Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 18.02-24.02.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Kolejny tydzień okupują sklep
* Nie widać końca okupacji sklepu przy ulicy Jagiellońskiej 10 w Przemyślu. Jego właściciele Elwira Wiech i Stanisław Stanisławek koczują w nim już kilka tygodni. W sierpniu ub. roku handlowcy otrzymali wypowiedzenie umowy zajmowanego przez siebie lokalu. Wypowiedzenie wręczył im Dariusz Kostka, który kupił większość udziałów w kamienicy. Wkrótce jednak Elwira Wiech i Stanisław Stanisławek stali się posiadaczami jednej ósmej budynku. Mieli nadzieję, że dzięki temu będą mogli dalej prowadzić działalność. Dariusz Kostka jest jednak przekonany, że właściciele sklepu nie mają do niego tytułu prawnego i powinni go czym prędzej opuścić. Handlowcy zapowiedzieli, że nie ustąpią. Na razie nie widać szansy na porozumienie. Okupacja sklepu przedłuża się, a pozostający w konflikcie przemyślanie swoich racji dochodzą w sądzie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Pracownicy przemyskiego Szpitala Wojewódzkiego zgadzają się na minimum 550 zł podwyżki dla średniego personelu. Wcześniej domagano się co najmniej 1400 zł brutto do płacy zasadniczej. Protest w przemyskim szpitalu trwa od wtorku. Jego powodem jest "dyskryminacja pracowników". Poszło o to, że jesienią ubiegłego roku podwyżki w wysokości 1850 zł wynegocjowali lekarze. Swój cel osiągnęli, bo złożyli wypowiedzenia i grozili odejściem z pracy. Później, widząc, że w taki sposób można zmusić dyrekcję szpitala do podwyższenia płacy, protestować i odchodzić od łóżek pacjentów zaczęły pielęgniarki. Część z nich zdecydowała się na głodówkę. Żądały 1200 zł podwyżki, a wywalczyły 550 zł. Teraz żądania podwyżek skierowali do dyrekcji szpitala pozostali pracownicy placówki. Chcieli 1400 zł brutto, część z nich od razu rozpoczęła głodówkę. Dyrektor szpitala, tak jak przy poprzednich żądaniach, tłumaczył, że nie ma na ten cel pieniędzy. Protestujący pracownicy zmniejszyli swoje żądania. Zgadzają się na minimum 550 zł. Oświadczają, że nie ustąpią, a przyłączenie się do głodówki już zapowiadają inni pracownicy. Nie przekonują ich argumenty dyrekcji szpitala, że pieniędzy nie ma. - Dla lekarzy i pielęgniarek też nie było, a nagle się znalazły - twierdzi Andrzej Buczek, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Ziemia Przemyska, związku, który rozpoczął ten strajk. (Super Nowości)

