Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.01-03.02.2008 r.

P R Z E M Y Ś L

Może dojść do likwidacji szpitala w Przemyślu
* Adam Balicki, dyrektor szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu złożył w czwartek rezygnację ze stanowiska. - Zarząd odwołał dyrektora z dniem 5 lutego - wyjaśnia Zygmunt Cholewiński, marszałek województwa. - W poniedziałek powołamy nowego dyrektora. Prowadzimy w tej chwili rozmowy z poważnym kandydatem na to stanowisko. Marszałek nie chciał ujawnić nazwiska kandydata na dyrektora.
- Szpital ma poważne trudności i nowy dyrektor od razu ich nie usunie - dodaje marszałek. - W obecnej sytuacji kolejna podwyżka spowoduje zwiększenie zadłużenia szpitala. Zarząd poręczy kredyt na 25 milionów złotych, ale to będą pieniądze na restrukturyzacje, a nie na podwyżki dla pielęgniarek. Marszałek stwierdził także, że jeżeli nie znajdzie się odpowiednia osoba na stanowisko dyrektora, to może je objąć pracownik z urzędu marszałkowskiego, który będzie pełnił obowiązki dyrektora.
- Robimy wszystko, żeby nie zamykać tego szpitala, ale nie ma już możliwości, żeby pomóc - twierdzi marszałek. - Być może wyjściem z sytuacji byłaby renegocjacja umów, które były dyrektor podpisał z lekarzami, dając im duże podwyżki. Ale nie bardzo wierze, że taka operacja da się przeprowadzić.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Pięcioro przemyskich licealistów wzięło udział w polsko-niemiecko-czeskim projekcie Step21 [Weisse Flecken]. Badali tragiczne wydarzenia z czasów II wojny światowej.W akcji wzięło udział 70 licealistów polskich, niemieckich i czeskich. Z Polski cztery grupy. Przemyska była jedyną ekipą z Podkarpackiego. Praca uczniów polegała na wyszukiwaniu w drugowojennej historii swojej okolicy tragicznych wydarzeń. Następnie młodzi dziennikarze mieli przeanalizować artykuły na ten temat z gazet z lat II wojny św. Potem odbywała się weryfikacja, poprzez wywiady z żyjącymi świadkami. Finalnym efektem było wydanie Step21 [Weisse Flecken], czyli niemiecko - polsko - czeskiej gazety z artykułami licealistów. Młodzi przemyślanie wybrali tragiczne losy Przemyśla podzielonego w 1939 r. przez okupantów radzieckiego i niemieckiego. Granicą była rzeka San. Licealiści dotarli do wielu świadków i z każdym rozmawiali. Na potrzeby gazety musieli wybrać dwóch. Zdecydowali się na Irenę Osmak i Danutę Stachowską - Kuprowską. W czasie II wojny światowej pierwsza mieszkała po radzieckiej stronie Przemyśla, druga po niemieckiej. Step21 [Weisse Flecken] wydano w 30 tys. sztuk. Znaczną część przekazano do szkół w Polsce, Czechach i Niemczech.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Był sprytny, ale wpadł
* Przemyscy policjanci odnaleźli TIR-a z towarem za 75 tys. euro. Cennym ładunkiem było wyposażenie restauracji i lodziarni. Towar miał dotrzeć na Ukrainę z Włoch, dojechał jednak tylko do Przemyśla. Tu bowiem transportująca go firma otrzymała telefoniczne polecenie, by przeładować go do innego, ukraińskiego TIR-a. Tak się też stało, po czym TIR razem z towarem ..."wyparował". Przemyska policja została powiadomiona o utracie ładunku przez Włocha 20 grudnia ub. roku. W ciągu kilkunastu dni funkcjonariuszom udało się "oszukańczego" TIR-a odnaleźć. Przedwczoraj (30 ub m.) policjanci z KMP w Przemyślu zatrzymali ukraińskiego kierowcę. Jak się okazało, sprytny oszust w grudniu ub. roku po prostu pozostawił TIR-a na parkingu strzeżonym w Radymnie, a sam pojechał na Ukrainę. Później wrócił do Polski, żeby spokojnie wyjechać razem z towarem. Spryciarz się jednak przeliczył. Straż Graniczna powiadomiła policję o przekroczeniu granicy z Polską przez niego, a policjanci szybko go "namierzyli". Ukraiński kierowca pozostaje w dyspozycji Prokuratury Rejonowej w Przemyślu. (Super Nowości)

