięcy. Dyrektor Janusz Kołakowski na tak wysokie podwyżki pensji nie ma pieniędzy. Zaproponować może 15-procentową podwyżkę, czyli o około 220 zł, oraz 6 procent podwyżki pozostałym pracownikom. Podwyżki w kwocie proponowanej przez siostry kosztowałyby szpital 11 mln 100 tysięcy zł, a jego budżet wynosi niewiele ponad 12 mln zł. Tymczasem proponowane przez dyrekcję podwyżki obciążą budżet szpitala na kwotę 505 tys. zł. - Na spotkaniu z minister zdrowia dyrektor szpitala Janusz Kołakowski przedstawił m.in. sprawę finansowania leczenia osób nie ubezpieczonych - opowiada poseł Piotr Tomański. Okazuje się, że szpital w Żurawicy podał do sądu Ministerstwo Zdrowia, domagając się wypłaty około 400 tys. zł za leczenie osób nieubezpieczonych za lata 2006 i 2007. Ministerstwo ma je oddać. Dyrektor Kołakowski usłyszał, że minister zdrowia zapozna się z tą sprawą i ją przyspieszy. W wyniku sytuacji w szpitalu i braku środków na podwyżki, pielęgniarki zapowiadają zaostrzenie protestu.
- Nie przewiduję ewakuacji szpitala ani dzisiaj, ani w najbliższych dniach - twierdzi Janusz Kołakowski. - Panie chcą się zwalniać, więc w tej sytuacji nie mogę zrobić nic, oprócz powiedzenia, że jest mi przykro, iż doszło do takiej sytuacji. Ja jednak jestem tylko administratorem publicznych pieniędzy i nie mogę pozwolić postępować wbrew prawu oraz rozdawać coś, czego nie mam. (Super Nowości)

Most łączy, most dzieli
* W 2009 roku, zgodnie z Wieloletnim Planem Inwestycyjnym, naprzeciwko ulicy Rzecznej (Osiedle Kmiecie) ma rozpocząć się budowa trzeciego w Przemyślu mostu na rzece San. Pierwotnie miał on stanąć w kilkusetmetrowym oddaleniu od centrum osiedla, obecnie jednak plany się zmieniły. W studium uwarunkowań zatwierdzonym przez przemyskich radnych już w 2006 r. oraz w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym, most przewidziany jest u zbiegu ulic Rzecznej i Chodkiewicza, z dojazdami do niego na wysokości tych właśnie. Informację tę potwierdza kierownik inwestycji w Zarządzie Dróg Miejskich w Przemyślu Sabina Adamczyk. Plany, dotyczące budowy mostu w tym miejscu powstały już 20 lat temu. W związku z budową autostrady, czy planowaną zmianą granic miasta, zrodził się pomysł, aby most wybudować kilkaset metrów dalej, w okolicach rury gazowej.