Elektroniczne wokandy w przemyskich sądach
* Niebawem do sprawdzenia terminu rozprawy we wszystkich wydziałach przemyskich sądów wystarczy komputer z dostępem do internetu. To właśnie sieci publikowanych jest już coraz więcej informacji niezbędnych nie tylko petentom, ale również adwokatom. Sąd Okręgowy przy ulicy Konarskiego w Przemyślu. Zainteresowanie wchodzących budzą dwa 46 - calowe monitory zawieszone na korytarzu tuż przy wejściu głównym. Wyświetlane są na nich zbiorcze wokandy z poszczególnych wydziałów, ale też najważniejsze informacje z życia Temidy. Obok nich usytuowano infokiosk, w którym w ciągu kilkunastu sekund można wyszukać informacje o rozprawach.
- Informatyzacja polskiego sądownictwa trwa od 2001 roku - informuje sędzia Lucyna Oleszek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu. - Wprowadzane rozwiązania odwołują się do europejskiego systemu e-Court. Zastosowane w siedzibie tutejszej Temidy nowoczesne rozwiązania mają ułatwić życie przede wszystkim stronom postępowania oraz ich pełnomocnikom.
- Przy każdej z sal oprócz tradycyjnych, w formie papierowej informacji o rozprawach pojawiły się też elektroniczne wokandy - dodaje sędzia Oleszek. - Widnieje tam spis posiedzeń odbywających się w danej sali, na bieżąco podawane są komunikaty o przerwach w rozprawach i godziny ogłoszenia wyroku. Wdrażany właśnie system ma za zadanie usprawnić też pracę sędziom i pracownikom sądu. Sieć komputerowa umożliwia im rezerwację sal, wgląd do listy biegłych i tłumaczy przysięgłych, orzecznictwa sądu.
- W ramach programu uruchomiony zostanie również tzw. kalendarz biegłego - wyjaśnia sędzia Lucyna Oleszek. - Każdy z biegłych będzie mógł wskazać dni, w których pozostaje do dyspozycji sądu, a także podać wolne i zajęte terminy. Dodatkowo sędziowie będą mieli możliwość sprawdzenia obciążenia konkretnego biegłego zleconymi przez różne sądy opiniami i terminowość ich wykonania. Wybrane sale przemyskiego sądu wyposażono dodatkowo w system do wideokonferencji. Dzięki niemu możliwe jest przesłuchanie świadka na odległość oraz multimedialna prezentacja dowodów. Docelowym punktem informatyzacji sądów jest wprowadzenie akt elektronicznych, zamiast papierowych, a także elektroniczne przesyłanie aktów oskarżenia i składanie tą drogą pozwów.
- Niebawem z elektronicznej wokandy skorzystamy nie tylko w sądzie, ale również w domu - precyzuje sędzia Oleszek. - Zrobimy to za pośrednictwem komputera z dostępem do Internetu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Narodnyj Dim to sprawa honoru
* Wicewojewoda da miastu, a miasto Ukraińcom. Chodzi o rozwiązanie kwestii spornej związanej z Narodowym Domem, którego zwrotu domaga się mniejszość ukraińska mieszkająca w Polsce. We wtorek odbyło się spotkanie władz Związku Ukraińców w Polsce z władzami województwa. Mniejszość ukraińska domaga się zwrotu Narodowego Domu, budynku przy ul. Kościuszki 5. Jeszcze przed wojną ta kamienica została wybudowana ze składek społeczności ukraińskiej mieszkającej w Polsce. Prowadzono tam działalność kulturalną. Po wojnie kamienica została zabrana przez skarb państwa, a następnie przeszła na własność miasta Przemyśla. Od kilkunastu lat Ukraińcy starają się o odzyskanie budynku. W ubiegłym roku na oddanie go zgodzili się radni miasta, ale okazało się, że w zamian żądać będą rekompensaty. Sprawa ponownie utknęła. A tymczasem Ukraińcy działający w Narodnym Dimie skarżą się, że budynek coraz bardziej niszczeje. Oprócz tego, że w wyniku awarii bojlera zalane zostały dokumenty znajdujące się w pomieszczeniach zajmowanych przez mniejszość ukraińską, doszło także do pożaru. Ukraińcy narzekają, że jak tak dalej pójdzie, to budynek całkiem podupadnie. Starają się o jego odzyskanie najróżniejszymi sposobami. Ostatnio pojawił się pomysł, by władze trzech obwodów ukraińskich "zrzuciły się" na wykup budynku. -To wpłynęłoby negatywnie na stosunki z Ukrainą - uważa Małgorzata Chomycz, wicewojewoda podkarpacka. - Tę sprawę trzeba potraktować jako honorową i jak najszybciej ją rozwiązać. Dlatego też odbyło się spotkanie władz województwa z mniejszością ukraińską i postanowiono, że do połowy kwietnia należy przedstawić sposoby rozwiązania sytuacji. Zdaniem Bartosza Szczepańskiego, asystenta wicewojewody, wojewódzki wydział geodezji sprawdza, jakie nieruchomości mogłyby być przekazane miastu w zamian za oddanie Narodowego Domu. - Prezydent i radni miasta, do czasu spotkania, także powinni się zastanowić, czy interesuje ich rekompensata w nieruchomościach i jakich, czy też wolą równowartość w gruntach bądź formie finansowej - twierdzi Bartosz Szczepański. Dodaje, że radni miejscy związani z PO, obecni na spotkaniu z mniejszością ukraińską i władzami województwa, zobowiązali się monitorować sprawę remontu dachu na budynku przy ul. Kościuszki 5 oraz rozwiązywać bieżące problemy. (Super Nowości)