* Dla tych, którzy codziennie korzystają z usług kolei, widok funkcjonariuszy Straży Granicznej na przemyskim dworcu nie jest niczym nowym. Natomiast podróżni jadący pociągiem pospiesznym relacji Przemyśl - Szczecin ze zdziwieniem patrzyli na funkcjonariuszy SG i Straży Ochrony Kolei, którzy w pełnym rynsztunku kontrolowali pociąg. Pociąg pospieszny do Szczecina odjeżdża z Przemyśla o 7.58. W ubiegły czwartek już kilkanaście minut przed odjazdem na peronie pojawili się funkcjonariusze Straży Granicznej i Straży Ochrony Kolei, którzy przechadzając się wzdłuż składu bacznie przyglądali się wsiadającym do niego podróżnym. Tuż przed odjazdem funkcjonariusze wsiedli do pociągu i kiedy pociąg minął Zasanie, ruszyli wzdłuż składu. Wolno, wagon po wagonie. - Straż Graniczna, kontrola dokumentów - funkcjonariusz zwraca się do kobiety, obok której leży duża torba. Kobieta sięga po paszport. Dokumenty w porządku, wiza ważna, ale funkcjonariusz nie daje za wygraną. Proszę pokazać, co ma pani w torbie. Żadnych towarów akcyzowych - dziękuję. Pytam go skąd wiedział, że akurat ta podróżna jest cudzoziemką. - Przecież to mój zawód - odpowiada uśmiechając się. Trzy wagony dalej cały przedział zajmują mężczyźni mówiący głośno po ukraińsku. Tu już nie ma wątpliwości, kto jest kto. - Kontrola dokumentów - sytuacja powtarza się. Wszystko w porządku, to grupa Ukraińców jadąca do pracy na fermie. Mają wizy, pozwolenie na pobyt i pracę. Funkcjonariusz dziękuje i idziemy dalej.
- Takie kontrole w pociągu to coś nowego. Od października ubiegłego roku do zadań Straży Granicznej należy również ochrona szlaków komunikacyjnych, w tym kolejowych o szczególnym znaczeniu międzynarodowym - wyjaśnia mjr Mariusz Siedlecki, pełniący obowiązki rzecznika prasowego Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - W związku z tym funkcjonariusze SG mają prawo dokonywania kontroli dokumentów oraz kontroli osobistej, a także przeglądania zawartości bagaży na dworcach oraz w środkach komunikacji lotniczej, drogowej i kolejowej. Wszystko po to, by zapobiec możliwości popełnienia przestępstwa przeciwko nienaruszalności granic, wyłapać osoby poszukiwane lub tych, którzy nielegalnie przekroczyli granicę. Przy okazji ujawniamy też przypadki przemytu. Major Siedlecki nie ukrywa, że taki patrol w pociągu znacząco wpływa na poczucie bezpieczeństwa pasażerów. Potwierdzają to również funkcjonariusze SOK, którzy stale współpracują ze Strażą Graniczną. - Widok umundurowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy w pociągu skutecznie odstrasza kolejowych kieszonkowców i różnych rozrabiaków - mówią. - Od kiedy działają takie patrole, na chronionym przez nas odcinku nie odnotowano żadnych kradzieży ani poważniejszych zakłóceń porządku. Pociąg zatrzymuje się w Jarosławiu. Funkcjonariusze wychodzą na peron i przyglądają się wsiadającym podróżnym. Na sygnał odjazdu wskakują do wagonu i znowu zaczynają spacer po pociągu. O 9.19 pociąg dojeżdża do Rzeszowa. Tu kończy się służba patrolowa. Podobnie dzieje się w innych pociągach pospiesznych odjeżdżających z Przemyśla. No cóż, od kiedy jesteśmy w strefie Schengen, wschodnia granica jest szczególnie strzeżona i pojęcie strefy przygranicznej uległo poszerzeniu. Sądząc po policyjnych statystykach, lokujących podkarpackie jako najbezpieczniejsze województwo, jest to korzystne. (Życie Podkarpackie)