- Dwa lata temu miasto wystąpiło do rady osiedla z prośbą o opinię na ten temat. Nim ją napisaliśmy, kilka razy zapoznawałam się z planami. Opinie były podzielone, ale większość członków rady opowiedziała się wówczas za budową mostu naprzeciwko Rzecznej. Z tym, że wówczas plany były nieco inne od tych, o których słyszę dzisiaj. Przede wszystkim to miała być estakada, puszczona górą - mówi była przewodnicząca Rady Osiedla Elżbieta Binduga. Opinię w tej sprawie wydał także Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny Wiesław Oberle. W piśmie padają stwierdzenia, dotyczące wpływu hałasu, wibracji i spalin na "zabudowę mieszkalną przy ulicy Rzecznej i w obrębie osiedla Wienawskiego". W uzasadnieniu czytamy m.in. "(.) Realizacja przedsięwzięcia może mieć znaczny wpływ na warunki higieniczne mieszkańców ulicy Rzecznej oraz przylegającej części osiedla Wienawskiego. Dyskomfort może być spowodowany oddziaływaniem hałasu oraz wibracji i spalin, pochodzących od maszyn budowlanych w trakcie realizacji oraz ruchu pojazdów w trakcie eksploatacji mostu. (.) Wzrost stężenia spalin wpłynie niekorzystnie na powietrze w bezpośrednim sąsiedztwie inwestycji. Konieczne więc jest wskazanie skutecznych zabezpieczeń przed negatywnymi skutkami tego oddziaływania (.)". Największy problem związany z lokalizacją mostu to zdecydowany wzrost natężenia ruchu w centrum osiedla. W miejscu, gdzie do szkół codziennie zmierzają setki dzieci. Naczelnik Wydziału Budownictwa i Gospodarki Przestrzennej Alicji Strojny: - Planujemy weryfikację studium uwarunkowań. To najbardziej pilna obecnie sprawa. Potwierdzam, że była mowa o tym, że most może stanąć obok żółtej rury, ale wówczas weszlibyśmy na teren wodociągów, gdzie rygory dotyczące zanieczyszczenia powietrza są ogromne. Zgadzam się, że obecna lokalizacja także nie jest najbardziej fortunna, bo most będzie włączał się bezpośrednio w bulwar spacerowy. Każde rozwiązanie natrafia na duże problemy. Najkorzystniejsza byłaby w tym wypadku estakada. Wówczas ciąg nadsański zostałby pozostawiony bez zmian, a ustawione ekrany chroniłyby od hałasu i spalin. Jeśli jednak wszystko odbywać się będzie zgodnie z Wieloletnim Planem Inwestycyjnym, to most stanie na wysokości ulicy Rzecznej. A wówczas bać powinni się przede wszystkim właściciele budynków prywatnych przy ulicy Rzecznej, bo one poszłyby do rozbiórki. Na pewno poszkodowani otrzymają jednak odpowiednie rekompensaty - zapewniła. (Życie Podkarpackie)

* Czternaścioro przemyskich gimnazjalistów zostało wyróżnionych w konkursie Zespołu Parków Krajobrazowych i Ligi Ochrony Przyrody na najpiękniejszy karmnik dla ptaków. Konkurs prowadzony był w trzech kategoriach. Najładniejszy karmnik wiszący wykonała Aleksandra Rudnicka z Gimnazjum nr 4. W kategorii karmnik domek zwyciężyła Marta Urbanik, również z Gimnazjum nr 4. W grupie karmnik ogrodowy triumfowała Kinga Katra z Gimnazjum nr 1.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Obwodnica Przemyśla będzie krótsza
* Wschodnia obwodnica miasta będzie krótsza niż zakładano. Dotrze z ul. Krakowskiej do ul. Lwowskiej. Kolejny odcinek, czyli połączenie do ul. Słowackiego, być może będzie budowany w następnych latach. Obwodnica wschodnia ma odciążyć miasto z samochodów jadących od strony Jarosławia w kierunku przejścia granicznego w Medyce i planowanego przejścia w Malhowicach. Pierwotnie miała się zaczynać na ul. Krakowskiej i kończyć na ul. Lwowskiej. I o sfinansowanie takiej części wtedy wnioskowano. Potem jednak władze miejskie doszły do wniosku, że aby trasa właściwie spełniała swoją rolę, należy ją przedłużyć do ul. Słowackiego. Działo się to za czasów rządów PiS i wiele osób w Przemyślu liczyło, że silna podkarpacka reprezentacja tej partii we władzach centralnych pomoże w sfinansowaniu rozszerzenia inwestycji. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Bo okazało się, że w obecnych programach europejskich dla woj. podkarpackiego nie ma już pieniędzy na przedłużenie przemyskiej trasy. Całość inwestycji wyceniono na 430 mln zł, z czego miasto, z własnego budżetu musiałoby dać 300 mln. A jest to nierealne.
- O możliwościach sfinansowania całości inwestycji prezydent Robert Choma rozmawiał w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Niestety, otrzymaliśmy informacje, że obecnie nie jest możliwe zwiększenie finansowania - mówi Wiesław Jurkiewicz, zastępca prezydenta Przemyśla. Z tego powodu powrócono do pierwotnej koncepcji, czyli budowy odcinka od Krakowskiej do Lwowskiej. Do końca obecnego roku ma się zakończyć opracowanie dokumentacji technicznej. Być może uda się również wykupić działki.
