Archiwum aktualnościArchiwalne wydanie tygodniowe: 18.02-24.02.2008 r.
P R Z E M Y Ś L Kolejny tydzień okupują sklep * Pracownicy przemyskiego Szpitala Wojewódzkiego zgadzają się na minimum 550 zł podwyżki dla średniego personelu. Wcześniej domagano się co najmniej 1400 zł brutto do płacy zasadniczej. Protest w przemyskim szpitalu trwa od wtorku. Jego powodem jest "dyskryminacja pracowników". Poszło o to, że jesienią ubiegłego roku podwyżki w wysokości 1850 zł wynegocjowali lekarze. Swój cel osiągnęli, bo złożyli wypowiedzenia i grozili odejściem z pracy. Później, widząc, że w taki sposób można zmusić dyrekcję szpitala do podwyższenia płacy, protestować i odchodzić od łóżek pacjentów zaczęły pielęgniarki. Część z nich zdecydowała się na głodówkę. Żądały 1200 zł podwyżki, a wywalczyły 550 zł. Teraz żądania podwyżek skierowali do dyrekcji szpitala pozostali pracownicy placówki. Chcieli 1400 zł brutto, część z nich od razu rozpoczęła głodówkę. Dyrektor szpitala, tak jak przy poprzednich żądaniach, tłumaczył, że nie ma na ten cel pieniędzy. Protestujący pracownicy zmniejszyli swoje żądania. Zgadzają się na minimum 550 zł. Oświadczają, że nie ustąpią, a przyłączenie się do głodówki już zapowiadają inni pracownicy. Nie przekonują ich argumenty dyrekcji szpitala, że pieniędzy nie ma. - Dla lekarzy i pielęgniarek też nie było, a nagle się znalazły - twierdzi Andrzej Buczek, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Ziemia Przemyska, związku, który rozpoczął ten strajk. (Super Nowości) Elektroniczne wokandy w przemyskich sądach Narodnyj Dim to sprawa honoru * 15 osób ucierpiało w wypadku kursowego autobusu z Przemyśla do Jeleniej Góry. Do zdarzenia doszło wczoraj nad ranem na skrzyżowaniu ulic Bardzkiej i Armii Krajowej we Wrocławiu. Autobus z Przemyśla należący do tutejszego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej zderzył się z ciężarówką. Na pojazdy spadła uszkodzona trakcja tramwajowa. Spowodowała pożar. Autokar doszczętnie spłonął. Rejsowym autobusem do Jeleniej Góry podróżowało 25 pasażerów. Wszyscy jeszcze przed przybyciem straży pożarnej zdążyli bezpiecznie opuścić pojazd, ale zostawili w nim bagaże i dokumenty. Niektóre osoby doznały niegroźnych dla życia obrażeń ciała. W sumie 15 poszkodowanych trafiło do szpitala. * Kilka miesięcy temu głośno było o firmie Polski Bazalt, która chciała w Przemyślu produkować tzw. ciągnione bazaltowe włókno. Inwestor planował wybudować na terenie przemyskiej podstrefy TSSE duży zakład przemysłowy, zatrudniając 5 tysięcy osób. Czy cisza wokół tej sprawy oznacza, że przemyślanie włókien ciągnąć nie będą? Wręcz przeciwnie. Pod koniec grudnia ubiegłego roku ogłoszono przetarg na zbycie 8 hektarów i wyłonienie przedsiębiorcy, który zyska zezwolenie na prowadzenie działalności w Podstrefie Przemyśl. Otwarcie kopert ma nastąpić w pierwszych dniach marca w siedzibie zarządcy TSSE, tj. Agencji Rozwoju Przemysłu w Tarnobrzegu. Nie wiadomo, kto weźmie udział w przetargu, wiadomo natomiast, jakie firmy wyraziły zainteresowanie. Przede wszystkim Polski Bazalt. SA. Firma ta szuka terenów pod inwestycje tam, gdzie występują złoża gazu ziemnego, niezbędnego do procesu wytapiania bazaltu (a u nas one występują). Istotne jest też bliskie sąsiedztwo granicy i dostęp do bocznicy kolejowej (oba warunki spełniamy). Są też inni zainteresowani przetargiem. Po szczegółowe informacje zwróciły się do miasta m.in. takie firmy jak Zaltan A.J. Woźniak (branża budowlana), Core sp. z o.o. (polski partner Grupy International Investments, branża - doradztwo finansowe), Takenaka Europe (branża motoryzacyjna), Apkon Sp. z o.o. (przetwórstwo owocowe), Takata Petri (motoryzacja), Lorceo sp. z o.o (firma logistyczno-przeładunkowa), PCC Rail S.S (transport kolejowy). Co z tego zainteresowania wyniknie, okaże się pod koniec marca. Wtedy procedury przetargowe powinny się już zakończyć. W optymistycznym