Spółdzielni nie stać na wymianę skrzynek
* Przemyskie wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe nie spieszą się z montażem nowych skrzynek pocztowych, tzw. "unijnych". W Przemyślu działają dwie firmy zajmujące się dystrybucją i montażem "unijnych skrzynek". Za wymianę skrzynek odpowiedzialne są wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe. Ale większości nich nie stać na taką inwestycję. Na rynku tych usług brakuje konkurencji, w związku z tym cena kupna i wymiany skrzynki jest duża. Obecne skrzynki nie spełniają unijnych przepisów. Do starych skrytek dostęp mają właściciele oraz Poczta Polska. W sierpniu b.r. zgodnie z unijnymi przepisami zastąpić je muszą nowe, dostępne także dla innych operatorów pocztowych. Operacja mocno obciąży tegoroczny budżet Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Przemyślu.
- Dzwoniliśmy już do firm, które zajmują się sprzedażą i wymianą skrzynek - informuje Krzysztof Majcher, wiceprezes zarządu PGM-u. - Na rynku działają obecnie dwie takie firmy. Wybór mamy więc ograniczony. Wymiana skrzynek jest dla nas bardzo drogą inwestycją. Będziemy na pewno starać się negocjować ceny za tę usługę. Spółdzielnie oraz wspólnoty mieszkaniowe będą musiały zapłacić za każdą skrytkę po 50 zł plus koszty jej montażu (około 5 zł). To cena jaką przyjdzie zapłacić za jednego lokatora.
- Nie ukrywam, że potrzeb jest więcej niż pieniędzy na ich wykonanie. Wymiana skrzynek będzie odbywała się, niestety, kosztem innych inwestycji - dodaje.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

Pracownicy MZK wywalczyli podwyżki
* Powodzeniem zakończyły się rozmowy związku zawodowego z zarządem MZK. Pracownicy spółki będą zarabiać około 100 zł więcej. Akcję protestacyjną w MZK rozpoczęli kierowcy. Na autobusach i w zakładzie pracy rozwiesili plakaty z informacją, że domagają się 150 zł podwyżki dla wszystkich pracowników. Gdyby akcja protestacyjna nie przyniosła rezultatów, nie wykluczali przeprowadzenia strajku. W ubiegłym tygodniu pracownicy MZK odwołali akcję protestacyjną, doszli do porozumienia z zarządem MZK. - Otrzymaliśmy podwyżkę w wysokości około 100 złotych. Chcieliśmy 150 złotych, ale i tak jesteśmy zadowoleni, bo udało nam się coś osiągnąć - informuje Czesław Wołk, przewodniczący Związku Zawodowego "Solidarność" w MZK. Jerzy Uziembło, prezes MZK twierdzi, że podwyżki pensji to wyjście naprzeciw potrzebom pracowników. - Podwyżka jest na miarę naszych możliwości. W 2007 roku, po raz pierwszy od dziesięciu lat udało nam się uzyskać pozytywny wynik finansowy w wysokości 80 tysięcy złotych. W dziesięcioletniej historii MZK jako spółki to wielki sukces - mówi prezes. (Życie Podkarpackie)

* Są jeszcze wolne miejsca dla osób, którzy jako cywile, chcieliby wziąć udział w majowej, dwudniowej rekonstrukcji wojennej.
- Poszukujemy ok. sto osób. Ludzi w różnym wieku, o różnej budowie ciała. Kobiet i mężczyzn - mówi Janusz Łukasiewicz z Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej. Nie ma specjalnych wymagań. Oczywiście odpadają długie włosy i kolczyki u mężczyzn, a u kobiet kolczyki np. w nosie. Obowiązuje ubiór zbliżony do przedwojennego. Wystarczą ciemne, materiałowe spodnie, długa koszula, półbuty, ewentualnie ciemna marynarka. Kobiety w sukienkach lub spódnicach. Nie będzie można wystąpić w dżinsach i adidasach. Rekonstrukcja odbędzie się 24 i 25 maja (sobota i niedziela). Cywile wystąpią drugiego dnia w Rynku. Będzie to moment walk o Przemyśl we wrześniu 1939 r. Spodziewanych jest kilkanaście tys. widzów.
- Z naszej inscenizacji powstanie filmowy dokument, który przygotuje telewizja Discovery - mówi Mirosław Majkowski, prezes PSRH.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