* 15 osób ucierpiało w wypadku kursowego autobusu z Przemyśla do Jeleniej Góry. Do zdarzenia doszło wczoraj nad ranem na skrzyżowaniu ulic Bardzkiej i Armii Krajowej we Wrocławiu. Autobus z Przemyśla należący do tutejszego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej zderzył się z ciężarówką. Na pojazdy spadła uszkodzona trakcja tramwajowa. Spowodowała pożar. Autokar doszczętnie spłonął. Rejsowym autobusem do Jeleniej Góry podróżowało 25 pasażerów. Wszyscy jeszcze przed przybyciem straży pożarnej zdążyli bezpiecznie opuścić pojazd, ale zostawili w nim bagaże i dokumenty. Niektóre osoby doznały niegroźnych dla życia obrażeń ciała. W sumie 15 poszkodowanych trafiło do szpitala.
- Zatroszczyliśmy się o pasażerów oferując im wszelką niezbędną pomoc, w tym umożliwiając kontynuowanie podróży - mówi Stanisław Biernat, dyrektor PKS w Przemyślu. - To dzięki przytomności umysłu jednego z dwóch kierowców autobusu nikt nie zginął. On właśnie pomagał ludziom wydostać się na zewnątrz. Ze wstępnych ustaleń wynika, że to kierujący rejsowym autobusem najprawdopodobniej nie ustąpił pierwszeństwa i doprowadził do zderzenia z TIR-em. Okoliczności zdarzenia ustala wrocławska policja.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Kilka miesięcy temu głośno było o firmie Polski Bazalt, która chciała w Przemyślu produkować tzw. ciągnione bazaltowe włókno. Inwestor planował wybudować na terenie przemyskiej podstrefy TSSE duży zakład przemysłowy, zatrudniając 5 tysięcy osób. Czy cisza wokół tej sprawy oznacza, że przemyślanie włókien ciągnąć nie będą? Wręcz przeciwnie. Pod koniec grudnia ubiegłego roku ogłoszono przetarg na zbycie 8 hektarów i wyłonienie przedsiębiorcy, który zyska zezwolenie na prowadzenie działalności w Podstrefie Przemyśl. Otwarcie kopert ma nastąpić w pierwszych dniach marca w siedzibie zarządcy TSSE, tj. Agencji Rozwoju Przemysłu w Tarnobrzegu. Nie wiadomo, kto weźmie udział w przetargu, wiadomo natomiast, jakie firmy wyraziły zainteresowanie. Przede wszystkim Polski Bazalt. SA. Firma ta szuka terenów pod inwestycje tam, gdzie występują złoża gazu ziemnego, niezbędnego do procesu wytapiania bazaltu (a u nas one występują). Istotne jest też bliskie sąsiedztwo granicy i dostęp do bocznicy kolejowej (oba warunki spełniamy). Są też inni zainteresowani przetargiem. Po szczegółowe informacje zwróciły się do miasta m.in. takie firmy jak Zaltan A.J. Woźniak (branża budowlana), Core sp. z o.o. (polski partner Grupy International Investments, branża - doradztwo finansowe), Takenaka Europe (branża motoryzacyjna), Apkon Sp. z o.o. (przetwórstwo owocowe), Takata Petri (motoryzacja), Lorceo sp. z o.o (firma logistyczno-przeładunkowa), PCC Rail S.S (transport kolejowy). Co z tego zainteresowania wyniknie, okaże się pod koniec marca. Wtedy procedury przetargowe powinny się już zakończyć. W optymistycznym wariancie pierwszy inwestor wkroczy w teren przemyskiej podstrefy w kwietniu br. (Życie Podkarpackie)