wariancie pierwszy inwestor wkroczy w teren przemyskiej podstrefy w kwietniu br. (Życie Podkarpackie) USG od Owsiaka Klimatyzacja dla radnych... * Tony pokomunistycznych szpargałów wyrzucili pracownicy przemyskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej na wysypisko śmieci. Od kilku dni trwa sprzątanie strychu dawnego Domu Robotniczego. - Ma to związek z zaleceniami przeciwpożarowymi - wyjaśnia pracownica Administracji Domów Mieszkalnych na Zasaniu. - Czego tu nie było. Portrety komunistycznych przywódców, transparenty, czerwone szturmówki, materiały na kolejne zjazdy PZPR i tony innych śmieci - wylicza Kazimierz Ryczan, jeden z pracowników PGM. Choć przed wywiezieniem na śmietnisko zalegały kilka dni na podwórzu, nie było chętnych na komunistyczne pamiątki. Dom Robotniczy wybudowano w latach 1911-1913 ze składek. Był pierwszym w Galicji ośrodkiem kultury robotniczej. Po II wojnie przez kilkadziesiąt lat mieściła się tu siedziba komitetu miejskiego PZPR. Teraz główną część gmachu zajmuje Wyższa Szkoła Prawa i Administracji. J A R O S Ł A W Studenci PWSZ na wykłady do kościoła * - Tak państwo polskie stwarza warunki młodym ludziom do powrotu z zagranicy. Tyle się o tym mówi. Najpierw dali mojemu synowi pieniądze na rozpoczęcie działalności gospodarczej, a teraz każą mu zwracać - mówi zrozpaczona matka. Janina Kozłowska od kilku miesięcy prowadzi siłownię na obrzeżach Jarosławia. Firmę założył jej syn w grudniu 2006 roku. Ale po kilku miesiącach trafił mu się wyjazd za granicę. - Chciał dorobić, rozkręcić interes. Chciał dokupić dodatkowy sprzęt, bieżnię. Prosił mnie, żebym za niego to prowadziła. Jak przyjedzie, to zainwestuje. Nie ma tu nie wiadomo jakiego ruchu, ale zawsze jakiś klient się trafi. Wyremontowałam ten budynek, ociepliłam, żeby warunki lepsze były. Ale to komuś przeszkadzało. Przyszli z urzędu pracy, skontrolowali. Jak się okazało, że syn za granicą, to kazali pieniądze zwracać. Żeby wziął pieniądze, stracił i nic nie zrobił, a tu chłopcy przychodzą, ćwiczą - płacze matka. - To tak państwo młodym ludziom pomaga? Tylko czekają, aż ktoś popełni jakiś błąd, żeby go ukarać. A tam na górze politycy miliony kradną i nic im za to nie grozi - mówi rozżalona. Janina Kozłowska musi zwrócić do Powiatowego Urzędu Pracy w Jarosławiu 11 tys. zł. Zrozpaczona szuka pomocy wszędzie. - Nie mam takiej kwoty. Syn zarabia za granicą, ale tam też nie ma kokosów - mówi. - A ja mam chorą córkę i niewiele emerytury. Nie wiem, dlaczego tak traktują człowieka w tym państwie. Znikąd pomocy. Tylko patrzą, żeby człowiekowi noga się powinęła - mówi. Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Jarosławiu Teresa Walerianowicz wyjaśnia sytuację prawną: - My nie możemy kierować się sercem w takich sprawach. Bardzo współczuję pani Kozłowskiej, ale jej syn korzystając z jednorazowego świadczenia na działalność gospodarczą w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, podpisał z nami umowę. I czy plany mu się zmieniły, czy nie, musi wywiązać się z tej umowy. A umowa wyraźnie mówiła o tym, że przez okres dwunastu miesięcy musi prowadzić działalność. Nie może matka tego przejąć, bo to jest pomoc dla bezrobotnych, a nie dla emerytów. Dyrektor twierdzi, że dobrze zna sprawę siłowni. Tłumaczy, że proponowała synowi pani Janiny wydłużenie umowy o ten okres, kiedy przebywał za granicą. - Ten młody człowiek nie przejawiał takiej woli. Poinformował mnie, że wyjeżdża za granicę. Nie ma innego rozwiązania, musi te pieniądze zwrócić - dodaje. Janina Kozłowska jest bezradna. Mało tego, że musi zwrócić do urzędu pracy pieniądze, to jeszcze dostała od jarosławskiej Straży Miejskiej mandat za wywieszenie na mieście ogłoszeń o otwarciu siłowni. - Na głównych ulicach miasta do dziś plakaty wyborcze kandydatów wiszą, niech mi pokażą, jakiego polityka za to ukarali. A tu człowiekowi żyć nie dadzą - mówi. Komendant Straży Miejskiej