80 proc. za większym Przemyślem
* Zakończyły się konsultacje z mieszkańcami miasta dotyczące poszerzenia granic Przemyśla. Przepytano ponad 55 tysięcy osób, z których około 80 procent stwierdziło, że chce poszerzenia granic miasta.
- Radni podjęli uchwały w sprawie wyrażenia opinii na temat poszerzenia granic Przemyśla - informuje Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Miasta Przemyśla. - Większością głosów zdecydowali o chęci przyłączenia do miasta 11 sołectw położonych na terenach 4 gmin. Uchwały te trafią do wojewody, a następnie wraz z opinią wojewody, do 31 marca muszą zostać przesłane do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. To minister MSWiA podejmie decyzję co do ewentualnego poszerzenia granic Przemyśla. Najszybciej mogłoby to nastąpić 1 stycznia 2009 roku. Obiecują objazdy, inwestycje, mieszkania... Za włączeniem do Przemyśla sołectw gminy Krasiczyn opowiedziało się ponad 3,5 tys. z 4,2 tys. wypowiadających się w tej sprawie. Za włączeniem do miasta Hurka i Hureczka z terenu gminy Medyka było 3385 osób z 4266 odpowiadających na to pytanie. Z kolei aż 3432 osoby z 4266 biorących udział w badaniu stwierdziły, że chciałyby, aby do Przemyśla włączyć sołectwa gminy Żurawica. Za przyłączeniem sołectw gminy wiejskiej Przemyśl do miasta opowiedziały się natomiast aż 3634 osoby z 4376 biorących udział w konsultacjach na ten temat. (Super Nowości)

* 700 złotych pensji. Po niedawnej podwyżce niecałe tysiąc złotych. Dużo to czy mało? Dla nich musi wystarczyć, bo mają przecież rodziny na utrzymaniu. Większość z nich to. kobiety w młodym wieku. Co to znaczy być parkingowym?
- Zwalają się na nas najgorsze joby. Parking nieodśnieżony - nasza wina, kierowcy dostają mandaty - nasza wina, nie ma miejsca na parkingu - nasza wina. Niektórzy mówią, że to łatwa praca. Nie należy do trudnych, ale jest niewdzięczna. Najgorzej czujemy się, kiedy kierowca dostanie mandat od pracowników Zarządu Dróg Miejskich za nieopłacenie parkingu, a potem całą złość wyładowuje na nas. Wyzywają nas od najgorszych. A co gorsze, odgrażają się. I co mamy zrobić? Przecież nie odgryziemy się, bo gotowi są nas pobić. Mówimy jak najbardziej poważnie. Powinno być tak, że jak wkładają za wycieraczkę mandat, to powinni na takiego kierowcę poczekać i wytłumaczyć mu, za co go otrzymał - tłumaczy pani Jola. Pracują po osiem godzin, na zmiany. Jedna zmiana pracuje od g. 7 do 15, druga od 9 do 17. - Znacznie łatwiej jest w lecie, kiedy jest ciepło. Ale w zimie - tragedia. Dostałyśmy po 35 złotych, żebyśmy kupiły sobie jakieś ubranie na zimę. 35 złotych! Co za to dzisiaj można kupić? Wiemy, że powinnyśmy dostać także jakąś ciepłą herbatę czy posiłek. Ale nam się nie należy. Nie możemy wyjść nawet do ubikacji, bo jak przyjdą z zarządu, a zobaczą, że nas nie ma, to od razu mówią, że jesteśmy nierzetelne. Umowy mają na czas określony. Do marca. Co potem? - No chyba kuroniówka. W zarządzie powiedzieli nam, że niebawem zaczną przyjmować osoby z wyższym wykształceniem, to dla nas nie będzie już miejsca. Poza tym pozakładali parkometry, które nie są jakimś cudem techniki. Poza tym widzieliśmy, że były czynne w niedziele, kiedy za parking nie powinno się płacić. A niektórzy kierowcy wykupywali karty parkingowe. To chyba nie fair - mówią. Najbardziej nie podobają się im pomówienia, że część pieniędzy z utargu biorą do własnej kieszeni. - Raz dostałyśmy od starszej pani pięć groszy na herbatę. Zaniosłyśmy to do biura. A już w pierwszy dzień naszej pracy usłyszałyśmy od jednego z pracowników zarządu, żebyśmy oddały stówę na piwo, tę, którą niby miałyśmy sobie schować do kieszeni. Wyobraża pan sobie? - narzeka pani Edyta. - Jakie ma prawo, aby tak mówić? Czasami dokładamy do tego interesu, żeby nie podpaść. Czasami kwity się zamoczą, bo pada deszcz, czasami się pokleją i zniszczą, a rachunek musi się przecież zgadzać. A ilu kierowców po prostu bezczelnie ucieka bez płacenia za parking. Kilkunastu w ciągu dnia. Pewnego razu przyjechał taki pan i powiedział, że nie będzie płacił. Że ma w d. zarząd, kierownika i nas. I co pan wtedy by zrobił? - pyta pani Zuzanna. Mówią, że nie mogą nie wypisywać bloczków, bo nie opłaci się skórka za wyprawkę. - Mówimy to szczerze: co nam po tej złotówce, kiedy w każdej chwili może przyjść ktoś na kontrolę? Słyszałyśmy takie głosy, ale nie ryzykujemy - zapewniają.
- Od dawna zastanawiamy się, dlaczego panowie z zarządu kontrolują wszystkie parkingi w mieście, oprócz parkingów na ulicy Sportowej i Kopernika? Bo się boją. Mamy koleżankę, która stoi tam już drugi miesiąc. Miesiąc była na chorobowym i za karę kierownik postawił ją tam ponownie. Pewnego razu przychodzi do niego z płaczem i mówi, że jeden z właścicieli kantorów jej ubliżył. Odpowiedział tylko, że nie ma się co przejmować. A żeby pójść tam i wypisać mandat, to nie ma nikogo. Oficjalnie zresztą powiedzieli nam, że się boją. Powiedzieli, że tam jest mafia i nie będą tam chodzić. Ludzie zostawiają samochody na cały dzień i nie płacą za to ani złotówki. Jak się uda sprzedać trzy bloczki w ciągu dnia, to jest duży sukces. A pan kierownik potrafi przyjść i zapytać, ile ma ktoś sprzedanych bloczków. Kiedy odpowie się na przykład, że dwa, to grozi się takiej osobie wyrzuceniem z pracy. To co, ktoś ma z własnej kieszeni płacić za nieuczciwych ludzi? - panie mówią to z pełnym przekonaniem. (Życie Podkarpackie)