USG od Owsiaka
* Dwa nowoczesne ultrasonografy trafiły do Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu i Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. To prezent od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To bardzo drogi sprzęt. Wartość jednego równa się cenie dwóch dobrej klasy samochodów. Mają ułatwić pracę lekarzom i oszczędzić kłopotów pacjentom. Dzięki tym urządzeniom chorego nie trzeba transportowych do innej sali, aby wykonać specjalistyczne badanie USG. Nowy sprzęt wystarczy przystawić do łóżka chorego i wykonać badania. Aparaty USG zostały kupione z pieniędzy zebranych podczas przedostatniego, XV finału WOŚP z ub. roku. Łącznie fundacja kupiła 14 takich urządzeń dla szpitali w całej Polsce.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Klimatyzacja dla radnych...
* O koszty klimatyzacji zapytaliśmy Marię Kuźmińską, szefową wydziału inwestycji UM: - Razem z instalacją elektryczną i siecią teletechniczną to około 300 tysięcy złotych. Od kilku miesięcy trwa remont urzędu miejskiego. W robocie jest elewacja, stolarka, instalacje elektryczne, a także sala narad. Ta ostatnia wzbudzała niedawno emocje z powodu odkrycia zabytkowych ściennych malowideł. Jednak jeszcze większe poruszenie wśród przemyślan wywołała informacja, że w ramach remontu w sali narad i gabinecie prezydenta zainstalowana zostanie klimatyzacja. - Ciekawe, ile to kosztuje i ile razy w lecie radni się spotykają, że podjęto decyzję o takim wydatku? A nie lepiej, żeby w szkołach okna powymieniali? - takie komentarze słychać często wśród ciekawskich. Przypomnijmy: prace ruszyły w lipcu, zakończyć się mają przed wakacjami. Spory udział w finansowaniu remontu ma konserwator zabytków - w ubiegłym roku 500 tysięcy złotych, w bieżącym prawdopodobnie taka sama kwota. O koszty samej klimatyzacji zapytaliśmy Marię Kuźmińską, szefową wydziału inwestycji UM: - Razem z instalacją elektryczną i siecią teletechniczną około 300 tysięcy złotych. Decyzja o wykonaniu klimatyzacji podyktowana była tym, że to najbardziej reprezentacyjna sala narad w mieście, a w czasie sesji, szczególnie gdy trwają one długo, trudno tam było po prostu wysiedzieć. Nie chodzi tylko o komfort radnych, którzy faktycznie nie codziennie obradują, a o wszystkich innych użytkowników. W sali narad odbywają się przecież przeróżne konferencje, zebrania i tak dalej. Poza tym pomieszczenie jest zabytkowe i ma być przywrócone do pierwotnego wyglądu, a wówczas nie było przecież wnęk na kaloryfery...Odkrycie malowideł przesądziło sprawę: z klimatyzacją łatwiej będzie utrzymać w sali temperaturę, która będzie dla nich przyjazna... Klimatyzacja zostanie zainstalowana w sali narad, tzw. małej sali i w gabinecie prezydenta. - Niewykluczone, że w kolejnych etapach klimatyzacja powstanie także w USC - dodaje Maria Kuźmińska. (Życie Podkarpackie)

* Tony pokomunistycznych szpargałów wyrzucili pracownicy przemyskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej na wysypisko śmieci. Od kilku dni trwa sprzątanie strychu dawnego Domu Robotniczego. - Ma to związek z zaleceniami przeciwpożarowymi - wyjaśnia pracownica Administracji Domów Mieszkalnych na Zasaniu. - Czego tu nie było. Portrety komunistycznych przywódców, transparenty, czerwone szturmówki, materiały na kolejne zjazdy PZPR i tony innych śmieci - wylicza Kazimierz Ryczan, jeden z pracowników PGM. Choć przed wywiezieniem na śmietnisko zalegały kilka dni na podwórzu, nie było chętnych na komunistyczne pamiątki. Dom Robotniczy wybudowano w latach 1911-1913 ze składek. Był pierwszym w Galicji ośrodkiem kultury robotniczej. Po II wojnie przez kilkadziesiąt lat mieściła się tu siedziba komitetu miejskiego PZPR. Teraz główną część gmachu zajmuje Wyższa Szkoła Prawa i Administracji.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