w Jarosławiu Andrzej Jędrejko tłumaczy, że ogłoszenia wisiały wszędzie. - Na słupach energetycznych na ulicy Poniatowskiego, Słowackiego, Piekarskiej, Sikorskiego. Trudno było na to nie zareagować - wyjaśnia. (Życie Podkarpackie) Więcej policji na ulicach Jarosławia * Radny Marek Makar zaproponował na ostatniej sesji rady miasta, by na kilkumetrowym odcinku ulicy Piekarskiej wprowadzić ruch dwukierunkowy. Miałoby to jego zdaniem rozładować korki na ulicy Słowackiego. Wyjazd z jednokierunkowej ulicy Piekarskiej w Słowackiego przysparza kierowcom wielu problemów. Narzekają, że wyjeżdżając z parkingu usytuowanego na samym początku Piekarskiej muszą przejechać całą jej długość, następnie wjechać w Słowackiego, po czym przejechać przez miasto. Na ostatniej sesji problem ten poruszył radny Marek Makar, kandydujący do rady z listy "Obwodnica dla Jarosławia". - Nie ma potrzeby wjeżdżania w ulicę Słowackiego. Problem ten można rozwiązać tak, jak jest on rozwiązany na ulicy Kasprowicza. Chodzi tu o wyjazd ze starostwa powiatowego. Ten krótki odcinek jezdni jest dwukierunkowy. Dalsza jego część jest już jednokierunkowa. Ułatwia to wyjazd z parkingu starostwa, ale pozwala uniknąć kolejnych korków na ulicy Słowackiego - tłumaczył. Gdyby cała ulica Kasprowicza była jednokierunkowa, rzeczywiście, samochody wyjeżdżające z parkingu starostwa musiałyby pojechać w odwrotnym kierunku i przejeżdżać przez całą jej długość, następnie przez ulicę Grucy, a stamtąd przez Czarnieckiego w kierunku ulicy Jana Pawła lub ulicy Słowackiego. - Podobne rozwiązanie jak na Kasprowicza pozwoliłoby parkującym na parkingu przy Piekarskiej wyjechać w kierunku ulicy Sikorskiego, należałoby tylko wprowadzić dwukierunkowy, kilkumetrowy kawałek ulicy - mówi. Takie rozwiązanie ułatwiłoby przejazd w kierunku Przemyśla, Leżajska i Lublina. Przewodniczący rady miasta Janusz Szkodny z PiS poddał jednak wspomnianą propozycję w wątpliwość. - W pobliżu mamy dwie szkoły, halę sportową, basen. Przez przejście na ulicy Sikorskiego, w pobliżu parkingu, przechodzą tłumy młodzieży, zwłaszcza rano. Takie samochody wjeżdżające i wyjeżdżające z ulicy Piekarskiej mogłyby zagrażać ich bezpieczeństwu - tłumaczył. Do dyskusji włączył się radny z PO Marek Leśko, który zauważył, że wyjazd z ulicy Piekarskiej może zablokować ruch na skrzyżowaniu obok Miejskiego Ośrodka Kultury. - Zielone światło jest bardzo krótkie, samochody jadące z ulicy Piekarskiej mogą wydłużyć tylko czas oczekiwania - tłumaczył. Radny M. Makar uzyskał jednak zapewnienie od przewodniczącego rady, że sprawa trafi do zarządcy drogi celem rozpatrzenia. Zarządca drogi Powiatowy Zarząd Dróg problem zna bardzo dobrze. - My przygotowaliśmy projekt organizacji ruchu odcinka Piekarskiej jako ulicy dwukierunkowej i wysłaliśmy do zaopiniowania Komendzie Powiatowej Policji. Ale ja już wiem, że policja się na to nie zgodzi. Ja też skłaniam się do opinii negatywnej. Po pierwsze: ulica jednokierunkowa jest bezpieczniejsza, po drugie: będzie tam dochodzić do kolizji. A my mamy likwidować takie punkty zapalne, a nie je tworzyć - tłumaczy dyrektor PZD w Jarosławiu Janusz Obłoza. Dodaje, że ostateczna decyzja należy do starosty, ale podejrzewa, że przy negatywnych opiniach starosta nie podejmie się zmiany organizacji ruchu. Tłumaczy również, że widzi rozwiązanie tej sytuacji. - Należy wykonać wjazd na parking od ulicy Sikorskiego. Nie jest to duży koszt, a problem będzie rozwiązany - mówi. (Życie Podkarpackie) 2,5 mln zł na kamienicę Attavantich R E G I O N Zmiany cen biletów PKP * Polacy nie chcą płacić w Niemczech podatku wyznaniowego. To może oznaczać poważne konsekwencje po powrocie do kraju. Aby zaoszczędzić 250 euro rocznie, Polacy pracujący w Niemczech masowo składają fikcyjne - w ich mniemaniu - deklaracje o rezygnacji z przynależności do Kościoła katolickiego. Ten motywowany tylko względami finansowymi krok może jednak mieć poważne konsekwencje. Występujący traci bowiem prawo do kościelnych sakramentów. Będzie miał problemy z chrztem dziecka, ślubem czy katolickim pogrzebem. 