J A R O S Ł A W

Urwana lina rozerwała mu palec
* Zanim się zorientował, kierownik pociągu po opatrzeniu rany podsunął mu do podpisu protokół. Okazało się, że zrzekł się w nim odszkodowania od PKP. Teraz pisze do dyrekcji PKP pisma z żądaniem wypłacenia odszkodowania, ale te pozostają bez odzewu. Jarosławianin Jacek Słota, chorujący na ciężką chorobę, wracał z badań w jednej z krakowskich klinik. Był gorący i duszny sierpniowy dzień. Przed Rzeszowem wyszedł na korytarz i stanął przy otwartym oknie. Oparł na nim rękę. - W pewnym momencie poczułem piekący ból. Myślałem, że mi dłoń urwało. Zanim to się stało, mignęło mi coś, jakby zwisająca, urwana linia. Kierownik pociągu po opatrzeniu mojej rany spisał protokół z całego wydarzenia. Szybko dał mi go do podpisania. Okazało się, że zrzekłem się w nim odszkodowania od PKP - mówi Jacek Słota z Jarosławia. Dojechał do Jarosławia, tam wezwano pogotowie, które zabrało go do szpitala. Rana wymagała szycia.
- Po całym nieprzyjemnym wydarzeniu ktoś z rzeszowskiego PKP dzwonił do mojego domu. Nie było mnie, odebrała mama. Dzwoniący poinformował ją, że potrzebuje mojego numeru PESEL do odszkodowania. Nie zostawił żadnego kontaktu, nazwiska. Więcej razy nie zadzwonił. Pojechałem więc do Rzeszowa, ale tam mnie zbywali, albo kogoś nie było, albo był zajęty. Wreszcie trafiłem do jakiegoś kompetentnego pana. Napisałem pismo, w którym zawarłem swoje żądania. Jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Pojechałem ponownie. Wysłali mnie do radcy prawnego, znowu kazali napisać pismo. To było jedenastego grudnia. Do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi - opowiada poszkodowany pasażer. Skarży się na niesprawny palec i arogancki stosunek dyrekcji PKP. - Już na miejscu powiedzieli mi, żebym zapomniał o odszkodowaniu, że to moja wina, bo z pociągu nie można się wychylać. Ale ja, gdybym się wówczas wychylił, straciłbym nie palec, a głowę - mówi. Osoba kompetentna do załatwienia sprawy odszkodowania Jacka Słoty nie chciała z nami rozmawiać i odesłała do pracownika upoważnionego przez dyrekcję do kontaktów z prasą. Janusz Wnęk, pracownik działu marketingu w Podkarpackim Zakładzie Przewozów Regionalnych znał sprawę jarosławskiego pasażera. Od razu wyjaśnił, że pechowy pasażer zrzekł się prawa do odszkodowania. - Jest to sprawa cywilnoprawna i powinien rozstrzygnąć ją sąd. Tylko decyzja sądu będzie dla nas wiążąca. Jeżeli ten pan chce domagać się odszkodowania, musi się do tego organu udać - tłumaczy. (Życie Podkarpackie)