- W pierwszym kwartale przyszłego roku być może udałoby się uzyskać pozwolenie na budowę - mówi Jurkiewicz. A co z pozostałym odcinkiem, do ul. Słowackiego? PARP sugeruje, aby miasto starało się o dofinansowanie w kolejnym okresie, czyli do roku 2015. Jest jeszcze jedna możliwość, na jaką liczą miejskie władze.
- W latach 2009 - 2010 będą weryfikowane wnioski, finansowane w ramach tego programu. I jest możliwe, że część zadań z niego wypadnie, bo wielu samorządowców nie wykazało żadnych działań. A nasze przygotowania zostały bardzo wysoko ocenione - twierdzi Jurkiewicz.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Czwartkowa sesja przemyskich radnych z powodu wciąż trwającego remontu sali narad odbywała się w zdecydowanie mniej pojemnym pomieszczeniu USC. Czy z powodu ścisku i duchoty, czy może z racji wiosny, atmosfera była chwilami mocno zmysłowa. Zaczęło się jednak pompatycznie: od jednomyślnego postanowienia, by wystąpić do ministra spraw wewnętrznych o poszerzenie miasta o wszystkie planowane wcześniej sołectwa, tj.: Buszkowice, Buszkowiczki, Prałkowce, Kruhel Wielki, Kuńkowce, Ostrów, Pikulice, Nehrybka, Krówniki, Hurko i Hureczko. W dyskusji poprzedzającej głosowanie radni uznali, że należy zrobić wszystko, by negatywne jak na razie opinie przyłączanych wsi zmieniły się czym prędzej w pozytywne, a zrobić to należy poprzez złożenie im konkretnych obietnic i rzecz jasna rychłe się z nich wywiązanie. Po głosowaniu zadowoleni radni pogratulowali sobie "jednomyślności ponad podziałami" i wspólnego działania z myślą o przyszłości miasta i regionu. Radny Bogusław Zaleszczyk (PiS) zwrócił też uwagę, że wbrew medialnym doniesieniom, prace poszerzeniowe to zasługa nie tylko prezydenta, ale i całej rady miasta. W serii uchwał ważnych radni przegłosowali dwa miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego - jeden w okolicach Żeromskiego i Poniatowskiego, drugi przy Wołodyjowskiego. Plany te to wytyczne dotyczące tego, co w omawianych miejscach można budować, a czego nie. Sesja obrodziła również w oświadczenia: jedno w sprawie dramatycznej sytuacji w szpitalu (wybrano delegację do przeprowadzenia rozmowy z marszałkiem województwa odnośnie dalszych losów placówki), drugie to protest przeciwko skreśleniu z listy unijnych dofinansowań jednego z kanalizacyjnych projektów miasta. Dużo było też niepokojów o pieniądze na budowę wschodniej obwodnicy miasta. Chyba najważniejszą uchwałą czwartkowej sesji było wyrażenie opinii w sprawie budowy pierwszego w mieście prawdziwego WOH - wielkopowierzchniowego obiektu handlowego (tj. takiego, który ma więcej niż 400 m powierzchni sprzedaży). Inwestor, który zwrócił się z prośbą o opinię, to firma San Dewelopment z Sanoka, która za - uwaga - 130 mln zł ma zamiar wybudować w mieście galerię o powierzchni sprzedaży - uwaga - 21 tys. m kw. (pow. całk. 51 tys. m kw.). Lokalizacja - dzielnica Garbarze w kwartale ulic: Sanowa, Brudzewskiego i Rzeźnicza. Branża