30-letni Piotr z jednej z podrzeszowskich miejscowości od kilku lat pracuje w Niemczech. Każdy wierzący jest tam zobowiązany do płacenia podatku na swój związek wyznaniowy. Wynosi on w zależności od landu 8 - 9 procent dochodu. Jedynym sposobem na jego ominięcie jest podpisanie aktu wystąpienia z Kościoła. * Ile kosztuje przejazd polską autostradą? Na jedenastu wjazdach na podkarpackim odcinku autostrady A4 będą bramki, na których trzeba będzie zapłacić haracz za szybką i wygodną jazdę. Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztował bilet na autostradę. Jednak tani nie będzie, bo w Polsce mamy najdroższe autostrady w Europie. Od wczoraj trzeba płacić za wjazd na kolejny odcinek polskiej autostrady. Haracz zaczęto pobierać na pomorskim odcinku autostrady A1. Przejechanie 25 km kosztuje tam 6,70 zł, czyli prawie 27 gr za kilometr. Ta cena bulwersuje kierowców, choć nie jest to jeszcze najdrożej w Polsce. Dotychczas opłaty były pobierane na autostradzie A4. Przejazd samochodem osobowym z Katowic do Krakowa kosztuje 13 zł. Cena 1 km wynosi więc nieco ponad 21 gr. Na wielkopolskiej autostradzie A2 opłaty pobierane są na trzech odcinkach. Nowy Tomyśl - Poznań o długości 50,4 km, Krzesiny - Września o dł. 37,5 km i Września - Konin, o dł. 47,5 km. Opłata dla samochodu osobowego na każdym odcinku wynosi 11 zł. Najdrożej, bo prawie 30 gr za kilometr płaci się, jadąc z Krzesin do Wrześni. Przejechanie kilometra autostrady w Hiszpanii kosztuje średnio 4 eurocenty, we Francji 5, a we Włoszech 6. W Niemczech, Dani, Estonii i w krajach Beneluksu autostrady są bezpłatne. W Polsce kilometr autostrady kosztuje 6 - 8 eurocentów! Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztował przejazd podkarpacką autostradą. Trudno wszak wyceniać skórę na niedźwiedziu. Na pewno bezpłatny będzie odcinek stanowiący północną obwodnicę Rzeszowa. Bramki opłat będą usytuowane na pasach autostrady w kierunku Przeworska za Terliczką, a w stronę Dębicy za Mrowlą. Na węźle Rzeszów Centralny nie będzie poboru opłat. Płacić natomiast trzeba będzie przed wjazdem w każdym innym miejscu. Bramki będą nie na samej autostradzie, lecz na drogach dojazdowych i zjazdowych. Przy wjeździe zapłaci się część opłaty, a przy wyjeździe resztę, której wysokość będzie zależała od długości przejechanego odcinka. Przy obecnej wysokości opłat przejazd z Przemyśla do Dębicy kosztowałby około 40 zł. (Super Nowości) K R O N I K A P O L I C Y J N A * Złodziej wykorzystał chwilową nieobecność w sali chorych jarosławskiego szpitala 84-letniego pacjenta, który wyszedł do toalety. Spenetrował jego rzeczy i zabrał portfel z dokumentami i trzema kartami do bankomatu. Przestępca natychmiast wykorzystał fakt, że w portfelu była również kartka z numerem PIN. Wypłacił sobie z karty kredytowej 820 zł. Do kradzieży doszło we wtorek. Policja poszukuje sprawcy. * 18 lutego rano w Jarosławiu policjanci zatrzymali do kontroli drogowej kierowcę autobusu MZK. Jak się okazało, kierujący autobusem 44-letni kierowca miał 0,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjanci ustalili, że kierowca tego dnia spóźnij się do pracy i kiedy nikt nie zauważył, że jest pod wpływem alkoholu, ruszył w trasę. (Życie Podkarpackie) * 18 lutego w Przemyślu, w jednym z barów usytuowanych w rynku nieznany sprawca wykorzystał chwilę nieuwagi jednego z klientów i z kieszeni jego kurtki skradł portfel, w którym były dokumenty i karta bankomatowa oraz 400 zł i 50 USD. (Życie Podkarpackie) * 18 lutego w Ujkowicach, kierowca fiata podczas omijania dużej bryły zamarzniętego śniegu leżącej na jezdni, stracił panowanie nad kierownicą, wcjechał do rowu i uderzył w betonowy przepust. W wypadku ranni zostali kierowca i troje pasażerów. (Życie Podkarpackie) |