* Goszczący w Jarosławiu Victor Tsu Lin Teng, dyrektor Biura Gospodarczego i Kulturalnego Taipei w Polsce stwierdził, że tajwańscy przedsiębiorcy interesują się inwestycjami w Podkarpackiem. W rozmowach z władzami miasta i powiatu obiecał, że zainteresuje właścicieli tajwańskich firm możliwością inwestowania w regionie jarosławskim.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

* Wnuczka mieszkająca od 20 lat w USA upomniała się o grób swoich dziadków. W liście, jaki skierowała do jarosławskich urzędników, dokładnie opisała, w której kwaterze Starego Cmentarza grobowiec dziadków się znajdował. Wysłała również jego zdjęcie. Zagroziła, że jeżeli grób się nie znajdzie, skieruje sprawę do organów ścigania. Ewa Mandau skierowała swoje pismo do Urzędu Miasta Jarosławia pod koniec ubiegłego roku. Wcześniej, jak wspomina w liście, telefonicznie rozmawiała z administratorem cmentarza. Wnuczka od 20 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Grobowcem dziadków opiekowała się ciocia, ale ta zmarła w 2000 r. Po kilku latach E. Mandau dowiedziała się, że po grobowcu nie ma śladu. W piśmie do UM dokładnie opisuje, w którym miejscu Starego Cmentarza pochowani byli jej dziadkowie: "między piątym a dwunastym słupkiem, przy ostatniej alei, przy murze betonowym byłego garnizonu wojskowego". Jednak dziś grobowiec rodziny Rychlowskich w tym miejscu nie istnieje. Urząd miasta skierował sprawę do wyjaśnienia do administracji cmentarzy. Kierownik administracji Roman Żurawski twierdzi, że z informacji, jakie udało mu się zebrać, grób ten nie istnieje od 2000 roku. - W tym czasie nie byłem kierownikiem, więc trudno mi wypowiadać się na temat jego losu. Przekonany jestem jednak, że mój poprzednik działał w oparciu o ustawę o cmentarzach i chowaniu zmarłych, która wyraźnie mówi, że jeżeli grób ziemny nie jest opłacony, a do tego jest zaniedbany, widać, że nikt go nie odwiedza, wówczas jest on typowany do ponownego pochówku - wyjaśnia. Pokazuje przy tym faks fotografii grobu rodziny Rychlowskich. - Nie jest to grobowiec, jak podnosi w liście wnuczka. Jest to typowy grób ziemny z rozbudowaną formą nagrobka. A takie groby można typować do ponownego pochówku, jeżeli po dwudziestu latach nie została uiszczona ponownie opłata. Poza tym, od lat siedemdziesiątych nie ma czegoś takiego, jak wieczyste użytkowanie miejsca pochówku, o czym wspomina pani w liście - tłumaczy kierownik R. Żurawski. Pierwsza osoba pochowana została we wspomnianym grobie w 1933 r., druga w 1968 r., tak wynika z ksiąg cmentarnych: - Nie ma tam mowy, by dwadzieścia lat po ostatnim pochówku, czyli w 1988 roku, została uiszczona opłata - mówi administrator cmentarza. Jarosław ma poważny problem z chowaniem zmarłych. Na Starym Cmentarzu miejsc już nie ma. Jak poinformował nas kierownik R. Żurawski, na 300 pochówków rocznie, 70 przypada na cmentarz stary. - Są to głównie pochówki w wybudowanych wcześniej rodzinnych grobowcach. Reszta zmarłych chowana jest na Nowym Cmentarzu, właśnie w takich miejscach, gdzie wcześniej znajdowały się groby, którymi nikt się nie zajmował. Mamy pewną część wydzieloną na Nowym Cmentarzu, gdzie budujemy grobowce na bieżące pochówki, ale to wszystko jest mało, zaledwie czterysta miejsc - tłumaczy kierownik. Wiceprezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej sp. z o.o. w Jarosławiu Józef Bielecki zapewnia, że miejsc z typowania starych grobów oraz w grobowcach wystarczy zaledwie na kilka lat, do 2010 r.
- Mamy nadzieję, że do tego czasu powstanie planowany cmentarz, który leżałby równolegle do Nowego Cmentarza za torami. Trwają obecnie prace nad dokumentacją - tłumaczy. Na razie administracja cmentarza szuka wspomnianych miejsc: - Obecnie wytypowaliśmy 40 grobów do ponownego pochówku. Na wiosnę będziemy typować kolejne. Nie robimy jednak tego gwałtownie, najpierw umieszczamy kartkę z napisem, że jest to grób do likwidacji, a rodzina lub osoba zainteresowana proszona jest o kontakt z administracją. Czasami zdarza się, że ktoś po długim czasie zgłasza się do nas z tłumaczeniem, że nie wiedział o opłacie. U nas, przy bramach wejściowych obu cmentarzy wiszą takie ogłoszenia o konieczności uiszczania opłat - wyjaśnia R. Żurawski. W Jarosławiu na Nowym Cmentarzu za grób ziemny trzeba uiścić co 20 lat opłatę w wysokości 153 zł 1 gr, na Starym Cmentarzu o 80 proc. więcej, bo 274 zł 99 gr. Za grobowiec z murowanymi piwniczkami 1-, 2- i 3-osobowy opłatę płaci się co 50 lat, na Nowym Cmentarzu w wysokości 518 zł 95 gr, na Starym 934 zł 11 gr. Za grobowce 4-, 5- i kilkuosobowe na Nowym Cmentarzu - 935 zł 18 gr, na Starym 1 tysiąc 683 zł 11 gr. (Życie Podkarpackie)