głównie spożywcza i odzieżowa, ale nie tylko. W uzasadnieniu projektu przedłożonego radzie do zaopiniowania prezydent napisał: "Planowany WOH jest najnowszym jego typem - galerią handlową, budowanym w Polsce dopiero od 2000 r., charakteryzującym się wysoką kulturą handlu, globalnym oddziaływaniem na zmysły wzroku, dotyku, słuchu, zapachu i smaku, indywidualizacją obsługi klienta nie tylko w planowanym WOH, ale również w innych placówkach handlowych w mieście". Uzasadnienie to wyraźnie podniosło temperaturę obrad, ponieważ niektórzy radni usiłowali dociec, jak konkretnie hipermarket zaspokoi zmysły ich i mieszkańców miasta. Ostatecznie uchwałę przyjęto, argumentując, że lepiej spotykać się w galeriach przemyskich niż rzeszowskich czy krakowskich. Wpływ na decyzję radnych miały między innymi pozytywne opinie przemyskich środowisk kupieckich, a także fakt, że planowany WOH ma dać pracę ok. 420 osobom i że powstanie w nim również kino, kawiarnia, restauracja i empik. "Mając na uwadze niski poziom nasycenia Przemyśla obiektami popkultury, można wskazać, że utworzenie WOH przyczyni się do rozwoju infrastruktury kulturalnej miasta" - podkreślono w uzasadnieniu. Przy okazji dyskusji nad galerią Sanową, wiceprezydent Wiesław Jurkiewicz zdradził, że dwa inne tego typu obiekty - Cegielnia i Galeria Przemyśl - mają już pozwolenie na budowę, a to oznacza, że niebawem faktycznie możliwości zaspokajania zmysłów w mieście będzie więcej niż dotychczas. (Życie Podkarpackie)

* Prezydent Robert Choma zdecydował jakie wydziały do nadzorowania przydzieli swojemu nowemu zastępcy Dariuszowi Iwaneczko. Nowy zastępca został powołany od 1 marca. Będzie nadzorował wydział gospodarki komunalnej i ochrony środowiska, wydział gospodarki lokalowej, wydział edukacji i sportu, wydział spraw społecznych i obywatelskich, wieloosobowe stanowisko ds. zamówień publicznych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Plany reaktywacji Daru Przemyśla
* Szef przemyskich żeglarzy planuje reaktywować jacht Dar Przemyśla. W rejsy wypływaliby niepełnosprawni, Polonia oraz tzw. trudna młodzież. Wyprawa morska dla niepełnosprawnej młodzieży byłaby doskonałą rehabilitacją. Dla młodych Polonusów z Ukrainy, Białorusi i innych formą integracji. Nagrodą dla wyróżniających się uczniów. Rejsy pełniłyby funkcje resocjalizacyjne dla tzw. trudnej młodzieży.
- Tym niepokornym chciałbym pokazać, że jest w życiu jakaś inna alternatywa. Choćby szansa na morską przygodę. Byłaby to dla nich twarda szkoła przeżycia. Nie obierzesz ziemniaków, nie zjesz. Nie wymyjesz pokładu, nie wypłyniesz - mówi inicjator reaktywacji jachtu Tomasz Kulawik. Prezes Przemyskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Zgodnie z przepisami i tradycjami jacht mógłby się nazywać Dar Przemyśla II. Byłaby to jednostka pełnomorska, jednomasztowa, o długości 12 m. Zabudowa ekonomiczna, dla 9 - 10 osób. Byłby zbudowany z myślą o pływaniu głównie po Bałtyku.