J A R O S Ł A W

Studenci PWSZ na wykłady do kościoła
* Jest wreszcie decyzja w sprawie kościoła, którego budowę koordynował Antoni J., były rektor PWSZ w Jarosławiu. Władze uczelni zdecydowały, że będą z niego korzystać m.in. studenci. Za kilka dni zostanie ogłoszony przetarg na opracowanie projektu przebudowy kościoła. Być może już w czerwcu, jeśli uczelnia uzyska akceptacje ministerstwa, rozpoczną się prace. - W tym roku chcemy zrobić dach i elewację zewnętrzną. Przebudowa wnętrza jest zaplanowana na następny rok - mówi Alicja Kłos, kanclerz Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu. Na parterze ma być sala dydaktyczno-audytoryjną z możliwością prowadzenia wykładów multimedialnych. Na piętrze przewidziano, m.in. zaplecze techniczne sali. Budynek stał bezużytecznie ponad 2 lata. Jego budowę, pod szyldem Centrum Kultury Akademickiej, rozpoczął były rektor Antoni J. Wykorzystanie publicznych pieniędzy przeznaczonych na oświatę do budowy kościoła było jednym z powodów jego odwołania.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* - Tak państwo polskie stwarza warunki młodym ludziom do powrotu z zagranicy. Tyle się o tym mówi. Najpierw dali mojemu synowi pieniądze na rozpoczęcie działalności gospodarczej, a teraz każą mu zwracać - mówi zrozpaczona matka. Janina Kozłowska od kilku miesięcy prowadzi siłownię na obrzeżach Jarosławia. Firmę założył jej syn w grudniu 2006 roku. Ale po kilku miesiącach trafił mu się wyjazd za granicę. - Chciał dorobić, rozkręcić interes. Chciał dokupić dodatkowy sprzęt, bieżnię. Prosił mnie, żebym za niego to prowadziła. Jak przyjedzie, to zainwestuje. Nie ma tu nie wiadomo jakiego ruchu, ale zawsze jakiś klient się trafi. Wyremontowałam ten budynek, ociepliłam, żeby warunki lepsze były. Ale to komuś przeszkadzało. Przyszli z urzędu pracy, skontrolowali. Jak się okazało, że syn za granicą, to kazali pieniądze zwracać. Żeby wziął pieniądze, stracił i nic nie zrobił, a tu chłopcy przychodzą, ćwiczą - płacze matka. - To tak państwo młodym ludziom pomaga? Tylko czekają, aż ktoś popełni jakiś błąd, żeby go ukarać. A tam na górze politycy miliony kradną i nic im za to nie grozi - mówi rozżalona. Janina Kozłowska musi zwrócić do Powiatowego Urzędu Pracy w Jarosławiu 11 tys. zł. Zrozpaczona szuka pomocy wszędzie. - Nie mam takiej kwoty. Syn zarabia za granicą, ale tam też nie ma kokosów - mówi. - A ja mam chorą córkę i niewiele emerytury. Nie wiem, dlaczego tak traktują człowieka w tym państwie. Znikąd pomocy. Tylko patrzą, żeby człowiekowi noga się powinęła - mówi. Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Jarosławiu Teresa Walerianowicz wyjaśnia sytuację prawną: - My nie możemy kierować się sercem w takich sprawach. Bardzo współczuję pani Kozłowskiej, ale jej syn korzystając z jednorazowego świadczenia na działalność gospodarczą w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, podpisał z nami umowę. I czy plany mu się zmieniły, czy nie, musi wywiązać się z tej umowy. A umowa wyraźnie mówiła o tym, że przez okres dwunastu miesięcy musi prowadzić działalność. Nie może matka tego przejąć, bo to jest pomoc dla bezrobotnych, a nie dla emerytów. Dyrektor twierdzi, że dobrze zna sprawę siłowni. Tłumaczy, że proponowała synowi pani Janiny wydłużenie umowy o ten okres, kiedy przebywał za granicą. - Ten młody człowiek nie przejawiał takiej woli. Poinformował mnie, że wyjeżdża za granicę. Nie ma innego rozwiązania, musi te pieniądze zwrócić - dodaje. Janina Kozłowska jest bezradna. Mało tego, że musi zwrócić do urzędu pracy pieniądze, to jeszcze dostała od jarosławskiej Straży Miejskiej mandat za wywieszenie na mieście ogłoszeń o otwarciu siłowni. - Na głównych ulicach miasta do dziś plakaty wyborcze kandydatów wiszą, niech mi pokażą, jakiego polityka za to ukarali. A tu człowiekowi żyć nie dadzą - mówi. Komendant Straży Miejskiej w Jarosławiu Andrzej Jędrejko tłumaczy, że ogłoszenia wisiały wszędzie. - Na słupach energetycznych na ulicy Poniatowskiego, Słowackiego, Piekarskiej, Sikorskiego. Trudno było na to nie zareagować - wyjaśnia. (Życie Podkarpackie)