* Policja zatrzymała złodzieja, który okradał mieszkania. Włamał się tez do domu jarosławskiego posła. To 18-latek z Jarosławia. Prawdopodobnie miał wspólników. Kradł głównie biżuterię, sprzęt elektroniczny, telefony komórkowe i aparaty fotograficzne. Mieszkanka Widnej Góry, do której włamał się w ub. tygodniu, dopiero po okazaniu jej skradzionych rzeczy, zorientowała się, że są tam jej złote łańcuszki. Była przekonana, że leżą owinięte w chusteczki w szafce. Część łupów udało się odzyskać. Większość skradzionej biżuterii złodziej przetopił. Również to, co zabrał posłowi. Z pamiątek rodzinnych, które mu skradł, pozostawił tylko dwie niekształtne grudki złota.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

"Władca Pierścieni" zagości w MOK-u
* Uczniowie i studenci z Jarosławia i okolic założyli Jarosławską Gildię Fantastyki "Orsetti". W tę sobotę startują z otwartymi spotkaniami. Fani pod wodzą Piotra Wawrzkiewicza spotykali się nieformalnie od kilku lat. W październiku ubiegłego roku wystartowali w konkursie zorganizowanym przez Międzynarodową Fundację Dzieci i Młodzieży oraz firmę Nokia. Udało się im zdobyć pieniądze z programu na rozwój grup nieformalnych uczestniczących w aktywizacji młodzieży. Na projekt - "Tysiąc i jeden sstami iposobów na bohatera" - dostali 4 400 zł. Kupili podręczniki, opracowania i założyli gildię, czyli stowarzyszenie na wzór cechu. Miejski Ośrodek Kultury przyjął ich do siebie. Spotykają się tam w każdą sobotę. Opiekuje się nimi Katarzyna Wyczółkowska.
- Zajmujemy się fantastyką we wszystkich jej aspektach. Od literatury, poprzez gry, kończąc na dyskusjach, prelekcjach i wykładach. Poznajemy historię, kulturę, obyczaje, dawne wierzenia. Uczymy się tego co nam bardzo przydaje się w normalnym życiu - mówią członkowie gildii. Od lutego ruszają zapaleńcy ruszają ze spotkaniami z fantastyką. W ten weekend organizują seanse trylogii "Władca Pierścieni". Pokażą filmy w wersji reżyserskiej. Na kolejnych spotkaniach planują konkursy, wykłady, pokazy gier, a nawet warsztaty aktorskie. Pomagają im stowarzyszenia zajmujące się fantastyką z Podkarpacia i Lublina. Przyjazd zapowiedziały różne grupy rekonstrukcyjne. Przez pięć kolejnych sobót będzie w Jarosławiu fantastycznie, historycznie i na pewno bardzo ciekawie.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