- Złożyłem propozycję prezydentowi Przemyśla. Ten pozytywnie się do niej odniósł. Już interesuję się nim żeglarska Polonia z USA. Jacht byłby doskonałą promocją naszego miasta. Np. w każdym porcie moglibyśmy zostawiać foldery - opowiada szef przemyskich żeglarzy. Koszt wybudowania jachtu nie jest mały. Ok. pół miliona złotych. Inicjator chce pozyskać dwóch, trzech strategicznych sponsorów prywatnych.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Trwają prace remontowe budynku powstałego w XVIII w. (przed rokiem 1798) na terenie ogrodu zwanego "Boreczyną" na ul. 3 Maja 4 - 6. Budynek usytuowany został u zbiegu dwóch głównych szlaków handlowych: z Krakowa (droga cesarska, obecnie ul. 3 Maja) oraz z Węgier (szlak węgierski, obecnie ul. Grunwaldzka). W ramach remontu zostanie m.in. wymieniony nieszczelny dach, a poddasze zaadaptowane na lokale mieszkalne, zostanie również przywrócony dawny wystrój architektoniczny oraz dawne kształty i podział otworów okiennych. Obecny remont obejmuje także wnętrze budynku. Prace wykonywane są pod nadzorem wojewódzkiego konserwatora zabytków. Pierwotnie budynek przeznaczony był na kwatery oficerskie, częściowo używany jako poczta oraz zajazd. Na początku XIX w. właścicielem był pocztmistrz. Od połowy XIX w. obiekt przestał pełnić funkcje publiczne i zaczął funkcjonować głównie jako budynek mieszkalny. W 1954 r. połowa budynku przechodzi na skarb państwa, a druga połowa zostaje w rękach prywatnych. W pamięci starszych mieszkańców miasta pozostał on starą pocztą na Zasaniu. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Autostrada zaszkodzi miastu
* Janusz Kołakowski uważa, że autostrada i obwodnica spowodują, że miasto stanie się puste. Suchej nitki nie zostawił radny Janusz Kołakowski na projekcie Strategii Rozwoju Powiatu Jarosławskiego dyskutowanym podczas ostatniej sesji Rady Powiatu. Na koniec zagłosował... za jego przyjęciem. Głównym zarzutem było to, że nie różni się ona od podobnych dokumentów przyjmowanych w innych samorządach.
- Zapisy są takie same, różni się tylko sposobem wydania - zarzucał radny. Zaplanowane na najbliższe lata działania, według Kołakowskiego, nie wiążą się z lokalnymi uwarunkowaniami. Na przykład nie ma wzmianki o powrocie do kupieckiej tradycji Jarosławia.
- Autostrada i obwodnica spowodują, że miasto stanie się puste. Pozostaną w nim tylko "sami swoi". Przestanie się rozwijać - krytykował plany drogowe powiatu Kołakowski, który, przypomnijmy, przed wyborami w 2006 r. organizował blokady domagając się przyspieszenia budowy obwodnicy miasta. W strategii powinny być, według Kołakowskiego, zapisy pozwalające wykorzystać przygraniczne położenie.
- Ukraina wejdzie do Unii za 50, a może 100 lat. Wykorzystajmy ten moment - mówił radny z Małej Ojczyzny.
- Tylko ten, kto jej nie czytał, może tak twierdzić o strategii. Jarosław był miastem kupieckim, dlatego że leżał na szlakach handlowych. Dzisiaj jest podobnie - odpowiadał Tadeusz Chrzan, starosta jarosławski. - Wartością tej strategii jest to, że została opracowana przez ludzi z tego powiatu i na jego potrzeby - mówiła Zofia Karwańska, wiceprzewodnicząca Rady Powiatu. Pozytywnie o strategii wyrażali się nie tylko radni. Zastrzeżeń do projektu nie miał Marian Ryznar, wójt Wiązownicy. Jerzy Marcinko, wykładowca z PWSZ w Jarosławiu wypowiadając się w imieniu swoim i studentów stwierdził, że jeszcze w trakcie opracowywania analizowali projekt dokumentu, a zgłoszone przez nich uwagi zostały wykorzystane. Strategię przyjęto jednogłośnie. Przed głosowaniem Kołakowski zaznaczył, że jest pełen uznania dla autorów dokumentu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Poseł Mieczysław Golba z PiS wystąpił z poprawką do budżetu państwa o przyznanie na wykup gruntów pod jarosławską obwodnicę 9 mln zł. Dziś zarzuca, że jarosławscy posłowie z koalicji rządzącej PO i PSL, którzy nie poparli jego inicjatywy, są przeciwni tej inwestycji. Koledzy