Więcej policji na ulicach Jarosławia
* Od marca na jarosławskich ulicach pojawią się dodatkowe patrole policji. Jest to wynik współpracy magistratu z miejscową komendą. Za pracę funkcjonariuszy w czasie wolnym od służby zapłaci miasto. Codziennie na ulice 40-tysięcznego Jarosławia zostanie skierowany dodatkowy patrol. Na wynagrodzenia dla pracujących dodatkowo funkcjonariuszy miasto przeznaczyło 20 tysięcy zł.
- Chcemy by dodatkowe patrole pełniły służbę tam gdzie najczęściej dochodzi do łamania prawa. Już sam widok częściej pojawiających się funkcjonariuszy powinien wpłynąć na bezpieczeństwo - mówi Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia.
- Pieniędzy przekazanych przez burmistrza nie zmarnujemy. Przełożą się one na konkretne efekty. Do dodatkowej służby skierujemy najlepszych naszych funkcjonariuszy - zapewnia podinsp. Janusz Dymek, komendant powiatowy policji w Jarosławiu.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Radny Marek Makar zaproponował na ostatniej sesji rady miasta, by na kilkumetrowym odcinku ulicy Piekarskiej wprowadzić ruch dwukierunkowy. Miałoby to jego zdaniem rozładować korki na ulicy Słowackiego. Wyjazd z jednokierunkowej ulicy Piekarskiej w Słowackiego przysparza kierowcom wielu problemów. Narzekają, że wyjeżdżając z parkingu usytuowanego na samym początku Piekarskiej muszą przejechać całą jej długość, następnie wjechać w Słowackiego, po czym przejechać przez miasto. Na ostatniej sesji problem ten poruszył radny Marek Makar, kandydujący do rady z listy "Obwodnica dla Jarosławia". - Nie ma potrzeby wjeżdżania w ulicę Słowackiego. Problem ten można rozwiązać tak, jak jest on rozwiązany na ulicy Kasprowicza. Chodzi tu o wyjazd ze starostwa powiatowego. Ten krótki odcinek jezdni jest dwukierunkowy. Dalsza jego część jest już jednokierunkowa. Ułatwia to wyjazd z parkingu starostwa, ale pozwala uniknąć kolejnych korków na ulicy Słowackiego - tłumaczył. Gdyby cała ulica Kasprowicza była jednokierunkowa, rzeczywiście, samochody wyjeżdżające z parkingu starostwa musiałyby pojechać w odwrotnym kierunku i przejeżdżać przez całą jej długość, następnie przez ulicę Grucy, a stamtąd przez Czarnieckiego w kierunku ulicy Jana Pawła lub ulicy Słowackiego. - Podobne rozwiązanie jak na Kasprowicza pozwoliłoby parkującym na parkingu przy Piekarskiej wyjechać w kierunku ulicy Sikorskiego, należałoby tylko wprowadzić dwukierunkowy, kilkumetrowy kawałek ulicy - mówi. Takie rozwiązanie ułatwiłoby przejazd w kierunku Przemyśla, Leżajska i Lublina. Przewodniczący rady miasta Janusz Szkodny z PiS poddał jednak wspomnianą propozycję w wątpliwość. - W pobliżu mamy dwie szkoły, halę sportową, basen. Przez przejście na ulicy Sikorskiego, w pobliżu parkingu, przechodzą tłumy młodzieży, zwłaszcza rano. Takie samochody wjeżdżające i wyjeżdżające z ulicy Piekarskiej mogłyby zagrażać ich bezpieczeństwu - tłumaczył. Do dyskusji włączył się radny z PO Marek Leśko, który zauważył, że wyjazd z ulicy Piekarskiej może zablokować ruch na skrzyżowaniu obok Miejskiego Ośrodka Kultury. - Zielone światło jest bardzo krótkie, samochody jadące z ulicy Piekarskiej mogą wydłużyć tylko czas oczekiwania - tłumaczył. Radny M. Makar uzyskał jednak zapewnienie od przewodniczącego rady, że sprawa trafi do zarządcy drogi celem rozpatrzenia. Zarządca drogi Powiatowy Zarząd Dróg problem zna bardzo dobrze. - My przygotowaliśmy projekt organizacji ruchu odcinka Piekarskiej jako ulicy dwukierunkowej i wysłaliśmy do zaopiniowania Komendzie Powiatowej Policji. Ale ja już wiem, że policja się na to nie zgodzi. Ja też skłaniam się do opinii negatywnej. Po pierwsze: ulica jednokierunkowa jest bezpieczniejsza, po drugie: będzie tam dochodzić do kolizji. A my mamy likwidować takie punkty zapalne, a nie je tworzyć - tłumaczy dyrektor PZD w Jarosławiu Janusz Obłoza. Dodaje, że ostateczna decyzja należy do starosty, ale podejrzewa, że przy negatywnych opiniach starosta nie podejmie się zmiany organizacji ruchu. Tłumaczy również, że widzi rozwiązanie tej sytuacji. - Należy wykonać wjazd na parking od ulicy Sikorskiego. Nie jest to duży koszt, a problem będzie rozwiązany - mówi. (Życie Podkarpackie)