R E G I O N

Koniec mundurków?
* 1 września 2007 r. uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów zaczęli nosić mundurki. Obowiązek ich noszenia wprowadził były minister edukacji Roman Giertych. Minęło pół roku i obecna minister Katarzyna Hall zapowiada, że nie będzie już obowiązku noszenia jednakowych strojów. Na temat mundurków było bardzo głośno w ubiegłym roku. Teraz temat powraca. A wszystko przez obecną panią minister edukacji Katarzynę Hall, która chce znieść obowiązek noszenia szkolnych uniformów. Według pani minister, która jest zwolenniczką autonomii szkoły, o noszeniu mundurków powinny decydować rady pedagogiczne w poszczególnych szkołach, a nie ministerstwo. Z pomysłu zniesienia obowiązku noszenia mundurków najbardziej cieszą się uczniowie. - Zniesienie tego obowiązku to bardzo dobry pomysł. Ja chcę się odróżniać od innych uczniów, chodzić we własnych ubraniach, a nie tak jak wszyscy - mówi Lech. - Gdyby mundurek był całkowicie jednolity, tak jak na przykład w Anglii, to chętnie bym go ubrała. Ten, który teraz noszę, to zwykła koszulka polo, która mi się nie podoba - twierdzi Ola. - Nasze mundurki są brzydkie i dlatego nie chcemy w nich chodzić. Ubieramy je tylko dlatego, bo za ich brak odejmowane są nam punkty z zachowania - dodaje Michał. Pani Anna ma trzech synów w szkole podstawowej. Na mundurki wydała prawie 150 złotych. Teraz uważa, że był to zbędny wydatek. - Jeden minister wprowadza mundurki, drugi chce je teraz znosić i tworzy się tylko niepotrzebny bałagan. Mnie jako rodzica bardzo to denerwuje, bo to przecież wszystko dzieje się kosztem mojej kieszeni. A w moim przypadku to była dosyć wysoka kwota, za którą wolałabym chłopcom kupić inne ubrania i na pewno chętnie by je nosili. Bo mundurków nosić nie chcą - mówi pani Anna. (Życie Podkarpackie)

Zmienia się rozkład jazdy PKP
* Zmienia się rozkład jazdy pociągów w naszym regionie. Korekta dotyczy głównie godzin przyjazdów i odjazdów pociągów ze stacji. Zmiany są jednak niewielkie. Np. pociąg relacji Przemyśl - Rzeszów będzie teraz odjeżdżał z Przemyśla minutę wcześniej, czyli o 9.20. Z kolei o minutę później, czyli o godz. 14.11 ten sam pociąg odjedzie z Przemyśla po południu. O 7 minut wcześniej niż dotychczas, czyli o godz. 4.45 ze stacji Stalowa Wola południe będzie odjeżdżał też pociąg do Lublina. PKP zaplanowało też dodatkowe postoje pociągów międzywojewódzkich. Pociąg "San" relacji Przemyśl - Bydgoszcz - Przemyśl dodatkowo będzie stawał w Rudniku nad Sanem. W Stalowej Woli o raz Rudniku nad Sanem zatrzyma się także pociąg "Wisłok" relacji Rzeszów - Warszawa Zachodnia. Szczegółowe informacje o zmianach można znaleźć na stronie www.pr.pkp.pl (zakładka w regionach) oraz w kasach biletowych. W dalszym ciągu można tez korzystać z promocyjnych biletów na trasie Rzeszów - Kolbuszowa i Rzeszów - Głogów Młp.
Więcej podobnych artykułów w serwisie o Przemyślu portalu nowiny24.pl

K R O N I K A   P O L I C Y J N A

* 27 stycznia nieznany sprawca włamał się do jednego z barów w Medyce i z szuflady skradł około 2 tysięcy złotych.

* 25 stycznia z Ośrodka Wychowawczego w Oleszycach uciekło sześciu wychowanków. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach policjanci z posterunku policji namierzyli uciekinierów w okolicy jednego ze sklepów i odstawili do ośrodka.

* 25 stycznia w Radymnie nieznany jeszcze sprawca skradł samochód mercedes benz, który był zaparkowany na rynku. Właściciel, mieszkaniec Rybnika, wycenił stratę na 5 tysięcy złotych.

* 23 stycznia przemyscy policjanci zatrzymali bezdomną, 48-letnią Danutę S., która dzień wcześniej z jednego z mieszkań przy ul. 3 Maja skradła portfel z dokumentami i parę drobiazgów. Złodziejka miała ułatwione zadanie, gdyż właścicielka nie zamknęła drzwi.

(Źródło: Życie Podkarpackie)

Reklama