parlamentarzyści ripostują: - Mietek na obwodnicy chce pozyskać elektorat! Mieczysław Golba, poseł PiS: - Otrzymałem z Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad Oddział w Rzeszowie informację, że potrzeba na wykup gruntów pod obwodnicę ok. 9 mln zł i o taką kwotę wnioskowałem podczas debaty budżetowej w Sejmie. Twierdzenia posłów koalicji rządzącej, że są pieniądze na obwodnicę naszego miasta, zarezerwowane w tzw. Krajowym Funduszu Drogowym (KFD), to mydlenie oczu wyborcom i mieszkańcom ziemi jarosławskiej. W KFD są pieniądze, ale nie ma jednoznacznego zapisu, że trafią one do Jarosławia na budowę obwodnicy. Bo jeżeli my jako posłowie zapiszemy w budżecie państwa konkretne zadanie inwestycyjne, to wiadomo, że dyrektor Generalnej Dyrekcji musi to zadanie wykonać. Nie udało mi się przekonać parlamentarzystów koalicji rządzącej z naszego regionu do zapisania tej kwoty w ustawie budżetowej, gdyż oni przestrzegali dyscypliny klubowej swoich partii w głosowaniu. To jest wołanie o pomstę o nieba. Uważam, że będzie w tym roku trudno wykupić te działki, które jeszcze do wykupu pozostały. Fundusz Drogowy stanowi jedynie tylko dodatkowe wsparcie inwestycji drogowych. Trzeba powiedzieć, że KFD jest jednym ze źródeł finansowania dróg w Polsce, obok środków budżetowych i środków z funduszy unijnych. Zapisanie środków w budżecie państwa na 2008 rok mobilizowałoby Dyrekcję Generalną Dróg i Autostrad do bardziej intensywnych prac przy budowie obwodnicy i nie powodowałoby dalszych opóźnień w rozpoczęciu budowy. Jestem pełen obaw z tego powodu, że przez fakt niepoparcia mojego wniosku w wymienionej kwestii przez posłów z PO i PSL z Jarosławia, istnieje realne zagrożenie przesunięcia w czasie budowy tej tak bardzo potrzebnej miastu i regionowi inwestycji. Komentarze posłów - patrz galeria. (Życie Podkarpackie)

* Trzy luksusowe samochody skradzione w Niemczech miały trafić na Ukrainę. Jeden zatrzymano na przejściu w Korczowej. Dwa zabezpieczono na jarosławskim parkingu strzeżonym. Warty prawie 100 tys. zł mercedes został zatrzymany końcem lutego podczas kontroli granicznej. Okazało się, że figuruje w bazie Systemu Informacji Sechngen jako skradziony w Niemczech. Kierującemu nim 26-letniemu mołdawianinowi postawiono zarzut paserstwa. Miał on tylko dostarczyć auto ukraińskiemu odbiorcy, a zabrał je z parkingu w Jarosławiu. W wyniku śledztwa okazało się, że jeszcze dwa samochody czekają na przerzut za granicę. Audi A6 i A4 stały na parkingu strzeżonym. One również były poszukiwane w Niemczech. Jak się okazało trafiły one do Jarosławia końcem grudnia. Na parkingu pozostawili je mężczyźni, których wygląd wskazywał na azjatyckie pochodzenie. Zatrzymany mołdawianin był tylko wynajęty do przewiezienia ich przez granicę. Jarosławscy policjanci wspólnie z niemieckimi kolegami poszukują głównych sprawców kradzieży.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Podwyżka dla rektora PWSZ w Jarosławiu
* O 3,5 tys. zł więcej będzie zarabiał Zbigniewa Makieła, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu. Tymczasem na uczelni zwalnia się ludzi lub obcina im wynagrodzenia. Informacja o podwyżce dla rektora, uchwalonej przez senat uczelni, tak jak inne podjęte uchwały, powinna znaleźć się w Biuletynie Informacji Publicznej uczelni. Nie ma jej, choć podwyżkę zatwierdzono jeszcze w grudniu ub. r. Na w PWSZ nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Małgorzaty Wilczyńskiej, która jest odpowiedzialna za kontakty z prasą, nie ma w pracy. Alicja Kłos, kanclerz uczelni stwierdziła, że nie zajmuje się takimi sprawami i odesłała nas do biura prawnego uczelni. Tam usłyszeliśmy, że oni nie dopowiadają za to, co jest umieszczane w BIP. Dopiero po naszej interwencji, wszystkie uchwały o podwyżkach dla rektora zostały umieszczone w biuletynie. Nową pensję rektora Makieły zaakceptował już minister nauki i szkolnictwa wyższego. Pracownicy PWSZ są rozgoryczeni.