2,5 mln zł na kamienicę Attavantich
* Kamienica Attavantich wróci do dawnej świetności. W tym roku miasto chce wydać prawie 2,5 mln zł na odnowę zabytku. W kasie miasta jest już 1,5 mln zł na ten cel. Ratusz liczy na dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
- Zależy nam, by cenny i charakterystyczny dla miasta zabytek znów wpisał się w życie kulturalne. Chcemy, by wrócił do dawnej roli i świetności. Wieloletnie moje starania w końcu zakończyły się sukcesem - mówi Andrzej Wyczawski, burmistrz Jarosławia. Kamienica Attavantich popadała w ruinę od początku lat 90. Na remonty zawsze brakowało pieniędzy. Pomieszczenia na parterze wynajmowano na sklepy. Część pomieszczeń służyła jako magazyn dla sąsiadującego z nią muzeum. Reszta była nieużywana. Miasto w najbliższych dniach ogłosi przetarg na modernizację. Zaraz po jego rozstrzygnięciu rozpoczną się prace. Jeszcze w tym roku ma być gotowy parter z Centrum Informacji Turystycznej i siedzibą jarosławskich przewodników.
- Zadanie jest podzielone na dwa etapy. Charakter prac konserwatorskich nie pozwala na zbytnie przyspieszenie prac i tylko dlatego cały remont zakończy się w przyszłym roku - mówi Jadwiga Stęchły, inspektor ds. ochrony zabytków w jarosławskim Ratuszu. Po odnowieniu w kamienicy Attavantich znajdzie się miejsce dla galerii, sali wystawowej. Będą pomieszczenia dla zespołów artystycznych i herbaciarnia. Strasząca wyglądem sala lustrzana wróci do świetności i dawnej roli z czasów, gdy była miejscem uroczystości i spotkań.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

Zmiany cen biletów PKP
* O złotówkę podrożeje bilet z Rzeszowa do Krakowa. Trzy złote więcej zapłacimy też za bilet miesięczny na trasie Rzeszów Przemyśl. Potanieją natomiast przejazdy na trasie Rzeszów Przeworsk. Takie zmiany zapowiedziało dziś PKP. Korekta cen biletów zakłada obniżenie średnio o 15 procent cen biletów jednorazowych na przejazdy pociągami pospiesznymi do 100 km. Dzięki temu np. za bilet na trasie Rzeszów - Przeworsk zapłacimy nie 12 a 8 zł. Ceny przejazdów Pociągami osobowymi na trasach do 120 km pozostaną bez zmian. Więcej podróżni zapłacą natomiast za przejazd z Rzeszowa do Katowic (41 zamiast 40 zł), z Rzeszowa do Krakowa (20,50 zamiast 19,50 zł) czy bilet miesięczny na trasę Rzeszów-Jarosław (270 zamiast 262 zł). Nowe ceny zaczną obowiązywać od początku marca.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Polacy nie chcą płacić w Niemczech podatku wyznaniowego. To może oznaczać poważne konsekwencje po powrocie do kraju. Aby zaoszczędzić 250 euro rocznie, Polacy pracujący w Niemczech masowo składają fikcyjne - w ich mniemaniu - deklaracje o rezygnacji z przynależności do Kościoła katolickiego. Ten motywowany tylko względami finansowymi krok może jednak mieć poważne konsekwencje.  Występujący traci bowiem prawo do kościelnych sakramentów. Będzie miał problemy z chrztem dziecka, ślubem czy katolickim pogrzebem.  30-letni Piotr z jednej z podrzeszowskich miejscowości od kilku lat pracuje w Niemczech. Każdy wierzący jest tam zobowiązany do płacenia podatku na swój związek wyznaniowy. Wynosi on w zależności od landu 8 - 9 procent dochodu. Jedynym sposobem na jego ominięcie jest podpisanie aktu wystąpienia z Kościoła.
- Tak zrobiło wielu moich znajomych. Pomyślałem, że szkoda tych paru euro. Wypełniłem więc dokument o wystąpieniu z Kościoła. Byłem przekonany, że jest to tylko takie fikcyjne wystąpienie. Jestem bardzo wierzący, chodzę regularnie do kościoła - żali się Piotr. Jakież było zdziwienie naszego rozmówcy, gdy po przyjeździe do Polski zgłosił się do swojej parafii po zaświadczenie, iż może być ojcem chrzestnym dziecka swej kuzynki. Od księdza dowiedział się, że zgodnie z kościelną dokumentacją nie jest już członkiem Kościoła. Informacja o tym dotarła do parafii poprzez miejscową kurię. Okazuje się, że podobny problem dotyczy ogromnej rzeszy naszych rodaków, którzy wyjechali do Niemiec za chlebem. Chcąc zaoszczędzić pieniądze, podpisują dokumenty, w ich przekonaniu, będące tylko zwykłą formalnością, niemającą potem żadnych reperkusji. Dopiero później okazuje się, że może to mieć poważne konsekwencje. Taka osoba pozbawiona jest prawa do kościelnych sakramentów. Nie ochrzci swych dzieci, nie może być chrzestnym, nie uzyska rozgrzeszenia ani namaszczenia, nie może liczyć na katolicki pogrzeb. Jak się dowiedzieliśmy, podpisany w Niemczech dokument nabiera mocy wówczas, gdy trafi do rodzimej parafii "występującego". A dzieje się tak często, gdyż kuria niemiecka wysyła taki dokument do polskiego odpowiednika, skąd trafia do parafii, gdzie zameldowana jest dana osoba. Proboszcz musi wówczas odnotować ten fakt w księgach parafialnych. A to skutkuje już określonymi konsekwencjami. (Super Nowości)

* Ile kosztuje przejazd polską autostradą? Na jedenastu wjazdach na podkarpackim odcinku autostrady A4 będą bramki, na których trzeba będzie zapłacić haracz za szybką i wygodną jazdę. Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztował bilet na autostradę. Jednak tani nie będzie, bo w Polsce mamy najdroższe autostrady w Europie. Od wczoraj trzeba płacić za wjazd na kolejny odcinek polskiej autostrady. Haracz zaczęto pobierać na pomorskim odcinku autostrady A1. Przejechanie 25 km kosztuje tam 6,70 zł, czyli prawie 27 gr za kilometr. Ta cena bulwersuje kierowców, choć nie jest to jeszcze najdrożej w Polsce. Dotychczas opłaty były pobierane na autostradzie A4. Przejazd samochodem osobowym z Katowic do Krakowa kosztuje 13 zł. Cena 1 km wynosi więc nieco ponad 21 gr. Na wielkopolskiej autostradzie A2 opłaty pobierane są na trzech odcinkach. Nowy Tomyśl - Poznań o długości 50,4 km, Krzesiny - Września o dł. 37,5 km i Września - Konin, o dł. 47,5 km. Opłata dla samochodu osobowego na każdym odcinku wynosi 11 zł. Najdrożej, bo prawie 30 gr za kilometr płaci się, jadąc z Krzesin do Wrześni. Przejechanie kilometra autostrady w Hiszpanii kosztuje średnio 4 eurocenty, we Francji 5, a we Włoszech 6. W Niemczech, Dani, Estonii i w krajach Beneluksu autostrady są bezpłatne. W Polsce kilometr autostrady kosztuje 6 - 8 eurocentów! Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztował przejazd podkarpacką autostradą. Trudno wszak wyceniać skórę na niedźwiedziu. Na pewno bezpłatny będzie odcinek stanowiący północną obwodnicę Rzeszowa. Bramki opłat będą usytuowane na pasach autostrady w kierunku Przeworska za Terliczką, a w stronę Dębicy za Mrowlą. Na węźle Rzeszów Centralny nie będzie poboru opłat. Płacić natomiast trzeba będzie przed wjazdem w każdym innym miejscu. Bramki będą nie na samej autostradzie, lecz na drogach dojazdowych i zjazdowych. Przy wjeździe zapłaci się część opłaty, a przy wyjeździe resztę, której wysokość będzie zależała od długości przejechanego odcinka. Przy obecnej wysokości opłat przejazd z Przemyśla do Dębicy kosztowałby około 40 zł. (Super Nowości)

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

* Złodziej wykorzystał chwilową nieobecność w sali chorych jarosławskiego szpitala 84-letniego pacjenta, który wyszedł do toalety. Spenetrował jego rzeczy i zabrał portfel z dokumentami i trzema kartami do bankomatu. Przestępca natychmiast wykorzystał fakt, że w portfelu była również kartka z numerem PIN. Wypłacił sobie z karty kredytowej 820 zł. Do kradzieży doszło we wtorek. Policja poszukuje sprawcy.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* 18 lutego rano w Jarosławiu policjanci zatrzymali do kontroli drogowej kierowcę autobusu MZK. Jak się okazało, kierujący autobusem 44-letni kierowca miał 0,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjanci ustalili, że kierowca tego dnia spóźnij się do pracy i kiedy nikt nie zauważył, że jest pod wpływem alkoholu, ruszył w trasę. (Życie Podkarpackie)

* 18 lutego w Przemyślu, w jednym z barów usytuowanych w rynku nieznany sprawca wykorzystał chwilę nieuwagi jednego z klientów i z kieszeni jego kurtki skradł portfel, w którym były dokumenty i karta bankomatowa oraz 400 zł i 50 USD. (Życie Podkarpackie)

* 18 lutego w Ujkowicach, kierowca fiata podczas omijania dużej bryły zamarzniętego śniegu leżącej na jezdni, stracił panowanie nad kierownicą, wcjechał do rowu i uderzył w betonowy przepust. W wypadku ranni zostali kierowca i troje pasażerów. (Życie Podkarpackie)

Reklama