- Zwalniają ludzi bądź zatrudniają na niepełny etat po to, by podnieść swoje wynagrodzenia. Rektor zarabiał ponad 5 tys. zł, to jeszcze mu dodali. My dostajemy grosze - mówi pracownik uczelni. Boi się ujawnić nazwisko.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

Dlaczego PO likwiduje abonament RTV?
* Emeryci się cieszą, pozostali Polacy zaciskają kciuki - Platforma Obywatelska zamierza zlikwidować abonament RTV. Emeryci przestaną go płacić jeszcze w tym roku. Kiedy dokładnie, o tym dowiemy się najprawdopodobniej już w kwietniu br. Z propozycji likwidacji abonamentu nie są zadowoleni pracownicy mediów publicznych, a zwłaszcza radia, które jest w ok. 3/4 finansowane z tego źródła. Likwidacja abonamentu zagroziłaby też istnieniu regionalnych ośrodków TV, które prawie wcale nie zarabiają na reklamach. I chociaż różnie można oceniać jakość tych mediów, nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że redukcja zakresu ich działalności byłaby sprzeczna z interesem lokalnych społeczności. Chyba że ich działalność zostałaby włączona do "misji" w całości. Zamiast abonamentu RTV miałby powstać Fundusz Misji Publicznej, z którego radio i telewizja finansowałyby deficytowe programy niekomercyjne. Fundusz miałby być finansowany albo z budżetu państwa, albo z opłat pobieranych od mediów prywatnych w zamian za "odstąpienie" im przez media publiczne rynku reklam. Likwidacja abonamentu ma też podtekst polityczny - osłabienie mediów łatwych do upolitycznienia. PO, jako partia o dużym poparciu w mediach prywatnych, nie potrzebuje telewizji publicznej do swojej propagandy. Po przeciwnej stronie jest PiS z kiepskimi notowaniami u dziennikarzy, które nie przetrwa bez medium trzymanego na krótkim pasku. Liderzy PO z własnego doświadczenia wiedzą także, że partie polityczne nie są wieczne. Byli przecież w UW, KLD, AWS, UD i paru innych historycznych bytach. Dlatego oddanie mediów PiS-owi, PSL-owi czy jakiejś partii lewicowej, które mogą trwać dłużej niż PO, mija się z celem PO. A poza tym likwidacja abonamentu - pozapodatkowej daniny publicznej, służącej utrzymywaniu spółek Skarbu Państwa - jest dobrym posunięciem propagandowym dla tej partii. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

* W nocy z 1 na 2 marca w Przeworsku nieznany sprawca skradł ponad 200 akumulatorów, które były zmagazynowane w wiacie obok jednego ze sklepów motoryzacyjnych. Straty wstępnie oszacowano na około 10 tys. zł.

* 29 lutego w Medyce mieszkanka powiatu lubaczowskiego kupiła od nieznajomego 150 paczek popularnych papierosów "Prima". Niedługo po tym okazało się, że we wszystkich paczkach zamiast papierosów jest pocięty papier pakunkowy. Spalić to można, tylko nie należy się zaciągać.

* 28 lutego w Przemyślu 50-letni mężczyzna rozpalał w piecu centralnego ogrzewania, używając benzyny, co spowodowało wybuch i pożar, w czasie którego poparzeni zostali sprawca i jego syn. Nadpaleniu uległa też klatka schodowa.

* 28 lutego w Przemyślu w jednym z lokali przy ul. Czarnieckiego nieznany sprawca wykorzystał nieuwagę klienta zajętego grą na automatach i skradł mu saszetkę, w której była karta bankomatowa i 260 zł.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama